Wiecie
co, po tak długim czasie „mordowania” tej notki stwierdziłem, że nie ma sensu
wstawiania jej kontynuacji pod tym samym numerem. Tak więc, powiedzmy, że
poniżej prezentuję dalsze losy Naruto i Sakury w nowych dla siebie sytuacjach.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
*
* *
Pierwszym, co zobaczyła po otwarciu oczu
był zgniło-zielony odcień zbroi Upiornego Łapiducha, który klęczał przy jej
posłaniu. Zdawał się spać, lecz był to mylny osąd. Kiedy tylko drgnęła,
wojownik wnet skierował swoją przerażającą maskę w jej stronę.
- Pani, wreszcie się ocknęłaś – odezwał się
szorstkim głosem, że jej ciarki po plecach przeszły. – Rikushō-sama się
rozchmurzy. – Dodał, wstał z zajmowanego miejsca i skierował swoje kroki do
wyjścia.
Sakura odprowadziła go wzrokiem sama nie
odzywając się. Nie wiedziała bowiem, co miałaby mu powiedzieć. W końcu jego
widok nie tyle nią wstrząsnął, co ją zaskoczył. Teraz, gdy została sama,
zaczęła zastanawiać się, jak długo była nieprzytomna? Co się w tym czasie
wydarzyło? Co z Naruto? Sądząc po słowach medycznego żołnierza był cały i
zdrowy, i martwił się o nią cały ten czas. Haruno poczuła ciepło na sercu. Więc
i jego potyczka dobrze się skończyła. Tylko… czemu w takim razie znajdowała się
we wnętrzu materiałowego namiotu?
Coś musiało pójść nie tak.
Z tą myślą pospiesznie wstała z posłania i
nie oglądając się za siebie wyszła na zewnątrz, gdzie momentalnie została
oślepiona promieniami powoli zachodzącego słońca. Przystawiła więc dłoń do
czoła i rozejrzała się dookoła. Wszędzie widziała ludzi. Młodych i starych.
Kobiety i dzieci. Nigdzie za to nie widziała swojego blondyna. Ale co to? Na
pobliskim wzgórzu dostrzegła jakąś postać stojącą odwróconą do niej plecami.
Zmrużyła oczy. Przez spadające na jej twarz promienie południowo-zachodniego
słońca nie widziała wyraźnie, ale po kilku minutach wiedziała już, któż to był.
A przynajmniej, domyślała się tego. Skierowała się więc w tamtym kierunku, ale
po kilku krokach znowu się zatrzymała.
- Mamusiu, co teraz się z nami stanie? –
spytało jakieś dziecko.
- Nie wiem, kochanie – odparła siedząca
obok kobieta. – Ale po tym, co dziś widzieliśmy jestem przekonana, że nic już
nam nie grozi…
- Skąd ta pewność, Mizu? – zaoponował
stojący w pobliżu mężczyzna. – Sama dobrze widziałaś, co ten cały Uzumaki
zrobił.
- Nic?
- No właśnie! Nic nie zrobił! Kiedy znikąd
pojawił się potężny Kyuubi no Kitsune nie zrobił nic, aby powstrzymać bestię
przed kompletną demolką!
Sakura słuchała przez chwilę tej
konwersacji z mieszanymi uczuciami. Teraz już wiedziała, co się stało i
dlaczego mijani przez nią ludzie znajdowali się w obozie składającym się z
niemal samych namiotów. Na ich twarzach dostrzegła trwogę, rozpacz, ale i
gniew. Tłoczyli się przy ogniskach rozpalonych u wejść próbując utrzymać
względną ciepłotę swych ciał. Trwała wszakże zima i długotrwałe przebywanie na
zewnątrz było zwyczajnie niebezpieczne. Do tego jeszcze bezustannie prószył
biały puch.
- Naruto
przywołał Kyuubiego do pomocy – pomyślała Haruno czując ciarki na plecach.
– Czyli ten ANBU okazał się większym
wyzwaniem, niż mogło to sugerować jego zachowanie? – Dziewczyna poczuła na
swoich plecach czyjś wzrok, lecz nie odwróciła się. Wiedziała już bowiem, co to
spojrzenie oznaczało i odpowiadanie na nie w niczym by tu nie pomogło. Musiała
jednak jak najszybciej dowiedzieć się, co właściwie się tu stało. – Czekaj no, Naruto, już ja cię zmuszę do
mówienia!
Z tym postanowieniem dziewczyna ruszyła
szybkim krokiem przed siebie, by po kilku minutach zacząć się wspinać.
Wchodziła co raz wyżej i wyżej, aż wkrótce weszła na sam szczyt. Tam zaś
natychmiast zrównała się z stojącym w lekkim rozkroku blondynem i wstrzymała
oddech. Rozpościerająca się przed nimi panorama doliny ukazywała destrukcyjny
wpływ użycia w walce mocy Dziewięcio-ogoniastej bestii. Zrujnowane ulice,
uliczki, podwórka. Ponad setka zrównanych z ziemią domostw. Dziesiątki kominów
czarnego, duszącego dymu oraz wszech obecny odór gnijących ciał przypadkowo
zabitych mieszkańców Wioski Wiecznego Śniegu.
- Eem, Naruto?
- Hai? – chłopak odezwał się spokojnym
głosem, jakby obraz zniszczenia nie robił na nim najmniejszego wrażenia. –
Powiadają, że nie poznasz natury demona, do póki ten czegoś nie zdemoluje. –
Dodał po chwili i znowu zamilkł – lecz nie na długo. – Jak się czujesz,
Sakura-chan?
- Co? Ehem, dobrze, dobrze, dziękuję –
odparła wyrwana z zamyślenia. – Chociaż nie, nie jest dobrze. Kiedy ostatnim
razem rozmawialiśmy Wioska Wiecznego Śniegu była cała i pełna życia, ty zaś
walczyłeś z przeciwnikiem, który nie sprawiał Ci chyba zbyt wielkiego problemu…?
– zawiesiła głos czekając na reakcję blondyna.
- Ech… Chyba nie mam wyboru i muszę
przyznać, że straciłem kontrolę.
- Jak to? Co się stało??
- Po tym, jak ten koleś wykluczył Cię z
walki wpadłem we wściekłość. Zacząłem atakować szybciej i mocniej. Skorzystałem
z mocy Kyuu, ale to i tak nie dawało większych rezultatów. On tylko wciąż mnie
parował i wyśmiewał, samemu prawie wcale nie walcząc. To mnie strasznie denerwowało,
a gdy poziom mojej furii osiągnął maksymalny pułap, nie wiele myśląc przywołałem
Kyuubiego w pełnej jego postaci by wreszcie rozgniótł tego robaka…
- I? – dopytywała się Sakura.
- I… To był koniec – Naruto odszedł dwa
kroki w lewo ze spuszczoną głową. – Kiedy pojawił się Kurama, ten ANBU ulotnił
się. Zwyczajnie uciekł, jakby przestraszył się czy coś w ten deseń. To zaś
wyprowadziło demona z równowagi i musiał się… wyładować. Wyżyć się…
- Zaraz, zaraz, chcesz mnie powiedzieć, że
ten bajzel to twoje celowe działanie?? – medyczka nie wierzyła własnym uszom. To
się w głowie nie mieściło!
- Może nie celowe, ale tak, pozwoliłem
Kyuubiemu „zabawić się”.
- Nie do wiary! – zawyła Haruno. – Nie wierzę.
Po prostu, nie wierzę! Z kim ja rozmawiam? Na głowę upadłeś, czy co!? – dziewczyna
się zagotowała. – Wybacz mi, Naruto, nie chcę Ci prawić morałów, ale czy już
zapomniałeś ile wysiłku włożyliśmy, aby Ci ludzie przyjęli nas do swojej
społeczności? Czy już kompletnie przestało Ci zależeć na ich bezpieczeństwu? Na
ich akceptacji? A co z moim bezpieczeństwem!? Czy ja też mam się zacząć bać, że
w końcu znudzi Ci się moje towarzystwo i postanowisz nasłać na mnie swojego
demona!?
- Co to, to nie – odparł prędko Naruto. –
Nigdy się mnie nie znudzisz.
Gdy to powiedział, nie zważając na
wściekłość ukochanej, podszedł do niej, złapał w pasie i do siebie przyciągnął,
celem pocałowania jej, lecz różowowłosa natychmiast się mu wyrwała z uścisku i
odsunęła na kilka metrów.
- Nie dotykaj mnie! – warknęła groźnie
marszcząc brwi. – Po tym, co tu odstawiłeś, nie jestem już pewna, czy chce Cię dalej
znać! Zmieniłeś się, Naruto Uzumaki! I to bardzo. Teraz widzę to wyraźnie.
- Nie, panno Haruno, to nie ja się
zmieniłem.
Jinchuuriki zawtórował jej równie poważnie
brzmiącym głosem, prędko zawiązał kilka pieczęci i rozpłynął się w obłoczku
szarego dymu pozostawiając rozłoszczoną Sakurę samą z jej myślami.
TO
BE CONTINUED…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto” and its characters belong
to Masashi Kishimoto