<<<
Odcinek ukazał się 14 sierpnia 2010 roku >>>
Kiedy Naruto wrócił z dwutygodniowej misji
zaraz złożył na rękach Piątej odpowiedni raport i nim kobieta zdołała go
zatrzymać na dłużej, ulotnił się z zamiarem odwiedzin u Ichuraku Ramen.
Gdy się najadł do syta, zapłacił i wrócił
do domu. Po gorącym prysznicu natychmiast poszedł spać. Niestety, z jakiegoś
powodu nie mógł zmrużyć oka. Przekręcając się z boku na bok, chłopak przyciskał
policzek do poduszki i na wszelkie znane sobie sposoby próbował zasnąć, lecz
nic z tego. Po czterdziestu minutach bez owocnych prób, zdenerwowany wstał, po
czym usiadł na wewnętrznym parapecie i zapatrzył się w rozgwieżdżone niebo.
Kiedy obserwowany przez niego obrazek przecięła spadająca gwiazda, momentalnie
przez myśl przeleciało tylko jemu znane marzenie.
Następnego dnia, skoro świt w progu
czterech kątów Naruto, pojawiła się Shizune. Kobieta przekazała blondynowi, że
Tsunade wzywa go do siebie, gdyż dnia poprzedniego zapomniała o obiecanej mu
nagrodzie za pomyślne wykonanie powierzonego mu zadania. Ubierając się, podczas
śniadania i w czasie drogi do budynku Administracyjnego, chłopak zastanawiał
się, o jaką to nagrodę może chodzić. Kiedy kilka minut później stanął pod
drzwiami do gabinetu Hokage, po chwili delikatnie w nie zapukał. Jak tylko z wnętrza
dobiegła dobrze znajoma komenda, Jounin nacisnął na klamkę i pewnie wszedł do
środka. Przy masywnym biurku o nieco zaokrąglonym kształcie, plecami do wielkiego
okna, siedziała blondwłosa kobieta z nosem utopionym w stercie papierów.
Chłopak stanął przed nią na baczność i bez słowa począł cierpliwie czekać, aż
Tsunade skończy i pierwsza się do niego odezwie. Nastąpiło to dosyć szybko,
choć Uzumakiemu wydawało się, że minęło znacznie więcej czasu:
- O co chodzi, Naruto?
- Hokage-sama mnie wzywała.
Kobieta dopiero teraz podniosła głowę do
góry i zawiesiła zamyślone spojrzenie na stojącym przed nią shinobi. Kiedy
przedłużająca się cisza i świdrujący wzrok Piątej zaczęły nieco krępować
chłopaka, ta niespodziewanie zabrała głos:
- Jak wiesz, Kapitan Yamato pilnował cię
przez pierwszy tydzień twojego zadania i to, co napisał w raporcie szczerze
powiem, mile mnie zaskoczyło. Muszę przyznać, spisałeś się na medal. – Blondyna
oparła brodę na splecionych palcach. – Pominę już uwagi i skargi jakie
usłyszałam od Rukii na temat, tego co robiłeś pod czas tego tygodnia i później,
gdyż na rozwijanie swych umiejętności każdy moment jest dobry, a z tego co mi mówił
Kakashi, masz co rozwijać. – Tsunade uśmiechnęła się nikle i na powrót
zamilkła. Przyglądając się badawczo stojącemu przed nią shinobi, chwile potem
wyciągnęła z głębokiej szuflady biurka plik papierów i poczęła je przeglądać. Po
kolejnych kilku minutach przerwy, spojrzała na Uzumakiego i ponownie zabrała
głos. – W ciągu minionych dwóch tygodni zaszło w wiosce kilka znacznych zmian.
Pomyślałam, że jako pełnoprawny Jounin Ukrytego Liścia powinieneś wiedzieć, że
kilka dni temu przeprowadziłam wewnętrzne egzaminy do rangi Jounina. Niemal
wszyscy twoi rówieśnicy do niego przystąpili, lecz tylko dwójce udało się go
ukończyć z pozytywnym wynikiem. To, że ta dwójka przeszła wszystko pomyślnie,
było do przewidzenia. Neji Hyuuga i Shikamaru Nara, przyjęli nowe tytuły… ze
spokojem. – Kobieta nagle parsknęła śmiechem wytrącając blondyna z głębokiego
zamyślenia. Dobrze, że nie wiedziała, że Naruto prawie w ogóle jej nie słuchał,
bo w przeciwnym razie zapewne by się wściekła. – Przypomniała mi się mina
Shikamaru. Śmiertelnie znudzony, kompletnie obojętny, przyjął nominację bez
większego entuzjazmu. Jedyne, leniwe machniecie ręką, jakby zostanie Jouninem
było czymś upokarzająco prostym, tak mnie rozbawiło, że do teraz nie mogę o tym
zapomnieć. Z takim podejściem, ten chłopak nigdy do niczego wielkiego nie
dojdzie, ale i tak jestem z niego bardzo zadowolona. – Hokage uśmiechnęła się
promiennie. – Co do Hyuuga nie mam najmniejszych zastrzeżeń, choć nie był
lepszy od Nary. Wysłuchał gratulacji z kamienną twarzą nie zdradzającą żadnych
uczuć. Szczerze powiem, wyglądał, jakby w ogóle się nie cieszył z tego, że w
końcu został Jouninem. Że Cię dogonił i teraz będzie mógł rozmawiać z Tobą, jak
równy z równym. Nie bardzo wszystko to rozumiem, ale co tam. Ważne, że obaj
pokazali, na co tak naprawdę ich stać. – Tsunade upiła łyk czarnego, parującego
wywaru, jaki stygł w ceramicznym kubku. – Pewnie zastanawiasz się, dlaczego Ci
to wszystko mówię. Powód jest prosty. Gdybyś był w tym czasie w wiosce, siedziałbyś
wraz z innymi w loży oceniającej nowych kandydatów na Jounina.
Jinchuuriki nie wiedział co powiedzieć.
Wieść, że dwóch jego najlepszych przyjaciół w końcu zostało mianowanych do
wyższej rangi, napawała go radością i optymizmem. Zastanawiało go jednak
podejrzane zachowanie Hyuugi, gdyż reakcja Nary to był chleb powszedni. Ten
zrzęda zawsze do wszystkiego miał takie podejście, ale Neji? Ponury i zamknięty
w sobie? Zupełnie jak przed laty, kiedy to uważał, że ludzkie przeznaczenie
jest rzeczą odgórnie ustaloną i nie do zmienienia. Wyraźnie coś tu nie pasowało
i to bardzo.
- Hime-sama wybaczy, ale czy mogę zadać
pytanie? – Uzumaki spytał tak poważnym i oficjalnym tonem, że Piąta niemal z
fotela spadła, gdy go usłyszała. W mgnieniu oka oprzytomniawszy, z równie
poważnym wyrazem twarzy udzieliła pozwolenia.
- Czy Hokage-sama wie, dlaczego Neji tak
się zachowywał?
- Podejrzewałam, że o to spytasz. Cóż,
przeprowadziłam już w tej sprawie małe śledztwo i nie zgadniesz, Naruto, czego
się dowiedziałam. – Na usta Tsunade wypłynął szelmowski uśmieszek. – To się
może wydawać śmieszne, ale Hyuuga po prostu zmartwił się, że nie będzie już
mógł być twoim podwładnym, gdybyście zostali wysłani razem na jakąś misję.
- ŻE CO PROSZĘ!!?? – Reakcja Uzumakiego
była jak najbardziej prawidłowa. – On chyba zwariował! Przecież, ja nigdy nie
chciałem być jego przywódcą. To idiotyczne! Nigdy nawet nie marzyłem o tym by
być od niego lepszym. To, że wcześniej od niego zdobyłem rangę Jounina, nic nie
zmieniało. Zawsze chciałem tylko dorównać jego umiejętnościom, być na tym samym
poziomie społecznym, co on, byśmy mogli swobodnie ze sobą rozmawiać. Bez zbędnego
wywyższania się! Co ten Hyuuga znowu wymyślił!?
- Rozumiem twoje zaskoczenie i oburzenie,
ale wiedz, że jesteś przywódcą niepokonanej, Upiornej Armii, a na dodatek jesteś
również Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune, przerażającego i najpotężniejszego Bijuu
jaki po tym świecie stąpał. Pod tymi względami, respekt do twojej osoby się
czuje. – Tsunade z satysfakcją odnotowała zaskoczenie malujące się na twarzy
blondyna. – Mimo wszystko, ja również ten respekt odczuwam, ale nie myśl sobie,
że zaraz będę oddawała Ci hołd czy jakieś pokłony, jasne?
- Tak jest, Hime-sama i dziękuję, że mnie o
tym wszystkim uświadomiłaś.
- Respekt.
Wszyscy odczuwają ogromny respekt do twojej osoby. No, ładnie. – W
umyśle chłopaka rozległ się dudniący śmiech lisiego demona. – Powiedz, Naruto, czy właśnie, nie o tym
zawsze marzyłeś?
- Tak,
Kyuu. Ale marzyłem również o zostaniu Hokage i nadal marzę, lecz to się jeszcze
nie ziściło. – Odpowiedź padła jakby wypowiedziana nieco smutnym tonem. – Szczerze powiedziawszy, zaczynam powoli w to
marzenie powątpiewać.
- Młody,
nie trać nadziei! Skoro sama Hokage mówi, że czuje względem twojej osoby
respekt, to już coś musi znaczyć. Może kobieta właśnie nieświadomie przekazała
Ci, że bierze cię pod uwagę, jako swojego następcę? Nic nigdy nie wiadomo…
– Lis wyszczerzył kły w potwornym uśmiechu. – Można to odczytać na wszelaki sposób. Zobaczysz. Nim się obejrzysz,
a cała wioska, któregoś dnia odda Ci należyte honory, wołając zgodnie: „Niech
żyje Rokudaime Hokage!!”
Blondyn nie odpowiedział. Słowa demona
wielce go zaskoczyły odejmując mowę na kilkanaście minut. Kiedy już się
otrząsnął i w gabinecie Kage Ukrytego Liścia głos ponownie zabrała piersiasta
blondyna, Uzumaki wciąż stał jak wryty.
- Dobrze. Skoro to i owo zostało już
wyjaśnione, czas zająć się obiecanym Ci przed dwoma tygodniami, wynagrodzeniem.
– Kobieta westchnęła głęboko. – Naruto Uzumaki! W nagrodę za twój trud i
poświęcenie jakim wykazałeś się w ciągu ostatniej misji, do rangi Jounina
dostajesz oficjalny status Sensei. Nie muszę chyba mówić, że w takiej sytuacji,
maksymalnie za dwadzieścia cztery godziny zostanie przydzielona ci drużyna
geninów. – Tsunade nabrała powietrza w płuca, po czym ostrożnie je wypuściła,
dodając pod nosem niby to do siebie. – Pewnie ta decyzja spotka się z licznymi
protestami, ale ja tu rządzę i ode mnie zależy, kto i w jakich okolicznościach,
jaki tytuł otrzyma.
Osiemnastolatek niczym figura woskowa stał
zszokowany, a jego oczy powoli rozszerzały się w totalnym niedowierzaniu słowom
Piątej. To, co usłyszał przeszło jego najśmielsze sny. Spodziewał się, że
zostaną odpuszczone mu wszelkie grzechy, ale nie coś takiego! Nie cały rok po
uzyskaniu rangi Jounina, stał się dodatkowo pełnoprawnym Sensei. U niektórych jego
przyjaciół z całą pewnością wzbudzi to jeszcze większą zazdrość, lecz jemu to
nie przeszkadzało. O nie, Naruto tylko się z tego cieszył. I to jeszcze jak!
Nareszcie będzie zajmował w miarę ważne stanowisko w wiosce! Teraz, w końcu
będzie mógł na poważnie pomyśleć o treningu Miyoko Inaby, która uznała go za
swojego Sensei już dawno temu. – Na samą taką myśl, twarz chłopaka rozpromienił
szeroki od ucha do ucha uśmiech.
- Niestety, na razie nie mam żadnej nowej
grupy świeżo upieczonych geninów, których mógłbyś wziąć pod swoje skrzydła. –
Kontynuowała Godaime. – Wliczając w to także twoją niedoszłą uczennicę, Miyoko.
- Co? Dlaczego? – Uzumakiemu momentalnie
mina zrzedła, a wszystkie obrazy z bliskiej, wielce prawdopodobnej przyszłości
odeszły w głęboką niepamięć.
- Ponieważ Miyoko jeszcze nie skończyła
Akademii.
- Tak, ale jej umiejętności mówią same za
siebie. Hokage-sama, na własne oczy widziałem doskonale wykonaną technikę
zamiany ciała i podziału cienia w wykonaniu tej dziewczynki. Iruka także był
tego świadkiem. – Chłopak począł bronić ośmiolatkę. – Jak dla mnie, poziom jaki
Miyoko wtedy nam zaprezentowała wystarczy by skończyć Akademię i zostać geninem
Konoha no Sato.
- Przyznaję, Umino wspominał mi coś o jej
niezwykle szybko zdobytych umiejętnościach, ale razem doszliśmy do wniosku, że
Miyoko Inaba jeszcze jest za młoda by opuścić mury Akademii. Naruto, weź pod
uwagę, że ona ma dopiero osiem lat. Nie mogę pozwolić by coś się jej stało,
zwłaszcza przy tak częstych atakach na twoją osobę. Wierze, że pewnie byś ją
obronił, ale jednak…
Kobieta sugestywnie zawiesiła głos patrząc
przenikliwie na stojącego przed nią blondyna. Widziała w jego oczach
determinację do walki o małą, ale także głębokie zmartwienie. Domyśliła się, że
zostało ono wywołane argumentami jakie przed chwilą padły z jej ust. To prawda.
Naruto rozumiał słowa swojej przywódczyni i się z nimi w pełni zgadzał, ale
jednak w głębi duszy nie mógł pogodzić się z myślą o uczeniu Inaby
najwcześniej… za trzy, cztery lata. Takie postanowienia co do bezpieczeństwa i
przyszłości, samej Miyoko zapewne się nie spodobają, ale co zrobić? Decyzje w
tej kwestii już zapadły i nic nie wskazywało, by cokolwiek miało je zmienić.
Uzumaki odetchnął głęboko przeczesując
włosy palcami, po czym się odezwał:
- W takim razie, skoro nie ma dla mnie
żadnej grupy świeżo upieczonych geninów, to w jaki sposób mam spełnić się w
roli Sensei?? – Spytał.
- Mamy na to lekarstwo. Zostaniesz
kapitanem już nieco doświadczonego składu. Chwilowo drużyna Ebisu nie ma
sensei, ponieważ… Ebisu musiał pilnie opuścić wioskę. Rozumiesz chyba, że nie
mogę Ci powiedzieć dlaczego. To ściśle tajne.
- Wakarimashita, Hokage-sama.
- Zatem, myślę, że Konohamaru, Udon i Moegi
będą bardzo zadowoleni z przydzielonego im na ten czas jounina. – Godaime nagle
przerwała i zaczęła przeszukiwać szuflady swojego pojemnego biurka, by po
chwili wyciągnąć z jednej jakiś zwój opatrzony kartką pieczętującą. – A oto i
wasza pierwsza misja. Zaniesiecie ten zwój do Suna-Gakure i wręczycie go
Kazekage-dono do rąk własnych. Mam nadzieję, że wiesz co to oznacza?
Widząc kiwający ruch głową na znak
zrozumienia, Tsunade dla zaznaczenia powagi zadania, postanowiła mimo wszystko
odpowiedzieć na swoje pytanie. Miała nadzieję na utrwalenie tej wiedzy w umyśle
osiemnastolatka już po raz enty:
- Ten zwój jest niezwykle ważny by utrzymać
dobre stosunki miedzy naszymi krajami i wioskami. Nie może wpaść w niepowołane
ręce, a zwłaszcza w lepkie łapy shinobi Iwa. Misja którą wam powierzam, jest
rangi B lub nawet A, ale to niech lepiej pozostanie między nami.
- Hai! Nie zawiedziemy Cię, Hime-sama. – Naruto
zasalutował, jednocześnie ukazując rządek śnieżnobiałych ząbków. – Ja Cię nie
zawiodę.
- Wierzę. Możesz odejść.
*
* *
Naruto obudził straszny ból głowy. Kiedy z
trudem usiadł na brzegu łóżka, po chwili tępego patrzenia się na własne stopy,
wstał i lekko chwiejnym krokiem poszedł do łazienki. – Zimny prysznic zaraz wyleczy kaca. – Pomyślał. Tak, Uzumaki przez
ostatnie dwadzieścia cztery godziny nie robił nic innego, jak oblewanie swojego
awansu na Sensei. Gdy Kiba tylko się o wszystkim dowiedział zaraz skrzyknął
ferajnę, urządzając alkoholową imprezę w domu blondyna. Z początku wszystko
szło gładko. Ludzie jedli, pili, śmiali się i tańczyli. Jednym słowem, dobrze
się bawili. Po kilku godzinach ktoś zaproponował by zagrać w rozbieranego
pokera. Nikt się nie opierał, wszyscy się przyłączyli. Gdy po kilkudziesięciu
minutach połowa osób, w tym Ino i Hinata, było już w samej bieliźnie, a Kiba,
Shikamaru i Shino doznali silnego krwotoku z nosa na ten widok… niepilnowany
przez nikogo Lee skosztował zakazanego, dla niego, trunku.
Strumień chłodnej wody spływał po jego
głowie, szyi, plecach i doskonale wyrzeźbionej klatce piersiowej, kojąc
wszelkie nerwy. Naruto wciąż bolała głowa, ale chłopak nie dawał za wygraną i
starał się jak najszybciej doprowadzić ciało do codziennej używalności. Kiedy
po kilkunastu minutach w końcu na tyle wytrzeźwiał, że mógł ustać bez opierania
się o ścianę, a wychłodzenie jego organizmu groziło złapaniem kataru, chłopak
zakręcił kran. Wychodząc z łazienki, w pasie owinięty był grubo plecionym,
pomarańczowym ręcznikiem. Drugim, koloru słomy, właśnie wycierał sobie głowę,
gdy usłyszał niewyraźne mamrotanie dochodzące od strony łóżka. Spojrzawszy w
tamtym kierunku, momentalnie przypomniał sobie finał wieczoru.
Gdy jego przyjaciele, wspólnymi siłami po dwóch
godzinach walki, w końcu uspokoili Pijanego Mistrza… wszyscy, bez wyjątku, od
nadmiaru procentów i wrażeń powoli zaczęli wykazywać zmęczenie. Wtedy właśnie,
wraz z różowowłosą medyczką zamknął się w swoim pokoju. Niestety, wychylony
alkohol nie długo potem dał o sobie znać i nie doszło tej nocy, miedzy para
zakochanych, do niczego poważnego.
Kunoichi mocno wtulona w poduszkę co jakiś
czas gwałtownie zmieniała położenie swojego ciała względem materaca, mamrocząc
przy okazji pod nosem niezidentyfikowane frazesy. Naruto domyślił się, że coś
się jej śniło, ale nie mógł stwierdzić, czy było to coś miłego, czy coś strasznego,
ponieważ Sakura raz się uśmiechała, a raz niemal krzyczała. Obserwowanie
wijącej się kunoichi na śnieżno białej pościeli z jakiegoś względu strasznie go
rajcowało, lecz po kilku minutach się znudził i powrócił do poprzedniej
czynności. Wytarłszy swoje ciało do sucha, po cichutku ubrał buty i czarne
spodnie, na tors założył czarną koszulkę kolczą oraz bluzę z symbolem kraju Wiru
na plecach i barkach. Po wyjściu z pokoju na korytarz, tuż przy schodach nagle
się zatrzymał i uderzył otwartą dłonią w czoło:
- Ale
ze mnie kretyn! – Pomyślał i szybko zawrócił. Pojawiwszy się z powrotem w
pokoju, najciszej jak umiał, zabrał ciemno-zieloną kamizelkę wiszącą na oparciu
krzesła, katanę opartą o bok biurka, torbę na biodro zgarnął z blatu, a
ochraniacz na czoło wyjął z szuflady. Kiedy wyprostował plecy, spojrzał na
wciąż smacznie śpiącą Sakurę. Kunoichi już się nie wierciła, a jej oddech na
powrót stał się umiarkowany. Naruto po chwili zwłoki podszedł do niej i
delikatnie pocałował w czubek nosa, na co dziewczyna przez sen zareagowała
serdecznym uśmiechem. Osiemnastolatek postał w miejscu jeszcze kilka minut,
przez cały czas starając utrwalić sobie spokojny wyraz twarzy różowowłosej, po
czym wyszedł .
Zjawiając się w salonie swoich skromnych
czterech kątów w pełnym już rynsztunku i stroju Jounina Konoha, Naruto zobaczył
całkowicie zdemolowane pomieszczenie. Połamany stół i krzesła wokół których
były rozrzucone i potłuczone naczynia z jedzeniem. Na podłodze walały się puste
lub do połowy opróżnione butelki po jakimś tanim winie. A sofa namoknięta od sake
cuchnęła niemiłosiernie. Ten mebel nadawał się już tylko do wyrzucenia. Na
podłodze leżał dywan pełen rozgniecionego i wtartego w niego jedzenia. Na
żyrandolu wisiały damskie majteczki… Naruto pojęcia nie miał do kogo mogły
należeć, ale jedno było pewne, na pewno nie była to dolna bielizna jego
ukochanej. – Chłopak na samą tą myśl zrobił się czerwony na twarzy niczym dojrzały
pomidor. Kiedy ochłonął, wrócił do badanie stanu technicznego salonu. W rogu,
pod wybitym oknem, we wcześniej zerwane zasłony, zobaczył leżącego, znokautowanego
i dokładnie związanego sprawcę całego wyżej wymienionego pobojowiska.
- Lee,
Lee, Lee… i co ja mam z tobą zrobić? – Pomyślał zniesmaczony. Tak, cała ta
sytuacja niezmiernie męczyła błękitnookiego. Zawsze gdy zapraszał „brewkę” do
siebie, ten musiał coś zmalować. Oczywiście nie winił Rock’a za jego słabą
głowę, ale jednak. Wszystkie meble swoje kosztowały, a jak wiadomo, blondyn
ostatnio nie miał zbyt dużo pieniędzy. Gorzej. Wciąż nie zwrócił panu Ichiraku
pieniędzy za zniszczenie baru przez Miyoko, za co czuł się odpowiedzialny.
Naruto odetchnął kilkakrotnie głębiej, po
czym przygryzł palec, błyskawicznie wykonał serię pieczęci i przystawił dłoń do
podłogi:
- Kuchiyose: Shi Senshi. – W chmurze
białego dymu, w pozie wyrażającej głęboki szacunek, pojawiło się czterech
Upiornych Samurajów. Żołnierze w wiśniowych zbrojach z przerażającymi maskami
zasłaniającymi ich twarze, pochylali swe głowy w geście poddania.
- Wstańcie proszę. Dziwnie się czuje, gdy
okazujecie mi taki szacunek.
Naruto uśmiechnął się, z zakłopotaniem
drapiąc się w tył głowy. Wojownicy bez słowa wykonali jego prośbę, choć oni
sami uznawali to za wydanie im polecenia. Gdy czerwone ślepia utkwione zostały
w stojącym przed nimi blondynie, ten po chwili namysłu wskazał na
nieprzytomnego Lee:
- Powiem krótko. Dwóch z was zostanie tu na
dole i przypilnuje tego o to delikwenta, gdy już się obudzi, by posprzątał całe
to pobojowisko. Jeśli będzie się stawiał, macie użyć swojej perswazji by go
zmotywować do działania. Pod żadnym pozorem nie róbcie mu krzywdy, zrozumiano?
- Hai, Naruto-sama!
- Dobrze. Pozostała dwójka zajmie się
ochroną Sakury Haruno pod czas mojej nie obecności. Tak jak przez ostatni czas
było, macie być niezauważalni. Macie być jej cieniami, bacznie obserwować ludzi
z którymi rozmawia i pilnować by jej włos z głowy nie spadł. Liczę, że tak jak
wasi koledzy, nie zawiedziecie mnie.
- Hai, Naruto-sama!
Blondyn kiwną głową z aprobatą. Raz jeszcze
omiótł otoczenie uważnym spojrzeniem, po czym złożył przed sobą dłonie i
ostatecznie zniknął w chmurze białego dymu.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi
Kishimoto
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, senseiem został chić no właśnie najpierew że w ciągu doby dostanie drużynę, a potem że nie ma żadnych geninów... haha Neji zasmucony ze już nie będzie podwładnym... a czemu żadnej chociaż kartki Naruto nie zostawił Sakurze...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia