środa, 21 lutego 2018

173. Naruto Sensei


<<< Odcinek ukazał się 21 sierpnia 2010 roku >>>



Powoli dochodziło południe. Na spalonej słonecznym żarem ścieżce, wejściu do Ukrytej Wioski Liścia, stała trójka czternastoletnich geninów. Mieli przy sobie wypchane plecaki, zapakowane na kilkudniowy pobyt po za granicami rodzinnej miejscowości. Po co? Tego nie wiedzieli, choć się nad tym zastanawiali. Jakież było ich zdziwienie, kiedy dzień wcześniej zostali powiadomieni o możliwości wysłania ich na misję z nowym sensei. Teraz, Moegi oparta o obramowanie gigantycznych wrót, cierpliwie i w milczeniu czekała na pojawienie się nowego jounina w życiu jej drużyny. W głębi ducha modliła się, by był nim Naruto-oniisan lub Sakura-oneesan, ale dobrze wiedziała, że oboje nie mieli jeszcze statusu sensei. Sakura-oneesan nawet nie była jeszcze jouninem, co całkowicie ją wykluczało z grona podejrzanych. Stojący obok Udon podzielał myśli i uczucia swojej koleżanki, lecz jemu było wszystko jedno, kim będzie ich nowy przywódca. Dla niego ważne tylko było, by potrafił odpowiednio wywiązać się ze swojego stanowiska w teamie, które dotychczas zajmował wnuczek Sandaime Hokage. Młody Sarutobi jako jedyny z całej trójki, przez cały czas od momentu przyjścia pod bramę, niespokojnie kręcił się w te i z powrotem. Rzucając poważnym spojrzeniem co jakiś czas na rozwidlenie ulic wioski, jednocześnie mamrotał pod nosem bliżej niezrozumiałe frazesy i epitety. Dlaczego? Ponieważ Konohamaru nie podobał się pomysł z przydzieleniem jego drużynie nowego sensei. Dotychczas sami bardzo dobrze sobie radzili. Oczywiście cieszyłby się, gdyby tym nowym sensei był jego idol, Naruto Uzumaki, ale…
- Co my tu właściwie robimy?
Milczenie przerwał wiecznie zakatarzony brunet. Kiedy kunoichi podniosła na niego wzrok i chciała udzielić wyczerpującej odpowiedzi, w odległości kilkunastu metrów od nich, w chmurze białego dymu niespodziewanie zmaterializował się jakiś shinobi. Blond czupryna swobodnie falująca na delikatnych podmuchach południowego wiatru od razu powiedziała Moegi, kim on był:
- Naruto-sensei??
- Zgadza się, Moegi. Teraz jestem już pełnoprawnym Sensei, a od dziś zostaję również liderem waszej drużyny i mam nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy będzie się nam dobrze współpracowało. – Naruto uśmiechnął się szeroko, ukazując zaskoczonym geninom rządek białych ząbków. – To jak, gotowi do drogi?
- Ossu!! – Krzyknęła cała trójka z widocznym entuzjazmem.
* * *
Nad krajem Ognia powolnymi krokami zapadał zmierzch. Wszechobecna przyroda i zwierzęta szykowały się do snu. Pomarańczowe promienie zachodzącego słońca oświetlały swym końcowym blaskiem twarze czwórki shinobi Ukrytego Liścia. Naruto wraz z trójką geninów już od przeszło sześciu godzin byli w podróży. Przez całą drogę nikt się słowem nie odezwał.
Blondyn zastanawiał się nad swoim treningiem, który teoretycznie zakończył pełnym sukcesem, lecz z drugiej strony nie był co do tego przekonany. Choć Upiorni pomogli mu w ukończeniu techniki Czwartego, to wykonywanie trzydziestu dwóch pieczęci za każdym razem, gdy będzie chciało się jej użyć, z czasem może stać się bardzo uciążliwe. Naruto wiedział, że póki co, innego rozwiązania nie widział, ale miał nadzieję, że w końcu ponownie zabierze się za trening manipulacji kształtem i wtedy być może uda mu się nauczyć wykonywać wszystko tylko przy użyciu jednej ręki.
- Do tego czasu będę musiał ciężko pracować. – Mruknął pod nosem, tak że podążający za nim genini go nie usłyszeli. – Tym czasem… Kyuu, jesteś ze mną?
- Cały czas, młody. O co chodzi?
- Pamiętasz technikę, którą przypadkiem wykonałem pod czas walki z tamtym Upiornym? Tą, jak połączyłem Rasengana stworzonego z mojej chakry z tym wytworzonym z twojej? – Spytał spokojnym tonem, byle tylko znowu się o coś z demonem nie pokłócić. Lis milczał. Wyglądało to tak, jakby starał się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów z tamtego wieczora, by móc swemu nosicielowi udzielić jak najbardziej prostą odpowiedź. Kiedy jednak jego milczenie zaczęło się przedłużać, chłopak poważnie się tym zaniepokoił:
- Kyuu? Stało się coś?
- Nie. Przepraszam, zamyśliłem się. Ekhm, tak… pamiętam tamtą technikę i z twojego pytania wnioskuję, że pewnie chciałbyś spróbować ponownie ją wytworzyć. Mam rację?
- Zgadza się. Czy pamiętasz w jakich okolicznościach ją wykonałem? – Chłopak odparł pytaniem.
- Ooo, tak… – Demon zaśmiał się drapieżnie. – Byłeś wściekły, że ten samuraj Cię zignorował. Myślę, że tylko dlatego udało ci się wtedy połączyć obydwa Rasengany.
- Sugerujesz, że będąc opanowanym i spokojnym nie potrafiłbym tego powtórzyć!? – Naruto odkrzyknął w myślach jednocześnie udając obrażonego słowami demonicznego lisa.
- Tego nie powiedziałem, ale wydaje mi się, że twoja złość miała znaczny wpływ na to, co się wydarzyło. Wniosek z tego taki, że póki nie spróbujesz ponownie połączyć obydwu kul chakry, tym razem będąc opanowanym i spokojnym, to się nie dowiemy, czy stworzenie zupełnie nowej techniki było tylko wynikiem twojego rozchwiania emocjonalnego.
- Rozumiem.
Naruto zakończył rozmowę z Kyuubim, po czym wrócił umysłem do otaczającej go rzeczywistości. Oprzytomniawszy, spojrzał ku niebu, a widząc na nim gwiazdy, szybko obejrzał się za siebie. Zmęczenie wymalowane na twarzach wciąż dzielnie podążających za nim geninów, powiedziało mu, że czas najwyższy na postój. Zatrzymując się na najbliższej gałęzi, nieco zaskoczył tym czternastolatków, którzy momentalnie stanęli koło niego:
- Co się stało, sensei? – Spytał Moegi.
- Właśnie. Czemu stanęliśmy? – W słowach Konohamaru dało się wyczuć nutę pretensji.
Uzumaki w odpowiedzi puścił im krótkie spojrzenie, po czym serdecznie się uśmiechnął i bez słowa zeskoczył na ziemię. Gdy się zatrzymał i począł rozkładać namiot, zdziwieni genini szybko zrozumieli, o co chodzi. Przyłączywszy się do jounina, po kilkunastu minutach tym czasowe obozowisko było gotowe. Naruto następnie, jedynie przy pomocy dłoni, gestykulując, kazał chłopakom przynieść drewna na opal. Gdy Ci zniknęli z pola widzenia, Moegi weszła do swojego namiotu, rzucając przez ramię, że jest już zmęczona i musi odpocząć. Pięć minut później wrócili młody Sarutobi i Udon. Kiedy rzucili zebrane drewno na jedną kupkę, powiedzieli, że również są już zmęczeni i zaraz zniknęli we wnętrzu swojego namiotu. Gdy Naruto został sam, nagle uświadomił sobie, że nie wie jak rozpalić ognisko. Dawniej nosił przy sobie zapałki i/lub krzesiwo, lecz w tej chwili żadnego z tych dwóch przedmiotów nie posiadał, a pocieranie o siebie dwóch mokrych kawałków drewna raczej nie wchodziło w rachubę. Usiadłszy po turecku przed niewielkim stosem drewna, ułożonym w stożkowa bryłę o okrągłej podstawie, popadł w zadumę:
- Kyuubi, czy twoja chakra może tylko wszystko niszczyć, parzyć i… leczyć? – Spytał pojawiając się bez zapowiedzi przez zielonkawo-złotymi kratami więzienia Kyuubigo. – Można wykorzystywać ją tylko do ninjutsu czy też nie?
- Wiesz, że to bardzo dobre pytania? Nigdy nie zastanawiałem się nad czymś podobnym. – Lisi demon wyszczerzył się nikle, po czym kontynuował: – Tak w ogóle, czemu pytasz?
- Pomyślałem, że skoro posiadasz… posiadamy jej nieograniczone zasoby, to można by zacząć wykorzystywać ją do różnych celów, a nie tylko do walki. Na przykład, do rozpalenia ogniska lub podgrzania wody w kubku. Co ty na to?
- Hmm. Sądzę, że to wykonalne. – Demon odparł po chwili głębokiego przeanalizowania słów Uzumakiego. – Tak naprawdę, aby dowiedzieć się, czego można dokonać przy pomocy mojej chakry, trzeba jej częściej używać. Na chwile obecną jak na razie wiemy, że można nią walczyć i leczyć. A co jeszcze? Nie mam bladego pojęcia. Serio, Naruto.
- So ka. Arigatou gozaimasu, tomodachi.
Naruto zerwał połączenie mentalne z demonem powracając umysłem do otaczającej go rzeczywistości, po czym spojrzał na stosik drewna przed nim się znajdujący. Następnie wyciągnął przed siebie jedną rękę utrzymując wewnętrzną stronę dłoni skierowaną do zewnątrz z wyprostowanymi, rozcapierzonymi palcami. Po chwili, z niewidocznych gołym okiem punktu tenketsu rozmieszczonych na dłoni poczęła uwalania się kontrolowana przez Naruto dawka krwisto czerwonej chakry. Kiedy pierwiastki demonicznej potęgi zetknęły się z lekko mokrawym od nocnej rosy drewnem, momentalnie cały stosik buchnął żywym płomieniem. Chłopak zadowolony z natychmiastowego rezultatu swojego eksperymentu, odczuwając na twarzy ciepło radośnie tańczącego ognia, ponownie przymknął powieki, wyciszył zmysły i począł wsłuchiwać się w otaczającą go ciemność. W ten sposób miał nadzieję na wychwycenie wszelkich oznak zagrożenia jakie mogłoby pojawić się w okolicy. Po godzinie bezczynnego siedzenie, nic nie wyczuwając, Naruto rozluźnił się i na powrót otworzył oczy. Patrząc na ogień zaczął zastanawiać się, dlaczego Sakura mu tak szybko wybaczyła. Czy to było spowodowane jego prawdomównością i nie ukrywaniem przed nią prawdy? A może kolejne dwa tygodnie rozłąki sprawiły, że na tyle zatęskniła, iż puściła wszystko w niepamięć? Odpowiedzi na obydwa postawione sobie pytanie były bardzo prawdopodobne, choć blondyn tego nie wiedział, a jeszcze miej rozumiał. Tak naprawdę, niczego z jej zachowania nie rozumiał.
Starając się rozwikłać zagadkę, blondyn na dosłownie sekundę opuścił gardę, co zaowocowało nie wyczuciem intruza, jaki zdradził swoją pozycję szeleszcząc liśćmi krzaka, za którym się krył. Blondyn w mgnieniu oka poderwał się z ziemi i chwycił za miecz, gotując się do walki. Zrobiwszy krok w stronę podejrzanie poruszającej się rośliny, kiedy kissaki klingi odchylił jedną z gałęzi na bok, w tej chwili wyskoczył zza niej jakiś cień, przewracając i przygniatając go swoim ciężarem. Naruto wciąż trzymając katanę w ręku podniósł ją do góry by zadać cios, lecz w ostatniej chwili dostrzegł parę soczyście zielonych oczu wpatrujących się w niego z lubością i odrobiną poirytowania. Różowe, aksamitne w dotyku włosy napastniczki wdzierały mu się do nosa i oczu.
- Sakura-chan?? – Zdziwił się, gdyż jak pamiętał, zostawił kunoichi śpiącą w swoim pokoju. – Co ty tu robisz??
- Dlaczego mnie nie powiedziałeś, że wyruszasz na kolejną misję? – Dziewczyna odparła pytaniem na pytanie pozornie spokojnym tonem głosu. Następnie wyprostowała się i okrakiem siedząc na ukochanym, wydęła policzki w geście niezadowolenia. – No? Słucham?
Chłopakowi mowę odjęło. Cała ta sytuacja tak go zaskoczyła, że musiał dłużej pomyśleć, nim odpowiedział na dziwnie brzmiące pytanie.
- A powinienem był Ci powiedzieć? – Odezwał się w końcu.
- Jeszcze się pytasz!? – Kunoichi nagle podniosła głos, po czym wstała i odeszła kawałek za ognisko w stronę leśnych ciemności. – Nawet nie wiesz, jak ja się wystraszyłam, gdy się obudziłam, a ciebie przy mnie nie było. Przestraszyła mnie myśl, że ZNOWU nie będziemy się widzieli, nie wiem, jak długo. Ja tak nie mogę żyć, Naruto. – Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego. – Po wizycie twojego klona w szpitalu tamtej nocy, postanowiłam dać Ci drugą szansę bez jakiegoś mszczenia się na tobie, ale obiecałam sobie również, że od tamtej pory będę wszędzie z Tobą chodziła. – Kunoichi zbliżyła się, a gdy ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, zawiesiła ramiona na jego szyi. – Chcesz czy nie, od teraz, mój drogi, wszelkie misje będziemy wykonywać we dwójkę.
Dziewczyna złożyła namiętnego całusa na jego lekko rozwartych wargach.
- No dobrze, ale czy Hokage-sama o tym wie?
- Oczywiście, że tak! Gdybym nic jej nie powiedziała, to wiesz jaką by mi potem awanturę zrobiła? Nawet nie chce sobie tego wyobrażać.
- Domyślam się. – Blondyn uśmiechnął się nieznacznie, schował katanę na swoje miejsce, po czym oddał pocałunek. – A teraz, Sakura-chan, czy wiesz, że mamy tu trójkę geninów, których Sensei’em zostałem?
- Wiem. Jestem z ciebie taka dumna.
Haruno wtuliła głowę w umięśniony tors Jounina i przymknęła oczy. Zmęczona całodniową gonitwą za ukochanym, chwilę potem przysnęła opierając się już całym swym ciężarem o blondyna. Chłopak momentalnie podniósł ją na ręce, po czym zaniósł do swojego namiotu, gdzie ułożył na wcześniej przygotowanym posłaniu. Jeszcze głęboki całus na dobranoc i wrócił do dalszego pilnowania obozowiska.
Wychodząc na zewnątrz, przy palenisku dostrzegł dwóch Upiornych Samurajów, których zostawił w domu do pilnowania różowowłosej. W świetle buchających ku niebu płoniemy, żołnierze wyglądali naprawdę przerażająco. Wyrazy ich masek i postrzępione flagi wystające nad głowami, mówiły same za siebie dodając im więcej grozy.
Naruto spoważniał i się do nich zbliżył.
* * *
Dnia następnego, kiedy Sakura tylko otworzyła oczy i nie zobaczyła Naruto przy swoim boku, zerwała się szybko wychodząc z namiotu. Blondyn siedziała z zamkniętymi oczami przy dymiącym palenisku. Zmarszczone brwi świadczyły, że nad czymś gorliwie rozmyślał. Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie, po czym zrobiła krok z zamiarem podejścia do niego, lecz wtem zatrzymana została przez Upiornego, który wyrósł znikąd:
- Naruto-sama rozkazał, by mu nie przeszkadzano.
Kiedy żołnierz się odezwał, zielonookiej lodowaty dreszcz przeszedł po plecach. Ton głosu wojownika był tak zimny, że aż zmroziło jej krew w żyłach. Przestraszona nie na żarty, momentalnie się cofnęła. W tej też chwili z pozostałych trzech namiotów, równocześnie wyszli Konohamaru, Udon i Moegi. Nieco zdziwieni widokiem różowowłosej, jako pierwsza z zaskoczenia wyszła pomarańczowowłosa czternastolatka:
- Sakura-oneechan?? Co ty tu robisz??
- To długa historia, Moegi. – Haruno odwzajemniła uśmiech.
- Co robi sensei? – Spytał Udon widząc drugiego Upiornego stojącego tuż koło blondyna. Tylko wnuczek Trzeciego nic jeszcze tego ranka nie powiedział. Dobitnie zaskoczony widokiem Samurajów i różowowłosej medyczki, zatracił poczucie rzeczywistości. Chłopak ocknął się dopiero, gdy padła odpowiedź na postawione pytanie.
- Nie mam bladego pojęcia, ale to musi być coś ważnego, skoro zabronił sobie przeszkadzać. Wiecie, wydaje mnie się, że Naruto rozmawia z NIM… – Sakura sugestywnie zawiesiła głos dodatkowo podkreślając ostatnie wypowiadane słowo. Genini od razu załapali o co chodzi i o nic więcej już nie pytali. Czekając cierpliwie, kilka minut później, Uzumaki otworzył oczy i wstał na równe nogi. Chłopak kilkoma gwałtownymi ruchami ciała na boki rozprostował zdrętwiałe ramiona, nogi i kręgosłup, po czym odwrócił twarz.
- Wypoczęci? – Spytał.
Genini bez błędnie odczytawszy do kogo Naruto przemówił, pokiwali zgodnie głowami. Kiedy jounin spojrzał zielonookiej w oczy, zaraz odwzajemnił jej uśmiech i gestem ręki kazał Upiornym ją przepuścić. Gdy to nastąpiło, dziewczyna szybko do niego podeszła.
- Siedziałeś całą noc przy ognisku?
- Tak. Przez cały czas czuwałem. – Chłopak uśmiechnął się tajemniczo, po czym zgrabnym ruchem dłoni przyciągnął ją do siebie i na dzień dobry namiętnie pocałował prosto w usta. Donośne westchnięcie padające od strony obserwujących parę geninów, sprawiło, że błyskawicznie oprzytomnieli i zaraz się od siebie odkleili.
- Skoro przez całą noc czuwałeś nad naszym bezpieczeństwem… – Sakura odezwała się głosem pełnym troski, jednocześnie przeczesując jego nieco potargane włosy rozcapierzonymi palcami lewej dłoni. – To, kiedy spałeś? Do Suna-Gakure jeszcze daleka przed nami droga, a ty…
- Oj, Sakura-chan. Chyba mnie nie doceniasz. – Blondyn uśmiechnął się puszczając jej oczko. – Mam swoje sposoby na regenerację zużytych sił.
- Chyba nawet wiem jakie. – Dziewczyna odparła z figlarnym uśmieszkiem, pocałowała jounina w policzek i wróciła do namiotu. Naruto powiódł za nią nieco rozmarzonym wzrokiem, po czym przeniósł spojrzenie na trójkę geninów. Bez słowa kazał im złożyć swoje namioty, a sam zajął się zacieraniem śladów po ognisku. Jak tylko skończył i rozprostował plecy, otaczający go krajobraz niespodziewanie zmienił barwy. Chłopak przekręcił głowę w bok, by zobaczyć co się dzieje z jego dziewczyną i drużyną, lecz tylko tyle mógł zrobić. Jego ciało wisiało kilka metrów nad ziemią, drutem kolczastym przywiązane do wielkiego krzyża. Ręce miał rozpostarte, również drutem kolczastym przywiązane do ramion krzyża. Chłopak nie mógł się ruszyć.
- Kuso! Co się dzieje!? Co to takiego!? – Krzyknął w myślach.
- Spokojnie. Zostałeś złapany w Genjutsu. – Odparł demon.
- CO!?!? Ale, jak!?!?
- Widocznie w pobliżu musi znajdować się ktoś używający tego typu ataków. Hmm… Sądzę, że to może być jeden z Uchiha. – Kyuubi widząc zamyślony wyraz twarzy stojącego przed jego klatką blondyna, wyszczerzył kły drapieżnie, po czym kontynuował: – Nad czym się zastanawiasz?
- Po pierwsze: Nad wyjściem z opresji. Jakieś konkluzje? Po drugie: Czy Itachi nie miał przypadkiem wysyłać mi raportów zamkniętych w specjalnych zwojach? – Wyjaśnił.
- Hmm, odpowiadając na twoje drugie pytanie, sądzę, że to nie Itachi złapał Cię w to proste Genjutsu. To raczej jego młodszy braciszek… jak mu tam było?
- Sasuke! – Naruto spojrzał prosto w czerwone ślepia demona. – Dobra. A jak brzmi odpowiedź na moje pierwsze pytanie?
- Żeby skutecznie uwolnić się z jakiegokolwiek Genjutsu, ktoś musi zakłócić przepływ twojej chakry własną. W naszym przypadku wystarczy, że wyzwolisz moją chakrę, tworząc z niej demoniczną powłokę o czterech ogonach. Dla twojej wiadomości, Naruto, Genjutsu nie zadziała na Jinchuuriki, który kontroluje lub jest w porozumieniu ze swoim demonem. – Kyuubi błysnął w ciemności więzienia wyszczerzonymi kłami.
* * *
Sakura ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy patrzyła na Uzumakiego. Chłopak stał sztywno na baczność z rozpostartymi ramionami i patrzył się prosto przed siebie. Wahając się, czy do niego podejść, po namyśle spojrzała na Upiornego stojącego opodal niej. Wojownik z wyciągniętym mieczem w pozycji bojowej stał zwrócony w stronę, w którą patrzył blondyn. Kiedy dziewczyna też tam spojrzała, w pierwszej chwili nic niepokojącego nie dostrzegła, lecz przeniósłszy wzrok z powrotem na Naruto, momentalnie pomyślała, że mógł zostać złapany w Genjutsu.
- Naruto-sensei! Co się stało!? – Krzyknął Konohamaru i chciał podejść, lecz Haruno zatrzymała go stanowczym machnięciem ręki. Nim kunoichi zdążyła cokolwiek wyjaśnić, cała czwórka usłyszała odgłos bulgotania. Brzmiało to, jakby się woda w czajniku gotowała. Haruno przeniosła zmartwione spojrzenie na stojącego w bez ruchu blondyna. Momentalnie zbladła przerażona. Z napiętego ciała blondyna powoli zaczęły wydobywać się mniejsze i większe, krwistoczerwone bąbelki chakry, które chwilę potem pokryły go całego. Na głowie pojawiły się mu spiczaste uszy, a z tyłu wyrosły cztery demoniczne ogony. Kiedy Naruto opuścił ręce i spojrzał w ich stronę, jego oczy miały barwę czerwoną, a źrenice były pionowe:
- Nie martwcie się, nic się nie dzieje, lecz mamy nieproszonego gościa.
Gdy to powiedział, zza drzewa przed nim wyszedł czarnowłosy chłopak w granatowych spodniach, białej koszuli rozpiętej na klatce piersiowej i grubym, fioletowym sznurze w pasie przewiązanym. Za plecami, na wysokości biodra wystawała jego standardowa broń… katana, a na twarzy błąkał się kpiący uśmieszek:
- Bardzo sprytnie, Młotku.
- Sasuke!? – Sakura krzyknęła zaskoczona, momentalnie przybierając postawę obroną. Przypomniawszy sobie szybko ostatni raz, kiedy się z nim widziała, w przypływie złości z całej siły zacisnęła pięści. Aż jej kostki pobielały, a palce strzeliły. – Czego znowu chcesz, ZDRAJCO!?
- Porozmawiać.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,

    opowiadanie jest super, liczę na więcej... mam nadzieję, że powrócisz tutaj... bo chce poznać co dalej..
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Kaśka

    OdpowiedzUsuń