Jedna notka na 2-3
miesiące to chyba dobry wynik, nie? Tym razem przygotowałem trochę inny
(malutki) zwrot akcji, który powinien się spodobać… lub nie. Nie wiem. Nie mnie
to oceniać. Pozdrawiam i enjoy!
P. S. – Piąta naprawdę
ma ciekawą robotę, he, he, he…
<<< Rozdział ukazał się 21 października
2017 roku >>>
Kiedy stojąca obok brunetka od
niej odeszła, Tsunade zaczęła zastanawiać się, dlaczego właściwie zareagowała,
tak, jak zareagowała. Przecież nie powinna być zła za chęć pomocy, nie? Nie
powinna była nikogo „zabijać wzrokiem”, ale z drugiej strony cała ta sytuacja
się jej nie spodobała. Kiedy tu przyszła z zamiarem „rozerwania się” w walce z
ANBU o kryptonimie Taka, to nikomu o tym nie powiedziała, gdyż nie chciała, by
się o nią martwiono. Była wszakże Hokage i nic jej nie groziło. Nie była
przecież sama… teraz natomiast musiała jakoś pozbyć się tej niepotrzebnej
widowni. Chciała jeszcze trochę…
- Ho-Hokage-sama?
Tak mocno się zamyśliła, że
głos Shizune usłyszała, jak zza szyby. To jednak wystarczyło, aby zaraz się
ocknęła i dowiedziała, co też było powodem niepokoju usłyszanego w głosie
brunetki. Medyczka, jak i zapewne inni stojący wkoło niej, zobaczyła, jak przy
stojącym kilkanaście metrów przed nią ANBU właśnie w tej chwili pojawił się
jeszcze jeden elitarny shinobi. A dokładniej, to elitarna kunoichi. Pod czarnym
kapturem Tsunade dostrzegła maskę Usagi i już wiedziała, że jej obecność nie
wróżyła niczego dobrego. Dlaczego, spytacie. A to dlatego, że ta konkretna
elitarna była chyba jedną z najbardziej lojalnych ANBU wobec Naruto.
* * *
Stała z rękoma skrzyżowanymi na
piersi i z lekkim zdumieniem rozglądała się po zdewastowanym polu. Swym bacznym
wzrokiem wyłapywała najdrobniejsze szczegóły, w głowie zaś skrupulatnie
obliczała siły potrzebne do dokonania podobnych zniszczeń. Wkrótce ostatecznie
zawiesić spojrzenie na stojącym nieopodal Tace pokazując to zwróceniem swojej
maski w jego stronę. Utkwiła w nim spojrzenie mrużąc oczy w milczeniu. Ważyła
słowa, które zamierzała wypowiedzieć, bowiem nie wiedziała z kim, tak naprawdę,
ma do czynienia. Czuła bijącą od niego potęgę, dumę i niezachwianą pewność
siebie, ale także niczym nieposkromioną arogancję.
- Czy to twoje dzieło, Taka? – w
końcu się odezwała.
Starała się aby zabrzmieć jak
najbardziej poważnie i autorytarnie. Chciała mu pokazać, że się go nie obawia.
Że pomimo bycia kobietą, czyli tak zwaną słabszą płcią, to ona tu rządzi. Wyżej
wymieniony na chwilę zwrócił swoją maskę w jej stronę, lecz nic nie powiedział.
Zignorował postawione pytanie, jakby odpowiedź była oczywista. I taka właśnie
była, lecz Usagi czuła, że musiała to od niego usłyszeć.
- Czy z kimś tu walczyłeś? – ponownie
się odezwała, lecz tym razem szybko jeszcze coś dodała. – Czy tym kimś nie była
przypadkiem stojąca tam Hokage?
Wskazała ręką na przyglądającą
się im Tsunade. Lecz tym razem także została zignorowana, co powoli zaczynało
już ją denerwować. Wiedziała jednak, że za wszelką cenę musi zachować spokój.
- Gdyby był tu Kitsune-sama to
od razu byś odpowiedział, co?
Spróbowała podstępu i proszę,
sukces. Na wzmiankę o legendarnym ANBU Taka momentalnie stanął do niej przodem
i jakby lekko się wyprostował. Było widać, że ten pseudonim wciąż sprawiał, że
młodsi rangą shinobi czuli do niego respekt. I nie bez przyczyny. Wiedział to
już chyba każdy. Kitsune był bliskim przyjacielem i sojusznikiem Naruto.
Niektórzy sądzili nawet, że ANBU Kitsune i Uzumaki Naruto, Jinchuuriki Kyuubi
no Kitsune to jedna, i ta sama osoba. Jednak jak było naprawdę, to wiedzieli
już nieliczni.
- Gdyby Kitsune-sama zadawał te
wszystkie pytania, to od razu byś…
- ANBU Kitsune to mit – uciął
krótko Taka. Usagi zaś poczuła, jakby ktoś dźgnął ją nożem prosto w serce. Gdy
do niej dotarło, co właśnie zasugerował stojący przed nią shinobi, to wiedziała
już, że chyba jednak nie zdoła zachować godnego Kitsune spokoju. Po chwili
namysłu, Taka zdecydował się dodać coś jeszcze.
- Wszyscy dobrze wiemy, że ten
koleś nigdy nie istniał, a jeśli nawet, choć to mało prawdopodobne, to na sto
procent gryzie już ziemię…
- Jesteś tego pewien?
Oboje nagle usłyszeli dojrzały
męski głos i jak na komendę zwrócili się w jego stronę, lecz to, co tam
zobaczyli… Ani Usagi, ani Taka się tego nie spodziewali. Na skraju lasu w
odległości kilkunastu metrów stał wysoki mężczyzna w beżowym płaszczu z
kapturem nasuniętym na głowę z pod którego wyłaniała się pomarańczowa
ceramiczna maska w kształcie lisiego pyska.
- Kitsune-sama!
Zawołała Usagi nieco piskliwym
głosem. Choć nie było widać jej twarzy, to po jej zachowaniu było można jasno
stwierdzić, że była wielce zaskoczona. Taka natomiast milczał. Niespodziewane
pojawienie się obgadywanego shinobi wprawiło go w lekkie zakłopotanie, ale
także wzbudziło w nim sporo podejrzeń. Ktoś by spytał, czemuż to? Przecież
spotkanie jednego z bardziej tajemniczych ANBU nie było niczym nadzwyczajnym.
Taaa… tylko jedno się tu nie zgadzało. Nikt już dawno nie widział, ani niczego
nie słyszał o Kitsune. Ponadto, jego prawdziwa tożsamość nie była już żadną
tajemnicą. Każdy, kto choć w minimalnym stopniu się tym interesował, to
wiedział, że pod maską o pysku lisa chował się nikt inny, jak Uzumaki Naruto.
Wiec, po co tym razem cała ta maskarada?
Z zamyślenia wyrwał go głos
stojącej opodal Usagi.
- K-Kitsune-sama… T-to zaszczyt
w-wreszcie Cię p-poznać!
I nie wiedzieć czemu, zająknęła
się kilka razy. Gdyby nie okalający jej ciało płaszcz, to mógłby przysiąc, że
cała zadrżała, gdy ANBU Kitsune do nich podszedł, lecz Taka nie mógł tego
jednoznacznie stwierdzić.
- Usagi-san… – Kitsune spojrzał
w jego stronę. – I ty, Taka-san.
- W co ty pogrywasz, Naruto!?
Gdy Taka wypowiedział na głos
imię blondwłosego jichuuriki momentalnie zapanowała nienaturalna cisza. Ucichł
szum liści na wietrze oraz świergot ptaków. Nowo przybyły ANBU także niczego
nowego nie oddał. Zdawał się zastanawiać nad odpowiedzią, lecz dlaczego
milczał, to żadne z nich nie wiedziało. I właśnie to jego grobowe milczenie najbardziej
było niepokojące.
- Naruto? – Kitsune po kilku
pełnych napięcia minutach w końcu się odezwał. – Co za Naruto?
- Noo… – Taka poczuł
konsternację, choć nie wiedział, dlaczego.
- Naruto Uzumaki, jinchuuriki
Kyuubi no Kitsune, nasz nieoficjalny przywódca i kandydat do stołka Hokage! – wypaliła
Usagi podekscytowanym głosem, co tylko sprawiło, że Kitsune na nią spojrzał.
- Nasz przywódca? Czyli czyj?
- No… nasz! Wszystkich ANBU.
Odparła Usagi i chciała coś
jeszcze dodać, lecz stojący obok Kitsune nagle głośno się roześmiał, jakby
właśnie usłyszał dobry żart. I śmiał się, aż do utraty tchu, a gdy wreszcie się
uspokoił, na powrót wyprostował plecy.
- To było dobre, ale nie
prawdziwe – ton głosu Kitsune uległ diametralnej zmianie. Stał się bardziej szorstki.
– Długo mnie tu nie było, może nawet za długo i nic nie wiem o zmianach, jakie
zaszły w dowództwie ANBU, i nie znam tego całego Naruto Uzumaki. Do póki go nie
poznam, to nie…
- Ale Naruto to przecież ty,
Kitsune! – Taka wszedł mu w słowo.
- Coś ty powiedział!? – wojownik
w masce lisa nagle zaatakował Takę w mgnieniu oka powalając go na łopatki i
nogą przycisnął do ziemi, tak, że tamten nie mógł się ruszyć. – Co to znaczy,
że Naruto Uzumaki to ja, Kitsune!? Gadaj!
Stojąca kilka metrów z tyłu
Usagi, nie wiedzieć czemu, nijak zareagowała na niespodziewaną agresję ze
strony „jej” legendy. Coś jej tu nie pasowało. Dobrze pamiętała, że gdy
blondwłosy jinchuuriki przebierał się za ANBU i przywdziewał maskę o podobiźnie
lisiego pyska, to tym samym stawał się Kitsune, ale ten tutaj… zupełnie go nie
przypominał. Był jakiś innym. Obcy. Gdy w końcu uświadomiła sobie, co się tu
właściwie dzieje…
- Hej, hej, tylko spokojnie! – zawołała
i przyskoczyła do mocujących się mężczyzn, aby ich rozdzielić. – Przemoc jest zbędna.
Wszystko zaraz wyjaśnimy, prawda?
- Hmpf.
Burknął Taka podnosząc się z
ziemi, gdy tylko został uwolniony z pod ciężkiego buta Kitsune, który z kolei
cofnął się do pierwotnej pozycji. I tak, cała trójka wróciła do punkt wyjścia w
swoim niecodziennym spotkaniu oraz konwersacji.
* * *
Pojawienie się trzeciego ANBU
sprawiło, że okalający ją shinobi zaczęli miedzy sobą szeptać, dyskutować i
spekulować, gdyż chyba wszyscy rozpoznali w nowo przybyłym wojowniku
legendarnego Kitsune. Tsunade pamiętała, że to konkretne przebranie niegdyś
należało do Naruto, który stworzył je, gdy został przyjęty w poczet elitarnych
obrońców Konoha i dobrze mu służyło, aż do momentu zdemaskowania. ANBU Kitsune
„umarł”, a Uzumaki już nie potrzebował się ukrywać. Co więc się zmieniło? Dlaczego
wrócił do przebierania się? Przecież odszedł, nie?
Jak zwykle.
Pytania, pytania i tylko
pytania.
Żadnych odpowiedzi.
Żadnych!
Od natłoku myśli blondwłosa
Hokage poczuła ból głowy, który ustąpił dopiero w momencie, w którym ANBU
Kitsune niespodziewanie zaatakował jej ochroniarza. Czy on oszalał? Dlaczego to
zrobił? Co takiego Taka mu powiedział?
I znowu to samo.
Pytania bez należycie
sformułowanych odpowiedzi.
Brak czegokolwiek.
Czarna dziura!
Na szczęście osłupiale stojąca
z boku Usagi wreszcie zareagowała, jak trzeba i rozdzieliła siłujących się
wojowników. O to przykład zaradnej samicy w stadzie pełnym samców Alfa.
Piersiasta medyczka nieznacznie uśmiechnęła się na to wyobrażenie. Tylko, co
teraz? Troje elitarnych ninja stało w równych odległościach od siebie tworząc
swoisty trójkąt i tak już zamarli w głuchej konwersacji. Z tej odległości i
przez szum liści na wietrze niczego nie było słychać, a ich rozmowa chyba miała
znaczenie. Jako Hokage powinna wiedzieć, co było tematem tego spotkania i o co
im wcześniej poszło… ba, powinna być jego częścią, ale jak na złość…
Tsunade momentalnie otrzeźwiała
i najzwyczajniej w świecie ruszyła przed siebie przez nikogo nie niepokojona. Stawiała
lekkie kroki rozkoszując się spokojem ducha bowiem zaraz może się okazać, że
znowu cały ten stan relaksu odejdzie w zapomnienie. Lecz póki co miała dobry
humor. I nic, powtarzam, nic nie mogło go jej popsuć. Mijała kolejne kratery i
nierówności w gruncie cały czas zbliżając się do celu swej wędrówki. A gdy była
już dostatecznie blisko wreszcie usłyszała fragment toczącej się dyskusji.
- …mówicie więc, że Naruto
Uzumaki jest Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune? – powiedział Kitsune i umilkł
zobaczywszy zbliżającą się blondwłosą kobietę. Nie znał jej, ale coś czuł, że to
się zaraz zmieni. – A to kto?
Usagi obejrzała się przez
ramię.
- Ach, Hokage-sama – kunoichi
lekko się skłoniła. Taka uczynił to samo, choć się nie odezwał. Słuchał i
obserwował. Zbierał informacje, które może kiedyś do czegoś mu posłużą.
- Hokage? Godaime Hokage? –
ANBU w masce lisa wydał się zaskoczony.
- We własnej osobie.
Odparła Tsunade stając koło
Usagi w lekkim rozkroku z rękoma skrzyżowanymi na ponętnej wielkości biuście.
Zaraz obok pojawiła się Shizune, a za jej plecami kilkunastu jouninów Ukrytego
Liścia. Wszyscy, bez wyjątku, obserwowali zachowanie Kitsune. Ten zaś nie
zdradzając swojej próby bezpiecznego wycofania się, po chwili zaczął
zastanawiać się nad kolejnym ruchem. Z minuty na minutę robiło się coraz
groźniej. Jeśli dopuściłby do próby zdemaskowania go, to cały plan spaliłby na
panewce. Zresztą, już teraz widział, że swoim dotychczasowym zachowaniem
wzbudził zainteresowanie. To z kolei przekładało się na sukces… ale, nie dzielmy
skóry na niedźwiedziu.
- Co ty kombinujesz, Kitsune? –
z zamyślenia wyrwał go głos Piątej. – A może powinnam powiedzieć… Naruto?
Po jej lekko kpiącym uśmieszku
domyślił się, że kobieta jeszcze nic o nim nie wiedziała, ale rozumiał, że to
się zaraz zmieni. Zobaczył bowiem, jak Usagi prawie niezauważalnie obraca maskę
w jej stronę.
- Tsu-Tsunade-sama… to nie jest
Naruto-sama – nie wiedzieć czemu na początku zająknęła się, ale tylko na
chwilę, gdyż później w profesjonalny sposób ukryła swoje rosnące zdenerwowanie.
- Jak to, nie? Przecież widzę…
– odparła pewnym siebie głosem i zrobiła to, czego obgadywany się po niej
spodziewał.
Tsunade postawiła krok do
przodu i chciała chwycić za dół jego maski, aby ściągnąć mu ją z twarzy, lecz
wyuczona przez lata czujność uchroniła go przed tym. W jednej chwili stali
ledwie pół metra od siebie, w następnej zaś ANBU w masce lisa błyskawicznym
susem w tył oddalił się na bezpieczniejszą odległość kilku metrów. W czasie
wykonywania tego ruchu w powietrze wzbił się przysłaniający słońce tuman kurzu.
- Cokolwiek chciałaś zrobić,
kobieto, zapomnij o tym – odezwał się Kitsune tonem pozbawionym jakichkolwiek
emocji.
- Ej! Trochę szacunku! –
oburzyła się czarnowłosa asystentka.
- Daj spokój, Shizune – rzekła
Tsunade nie odwracając spojrzenia od ANBU w masce lisa. – Nic się nie stało. Po
za tym, robi się coraz ciekawiej.
- Nudzimy się, co? – grę podjął
Kitsune, ale jego kolejne słowa wielce medyczkę rozczarowały. – Ale będziemy
musieli przełożyć dalszą… rozmowę na inny termin.
- Co? Jak to?
Lecz na nieszczęście blondyny
nie padła już żadna odpowiedź, bowiem Kitsune od razu po swoim ostatnim
wypowiedzianym słowie prędko złożył przed sobą dłonie w kilka pieczęci i
zniknął w obłoczku białego dymu, który po chwili rozwiał delikatny podmuch
bocznego wiatru. Leżące na ziemi liście wzbiły się w powietrze i poszybowały
lekko w górę po chwili opadając w koło zbitej z pantałyku Godaime.
Rozczarowanie było spore,
ponieważ spodziewała się kolejnej potyczki z godnym siebie przeciwnikiem, ale
po dłuższym zastanowieniu dobrze się stało, że do niczego nie doszło. Z tyłu
wciąż znajdowała się niepotrzebna widownia, która już teraz rozpoczęła
komentowanie zaistniałej sytuacji, a to wielce się jej nie podobało. Dlatego
też zaraz odwróciła się na pięcie i z groźnym spojrzeniem wszystkim wścibskim
dała jasno do zrozumienia, żeby wrócili do swoich przerwanych zajęć. To samo
tyczyło się Shizune, która spróbowała przeciwstawić się wydanemu rozkazowi, ale
nie wyszła na tym najlepiej wściekłym wrzaskiem przegoniona.
Pięć minut później na
zdewastowanym polu treningowym na powrót została teraz już odprężona Hokage i
jej ochroniarz, ANBU Taka oraz nieoczekiwanie, ANBU Usagi. Co ta zmiana
oznaczała? Że mimo wszystko ta chwila relaksu od codziennej roboty w biurze
jeszcze odrobinę się przeciągnie.
TO BE
CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto