środa, 21 lutego 2018

172. Nominacja


<<< Odcinek ukazał się 14 sierpnia 2010 roku >>>



Kiedy Naruto wrócił z dwutygodniowej misji zaraz złożył na rękach Piątej odpowiedni raport i nim kobieta zdołała go zatrzymać na dłużej, ulotnił się z zamiarem odwiedzin u Ichuraku Ramen.
Gdy się najadł do syta, zapłacił i wrócił do domu. Po gorącym prysznicu natychmiast poszedł spać. Niestety, z jakiegoś powodu nie mógł zmrużyć oka. Przekręcając się z boku na bok, chłopak przyciskał policzek do poduszki i na wszelkie znane sobie sposoby próbował zasnąć, lecz nic z tego. Po czterdziestu minutach bez owocnych prób, zdenerwowany wstał, po czym usiadł na wewnętrznym parapecie i zapatrzył się w rozgwieżdżone niebo. Kiedy obserwowany przez niego obrazek przecięła spadająca gwiazda, momentalnie przez myśl przeleciało tylko jemu znane marzenie.
Następnego dnia, skoro świt w progu czterech kątów Naruto, pojawiła się Shizune. Kobieta przekazała blondynowi, że Tsunade wzywa go do siebie, gdyż dnia poprzedniego zapomniała o obiecanej mu nagrodzie za pomyślne wykonanie powierzonego mu zadania. Ubierając się, podczas śniadania i w czasie drogi do budynku Administracyjnego, chłopak zastanawiał się, o jaką to nagrodę może chodzić. Kiedy kilka minut później stanął pod drzwiami do gabinetu Hokage, po chwili delikatnie w nie zapukał. Jak tylko z wnętrza dobiegła dobrze znajoma komenda, Jounin nacisnął na klamkę i pewnie wszedł do środka. Przy masywnym biurku o nieco zaokrąglonym kształcie, plecami do wielkiego okna, siedziała blondwłosa kobieta z nosem utopionym w stercie papierów. Chłopak stanął przed nią na baczność i bez słowa począł cierpliwie czekać, aż Tsunade skończy i pierwsza się do niego odezwie. Nastąpiło to dosyć szybko, choć Uzumakiemu wydawało się, że minęło znacznie więcej czasu:
- O co chodzi, Naruto?
- Hokage-sama mnie wzywała.
Kobieta dopiero teraz podniosła głowę do góry i zawiesiła zamyślone spojrzenie na stojącym przed nią shinobi. Kiedy przedłużająca się cisza i świdrujący wzrok Piątej zaczęły nieco krępować chłopaka, ta niespodziewanie zabrała głos:
- Jak wiesz, Kapitan Yamato pilnował cię przez pierwszy tydzień twojego zadania i to, co napisał w raporcie szczerze powiem, mile mnie zaskoczyło. Muszę przyznać, spisałeś się na medal. – Blondyna oparła brodę na splecionych palcach. – Pominę już uwagi i skargi jakie usłyszałam od Rukii na temat, tego co robiłeś pod czas tego tygodnia i później, gdyż na rozwijanie swych umiejętności każdy moment jest dobry, a z tego co mi mówił Kakashi, masz co rozwijać. – Tsunade uśmiechnęła się nikle i na powrót zamilkła. Przyglądając się badawczo stojącemu przed nią shinobi, chwile potem wyciągnęła z głębokiej szuflady biurka plik papierów i poczęła je przeglądać. Po kolejnych kilku minutach przerwy, spojrzała na Uzumakiego i ponownie zabrała głos. – W ciągu minionych dwóch tygodni zaszło w wiosce kilka znacznych zmian. Pomyślałam, że jako pełnoprawny Jounin Ukrytego Liścia powinieneś wiedzieć, że kilka dni temu przeprowadziłam wewnętrzne egzaminy do rangi Jounina. Niemal wszyscy twoi rówieśnicy do niego przystąpili, lecz tylko dwójce udało się go ukończyć z pozytywnym wynikiem. To, że ta dwójka przeszła wszystko pomyślnie, było do przewidzenia. Neji Hyuuga i Shikamaru Nara, przyjęli nowe tytuły… ze spokojem. – Kobieta nagle parsknęła śmiechem wytrącając blondyna z głębokiego zamyślenia. Dobrze, że nie wiedziała, że Naruto prawie w ogóle jej nie słuchał, bo w przeciwnym razie zapewne by się wściekła. – Przypomniała mi się mina Shikamaru. Śmiertelnie znudzony, kompletnie obojętny, przyjął nominację bez większego entuzjazmu. Jedyne, leniwe machniecie ręką, jakby zostanie Jouninem było czymś upokarzająco prostym, tak mnie rozbawiło, że do teraz nie mogę o tym zapomnieć. Z takim podejściem, ten chłopak nigdy do niczego wielkiego nie dojdzie, ale i tak jestem z niego bardzo zadowolona. – Hokage uśmiechnęła się promiennie. – Co do Hyuuga nie mam najmniejszych zastrzeżeń, choć nie był lepszy od Nary. Wysłuchał gratulacji z kamienną twarzą nie zdradzającą żadnych uczuć. Szczerze powiem, wyglądał, jakby w ogóle się nie cieszył z tego, że w końcu został Jouninem. Że Cię dogonił i teraz będzie mógł rozmawiać z Tobą, jak równy z równym. Nie bardzo wszystko to rozumiem, ale co tam. Ważne, że obaj pokazali, na co tak naprawdę ich stać. – Tsunade upiła łyk czarnego, parującego wywaru, jaki stygł w ceramicznym kubku. – Pewnie zastanawiasz się, dlaczego Ci to wszystko mówię. Powód jest prosty. Gdybyś był w tym czasie w wiosce, siedziałbyś wraz z innymi w loży oceniającej nowych kandydatów na Jounina.
Jinchuuriki nie wiedział co powiedzieć. Wieść, że dwóch jego najlepszych przyjaciół w końcu zostało mianowanych do wyższej rangi, napawała go radością i optymizmem. Zastanawiało go jednak podejrzane zachowanie Hyuugi, gdyż reakcja Nary to był chleb powszedni. Ten zrzęda zawsze do wszystkiego miał takie podejście, ale Neji? Ponury i zamknięty w sobie? Zupełnie jak przed laty, kiedy to uważał, że ludzkie przeznaczenie jest rzeczą odgórnie ustaloną i nie do zmienienia. Wyraźnie coś tu nie pasowało i to bardzo.
- Hime-sama wybaczy, ale czy mogę zadać pytanie? – Uzumaki spytał tak poważnym i oficjalnym tonem, że Piąta niemal z fotela spadła, gdy go usłyszała. W mgnieniu oka oprzytomniawszy, z równie poważnym wyrazem twarzy udzieliła pozwolenia.
- Czy Hokage-sama wie, dlaczego Neji tak się zachowywał?
- Podejrzewałam, że o to spytasz. Cóż, przeprowadziłam już w tej sprawie małe śledztwo i nie zgadniesz, Naruto, czego się dowiedziałam. – Na usta Tsunade wypłynął szelmowski uśmieszek. – To się może wydawać śmieszne, ale Hyuuga po prostu zmartwił się, że nie będzie już mógł być twoim podwładnym, gdybyście zostali wysłani razem na jakąś misję.
- ŻE CO PROSZĘ!!?? – Reakcja Uzumakiego była jak najbardziej prawidłowa. – On chyba zwariował! Przecież, ja nigdy nie chciałem być jego przywódcą. To idiotyczne! Nigdy nawet nie marzyłem o tym by być od niego lepszym. To, że wcześniej od niego zdobyłem rangę Jounina, nic nie zmieniało. Zawsze chciałem tylko dorównać jego umiejętnościom, być na tym samym poziomie społecznym, co on, byśmy mogli swobodnie ze sobą rozmawiać. Bez zbędnego wywyższania się! Co ten Hyuuga znowu wymyślił!?
- Rozumiem twoje zaskoczenie i oburzenie, ale wiedz, że jesteś przywódcą niepokonanej, Upiornej Armii, a na dodatek jesteś również Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune, przerażającego i najpotężniejszego Bijuu jaki po tym świecie stąpał. Pod tymi względami, respekt do twojej osoby się czuje. – Tsunade z satysfakcją odnotowała zaskoczenie malujące się na twarzy blondyna. – Mimo wszystko, ja również ten respekt odczuwam, ale nie myśl sobie, że zaraz będę oddawała Ci hołd czy jakieś pokłony, jasne?
- Tak jest, Hime-sama i dziękuję, że mnie o tym wszystkim uświadomiłaś.
- Respekt. Wszyscy odczuwają ogromny respekt do twojej osoby. No, ładnie. – W umyśle chłopaka rozległ się dudniący śmiech lisiego demona. – Powiedz, Naruto, czy właśnie, nie o tym zawsze marzyłeś?
- Tak, Kyuu. Ale marzyłem również o zostaniu Hokage i nadal marzę, lecz to się jeszcze nie ziściło. – Odpowiedź padła jakby wypowiedziana nieco smutnym tonem. – Szczerze powiedziawszy, zaczynam powoli w to marzenie powątpiewać.
- Młody, nie trać nadziei! Skoro sama Hokage mówi, że czuje względem twojej osoby respekt, to już coś musi znaczyć. Może kobieta właśnie nieświadomie przekazała Ci, że bierze cię pod uwagę, jako swojego następcę? Nic nigdy nie wiadomo… – Lis wyszczerzył kły w potwornym uśmiechu. – Można to odczytać na wszelaki sposób. Zobaczysz. Nim się obejrzysz, a cała wioska, któregoś dnia odda Ci należyte honory, wołając zgodnie: „Niech żyje Rokudaime Hokage!!”
Blondyn nie odpowiedział. Słowa demona wielce go zaskoczyły odejmując mowę na kilkanaście minut. Kiedy już się otrząsnął i w gabinecie Kage Ukrytego Liścia głos ponownie zabrała piersiasta blondyna, Uzumaki wciąż stał jak wryty.
- Dobrze. Skoro to i owo zostało już wyjaśnione, czas zająć się obiecanym Ci przed dwoma tygodniami, wynagrodzeniem. – Kobieta westchnęła głęboko. – Naruto Uzumaki! W nagrodę za twój trud i poświęcenie jakim wykazałeś się w ciągu ostatniej misji, do rangi Jounina dostajesz oficjalny status Sensei. Nie muszę chyba mówić, że w takiej sytuacji, maksymalnie za dwadzieścia cztery godziny zostanie przydzielona ci drużyna geninów. – Tsunade nabrała powietrza w płuca, po czym ostrożnie je wypuściła, dodając pod nosem niby to do siebie. – Pewnie ta decyzja spotka się z licznymi protestami, ale ja tu rządzę i ode mnie zależy, kto i w jakich okolicznościach, jaki tytuł otrzyma.
Osiemnastolatek niczym figura woskowa stał zszokowany, a jego oczy powoli rozszerzały się w totalnym niedowierzaniu słowom Piątej. To, co usłyszał przeszło jego najśmielsze sny. Spodziewał się, że zostaną odpuszczone mu wszelkie grzechy, ale nie coś takiego! Nie cały rok po uzyskaniu rangi Jounina, stał się dodatkowo pełnoprawnym Sensei. U niektórych jego przyjaciół z całą pewnością wzbudzi to jeszcze większą zazdrość, lecz jemu to nie przeszkadzało. O nie, Naruto tylko się z tego cieszył. I to jeszcze jak! Nareszcie będzie zajmował w miarę ważne stanowisko w wiosce! Teraz, w końcu będzie mógł na poważnie pomyśleć o treningu Miyoko Inaby, która uznała go za swojego Sensei już dawno temu. – Na samą taką myśl, twarz chłopaka rozpromienił szeroki od ucha do ucha uśmiech.
- Niestety, na razie nie mam żadnej nowej grupy świeżo upieczonych geninów, których mógłbyś wziąć pod swoje skrzydła. – Kontynuowała Godaime. – Wliczając w to także twoją niedoszłą uczennicę, Miyoko.
- Co? Dlaczego? – Uzumakiemu momentalnie mina zrzedła, a wszystkie obrazy z bliskiej, wielce prawdopodobnej przyszłości odeszły w głęboką niepamięć.
- Ponieważ Miyoko jeszcze nie skończyła Akademii.
- Tak, ale jej umiejętności mówią same za siebie. Hokage-sama, na własne oczy widziałem doskonale wykonaną technikę zamiany ciała i podziału cienia w wykonaniu tej dziewczynki. Iruka także był tego świadkiem. – Chłopak począł bronić ośmiolatkę. – Jak dla mnie, poziom jaki Miyoko wtedy nam zaprezentowała wystarczy by skończyć Akademię i zostać geninem Konoha no Sato.
- Przyznaję, Umino wspominał mi coś o jej niezwykle szybko zdobytych umiejętnościach, ale razem doszliśmy do wniosku, że Miyoko Inaba jeszcze jest za młoda by opuścić mury Akademii. Naruto, weź pod uwagę, że ona ma dopiero osiem lat. Nie mogę pozwolić by coś się jej stało, zwłaszcza przy tak częstych atakach na twoją osobę. Wierze, że pewnie byś ją obronił, ale jednak…
Kobieta sugestywnie zawiesiła głos patrząc przenikliwie na stojącego przed nią blondyna. Widziała w jego oczach determinację do walki o małą, ale także głębokie zmartwienie. Domyśliła się, że zostało ono wywołane argumentami jakie przed chwilą padły z jej ust. To prawda. Naruto rozumiał słowa swojej przywódczyni i się z nimi w pełni zgadzał, ale jednak w głębi duszy nie mógł pogodzić się z myślą o uczeniu Inaby najwcześniej… za trzy, cztery lata. Takie postanowienia co do bezpieczeństwa i przyszłości, samej Miyoko zapewne się nie spodobają, ale co zrobić? Decyzje w tej kwestii już zapadły i nic nie wskazywało, by cokolwiek miało je zmienić.
Uzumaki odetchnął głęboko przeczesując włosy palcami, po czym się odezwał:
- W takim razie, skoro nie ma dla mnie żadnej grupy świeżo upieczonych geninów, to w jaki sposób mam spełnić się w roli Sensei?? – Spytał.
- Mamy na to lekarstwo. Zostaniesz kapitanem już nieco doświadczonego składu. Chwilowo drużyna Ebisu nie ma sensei, ponieważ… Ebisu musiał pilnie opuścić wioskę. Rozumiesz chyba, że nie mogę Ci powiedzieć dlaczego. To ściśle tajne.
- Wakarimashita, Hokage-sama.
- Zatem, myślę, że Konohamaru, Udon i Moegi będą bardzo zadowoleni z przydzielonego im na ten czas jounina. – Godaime nagle przerwała i zaczęła przeszukiwać szuflady swojego pojemnego biurka, by po chwili wyciągnąć z jednej jakiś zwój opatrzony kartką pieczętującą. – A oto i wasza pierwsza misja. Zaniesiecie ten zwój do Suna-Gakure i wręczycie go Kazekage-dono do rąk własnych. Mam nadzieję, że wiesz co to oznacza?
Widząc kiwający ruch głową na znak zrozumienia, Tsunade dla zaznaczenia powagi zadania, postanowiła mimo wszystko odpowiedzieć na swoje pytanie. Miała nadzieję na utrwalenie tej wiedzy w umyśle osiemnastolatka już po raz enty:
- Ten zwój jest niezwykle ważny by utrzymać dobre stosunki miedzy naszymi krajami i wioskami. Nie może wpaść w niepowołane ręce, a zwłaszcza w lepkie łapy shinobi Iwa. Misja którą wam powierzam, jest rangi B lub nawet A, ale to niech lepiej pozostanie między nami.
- Hai! Nie zawiedziemy Cię, Hime-sama. – Naruto zasalutował, jednocześnie ukazując rządek śnieżnobiałych ząbków. – Ja Cię nie zawiodę.
- Wierzę. Możesz odejść.
* * *
Naruto obudził straszny ból głowy. Kiedy z trudem usiadł na brzegu łóżka, po chwili tępego patrzenia się na własne stopy, wstał i lekko chwiejnym krokiem poszedł do łazienki. – Zimny prysznic zaraz wyleczy kaca. – Pomyślał. Tak, Uzumaki przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny nie robił nic innego, jak oblewanie swojego awansu na Sensei. Gdy Kiba tylko się o wszystkim dowiedział zaraz skrzyknął ferajnę, urządzając alkoholową imprezę w domu blondyna. Z początku wszystko szło gładko. Ludzie jedli, pili, śmiali się i tańczyli. Jednym słowem, dobrze się bawili. Po kilku godzinach ktoś zaproponował by zagrać w rozbieranego pokera. Nikt się nie opierał, wszyscy się przyłączyli. Gdy po kilkudziesięciu minutach połowa osób, w tym Ino i Hinata, było już w samej bieliźnie, a Kiba, Shikamaru i Shino doznali silnego krwotoku z nosa na ten widok… niepilnowany przez nikogo Lee skosztował zakazanego, dla niego, trunku.
Strumień chłodnej wody spływał po jego głowie, szyi, plecach i doskonale wyrzeźbionej klatce piersiowej, kojąc wszelkie nerwy. Naruto wciąż bolała głowa, ale chłopak nie dawał za wygraną i starał się jak najszybciej doprowadzić ciało do codziennej używalności. Kiedy po kilkunastu minutach w końcu na tyle wytrzeźwiał, że mógł ustać bez opierania się o ścianę, a wychłodzenie jego organizmu groziło złapaniem kataru, chłopak zakręcił kran. Wychodząc z łazienki, w pasie owinięty był grubo plecionym, pomarańczowym ręcznikiem. Drugim, koloru słomy, właśnie wycierał sobie głowę, gdy usłyszał niewyraźne mamrotanie dochodzące od strony łóżka. Spojrzawszy w tamtym kierunku, momentalnie przypomniał sobie finał wieczoru.
Gdy jego przyjaciele, wspólnymi siłami po dwóch godzinach walki, w końcu uspokoili Pijanego Mistrza… wszyscy, bez wyjątku, od nadmiaru procentów i wrażeń powoli zaczęli wykazywać zmęczenie. Wtedy właśnie, wraz z różowowłosą medyczką zamknął się w swoim pokoju. Niestety, wychylony alkohol nie długo potem dał o sobie znać i nie doszło tej nocy, miedzy para zakochanych, do niczego poważnego.
Kunoichi mocno wtulona w poduszkę co jakiś czas gwałtownie zmieniała położenie swojego ciała względem materaca, mamrocząc przy okazji pod nosem niezidentyfikowane frazesy. Naruto domyślił się, że coś się jej śniło, ale nie mógł stwierdzić, czy było to coś miłego, czy coś strasznego, ponieważ Sakura raz się uśmiechała, a raz niemal krzyczała. Obserwowanie wijącej się kunoichi na śnieżno białej pościeli z jakiegoś względu strasznie go rajcowało, lecz po kilku minutach się znudził i powrócił do poprzedniej czynności. Wytarłszy swoje ciało do sucha, po cichutku ubrał buty i czarne spodnie, na tors założył czarną koszulkę kolczą oraz bluzę z symbolem kraju Wiru na plecach i barkach. Po wyjściu z pokoju na korytarz, tuż przy schodach nagle się zatrzymał i uderzył otwartą dłonią w czoło:
- Ale ze mnie kretyn! – Pomyślał i szybko zawrócił. Pojawiwszy się z powrotem w pokoju, najciszej jak umiał, zabrał ciemno-zieloną kamizelkę wiszącą na oparciu krzesła, katanę opartą o bok biurka, torbę na biodro zgarnął z blatu, a ochraniacz na czoło wyjął z szuflady. Kiedy wyprostował plecy, spojrzał na wciąż smacznie śpiącą Sakurę. Kunoichi już się nie wierciła, a jej oddech na powrót stał się umiarkowany. Naruto po chwili zwłoki podszedł do niej i delikatnie pocałował w czubek nosa, na co dziewczyna przez sen zareagowała serdecznym uśmiechem. Osiemnastolatek postał w miejscu jeszcze kilka minut, przez cały czas starając utrwalić sobie spokojny wyraz twarzy różowowłosej, po czym wyszedł .
Zjawiając się w salonie swoich skromnych czterech kątów w pełnym już rynsztunku i stroju Jounina Konoha, Naruto zobaczył całkowicie zdemolowane pomieszczenie. Połamany stół i krzesła wokół których były rozrzucone i potłuczone naczynia z jedzeniem. Na podłodze walały się puste lub do połowy opróżnione butelki po jakimś tanim winie. A sofa namoknięta od sake cuchnęła niemiłosiernie. Ten mebel nadawał się już tylko do wyrzucenia. Na podłodze leżał dywan pełen rozgniecionego i wtartego w niego jedzenia. Na żyrandolu wisiały damskie majteczki… Naruto pojęcia nie miał do kogo mogły należeć, ale jedno było pewne, na pewno nie była to dolna bielizna jego ukochanej. – Chłopak na samą tą myśl zrobił się czerwony na twarzy niczym dojrzały pomidor. Kiedy ochłonął, wrócił do badanie stanu technicznego salonu. W rogu, pod wybitym oknem, we wcześniej zerwane zasłony, zobaczył leżącego, znokautowanego i dokładnie związanego sprawcę całego wyżej wymienionego pobojowiska.
- Lee, Lee, Lee… i co ja mam z tobą zrobić? – Pomyślał zniesmaczony. Tak, cała ta sytuacja niezmiernie męczyła błękitnookiego. Zawsze gdy zapraszał „brewkę” do siebie, ten musiał coś zmalować. Oczywiście nie winił Rock’a za jego słabą głowę, ale jednak. Wszystkie meble swoje kosztowały, a jak wiadomo, blondyn ostatnio nie miał zbyt dużo pieniędzy. Gorzej. Wciąż nie zwrócił panu Ichiraku pieniędzy za zniszczenie baru przez Miyoko, za co czuł się odpowiedzialny.
Naruto odetchnął kilkakrotnie głębiej, po czym przygryzł palec, błyskawicznie wykonał serię pieczęci i przystawił dłoń do podłogi:
- Kuchiyose: Shi Senshi. – W chmurze białego dymu, w pozie wyrażającej głęboki szacunek, pojawiło się czterech Upiornych Samurajów. Żołnierze w wiśniowych zbrojach z przerażającymi maskami zasłaniającymi ich twarze, pochylali swe głowy w geście poddania.
- Wstańcie proszę. Dziwnie się czuje, gdy okazujecie mi taki szacunek.
Naruto uśmiechnął się, z zakłopotaniem drapiąc się w tył głowy. Wojownicy bez słowa wykonali jego prośbę, choć oni sami uznawali to za wydanie im polecenia. Gdy czerwone ślepia utkwione zostały w stojącym przed nimi blondynie, ten po chwili namysłu wskazał na nieprzytomnego Lee:
- Powiem krótko. Dwóch z was zostanie tu na dole i przypilnuje tego o to delikwenta, gdy już się obudzi, by posprzątał całe to pobojowisko. Jeśli będzie się stawiał, macie użyć swojej perswazji by go zmotywować do działania. Pod żadnym pozorem nie róbcie mu krzywdy, zrozumiano?
- Hai, Naruto-sama!
- Dobrze. Pozostała dwójka zajmie się ochroną Sakury Haruno pod czas mojej nie obecności. Tak jak przez ostatni czas było, macie być niezauważalni. Macie być jej cieniami, bacznie obserwować ludzi z którymi rozmawia i pilnować by jej włos z głowy nie spadł. Liczę, że tak jak wasi koledzy, nie zawiedziecie mnie.
- Hai, Naruto-sama!
Blondyn kiwną głową z aprobatą. Raz jeszcze omiótł otoczenie uważnym spojrzeniem, po czym złożył przed sobą dłonie i ostatecznie zniknął w chmurze białego dymu.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, senseiem został chić no właśnie najpierew że w ciągu doby dostanie drużynę, a potem że nie ma żadnych geninów... haha Neji zasmucony ze już nie będzie podwładnym... a czemu żadnej chociaż kartki Naruto nie zostawił Sakurze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń