środa, 28 lutego 2018

245. Żywa legenda ANBU

Jedna notka na 2-3 miesiące to chyba dobry wynik, nie? Tym razem przygotowałem trochę inny (malutki) zwrot akcji, który powinien się spodobać… lub nie. Nie wiem. Nie mnie to oceniać. Pozdrawiam i enjoy!

P. S. – Piąta naprawdę ma ciekawą robotę, he, he, he…



<<< Rozdział ukazał się 21 października 2017 roku >>>



Kiedy stojąca obok brunetka od niej odeszła, Tsunade zaczęła zastanawiać się, dlaczego właściwie zareagowała, tak, jak zareagowała. Przecież nie powinna być zła za chęć pomocy, nie? Nie powinna była nikogo „zabijać wzrokiem”, ale z drugiej strony cała ta sytuacja się jej nie spodobała. Kiedy tu przyszła z zamiarem „rozerwania się” w walce z ANBU o kryptonimie Taka, to nikomu o tym nie powiedziała, gdyż nie chciała, by się o nią martwiono. Była wszakże Hokage i nic jej nie groziło. Nie była przecież sama… teraz natomiast musiała jakoś pozbyć się tej niepotrzebnej widowni. Chciała jeszcze trochę…
- Ho-Hokage-sama?
Tak mocno się zamyśliła, że głos Shizune usłyszała, jak zza szyby. To jednak wystarczyło, aby zaraz się ocknęła i dowiedziała, co też było powodem niepokoju usłyszanego w głosie brunetki. Medyczka, jak i zapewne inni stojący wkoło niej, zobaczyła, jak przy stojącym kilkanaście metrów przed nią ANBU właśnie w tej chwili pojawił się jeszcze jeden elitarny shinobi. A dokładniej, to elitarna kunoichi. Pod czarnym kapturem Tsunade dostrzegła maskę Usagi i już wiedziała, że jej obecność nie wróżyła niczego dobrego. Dlaczego, spytacie. A to dlatego, że ta konkretna elitarna była chyba jedną z najbardziej lojalnych ANBU wobec Naruto.
* * *
Stała z rękoma skrzyżowanymi na piersi i z lekkim zdumieniem rozglądała się po zdewastowanym polu. Swym bacznym wzrokiem wyłapywała najdrobniejsze szczegóły, w głowie zaś skrupulatnie obliczała siły potrzebne do dokonania podobnych zniszczeń. Wkrótce ostatecznie zawiesić spojrzenie na stojącym nieopodal Tace pokazując to zwróceniem swojej maski w jego stronę. Utkwiła w nim spojrzenie mrużąc oczy w milczeniu. Ważyła słowa, które zamierzała wypowiedzieć, bowiem nie wiedziała z kim, tak naprawdę, ma do czynienia. Czuła bijącą od niego potęgę, dumę i niezachwianą pewność siebie, ale także niczym nieposkromioną arogancję.
- Czy to twoje dzieło, Taka? – w końcu się odezwała.
Starała się aby zabrzmieć jak najbardziej poważnie i autorytarnie. Chciała mu pokazać, że się go nie obawia. Że pomimo bycia kobietą, czyli tak zwaną słabszą płcią, to ona tu rządzi. Wyżej wymieniony na chwilę zwrócił swoją maskę w jej stronę, lecz nic nie powiedział. Zignorował postawione pytanie, jakby odpowiedź była oczywista. I taka właśnie była, lecz Usagi czuła, że musiała to od niego usłyszeć.
- Czy z kimś tu walczyłeś? – ponownie się odezwała, lecz tym razem szybko jeszcze coś dodała. – Czy tym kimś nie była przypadkiem stojąca tam Hokage?
Wskazała ręką na przyglądającą się im Tsunade. Lecz tym razem także została zignorowana, co powoli zaczynało już ją denerwować. Wiedziała jednak, że za wszelką cenę musi zachować spokój.
- Gdyby był tu Kitsune-sama to od razu byś odpowiedział, co?
Spróbowała podstępu i proszę, sukces. Na wzmiankę o legendarnym ANBU Taka momentalnie stanął do niej przodem i jakby lekko się wyprostował. Było widać, że ten pseudonim wciąż sprawiał, że młodsi rangą shinobi czuli do niego respekt. I nie bez przyczyny. Wiedział to już chyba każdy. Kitsune był bliskim przyjacielem i sojusznikiem Naruto. Niektórzy sądzili nawet, że ANBU Kitsune i Uzumaki Naruto, Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune to jedna, i ta sama osoba. Jednak jak było naprawdę, to wiedzieli już nieliczni.
- Gdyby Kitsune-sama zadawał te wszystkie pytania, to od razu byś…
- ANBU Kitsune to mit – uciął krótko Taka. Usagi zaś poczuła, jakby ktoś dźgnął ją nożem prosto w serce. Gdy do niej dotarło, co właśnie zasugerował stojący przed nią shinobi, to wiedziała już, że chyba jednak nie zdoła zachować godnego Kitsune spokoju. Po chwili namysłu, Taka zdecydował się dodać coś jeszcze.
- Wszyscy dobrze wiemy, że ten koleś nigdy nie istniał, a jeśli nawet, choć to mało prawdopodobne, to na sto procent gryzie już ziemię…
- Jesteś tego pewien?
Oboje nagle usłyszeli dojrzały męski głos i jak na komendę zwrócili się w jego stronę, lecz to, co tam zobaczyli… Ani Usagi, ani Taka się tego nie spodziewali. Na skraju lasu w odległości kilkunastu metrów stał wysoki mężczyzna w beżowym płaszczu z kapturem nasuniętym na głowę z pod którego wyłaniała się pomarańczowa ceramiczna maska w kształcie lisiego pyska.
- Kitsune-sama!
Zawołała Usagi nieco piskliwym głosem. Choć nie było widać jej twarzy, to po jej zachowaniu było można jasno stwierdzić, że była wielce zaskoczona. Taka natomiast milczał. Niespodziewane pojawienie się obgadywanego shinobi wprawiło go w lekkie zakłopotanie, ale także wzbudziło w nim sporo podejrzeń. Ktoś by spytał, czemuż to? Przecież spotkanie jednego z bardziej tajemniczych ANBU nie było niczym nadzwyczajnym. Taaa… tylko jedno się tu nie zgadzało. Nikt już dawno nie widział, ani niczego nie słyszał o Kitsune. Ponadto, jego prawdziwa tożsamość nie była już żadną tajemnicą. Każdy, kto choć w minimalnym stopniu się tym interesował, to wiedział, że pod maską o pysku lisa chował się nikt inny, jak Uzumaki Naruto. Wiec, po co tym razem cała ta maskarada?
Z zamyślenia wyrwał go głos stojącej opodal Usagi.
- K-Kitsune-sama… T-to zaszczyt w-wreszcie Cię p-poznać!
I nie wiedzieć czemu, zająknęła się kilka razy. Gdyby nie okalający jej ciało płaszcz, to mógłby przysiąc, że cała zadrżała, gdy ANBU Kitsune do nich podszedł, lecz Taka nie mógł tego jednoznacznie stwierdzić.
- Usagi-san… – Kitsune spojrzał w jego stronę. – I ty, Taka-san.
- W co ty pogrywasz, Naruto!?
Gdy Taka wypowiedział na głos imię blondwłosego jichuuriki momentalnie zapanowała nienaturalna cisza. Ucichł szum liści na wietrze oraz świergot ptaków. Nowo przybyły ANBU także niczego nowego nie oddał. Zdawał się zastanawiać nad odpowiedzią, lecz dlaczego milczał, to żadne z nich nie wiedziało. I właśnie to jego grobowe milczenie najbardziej było niepokojące.
- Naruto? – Kitsune po kilku pełnych napięcia minutach w końcu się odezwał. – Co za Naruto?
- Noo… – Taka poczuł konsternację, choć nie wiedział, dlaczego.
- Naruto Uzumaki, jinchuuriki Kyuubi no Kitsune, nasz nieoficjalny przywódca i kandydat do stołka Hokage! – wypaliła Usagi podekscytowanym głosem, co tylko sprawiło, że Kitsune na nią spojrzał.
- Nasz przywódca? Czyli czyj?
- No… nasz! Wszystkich ANBU.
Odparła Usagi i chciała coś jeszcze dodać, lecz stojący obok Kitsune nagle głośno się roześmiał, jakby właśnie usłyszał dobry żart. I śmiał się, aż do utraty tchu, a gdy wreszcie się uspokoił, na powrót wyprostował plecy.
- To było dobre, ale nie prawdziwe – ton głosu Kitsune uległ diametralnej zmianie. Stał się bardziej szorstki. – Długo mnie tu nie było, może nawet za długo i nic nie wiem o zmianach, jakie zaszły w dowództwie ANBU, i nie znam tego całego Naruto Uzumaki. Do póki go nie poznam, to nie…
- Ale Naruto to przecież ty, Kitsune! – Taka wszedł mu w słowo.
- Coś ty powiedział!? – wojownik w masce lisa nagle zaatakował Takę w mgnieniu oka powalając go na łopatki i nogą przycisnął do ziemi, tak, że tamten nie mógł się ruszyć. – Co to znaczy, że Naruto Uzumaki to ja, Kitsune!? Gadaj!
Stojąca kilka metrów z tyłu Usagi, nie wiedzieć czemu, nijak zareagowała na niespodziewaną agresję ze strony „jej” legendy. Coś jej tu nie pasowało. Dobrze pamiętała, że gdy blondwłosy jinchuuriki przebierał się za ANBU i przywdziewał maskę o podobiźnie lisiego pyska, to tym samym stawał się Kitsune, ale ten tutaj… zupełnie go nie przypominał. Był jakiś innym. Obcy. Gdy w końcu uświadomiła sobie, co się tu właściwie dzieje…
- Hej, hej, tylko spokojnie! – zawołała i przyskoczyła do mocujących się mężczyzn, aby ich rozdzielić. – Przemoc jest zbędna. Wszystko zaraz wyjaśnimy, prawda?
- Hmpf.
Burknął Taka podnosząc się z ziemi, gdy tylko został uwolniony z pod ciężkiego buta Kitsune, który z kolei cofnął się do pierwotnej pozycji. I tak, cała trójka wróciła do punkt wyjścia w swoim niecodziennym spotkaniu oraz konwersacji.
* * *
Pojawienie się trzeciego ANBU sprawiło, że okalający ją shinobi zaczęli miedzy sobą szeptać, dyskutować i spekulować, gdyż chyba wszyscy rozpoznali w nowo przybyłym wojowniku legendarnego Kitsune. Tsunade pamiętała, że to konkretne przebranie niegdyś należało do Naruto, który stworzył je, gdy został przyjęty w poczet elitarnych obrońców Konoha i dobrze mu służyło, aż do momentu zdemaskowania. ANBU Kitsune „umarł”, a Uzumaki już nie potrzebował się ukrywać. Co więc się zmieniło? Dlaczego wrócił do przebierania się? Przecież odszedł, nie?
Jak zwykle.
Pytania, pytania i tylko pytania.
Żadnych odpowiedzi.
Żadnych!
Od natłoku myśli blondwłosa Hokage poczuła ból głowy, który ustąpił dopiero w momencie, w którym ANBU Kitsune niespodziewanie zaatakował jej ochroniarza. Czy on oszalał? Dlaczego to zrobił? Co takiego Taka mu powiedział?
I znowu to samo.
Pytania bez należycie sformułowanych odpowiedzi.
Brak czegokolwiek.
Czarna dziura!
Na szczęście osłupiale stojąca z boku Usagi wreszcie zareagowała, jak trzeba i rozdzieliła siłujących się wojowników. O to przykład zaradnej samicy w stadzie pełnym samców Alfa. Piersiasta medyczka nieznacznie uśmiechnęła się na to wyobrażenie. Tylko, co teraz? Troje elitarnych ninja stało w równych odległościach od siebie tworząc swoisty trójkąt i tak już zamarli w głuchej konwersacji. Z tej odległości i przez szum liści na wietrze niczego nie było słychać, a ich rozmowa chyba miała znaczenie. Jako Hokage powinna wiedzieć, co było tematem tego spotkania i o co im wcześniej poszło… ba, powinna być jego częścią, ale jak na złość…
Tsunade momentalnie otrzeźwiała i najzwyczajniej w świecie ruszyła przed siebie przez nikogo nie niepokojona. Stawiała lekkie kroki rozkoszując się spokojem ducha bowiem zaraz może się okazać, że znowu cały ten stan relaksu odejdzie w zapomnienie. Lecz póki co miała dobry humor. I nic, powtarzam, nic nie mogło go jej popsuć. Mijała kolejne kratery i nierówności w gruncie cały czas zbliżając się do celu swej wędrówki. A gdy była już dostatecznie blisko wreszcie usłyszała fragment toczącej się dyskusji.
- …mówicie więc, że Naruto Uzumaki jest Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune? – powiedział Kitsune i umilkł zobaczywszy zbliżającą się blondwłosą kobietę. Nie znał jej, ale coś czuł, że to się zaraz zmieni. – A to kto?
Usagi obejrzała się przez ramię.
- Ach, Hokage-sama – kunoichi lekko się skłoniła. Taka uczynił to samo, choć się nie odezwał. Słuchał i obserwował. Zbierał informacje, które może kiedyś do czegoś mu posłużą.
- Hokage? Godaime Hokage? – ANBU w masce lisa wydał się zaskoczony.
- We własnej osobie.
Odparła Tsunade stając koło Usagi w lekkim rozkroku z rękoma skrzyżowanymi na ponętnej wielkości biuście. Zaraz obok pojawiła się Shizune, a za jej plecami kilkunastu jouninów Ukrytego Liścia. Wszyscy, bez wyjątku, obserwowali zachowanie Kitsune. Ten zaś nie zdradzając swojej próby bezpiecznego wycofania się, po chwili zaczął zastanawiać się nad kolejnym ruchem. Z minuty na minutę robiło się coraz groźniej. Jeśli dopuściłby do próby zdemaskowania go, to cały plan spaliłby na panewce. Zresztą, już teraz widział, że swoim dotychczasowym zachowaniem wzbudził zainteresowanie. To z kolei przekładało się na sukces… ale, nie dzielmy skóry na niedźwiedziu.
- Co ty kombinujesz, Kitsune? – z zamyślenia wyrwał go głos Piątej. – A może powinnam powiedzieć… Naruto?
Po jej lekko kpiącym uśmieszku domyślił się, że kobieta jeszcze nic o nim nie wiedziała, ale rozumiał, że to się zaraz zmieni. Zobaczył bowiem, jak Usagi prawie niezauważalnie obraca maskę w jej stronę.
- Tsu-Tsunade-sama… to nie jest Naruto-sama – nie wiedzieć czemu na początku zająknęła się, ale tylko na chwilę, gdyż później w profesjonalny sposób ukryła swoje rosnące zdenerwowanie.
- Jak to, nie? Przecież widzę… – odparła pewnym siebie głosem i zrobiła to, czego obgadywany się po niej spodziewał.
Tsunade postawiła krok do przodu i chciała chwycić za dół jego maski, aby ściągnąć mu ją z twarzy, lecz wyuczona przez lata czujność uchroniła go przed tym. W jednej chwili stali ledwie pół metra od siebie, w następnej zaś ANBU w masce lisa błyskawicznym susem w tył oddalił się na bezpieczniejszą odległość kilku metrów. W czasie wykonywania tego ruchu w powietrze wzbił się przysłaniający słońce tuman kurzu.
- Cokolwiek chciałaś zrobić, kobieto, zapomnij o tym – odezwał się Kitsune tonem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
- Ej! Trochę szacunku! – oburzyła się czarnowłosa asystentka.
- Daj spokój, Shizune – rzekła Tsunade nie odwracając spojrzenia od ANBU w masce lisa. – Nic się nie stało. Po za tym, robi się coraz ciekawiej.
- Nudzimy się, co? – grę podjął Kitsune, ale jego kolejne słowa wielce medyczkę rozczarowały. – Ale będziemy musieli przełożyć dalszą… rozmowę na inny termin.
- Co? Jak to?
Lecz na nieszczęście blondyny nie padła już żadna odpowiedź, bowiem Kitsune od razu po swoim ostatnim wypowiedzianym słowie prędko złożył przed sobą dłonie w kilka pieczęci i zniknął w obłoczku białego dymu, który po chwili rozwiał delikatny podmuch bocznego wiatru. Leżące na ziemi liście wzbiły się w powietrze i poszybowały lekko w górę po chwili opadając w koło zbitej z pantałyku Godaime.
Rozczarowanie było spore, ponieważ spodziewała się kolejnej potyczki z godnym siebie przeciwnikiem, ale po dłuższym zastanowieniu dobrze się stało, że do niczego nie doszło. Z tyłu wciąż znajdowała się niepotrzebna widownia, która już teraz rozpoczęła komentowanie zaistniałej sytuacji, a to wielce się jej nie podobało. Dlatego też zaraz odwróciła się na pięcie i z groźnym spojrzeniem wszystkim wścibskim dała jasno do zrozumienia, żeby wrócili do swoich przerwanych zajęć. To samo tyczyło się Shizune, która spróbowała przeciwstawić się wydanemu rozkazowi, ale nie wyszła na tym najlepiej wściekłym wrzaskiem przegoniona.
Pięć minut później na zdewastowanym polu treningowym na powrót została teraz już odprężona Hokage i jej ochroniarz, ANBU Taka oraz nieoczekiwanie, ANBU Usagi. Co ta zmiana oznaczała? Że mimo wszystko ta chwila relaksu od codziennej roboty w biurze jeszcze odrobinę się przeciągnie.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz