poniedziałek, 22 stycznia 2018

121. Dowódca ANBU

~ Co by tu powiedzieć… hmm. Wiem, czy znasz ten kawał:
            Na gałęzi siedzą dwa gołębie.
Jeden grucha, a drugi jabłko!
~ HAHAHAHA… a to dobre. Skąd żeś Kiba wytrzasną takie coś?
~ Aaa… wiesz Shikamaru przeczytałem go w dzisiejszej gazecie.
~ Co?? To ty czytasz gazety??
~ Nieee, ale podejrzałem go, gdy moja siostra przeglądała takową przy śniadaniu.
~ Hmm… sprytnie przyjacielu, bardzo sprytnie. W każdej chwili warto ćwiczyć swoje umiejętności w zdobywaniu informacji, nawet gdy są takie… bezużyteczne, hahaha!



<<< Odcinek ukazał się 11 maja 2009 roku >>>



Mocno poszarzałe niebo, wisząc groźnie nad głowami czwórki shinobi z Konoha-Gakure i piątki ich przeciwników… przez pierwszych kilka godzin tylko jeszcze bardziej poczerniało. Dowódca oddziału ANBU, zaskoczywszy wszystkich swym nagłym pojawieniem się, nie spuszczając wzroku z piątki wojowników w strojach shinobi piasku, zaraz wymacał rękojeść swojego miecza. Jednym zdecydowanym szarpnięciem wyciągnął go z zesztywniałego ciała, a szkarłatna ciecz ociekająca z ostrza, po chwili poczęła skapywać na ziemię. Ninja Suny patrząc przez chwilę w milczeniu na swojego towarzysza, którego z taką łatwością pokonano, zaraz jednak wydali z siebie przerażające okrzyki i wszyscy jednocześnie ruszyli do natarcia. ANBU nie wzruszony ich zagraniem, po chwili jednak ruszył się z miejsca i znalazłszy się za plecami zdezorientowanych przeciwników, wyprowadził proste cięcie po poziomej linii wprost na głowę jednego z wrogów. Mężczyzna w ostatniej chwili odchyliwszy głowę, jedynie poczuł ostre dziabnięcie w policzek. Dosłownie po chwili pojawił się ślad cięcia z którego poczęła sączyć się krew. Pozostała czwórka wojowników, wystraszywszy się takiego zagrania ANBU, momentalnie wystrzeliło w powietrze, by po chwili wylądować bezpiecznie pod jednym z drzew, oddalonych o kilkanaście metrów od miejsca spotkania. Natomiast, zaatakowany mężczyzna nagle poczuł przypływ adrenaliny do mięśni, co sprawiło że nieoczekiwanie z jego strony polała się seria bardzo silnych ciosów. ANBU parując wszystkie te ataki z wielką łatwością, zupełnie jakby walczył z jakimś nowicjuszem, po chwili jednak chyba nieco się znużył taką walką, gdyż nagle odskoczył do tyłu. Schowawszy błyskawicznie miecz na swoje miejsce, zaraz wykonał rękoma kilka znaków w powietrzu. W trakcie wykonywania pieczęci, ku zaskoczeniu wszystkich… tuż przed nim po chwili wytworzył się niewielki płomień żywego ognia, swobodnie lewitujący w powietrzu.
- Katon Ninpou, Tatsumaki!!
Powiedział, a po chwili płomień ognia zamienił się w pierścień ognia, spiralnie kręcącego się w lewą stronę. Shinobi dmuchnąwszy w niego, wcześniej zebranym w ustach powietrzem wymieszanym z chakrą, momentalnie wypuścił wprost na swojego przeciwnika kilka takich pierścieni. Ogniowe tornado sunąc poziomo po ziemi z bardzo dużą prędkością, zaraz dotarło do wrogiego shinobi. Ten wykonawszy unik, dosłownie w ostatniej chwili usunął się technice z drogi. Pierścienie żywego ognia nie trafiwszy w cel, zaraz uderzyły w jakieś drzewo paląc je doszczętnie. Gdy ogień w błyskawicznym tempie wypalił się, momentalnie zapadła grobowa cisza. ANBU patrząc na swojego przeciwnika z pod ceramicznej maski zasłaniającej jego twarz, nadal nic więcej nie mówiąc… na powrót sięgnął do miecza.
- Shizune, czy ty też to widziałaś??
- Tak Ino.
Asystentka Hokage zamyśliwszy się, po chwili powróciła do reanimowania Haruno, która już od dłuższą chwilę nie ma pulsu. Dziewczyna wkładając do swej pracy jak najwięcej pracy, w końcu odetchnęła z ulgą, gdyż Sakura odzyskała dech.
- Yatta!! Udało się!! – Krzyknęła Yamanaka.
- Yhym… lecz to jeszcze nie koniec. Trzeba jak najszybciej zatamować to paskudne krwawienie, gdyż inaczej znowu ją stracimy! – Powiedziała stanowczo i zaraz sięgnęła do plecaka. Wyciągnąwszy z niego gazy, bandaże i bukłak wody, zaraz delikatnie przemyła ranę wodą, tym samym dezynfekując ją. Zielonooka momentalnie zasyczała.
- Spokojnie Sakura, zaraz skończę.
Shizune skończywszy po chwili przemywanie rany z obu stron ciała dziewczyny, zaraz z pomocą Ino, zakryła ją gazami i obwiązała grubo bandażem. Stworzywszy w ten sposób tymczasowy opatrunek, brunetka odetchnęła z ulgą i na chwilę spojrzała na walczących. ANBU parując nowe ataki swojego przeciwnika i co jakiś czas wyprowadzając kontrataki, w pewnym momencie nagle zatrzymał się w miejscu. Shinobi piasku nie wiedząc za bardzo o co może chodzić, po chwili namysłu postanowił jak najlepiej wykorzystać tę chwilę słabości swojego przeciwnika i z podniesioną do góry kataną, ruszył do natarcia.
„Co ten ANBU wyprawia?!? Stojąc w miejscu, wystawia się na łatwy atak!!” – Brunetka krzyknęła w myślach i nieco zaniepokoiła się postępowaniem swego wybawcy. Patrząc w pełnym skupieniu na walkę, nagle została szarpnięta za rękaw ubrania. Odwróciwszy momentalnie głowę, zaraz dostrzegła lekko przymrużone spojrzenie różowo-włosej kunoichi. Dziewczyna trzymając rękę na brzuchu, w miejscu opatrunku, po chwili nieznacznie uśmiechnęła się do pomocnicy Hokage, po czym sama spojrzała na walczących.
Gdy wróg podszedł bliżej i zamachnął się, ANBU nagle zrobił unik i podniósłszy miecz na odpowiednią wysokość, wyprowadził kontrę. Przeciwnik ugodzony w bok, momentalnie wypuścił swoją broń z dłoni, po czym osunął się martwy na ziemię. Jego towarzysze patrząc przez cały czas na tą walkę, gdy ich kolega przegrał, po chwili sami zaatakowali. Znalazłszy się błyskawicznie przy shinobi konohy, zaraz okrążyli go. Trzymając swoją broń, uniesioną ostrzem do góry, wszyscy czterej napastnicy poczęli czekać na kolejny ruch swojego przeciwnika. Mężczyzna w ceramicznej masce stojąc w miejscy z zakrwawioną kataną w dłoni, całkowicie nie reagując na nerwowe ruchy swoich przeciwników, nagle wykonał niespodziewany zamach do tyłu. Shinobi stojący za nim, kompletnie zaskoczony i nieprzygotowany na tego typu ruch, nie zdążywszy się zasłonić, po chwili stracił głowę. Momentalnie z otwartej rany trysnęła krew potężnym strumieniem, a ciało pozbawione głowy osunęło się bezwładnie na ziemię.
- ONORE!!*
Nagle wrzasnął napastnik stojący na lewo od zmasakrowanego ciała i sam zaatakował. Rzuciwszy sześcioma shurikenami, mężczyzna wyskoczył wysoko w górę, po czym z wyciągniętą bronią spadł w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał ANBU. Niespodziewane zniknięcie swojego przeciwnika, bardzo zaskoczyło mężczyznę, jak i jego towarzyszy, którzy jak na zawołanie poczęli gorączkowo rozglądać się dookoła. Nagle poszarzałe niebo zagrzmiało potężnie, a w chwilę potem jak znowu ucichło, lunął rzęsisty deszcz. Gdy niebo rozświetliła pierwsza błyskawica, shinobi piasku po chwili poczuli czyjąś obecność za plecami, a gdy się odwrócili… momentalnie jeden został przebity mieczem na wylot, a drugi otrzymał potężny cios kulą niebiesko-czerwonej chakry w klatkę piersiową. ANBU w ten sposób przebiwszy wroga na wylot, zaraz dezaktywował działanie techniki, po czym z jednego ciała wyciągnął miecz, a z drugiego rękę.
- Shimatta!**
Zaklął pod nosem ostatni z wrogów, jaki jeszcze pozostał przy życiu. Patrząc teraz przerażonym wzrokiem na swojego przeciwnika, jego złość w jednej chwili gdzieś się ulotniła. Zmasakrowane ciało ostatniego z towarzyszy, tak nim wstrząsnęło, że mężczyzna nagle poczuł całkowity paraliż nóg.
* * *
Gdy poszarzałe niebo przekreśliła kolejna błyskawica, momentalnie koło oglądających wszystko kunoichi pojawili się członkowie Teamu 9.
- Co tu się wydarzyło??
Spytał Neji widząc czternaście zmasakrowanych ciał w uniformach shinobi piasku. Jego pytanie przytaknęli pozostali, jedynie Yamato nic nie powiedział, gdyż jego uwagę przykuł widok shinobi w znajomym stroju. Na pytanie bruneta, po chwili odezwała się Shizune z wyraźnym wyrzutem w głosie.
- Jeszcze się pytasz?! Ponoć mieliście być naszą ochroną na wypadek ataku i co?! Gdy nas zaatakowano… nie zjawiliście się na czas!! – Krzyknęła.
- Ale… to nie nasza wina. – Odparła Tenten.
- To przez Chojiego. – Dodał Lee.
- Przeze mnie??!
Oburzył się Akamichi, a jego twarz momentalnie poczerwieniała. Momentalnie wśród trójki przyjaciół rozpętała się zażarta bitwa słowna oto kto tu zawinił.
- WYSTARCZY!!
Ostatni krzyk wyszedł od Yamato, wciąż nie spuszczającego wzroku z ANBU i jego przeciwnika. Kłócący się momentalnie spojrzeli na niego obrażeni, ale widząc jej poważny wyraz twarzy, po chwili sami spoważnieli.
- Co się stało, to się nie odstanie… – Shizune powiedziała już normalnym głosem. – …ale prawda jest taka, że gdyby ten ANBU nie zjawił się w porę, to pewnie już byśmy nie uratowali Sakury, a i z nami byłoby cienko.
- Dokładnie. Zawdzięczamy mu życie, choć nie wiemy kim jest. – Dodała Ino. Dziewczyna, jak zresztą wszyscy, nie zwracając już większej uwagi na rzęsiście padający deszcz, całą swoją uwagę skupiła na tajemniczym ANBU. Po kolejnych 30 minutach przyglądania się poczynaniom dowódcy elitarnych służb konohy, nagle wszyscy zobaczyli jak ANBU przeszywała swojego przeciwnika na wylot, po czym błyskawicznie wyciągnąwszy z niego miecz, robi kolejny zamach i odcina mu głowę. Gdy zmasakrowane ciało w końcu opadło na ziemię, zamaskowany mężczyzna skierował się w stronę przyglądających mu się shinobi liścia.
- Czy taka brutalność była konieczna??
Spytał Yamato, gdy ten zbliżył się na odpowiednią do rozmowy odległość.
- Tak. – ANBU odparł bardzo krótko. – Sempai, czy masz jakiś pomysł na nocleg w tych warunkach?
- Co? Ach tak… myślę, że coś da się załatwić.
Jounin odparł nieco wymijająco, po czym szybko złożył przed sobą dłonie i wykonał kilka znaków. W mgnieniu oka tuż za jego plecami, w odległości kilku metrów, z ziemi wyrósł jednopiętrowy dom japoński, całkowicie wykonany z drewna.
- Czy to wystarczy?
- Jak najbardziej.
Odparł ANBU, po czym niespodziewanie podszedł bliżej i uklęknął koło rannej Haruno. Przyjrzawszy się jej przez otwory w ceramicznej masce, mężczyzna bez słowa nagle wziął ją na ręce i nim ta zdążyła w jakikolwiek sposób zaprotestować, oboje zniknęli w chmurze białego dymu, by po chwili znaleźć się we wnętrzu stworzonego budynku. Nieco oszołomiona dziewczyna, nie za bardzo wiedząc co się stało, zaraz poczuła jak jest opuszczana w dół i delikatnie kładziona pod jedną ze ścian domu. Gdy ANBU na powrót się wyprostował i już chciał się oddalić…
- Nie odchodź, proszę.
Szepnęła Sakura, wyczuwając że zamaskowany shinobi jest kimś, kogo ona bardzo dobrze zna.  ANBU spojrzawszy w jej kierunku, nic nie odpowiedział, tylko po chwili patrzenia na nią, ponownie przykucnął obok. Dziewczyna zapomniawszy o rozległej ranie brzucha i okropnemu bólowi jej towarzyszącemu, zaraz przysunęła się do twarzy swego obrońcy.
- Nie podziękowała ci za ratunek.
Ponownie szepnęła i zaraz delikatnie chwyciła za maskę w okolicy brody. Gdy kunoichi zaczęła powoli ją zdejmować, przez drzwi wejściowe nagle weszli jej przyjaciele. ANBU jak na zawołanie odskoczył od Haruno i błyskawicznie się wyprostował, po czym odwrócił do niej tyłem i szybko odszedł w stronę przeciwległej ściany. Piątka chuninów i dwójka jouninów, nieco zdziwieni dziwnym zachowaniem ANBU i Haruno, która momentalnie odwróciła od niech wzrok, po chwili wzruszyli obojętnie ramionami na ten fakt i rozeszli się po sporym domu. Neji i Tenten, trzymając się za ręce przytuleni do siebie skierowali się powolnym krokiem do jednego z wolnych pokoi. Ino podeszła do różowowłosej z zamiarem wypytanie jej… co zaszło między nią a tym ANBU, w czasie ostatnich kilku minut. Choji usadowiwszy się nie opodal nich, zaraz sięgnął do plecaka i wyciągnąwszy z niego nową paczkę prowiantu, zaraz zawiązał pod szyją białą chustkę. Podopieczny Gaia Maito, stanąwszy pod tą samą ścianą co zamaskowany shinobi, przybrawszy dość dziwaczną pozę, zaraz skierował swój wzrok na Haruno, lecz tak naprawdę, to kątem oka począł bacznie obserwować swojego sąsiada. A Shizune i Yamato stanąwszy w dość znacznej odległości od wszystkich, poczęli prowadzić zaciekłą debatę na tylko sobie znany temat.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



* Ty draniu!!

** Do diabła!

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, pięknie sobie porozmawiał z tymi shinobi, ale raczej powinien zapieczetować te ciała wrogich shinobi, no i powinni odkryć że to naprawdę nie są shinobi piasku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń