Plan był dobry. Jedna notka na miesiąc miały zapewnić mi spokój ducha, lecz, jak zawsze tak bywa nic nie idzie po naszej myśli. Dwa miesiące przerwy chyba na razie wystarczą. Zapraszam wszystkich na kolejną notkę – już 256! Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~
Lecz
Dziewięcioogoniasty niczego więcej już nie powiedział. Dziewczyna również nic
już nie dodała. Nogi się pod nią złamały, oczy zaś zaszły mgłą. Była
wstrząśnięta. I Naruto na to wszystko pozwolił? Nie miała słów. Czy ludzka
godność nic już dla niego nie znaczyła? Jak oni mogli jej to zrobić! Jeszcze
jedno Kin-jutsu!? Czy nie dość już się nacierpiała? A może to tylko kolejny
koszmar? Może powinna zdzielić się po twarzy, by sprawdzić, czy przypadkiem tak
nie jest? Choć wiedziała, że to głupota, to zrobiła to. Wykonała zamach prawą
ręką i strzeliła się po policzku z liścia.
- Ałła!
Co ja wyprawiam!?
- No
właśnie nie wiem, co ty właściwie robisz – usłyszała nagle JEGO głos i
zamarła. – Czy chcesz aby twój mąż zaczął zadręczać mnie swoimi
bezsensownymi pytaniami, co Ci się przytrafiło? Uważam, że jako jego żona
powinnaś dawać lepszy przykład.
- Co ty
powiedziałeś!? – Sakura zachłysnęła się powietrzem szeroko otwierając usta i oczy
w geście totalnego zaskoczenia. Patrzyła prosto przed siebie mamrotając… –
M-Mąż i ż-żona??
- Ha,
ha, ha, ha, ha… – Kurama się roześmiał. – Dokładnie tak, szczęśliwe
z was małżeństwo! Nie macie sobie równych! Radujmy się! Ród Namikaze został
właśnie wskrzeszony!
-
Małżeństwo?? Ród Nami-co??
- Namikaze.
Rodowe nazwisko Naruto i teraz, również twoje.
-
M-moje?? – różowowłosa poczuła, jak po jej karku przechodzi lodowaty dreszcz.
Była, jak sparaliżowana. Przez uderzający szok nie mogła się ruszyć. Siedziała
więc na podłodze wsparta o drzwiczki szafy, przy której się ubierała i poczęła
zwyczajnie czekać na powrót jej… męża. Jakoś to określenie ciężko przechodziło
jej przez gardło. Co zaś tyczyło się zmiany nazwiska na… jak to leciało? A tak.
Namikaze. Powtórzyła je jeszcze kilka razy wczuwając się w jego brzmienie i im
dłużej je słyszała, tym bardziej zaczynało się jej podobać.
-
Sakura-chan!? – usłyszała nagle i zaraz zobaczyła klękającego obok Naruto. – Co
się stało?? Słyszysz mnie!?
-
Naruto-kun… – szepnęła niemrawo.
- Co Ci
jest?
Spojrzała
mu prosto w oczy, po czym w jednym ruchu przesunęła tułów do przody i na jego
rozchylonych wargach złożyła namiętnego całusa. Kiedy chciała przestać, chłopak
jej na to nie pozwolił samemu przejmując inicjatywę. „Odkleił” się od niej
dopiero, gdy obojgu zaczęło brakować powietrza. Ciężko oddychali jednocześnie
nieprzerwanie uśmiechając się do siebie. Dopiero po kilku długich minutach
medyczka zadała pierwsze pytanie.
- Czy…
Czy to prawda, że jesteśmy…
- Po
ślubie? Prawda – dokończył Naruto i odwrócił wzrok, lecz ona zaraz położyła mu
dłoń na policzku i na powrót skierowała jego twarz w swoją stronę.
- I teraz
oboje nazywamy się Namikaze?
- Mhm. Kyuubi
nalegał, a ja nie miałem nic przeciwko takiej zmianie i… – urwał myśl, lecz
zaraz kontynuował. – Jesteś na mnie zła, co?
- Zła?
Nie. Wręcz przeciwnie. Jestem szczęśliwa, że wreszcie zrobiliśmy ten krok! –
szeroko się uśmiechnęła i z lekką pomocą blondyna wstała na równe nogi, a gdy
się wyprostowała naraz rzuciła się mu na szyję i mocno przytuliła. Naruto
odwzajemnił uścisk zanurzając nos w jej różowych kosmkach. – Szkoda tylko, że
trochę w dziwnych okolicznościach się to wszystko odbyło.
- Wiem,
że inaczej wyobrażałaś sobie nasze… pojednanie, że tak to ujmę – puścił ją i
odszedł kawałek w stronę łóżka. – Ale skoro Akuma Kokyū no
Jutsu[1]
zadziałało perfekcyjnie, to uznałem, że inne przypieczętowanie naszego związku
nie jest potrzebne.
-
Rozumiem. Chyba – odparła bezwiednie macając lewy bark i popadła w lekką
zadumę. – To, co teraz? Znaczy… co dalej?
- To już
wyłącznie zależy od ciebie, moja droga – usłyszała i od razu na powrót na niego
spojrzała. – No co tak na mnie patrzysz? Powiedzmy sobie szczerze. Czy nie
czujesz, że teraz twoja kolej na przejęcie steru?
-
Przejęcie… steru?
- No tak.
Zmęczyło mnie ciągłe rozporządzanie naszym czasem. Powiedzmy, że od teraz przez
pewien czas to ty będziesz decydowała, gdzie się udamy i co będziemy robili –
wyjaśnił nieprzerwanie się uśmiechając, choć po chwili przestał to robić
poważniejąc. – Tylko proszę Cię, nie każ mi teraz nagle wracać do Konoha.
- A to
niby dlaczego? – spytała Sakura. – Konoha Gakure to przecież nasz dom!
- Może twój,
ale nie mój – zaoponował ponurym tonem. – Dla mnie ta wioska to jedynie pole
nieustannej bitwy. Walki o normalność.
- Ale tam
są wszyscy nasi przyjaciele oraz moi rodzice, którzy na pewno chcieliby
wiedzieć, co się ze mną dzieje…
-
Przyjaciele? – jinchuuriki prychnął z pogardą. – Ja tam nie mam przyjaciół.
- Co ty
opowiadasz! Kakashi-sensei, Iruka-sensei, Kurenai-sensei, Anko-sensei, Gai-sensei,
Tsunade-sensei i Jiraija-sensei? – wymieniła poszczególnych mistrzów. – Shikamaru,
Ino, Choji, Kiba, Hinata, Shino, Neji, Ten Ten, Lee oraz wielu, wielu innych.
Czy już ich wszystkich nie pamiętasz?
-
Zapomniałaś o Itachim, Sasuke, Yasu, Kumi, Saori, Usagi i Miyoko – odparł. – Te
imiona wyryte mam w pamięci, ale co do tych, które przedstawiłaś… powiedzmy, że
nie wszystkie pamiętam…
- Ale ich
znasz, więc dlaczego mówisz, że to nie przyjaciele?
-
Ponieważ, kiedy zdecydowałem uwolnić Kyuubiego nagle wszyscy odwrócili się ode
mnie – Naruto usiadł na brzegu łóżka i zobaczył, jak Sakura ruszyła z miejsca i
do niego podeszła. A gdy była naprawdę blisko, to ponownie zabrała głos.
- A co ze
mną? Ja się od ciebie nie odwróciłam.
Mówiąc to
dziewczyna zaczęła wspinać się po jego kolanach w efekcie lądując na leżącym
pod nią blondynie. Patrzyła mu prosto w oczy szukając w nich odpowiedzi na
postawione pytanie, gdy nagle Namikaze postanowił zmienić pozycje i teraz to on
wspierał się na wyprostowanych łokciach tuż nad różowowłosą.
- Ty,
moja żono, jesteś inna – pochylił się i delikatnie ucałował jej wargi. – Nie
tylko skradłaś mi serce w momencie naszego poznania się, ale również swoim charakterem
przyczyniłaś się do tego, kim jestem dzisiaj – blondyn przeszedł z całowania
warg do obsypywania pocałunkami szyi, co u dziewczyny wywołało delikatny
chichot, a kiedy wsunął dłonie pod jej bluzkę… nagle rozległo się pukanie.
-
Naruto-sama?
Oboje
natychmiast zerwali się z łóżka. Sakura usiadła na brzegu posłania ściągając
bluzkę w dół i poprawiła nieco rozczochrane włosy, Naruto natomiast stanął na
środku pokoju, poprawił uczepienie miecza na plecach i przybrał na twarzy
poważną maskę. Chwilę później drzwi lekko zaskrzypiały i w progu stanął na
pierwszy rzut oka piętnastoletni chłopak o piwnych oczach, i krótkich brązowych
włosach.
- O co
chodzi?
- P-przepraszam,
że przeszkadzam, ale Wasabi-san p-prosi o spotkanie – po tych słowach krótko
się skłonił, odwrócił na pięcie i wyszedł zatrzaskując drzwi za sobą.
- Kuso!
Ale sobie wybrał moment – Namikaze zaklął w duchu przenosząc spojrzenie na
różowowłosą. Uśmiechnęła się do niego.
-
Kochanie…
- Tylko
nie każ mi za długo na siebie czekać – odezwała się perfekcyjnie odczytując
jego myśli.
Naruto
odwzajemnił posłany mu uśmiech, złożył kilka pieczęci i zniknął w białym
obłoczku.
* * *
Po chwili
niespodziewanie pojawił się u podnóża wysokich kamiennych schodów czym wywołał
niemałe zamieszanie na zatłoczonej ulicy. Kilku mieszkańców aż upadło na ziemie
całkowicie zaskoczeni.
- Ej!
Może byś przeprosił, co?
Krzyknął
ktoś w tłumie podczas gdy inni przechodnie pomagali podnieść się przewróconym. Naruto
obejrzał się i napotkał grad niezadowolonych spojrzeń, lecz gdy jego oczy przybrały
kolor krwi nastawienie ludzi momentalnie uległo zmianie. Jakby nigdy nic zaczęli
się rozchodzić i wracać do swoich przerwanych zajęć zostawiając blondyna w
spokoju. Zadowolony z osiągniętego efektu nie dezaktywował demonicznych oczu od
razu. Powoli rozejrzał się na boki, a nie widząc nikogo, kto chciałby jeszcze
coś dodać, odwrócił się i zaczął wspinać po stopniach.
- Przyznaj
się. Uwielbiasz wysługiwać się wyglądem moich oczu…
- He,
he, he… Rozgryzłeś mnie, Kurama – chłopak odparł w myślach. – To pewnie
dziwnie zabrzmi, ale zawsze lubiłem oglądać wystraszone reakcje na twarzach naszych…
moich rozmówców.
- Dziwnie?
Ależ nie, Młody – demon drapieżnie się wyszczerzył. – Strach to
jedna z potężniejszych broni, jakimi dysponujesz.
- Wiem
o tym, a teraz proszę Cię bardzo, nie przeszkadzaj mi. Muszę się skupić.
Naruto z
delikatnym uśmieszkiem odnotował jakikolwiek brak odzewu ze strony lisa, po
czym zorientował się, że oto dotarł właśnie pod dwuskrzydłowe wrota, gdzie po
obu ich stronach stało po dwóch strażników. Na jego widok skinęli głowami i
zaraz jeden otworzył mu wejście. Naruto minął ich w milczeniu, przekroczył próg
i wszedł do przestronnego holu, gdzie natychmiast co innego rzuciło mu się w
oczy. Otóż nigdzie nie było widać innych gwardzistów, urzędników czy w ogóle
jakichś ludzi. Zupełnie, jakby wszyscy jednocześnie poszli na kawkę…
- Coś mi
tu nie gra… – szepnął pod nosem, skupił się i dyskretnie wypuścił do otoczenia
nieco demonicznej chakry, która błyskawicznie się rozprzestrzeniła. Naruto miał
nadzieję w ten sposób znaleźć odpowiedź na przynajmniej jedno pytanie. Gdzie u
diabła wszyscy się podziali?
Kiedy po
kilku minutach podniósł powieki wszystko już wiedział.
- Tu
nikogo nie ma. Ni żywego, ni martwego – potwierdził lisi demon.
- Jaki
płynie z tego wniosek?
- Że
ktoś chciał sprawić, byś był tu sam lub, co bardziej prawdopodobne, chciał
odciągnąć cię od twojej oblubienicy. W kim celu miałby to robić? Tego już nie
wiem…
- Sakura-chan!?
Na
wzmiankę o różowowłosej medyczce blondyn naraz się odwrócił ku wyjściu, zrobił
krok w przód i wtem coś skrzypnęło mu pod stopą. W następnym ruchu już
odskakiwał do tyłu, bowiem w miejscu, gdzie jeszcze sekundę temu stał nastąpiła
potężna eksplozja, która zatrzęsła całym budynkiem w posadach. Jedna z
pobliskich kolumn podpierających strop zawaliła się tarasując wyjście, w
powietrze zaś wzbił się duszący tuman kurzu i kamiennego pyłu.
- Co
to było, do stu piorunów!? – Namikaze zaklął w myślach i miękko wylądował
kilkanaście metrów w głębi budowli szykując się na odparcie kolejnego ataku,
lecz nic nowego nie nastąpiło. Gdy demon nie raczył nic wtrącić, w całkowitej
ciszy i skupieniu rozglądnął się demonicznym spojrzeniem w koło i wtem coś
spostrzegł. Przez szparę w bliskich drzwiach, na przeciwległym krańcu sąsiedniego
pomieszczenia, zobaczył niewyraźną sylwetkę. Jakiś cień siedzący w głębokim
fotelu.
- Już
dobrze, Naruto, możesz opuścić broń.
- Ten głos…
– mruknął blondyn szeroko otwierając oczy. – Ja już chyba gdzieś go słyszałem…
ale… Nie, to nie może być prawda.
Jinchuurki
ostrożnie uchylił pokiereszowane wybuchem drzwi, minął próg i zaraz zatrzymał
się w bezpiecznej odległości.
- Coś za
jeden!?
- Czyżbyś
już mnie nie poznawał? – odparł nieznajomy wstając z zajmowanego miejsca i
wyszedł kilka kroków zza masywnego biurka ku bacznie obserwującemu go Naruto. Odziany
był w podejrzanie znajomy, kremowy płaszcz z głębokim kapturem zasłaniającym
głowę i twarz swojego właściciela. – Nie tak dawno temu, gdy spokojnie rozmawialiśmy
również pytałeś, kim jestem.
Tu mężczyzna
podniósł ramiona, chwycił oburącz za krawędzie kaptura i płynnym ruchem odrzucił
go do tyłu odsłaniając dumny wyraz twarzy z oczami koloru bezgwiezdnej nocy oraz
delikatnym uśmieszkiem na ustach.
- I-Itachi???
– wychrypiał zdębiały Namikaze.
NEXT
COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto