Dziś będzie raczej więcej
dialogów niż opisów sytuacyjnych.
<<< Odcinek ukazał się 30 maja 2009
roku >>>
- KYUUBI!! CZY TY MASZ COŚ DO
SAKURY?!! – Powtórzyłem pytanie, tym razem pełnym głosem. Mój krzyk w mgnieniu
oka spłoszył ptactwo siedzące w konarach pobliskich drzew.
- Nie, skądże znowu? Po prostu wydaje mi się, że ty się jej najzwyczajniej
boisz… chyba, że tu chodzi o coś całkiem innego??
„Wiesz
co… zostawię twoje stwierdzenie i pytanie bez odpowiedzi!”
Odparłem nieco zgryźliwie i
szybko zerwałem połączenie mentalne z lisem, gdyż kątem oka przez maskę
dostrzegłem wychodzącego z lasu Yamato. Mężczyzna trzymając ręce założone na
piersi, powolnym lecz miarowym krokiem zbliżył się do mnie i zatrzymawszy się
po drugiej stronie zwłok, nad którymi akurat stoję, nieznacznie się do mnie
uśmiechnął.
- Witaj, jak minęła noc? –
Spytał.
- Na rozmyślaniu.
Odparłem chłodnym tonem, co chyba
nieco poruszyło jouninem. Brunet przyjrzawszy mi się dokładnie, zupełnie jakby
chciał odgadnąć kim jestem, zaraz okrążył ciało i podszedł do mnie bliżej.
- A o czym, jeśli wolno spytać? – Szepnął i mnie wyminął, po czym
przeszedł jeszcze kilka metrów i ponownie zatrzymał się, tuż przed innym ciele.
- O pannie Haruno.
Odparłem bez ogródek. Jounin
momentalnie rzucił mi pytające spojrzenie, a gdy nic więcej już nie
powiedziałem, on jedynie ponownie się do mnie uśmiechnął.
- Ciekawe… a można wiedzieć
dlaczego??
- Twoja dociekliwość powoli
zaczyna mnie już irytować!
Stwierdziłem ponuro.
- Dobrze, przepraszam. – Jounin
spuścił na chwilę wzrok na zmasakrowane ciało wojownika z kraju Ziemi, choć on
o tym jeszcze nie wie. – To czy mogę zadać ostatnie pytanie?
- Proszę.
- Jak mamy się do ciebie zwracać?
Spytał i ponownie do mnie
podszedł. Popadłszy w zadumę, zaraz bez słowa ruszyłem w stronę domu, co w
Yamato wywołało małe zdziwienie, lecz jounin nic nie powiedział. Idąc w
milczeniu i zastanawiając się nad wymyśleniem jakiejś charakterystycznej, lecz
prostej do zapamiętania ksywki, nie zobaczyłem kiedy to doszedłem pod drzwi
tymczasowego domu. Kapitan, nie wiem czemu, ale zaraz szybko mnie wyprzedził i
otworzywszy drzwi wpuścił mnie do środka. Tam, napotkawszy wlepione w siebie
zdziwione spojrzenia Shizune, Ino i Sakury, momentalnie poczułem… że mój mały
sekret jest zagrożony. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, zaraz dostrzegłem
również zdziwione spojrzenie Lee i Chojiego, choć ten drugi bardziej zajęty
jest penetrowaniem wnętrza torebki chipsów, niż moją osobą. I dobrze. Yamato,
zamknąwszy drzwi zaraz mnie wyminął i podszedł do Shizune, po czym chwyciwszy
ja za ramię, pociągnął za sobą do jakiegoś pokoju. Zapewne, by w spokoju
porozmawiać… tylko o czym? Nie wiem i na razie mnie to nie obchodzi.
- Sakuro Haruno, jak się dzisiaj
czujesz?
Spytałem poważnym głosem z
wyczuwalną troską w nim zawartą i spojrzałem w jej kierunku. Dziewczyna nieco
zakłopotana tym pytaniem, bez słowa pokazała mi ręką bandaż pokrywający jej
brzuch. Widząc obszerną plamę zaschniętej krwi, w mgnieniu oka uświadomiłem
sobie, że nadal nie jest dobrze. Zbliżywszy się do niej, nagle usłyszałem
wołanie w mojej głowie…
- Naruto, czemu nie uleczysz
jej przy pomocy mojej chakry??
„Bo
wtedy wszyscy dowiedzieliby się kim jestem.”
- No tak, ale chyba nie chcesz
jej stracić?
„Oczywiście,
że nie!” – Krzyknąłem w myślach.
- No to musisz tak jej pomoc,
by nikt nic nie zauważył.
„Dobra,
już ja coś wymyślę.”
…stanąwszy koło leżącej Sakury i
klęczącej obok Ino, gdy i jak ukląkłem, momentalnie dostrzegłem, że obie
dziewczyny bacznie mi się przyglądają. Obejrzawszy zakrytą bandażem ranę,
dokładnie z każdej strony, zaraz ponownie spojrzałem na różowowłosą.
Wyciągnąwszy do niej rękę, by sprawdzić gdzie ją jeszcze boli, kunoichi
odruchowo nieznacznie się ode mnie odsunęła.
- Nic ci nie zrobię.
Dziewczyna mi nie
odpowiedziawszy, po chwili powróciła na swoje poprzednie miejsce i pozwoliła
się dotknąć. Zbadawszy jej biodro, usłyszałem nieznaczny chichot, lecz gdy
dotknąłem ją w najbliższych okolicach rany… momentalnie usłyszałem jęk bólu.
Cofnąwszy natychmiast dłoń, zaraz na nią spojrzałem.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi, tylko czemu sprawdzasz
co mnie boli??
Sakura widocznie odczytała moje
szczere intencje.
- Właśnie? Czyżbyś również był
medykiem?? – Spytała Ino i w tym momencie sobie przypomniałem o jej obecności.
Gdy spojrzałem w jej kierunku, dziewczyna na chwilę się do mnie uśmiechnęła, po
czym błyskawicznie spoważniała.
- Nie. Po prostu chcę wiedzieć,
jakie panna Haruno odniosła jeszcze obrażenia. – Odparłem spokojnym głosem,
specjalnie akcentując słowo panna, po
czym na powrót spojrzałem w kierunku zielonookiej. Momentalnie dostrzegłem na
jej policzkach nieznacznego rumieńca oraz na twarzy wielkie zakłopotanie moimi
słowami. Dziewczyna uśmiechnąwszy się do mnie czule, sprawiła… że od razu jakoś
cieplej mi się na sercu zrobiło.
- Panna Haruno??!
„Może
miałem powiedzieć do niej… Sakura-chan?!!”
- Tylko spokojnie, nie unoś się tak. Zwracaj się do niej, jak ci się
żywnie podoba. Moje zdanie się tu nie liczy.
„No
właśnie! Tak więc Kyuubi jeśli łaska… czy mógłbyś się już więcej nie odzywać?!
Twoje komentarze powoli robią się strasznie irytujące!!”
- Dobrze, dobrze… już się nie odzywam. Milczę, jak grób!
Demon zaśmiał się dobitnie z
ostatniego swojego stwierdzenia, po czym naprawdę zamilkł. Powróciwszy do
świata żywych, zaraz otrząsnąłem się i spojrzawszy na Yamanakę, po chwili się
do niej odezwałem.
- Panno Ino, czy mogłabyś
zostawić nas na chwilę samych?
- Jak to?! Nie rozumiem?!
- To proste. Na przykład idź się
zajmij Chojim. – Odparłem.
- Ale…
- Nic mi nie będzie.
Nagle odezwała się Sakura.
Spojrzawszy momentalnie w jej kierunku, od razu dostrzegłem uśmiech malujący
się na jej ustach, nadal nieco wymuszony przez wciąż dokuczającą ranę brzucha.
Gdy niebieskooka w końcu się oddaliła i tak jak powiedziałem, podeszła do
Chojiego… ja tym czasem patrząc przez chwilę Sakurze prosto w oczy, po chwili
nieco się od niej odsunąłem i szybko złożyłem przed sobą dłonie. Nic nie
mówiąc, zacząłem wykonywać dłońmi kilka pieczęci, powtarzając sobie w myślach
ich nazwy, a gdy skończyłem na mojej otwartej dłoni momentalnie stworzyła się
czerwona kula chakry. Zielonooka obserwując mnie przez cały czas z wielkim
zaciekawieniem, po chwili się odezwała…
- Co zamierzasz?
Szepnęła, a w jej tonie głosu
wyczytałem nutkę obawy.
- Mam prośbę.
- Tak??
- Otóż… Sakura-chan obiecaj mi, że nikomu z tu obecnych nie zdradzisz
mojej prawdziwej tożsamości. – Odparłem i drugą ręką, nie ściągając z głowy
kaptura, odchyliłem maskę przysłaniającą moją twarz. Gdy na twarzy dziewczyna
zaobserwowałem prawidłową reakcję… w oka mgnieniu, dłoń z utworzoną kulą chakry
przystawiłem do rany na jej brzuchu. W jednej chwili wszystkie większe otarcia poczęły
szybko zanikać. Dzięki wcześniejszemu wykonaniu kilku istotnych pieczęci,
śmiertelnie niebezpieczny Rasengan utworzony z chakry demona, zaraz zamienił
się w bardzo silne medyczne jutsu, mogące nawet rekonstruować zniszczone organy
wewnętrzne, jak i połamane kości. Gdy czerwona kula całkowicie wsiąkła w ciało
kunoichi jej rana momentalnie się zasklepiła, a nieco już pobladła cera zaraz
odzyskała swój dawny kolor. Skończywszy zabieg, zaraz pomasowałem Sakurę po
brzuchu by upewnić się, że wszystko jest już dobrze. Dziewczyna po chwili
mruknęła zalotnie, a jak na nią spojrzałem, niespodziewanie zostałem pocałowany
prosto w usta.
- Arigato Naruto-kun i obiecuję,
że zachowam twoją tożsamość dla siebie.
Szepnęła, po czym szeroko się do
mnie uśmiechnęła. Odwzajemniwszy jej gest, zaraz na powrót nasunąłem ceramiczną
maskę na twarz. Gdy tylko opuściłem z powrotem dłonie i podniosłem się do
pozycji wyprostowanej, nagle podeszła do nas Tenten, rzucając mi nieprzychylne
spojrzenie.
- Sakura? I jak się czujesz?
- Już dobrze.
Zielonooka spojrzała w moim
kierunku i jeszcze raz szeroko się uśmiechnęła. Odwzajemniwszy jej spojrzenie,
zaraz kiwnąłem głową na znak że odchodzę i spokojnym krokiem udałem się w
kierunku tymczasowego pokoju białookiego shinobi. Dotarłszy tam w kilka
następnych minut, delikatnie zapukawszy w lekko uchylone drzwi, po otrzymaniu
zaproszenia, wszedłem do środka.
- Neji Hyuuga, chciałbym cię
przeprosić za incydent z przed kilkudziesięciu minut. – Powiedziałem od razu na
wstępie. Gdy brunet się do mnie odwrócił, w pierwszym momencie zobaczyłem na
jego twarzy wciąż widniejącą złość. Patrząc sobie prosto w oczy, Neji po chwili
rozluźnił napięte mięśnie twarzy i niespodziewanie się do mnie uśmiechnął.
- Przeprosiny przyjęte.
- Dziękuję.
Na potwierdzenie zawartej przed
chwilą zgody, brunet wyciągnął do mnie dłoń.
- Niech to co się wydarzyło,
pozostanie między nami.
- Hai!
Uścisnąłem mu dłoń, po czym
odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z pomieszczenia, pozostawiając go samego.
Powróciwszy do salonu, od razu zobaczyłem, że w koło stojącej już Sakury
zbierają się wszyscy nasi przyjaciele. Zbliżywszy się do nich niezauważalnie i
stanąwszy za plecami nic niespodziewającego się Yamato, zaraz wytężyłem słuch
by dowiedzieć się o czym rozmawiają.
- Jak to możliwe?? – Spytała Shizune,
badając zielonookiej brzuch.
- Kto za tym stoi?? – Spytał Lee.
Widząc nieco zakłopotany wyraz
twarzy Haruno, po chwili postanowiłem nieco odciążyć ją od zadawanych pytań.
Poklepawszy Yamato po ramieniu, gdy ten się do mnie odwrócił, szybko go
wyminąłem, przeszedłem jeszcze koło Tenten, Ino i Chojiego, po czym stanąłem
koło Shizune.
- Ja ją uleczyłem.
Momentalnie grad zdziwionych
spojrzeń poleciał w moim kierunku.
- Co ty wyrabiasz?! Chcesz, by Tsunade wywaliła cię z ANBU?!!
„Nie,
ale przecież muszę im to jakoś wyjaśnić, nie?”
- Co prawda to prawda… tylko jak zamierzasz tego dokonać??
„Zaraz
Kyuubi wszystkiego się dowiesz.”
Zerwawszy ten nagły kontakt z
demonem, zaraz rozejrzałem się po wlepionych we mnie spojrzeniach. Odetchnąwszy
kilkakrotnie nieco wilgotnym powietrzem, wciąż unoszącym się w pomieszczeniu,
po chwili milczenia w końcu zabrałem głos.
- Pewnie zastanawiacie się, jak
tego dokonałem i kim w ogóle jestem. Kapitanie Yamato, odpowiadając na twoje
poprzednie pytanie… mówcie mi Aka Kitsune. – Podałem im pierwsze lepsze imię,
wymyślone na poczekaniu. – A wracając do obecnego pytania. Cóż mogę powiedzieć
na swoja obronę. Chociaż nie jestem medic-ninem, to w przeszłości poznałem
kilka bardzo przydatnych jutsu i jedno z nich właśnie wykorzystałem, by pomóc
pannie Haruno w szybkim wykurowaniu się.
- HAHAHA!! Ładna bajeczka!
„No
co? Akurat nic lepszego nie przyszło mi do głowy.”
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, nie powiniem ukazywać swojej tożsamości chociaż z drugiej strony Sakura w końcu zaufała...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia