Poniższa notka zostaje zadedykowana WSZYSTKIM czytelnikom i
czytelniczkom, którzy zawsze bardzo wytrwale czekają na nowy rozdział opowieści
prezentowanej na tym blogu. Nie wiem czy tytuł notki został dobrze dobrany do
poniższego posta, bo uważam, że jest w nim za mało krwawych scen, ale jakie to
ma znaczenie? … Dobra, nie ważne. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i
równie serdecznie zapraszam wszystkich do czytania, a potem „konkretnego”
komentowania poznanego odcinka. A teraz… Enjoy!!
<<<
Odcinek ukazał się 2 marca 2010 roku >>>
Przy głównej bramie wioski Ukrytej Skały
stało dwóch strażników gorliwie o czymś dyskutujący. Rozmowa na tylko sobie
znany temat tak ich wciągnęła, że opuścili gardę i nie zauważyli kiedy to z
pobliskich krzaków wyleciały dwa kunaie w nich wycelowane. Trafieni
jednocześnie prosto w gardła, z głuchym tąpnięciem padli martwi na ziemię, a
koło ich ciał przemknął osiemnastoletni chłopak o kamiennym wyrazie twarzy.
Wskoczywszy niepostrzeżenie na dach najbliższego budynku, schował się w cieniu
komina i począł lustrować najbliższą okolicę swym błękitnym spojrzeniem.
Ciemną uliczką tuż koło domu na dachu
którego znajdował się tajemniczy osobnik akurat przechodził jakiś chuunin
beztrosko sobie pogwizdując. Niczego niespodziewający się mężczyzna skręcił za
załom budynku, gdy nagle od tyło ktoś go chwycił za kurtkę i brutalnym
szarpnięciem z powrotem wciągnął w uliczkę z której właśnie wyszedł. Przyparty
do muru jedną ręką trzymaną pod gardłem, katem oka dostrzegł srebrzyste ostrze
katany w drugiej:
- Gdzie jest więzienie!?
Padło rzeczowe pytanie, a ton jakim zostało
ono wypowiedziane wskazywał na brak możliwości na kompromis. Chuunin
momentalnie poczuł falę strachu jaki zapanował nad jego ciałem, obezwładniając
go tym samym.
- N-ni-nie za-zabijaj m-mnie!
Mężczyzna wyjęczał, po czym osunął się na
ziemię w spazmach silnych drgawek i wstrząsów targających jego ciałem. Naruto
odsunął się od niego na bezpieczniejszą odległość i chowając katanę na swoje
miejsce, oparł się o mur budynku jaki miał za plecami i począł czekać aż
mężczyzna się opanuje. Gdy po kilku minutach w końcu to nastąpiło, podszedł do
niego, przykucnął i odezwał się nieco spokojniejszym tonem, lecz wciąż śmiertelnie
poważnym:
- Nie zabiję cię, ale jeśli zaraz nie otrzymam
satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, twoje szanse na wyjście żywym z tego
spotkania zmaleją do zera.
Mężczyzna momentalnie spojrzał na blondyna
oczami wyrażającymi pełne przerażenie. Jego twarz była blada jak od lat nie
malowana ściana, usta sine jak u kilkudniowego trupa, a oczy zapuchnięte od
rzeki łez. Jego ciałem ponowie zaczęły targać spazmy drgawek.
- To jak będzie? Otrzymam to co chcę
wiedzieć, czy może potrzebna jest ci motywacja?
Spytał Uzumaki wyciągając kunai z kabury
przyczepionej do uda. Okręcając go wokół palca wskazującego prawej dłoni, po
chwili pewniej chwycił za rękojeść i przystawił broń do nogi swojej ofiary. Nie
widząc żadnej reakcji, nacisnął aż na materiale spodni utworzyła się plama
krwi. Chuunin momentalnie krzyknął automatycznie chwytając się za nogę i szybko
na jednym oddechu wyrecytował odpowiedź, a nawet więcej:
- Więzienie mieści się w podziemiach
budynku Tsuchikage. To bardzo rozległy kompleks z mnóstwem pięter, korytarzy i
cel o różnorodnym poziomie bezpieczeństwa. Przy każdym wejściu, a jest ich
sześć, stoi po dwóch strażników.
- Nie było można tak od razu??
Mężczyzna zaciskając dłonie na świeżo
powstałej ranie w odpowiedzi jedynie pokiwał głową w geście całkowitej zgody. Naruto
tym czasem wytarł kunai, po czym schował go na swoje miejsce i szybko złożył
dłońmi kilka pieczęci. Gdy skończył, w prawej ręce zebrał chakre
zapieczętowanego w nim demona i zaraz przystawił ją do silnie krwawiącej nogi
przesłuchiwanego chuunina. Przerażenie mężczyzny momentalnie przerodziło się w
zaskoczenie, a gdy poczuł jak rana się zasklepiła, jego zdumienie urosło
jeszcze bardziej. Głos uwiązł mu w gardle, więc w milczeniu obserwował kolejne
kroki swojego napastnika, który jak tylko skończył leczenie, zaraz cofnął
czerwoną chakre, wstał i bez słowa wskoczył na dach pobliskiego budynku
znikając mu z oczu.
~
~ ~
- Dlaczego
to zrobiłeś? – W głowie
blondyna, rozbrzmiał przysadzisty głos demona.
-
Nie wiem, Kyuu… Z jednej strony obiecałem sobie, że zabiję każdego shinobi Iwa
jakiego spotkam w ramach zemsty za miasto Fujioka, ale z drugiej widząc w jaki
stan popadł ten chuunin, zrobiło mi się go żal, a że otrzymałem satysfakcjonującą
mnie odpowiedź, to nie widziałem powodu by go od tak zabijać.
- Rozumiem,
tylko jeśli wszyscy tutejsi ninja są tacy jak ten chuunin, to może powinieneś
zacząć od zabijania ludności cywilnej, hm? Na początek mógłbyś…
-
Czyś ty na rozum upadł!? – Krzyknął Naruto tym samym
przerywając lisowi. – Niby czemu miałbym
nagle zacząć zabijać zwykłych ludzi!?
- No
na przykład żeby cywile także odczuli tą domniemaną wojnę.
-
Domniemaną wojnę? Kyuubi, czy ty chcesz mnie zdenerwować? Dlaczego według
ciebie ta wojna jest domniemana?
- Pytania,
pytania, pytania… Naruto zmień płytę.
-
NIE!! Pytam, bo nie otrzymuję zadowalających mnie odpowiedzi. Więc? Dlaczego według
ciebie wojna miedzy Konoha-Gakure a Iwa-Gakure jest domniemana??
- Widzę,
że głodnymi kawałkami cię nie kupię, więc proszę. Myślę, że ta cała wojna to
pic na wodę, ponieważ cały czas to Ty jesteś w centrum zainteresowania. Te
ciągłe ataki na twoją osobę i wciąż rosnąca nagroda za schwytanie cię. Nadal
nie wiemy, kto i dlaczego w ogóle wystawił taki dekret. A to porwanie twojej
oblubienicy? Widać to jak na dłoni! Zrobili to aby wywabić cię z Ukrytego
Liścia. Może to przeklęte Akatsuki się za tym wszystkim kryje?? Tego nie wiem,
ale wyraźnie coś tu śmierdzi, młody. – Kyuubi zrobił chwilową przerwę
aby Naruto przetrawił wszystko co usłyszał. – Powiedz, czy odkąd zaczęła się ta „wojna”, to czy widziałeś lub słyszałeś,
żeby Hokage wysyłała kogokolwiek do walki z wrogiem? Twoim wrogiem.
-
Nie… – Blondyn odparł zgodnie z prawdą. – …Jedynie słyszałem, że Tsunade wysłała na
granicę kraju Ognia dodatkowe oddziały shinobi Liścia by ją wzmocnić i zapobiec
kolejnym atakom ze strony agresora. W tym przypadku agresorem stała się Iwa.
- O
tym właśnie mówię. Gdzie tu zachowanie ofensywne, jakie zazwyczaj występuje w
konfliktach pomiędzy dwoma rywalizującymi ze sobą krajami?
-
Wiesz Kyuu… chyba masz rację. Hokage-sama postawiła w tym konflikcie na taktykę
obronną, co pojęcie „Trwa wojna miedzy Konohą a Iwą” w tej sytuacji stawia w
złym świetle. Hmm… Dobra. Skoro nie ma żadnej wojny, to czemu Ukryta Skała
cięgle mnie atakuje? Czym im zawiniłem? – Spytał Uzumaki.
- Tego
nie wiem, ale skoro już dotarliśmy do Iwa-Gakure, warto to zbadać.
-
Mhm. – Mruknął blondyn. – Lecz w pierwszej kolejności odbiję Sakurę. Potem się zobaczy co dalej.
~
~ ~
Uzumaki dyskretnie przemierzał wioskę Ukrytej
Skały w poszukiwaniu budynku Administracyjnego. Dla bezpieczeństwa, by nie
wzbudzać niczyich podejrzeń co do swojego pobytu w tym kraju, nim pokazał się
komukolwiek w jakiejś uliczne użył techniki jeszcze z Akademii. Teraz szedł
powolnym, acz zdecydowanym krokiem środkiem głównej ulicy pod postacią 70-letniego
farmera w słomianym kapeluszu na głowie. Rozglądając się dyskretnie dookoła i mijając
niczego nie świadomych mieszkańców, po bliżej nieokreślonym czasie chodzenia w
kółko, Naruto w końcu trafił pod właściwy adres.
-
Dobra, to tu. – Pomyślał stojąc przed
czterokondygnacyjnym budynkiem z zielono-brązowym dachem kryjącym szczyt
konstrukcji. Pod wejściem, tak jak powiedział tamten chuunin, w nieco
rozleniwionych pozach stało dwóch shinobi Skały. Ich twarze wyrażały totalną
nudę, lecz gdy dostrzegli przyglądającego im się jakiegoś człowieka,
momentalnie stanęli prosto.
Naruto postał w miejscu parę minut przez
cały czas patrząc na strażników, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego, po
czym raz jeszcze obejrzał całą okolicę i ruszył dalej. Gdy zniknął ninja Skały
z pola widzenia momentalnie wskoczył do najbliższej uliczki i powrócił do
swojego naturalnego, nieco zakrwawionego JA. Następnie, bez pośpiechu zbliżył
się do rogu budynku gdzie po rynnie błyskawicznie wspiął się na dach. Tam
odnalazł klapę prowadząca na poddasze. Podniósłszy ostrożnie właz do góry, po
chwili wślizgnął się do środka, po czym równie ostrożnie i po cichu zamknął
klapę za sobą. Gdy brzeg pokrywy dotknął muru, blondyn usłyszał rozmowę dwóch
mężczyzn przechodzących dokładnie pod kratką wentylacyjną przy której akurat
się znajdował. Z usłyszanych informacji Naruto dowiedział się, że Tsuchikage
nie ma w budynku i chyba nie wróci do wieczora, co z kolei daje mu wolną rękę
na zrobienie swojego. Nie wiele się zastanawiając, chłopak odsunął kratkę i
zeskoczył wprost na rozmawiających shinobi, od razu jednego z nich
obezwładniając kopniakiem w głowę. Drugiemu, wyraźnie zaskoczonemu, sprzedał
silnego kopniaka w podbrzusze co mężczyznę zwaliło z nóg. Odkaszlnąwszy strużką
krwi jaka splamiła drewnianą podłogę, ninja podniósł głowę i w tym momencie
poczuł pozbawiające przytomności uderzenie w kark krawędzią otwartej dłoni. Naruto
w następnej minucie szybko przeszedł korytarzem do schodów prowadzących na
niższe piętra, gdzie zszedł na piętro trzecie. Tam, ku swej uciesze nie spotkał
nikogo kogo musiałby obezwładniać. Lecz niestety na drugim piętrze, w połowie
drogi do schodów znajdujących się po drugiej stronie długiego korytarza, przy
okrągłym stoliku siedziało czterech shinobi Iwa grających w karty. Niebieskawy
dym unoszący się nad ich głowami i odór taniego alkoholu powiedziały
blondynowi, że w taki sposób tutaj spędza się wolny czas. Niszcząc sobie
wątrobę przy jednoczesnym dokarmianiu raka krtani.
Uzumaki nie mając zbyt wielkiego wyboru na
bezkontaktowe ominiecie przeszkody, w głębi duszy usłyszał głos demona, który
powiedział by się z nimi nie patyczkował. Żeby się do nich podkradł i dalej…
użył swojej inwencji twórczej. Przemyślawszy wszystko dokładnie, błękitnooki
postanowił pójść za radą wiernego przyjaciela. Chwyciwszy w dłoń kunai i
trzymając się blisko ściany podszedł jak najbliżej niczego nieświadomych ninja
Skały. Kiedy był już wystarczająco blisko by wyskoczyć na pierwszego z nich, niespodziewanie
zza drzwi najbliższego pomieszczenia wyszła jakaś kobieta z dokumentami w
rękach, które kurczowo przyciskała do piersi. Chłopak momentalnie zamarł jak
słup soli przyklejony plecami do ściany. W ręku cały czas trzymał kunai
przygotowany do ataku. Czując na sobie jej wzrok, po chwili odwzajemnił
spojrzenie. Kobieta bez słowa, ku całkowitemu zaskoczeniu jounina, jedynie
nieznacznie się uśmiechnęła, po czym zamknęła za sobą drzwi i wciąż się nie
odzywając powoli odeszła w przeciwną stronę do tej w którą zmierzał blondyn.
Gdy w końcu zniknęła, Naruto przez myśl przewinęło się pytanie… Dlaczego
kobieta zachowała dyskrecje i go nie wydała? …Nie usłyszawszy żadnego
wyjaśnienia czy sugestii, bądź prostej odpowiedzi jaka zazwyczaj w takich
momentach była udzielana przez Kyuubiego, Uzumaki bez kolejnej chwili zwłoki
ruszył do ataku.
Grający w karty shinobi, w momencie
pojawienia się jakiegoś blondyna przy ich stoliku, przeżyli tak wielki szok, że
gdy ten trzymanym kunaiem poderżnął gardło pierwszemu mężczyźnie, pozostali zastygli
niczym marmurowe posągi. Dopiero kiedy martwe ciało kolegi spadł z krzesła
poderwali się przewracając swoje siedzenia, lecz było już za późno na reakcję.
Uzumaki błyskawicznie kopniakiem powalił drugiego przeciwnika, po czym z
kamiennym wyrazem twarzy przygwoździł go mieczem do podłogi. Shinobi krzyknął,
lecz zaraz zaczął krztusić się własna krwią, by po chwili wyzionąć ducha.
Wyrywaniu ostrza katany z piersi martwego ciała towarzyszył charakterystyczny
dla tej czynności wytrysk krwi pokaźnym strumieniem, który przeleciawszy w
powietrzu kilkanaście centymetrów, zatrzymał się na już wcześniej pobrudzonym
krwią odzieniu chłopaka. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że gdy blondyn w
następnym ruchu zamachnął się na trzeciego mężczyznę, ten w ostatniej chwili
zasłonił się trzymanym kunaiem i sparował atak wymierzony w swoją osobę. Szczęk
metalu echem rozniósł się po korytarzu, który po chwili wypełnił krzyk pełen
rozpaczy i gniewu.
Z niewyjaśnionych dla siebie przyczyn,
ostatniego przeciwnika Naruto jedynie szybko rozbroił i ogłuszył, po czym
związał, zakneblował i nieprzytomnego ukrył w schowku na szczotki, jaki odkrył
w rogu korytarza tuż przy następnych schodach. Nie chowając już katany, z
gotową na kolejną potyczkę obejrzał otoczenie jeszcze raz, a gdy był pewny, że
jest sam, zszedł na drugie piętro budynku Administracyjnego wioski Ukrytej
Skały. Tam, przed wkroczeniem na kolejny korytarz wyjrzał z załomu ściany, gdy
nagle coś świsnęło mu tuż koło twarzy. Oprzytomniawszy, Naruto dostrzegł na
środku korytarza stojącą jakąś kunoichi. Przyjrzawszy się jej dokładnie
zrozumiał, że to ta sama kobieta, którą wcześniej widział, a która go nie
wydała. Tym razem kobieta była ubrana w uniform ANBU Iwa-Gakure lecz z tą
różnicą, że jej twarzy nie zasłaniała ceramiczna maska, co Uzumakiemu wydało
się nieco podejrzane. Całe jej zachowanie było bardzo podejrzane. Wpierw
pozwala na swobodne zabicie kolegów po fachu, po czym staje blondynowi na
drodze. Naruto wszedł powolnym krokiem na korytarza, zbliżył się kawałek, po
czym stanął i podnosząc trzymany miecz do góry, po chwili oparł go na ramieniu.
- Czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego mnie
wtedy nie wydałaś?
Spytał spokojnym głosem świdrując kobietę
bacznym spojrzeniem.
- To proste. Widząc z jakiej wioski jesteś
i co zamierzałeś zrobić, domyśliłam się po co tu przybyłeś i dlaczego cię nie
powstrzymałam? Bo szczerze nie lubiłam tych dupków. Kiedyś nadepnęli mi na
odcisk i takiego końca właśnie im życzyłam. Zaś z drugiej strony, uprzedzając
twoje kolejne pytanie, dawno nie walczyłam z żadnym shinobi z wioski Ukrytego
Liścia, więc…
Kobieta sugestywnie zawiesiła głos, po czym
nie dając blondynowi możliwości na odpowiedź błyskawicznie do niego
przyskoczyła z kunaiem w ręku. Naruto zaczął bronić się przed licznymi, często
bardzo trudnymi do zablokowania ciosami jakie posypały się na niego niczym grad
w zimowy, burzliwy dzień. Zamach z lewej, unik, kopniak, blokada, unik, zamach
z prawej. Przez kilka następnych minuta cała sekwencja powtórzyła się jeszcze
kilkakrotnie, po czym kobieta niespodziewanie odskoczyła do tyłu wykonując
salto w powietrzu przy jednoczesnym składaniu pieczęci dłońmi. Gdy wylądowała,
przystawiła je do ściany po swojej prawej:
- Doton, Kudakunami.
Sekundę potem mur powyginał się niczym
wodna fala, a gdy technika dotarła do jounina z Ukrytego Liścia, ściana
dosłownie runęła mu na głowę zasypując dziesiątkami kilogramów gruzu. Gęsta
chmura pyłu na kilka minut przysłoniła kobiecie widok swojego dzieła, z którego
w tym momencie była niezwykle dumna i zarazem pewna, że to już koniec walki.
Jakże się pomyliła, gdy z kurzy niespodziewanie wyskoczył blondwłosy chłopak z
połyskującą na niebiesko kulą chakry w dłoni. Kunoichi w ostatniej chwili
zrobiła unik, lecz ku jej kompletnemu zaskoczeniu z chmury pyłu od razu
wyskoczył drugi jounin Liścia z identyczną techniką w dłoni. Tym razem nie było
szans na wykonanie stosownego uniku. Trafiona kulą chakry w pierś, kobieta z
ogromną siłą odrzucona została do tyłu prosto na pobliską ścianę, którą przebiła.
-
To powinno ją czegoś nauczyć.
Pomyślał Naruto jednocześnie przygotowując
się na odparcie kolejnego ataku, który ku zaskoczeniu blondyna już nie
nadszedł. Poczekawszy kilka minut aż gęsta chmura pyłu nieco się rozrzedzi, Uzumaki
przyciskając katanę do piersi ostrożnie podszedł do dziury w ścianie i zajrzał
do pomieszczenia gdzie wpadła jego przeciwnika. Odnalazł ją wzrokiem w dość
makabrycznej pozie z członkami powykręcanymi każde w inną stronę. Zaś z jej
piersi sterczał drewniany kij cały umazany w krwi, którym po dokładniejszych
oględzinach okazała się noga wywróconego krzesła. Twarz kobiety, ubrudzona i
poharatana, wyrażała nie tyle zaskoczenie co niewypowiedziany ból.
-
Ciekawe… kiedyś taki widok zawsze mnie mdlił. A teraz? Nic, a nic nie czuję.
- Przyzwyczajenie,
młody. Twój organizm już się uodpornił na oglądanie podobnych obrazów. Widać, z
każdym kolejnym przeciwnikiem stajesz się coraz silniejszy. Robisz się coraz obojętniejszy
na to, kto w jaki sposób kończy żywot. – Odparł Kyuubi jak zwykle
bezbłędnie odczytując do kogo została wysłana myśl.
-
Powiedzmy, że masz rację Kyuu… tylko, że ja nie chce być kompletnie obojętny na
czyjąś śmierć, nawet jeśli jest to śmierć mojego wroga.
– Blondyn wytarł ostrze trzymanej katany, po czym schował ją na swoje miejsce i
odwrócił się, by nie musieć więcej oglądać przebitych zwłok. – Poza tym, w takim wypadku, jak się zachowam
jeśli przyjdzie mi patrzeć na śmierć przyjaciela??
- Nie
wiem, ale jedno jest pewne. Wszystko się okaże, gdy już rzeczywiście będziesz
zmuszony do patrzenia na śmierć kogoś Ci bliskiego. Kiedyś w końcu dowiesz się,
jaki jesteś naprawdę… a tym czasem, może ruszysz tyłek i w końcu odnajdziesz
Sakurę!?
-
Mhm. Dobra, dobra… tylko spokojnie. Już idę.
Jak blondyn pomyślał, tak też uczynił.
Zbliżywszy się do kolejnych schodów, chłopak szybko wykonał kilka pieczęci
dzięki czemu stał się niewidzialny dla ludzkiego oka. Pod taką postacią zaczął
powoli schodzić trzymając się blisko ściany, a gdy był w połowie drogi,
niespodziewanie minęła go kilkunastoosobowa grupa uzbrojonych po zęby shinobi
Iwa. Zapewne usłyszeli hałas jaki z całą pewnością powstał pod czas jego walki
z tą kobietą i zebrawszy się do kupy, postanowili zatrzyma intruza… tylko nikt
nie przewidział, że Naruto tym razem przejdzie niezauważony. Słysząc stłumione
krzyki i jęki przerażenia, blondyn domyślił się, że odnaleźli ciało i teraz
zapewne zastanawiając się, kto ją tak urządził.
Uzumaki uśmiechnął się szyderczo, po czym
ruszył w dalszą wędrówkę ku odnalezieniu porwanej kunoichi Ukrytego Liścia.
Przechodząc koło wejścia na korytarz pierwszego piętra, cisza tam panująca
wydała się Naruto nienaturalnie spokojna. Zupełnie jakby ktoś urządził tam
zasadzkę i tylko czekał wytrwale, aż intruz w nią wejdzie. Tak się jednak nie
stało. Nie było tam żadnej pułapki. Tylko cisza i spokój nieco rozluźniające
cały czas intensywnie wysilane zmysły. Pojawiając się na parterze budynku,
Naruto cały czas będąc niewidocznym, zaraz zaczął szukać wejścia do podziemi,
gdzie według instrukcji tamtego chuunina powinno znajdować się więzienie.
Zajrzawszy do każdego pomieszczenia, przeszukawszy każdy kąt… blondyn tracąc
już nadzieję na odlezienie tego przeklętego wejścia, w końcu natrafił na klapę
w podłodze przykrytą gęsto plecionym dywanem. Podnoszeniu jej do góry
towarzyszył przeciągły zgrzyt zardzewiałych zawiasów, lecz to nie przeszkodziło
w otwarciu wejścia do zalążka piekła. Nie czekając ani chwili dłużej, Naruto
dezaktywował działanie techniki niewidzialności, po czym wskoczył w czarne
odmęty nieznanego sobie świata.
~
~ ~
Choć jej ciało nosiło znaki licznych,
często bardzo dotkliwych tortur i prób wydobyć jakichkolwiek informacji na
temat jednego z jej przyjaciół, kunoichi nigdy się nie poddała. W ciągu tych
dziecięciu dni nie wydobyto z niej żadnych informacji.
Sakura w tej chwili cieszyła się niczym nie
zakłóconym snem. Oddech miała spokojny i miarowy. Jej twarz zakrywały nieco za
długie, różowe kosmki poczochranych włosów. Od ponad tygodnia trzymana w wręcz
nieludzkich warunkach, ku swej uciesze przez cały ten czas przynajmniej nie
musiała spać na gołym kamieniu. Gorzej tylko miała jej nowa przyjaciółka. Przez
to kim była, przez cały czas pobytu w tym miejscu traktowana była gorzej niż
umierające zwierzę. Wiecznie poniżana, często nawet bita… gdy dnia poprzedniego
Haruno spytała jej, dlaczego nie użyła swojego demona by uciec? Odpowiedź tak
ją zaskoczyła, a raczej bardzo zasmuciła, że potem o nic więcej już nie pytała.
Nagle, gdzieś na korytarzu, daleko od celi
dziewcząt rozległ się mrożący krew w żyłach wrzask jakiegoś mężczyzny z kimś
walczącego. Zielonooka wyrwana z obięć Morfeusza momentalnie usiadła na swym
słomianym posłaniu i przestraszonym wzrokiem zaczęła przypatrywać się żelaznemu
zamknięciu stalowych drzwi wejściowych do jej więzienia. Gdy nic się nie stało,
nikt nie przyszedł, dziewczyna odetchnęła z wyraźną ulgą, by zaraz ponownie
usłyszeć przeraźliwy krzyk, a chwilę potem stłumiony odgłos kroków i głuche
łupniecie o kamienną posadzkę. Następnie zapadał martwa cisza i kunoichi nie
usłyszała już nic więcej. Wciąż patrząc szeroko otwartymi oczami na stalowe
wrota, po dosłownie pięciu minutach wyczuła za nimi jakiś ruch. Obawiając się,
że to znowu przyszli jej oprawcy, skuliła się w kłębek przyciskając kolana do
piersi. Wystraszona do granic możliwości, gdy ciężkie drzwi z hukiem wypadły z
zawiasów i gruchnęły o podłogę, w ogóle nie zareagowała. Czekając biernie na
silny uścisk potężnych dłoni na swym ramieniu i nie podnosząc wzroku na
„gościa” poczęła wsłuchiwać się w odgłosy jej dobiegające. Przyśpieszony
oddech, szelest ubrania, drażniący nozdrza zapach świeżo przelanej krwi i ta
żądza mordu uderzająca w nią niczym porywisty wiatr… tyle wystarczyło, by jednak
się przemóc i spojrzeć:
- Na-Naruto????
Dziewczyna nie wierzyła własnym oczom.
Demoniczne spojrzenie, pogłębione lisie wąsy na policzkach i nastroszone włosy…
Haruno pomyślała, że to jakiś wytwór jej umysłu. Chłopak w reku dzierżył
zakrwawiony miecz z ostrza którego wciąż kapała na podłogę świeża krew, a jego
ubranie było tak brudne, że dawno straciło swój naturalny kolor. Przyglądała mu
się z niewielką dozą przerażenia w oczach, co nie umknęło uwadze obserwowanego.
Uzumaki uspokoił buzującą w nim chakrę demona, ale tylko po to, by na kilka
minut przybrać swój zwyczajny wygląd zewnętrzny, po czym wciąż trzymając miecz
podszedł do zielonookiej i przednią uklęknął:
- Sakura-chan…
Wyszeptał ciepłym tonem. Tyle wystarczyło. Kunoichi
w mgnieniu oka, z autentycznymi łzami w oczach rzuciła mu się na szyję wtulając
zimny policzek w jego rozgrzaną szyję. Chłopak objął ją wolną ręką i mocno do
siebie przytulił, zatapiając twarz w jej różowych włosach. Oboje trwali w
takiej pozie przez kilka minut, a gdy blondyn chciał wstać, dziewczyna mu na to
nie pozwoliła. Nie puściła go, zupełnie jakby bała się, że gdy go puści, to
chłopak zniknie. Gdyby tak się stało, gdyby Naruto okazał się jedynie wytworem
jej wyobraźni… kunoichi doszczętnie by już oszalała.
- Sakura-chan… już nic Ci nie grozi. Możesz
mnie już puścić.
Ponownie się odezwał i pogłaskał ją po
głowie. Zielonooka chyba posłuchała, bo chwilę potem puściła, lecz gdy blondyn
się wyprostował, ona panicznie chwyciła go za łydkę.
- Sakura-chan! Spokojnie, już nic Ci nie grozi.
Nie zniknę jak mnie puścisz.
- A skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? Że
nie jesteś jedynie fatamorganą stworzoną przez mój umysł?
Wydyszała odpowiedź drżącym głosem
jednocześnie zanosząc się cichutkim szlochem. Naruto słysząc jej słowa
momentalnie na powrót przy niej uklęknął, delikatnie chwycił jej twarz i
podniósł głowę do góry, po czym bez chwili zwłoki przyssał się do jej lekko
różowych warg. Namiętny pocałunek jaki oddał kunoichi nie pozostał bez
odpowiedzi. Ich języki rozpoczęły istny taniec i walkę o dominację nad drugim.
Oderwali się od siebie dopiero gdy zaczęło brakować im powietrza.
- Czy … teraz … wierzysz … że … jestem …
prawdziwy?
Uzumaki wysapał uśmiechając się serdecznie
przy jednoczesnej próbie złapania oddechu. Zielonooka również głęboko
oddychając w odpowiedzi pokiwała głową i odwzajemniła posłany jej uśmiech, po
czym odsunęła się do tyłu by jej ukochany wybawca mógł wstać. Lecz chłopak tego
nie uczynił. Rozglądając się przez chwilę zaraz podniósł prawą dłoń do góry, która
momentalnie rozbłysła krwisto czerwoną chakrą. Naruto wyciągnął się do przodu
za plecy dziewczyny i chwycił za gruby łańcuch wiążący jego ukochaną. Metal pod
wpływem dotyku chakry demona po kilku minutach na tyle się rozgrzał, że blondyn
bez trudy wyrwał go ze ściany. Następnie, w ten sam sposób zdjął kajdany z jej
nóg. Gdy chciał wziąć Sakure na ręce, ta zaprotestowała:
- Nim mnie stąd zabierzesz, musisz uwolnić
jeszcze kogoś. – Powiedziała i spojrzała w przeciwległy, ciemny kąt swojej
celi. Kiedy blondyn odwrócił głowę w tamtym kierunku, z ciemności wyłoniła się
blada dziewczyna o srebrnym spojrzeniu i długich, czarnych włosach spiętych z
tyłu głowy w spory kuc. Za jej odzienie robiła jedynie poszarpana koszula
nocna.
- Kto to? – Spytał.
- Nazywam się Yasu Ihara.
- Yasu jest Jinchuuriki.
Rzuciła Sakura, na co czarnowłosa
zareagowała puszczeniem jej niezadowolonego spojrzenia. Uzumaki tym czasem
słysząc kim jest ta dziewczyna jedynie rozszerzył oczy ze zdumienia, po czym
nie zwlekając dłużej podszedł do niej i czym prędzej uwolnił z kajdan. Gdy się
wyprostował złożył ręce w charakterystyczny znak i stworzył klona, który wziął
Iharę na plecy, a sam oryginał Naruto wrócił do Haruno i wziął ją na ręce.
Blondyn zaraz kiwnął głową w stronę klona, a gdy ten go minął, chłopak
rozejrzał się ostatni raz po celi, po czym również wyszedł. Kunoichi leżąca mu
na rekach skuliła się w kłębek i wtuliła uszczęśliwioną twarz w kamizelkę
jounina. Z pod lekko zaciśniętych powiek poleciały jej łzy. Pierwszy raz od
ponad tygodnia, Sakura poczuła się naprawdę bezpieczna.
Srebnooka dziewczyna siedząca na plecach
klona, ściskając ramiona pod jego brodą z autentycznym przerażeniem w oczach
oglądała martwe ciała strażników leżące pod ścianami więziennego korytarza,
które z kolei nosiły na sobie ślady brutalnego starcia. Jeden stracił głowę,
która tonęła w kałuży krwi jaka wypłynęła z przeciętej tętnicy szyjnej. Drugi
miał wielką dziurę w okolicy lewego płuca. Trzeciego przecięto na pół w okolicy
lędźwi, a czwarty i ostatni został dosłownie rozszarpany na drobne kawałeczki. Wszędzie
walały się jego poodrywane kończyny, strzępy ubrań, kawały mięsa i rozbabrane
trzewia…
NEXT
COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
*Element Ziemi, Krusząca
Fala
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mnie też zastanawiało zachowanie tej kobiety, ale wyjaśniło się nadepnęli jej na odcisk i nie było jej ich żal... och Sakura dopiero po pocałunku zrozumiała, że to nie jej wytwór wyobraźni... w zasadzie to Kyu ma rację w sprawie tej "wojny"...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia