poniedziałek, 22 stycznia 2018

124. Obietnica

Dziś będzie raczej więcej dialogów niż opisów sytuacyjnych.



<<< Odcinek ukazał się 30 maja 2009 roku >>>



- KYUUBI!! CZY TY MASZ COŚ DO SAKURY?!! – Powtórzyłem pytanie, tym razem pełnym głosem. Mój krzyk w mgnieniu oka spłoszył ptactwo siedzące w konarach pobliskich drzew.
- Nie, skądże znowu? Po prostu wydaje mi się, że ty się jej najzwyczajniej boisz… chyba, że tu chodzi o coś całkiem innego??
„Wiesz co… zostawię twoje stwierdzenie i pytanie bez odpowiedzi!”
Odparłem nieco zgryźliwie i szybko zerwałem połączenie mentalne z lisem, gdyż kątem oka przez maskę dostrzegłem wychodzącego z lasu Yamato. Mężczyzna trzymając ręce założone na piersi, powolnym lecz miarowym krokiem zbliżył się do mnie i zatrzymawszy się po drugiej stronie zwłok, nad którymi akurat stoję, nieznacznie się do mnie uśmiechnął.
- Witaj, jak minęła noc? – Spytał.
- Na rozmyślaniu.
Odparłem chłodnym tonem, co chyba nieco poruszyło jouninem. Brunet przyjrzawszy mi się dokładnie, zupełnie jakby chciał odgadnąć kim jestem, zaraz okrążył ciało i podszedł do mnie bliżej.
- A o czym, jeśli wolno spytać? – Szepnął i mnie wyminął, po czym przeszedł jeszcze kilka metrów i ponownie zatrzymał się, tuż przed innym ciele.
- O pannie Haruno.
Odparłem bez ogródek. Jounin momentalnie rzucił mi pytające spojrzenie, a gdy nic więcej już nie powiedziałem, on jedynie ponownie się do mnie uśmiechnął.
- Ciekawe… a można wiedzieć dlaczego??
- Twoja dociekliwość powoli zaczyna mnie już irytować!
Stwierdziłem ponuro.
- Dobrze, przepraszam. – Jounin spuścił na chwilę wzrok na zmasakrowane ciało wojownika z kraju Ziemi, choć on o tym jeszcze nie wie. – To czy mogę zadać ostatnie pytanie?
- Proszę.
- Jak mamy się do ciebie zwracać?
Spytał i ponownie do mnie podszedł. Popadłszy w zadumę, zaraz bez słowa ruszyłem w stronę domu, co w Yamato wywołało małe zdziwienie, lecz jounin nic nie powiedział. Idąc w milczeniu i zastanawiając się nad wymyśleniem jakiejś charakterystycznej, lecz prostej do zapamiętania ksywki, nie zobaczyłem kiedy to doszedłem pod drzwi tymczasowego domu. Kapitan, nie wiem czemu, ale zaraz szybko mnie wyprzedził i otworzywszy drzwi wpuścił mnie do środka. Tam, napotkawszy wlepione w siebie zdziwione spojrzenia Shizune, Ino i Sakury, momentalnie poczułem… że mój mały sekret jest zagrożony. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, zaraz dostrzegłem również zdziwione spojrzenie Lee i Chojiego, choć ten drugi bardziej zajęty jest penetrowaniem wnętrza torebki chipsów, niż moją osobą. I dobrze. Yamato, zamknąwszy drzwi zaraz mnie wyminął i podszedł do Shizune, po czym chwyciwszy ja za ramię, pociągnął za sobą do jakiegoś pokoju. Zapewne, by w spokoju porozmawiać… tylko o czym? Nie wiem i na razie mnie to nie obchodzi.
- Sakuro Haruno, jak się dzisiaj czujesz?
Spytałem poważnym głosem z wyczuwalną troską w nim zawartą i spojrzałem w jej kierunku. Dziewczyna nieco zakłopotana tym pytaniem, bez słowa pokazała mi ręką bandaż pokrywający jej brzuch. Widząc obszerną plamę zaschniętej krwi, w mgnieniu oka uświadomiłem sobie, że nadal nie jest dobrze. Zbliżywszy się do niej, nagle usłyszałem wołanie w mojej głowie…
- Naruto, czemu nie uleczysz jej przy pomocy mojej chakry??
„Bo wtedy wszyscy dowiedzieliby się kim jestem.”
- No tak, ale chyba nie chcesz jej stracić?
„Oczywiście, że nie!” – Krzyknąłem w myślach.
- No to musisz tak jej pomoc, by nikt nic nie zauważył.
„Dobra, już ja coś wymyślę.”
…stanąwszy koło leżącej Sakury i klęczącej obok Ino, gdy i jak ukląkłem, momentalnie dostrzegłem, że obie dziewczyny bacznie mi się przyglądają. Obejrzawszy zakrytą bandażem ranę, dokładnie z każdej strony, zaraz ponownie spojrzałem na różowowłosą. Wyciągnąwszy do niej rękę, by sprawdzić gdzie ją jeszcze boli, kunoichi odruchowo nieznacznie się ode mnie odsunęła.
- Nic ci nie zrobię.
Dziewczyna mi nie odpowiedziawszy, po chwili powróciła na swoje poprzednie miejsce i pozwoliła się dotknąć. Zbadawszy jej biodro, usłyszałem nieznaczny chichot, lecz gdy dotknąłem ją w najbliższych okolicach rany… momentalnie usłyszałem jęk bólu. Cofnąwszy natychmiast dłoń, zaraz na nią spojrzałem.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi, tylko czemu sprawdzasz co mnie boli??
Sakura widocznie odczytała moje szczere intencje.
- Właśnie? Czyżbyś również był medykiem?? – Spytała Ino i w tym momencie sobie przypomniałem o jej obecności. Gdy spojrzałem w jej kierunku, dziewczyna na chwilę się do mnie uśmiechnęła, po czym błyskawicznie spoważniała.
- Nie. Po prostu chcę wiedzieć, jakie panna Haruno odniosła jeszcze obrażenia. – Odparłem spokojnym głosem, specjalnie akcentując słowo panna, po czym na powrót spojrzałem w kierunku zielonookiej. Momentalnie dostrzegłem na jej policzkach nieznacznego rumieńca oraz na twarzy wielkie zakłopotanie moimi słowami. Dziewczyna uśmiechnąwszy się do mnie czule, sprawiła… że od razu jakoś cieplej mi się na sercu zrobiło.
- Panna Haruno??!
„Może miałem powiedzieć do niej… Sakura-chan?!!”
- Tylko spokojnie, nie unoś się tak. Zwracaj się do niej, jak ci się żywnie podoba. Moje zdanie się tu nie liczy.
„No właśnie! Tak więc Kyuubi jeśli łaska… czy mógłbyś się już więcej nie odzywać?! Twoje komentarze powoli robią się strasznie irytujące!!”
- Dobrze, dobrze… już się nie odzywam. Milczę, jak grób!
Demon zaśmiał się dobitnie z ostatniego swojego stwierdzenia, po czym naprawdę zamilkł. Powróciwszy do świata żywych, zaraz otrząsnąłem się i spojrzawszy na Yamanakę, po chwili się do niej odezwałem.
- Panno Ino, czy mogłabyś zostawić nas na chwilę samych?
- Jak to?! Nie rozumiem?!
- To proste. Na przykład idź się zajmij Chojim. – Odparłem.
- Ale…
- Nic mi nie będzie.
Nagle odezwała się Sakura. Spojrzawszy momentalnie w jej kierunku, od razu dostrzegłem uśmiech malujący się na jej ustach, nadal nieco wymuszony przez wciąż dokuczającą ranę brzucha. Gdy niebieskooka w końcu się oddaliła i tak jak powiedziałem, podeszła do Chojiego… ja tym czasem patrząc przez chwilę Sakurze prosto w oczy, po chwili nieco się od niej odsunąłem i szybko złożyłem przed sobą dłonie. Nic nie mówiąc, zacząłem wykonywać dłońmi kilka pieczęci, powtarzając sobie w myślach ich nazwy, a gdy skończyłem na mojej otwartej dłoni momentalnie stworzyła się czerwona kula chakry. Zielonooka obserwując mnie przez cały czas z wielkim zaciekawieniem, po chwili się odezwała…
- Co zamierzasz?
Szepnęła, a w jej tonie głosu wyczytałem nutkę obawy.
- Mam prośbę.
- Tak??
- Otóż… Sakura-chan obiecaj mi, że nikomu z tu obecnych nie zdradzisz mojej prawdziwej tożsamości. – Odparłem i drugą ręką, nie ściągając z głowy kaptura, odchyliłem maskę przysłaniającą moją twarz. Gdy na twarzy dziewczyna zaobserwowałem prawidłową reakcję… w oka mgnieniu, dłoń z utworzoną kulą chakry przystawiłem do rany na jej brzuchu. W jednej chwili wszystkie większe otarcia poczęły szybko zanikać. Dzięki wcześniejszemu wykonaniu kilku istotnych pieczęci, śmiertelnie niebezpieczny Rasengan utworzony z chakry demona, zaraz zamienił się w bardzo silne medyczne jutsu, mogące nawet rekonstruować zniszczone organy wewnętrzne, jak i połamane kości. Gdy czerwona kula całkowicie wsiąkła w ciało kunoichi jej rana momentalnie się zasklepiła, a nieco już pobladła cera zaraz odzyskała swój dawny kolor. Skończywszy zabieg, zaraz pomasowałem Sakurę po brzuchu by upewnić się, że wszystko jest już dobrze. Dziewczyna po chwili mruknęła zalotnie, a jak na nią spojrzałem, niespodziewanie zostałem pocałowany prosto w usta.
- Arigato Naruto-kun i obiecuję, że zachowam twoją tożsamość dla siebie.
Szepnęła, po czym szeroko się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniwszy jej gest, zaraz na powrót nasunąłem ceramiczną maskę na twarz. Gdy tylko opuściłem z powrotem dłonie i podniosłem się do pozycji wyprostowanej, nagle podeszła do nas Tenten, rzucając mi nieprzychylne spojrzenie.
- Sakura? I jak się czujesz?
- Już dobrze.
Zielonooka spojrzała w moim kierunku i jeszcze raz szeroko się uśmiechnęła. Odwzajemniwszy jej spojrzenie, zaraz kiwnąłem głową na znak że odchodzę i spokojnym krokiem udałem się w kierunku tymczasowego pokoju białookiego shinobi. Dotarłszy tam w kilka następnych minut, delikatnie zapukawszy w lekko uchylone drzwi, po otrzymaniu zaproszenia, wszedłem do środka.
- Neji Hyuuga, chciałbym cię przeprosić za incydent z przed kilkudziesięciu minut. – Powiedziałem od razu na wstępie. Gdy brunet się do mnie odwrócił, w pierwszym momencie zobaczyłem na jego twarzy wciąż widniejącą złość. Patrząc sobie prosto w oczy, Neji po chwili rozluźnił napięte mięśnie twarzy i niespodziewanie się do mnie uśmiechnął.
- Przeprosiny przyjęte.
- Dziękuję.
Na potwierdzenie zawartej przed chwilą zgody, brunet wyciągnął do mnie dłoń.
- Niech to co się wydarzyło, pozostanie między nami.
- Hai!
Uścisnąłem mu dłoń, po czym odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z pomieszczenia, pozostawiając go samego. Powróciwszy do salonu, od razu zobaczyłem, że w koło stojącej już Sakury zbierają się wszyscy nasi przyjaciele. Zbliżywszy się do nich niezauważalnie i stanąwszy za plecami nic niespodziewającego się Yamato, zaraz wytężyłem słuch by dowiedzieć się o czym rozmawiają.
- Jak to możliwe?? – Spytała Shizune, badając zielonookiej brzuch.
- Kto za tym stoi?? – Spytał Lee.
Widząc nieco zakłopotany wyraz twarzy Haruno, po chwili postanowiłem nieco odciążyć ją od zadawanych pytań. Poklepawszy Yamato po ramieniu, gdy ten się do mnie odwrócił, szybko go wyminąłem, przeszedłem jeszcze koło Tenten, Ino i Chojiego, po czym stanąłem koło Shizune.
- Ja ją uleczyłem.
Momentalnie grad zdziwionych spojrzeń poleciał w moim kierunku.
- Co ty wyrabiasz?! Chcesz, by Tsunade wywaliła cię z ANBU?!!
„Nie, ale przecież muszę im to jakoś wyjaśnić, nie?”
- Co prawda to prawda… tylko jak zamierzasz tego dokonać??
„Zaraz Kyuubi wszystkiego się dowiesz.”
Zerwawszy ten nagły kontakt z demonem, zaraz rozejrzałem się po wlepionych we mnie spojrzeniach. Odetchnąwszy kilkakrotnie nieco wilgotnym powietrzem, wciąż unoszącym się w pomieszczeniu, po chwili milczenia w końcu zabrałem głos.
- Pewnie zastanawiacie się, jak tego dokonałem i kim w ogóle jestem. Kapitanie Yamato, odpowiadając na twoje poprzednie pytanie… mówcie mi Aka Kitsune. – Podałem im pierwsze lepsze imię, wymyślone na poczekaniu. – A wracając do obecnego pytania. Cóż mogę powiedzieć na swoja obronę. Chociaż nie jestem medic-ninem, to w przeszłości poznałem kilka bardzo przydatnych jutsu i jedno z nich właśnie wykorzystałem, by pomóc pannie Haruno w szybkim wykurowaniu się.
- HAHAHA!! Ładna bajeczka!
„No co? Akurat nic lepszego nie przyszło mi do głowy.”



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    cudownie, nie powiniem ukazywać swojej tożsamości chociaż z drugiej strony Sakura w końcu zaufała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń