Nowa notka? Tak jest!
Myślałem, że może wyrobię się z jej napisaniem na okrągłą dziesiątą rocznicę
powstania tej historii, ale wyszło jak zawsze. No nic, nie udało się, ale notka
i tak mi wyszła… (chyba). A jak wy sądzicie?
<<< Rozdział ukazał się 31 grudnia
2017 roku >>>
- Czy jesteś gotowa?
- T-Tak.
~ ~ ~
Kiedy przed kilkoma tygodniami
znaleźli się na tych zapomnianych przez Kami-sama pustkowiach żadne nie
spodziewało się, co ich w najbliższej przyszłości czekało. Odnalazłszy swoje
miejsca wśród lokalnej społeczności prowadzili spokojny tryb życia i pracy z
dala od świata, jaki za sobą zostawili.
Ona zajęła się podreperowaniem
marnej służby medyczno-psychologicznej. A dokładniej, stworzeniem jej na nowo.
Wymagało to nie lada wysiłku, nakładu ciężkiej pracy i zaangażowania. O
szkoleniu personelu, który podołałby postawionym przed nimi zadaniom, już nie
wspominając.
On natomiast trafił do miejsca,
które niegdyś można było nazwać miejskimi koszarami. W rzeczywistości była to
podupadająca rudera z przeciekającym dachem, tynkiem odpadającym od ścian i
nieszczelnymi oknami przez które temperatura wewnątrz była niemal taka sama,
jak na zewnątrz. I to przez cały dzień oraz noc. Żeby mówić tu o próbach
szkolenia kogokolwiek na przyszłego obrońcę rodzinnej ziemi, w pierwszej kolejności
należało zastanowić się nad generalnym remontem.
Lecz skąd wziąć na te wszystkie
plany potrzebne pieniądze? Z dnia na dzień koszty rosły, przybywało im zmartwień
i problemów. Na dodatek, różowowłosa wciąż jeszcze nie do końca otrząsnęła się
z groźby, jaka nad nią wisiała, gdy jeszcze spała, blondyn natomiast od tamtego
czasu w żaden sposób nie mógł porozumieć się ze swoim najbliższym przyjacielem.
Z jakiegoś powodu lis się do niego nie odzywał i to już od dłuższego czasu, i
nie było wiadomo, dlaczego? Niby już dawno temu zakopali wszystkie topory
wojenne i nie było miedzy nimi żadnej nowej zwady, ale czy aby na pewno? Tego
nie wiedział nikt po za samym zainteresowanym. I chyba to było najgorsze, jak i
potwornie frustrujące.
Kiedy zaś poziom krytyczny
został przekroczony i Naruto wściekłym krokiem wkroczył do przedsionka w głębi
swojej duszy z zamiarem poznania prawdy, lisi demon już na niego czekał. Kyuubi
w swoim zwyczaju leżał leniwie opodal wejścia do niczym nieograniczonej
przestrzeni rozpościerającej się za jego ogonami, opierał pysk na skrzyżowanych
przednich łapach i zdawał się spać. To jednak był mylny osąd, ponieważ gdy od
ścian odbił się głuchy łoskot kroków momentalnie lekko uniósł powieki.
- Czekałem na ciebie, Naruto – odezwał się swoim tubalnym
głosem.
Blondyn stanął przed nim w
lekkim rozkroku z ramionami skrzyżowanymi na piersi, zrobił groźną minę i w
pierwszym momencie nic nie powiedział. Cały czas czuł wzbierający w nim gniew,
ale widok delikatnego uśmiechu posyłanego mu ze strony lisiego demona sprawił,
że całe napięcie naraz gdzieś uleciało. Poczuł delikatne ciepło zalewające jego
serce oraz spokój ducha, jakiego nie czuł już od dawna. Nie wiedział, co
oznaczały te uczucia, ale miał podejrzenie, że ich sprawcą był leżący przed nim
demon. Naraz rozluźnił napięte mięśnie twarzy i odwzajemnił posłany mu uśmiech.
Otworzył usta, by w końcu się odezwać, coś powiedzieć, lecz Kyuubi mu na to nie
pozwolił samemu zabierając głos.
- Widzę, że już ode chciało ci się na mnie krzyczeć. To dobrze,
ponieważ nie mam najmniejszej ochoty na kolejną kłótnię.
- Sam mnie prowokujesz – odparł Naruto. – Od dwóch czy trzech tygodni próbuję nawiązać z Tobą kontakt, a ty nie
reagowałeś. Co miałem sobie pomyśleć innego, jak nie to, że mnie z jakiegoś
powodu ignorujesz?
- Nie ignorowałem cię specjalnie, Młody. Prowadziłem głębokie
przemyślenia i zwyczajnie nie miałem czasu na odpowiednie reagowanie na twoje
zawołania – wyjaśnił Kurama.
Ta wypowiedź sprawiła, że lekko
przymrużone oczy Uzumakiego naraz błysnęły głębokim zainteresowaniem.
- Jeśli chciałeś, żebym Ci nie przeszkadzał, to było trzeba mi o tym
powiedzieć, a nie się ode mnie permanentnie odcinać.
- Przepraszam.
- No dobra. To nad czym tak głęboko dumałeś i do jakich wniosków
doszedłeś?
Po tym pytaniu Kyuubi naraz
zaprzestał się szczerzyć, a jego świdrujące spojrzenie zostało odwrócone.
Wyglądało to tak, jakby lis nie specjalnie kwapił się do dzielenia się swoimi
myślami lub też obawiał się reakcji blondyna, jaka ona by nie była. To rzecz
jasna była mocno naciągana teoria, ale niczego nie było można wykluczyć. Kiedy
kilka minut później Naruto nie doczekał się upragnionej odpowiedzi na
postawione pytanie, totalnie zdezorientowany dziwnym zachowaniem przyjaciela,
wzruszył ramionami, odwrócił się na pięcia i już chciał wyjść, gdy
Dziewięcioogoniasty ponownie się odezwał. Jego głos był jak zawsze niski,
budzący grozę, a mimo to przyjacielski.
- Powiedz, Naruto, jak radzi sobie twoja… oblubienica?
- Pytasz o Sakurę? – chłopak naraz odparł pytaniem na pytanie, jakby
nie był pewny, czy dobrze usłyszał. Wszakże demon bardzo rzadko pytał go o jego
dziewczynę. – Ach… całkiem dobrze, choć
chyba jeszcze nie do końca otrząsnęła się z groźby, jaka nad nią wisiała.
Dlaczego pytasz?
- Ponieważ, to właśnie ona była powodem mojego… milczenia.
- Co masz na myśli? – dopytywał się jinchuuriki.
- Zważywszy na fakt, że teraz spędzacie razem znacznie więcej czasu i
zapewne jeszcze będziecie korzystali z jutsu teleportacji masowej, to
przydałoby się zapewnić jej jakieś zabezpieczenie i… – demon nagle
urwał swoje wyjaśnienie, jakby zapomniał, co chciał powiedzieć. W
rzeczywistości nie był pewny, jaka będzie reakcja blondyna na to, co zamierzał
jeszcze powiedzieć. By się o tym przekonać, po kilku minutach grobowego
milczenia, mocno spoważniał i obniżył pysk, by jego wzrok znalazł się na
poziomie oczu blondyna. – Czy Ci na
niej naprawdę zależy?
- Co? Co to za pytanie!? – oburzył się Naruto. Widać, że nie
spodobało mu się to pytanie. Więcej. Został nim zaskoczony i w pierwszym
momencie nie wiedział, co ma odpowiedzieć, lecz zaraz się zreflektował. I
zrobił to dosyć głośno. – To chyba jasne,
że tak! Zależy mi!
- Ale, jak bardzo?
- Bardzo, bardzo? – odparł Uzumaki głupkowatym tonem, nic a nic nie
rozumiejąc z tej konwersacji. – Kurama!
Czy ty mi coś sugerujesz?!
- Nic Ci nie sugeruję, tylko pytam, jak bardzo zależy Ci na życiu i
bezpieczeństwie Sakury? – lis szedł w zaparte, przerażająco spokojny na
agresywne wybuchy swojego nosiciela.
Dwudziestolatek tymczasem
zamilkł. Myśli kołatały mu się w głowie. Nie wiedział, jak powinien zareagować.
Czy dalej wściekle krzyczeć na dziwne pytania, czy wręcz przeciwnie, podejść do
tematu spokojnie i z dystansem? Po kilku minutach uznał, że chyba woli to
drugie rozwiązanie. Zwłaszcza, że leżący przed nim demon zaskakująco obojętnie
reagował na jego dotychczasowe ataki. Westchnął więc przeciągle i na powrót
zawiesił błękitne spojrzenie na przyjacielu.
- Do czego zmierzasz, Kurama?
- Odpowiedz na moje pytanie! – lis całkowicie zignorował
blondyna. – Jak wiele jesteś wstanie
dla niej poświęcić?
- Wszystko!
No i Naruto nie wytrzymał. Krzyknął
ile tylko miał siły, a jego głos kaskadami odbił się od ścian i jeszcze przez
dłuższą chwilę było słychać jego echo. Ze złości twarz mu poczerwieniała, a do
oczu łzy napłynęły. W chwili bezsilności na zalewające go emocje padł na kolana
i skrył twarz w dłoniach mamrocząc pod nosem przeróżne przekleństwa.
- Dobrze, Młody – Kyuubi zrobił pauzę, tylko po to, aby jeszcze
trochę po torturować klęczącego przed sobą chłopaka. Widać było, że cierpienie
blondyna niezmiernie go bawiło. Po kilku minutach kontynuował przerwaną myśl. –
Posłuchaj teraz, co mi przyszło do
głowy…
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz