niedziela, 14 stycznia 2018

077. Medyczny żołnierz

Mam nadzieję, że lubicie nudne dialogi^^? – Hehehe… to taki żart, choć z drugiej strony może to i prawda. No nic, pozdrawiam i zapraszam na odcinek 077…



<<< Odcinek ukazał się 13 września 2008 roku >>>



„Co on kombinuje? Po co przyszedł?” – Spytał w myślach posiadacz rzadkiej umiejętności Sharingan. Mężczyzna obserwując teraz już 3 niespodziewanych gości, rozpoczął rozmyślanie nad zaistniałą sytuacją. Kakashi, siedząc na łóżku, zaraz oparł się plecami o ścianę za nim, po czym odetchnąwszy głębiej, po chwili zobaczył jak żołnierze skłonili się odrobinę przed blondynem, po czym skierowawszy się w stronę drzwi, zaraz wyszli zamykając je za sobą.
- Teraz Kakashi, nikt już nam nie będzie przeszkadzał. – W końcu się odezwałem, z szerokim uśmiechem.
Biało włosy rzuciwszy Uzumakiemu pytające spojrzenie, jeszcze raz wszystko sobie przemyślał, po czym sam się w końcu odezwał.
- Rozumiem, że kazałeś im pilnować wejścia i nikogo nie wpuszczać? – Hatake wskazał na drzwi.
- Tak.
- To w takim razie, z czym do mnie przychodzisz? – Zobaczyłem, że Kakashi chyba odetchnął z ulgą, choć nie wiem czemu miałby być spięty. Zaraz podszedłem do niego bliżej i wystawiłem prawa rękę przed siebie, wewnętrzną stroną dłoni do góry.
- Chciałbym ci wynagrodzić szkodę, jaka wydarzyła się podczas naszego pojedynku. – Odparłem spokojnym tonem głosu, a po chwili moją rękę spowiła czerwona chakra Kyuubiego. Momentalnie na twarzy białowłosego ponownie pojawiło się zaniepokojenie, a on sam tak jakby cofnął się odrobinę do tyłu, lecz siedząc na łóżku, raczej nie ma z byt wielkiego wyboru drogi ucieczki.
- Naruto!! – Krzyknął Hatake. – Co ty robisz?!
- Spokojnie, nie mam złych zamiarów. – Moje słowa chyba nic nie dały, lecz gdy świecącą dłonią złapałem jounina za ramię, ten się za chwilę uspokoił, po czym zaczął tracić siły, by po chwili zemdleć. Gdy Kakashi osunął się w dół łóżka i już oparła głowę o puchową poduszkę, zaraz go puściłem.
- Wybacz Kakashi, ale to co chcę zrobić… wolałbym abyś na razie o tym nie wiedział. – Powiedziałem półgłosem, patrząc na miarowo oddychającego kopiującego ninje. Wciąż utrzymując rękę spowitą chakrą demona, zaraz zrobiwszy krok do tyłu, ponownie skrzyżowałem dłonie i jeszcze raz wykonałem wszystkie 12 pieczęci.
„Mam nadzieję, że to wypali!” – Zagryzłem wargi, po czym przystawiłem dłoń do podłogi i szepnąłem…
- Kuchiyose no Jutsu: Kangosotsu Heitai. – W momencie wypowiedzenia ostatniego słowa, na podłodze, tuż pod moją ręką pojawiła się jakaś pieczęć, a po chwili pomieszczenie ponownie spowiła gęsta mgła. Gdy w końcu opadła…
- Wzywałeś mnie panie? – Usłyszałem i zaraz zobaczyłem, klęczącego przede mną żołnierza w ciemno-zielonej zbroi, co kompletnie mnie zaskoczyło. Co ciekawsze na jego ramionach, pokrytych łuskowatymi naramiennikami, widnieją białe okręgi, pośrodku których znajduje się czerwony krzyż. Mężczyzna nie posiada żadnej broni przy sobie, a jedynie na biodrach przyczepione ma skórzane torby, zapewne z mankamentami medycznymi.
„A jednak, moja armia posiada własnych medyków.” – Pomyślałem, jednocześnie drapiąc się w tył głowy. – „Ciekawe ilu ich jest?” – Spytałem w myślach i ponownie spojrzałem na klęczącego żołnierza.
- Wstań proszę. – W końcu się do niego odezwałem, a gdy medyczny żołnierz uczynił o co prosiłem, zaraz zobaczyłem, że jego oczy mają złocisty kolor.
„Bardzo interesujące…” – Pomyślałem okrążając żołnierza i dokładnie mu się przyglądając.
Mężczyzna stojąc na baczność, począł podążać wzrokiem za swym przywódcą, lecz tak jak jego pozostali towarzysze, jego posłuszeństwo i lojalność są na bardzo wysokim poziomie, tak więc nawet nie drgnie i się nie odezwie bez pozwolenia.
- Pewnie zastanawiasz się, czemu cię wezwałem? – Po chwili spytałem, zatrzymując się na przeciwko żołnierza.
- Nie, ale zastanawiam się natomiast, skąd wiedziałeś Naruto-sama, że Ukryta Armia posiada własnych medyków?
- Zgadywałem i postanowiłem zaryzykować. – Uśmiechnąłem się szeroko.
- Rozumiem, więc teraz już Naruto-sama wiesz, że istniejemy i od razu powiem, że nasze umiejętności są na bardzo wysokim poziomie.
- Jak wysokim? – Jego słowa wprawiły mnie w jeszcze większe zaciekawienie.
- Podać nazwy jutsu czy ich rangi? – Spytał medyczny żołnierz, po chwili namysłu.
- Może rangi, gdyż nie mam za dobrej pamięci do nazwa. – Zrobiłem głupawy uśmieszek.
Mężczyzna nagle zamilkł, co mnie szczerze powiem lekko zaniepokoiło. Zrobiwszy krok w bok, zaraz go wyminąłem i na powrót podszedłem do grzecznie śpiącego Kakashiego. Patrząc na jego twarz, nagle naszła mnie ogromna ochota, aby ściągnąć tą jego maskę i w końcu zobaczyć jego prawdziwą twarz. To uczucie jednak zaraz szybko się oddaliło, gdyż z drugiej strony naszło mnie przeświadczenie, że Hatake mógłby mi tego nigdy nie wybaczyć. Nagle stanął obok mnie medyczny żołnierz i spojrzawszy na nieprzytomnego białowłosego, zaraz w końcu się odezwał…
- Naruto-sama, jeśli pozwolisz to skoro już tu jestem, to mógłbym uleczyć twego przyjaciela. – Mężczyzna spojrzał na mnie. – A co do rang jutsu jakie znamy, to w większości są to rangi A i S. – Po chwili otrzymałem odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie, po czym zobaczyłem jak żołnierz wystawia dłonie przed siebie, poczym sprawia aby spowiła je jego chakra, będąca koloru turkusowego.
- Dobrze, ufam że zrobisz wszystko jak należy. – Powiedziałem i usunąłem się na bok, robiąc medykowi więcej miejsca. Stanąwszy pod oknem, zaraz oparłem się o kamienny parapet i zagłębiłem we własnej duszy, aby porozmawiać z Kyuubim.
* * *
Tym czasem, brązowo włosa kobieta, sensei drużyny 8, z polecenia swej Hokage, sprawdziwszy wszystkie miejsca w jakich mógłby przebywać blond włosy jounin, po kolejnych kilkunastu minutach dotarła do ostatniego miejsca gdzie chłopak mógłby być. Stanąwszy pod wejściem białego budynku, miejsca gdzie mieszkańcy jej rodzinnej wioski lecza wszystkie swe fizyczne dolegliwości, Kurenai zaraz poprawiła włosy i dumnym krokiem weszła do środka.
- Dzień dobry, czy można odwiedzić Kakashi’ego Hatake? – Spytała, gdy jej zdyszany oddech już się uspokoił. Recepcjonistka spojrzawszy w grafik leżący tuż przed jej nosem, zaraz potwierdziła i zgodziła się na kilkuminutowe widzenie z pacjentem. Czerwono oka, uśmiechnąwszy się do niej promiennie, zaraz poszła do wskazanej sali i minąwszy kilku innych pacjentów, lekarzy i pielęgniarek, Yuuhi nagle poczuła w powietrzu coś na kształt ogromnych pokładów chakry.
„Czyżby Naruto tu był?” – Spytała samą siebie, a gdy wyszła z za rogu, jej oczom ukazał się widok dwóch upiornych żołnierzy stojących po obu stronach drzwi, sali do której właśnie zmierza.
„Tak! To pewne. Naruto jest w szpitalu i widać przyszedł w odwiedziny do Kakashi’ego.” – Kurenai zaraz szybko wycofała się do tyłu, po czym złożywszy dłonie przed sobą, zaraz zniknęła w chmurze białego dymu. Kobieta, przy użyciu jutsu znanego jedynie jouninom, w bardzo szybkim tempie prze teleportowała się do biura Hokage, ale zdać raport z przebiegu poszukiwań.
- Tsunade-sama, odnalazłam Naruto.
- Tak? A gdzie on jest? – Spytała blondyna, najwyraźniej wyrwana z zamyślenia. Kobieta spojrzawszy na Yuuhi lekko zaspanym wzrokiem, zaraz kątem oka dostrzegła nieznaczny uśmieszek rysujący się na twarzy zielonookiej kunoichi.
- Naruto jest w szpitalu u Hatake.
- Dobrze. To teraz Kurenai, ty już jesteś wolna.
- Hai i dziękuję Tsunade-sama! – Krzyknęła czerwono oka i się zaraz ulotniła, jak to jounin mają w zwyczaju. Gdy powstały biały dym już się rozrzedził, brązowooka momentalnie zawiesiła swój wzrok na Sakurze, która teraz dokładnie się jej przyglądając, zaraz odwróciła wzrok.
- Sakura!
- Słucham Godaime?
- A ty moja droga, udasz się teraz do szpitala i „wydusisz” z Naruto informacje na temat uleczenia Hinaty Hyuugi przez niego. – Powiedziała poważnie Hokage.
- Hai! – Dziewczyna o różowych włosach, zaraz zasalutowała i bez słowa sprzeciwy wyszła z biura swej mentorki.
* * *
„Kyuubi, co powiesz o tym przywołanym medycznym żołnierzu?” – Spytałem stanąwszy pod bramą jego wiezienia w mojej duszy.
- Hmm... – Rozległo się mrukniecie. Spoglądając na uszkodzoną kartkę pieczętującą demona w moim ciele, zaraz przypomniały mi się wszystkie jego słowa z przed kilku dni, o mojej niechybnej śmierci.
- Naruto, ci żołnierze to może być jedyny dla ciebie ratunek.
„Co? O czym ty mówisz?”
- Czy już zapomniałeś?
„Nie, już wiem o czym mówisz.” – Zaraz posmutniałem, a po moim policzku popłynęła samotna łza.
- Musisz być dobrej myśli, a wiedząc co oni potrafią, jest nadzieja.
„Tak, pewnie masz rację.”
- Głowa do góry! A teraz idź mi stąd i porozmawiaj z tym przeklętym! – Gdy usłyszałem ostatnie słowo, po moich plecach przeszedł lodowaty dreszcz.
„P-przeklęty????” – Spojrzałem w ciemność klatki demona, robiąc przy tym oczy jak pięciozłotówki. Nagle usłyszałem głośne i ciężkie westchnięcie, a zaraz potem dostrzegłem wyłaniające się z ciemności czerwone ślepia Kyuubiego.
- Tak Naruto, może tego nie wiesz… ale ta cała Ukryta Armia jest przeklęta. Wiem, że to dziwacznie brzmi, ale pozwól że ci coś opowiem... – 9-ogoniasty, jak powiedział tak tez uczynił i opowiedział mi coś bardzo interesującego na temat mojej armii. Po 20 minutach bacznego przysłuchiwania się słowom demona, gdy ten skończył, momentalnie wszystko zrozumiałem.
„A wiec ich ogromna moc wynika z faktu, że są upiorami z piekła rodem?” – Spytałem po chwili milczenia.
- Może nie „z piekła rodem”, ale tak, to są Upiory!
„Skoro tak, to poco im medycy?”
- Nie mam pojęcia, choć wiem że zranieni, krwawią jak zwykły człowiek no i oczywiście można ich zabić, ale to z pewnością jest nie lada wyzwanie.
„Rozumiem, wszystko już rozumiem. Dobra Kyuubi, dzięki za tą pogawędkę.” – Uśmiechnąłem się szeroko, po czym zrobiwszy krok do tyłu, obraz zaraz przede mną poczerniał, a ja powróciłem do świata rzeczywistego.
Gdy otworzyłem oczy, momentalnie dostrzegłem jak dłonie medycznego żołnierza, teraz pochylającego się nad nieprzytomnym Kakashim, nadal spowija lecznicza chakra. Przez chwilę przyglądając się co robi, zaraz zobaczyłem jak kończy wykonywanie zabiegu, po czym spojrzawszy w moim kierunku, zaraz kiwną głową na znak wykonania zadania i zrobił krok do tyłu.
- Naruto-sama! Twój przyjaciel jest już zdrowy! – Odezwał się mężczyzna w zielonej zbroi. – Pozwoliłem sobie równie, zregenerować jego siły do 100%! – To ostatnie stwierdzenie lekko mnie zaniepokoiło, gdyż mając świadomość, że koleś jest Upiorem, to nie mam pewności czego ona dokonał pod czas tej regeneracji sił. Rzuciwszy mu porozumiewawcze spojrzenia, ten tylko jeszcze raz się nisko skłonił, po czym rozpłynął się chmurce gęstej mgły, która pojawiła się niespodziewanie w szpitalnym pomieszczeniu. Po podejściu do łóżka i spojrzeniu na Kakashiego, zaraz lekko się uśmiechnąłem, gdy nagle usłyszałem nieznaczne pukanie w szybę okna. Jak się odwróciłem, aby zobaczyć co to takiego, moje spojrzenie spotkało się z zielonym wzrokiem, różowowłosej kunoichi. Trochę mnie to wszystko zaskoczyło, ale zaraz przypomniawszy sobie, że ona też jest shinobi, szybko podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież…
- Sakura-chan? Co ty tu robisz? – Spytałem, uśmiechając się do niej promiennie. Dziewczyna odwzajemniwszy mój uśmiech, zaraz bez słowa wyjaśnienia przeskoczyła parapet i rzucając się na mnie, tym samym przewróciła na podłogę.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hej,
    fantastyczny rozdział, no i mamy uleczonego Kakashi'ego, jak się okazuje upiorna armia ma i swoich własnych medyków...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń