środa, 28 lutego 2018

246. Plan Kuramy, part I

Nowa notka? Tak jest! Myślałem, że może wyrobię się z jej napisaniem na okrągłą dziesiątą rocznicę powstania tej historii, ale wyszło jak zawsze. No nic, nie udało się, ale notka i tak mi wyszła… (chyba). A jak wy sądzicie?



<<< Rozdział ukazał się 31 grudnia 2017 roku >>>



- Czy jesteś gotowa?
- T-Tak.
~ ~ ~
Kiedy przed kilkoma tygodniami znaleźli się na tych zapomnianych przez Kami-sama pustkowiach żadne nie spodziewało się, co ich w najbliższej przyszłości czekało. Odnalazłszy swoje miejsca wśród lokalnej społeczności prowadzili spokojny tryb życia i pracy z dala od świata, jaki za sobą zostawili.
Ona zajęła się podreperowaniem marnej służby medyczno-psychologicznej. A dokładniej, stworzeniem jej na nowo. Wymagało to nie lada wysiłku, nakładu ciężkiej pracy i zaangażowania. O szkoleniu personelu, który podołałby postawionym przed nimi zadaniom, już nie wspominając.
On natomiast trafił do miejsca, które niegdyś można było nazwać miejskimi koszarami. W rzeczywistości była to podupadająca rudera z przeciekającym dachem, tynkiem odpadającym od ścian i nieszczelnymi oknami przez które temperatura wewnątrz była niemal taka sama, jak na zewnątrz. I to przez cały dzień oraz noc. Żeby mówić tu o próbach szkolenia kogokolwiek na przyszłego obrońcę rodzinnej ziemi, w pierwszej kolejności należało zastanowić się nad generalnym remontem.
Lecz skąd wziąć na te wszystkie plany potrzebne pieniądze? Z dnia na dzień koszty rosły, przybywało im zmartwień i problemów. Na dodatek, różowowłosa wciąż jeszcze nie do końca otrząsnęła się z groźby, jaka nad nią wisiała, gdy jeszcze spała, blondyn natomiast od tamtego czasu w żaden sposób nie mógł porozumieć się ze swoim najbliższym przyjacielem. Z jakiegoś powodu lis się do niego nie odzywał i to już od dłuższego czasu, i nie było wiadomo, dlaczego? Niby już dawno temu zakopali wszystkie topory wojenne i nie było miedzy nimi żadnej nowej zwady, ale czy aby na pewno? Tego nie wiedział nikt po za samym zainteresowanym. I chyba to było najgorsze, jak i potwornie frustrujące.
Kiedy zaś poziom krytyczny został przekroczony i Naruto wściekłym krokiem wkroczył do przedsionka w głębi swojej duszy z zamiarem poznania prawdy, lisi demon już na niego czekał. Kyuubi w swoim zwyczaju leżał leniwie opodal wejścia do niczym nieograniczonej przestrzeni rozpościerającej się za jego ogonami, opierał pysk na skrzyżowanych przednich łapach i zdawał się spać. To jednak był mylny osąd, ponieważ gdy od ścian odbił się głuchy łoskot kroków momentalnie lekko uniósł powieki.
- Czekałem na ciebie, Naruto – odezwał się swoim tubalnym głosem.
Blondyn stanął przed nim w lekkim rozkroku z ramionami skrzyżowanymi na piersi, zrobił groźną minę i w pierwszym momencie nic nie powiedział. Cały czas czuł wzbierający w nim gniew, ale widok delikatnego uśmiechu posyłanego mu ze strony lisiego demona sprawił, że całe napięcie naraz gdzieś uleciało. Poczuł delikatne ciepło zalewające jego serce oraz spokój ducha, jakiego nie czuł już od dawna. Nie wiedział, co oznaczały te uczucia, ale miał podejrzenie, że ich sprawcą był leżący przed nim demon. Naraz rozluźnił napięte mięśnie twarzy i odwzajemnił posłany mu uśmiech. Otworzył usta, by w końcu się odezwać, coś powiedzieć, lecz Kyuubi mu na to nie pozwolił samemu zabierając głos.
- Widzę, że już ode chciało ci się na mnie krzyczeć. To dobrze, ponieważ nie mam najmniejszej ochoty na kolejną kłótnię.
- Sam mnie prowokujesz – odparł Naruto. – Od dwóch czy trzech tygodni próbuję nawiązać z Tobą kontakt, a ty nie reagowałeś. Co miałem sobie pomyśleć innego, jak nie to, że mnie z jakiegoś powodu ignorujesz?
- Nie ignorowałem cię specjalnie, Młody. Prowadziłem głębokie przemyślenia i zwyczajnie nie miałem czasu na odpowiednie reagowanie na twoje zawołania – wyjaśnił Kurama.
Ta wypowiedź sprawiła, że lekko przymrużone oczy Uzumakiego naraz błysnęły głębokim zainteresowaniem.
- Jeśli chciałeś, żebym Ci nie przeszkadzał, to było trzeba mi o tym powiedzieć, a nie się ode mnie permanentnie odcinać.
- Przepraszam.
- No dobra. To nad czym tak głęboko dumałeś i do jakich wniosków doszedłeś?
Po tym pytaniu Kyuubi naraz zaprzestał się szczerzyć, a jego świdrujące spojrzenie zostało odwrócone. Wyglądało to tak, jakby lis nie specjalnie kwapił się do dzielenia się swoimi myślami lub też obawiał się reakcji blondyna, jaka ona by nie była. To rzecz jasna była mocno naciągana teoria, ale niczego nie było można wykluczyć. Kiedy kilka minut później Naruto nie doczekał się upragnionej odpowiedzi na postawione pytanie, totalnie zdezorientowany dziwnym zachowaniem przyjaciela, wzruszył ramionami, odwrócił się na pięcia i już chciał wyjść, gdy Dziewięcioogoniasty ponownie się odezwał. Jego głos był jak zawsze niski, budzący grozę, a mimo to przyjacielski.
- Powiedz, Naruto, jak radzi sobie twoja… oblubienica?
- Pytasz o Sakurę? – chłopak naraz odparł pytaniem na pytanie, jakby nie był pewny, czy dobrze usłyszał. Wszakże demon bardzo rzadko pytał go o jego dziewczynę. – Ach… całkiem dobrze, choć chyba jeszcze nie do końca otrząsnęła się z groźby, jaka nad nią wisiała. Dlaczego pytasz?
- Ponieważ, to właśnie ona była powodem mojego… milczenia.
- Co masz na myśli? – dopytywał się jinchuuriki.
- Zważywszy na fakt, że teraz spędzacie razem znacznie więcej czasu i zapewne jeszcze będziecie korzystali z jutsu teleportacji masowej, to przydałoby się zapewnić jej jakieś zabezpieczenie i… – demon nagle urwał swoje wyjaśnienie, jakby zapomniał, co chciał powiedzieć. W rzeczywistości nie był pewny, jaka będzie reakcja blondyna na to, co zamierzał jeszcze powiedzieć. By się o tym przekonać, po kilku minutach grobowego milczenia, mocno spoważniał i obniżył pysk, by jego wzrok znalazł się na poziomie oczu blondyna. – Czy Ci na niej naprawdę zależy?
- Co? Co to za pytanie!? – oburzył się Naruto. Widać, że nie spodobało mu się to pytanie. Więcej. Został nim zaskoczony i w pierwszym momencie nie wiedział, co ma odpowiedzieć, lecz zaraz się zreflektował. I zrobił to dosyć głośno. – To chyba jasne, że tak! Zależy mi!
- Ale, jak bardzo?
- Bardzo, bardzo? – odparł Uzumaki głupkowatym tonem, nic a nic nie rozumiejąc z tej konwersacji. – Kurama! Czy ty mi coś sugerujesz?!
- Nic Ci nie sugeruję, tylko pytam, jak bardzo zależy Ci na życiu i bezpieczeństwie Sakury? – lis szedł w zaparte, przerażająco spokojny na agresywne wybuchy swojego nosiciela.
Dwudziestolatek tymczasem zamilkł. Myśli kołatały mu się w głowie. Nie wiedział, jak powinien zareagować. Czy dalej wściekle krzyczeć na dziwne pytania, czy wręcz przeciwnie, podejść do tematu spokojnie i z dystansem? Po kilku minutach uznał, że chyba woli to drugie rozwiązanie. Zwłaszcza, że leżący przed nim demon zaskakująco obojętnie reagował na jego dotychczasowe ataki. Westchnął więc przeciągle i na powrót zawiesił błękitne spojrzenie na przyjacielu.
- Do czego zmierzasz, Kurama?
- Odpowiedz na moje pytanie! – lis całkowicie zignorował blondyna. – Jak wiele jesteś wstanie dla niej poświęcić?
- Wszystko!
No i Naruto nie wytrzymał. Krzyknął ile tylko miał siły, a jego głos kaskadami odbił się od ścian i jeszcze przez dłuższą chwilę było słychać jego echo. Ze złości twarz mu poczerwieniała, a do oczu łzy napłynęły. W chwili bezsilności na zalewające go emocje padł na kolana i skrył twarz w dłoniach mamrocząc pod nosem przeróżne przekleństwa.
- Dobrze, Młody – Kyuubi zrobił pauzę, tylko po to, aby jeszcze trochę po torturować klęczącego przed sobą chłopaka. Widać było, że cierpienie blondyna niezmiernie go bawiło. Po kilku minutach kontynuował przerwaną myśl. – Posłuchaj teraz, co mi przyszło do głowy…



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz