środa, 21 lutego 2018

174. Stracone zaufanie


<<< Odcinek ukazał się 28 sierpnia 2010 roku >>>



Sasuke stał w rozluźnionej pozie, choć wewnątrz gotów był na odparcie każdego ataku. Widząc kątem oka wściekłe spojrzenie dziewczyny, która kiedyś wszędzie za nim chodziła i wiecznie próbowała się podlizać, po ostatnim ich spotkaniu doskonale wiedział, czego ma się po niej spodziewać. Tym razem nie miał zamiaru dać się jej tak łatwo zaskoczyć. Tym razem był gotów oddać, gdyby kunoichi zaserwowała mu swój prawy sierpowy.
Z kolei widok krwisto-czerwonej chakry gęsto spowijającej ciało Uzumakiego, z której uformowały się spiczaste uszy i cztery ogony wijące się każdy inaczej, stawiał go w trudnej sytuacji. Prawdą było, że zamierzał z Naruto tylko porozmawiać, lecz nie wiedział jakimi uczuciami blondyn do niego pałał. Widząc, co się teraz z chłopakiem działo, nie wróżyło to nic dobrego. Zwłaszcza, że ostatnim razem ich spotkanie nie przebiegło najspokojniej. Co tu dużo mówić, czarnooki bez wyraźnego powodu zaatakował niczego niespodziewającego się blondyna.
- Chcesz… porozmawiać. – Milczenie przerwał błękitnooki.
Ton jakim się odezwał, spokojny i opanowany, wprawnemu słuchaczowi przekazał wiadomość, że chłopakowi już niewiele brakowało, by stracić kontrolę nad drzemiącą w nim potęgą. Choć zagrożenie całkowitym zerwaniem pieczęci Yondaime, jakiś czas temu zostało zażegnane, Kyuubi przez cały czas rwał się, by rozszarpać młodszego Uchiha na kawałeczki. Blondyn marszczył brwi. Wyraźnie było widać, że za wszelką cenę starał się utrzymać swojego demona w ryzach. Chakra Dziewięcioogoniastego w szaleńczym tempie wirowała wokół niego, mieszając się z jego własną. Naruto kilka minut później ponownie się odezwał:
- O czym chcesz rozmawiać??
- O przyszłości.
- Przestań pieprzyć! – Wybuchła Sakura i chyba straciła nad sobą kontrolę, gdyż rzuciła się do ataku. Nim ktokolwiek zdołał odpowiednio zareagować, w mgnieniu oka podbiegła do czarnowłosego wymierzając kopniaka z pół obrotu, lecz trafiła tylko w pień drzewa. Drewno pękło, zatrzeszczało i z hukiem zwaliło się na ziemie wzbijając w powietrze tumany pyłu. Różowowłosa zaklęła pod nosem, po czym zaczęła się rozglądać. Wiedziała, że Sasuke po ostatnim razie, teraz tak łatwo nie da się jej zaskoczyć. Że będzie trzymał się na baczności. Ta wiedza dodawała jej jeszcze większej pewności siebie. Dodawała wiary, że jeszcze może coś zdziałać, a nie tylko stać biernie z boku.
- Pokaż się, tchórzu!
- Ja się Ciebie nie boję, tylko unikam z Tobą konfrontacji, bo nie taki był mój cel w tym spotkaniu. – Haruno usłyszała szept za plecami, a gdy się odwróciła z zamiarem zadania ciosu z pięści, uderzyła jedynie w pustą przestrzeń.
- Sakura-chan, pozwól Sasuke mówić. – Powiedział Naruto.
- Niby dlaczego miałabym mu na to pozwolić!?
- Bo ja tak mówię!
Uzumaki rzucił jej chłodne spojrzenie nieznające sprzeciwu. Dziewczyna lekko oburzyła się na usłyszaną uwagę, lecz widząc, w jakim stanie był jej ukochany, po namyśle stwierdziła, że lepiej będzie odpuścić. Kunoichi uniosła ręce w obronnym geście i pokornie wróciła na swoje poprzednie miejsce w pobliże trójki geninów, którzy z widocznym lękiem, strachem i zafascynowaniem w oczach wszystkiemu bacznie się przyglądali.
- Dzięki, Naruto. – Uchiha wyszedł zza kolejnego drzewa przez cały czas utrzymując bezpieczną odległość dwudziestu pięciu metrów od blondyna. Chłopak w ten sposób miał nadzieję na unikniecie kolejnego ataku na swoją osobę.
- Nie dziękuj, tylko mów co chciałeś i spływaj. – Twarz Naruto zamarła w lodowatym grymasie, a od całej postaci promieniowały niesamowita duma i siła. Jak na poważnego Jounina przystało, chłopak z całą mocą pokazywał, że lepiej z nim w tej chwili nie zadzierać.
- Tsk, sam sobie jestem winien, że mnie tak teraz traktują. – Sasuke sarknął w myślach, po czym oddał już na głos: – Dobra. Powiem krótko. Zabiłem Orochimaru, więc gad nie będzie już zagrożeniem dla Ukrytego Liścia. Z wiadomych wam przyczyn, wrócić do wioski nie mogę, wiec na jakiś czas ponownie gdzieś się zaszyję.
Sakura zaklęła siarczyście pod nosem i chciała rzucić w szatyna jakąś ripostą, lecz Naruto jej na to nie pozwolił stanowczym machnięciem ręką. Kiedy był pewien, że kunoichi więcej się już nie odezwie, po chwili milczenia znowu zabrał głos:
- Powiedzmy, że Ci wierzę… tylko, co z twoim przyrzeczeniem z przed lat? Co z twoim zamiarem dokonania zemsty na starszym bracie?
- Zastanawiałem się nad tym. Na razie nie jestem w pełni sił, by się mścić, więc póki co, Itachi jest bezpieczny. – Twarz chłopaka wykrzywił, pełen wyższości grymas. – Pewnie minie jeszcze trochę czasu nim go dorwę, ale kiedy już to nastąpi… zaraz, a co Cię to obchodzi!?
- Nic. Po prostu jestem ciekaw.
Naruto zgrabnie wywinął się z trudnych dla siebie wyjaśnień. Utrzymanie w tajemnicy, że starszy brat Sasuke wcale nie jest tym, za kogo wszyscy go uważają i, że teraz jest szpiegiem Uzumakiego w szeregach Akatsuki, było dla blondyna rzeczą świętą. Owszem, któregoś dnia wszystko wyjdzie na jaw, ale jeszcze nie w tym momencie. Jounin zaraz upewnił się, że jednak nie będzie musiał walczyć, po czym uspokoił buzującą w nim i cofnął szalejącą dookoła niego chakrę Kyuubiego. W dłoniach pozostawił tylko wyciągniętą katanę. W ten sposób chciał pokazać, że wciąż był gotów na ewentualne starcie.
- Grr!! Naruto, czemu cofnąłeś moją chakrę!?
- Ponieważ nie zaszła potrzeba jej użycia.  – Chłopak odparł spokojnie. – Gdyby Sasuke chciał z nami walczyć, dawno już by to zrobił. Poza tym, wierzę, że jest jeszcze nadzieja na nawrócenie go. Sądzę, że jak mu wyjawię prawdę o Itachim, to diametralnie zmieni swój światopogląd.
- Ty naprawdę jesteś taki naiwny czy tylko udajesz? – Spytał uprzejmie Kyuubi. – Uważasz, że prawda o jego starszym bracie wszystko zmieni? W ogóle, myślisz, że będzie chciał cię słuchać i niby jak tego dokonasz?
- Zobaczysz.
Blondyn uśmiechnął się tajemniczo, puszczając początkową ripostę Lisa w niepamięć. Zawsze lubił z nim rozmawiać. Choć Kyuubi całą wrogość do jego osoby zakopał głęboko w swoim sercu, w ich wspólnych konwersacjach, prawie zawsze ukazywał rąbka własnej szorstkości. Do rzeczywistości przywróciły blondyna, słowa Uchihy:
- Jesteś ciekaw, co? Dobra, kiedyś powiesz mi, dlaczego, a tym czasem… – Brunet zamilkł na chwilę. Po mimice jego twarzy było wyraźnie widać, że miał problem z wymówieniem jakieś słowa. Uzumaki chyba domyślał się o co chodziło, lecz nic nie mówił. Postanowił zaczekać, dać Sasuke możliwość powiedzenia tego samemu. – Arigatou, Naruto…
Chłopak odbił się od ziemi znikając zaraz w gęstych konarach otaczających wszystko drzew. Całemu temu spotkaniu przez cały czas towarzyszył bardzo porywisty wiatr, który jak się nagle zaczął, tak też nagle ucichł. W ciągu kolejnych dwudziestu minut, nikt się nie odezwał, ani nie poruszył. Każdy z pięcioosobowej drużyny kalkulował wszystko na swój własny sposób. Sakura nie rozumiała, dlaczego jej ukochany zabronił się jej odzywać, a pozwolił mówić temu… zdrajcy. Podejrzewała, że Naruto mógł chcieć dać mu szansę. Może na usprawiedliwienie się, albo coś podobnego? Nieee… Gdyby wiedział, co Sasuke zrobił przy swojej ostatniej wizycie w Konoha, nie pozwoliłby mu się odezwać. A jej by nie powstrzymywał. Lecz nic na ten temat nie wiedział, nadal nie wie i oby nigdy się nie dowiedział, bo wtedy mógłby chcieć zacząć gonić za tym śmieciem. Albo uznałby, że skoro nikt nic mu na ten temat nie powiedział, to nikt mu nie ufa. Wtedy by się wściekł i kto wie… powtórzyła by się historia, kiedy pieczęć Yondaime Hokage była uszkodzona?
Dziewczyna momentalnie przeraziła się własnych myśli. Wspomnienie fatalnej w skutkach walki Rock’a Lee z Sześcioogoniastą miniaturką Kyuubi no Kitsune sprawiło, że jej włosy na głowie dęba stanęły. Liczne dreszcze i gęsia skórka dodatkowo nią wstrząsnęły. Gdy miała się już odezwać, by blondynowi jednak o wszystkim powiedzieć, ten niespodziewanie ją ubiegł:
- Sakura-chan jak sadzisz, co Sasuke miał na myśli mówiąc, że z wiadomych nam przyczyn na razie wrócić do wioski nie może? – Kunoichi zorientowała się, że tonacja jego głosu uległa diametralnej zmianie. Było w niej coś niepokojącego. Coś, co jeszcze bardziej ją wystraszyło.
- Eeem… bo widzisz… to było tak, że…
- To Sensei nic nie wie?? – Spytała Moegi, sprawiając, że Haruno w mgnieniu oka utkwiła w niej swoje spojrzenie, wyrażające głębokie zmartwienie i zdenerwowanie.
- Niby, o czym?
- Prawie dwa miesiące temu, Sasuke Uchiha zaatakował Konoha-Gakure no Sato, w pojedynkę pozbawiając życia kilkunastu znakomitych shinobi naszej wioski. Ranił wtedy śmiertelnie Kakashiego-sensei, lecz Sakura-oneechan w porę go uratowała. Dopiero Neji-san go pokonał i Sasuke trafił do więzienia, z którego po dwóch tygodniach uciekł. Wtedy także, ranił bądź zabił kolejnych shinobi Ukrytego Liścia.
Odparł Konohamaru poważnym tonem, którego chwilę potem spiorunowała różowowłosa zdenerwowanymi oczami. Storpedowała go za tą wypowiedź licznymi piorunami, gdyż to ona miała wszystko wyjawić. Kiedy czternastolatek wzruszył ramionami, kunoinchi westchnęła bezradnie, po czym ostrożnie przeniosła powoli panikujące spojrzenie soczyście zielonych tęczówek na Uzumakiego. Naruto stał bez słowa, jakby strzelił w niego piorun. Nieruchoma poza z szeroko otwartymi oczami wlepionymi w nieznacznie uśmiechającego się do niego wnuczka Sandaime Hokage doskonale to wyrażała.
- Młody? –  Z głosu demona przebijała troska. Kyuubi, jako mieszkaniec duszy blondyna doskonale wiedział co się z nim działo. I było to bardzo niepokojące. Szok, ból i ukłucie żalu, wywołane zatajeniem przed nim tak ważnego wydarzenia, mieszały się teraz z gniewem, rozczarowaniem i niezrozumieniem. Serce chłopaka ścisnęło się boleśnie, kiedy uświadomił sobie, że w niektórych sprawach, mimo gorących zapewnień, nikt tak naprawdę nadal nie darzył go szczerym zaufaniem. Nawet… Sakura-chan.
- To boli… Boli, jak cholera!
* * *
W ciągu kilku następnych godzin, atmosfera w drużynie wcale nie uległa polepszeniu. Choć panna Haruno na wszelki możliwy sposób starała się dotrzeć do zamkniętego w sobie blondyna, ten ani razu nawet na nią nie spojrzał. Zachowywał się tak, jakby w ogóle jej przy nim nie było. Jednak kiedy wreszcie udało się jej zwrócić na siebie jego uwagę, gdy się odezwał był zimny, oschły, gburowaty i arogancki… innymi słowy, wypruty z jakichkolwiek uczuć. Ranił ją tym, ale sama była sobie winna. Rozumiała, dlaczego się tak zachowywał i nie miała do niego o to pretensji. Skoro wciągu tych dwóch miesięcy nie pomyślała, by wspomnieć mu o wizycie Sasuke w Konoha i jego pobycie oraz ucieczce z więzienia, teraz zbierała za to sromotne baty.
Po dotarciu do upragnionej granicy, na skraju piaskowego pustkowia stał już komitet powitalny z Temari, starszą siostrą Kazekage, na czele. Widocznie, Tsunade uprzedziła ich o wysłaniu do Suny drużyny. Jakież było zaskoczenie blondynki, kiedy się dowiedziała, kto był Sensei i dowódcą tego teamu. Dopiero kiedy odezwał się do niej tym mrożącym krew tonem, oprzytomniała. Nie rozumiejąc, dlaczego Jinchuuriki był wręcz wrogo do niej nastawiony, po bezowocnych próbach uzyskania wyjaśnienia, spasowała. W asyście trzech innych shinobi kraju Wiatru, Temari przeprowadziła wszystkich przez pustynię, po czym wprowadziła na teren wioski Ukrytego Piasku i zaprowadziła przed oblicze swojego przywódcy. Kiedy weszli bez stosownego pozwolenia do biura Gaary, ten w pierwszej chwili się zdenerwował, lecz jak tylko zobaczył przyjaciół z Konoha, zaraz się rozchmurzył.
- Naruto, Sakura, witajcie. Oczekiwałem was. – Uśmiechnął się serdecznie na powrót zajmując miejsce przy swoim masywnym biurku. – Widzę, że Naruto wreszcie zostałeś mianowany na Jounina i w końcu na Sensei, no i masz już własną drużynę. Gratuluję.
- Arigatou, Kazekage-sama. Czy teraz możemy przejść do interesów? – Odparł blondyn, a jego głos był suchy jak piach zalegający na ulicach wioski Ukrytego Piasku. Sakurze stojącej opodal, po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Temari skrzywiła się boleśnie, a Gaara od razu spoważniał. Wyraźnie czuł, że coś było nie tak. Zwłaszcza dostrzegając świdrujące swoją osobę, nieugięte, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu spojrzenie Uzumakiego.
Sabaku rozparł się w fotelu i splótł przed sobą palce rąk, opierając łokcie na podłokietnikach. Patrzył prosto w ponury wyraz twarzy stojącego przed nim blondyna i zastanawiał się co odpowiedzieć, jak zareagować. Oczywistym było, że powinien zgodzić się na zapytanie przyjaciela, lecz chciał nieco wydłużyć to spotkanie. Można rzec, stęsknił się za tym nadpobudliwym shinobi.
- Po co ten pośpiech? – Powiedział w końcu. – Może wpierw pogadamy o tym, co się zmieniło, a dopiero potem zajmiemy się formalnościami, hm? Możecie u nas zostać tyle czasu, ile będziecie chcieli.
Naruto w odpowiedzi uśmiechnął się ironicznie, po czym sięgnął do torby wiszącej na biodrze i wyciągnął z niej zapieczętowany zwój. Następnie spojrzał na obserwującego każdy jego ruch Gaarę i cisnął trzymany rulon pergaminu na środek biurka.
- Nie mamy czasu.
Powiedział chłodno i wyszedł z biura zostawiając za sobą otwarte drzwi. Sabaku, zbity z pantałyku, przez chwilę szeroko otwartymi oczami patrzył w pusty otwór drzwiowy, po czym przeniósł spojrzenie na różowowłosą medyczkę. Ta w odpowiedzi jedynie westchnęła bezradnie wzruszając ramionami. Podobny gest uczynili genini, z tą różnicą, że Konohamaru zaraz pobiegł w ślad za swym idolem. Po chwili dołączyli do niego Udon i Moegi, którzy wcześniej wpatrywali się w Haruno, czekając na pozwolenie.
W gabinecie Kazekage pozostali już tylko Gaara, Temari i Sakura, na barki której spadło wyjaśnienie całej sytuacji. Dziewczyna bez słowa podeszła do okna i smutnym wzrokiem patrzyła za sztywno idącym blondynem, który kompletnie nie reagował na biegającego wkoło niego i coś krzyczącego wnuczka Trzeciego. Kiedy w końcu nie wytrzymał i na całą osadę wydarł się, by ten wreszcie dał mu święty spokój, ponownie zalała ją fala wyrzutów sumienia. Co będzie, gdy wrócą do Konoha? Naruto zapewne w pierwszej kolejności zrobi Tsunade awanturę, a potem…
- Sakura, powiesz nam w końcu, co Naruto ugryzło?
Z zamyślenia wyrwał ją głos Temari.
* * *
Zbliżał się zmierzch. Chłodny wiatr przygnał nad głowy shinobi Liścia zmierzających do domu ołowiane chmury, z których nie długo potem lunął rzęsisty deszcz. W jednej chwili, wszystkie ich ubrania przesiąkły do suchej nitki, lecz to nie ruszyło sumienia Uzumakiego. Chłopak twardo nadawał tempa skaczącym w ślad za nim geninom i zielonookiej medyczce. Nic nie wskazywało, by mieli się wkrótce zatrzymać. Nikt, nic nie mówił. Konohamaru i jego przyjaciele trzymali się na dystans za blondynem. Haruno natomiast, sama nie wiedziała, co powinna zrobić.
Kiedy wyjaśniła wszystko Gaarze i Temari, chwilę potem dołączyła do reszty grupy i tak już od pięciu godzin szaleńczego tempa, jakie narzucił Jinchuurki, nic więcej nie mówiła. Z winą wymalowaną na twarzy patrzyła w plecy ukochanego, który wydawał się być myślami gdzieś naprawdę daleko. Lecz nie, Naruto w rzeczywistości, myślami był bardzo blisko. Przez cały ten czas, odkąd zachowywał się jak pospolity drań, rozmyślał o straconym zaufaniu do najbliższych mu osób. Czuł się zwyczajnie zdradzony. Znowu.
- Jak długo zamierzasz to ciągnąć?
- Nie wiem, Kyuu. – Chłopak odparł w myślach. – Mam wrażenie, że właśnie wróciłem do punktu wyjścia.
- Hm? Co masz na myśli?
- Wpierw, przez siedemnaście lat trzymano przede mną w tajemnicy informacje o moich ojcu. Potem uznano mnie za zbyt wielkie zagrożenie i chciano się pozbyć po przez wysłanie na samobójczą misję. W obu przypadkach nie byłem darzony odpowiednim zaufaniem. Teraz, kiedy Sasuke zaatakował Konoha, nikt, nic mnie o tym fakcie nie powiedział. – Naruto zamilkł na chwilę. – Powiedz, Kyuu, czy to jest normalne!? Co ja im wszystkim zrobiłem, że mnie po prostu nie ufają!? Czym sobie zasłużyłem na takie traktowanie? Czy, to co robię… moje poświęcenie dla wioski i jej mieszkańców, to jest bezwartościowe gówno!? Ja już naprawdę nie wiem, jak mam się zachować? Jak mam zareagować? Co powinienem jeszcze uczynić…?
Na lisiego demona w jednej chwili spadła lawina pytań. Stojący przed klatką blondyn, po kostki brodzący w tafli wody zalewającej przedsionek własnej duszy, w końcu przestał się powstrzymywać. Pozwolił swobodnie płynąć łzom, jakie całymi kaskadami poczęły wychodzić z pod przymkniętych powiek. Chłopak chwilę potem padł na kolana i skrył mokrą od łez twarz w dłoniach. Kyuubi tym czasem milczał. Z uwagą obserwował, co się działo z jego nosicielem. Jedną połowę jego serca zalewała niepohamowana troska o blondyna, drugą zaś nieopisana wściekłość.
Sam nie wiedział, co ten powinien w takiej sytuacji zrobić. Wiedział natomiast, że chłopak bardzo teraz liczył na usłyszenie od niego jednej ze swoich rad, jakimi zawsze mu służył:
- Gdyby chodziło tu o mnie, wyzbyłbym się wszelkich uczuć. Podniósłbym barierę, która odcięłaby mnie od wszystkich i zacząłbym zastanawiać się, jak tu komu dokopać! Ale to ja. – Kyuubi przerwał na chwilę, z satysfakcją odnotowując, iż początkiem swojego monologu zainteresował rozpaczającego chłopaka. – Natomiast ty, Naruto, według mnie powinieneś w pierwszej kolejności wziąć się w garść! Z doświadczenia wiem, iż ludzkie życie nie kończy się jedynie na bezgranicznym zaufaniu, jakim każdy człowiek obdarza swojego sąsiada, znajomego… tego, kto na to zasłużył. – Demon zrobił dłuższą pauzę. – Zatem, z łaski swojej, przestań zachowywać się jak małe dziecko, któremu odebrano lizaka, bo nim nie jesteś!
Uzumaki momentalnie poderwał się do wyprostu, wytarł twarz rękawem bluzy i przybrał poważniejszy jej wyraz. W jego oczach ponownie zalśniła determinacja, a usta wykrzywił szelmowski uśmieszek, za którym Dziewięcioogoniasty zawsze tak przepadał:
- Tak lepiej! Dobra. Na pewno chcesz wiedzieć, co powinieneś zrobić? – Ze strony blondyna nastąpiło krótkie kiwniecie głową w geście aprobaty. Kyuubi wyszczerzył drapieżnie kły i odczekał dodatkowo kilka minut, by ciekawość Naruto urosła do granic swych możliwości. Kiedy chłopak zaczął przestępować z nogi na nogę, jakby chciało mu się sikać, Lis ponownie zabrał głos: – Noś maskę bezwzględnego drania tak długo, aż uznasz, że ludziom z twojego otoczenia znów będziesz mógł zaufać!



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz