We wstępie chciałbym ustalić jedną sprawę:
Gdy
zrobiłem to glosowanie odnośnie przyszłości publikowanej tu opowieści,
miałem na calu zrobienia tylko i wyłącznie rozeznania w tej sprawie. Nie
mówiłem, że od razu, jak się tylko skończy głosowanie, to pojawi się jakiś
odcinek z wygranej wersji.
Skoro
Naruto i jego przyjaciele, zostali przez Hokage wysłani na misję, to musi ona
zostać dokładnie opisana w kilku lub kilkunastu (góra 25) odcinkach, nie?? No
jakby to wyglądało, gdyby nagle Sakura zaszła w ciąże od tak?? Nie, to byłoby
nie realne… do tej sceny potrzebne jest odpowiednie zaplecze. Tym zapleczem
będzie poniższy odcinek, jak i wszystkie następne. Przykro mi, że źle mnie
zrozumieliście, ale teraz musicie jedynie uzbroić się w sporą dozę
cierpliwości. Pozdrawiam i zapraszam na podwójny odcinek…
<<<
Odcinek ukazał się 22 maja 2009 roku >>>
Następnego dnia, bardzo wczesnym rankiem, gdy słońce
postanowiło w końcu wyjrzeć zza horyzontu, zaraz pierwsze swoje promienie
rzuciło na jeszcze opustoszałe ulice Ukrytej Wioski Liścia. Z wolna wiejący,
chłodny wiatr, poruszając gałęziami licznych drzew porastających okolice
centralnego punku wioski, wprawia w ruch nieco pożółkłe liście. W centrum
wioski, u podnóża masywu skalnego, na którego szczycie zostały pieczołowicie
wykute podobizny piątki wielkich shinobi, stoi budynek o okrągłym planie
architektonicznym. Teren przylegający do niego, dawno temu został ogrodzony
murem, a nad bramą wejściową widnieje znak kraju Ognia.
Upiorny żołnierz, pozostawiony tu aby samotnie strzec dostępu
do tego przybytku władzy, ani drgnąwszy, zupełnie jak kamienny posąg dzielnie
stawia zaciekły opór coraz silniej wiejącemu wiatrowi. Jego krwisto-czerwone
spojrzenie, utkwione gdzieś hen daleko przed sobą, w jakimś niewiadomym
punkcie, każdego dnia napawa strachem wszystkich tych, którzy odważą się w nie
spojrzeć. Nikt tak naprawdę nie wie, kim jest ten żołnierz, jakie jest jego
pochodzenie. Zakrywająca jego twarz maska, wykrzywiona w przerażającym uśmiechu,
skrywa wiele tajemnic. Gdyby ją zdjąć, co można by ujrzeć? Ludzką twarz,
pokrytą licznymi szramami… czy może czarną nicość, najlepiej świadczącą o jego
upiornej naturze.
Blond włosa kobieta, nie przespawszy nocy z powodu dręczących
ją koszmarów, siedząc w kuchni swojego skromnego domu, powoli sączy z kubka
gorący napój. Patrząc zmęczonym wzrokiem w bliżej nie określony punkt na
ścianie, Tsunade, odkąd tu usiadła, cały czas rozmyśla nad ewentualnym,
przedwczesnym odejściem na emeryturę. Lecz gdy w końcu coś sobie postanowi,
kobieta zaraz odchodzi myślami od tego pomysłu, usprawiedliwiając samą siebie
brakiem godnego następcy. Wypiwszy poranną kawę do końca, Taunade zaraz wstała
i zostawiając brudne naczynie na stole, powolnym krokiem udała się do sypialni.
Przebrawszy się z szlafroka w codzienny strój, kobieta jeszcze tylko zarzuciła
na ramiona płaszcz Hokage, a na głowę kapelusz, po czym wyszła z domu.
Skierowawszy się w zamyśleniu w stronę swojego biura, zaraz poczuła jak
promienie słońca padające na jej plecy, powoli zaczynają przyjemni ją
rozgrzewać. Wyraz jej twarzy, nie odzwierciedlający w tym momencie żadnych
głębszych uczuć, utrzymuje jednak jej usta wykrzywione w chytrym uśmieszku. Dlaczego?
Tego nikt nie wie, dlatego też nikt się jej oto nie wypytuje. Po krótkim
spacerku, blondyna w końcu dotarła do celu, a gdy podniosła wzrok na upiornego
żołnierza stojącego pod wejściem… momentalnie przypomniały się jej słowa
Uzumakiego, jakie chłopak powiedział wychodząc z jej biura poprzedniego dnia. –
Hokage-sama, zostawiam w wiosce moją
armię samuraiów i łuczników, by pod naszą nieobecność strzegli twego majestatu
i mieszkańców Ukrytej Wioski Liścia. – Tsunade uśmiechnąwszy się na to wspomnienie,
zaraz zatrzymała się w niewielkiej odległości od żołnierza. Chłodny wiatr, jaki
momentalnie uderzył ją w plecy, nagle zerwał z jej głowy kapelusz kage i nim
kobieta zdołała w jakikolwiek sposób zareagować, ten poszybował wysoko w
powietrze. Tsunade jak głupia, poczęła gonić za wolno fruwającym kapeluszem, a
gdy ten przeleciawszy sporą odległość nad wioską i gdy wiatr nieco zelżał,
nagle począł spadać ku ziemi, by po chwili zatrzymać się na nodze jednego z
samuraiów stojących u wejścia do Akademii. Upiorny z początku nie
zareagowawszy, po chwili jednak schylił się po nakrycie głowy. Gdy mężczyzna na
powrót stanął prosto, momentalnie ruszył się ze swojego miejsca i powoli
podszedł do Tsunade, która akurat zatrzymała się kilkanaście metrów od niego. Zbliżywszy
się na odpowiednią odległość, ku wielkiemu zaskoczeniu blondyny, momentalnie
głęboko się ukłonił, po czym oddał jej kapelusz.
- Dziękuję. – Powiedziała Tsunade.
Upiorny nic nie powiedziawszy ponownie głęboko się jej
ukłonił, po czym w milczeniu powrócił na swoje docelowe stanowisko strażnicze.
Godaime stojąc jeszcze przez chwilę w kompletnym zaskoczeniu, zaraz jednak z
powrotem założyła kapelusz na głowę i z dziwnym uczuciem wielkości, ruszyła w
kierunku szpitala. Ponownie, już nieco mocniejsze promienie słońca poczęły
grzać ją, lecz tym razem od frontu. Po kilkunastominutowym, żwawym marszu,
kobieta o brązowych oczach w końcu dotarła do nowego celu… a gdy wchodziła po
schodach, ponownie została zaskoczona nagłymi, głębokimi skłonami ze strony stróżujących
tam Upiornych samuraiów.
„O co chodzi? Dlaczego
nagle wszyscy CI goście poczęli mi się kłaniać?? Nic już z tego nie rozumiem…” –
Pomyślała Tsunade, gdy weszła na główny korytarz szpitala. Rozejrzawszy się w
koło, momentalnie zauważyła zbliżającą się do niej jakąś pielęgniarkę.
- Hokage-sama! – Krzyknęła. – Co cię do nas sprowadza??
- Inspekcja.
- Inspekcja??
Pielęgniarka powtórzyła odpowiedź swej zwierzchniczki,
zamieniając ją w pytanie. Blondyna nic więcej już nie powiedziawszy, po chwili
wyminęła zbitą z tropu medyczkę i powoli ruszyła korytarzem w stronę windy.
Wciąż rozmyślając o dziwnym zachowaniu podkomendnych błękitnookiego jounina,
kobieta zaraz wjechała windą na drugie piętro szpitala. Znalazłszy się tam, po
chwili ruszyła nowym korytarzem do nikomu nieznanego celu. Po zrobieniu
niespełna kilkudziesięciu kroków, Godaime dostrzegła dwóch upiornych stojących
po obu stronach białych drzwi do jednej z sal. Zbliżywszy się do nich,
mężczyźni momentalnie głęboko się skłonili, lecz gdy Tsunade chciała wejść do
środka, oni nagle chwycili za broń. Kobieta momentalnie odskoczywszy do tyłu,
przez następną chwilę poczęła baczni ich obserwować, a gdy samuraie na powrót
schowali swoje miecze i nic więcej się już nie wydarzyło, kobieta odetchnęła z
ulgą. Wyprostowawszy się i stanąwszy naprzeciw nich, blondyna momentalnie
zaczęła zastanawiać się nad rozwiązaniem…
„Dziwne, dlaczego tak
zareagowali? Dlaczego nie chcą mnie wpuścić? Czyżby to właśnie w tej Sali
odbywało się pieczętowanie mocy Miyoko Inaby?…” – Brązowooka
urwała nagle swoją myśl, gdyż przez dotychczas zamknięte drzwi, nagle wyszedł
kolejny samurai. Jedynym wyjątkiem jest jego goła głowa i odkryta twarz.
Mężczyzna widząc zamyślony wyraz twarzy Godaime, zaraz nieznacznie się do niej
uśmiechnął, po czym szybko zamknął drzwi za sobą. Stanąwszy po między dwoma
pozostałymi samurajami, Jogensha począł cierpliwie czekać.
- Dlaczego nie chcecie mnie tam wpuścić?? – Po trzydziestu
minutach milczenia, Tsunade w końcu postanowiła się odezwać. Czarnowłosy z początku
nic jej nie odpowiedziawszy, po chwili jednak ponownie się uśmiechnął.
- Bo otrzymaliśmy taki rozkaz.
- Od Naruto?
- Tak. – Odparł Jogensha.
Po tej odpowiedzi, mina Tsunade momentalnie sposępniała, a jej
wzrok na dosłownie chwilę spadł na podłogę. Kobieta nie za bardzo rozumiejąc
intencji Uzumakiego, po krótkiej debacie w głowie, w końcu postanowiła nie
wdawać się w dalszą dyskusję na ten temat. Blondyna po chwili odwróciła się do
nich bokiem i już miała odejść, gdy nagle…
- Ale z jednym wyjątkiem.
Usłyszała głos czarnowłosego samuraia. Spojrzawszy na niego z
niemałym zaciekawieniem w oczach, Tsunade momentalnie dostrzegła szeroki
uśmiech widniejący na jego ustach. Nic nie powiedziawszy, blondyna zaraz
zwróciła się do niego przodem i poczęła czekać na wyjawienie tego „wyjątku”.
- Naruto-sama powiedział nam, że możemy do środka wpuścić,
ściśle określone przez niego osoby. Uprzedzając pani pytanie, od razu powiem,
że tymi osobami są Sakura Haruno i Godaime Hokage. – Wyjaśnił samurai. – Tak
wiec, Tsunade-sama… pani może wejść do środka, lecz pod jednym warunkiem!
- Jakim?
- Proces pieczętowania nie może zostać zakłócony w żaden
sposób!!
Kobieta kiwnęła głową na znak zrozumienie. Jogensha po chwili
usunął się na bok i ruchem ręki pokazał jej, że już może wejść. Blondyna nie
zwlekając, szybko minęła strażników i powoli weszła do pomieszczeni. Gdy drzwi
się za nią już zatrzasnęły, momentalnie poraził ją blask różnokolorowego
światła dochodzącego z lewego końca sali. Przymrużywszy oczy, Tsunade po chwili
dostrzegła czterech żołnierzy w ciemno-zielonych zbrojach, stojących każdy przy
innym z rogów szpitalnego posłania. Wszyscy mają wyciągnięte przed siebie
ramiona, a ich spojrzenia utkwione są w drobnym ciele siedmioletniej
dziewczynki, przebywającej w pewnego rodzaju uśpieniu. Mężczyźni szepcząc
jakieś słowa, w kompletnie nieznanym Tsunade języku, gdy kobieta zajęła dogodne
miejsce do obserwowania niedaleko drzwi wejściowych, wszyscy nagle krzyknęli
jakąś frazę. W mgnieniu oka, stworzone przez nich bariery rozświetliły liczne
nikomu nie znane znaki, a dosłownie w chwilę potem leżąca na łóżku Inaba, przez
jakąś niewidoczną siłę została podniesiona ku górze, następnie przekręcona na
plecy i z powrotem opuszczona na miękkie posłanie. Ku wielkiemu zaskoczeniu Hokage,
zaraz na jej plecach, dokładnie pomiędzy łopatkami, uformowała się jakaś
pieczęć. Tsunade wytężywszy wzrok, po chwili dostrzegła, że symbolizuje ona…
płomień ognia, zamknięty w okręgu.
Upiorni medycy, gdy stworzona przez nich pieczęć w końcu się
uformowała, wszyscy bez wyjątku zaraz opuścili dłonie, tym samym dezaktywując
wcześniej stworzone bariery z poszczególnych żywiołów. Gdy w pomieszczeniu na
powrót zapanował mrok, po chwili, żołnierze stojący pod oknem odsłonili je,
wpuszczając do środka nieco światła zewnętrznego.
- Udało się?
Nagle odezwał się jeden z medyków.
- Myślę, że tak. Naruto-sama będzie z nas bardzo zadowolony.
Odparł drugi z upiornych. Po chwili do tej rozmowy przyłączyli
się pozostali żołnierze, kompletnie nieświadomi obecności Hokage w
pomieszczeniu. Tsunade stojąc w milczeniu tuż za ich plecami, na chwilę
zamknęła oczy i popadła w zadumę.
„Nigdy nie przypuszczałabym,
że istnieją na tym świecie tak świetni medycy, może nawet lepsi ode mnie…” –
Godaime uśmiechnęła się pod nosem, po czym otworzyła oczy i rzuciła krótkie
spojrzenie na rozmawiających żołnierzy. Choć blondyna nie widzi ich twarzy, to
z ich głosu wyczytuje wielki entuzjazm z poprawnie wykonanego zadania
pieczętowania. Nie chcąc zakłócać im tak dobrego samopoczucia, Tsunade po
chwili wymacała ręką klamkę drzwi i niezauważalnie wyszła na korytarz. Zaraz,
czym prędzej udała się ku windzie, a dalej z powrotem ku wyjściu i dość żwawym
krokiem ruszyła w stronę swojego biura.
*
* *
Blade, popołudniowe promienie słońca, przeciskające się
pomiędzy gęsto porośniętym lasem kraju Ognia, po chwili dotarły do okien
drewnianego domu japońskiego i przedarłszy się przez nie, po chwili opromieniły
twarz brązowookiej dziewczyny z dwoma kokami na głowie. Kunoichi wtulona w
umięśniony tors swojego narzeczonego, czując na twarzy narastające ciepło,
delikatnie uchyliła powieki. Podniósłszy się do pozycji siedzącej, dziewczyna
zaraz przetarła oczy i spojrzała na wciąż śpiącego bruneta. Uśmiechnąwszy się
do niego słodko, pocałowała go w odsłonięte czoło, następnie w policzek, a na
końcu w usta. Gdy ten nie zareagował, powtórzyła czynność. Nadal nie widząc
reakcji z jego strony, w końcu z bezsilności wzruszyła ramionami i powoli
wstała. Rozprostowawszy pogniecioną koszulę nocną, Tenten zaraz uchyliła drzwi
pokoju i wyjrzała na korytarz. Nikogo nie widząc, kunoichi śmielej otworzyła
drzwi i na paluszkach skierowała się do głównego salonu, gdzie poprzedniego
dnia widziała przyjaciół siedzących pod ścianami. Dotarłszy tam w krótkim
czasie, momentalnie dostrzegła Lee leżącego na podłodze z głową w kałuży śliny
wyciekającej mu z szeroko otwartej buzi. Uśmiechnąwszy się łobuzersko na ten
widok, brunetka rozejrzawszy się po pomieszczeniu, pod przeciwległą sianą
dostrzegła zielonooką… śpiącą z niespokojnym wyrazem twarzy. Grymas w jakim
wykrzywiły się jej usta, mogłyby świadczyć tylko o jednym… że rozległa rana
brzucha wciąż niedane o sobie zapomnieć. Leżąca obok Yamanaka wyraz twarzy ma
już zupełnie inny. Taki niewinny i spokojny.
- Coś się stało?
Nagle usłyszał głos za plecami i całkowicie tym wystraszona,
momentalnie odwróciła się i spojrzała zdenerwowanym wzrokiem na właściciela ów
głosu.
- Neji! Czy ty chcesz żebym zeszła tu na zawał?! – Krzyknęła.
Brunet kompletnie nie rozumiejąc o co może jej chodzić,
jedynie pokręcił przecząco głową, po czym nie znacznie się uśmiechnął. Kunoichi
uspokoiwszy się, po chwili odwzajemniła ten słodki gest i zaraz mocno
przytuliła się do Hyuugi. Oboje trwając tak w uścisku, nagle usłyszeli
skrzypnięcie nad głowami.
- Co to było?? –
Szepnęła Tenten.
Brunet nic jej nie odpowiedziawszy, niezauważalnie uaktywnił
sekretną technikę swojego klanu i począł błądzić przenikliwym wzrokiem po
suficie.
- Neji??
- Cii… szukam.
Chłopak w pierwszej chwili sprawdził piętro domu i nic
niepokojącego tam nie zobaczywszy, zaraz powędrował wzrokiem wyżej.
Sprawdziwszy zachodnią, potem wschodnią i południową część dachu, dopiero na
północnej stronie dostrzegł wyraźny zarys kanalików przepływu chakry intruza.
Zatrzymawszy wzrok w tamtym miejscu, chłopak zaraz puścił swoją narzeczoną z
uścisku.
- Tenten! Idź się szybko ubrać! Mamy na dachu intruza!
Powiedział dobitnie nawet na nią nie spojrzawszy. Kunoichi
kiwnąwszy głową, po chwili posłusznie wróciła do pokoju by się oporządzić. Gdy
się oddaliła, jak na zawołanie tuż obok Hyuugi pojawił się, dotychczas smacznie
śpiący, Lee. Mając oczy szeroko otwarte… z niepohamowanym zapałem do walki
„brewka” począł wpatrywać się w towarzysza z drużyny.
- Lee! Ty go zajdziesz od wschodu, a ja od zachodu!
- Hai, Neji-san!!
Shinobi liścia, ustaliwszy szybki plan działania, zaraz
rozeszli w dwóch różnych kierunkach. Podopieczny Maito wyskoczywszy jak z procy
przez drzwi frontowe, czym prędzej okrążył dom i powoli zaczął wspinać się na
dach. Neji tym czasem obudził Sakurę i Ino, po czym uświadomił je o zaistniałej
sytuacji. Gdy upewnił się, że zrozumiały jego słowa, zaraz ruszył w kierunku
swojego pokoju, gdzie zastał pakująca się Tenten. Nic nie powiedziawszy z
kamiennym wyrazem twarzy podszedł do okna i odsuną je. Stanąwszy na parapecie,
jeszcze raz spojrzał na przyglądającą mu się brunetkę, po czym wyszedł na
zewnątrz i również powoli zaczął wspinać się na dach. Dotarłszy po chwili do
jego krawędzi, Neji wyjrzał ponad nią i zaraz napotkał spojrzenie Lee. W oka
mgnieniu, pokazawszy mu kilka znaków dłońmi, gdy ten kiwną głową na znak
zrozumienia, obaj weszli na dach i trzymając się blisko krawędzi ze swojej strony,
powoli skierowali się ku północnej części dachu. Zbliżywszy się tam, „brewka”
momentalnie wyskoczył w powietrze…
- Konoha Senpuu!!
Krzyknął i wycelował kopniaka w przeciwnika, lecz nie
napotkawszy na swej drodze żadnej przeszkody, Lee przeleciał kilka metrów w
powietrzu… po czym z hukiem spadł i grzmotnął o ziemię. Neji tym czasem, z
kunaiem w dłoni wolno zbliżył się do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą
stał intruz. Stanąwszy na krawędzi dachu, chłopak zaraz rozejrzał się w koło i
nie mogąc nic dostrzec, ponownie uruchomił Byakugan. W jednej chwili wyczuł
czyjąś obecność za plecami. Nie mogąc rozpoznać, kto to taki, chłopak bez
chwili namysłu zamachnął się kunaiem do tyłu. Zobaczywszy kompletnie zaskoczoną
Tenten, w ostatniej chwili zatrzymał rękę, tuż przed jej policzkiem. Dziewczyna
odczuwszy na twarzy podmuch wiatru, zaraz skrzywiła się na twarzy, po czym
odsunęła zastygłe ramię bruneta i delikatnie pocałowała go w policzek.
- Co ty kombinujesz Neji, hmm??
- N-nic, ja tylko myślałem…
- …że jestem tym intruzem??
- Dokładnie.
Hyuuga rozluźniwszy napięte mięśnie, zaraz schował broń i
mocno przytulił dziewczynę do siebie… dziękując w głębi duszy, że w porę się
pohamował. Kunoichi odwzajemniwszy jego uścisk, zaraz go puściła. Odwróciwszy
się do chłopaka tyłem, brunetka machnęła mu przed oczami ręką i powolnym
krokiem ruszyła w drogę powrotną do pokoju. Neji dostrzegłszy, że na jej dłoni
brakuje jednego elementu, lekko się tym zaniepokoił i nim dziewczyna zdąży się
oddalić, postanowił ją o to spytać.
- Tenten?
- Tak kochanie??
Brunetka zatrzymała się i spojrzała na białookiego. Gdy ten
już chciał zadać swoje właściwe pytanie, nagle usłyszał w oddali świst
przecinanego powietrza. W mgnieniu oka tuż pod stopami jego dziewczyny
powbijały się dziesiątki najróżniejszej broni białej, co zmusiło brązowooką do
wykonaniu kilku uników. Momentalnie, gdy ta ponownie się zatrzymała, tuż kolo
Nejiego pojawiła się druga Tenten. Chłopak przestraszywszy się tego zagrania,
błyskawicznie odskoczył w bok.
- Neji czekaj! To ja, twoja narzeczona…
Zawołała widząc jego reakcję. Hyuuga przyjrzawszy się jej
dokładnie od stóp po głowę, zaraz pokręcił głową i spojrzał ku drugiej Tenten,
która obecnie szeroko się do niego uśmiecha. Białooki przyjrzawszy się jej z
równie wielką uwagą, po chwili ponownie spojrzał na pierwszą Tenten.
- Hmm. Dwie Tenten??
Zmrużył oczy i popadł w chwilową zadumę.
- Neji, o co chodzi? Nie poznajesz mnie??
Nagle odezwała się dziewczyna stojąca bliżej niego. Brunet
spojrzawszy na nią, w pierwszej chwili nic jej nie odpowiedział, a gdy otworzył
usta by udzielić odpowiedzi, nagle… zawahał się. Spojrzawszy na druga
dziewczynę, gdy ta ponownie się do niego uśmiechnęła, poczuł że coś nie pozwala
mu rozstrzygnąć tego zaskakującego incydentu. Chłopak bijąc się z licznymi
bezużytecznymi myślami, całymi kaskadami napływające teraz do jego mózgu…
- Masz pięć minut na rozwiązanie tej zagadki!
…nagle usłyszał groźnie brzmiący głos Tenten, która dotychczas
w ogóle się nie odzywała. Dziewczyna puściwszy mu lodowate spojrzenie, zaraz
przybrała postawę gotowej do ataku i już tak zastygła. Zaskoczony Hyuuga,
czując presję od niej bijącą, jednocześnie nie chcąc wdawać się z nią w walkę…
nagle przypomniał sobie o jednej rzeczy.
- Dobra. Czy mógłbym prosić abyście pokazały mi swoją lewą
dłoń?
Obydwie brunetki zdziwiwszy się na tą prośbę, szybko rzuciły
sobie krótkie spojrzenia, po czym równocześnie wystawiły przed siebie lewą
dłoń. Neji przyjrzawszy się z daleka obydwu bardzo dokładnie… na serdecznym
palcu dziewczyny stojącej bliżej niego,
momentalnie dostrzegł złoty pierścionek, jaki dał swojej narzeczonej w dniu
zaręczyn. Uśmiechnąwszy się do niej nieznacznie, zaraz jednak spoważniał i
spojrzał ku drugiej brunetce. Ku swej uciesze, Neji u niej nie dostrzegł ów
pierścionka na żadnym z pięciu palców. Odetchnąwszy z ulgą, zaraz w końcu
ruszył się z miejsca i podszedł do tej właściwej kunoichi.
- Przepraszam Tenten, że cię nie poznałem.
Powiedział i przytulił ją mocno do swej piersi. Ta
odwzajemniwszy jego uścisk, po chwili odebrała od niego bardzo namiętnego
całusa. Para stojąc tak jeszcze przez chwilę w tym romantycznym uniesieniu,
nagle usłyszeli odgłos klaskania.
- Brawo Neji-san, jak widzę nadal potrafisz trzeźwo myśleć!
Krzyknęła druga brunetka, po czym zniknęła w kłębie białego
dymu. Gdy mocniejszy podmuch wiatru po chwili wszystko rozwiał, oczom
zdziwionej dwójki narzeczonych pojawił się dowódca elitarnego oddziału ANBU.
- Ale miałem ubaw patrząc na wasze zaskoczone twarze.
- Co?!?! A wiec to był tylko głupi żart?!! – Oburzyła się
Tenten.
- Tak.
- To nie poważne!! – Zagrzmiał Neji. – Żeby dowódca ANBU robił
sobie takie jaja ze mnie i mojej dziewczyny!! Gdybyś nie był tym, kim jesteś,
to tylko Hokage-sama mogłaby mnie teraz powstrzymać od rozerwania cię na
strzępy!!
Jak widać, brunetowi puściły nerwy. Jego słowa, przepełnione
nienawiścią i wściekłością, w mgnieniu oka sprawiły, że śmiejący się ANBU
momentalnie zamilkł. Gdy po paru minutach, młody Hyuuga w końcu ochłonął i
razem z narzeczoną powrócił do swojego tymczasowego pokoju, dowódca elitarnego
oddziału ponownie złożył dłonie przed sobą w charakterystycznym znaku i
zniknąwszy w chmurze białego dymu, tym samym teleportował się do miejsca gdzie
poprzedniego dnia stoczył walkę z shinobi piasku. Mężczyzna zbliżywszy się do
jednych zwłok, zaraz przykucnął i dokładnie je obszukał. Nie znalazłszy
niczego, co by go zainteresowało… shinobi nagle dostrzegł skrawek granatowego
materiału wystającego z pod nakrycia głowy trupa, a nie będącego jakąkolwiek
częścią ubioru. Przewróciwszy ciało z brzucha na plecy, ANBU zobaczył twarz
zabitego, wykrzywioną w grymasie nieopisanego bólu. Przy pomocy sztyletu kunai,
zaraz przeciął materiał zakrywający głowę i momentalnie dostrzegł prawdziwy
ochraniacz zabitego wojownika.
- Iwa-Gakure no Sato…
Mruknął pod maską, po czym szybko wstał i podobną czynność
wykonał z pozostałymi zwłokami. Znalazłszy jeszcze czternaście takich samych
ochraniaczy, mężczyzna zaraz zebrał wszystkie do kupy, zawinął w kawałek materiału
odciętego z ubrania jednego z ciał, po czym schował zawiniątko pod płaszcz do
wewnętrznej kieszeni.
- To się Hokage-sama
wścieknie.
ANBU stwierdził ponuro.
„Czy powinienem omówić to
z pozostałymi?”
- Tak!
„No nie wiem.”
- Naruto, lepiej
zastanów się nad tym. Chciałbym ci przypomnieć, że ta dziewczyna… Shizune, jest
prawą ręką twojej Hokage i to właśnie ona będzie najlepiej wiedziała co dalej
robić.
„Jak zwykle masz rację
Kyuubi, ale czy w takim razie powinienem się też ujawnić?”
- Pomyślmy. Hmm,
jeśli dobrze pamiętam… Hokage-sama chyba zabroniła ci to robić, nie? Przypomnij
sobie co ci mówiła, nim wyszedłeś. – Pamiętaj Naruto, jeśli zdecydujesz się
komukolwiek ujawnić, będzie to równoważne z usunięciem cię z listy elitarnych
oddziałów! Skoro zdecydowałeś się na pozostanie w ANBU, to musisz przestrzegać
odgórnie ustalonych zasad! – Czy tak??
„Niestety tak…” – Chłopak
przyznał z wyraźnym smutkiem w głosie. – „…ale
coś mi się wydaje, że przed Sakurą długo ten sekret nie będzie istniał.”
- Ech, ty i te twoje
rozterki.
„No co??!”
- Nic! Mówię tylko,
że ta dziewczyna…
„KYUUBI!! CZY TY MASZ COŚ
DO SAKURY?!!”
NEXT
COMING SOON…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no wreszcie sprawdził ciała tych zabitych i w końcu poznał prawdziwą tożsamość, muszę szybko działać bo i w kraju Wiatru będa takie same ataki...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia