Tak oto
kolejna część historii z życia Naruto i Sakury, od poniższej notki używających
innego nazwiska. Mam nadzieję, że wykorzystanie tego pomysłu spotka się z
pozytywnym przyjęciem. Pozdrawiam i Enjoy!
~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po ponownym otwarciu oczu nie wiedziała, co właściwie się
stało. To trwało niczym uderzenie pioruna. Ułamek sekundy. Kiedy potężny Kyuubi
dotknął czubkiem swojego pazura do jej czoła nagle upadła w ciemność, w której
nic się nie wydarzyło. Nikogo nowego nie poznała, a jedynie naraz dostrzegła na
horyzoncie jakieś światło. Od razu do niego podążyła i teraz… Teraz była w
jakimś domu. Leżała pod świeżo upraną pościelą na świeżo wykonanym łóżku. W
powietrzu było czuć zapach dębu i sosny, których rosło pełno w okolicznych
lasach.
- Witaj, śpiąca królewno – usłyszała nagle, a gdy obróciła
głowę na prawy policzek niemal natychmiast poczuła na swych ustach ciepły
pocałunek. Długo nie pozostała bierna. Oddała całusa wkładając w niego tyle
uczucia, na ile mogła w tej chwili się zdobyć.
- Och, jak mi tego brakowało – odezwała się, jak tylko ich
usta się rozłączyły. – Tęskniłeś?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – Naruto ciepło się uśmiechnął.
Fiuu, jakże ona uwielbiała, gdy blondyn w ten sposób okazywał swoje uczucia. –
Długo Cię nie było.
- Jak długo?
Namikaze odwrócił wzrok gdzieś w bok.
- Naruto? – spoważniała. – Jak długo byłam nie przytomna?
- Sześć…
- Sześć dni? To wcale nie tak źle…
- Sześć tygodni – dokończył myśl ponurym tonem, a miedzy nimi
zapanowała taka cisza, jakiej nawet żałobnicy by się nie powstydzili. Sakura
patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami przez kilka minut. W
jednej chwili poczuła tak wielki szok, że na ułamek sekundy zapomniała nawet,
jak się nazywa.
- Sześć tygodni?! – krzyknęła, a jej reakcja była jak
najbardziej prawidłowa. – Dwa miesiące!? Nie wierzę! A-ale dlaczego??
- Nie wiem – Naruto odparł z godnie z prawdą gładząc się po
brodzie w lekkiej zadumie. Po chwili dodał – Kyuubi również nie ma pojęcia czym
zawdzięczyłaś tak długim snem.
- Ale… Ale nic mi nie dolega? – dopytywała się różowowłosa.
- Nic Ci nie jest. Jesteś zdrowa – widząc kolejne pytanie w
jej zielonych oczach, chłopak szybko zebrał się na dokończenie myśli. –
Spokojnie, zostawiłem Cię pod opieką Upiornych Medyków.
- Co takiego? Pozwoliłeś im mnie obmacywać!?
- O nie, nic podobnego
– Namikaze uniósł dłonie w obronnym geście. – W czasie badania dokładnie ich
obserwowałem, jak i Kyuubi sprawował nad tobą pieczę. Żadnemu z nich nie
pozwolił Cię tknąć. Jak dla mnie był nazbyt zaborczy.
- Kyuubi. Mnie. Chronił? A-ale dlaczego?
- Ponieważ teraz należysz do rodziny!
Dziewczyna nagle usłyszała JEGO głos i szybko rozejrzała się w
koło, lecz prócz swojego ukochanego nikogo innego nie dostrzegła. Naraz
zorientowała się, że ten głos usłyszała tylko ona. W swojej głowie. Naruto miał
minę, jakby nie wiedział, co właśnie się stało, lub, co bardziej prawdopodobne
wiedział, lecz tylko przed nią udawał. Sakura nie potrafiłem teraz
jednoznacznie tego stwierdzić.
- Czy ty też zamierzasz mnie ignorować, gdy próbuję
nawiązać kontakt!?
- Nie! Nie ignoruję Cię, Kyuubi-sama – tym razem szybko
odpowiedziała, ale w swoim umyśle. – Po prostu jestem zszokowana. Nadal nie
wiem, jakim cudem słyszę twój głos? Dlaczego w ogóle Cię rozumiem?
- Bo Ci dziewczyno na to pozwoliłem – demon
odparł władczym tonem. – A odpowiedź na twoje pierwsze pytanie poznasz,
gdy tylko weźmiesz prysznic.
- Prysznic? – powtórzyła, jakby nie dosłyszała.
Lecz Dziewięcioogoniasty niczego więcej już nie dodał. Sakura
zamrugała kilkakrotnie i powróciła myślami do otaczającej ją rzeczywistości,
gdzie momentalnie zderzyła się z uczuciem silnego zawrotu głowy. Przed
spadnięciem z łóżka uratowały ją silne ramiona wciąż siedzącego obok blondyna.
- Wszystko w porządku? – spytał z czułością.
- Tak, chyba tak – uśmiechnęła się. – Jeśli pozwolisz Naruto,
to wzięłabym teraz gorącą kąpiel – powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
Dwudziestolatek w odpowiedzi natychmiast ją puścił bez przerwy
z czułością się do niej uśmiechając. Co więcej, pożerał ją wzrokiem. Nie, żeby
jej to przeszkadzało, była wręcz nim urzeczona, lecz w tym grymasie było coś
dziwnego. A to, jak na nią patrzył? To też było niepokojące. Podejrzane. Z
takim przeświadczenie przeszła do sąsiedniego pomieszczenia, jakim była sporej
wielkości łazienka.
Koło wejścia znajdowała się umywalka, naprzeciwko niej zamontowana
była toaleta, zaś na w prosto stała ogromna, ceramiczna wanna. Jej złotawe
wykończenia w postaci nóżek w kształcie lwich łap podsunęły Sakurze myśl, że
ktoś tu miał znakomite wyczucie elegancji.
Kunoichi spojrzała w lustro wiszące nad umywalką i wnet
zrozumiała, czemu Naruto tak na nią patrzył. Ubrana była jedynie w delikatnie
różowy szlafrok, pod nim zaś nie miała na sobie nic więcej. Była goła, jak ją
Kami-sama[1]
stworzył. Kto ją przebrał i dlaczego… nie wiedziała, a i w obecnej chwili w
zasadzie jej to nie obchodziło. Interesowało ją natomiast, co Kyuubi miał na
myśli mówiąc, że powinna wziąć prysznic aby poznać odpowiedź. Podeszła więc do
wanny i odkręciła kran, a gdy po kilku długich minutach wody było już tyle, że
zanurzyłaby się w niej cała, zakręciła mosiężny kurek i zrzuciła z ramion
szlafrok.
~
~ ~
Szum wody podpowiedział mu, że teraz może wreszcie zając się
odbudową zniszczonego miasta, które padło ofiarą furii spuszczonej z łańcucha
bestii.
- Rikusho-sama melduję wykonanie powierzonego nam zadania – do
pokoju wszedł nagle jeden z Upiornych Weteranów, który zaraz po tym
sprawozdaniu ukląkł na lewym kolanie i schylił głowę z szacunkiem.
- Już? – Naruto udał zdziwienie. – Szybko wam poszło.
- Jogensha-san stanął na wysokości zadania. Jak zawsze zresztą
– odparł samurai wciąż nie podnosząc głowy.
- Ciekawe, bardzo ciekawe.
Żeby nie pokazać po sobie totalnej obojętności, Namikaze naraz
wstał z zajmowanego miejsca przy łóżku, podszedł do okna i szeroko otworzył
oczy. Upiorny nie łgał. Na zewnątrz od okna przy którym stał na wprost
rozpościerała się szeroka aleja z mnóstwem drewnianych, dwupiętrowych budynków
usytuowanych po obu jej stronach. Chcąc mieć lepszy ogląd dla sprawy, blondyn
po chwili otworzył okno, wyszedł, wspiął się po ścianie i zatrzymał na dachu
koło komina. Tego dnia świeciło słońce zawieszone wysoko na nieboskłonie, więc
i widoczność była doskonała. Jogensha rzeczywiście spisał się na medal. Naruto
po krótkiej wyliczance naliczył koło trzystu nowo wzniesionych domostw. Po
zrównanej przed sześcioma tygodniami wiosce nie było śladu.
- A ja głupi myślałem, że dłużej im to zajmie.
- A widzisz! Mówiłem, żebyś nie wątpił w ich umiejętności
– lisi demon niemal natychmiast zareagował na rzuconą myśl. – Ale ty
zawsze musisz się ze mną kłócić!
- Ej! To był z mojej strony luźny komentarz, gdy mnie
zapewniono, że odbudowa długo nie zajmie.
- Jasne, nie musisz się tłumaczyć.
- W cale się nie tłumaczę! – krzyknął Naruto. – Ja
tylko…
- Naruto? Naruto-kun, gdzie jesteś!?
Przerwało mu wołanie z pokoju, gdzie rozpoczął się ten dzień.
Doskonale wiedząc, do kogo należał usłyszany głos, blondyn naraz skumulował
chakrę w stopach i zszedł po ścianie, by po chwili z powrotem wsunąć się przez
okno do środka. I zatrzymał się tuż przy wewnętrznym parapecie. Stała odwrócona
do niego plecami, których nie przykrywał żaden materiał. W ogóle… była naga, że
jak ktoś niepowołany chciałby zobaczyć jej ponętne kształty, to nie miałby z
tym najmniejszego problemu.
- Sakura, kochanie, zakryj się czymś, bo jeszcze ktoś Cię
zobaczy.
- I co byś wtedy zrobił z tym faktem? – spytała zadziornie się
przy tym uśmiechając. Doskonale to dostrzegł w jej odbiciu.
- Co bym zrobił? Prawdopodobnie szybko namierzyłbym takiego
zboczeńca, potem zaś skrócił go o głowę lub jedynie poderżnął gardło – Namikaze
popadł w lekką zadumę. – Albo zgotowałbym mu coś znacznie gorszego…
- Hej! Nawet sobie tak nie żartuj! – oburzyła się, a w jej
oczach zobaczył nutkę strachu. – To nie było śmieszne.
- Tylko, że ja wcale nie żartowałem. Po za tym sama mnie przed
sekundą zapytałaś, co zrobię, jeśli ktoś Cię teraz podejrzy.
Po tym stwierdzeniu różowowłosa szybko podniosła z podłogi
ręcznik, którym niewątpliwie była owinięta, gdy wróciła z łazienki. Widząc
śmiertelną powagę na jego twarzy nie zamierzała więcej sprawdzać, czy rzeczywiście
zrobiłby to, co sam opisał. A sposobności do podejrzenia jej lub ich było w tym
pomieszczeniu kilka. Dokładniej, to trzy. Okno przy którym stał Naruto, kolejne
koło łóżka wychodząca na niewielki ogród i jeszcze jedno na prawo od drzwi
wejściowych. To wychodziło na ulicę prowadzącą w inną stronę odbudowanej
Śnieżnej wioski. Gdyby spojrzeć na mapę, to dom, w którym obecnie się
znajdowali stał niemal w samym jej sercu.
- Czasami to mnie przerażasz – po chwili ciszy ponownie się
odezwała czując na sobie jego wzrok. Tak, jak poprzednio, teraz również ją pożerał.
– Nie patrz tak na mnie, bo…
- Czy moje spojrzenie Cię krępuje?
- Nie, ale mógłbyś przestać się na mnie gapić i dać mi się w
spokoju ubrać – odparła stając do niego przodem. – Może zrobisz coś
pożytecznego i pójdziesz kupić coś do jedzenia? Nie jadłam niczego od dwóch
miesięcy, a powoli zaczynam czuć…
- Dobra. Zrozumiałem. Już się robi, moja pani!
Naruto szeroko się uśmiechnął, na pięcie odwrócił i wyszedł
przez okno, gdzie natychmiast zniknął jej z oczu. Gdy została sama, głęboko
odetchnęła. Chyba niczego nie zauważył, pomyślała. Może i dobrze się
stało. Kto wie, co zrobiłby, gdyby dowiedział się o tatuażu, jaki pod czas
kąpieli odkryła na swoim lewym barku. Choć z drugiej strony, może już o nim
wiedział? Tylko, co właściwie oznaczał ten znak? I skąd się tam w ogóle
znalazł?
Sakura popadła w kolejną zadumę naciągając na nogi pończochy.
Kiedy ubierała swoją ulubiona bluzkę bez ramiączek do głowy przyszło jej inne
wyjaśnienie.
A może to jest to, o czym mówił Kyuubi? Odpowiedź na pierwsze
zadane mu pytanie? Czy to dzięki temu tatuażowi zawdzięcza możliwość
porozumiewania się z demonem siedzącym w głębi duszy jej chłopaka? Aby poznać
odpowiedź na to pytanie, medyczka po chwili wahania postanowiła spróbować
nawiązać kontakt. Zamknęła więc oczy i skupiła się na tej jednej myśli…
- Kyuubi no Kitsune?
- Proszę, nie tak formalnie – niemal natychmiast
usłyszała odpowiedź. – Możesz mówić mi Kyuu lub Kurama –
przyzwolił.
- Kurama? – zdziwiła się, po czym szepnęła normalnym
głosem. – Gdzieś już słyszałam to słowo.
- Tak, Kurama… to moje imię. Nie podoba Ci się!?
- Ależ nie, skąd! Uważam, że jest urocze –
zachichotała, naciągając na łokcie materiałowe ochraniacze stroju kunoichi.
Kiedy usłyszała w głowie zdębiałe burknięcie już na dobre zapomniała, że w
zasadzie to mówi sama do siebie. – A tak na poważnie, Kurama, czy ten tatuaż na
moim barku to twoja sprawka? I co on oznacza?
- I tak, i nie – odparł demon. – Żeby móc
korzystać z niewielkiej części mojej chakry potrzebny był katalizator. Naruto
nie miał bladego pojęcia, co mogłoby nim zostać, dlatego też skontaktowałem się
z Ichibim, który obecnie siedzi w duszy Kazekage. Po krótkiej dyskusji podsunął
pomysł skorzystania z zapomnianej techniki…
- Zapomnianej? Chcesz chyba powiedzieć, zakazanej!
- A jaka to różnica i co w tym złego? Z resztą, teraz
już jest nieco za późno, aby cokolwiek cofnąć – lis na chwilę zamilkł.
– Tym razem pomoc Upiornych Łapiduchów również okazała się nieoceniona.
Kiedy smacznie spałaś wykonaliśmy jeszcze jeden rytuał.
- Co?? Co żeście mi zrobili!? – Sakura krzyknęła wystraszona. Następne
słowa wypowiedziała drżącym głosem. – Jeszcze… jedno… Kin-jutsu?? A-ale… to…
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Hejka,
OdpowiedzUsuńoch wspaniały rozdział, Sakura i jej reakcja, że teraz może porozumiewać się z Kyuubim naprawdę cudowna... Naruto pożerałeś ją wzrokiem... a Kurama taki zaborczy wobec niej i tekst Naruto "jak dla mnie to za bardzo" super...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
kiedy kolejny rozdział bo nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńDrogi czytelniku. Dziękują za ten jakże skromny komentarz i odpowiadając, na twoje zapytanie chyba mogę zdradzić, że po wielu trudnych dla mnie tygodniach notka 256 ukaże się - myślę, że gdzieś pod koniec sierpnia - lub może nawet trochę wcześniej.
UsuńPozdrawiam