Mam nadzieję, że lubicie nudne dialogi^^? –
Hehehe… to taki żart, choć z drugiej strony może to i prawda. No nic,
pozdrawiam i zapraszam na odcinek 077…
<<< Odcinek ukazał się 13 września
2008 roku >>>
„Co on kombinuje? Po co
przyszedł?” – Spytał w myślach posiadacz rzadkiej umiejętności Sharingan.
Mężczyzna obserwując teraz już 3 niespodziewanych gości, rozpoczął rozmyślanie
nad zaistniałą sytuacją. Kakashi, siedząc na łóżku, zaraz oparł się plecami o ścianę
za nim, po czym odetchnąwszy głębiej, po chwili zobaczył jak żołnierze skłonili
się odrobinę przed blondynem, po czym skierowawszy się w stronę drzwi, zaraz
wyszli zamykając je za sobą.
- Teraz Kakashi, nikt już nam nie
będzie przeszkadzał. – W końcu się odezwałem, z szerokim uśmiechem.
Biało włosy rzuciwszy Uzumakiemu
pytające spojrzenie, jeszcze raz wszystko sobie przemyślał, po czym sam się w
końcu odezwał.
- Rozumiem, że kazałeś im
pilnować wejścia i nikogo nie wpuszczać? – Hatake wskazał na drzwi.
- Tak.
- To w takim razie, z czym do
mnie przychodzisz? – Zobaczyłem, że Kakashi chyba odetchnął z ulgą, choć nie
wiem czemu miałby być spięty. Zaraz podszedłem do niego bliżej i wystawiłem prawa
rękę przed siebie, wewnętrzną stroną dłoni do góry.
- Chciałbym ci wynagrodzić
szkodę, jaka wydarzyła się podczas naszego pojedynku. – Odparłem spokojnym
tonem głosu, a po chwili moją rękę spowiła czerwona chakra Kyuubiego.
Momentalnie na twarzy białowłosego ponownie pojawiło się zaniepokojenie, a on
sam tak jakby cofnął się odrobinę do tyłu, lecz siedząc na łóżku, raczej nie ma
z byt wielkiego wyboru drogi ucieczki.
- Naruto!! – Krzyknął Hatake. –
Co ty robisz?!
- Spokojnie, nie mam złych
zamiarów. – Moje słowa chyba nic nie dały, lecz gdy świecącą dłonią złapałem
jounina za ramię, ten się za chwilę uspokoił, po czym zaczął tracić siły, by po
chwili zemdleć. Gdy Kakashi osunął się w dół łóżka i już oparła głowę o puchową
poduszkę, zaraz go puściłem.
- Wybacz Kakashi, ale to co chcę
zrobić… wolałbym abyś na razie o tym nie wiedział. – Powiedziałem półgłosem,
patrząc na miarowo oddychającego kopiującego ninje. Wciąż utrzymując rękę
spowitą chakrą demona, zaraz zrobiwszy krok do tyłu, ponownie skrzyżowałem
dłonie i jeszcze raz wykonałem wszystkie 12 pieczęci.
„Mam nadzieję, że to wypali!” –
Zagryzłem wargi, po czym przystawiłem dłoń do podłogi i szepnąłem…
- Kuchiyose no Jutsu: Kangosotsu Heitai. – W momencie wypowiedzenia
ostatniego słowa, na podłodze, tuż pod moją ręką pojawiła się jakaś pieczęć, a
po chwili pomieszczenie ponownie spowiła gęsta mgła. Gdy w końcu opadła…
- Wzywałeś mnie panie? – Usłyszałem
i zaraz zobaczyłem, klęczącego przede mną żołnierza w ciemno-zielonej zbroi, co
kompletnie mnie zaskoczyło. Co ciekawsze na jego ramionach, pokrytych
łuskowatymi naramiennikami, widnieją białe okręgi, pośrodku których znajduje
się czerwony krzyż. Mężczyzna nie posiada żadnej broni przy sobie, a jedynie na
biodrach przyczepione ma skórzane torby, zapewne z mankamentami medycznymi.
„A jednak, moja armia posiada
własnych medyków.” – Pomyślałem, jednocześnie drapiąc się w tył głowy. –
„Ciekawe ilu ich jest?” – Spytałem w myślach i ponownie spojrzałem na
klęczącego żołnierza.
- Wstań proszę. – W końcu się do
niego odezwałem, a gdy medyczny żołnierz uczynił o co prosiłem, zaraz
zobaczyłem, że jego oczy mają złocisty kolor.
„Bardzo interesujące…” –
Pomyślałem okrążając żołnierza i dokładnie mu się przyglądając.
Mężczyzna stojąc na baczność,
począł podążać wzrokiem za swym przywódcą, lecz tak jak jego pozostali
towarzysze, jego posłuszeństwo i lojalność są na bardzo wysokim poziomie, tak
więc nawet nie drgnie i się nie odezwie bez pozwolenia.
- Pewnie zastanawiasz się, czemu
cię wezwałem? – Po chwili spytałem, zatrzymując się na przeciwko żołnierza.
- Nie, ale zastanawiam się
natomiast, skąd wiedziałeś Naruto-sama, że Ukryta Armia posiada własnych
medyków?
- Zgadywałem i postanowiłem
zaryzykować. – Uśmiechnąłem się szeroko.
- Rozumiem, więc teraz już
Naruto-sama wiesz, że istniejemy i od razu powiem, że nasze umiejętności są na
bardzo wysokim poziomie.
- Jak wysokim? – Jego słowa
wprawiły mnie w jeszcze większe zaciekawienie.
- Podać nazwy jutsu czy ich
rangi? – Spytał medyczny żołnierz, po chwili namysłu.
- Może rangi, gdyż nie mam za
dobrej pamięci do nazwa. – Zrobiłem głupawy uśmieszek.
Mężczyzna nagle zamilkł, co mnie
szczerze powiem lekko zaniepokoiło. Zrobiwszy krok w bok, zaraz go wyminąłem i
na powrót podszedłem do grzecznie śpiącego Kakashiego. Patrząc na jego twarz,
nagle naszła mnie ogromna ochota, aby ściągnąć tą jego maskę i w końcu zobaczyć
jego prawdziwą twarz. To uczucie jednak zaraz szybko się oddaliło, gdyż z
drugiej strony naszło mnie przeświadczenie, że Hatake mógłby mi tego nigdy nie
wybaczyć. Nagle stanął obok mnie medyczny żołnierz i spojrzawszy na
nieprzytomnego białowłosego, zaraz w końcu się odezwał…
- Naruto-sama, jeśli pozwolisz to
skoro już tu jestem, to mógłbym uleczyć twego przyjaciela. – Mężczyzna spojrzał
na mnie. – A co do rang jutsu jakie znamy, to w większości są to rangi A i S. –
Po chwili otrzymałem odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie, po czym zobaczyłem
jak żołnierz wystawia dłonie przed siebie, poczym sprawia aby spowiła je jego
chakra, będąca koloru turkusowego.
- Dobrze, ufam że zrobisz
wszystko jak należy. – Powiedziałem i usunąłem się na bok, robiąc medykowi
więcej miejsca. Stanąwszy pod oknem, zaraz oparłem się o kamienny parapet i
zagłębiłem we własnej duszy, aby porozmawiać z Kyuubim.
* * *
Tym czasem, brązowo włosa kobieta,
sensei drużyny 8, z polecenia swej Hokage, sprawdziwszy wszystkie miejsca w
jakich mógłby przebywać blond włosy jounin, po kolejnych kilkunastu minutach
dotarła do ostatniego miejsca gdzie chłopak mógłby być. Stanąwszy pod wejściem
białego budynku, miejsca gdzie mieszkańcy jej rodzinnej wioski lecza wszystkie
swe fizyczne dolegliwości, Kurenai zaraz poprawiła włosy i dumnym krokiem
weszła do środka.
- Dzień dobry, czy można
odwiedzić Kakashi’ego Hatake? – Spytała, gdy jej zdyszany oddech już się
uspokoił. Recepcjonistka spojrzawszy w grafik leżący tuż przed jej nosem, zaraz
potwierdziła i zgodziła się na kilkuminutowe widzenie z pacjentem. Czerwono
oka, uśmiechnąwszy się do niej promiennie, zaraz poszła do wskazanej sali i
minąwszy kilku innych pacjentów, lekarzy i pielęgniarek, Yuuhi nagle poczuła w
powietrzu coś na kształt ogromnych pokładów chakry.
„Czyżby Naruto tu był?” – Spytała
samą siebie, a gdy wyszła z za rogu, jej oczom ukazał się widok dwóch upiornych
żołnierzy stojących po obu stronach drzwi, sali do której właśnie zmierza.
„Tak! To pewne. Naruto jest w
szpitalu i widać przyszedł w odwiedziny do Kakashi’ego.” – Kurenai zaraz szybko
wycofała się do tyłu, po czym złożywszy dłonie przed sobą, zaraz zniknęła w
chmurze białego dymu. Kobieta, przy użyciu jutsu znanego jedynie jouninom, w
bardzo szybkim tempie prze teleportowała się do biura Hokage, ale zdać raport z
przebiegu poszukiwań.
- Tsunade-sama, odnalazłam
Naruto.
- Tak? A gdzie on jest? – Spytała
blondyna, najwyraźniej wyrwana z zamyślenia. Kobieta spojrzawszy na Yuuhi lekko
zaspanym wzrokiem, zaraz kątem oka dostrzegła nieznaczny uśmieszek rysujący się
na twarzy zielonookiej kunoichi.
- Naruto jest w szpitalu u
Hatake.
- Dobrze. To teraz Kurenai, ty
już jesteś wolna.
- Hai i dziękuję Tsunade-sama! –
Krzyknęła czerwono oka i się zaraz ulotniła, jak to jounin mają w zwyczaju. Gdy
powstały biały dym już się rozrzedził, brązowooka momentalnie zawiesiła swój
wzrok na Sakurze, która teraz dokładnie się jej przyglądając, zaraz odwróciła
wzrok.
- Sakura!
- Słucham Godaime?
- A ty moja droga, udasz się
teraz do szpitala i „wydusisz” z Naruto informacje na temat uleczenia Hinaty
Hyuugi przez niego. – Powiedziała poważnie Hokage.
- Hai! – Dziewczyna o różowych włosach,
zaraz zasalutowała i bez słowa sprzeciwy wyszła z biura swej mentorki.
* * *
„Kyuubi, co powiesz o tym
przywołanym medycznym żołnierzu?” – Spytałem stanąwszy pod bramą jego wiezienia
w mojej duszy.
- Hmm... – Rozległo się mrukniecie. Spoglądając na uszkodzoną
kartkę pieczętującą demona w moim ciele, zaraz przypomniały mi się wszystkie jego
słowa z przed kilku dni, o mojej niechybnej śmierci.
- Naruto, ci żołnierze to może być jedyny dla ciebie ratunek.
„Co? O czym ty mówisz?”
- Czy już zapomniałeś?
„Nie, już wiem o czym mówisz.” –
Zaraz posmutniałem, a po moim policzku popłynęła samotna łza.
- Musisz być dobrej myśli, a wiedząc co oni potrafią, jest nadzieja.
„Tak, pewnie masz rację.”
- Głowa do góry! A teraz idź mi stąd i porozmawiaj z tym przeklętym!
– Gdy usłyszałem ostatnie słowo, po moich plecach przeszedł lodowaty dreszcz.
„P-przeklęty????” – Spojrzałem w
ciemność klatki demona, robiąc przy tym oczy jak pięciozłotówki. Nagle
usłyszałem głośne i ciężkie westchnięcie, a zaraz potem dostrzegłem wyłaniające
się z ciemności czerwone ślepia Kyuubiego.
- Tak Naruto, może tego nie wiesz… ale ta cała Ukryta Armia jest
przeklęta. Wiem, że to dziwacznie brzmi, ale pozwól że ci coś opowiem...
– 9-ogoniasty, jak powiedział tak tez uczynił i opowiedział mi coś bardzo
interesującego na temat mojej armii. Po 20 minutach bacznego przysłuchiwania
się słowom demona, gdy ten skończył, momentalnie wszystko zrozumiałem.
„A wiec ich ogromna moc wynika z
faktu, że są upiorami z piekła rodem?” – Spytałem po chwili milczenia.
- Może nie „z piekła rodem”, ale tak, to są Upiory!
„Skoro tak, to poco im medycy?”
- Nie mam pojęcia, choć wiem że zranieni, krwawią jak zwykły człowiek
no i oczywiście można ich zabić, ale to z pewnością jest nie lada wyzwanie.
„Rozumiem, wszystko już rozumiem.
Dobra Kyuubi, dzięki za tą pogawędkę.” – Uśmiechnąłem się szeroko, po czym
zrobiwszy krok do tyłu, obraz zaraz przede mną poczerniał, a ja powróciłem do
świata rzeczywistego.
Gdy otworzyłem oczy, momentalnie
dostrzegłem jak dłonie medycznego żołnierza, teraz pochylającego się nad
nieprzytomnym Kakashim, nadal spowija lecznicza chakra. Przez chwilę
przyglądając się co robi, zaraz zobaczyłem jak kończy wykonywanie zabiegu, po
czym spojrzawszy w moim kierunku, zaraz kiwną głową na znak wykonania zadania i
zrobił krok do tyłu.
- Naruto-sama! Twój przyjaciel
jest już zdrowy! – Odezwał się mężczyzna w zielonej zbroi. – Pozwoliłem sobie
równie, zregenerować jego siły do 100%! – To ostatnie stwierdzenie lekko mnie
zaniepokoiło, gdyż mając świadomość, że koleś jest Upiorem, to nie mam pewności
czego ona dokonał pod czas tej regeneracji sił. Rzuciwszy mu porozumiewawcze
spojrzenia, ten tylko jeszcze raz się nisko skłonił, po czym rozpłynął się
chmurce gęstej mgły, która pojawiła się niespodziewanie w szpitalnym
pomieszczeniu. Po podejściu do łóżka i spojrzeniu na Kakashiego, zaraz lekko
się uśmiechnąłem, gdy nagle usłyszałem nieznaczne pukanie w szybę okna. Jak się
odwróciłem, aby zobaczyć co to takiego, moje spojrzenie spotkało się z zielonym
wzrokiem, różowowłosej kunoichi. Trochę mnie to wszystko zaskoczyło, ale zaraz
przypomniawszy sobie, że ona też jest shinobi, szybko podszedłem do okna i
otworzyłem je na oścież…
- Sakura-chan? Co ty tu robisz? –
Spytałem, uśmiechając się do niej promiennie. Dziewczyna odwzajemniwszy mój
uśmiech, zaraz bez słowa wyjaśnienia przeskoczyła parapet i rzucając się na
mnie, tym samym przewróciła na podłogę.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, no i mamy uleczonego Kakashi'ego, jak się okazuje upiorna armia ma i swoich własnych medyków...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia