sobota, 13 stycznia 2018

070. Nieproszeni goście

Mam nadzieję, że wszyscy przeczytali 7 punkt Kisoku?? Skoro tak, to zapraszam na notkę 70^^. Pozdrawiam…



<<< Odcinek ukazał się 25 sierpnia 2008 roku >>>



>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
- Shizune?? – Spytałem jednocześnie z jouninem, co zaowocowało również jednoczesnym spojrzeniem na siebie. Po wymianie badawczych spojrzeń, zaraz na powrót skierowałem twarz na dziewczynę, która już nie mogąc utrzymać się, ze śmiechu, na nogach… po chwili zaczęła turlać się po podłodze, trzymając się dłońmi za brzuch.
- O CO CHODZI?? – Ponowie spytałem, lecz tym razem bardziej złowieszczo brzmiącym tonem. Czarnooka jak na zawołanie, od razu zaprzestała śmiania się, po czym wyprostowawszy się, wyszczerzyła białe ząbki.
- NO?! – Spytałem tonem nakazującym udzielenia odpowiedzi, jednocześnie rzucając jej wściekłe spojrzenie.
- Przepraszam was, ale żebyście widzieli swoje miny! – Dziewczyna ponownie wybuchła śmiechem, lecz widząc moją niezadowoloną minę, zaraz się uspokoiła. Momentalnie, między nami zapadła grobowa cisza, która przedłużając się w nieskończoność, sprawiła iż zapadła bardzo nie zręczna sytuacja.
- A teraz na poważnie. – Nagle odezwała się Shizune. – Kakashi, ty sobie jeszcze tu poleżysz, a ty Naruto… – Zaraz spojrzała na mnie. – …możesz iść do domu.
- Dobra, pójdę… tylko skąd ty się tu wzięłaś i to pod postacią starego lekarza? – spytałem tuż przed wyjściem.
- Po prostu, dla głupiego żartu! – Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie promiennie, po czym wyprosiła za drzwi. Gdy drewniane drzwi się za mną zatrzasnęły, minęło jeszcze sporo czasu, nim do mnie dotarło co tak na prawdę się wydarzyło. Idąc z zamyśloną miną przez korytarz szpitala, ku głównemu wyjściu, począłem prowadzić w myślach zaciętą dyskusję nad odpowiedzią, na ewentualne pytania przyjaciół.
„Co będzie, jeśli zacznę nagle być wypytywany o wojowników w wiśniowych zbrojach?” – Moje myśli zeszły na temat Ukrytej Armii, a raczej jej członków. – „I co ważniejsze, jak Hokage to odebrała?” – W kilka minuta doszedłem do wyjścia. – „Cholera, to jak pod koniec naszej walki, nagle Godaime gdzieś zniknęła, mam nadzieję że nie zawiodłem jej zaufania!!” – Krzyknąłem w myślach, po czym podniosłem wzrok i zaraz spotkałem się z kilkoma innymi spojrzeniami we mnie wpatrzonymi. Jak się okazało, są to shinobi co mi pomogli przedrzeć się przez tłum ludzi, panujący na głównej ulicy wioski. Ów Chunini, przyglądając mi się dokładnie od stóp po głowę, zaraz zauważyłem, że również patrzą na oba moje boki. Gdy spojrzałem tam gdzie oni, od razu coś mi się przypomniało.
„Kuso! Kompletnie o nich zapomniałem.” – mowa tu o czterech upiornie wyglądających żołnierzach, stojących na wyznaczonej przeze mnie warcie.
- Dobra. Idziemy!! – Rozkazałem, na co wojownicy tylko posłusznie skinęli mi głowami i podążyli za mną. Po zejściu ze schodów i powolnym dążeniu w stronę stojących Chuninów, gdy się do nich zbliżyłem, puściłem im przelotne spojrzenie, dzięki czemu zaraz nas przepuszczono. Minąwszy ich usłyszałem bardzo ciekawy komentarz, wypowiedziany szeptem.
- Ten chłopak musi być naprawdę potężny, skoro dowodzi takimi żołnierzami.
     - Zgadzam się z tobą w pełni. – Odparł jego towarzysz.
„Szczerze powiem, że bardzo mi pochlebiają takie komentarze… ale nie chciałbym aby potem powiedzieli, że się mylili, bo nie panuje nad mocą Kyuubiego.” – Pomyślałem, gdy ich tylko wyminąłem i zaraz, razem z żołnierzami zniknąłem za rogiem pobliskiego domu. Minąwszy jeszcze kilka przecznic, w końcu zatrzymaliśmy się na nie wielkiej polance, nie opodal Akademii.
- Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli, że tak często wykorzystuje was do tak błahych zadań? – Spytałem po chwili namysłu. Żołnierze jedynie spojrzeli po sobie w milczeniu, po czym wszyscy stanęli w równym szeregu. Patrząc się na mnie swymi czerwonymi oczami, w końcu po niespełna minucie jeden z wojowników zrobił krok wprzód, by po chwili uklęknąć.
- Naruto-sama, z całym szacunkiem… ale przyrzekliśmy wiernie Ci służyć i wykonywać wszystkie twoje rozkazy i proszę mi wierzyć, że postaramy się jak najlepiej spełnić swoje przyrzeczenie. – Gdy skończył, moje zdumienie jeszcze bardziej wzrosło, gdy po kolei wszyscy uklękli i schylili swe głowy nisko.
- Naruto-sama, nie ważne jakie wydasz nam rozkazy! Zawsze je wykonany, jak tylko najlepiej się da! – Żołnierz dodał na koniec, po czym na powrót spojrzał mi prosto w oczy.
- Czy możemy odejść? – Spytał.
- Tak. – Odparłem a wojownicy zaraz się wyprostowali, zrobili krok do tyłu, zasalutowali mi, po czym zniknęli we mgle, która pojawiła się z nikąd. Gdy wszystko ucichło, zaraz kątem oka dostrzegłem zaciekawione spojrzenia przyszłych Geninów, wyglądających przez okno, wychodzące na polane na której stoję. W momencie w się na nich spojrzałem, zaraz wszyscy jak na komendę się schowali, zupełnie jakby obawiali się kary za podglądanie.
„Ach te dzieci.” – Pomyślałem i spojrzałem w niebo, które powoli zaczęło już szarzeć, gdyż słońce powoli zaczęło zachodzić. Spojrzawszy na zegarek, doznałem szoku.
- Już 18:05?? Rany ale ten czas szybko leci. – Westchnąłem ciężko pod nosem, po czym z rękoma włożonymi w kieszenie spodni, w końcu powędrowałem do domu. Kilka minut spokojnego spacerku i po chwili dotarłem do celu mojej podróży, a gdy otworzyłem drzwi kluczem, zostałem porażony ciemnością panująca w środku.
- Kuso! A co tu tak ciemno?! – spytałem jakby samego siebie, wchodząc do salonu. Zaraz wymacałem ręką włącznik na ścianie, a gdy go nacisnąłem…
- NIESPODZIANKAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!! – Rozbrzmiał chóralny okrzyk i gdy moje oczy na powrót przyzwyczaiły się do światła, dostrzegłem zadowolone miny wszystkich moich przyjaciół, stojących w półkolu na środku pokoju.
- Co? A co wy tu wszyscy robicie? – Spytałem kompletnie zaskoczony.
- Naruto, czyżbyś zapomniał? – Odezwała się Ino.
- Niby o czym?
- Dziś są twoje urodziny!! – Krzyknął głos za moimi plecami. Gdy się odwróciłem, dostrzegłem kroczącą w moim kierunku Sakurę z wielkim torem w rękach. Dziewczyna powoli do mnie podeszła, po czym promiennie się uśmiechając, zaraz pocałowała w policzek.
- Kochanie, wszystkiego najlepszego. – Zaraz szepnęła do ucha, a mi w pamięć zapadło to „Kochanie”. Zielonooka minąwszy mnie, podeszła do zastawionego smakołykami stołu, po czym w specjalnie wydzielonym miejscu, postawiła ciasto. W miedzy czasie, po kolei zostałem obdarowany całusami i życzeniami, od pozostałych dziewczyn, a od męskiej części gości, tylko życzenia i uściski dłoni. Rozejrzawszy się po pokoju, dostrzegłem że nie znacznie poprzestawiali meble, ale także udekorowali sufit i ściany, kolorowymi balonami. Wciąż nie mogąc uwierzyć, że wszyscy pamiętali o tym dniu, tylko nie ja. Zaraz różwowłosa kazała mi zdmuchnąć świeczki na torcie, których naliczyłem się 18, a gdy je zdmuchnąłem, dostałem gromkie brawa i liczne uśmiechy, po czym Haruno dokładnie podzieliła tort na 11 równych części. Jako pierwszy, swój kawałek otrzymałem ja, gdyż jestem solenizantem. Jako drugi, swój kawałek otrzymał wiecznie głodny Choji, który od samego początku, dokładnie lustruje dobrze zastawiony stół. Jak się potem dowiedziałem, gdyby nie Yamanaka, jeszcze przed moim przyjściem, całe to jedzenie znikło by bez śladu. Jako trzecia, swój kawałek otrzymała Ino, za uratowanie jedzenia. Potem poszło już po kolei, najpierw Tenten i Hinata, a po nich Kiba, Shikamaru, Shino, Neji, Rock Lee, a na samym końcu swój kawałek tortu dostała Sakura.
- Proszę bardzo. – Powiedziałem podając jej ciasto.
- Dziękuję! – Dziewczyna promiennie się do mnie uśmiechnęła, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Gdy się odwróciłem i już miałem iść otworzyć, drogę mi przecięła blondynka z długim kucem na głowie.
- Ja otworze a ty baluj, w końcu to twoja impreza. – Powiedziała i zniknęła w korytarzu. Niebieskooka Yamanaka, cała radosna, szybkim ruchem dłoni otworzyła drzwi na oścież.
- Tak? – Spytała widząc dwie zakapturzone postaci.
- Czy tu mieszka Naruto Uzumaki? – Powiedział gruby, niski głos jednego z gości.
- Oczywiście. – Odparła niczego niespodziewająca się dziewczyna.
- To dobrze! Proszę się odsunąć! – Krzyknął drugi z mężczyzn, po czym obaj wtargnęli do środka, odpychając blondynkę na bok. Dziewczyna spróbowała ich powstrzymać, ale on byli szybsi i używając Jutsu Paraliżu, obezwładnili ją, po czym delikatnie oparli o pobliską ścianę. Mężczyźni zatrzasnąwszy za sobą drzwi z hukiem, zaraz weszli do pokoju gościnnego, w którym już trwa impreza na całego.
- Który z was to Naruto Uzumaki?! – Spytał pierwszy z zakapturzonych mężczyzn. Momentalnie wszystkie rozmowy i szmery ucichły, a zebrani balangowicze zawiesili swe zdziwione spojrzenia na niespodziewanych intruzach. W jednej chwili zapadła grobowa cisza, którą zaraz przerwał zaniepokojony Nara.
- Kim jesteście i coście zrobili z Ino?! – Krzyknął.
- Spokojnie, dziewczyna grzecznie sobie śpi oparta o ścianę w korytarzu. – Odparł drugi z intruzów.
- W takim razie, jakim prawem tu wtargnęliście?! – Zaraz wyszedł z tłumu blond włosy chłopak z wściekłym spojrzeniem w oczach.
- A kto pyta? – Spytał pierwszy z zakapturzonych ludzi.
- Naruto Uzumaki! To po mnie przyszliście! – Warknąłem wkurzony, iż mieli czelność obezwładnić Yamanake i to w moim domu. Stojąc na przedzie grupki zdezorientowanych przyjaciół, poczułem, że jeśli ma dojść do konfrontacji, to lepiej na zewnątrz, bo z domu nic by nie zostało. Patrząc na nich wściekłymi oczami, zaraz chwyciłem za katane, wyciągając ją tym samym.
- CZEGO ODE MNIE CHCECIE!!!! – Krzyknąłem, a z mojego tonu głosu można wywnioskować, iż kipie we mnie chęć mordu z zimną krwią. Mężczyźni widząc srebrzyste ostrze miecza blondyna, lekko się zaniepokoili, gdyż powiedziano im że Uzumaki będzie chciał współpracować. Ale gdy obezwładnili jedną z jego przyjaciółek i to w jego domu, to tylko pogorszyli tym swoją pozycję. Mężczyźni zrobiwszy krok do tyłu, zaraz tego pożałowali. Blondyn już lekko nie panując nad swoimi nerwami, widząc ich poczynania, zniknął przyjaciołom z oczu, by zaraz znaleźć się za plecami jednego z zakapturzonych ludzi i przystawił mu katanę do krtani.
- T-tylko spokojnie, n-nie chcemy tu rozlewu k-krwi. – Od razu na ten czyn, zareagował drugi z mężczyzn, starając się jednocześnie ocalić życie towarzysza.
- TAK?! TO PO CO TU PRZYSZLIŚCIE, JEŚLI NIE PO WŁASNĄ ŚMIERĆ?! – Spytałem z kpiącą pogardą w głosie.
- Yyy.. eee.. proszę, pozwól nam to wyjaśnić. – Odezwał się trzymany przeze mnie koleś.
- Dobrze, ale nie tutaj! – Warknąłem już spokojniejszym tonem, po czym puściłem nieproszonego gościa. Mężczyzna z ciężkim westchnieniem padła na kolana i z wielką ulgą odetchnął, kilka razy głębiej pooddychał i w końcu wstał na równe nogi.
- Chodźmy na dwór, przed dom! – Po chwili milczenia, powiedziałem stanowczym tonem głosu. Intruzi zgodnie kiwnęli głowami, po czym skierowali się w stronę drzwi. Już miałem podążyć za nimi, gdy nagle zostałem zatrzymany przez Sakurę, po przez złapanie mnie za rękawa bluzy.
- Naruto, tylko ich nie zabijaj! – Krzyknęła, a w jej oczach dostrzegłem kropelki łez. Zaraz schowałem miecz na swoje miejsce i odwróciwszy się do niej przodem, przytuliłem ją mocno do siebie. Spojrzawszy na przyglądających się nam pozostałych przyjaciół, po chwili milczenia, w końcu się odezwałem.
- Przepraszam. Zaraz wracam! – Puściłem różowowłosą i zniknąłem w półmroku panującym w przed pokoju.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Dziś brak komentarza z mojej strony^^. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania^^

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, ciekawe czego chcą od Naruto choć tak myśląc to wydaje mi się że są od Hokage no i postanowili po prostu sobie pożartować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń