piątek, 16 lutego 2018

168. Wciąż nie rozwiązany problem


<<< Odcinek ukazał się 24 maja 2010 roku >>>



Cała czwórka patrzyła na niego z pełnym zaskoczeniem w oczach, zwłaszcza Udon i Moegi. Jedynie w oczach Konohamaru odbijały się zafascynowanie i zazdrość. Zupełnie jakby chłopak wciąż traktował Uzumakiego jak swojego największego rywala w walce o stołek Hokage. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że blondynowi brakowało już na prawdę nie wiele.
Przedłużające się milczenie powoli zaczęło wszystkich krępować i gdy Naruto miał już zacząć się bronić przed przytłaczającym go spojrzeniem przyjaciół, podbiegła do nich blondwłosa dziewczynka:
- Sensei! – Krzyknęła. – Pokażesz nam jakieś ninjutsu? Prooooszę.
Chłopak zastanowił się chwilę, po czym kiwnął głową i bez słowa ruszył za wesoło podskakującą Miyoko. Przyszła kunoichi poprowadziła go w kierunku reszty dzieci, które widząc zamyślony wyraz twarzy Naruto, w oka mgnieniu się uspokoiły. Kiedy je mijał, usiadły w kupce na trawie i poczęły w milczeniu czekać na przedstawienie. Po chwili dołączyła do nich młoda Inaba. Naruto tym czasem, na nic nie zwracając zbytniej uwagi podszedł do niemal wysuszonego zbiornika wody i począł zastanawiać się nad ponownym jego zapełnieniem. Tylko jak miał tego dokonać? Tego typu pytanie krążyło mu po głowie i pewnie jeszcze długo by to trwało, gdyby nie podpowiedź przyjaciela:
- Proponuję skorzystanie z Techniki Przywołania.
- Że niby mam wezwać Upiornych na pomoc? A co jeśli wystraszę któreś z dzieciaków, które mnie teraz obserwują? Wiesz, Kyuu… Co jak co, ale zawał któregoś z nich, to ostatnia rzecz jakiej w tej chwili potrzebuję. – Chłopak odparł w myślach, nie za bardzo przychylnie nastawiony do pomysłu demona.
- Miałem na myśli to drugie Przywołanie. To, które poznałeś jeszcze będąc głośnym, impulsywnym i wkurzającym dzieciakiem. – Zaśmiał się Lis.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. – Blondyn burknął obrażonym tonem.
- Ej, ja tylko żartowałem.
- Dobra, mniejsza z tym. Więc mówisz, by przyzwać jedną z żab?
Naruto za potwierdzenie otrzymał jedynie nieznaczne mruknięcie, po którym zerwał połączenie mentalne z dziewięcioogoniastym. Spojrzawszy na maluchy przyglądające mu się z zaciekawieniem, uśmiechnął się, następnie skrzyżował ręce na wysokości piersi i wykonał nimi kilka pieczęci. Kiedy skończył, przygryzł opuszek kciuka prawej dłoni, po czym nachylił się i przystawił ją do ziemi.
- Kuchiyose no Jutsu!
Biały dym skrył najbliższą okolicę w swych odmętach, które po chwili rozwiał mocniejszy podmuch wiatru, ukazując wszelkim obserwatorom sylwetkę pomarańczowej żaby odzianej w granatową kamizelkę. Płaz był wielki na cztery metry.
- Kto mnie wezwał??
- Ja. – Odparł blondyn zgodnie z prawdą. – Witaj, Gamakichi.
- Naruto? No wreszcie sobie o nas przypomniałeś! – Przywołaniec zawołał obrażonym tonem, patrząc na Uzumakiego z góry. – Ile to już nie korzystałeś z naszej pomocy??
- Będzie z pięć lat. – Chłopak skrzywił się nieco. – Przepraszam, ale w między czasie tyle się wydarzyło, że jakoś tak, kompletnie o was zapomniałem.
- So ka. Nie moja sprawa. Więc… po co mnie wezwałeś?
- Tak… Czy mógłbyś ponownie napełnić wodą ten wysuszony zbiornik? – Naruto odparł pytaniem na pytanie jednocześnie się odwracając i wskazując ręką na staw za swoimi plecami. Gamakichi w odpowiedzi kiwną łbem z aprobatą, po czym podskoczył nieznacznie do wysuszonego jeziorka omijając stojącego przed nim chłopaka. Następnie, bez chwili zwłoki, szybko wykonał łapami kilka pieczęci:
- Suiton, Chika no Izumi[1]!
Rozległo się gardłowe zawołanie. Nagle z podziemia zaczęła wydobywać się ogromna ilość wody, technika którą ówcześnie użył Naruto powoli została niwelowana przez technikę jednego z członków klanu żab. Milczący dotychczas genini z zainteresowaniem oraz podziwem patrzyli na efekt jutsu. Gdy zbiornik wrócił do normalności, Gamakichi zaprzestał odwracając oczy w stronę Naruto:
- Może być? – Odezwała się basowo żaba.
- Jasne! Wspaniale! Arigatou gozaimasu, tomodachi[2]!
Gamakichi w odpowiedzi pokiwał łbem, uśmiechnął się nie znacznie, po czym zniknął w chmurze białego dymu. Kiedy summon powrócił do swojego świata, w tym samym momencie, po drugiej stronie dopiero co napełnionego jeziorka, z lasu wyskoczyło dziesięciu mężczyzn i tyle samo kobiet. Wszyscy poubierani byli bardzo podobnie. W materiałowe i skórzane stroje z metalowymi dodatkami na ramionach, łokciach, nadgarstkach, udach, kolanach i łydkach. Kilkoro z nich posiadało jeszcze napierśniki i hełmy. Uzumaki momentalnie usłyszał głośne pokrzykiwania, śmiechy i gwizdy. Kiedy się odwrócił, uśmiech dotychczas widniejący na jego twarzy, zniknął, ustępując miejsca pełnemu niezadowoleniu. Odkręciwszy głowę w prawo, chłopak kątem oka spojrzał na lekko wystraszone dzieciaki z Konoha-Gakko oraz na poważne twarzy czternastoletnich geninów i osiemnastoletniej kunoichi o randze chunina.
- Konohamaru! Udon! Moegi! Mam dla waszej trójki zadanie! – Krzyknął. – Zajmijcie się ewakuacją moich podopiecznych do obozowiska. Miejcie się na baczności i broń w pogotowiu. Rukia! Idź z nimi. Mogą potrzebować pomocy medyka, gdyby was zaatakowano.
- Tak jest, Naruto-oniisan! – Odkrzyknęli chórem genini i szybko, bez zbędnego gadania poczęli odprowadzać wystraszone dzieci na bezpieczniejszą odległość, kierując się ku wcześniej wspomnianemu obozowisku. Jasno-brązowo włosa kunoichi tym czasem dalej stała w miejscu. Wyraz jej twarzy jasno pokazywał, że dziewczyna się wahała. Sama nie wiedziała, co powinna zrobić w takiej sytuacji. W końcu, po kilku minutach tępego wpatrywania się w plecy blondwłosego przyjaciela, na potwierdzenie zrozumienia wydanego jej polecenia kiwnęła głową i czym prędzej pobiegła za grupą Konohamaru.
~ ~ ~ ~
W Konoha-Byouin[3], w jednej z licznych sal szykowała się do wyjścia różowo włosa kunoichi. Po nocnej wizycie blondwłosego jounina, dziewczyna jeszcze długo nie mogła zasnąć. Wiele rozmyślała o tym co usłyszała. Zdrowy rozsądek nakazywał jej odpowiednie ukaranie blondyna za to, co zrobił, ale miłość do niego jej na to nie pozwalała. Dlatego wkrótce potem postanowiła mu wybaczyć, dając tym samym możliwość poprawienia się i teraz zamierzała po wyjściu ze szpitala, przejść się do swojej blondwłosej przyjaciółki.
- Ino strzeż się, nadchodzę.
Pomyślała zawiązując opaskę shinobi na głowie. Jeszcze przyczepiła na biodrze torbę z oprzyrządowaniem medyka polowego, po czym skierowała się do wyjścia. Na korytarzu był względny spokój, lecz dziewczyna odczuwała pewnego rodzaju niepokój. Cały czas miała wrażenie, jakby ktoś ją śledził, ale kiedy tylko się odwracała nie widziała by ktokolwiek ją obserwował czy w jakikolwiek sposób interesował się jej osobą. Identyczna sytuacja przedstawiała się po za murami szpitala, z tą różnicą, że co poniektórzy przedstawiciele płci męskiej patrzyli na nią, jak na potencjalną zdobycz. Kunoichi podobało się to. Przynajmniej wiedziała, że wciąż była atrakcyjna. Po kilkunastu minutach żwawego marszu po przez wioskę, Sakura dotarła na miejsce swej wędrówki. Widząc za szybą wystawową krzątającą się blondynkę, pewnie wkroczyła do kwiaciarni i z rękoma opartymi na biodrach wlepiła spojrzenie w Yamanakę:
- Ino, brzydka świnko… co ty kombinujesz? – Zmarszczyła gniewnie brwi.
- Sakura? A ciebie kiedy wypuścili ze szpitala i o co Ci znowu chodzi?
Wyzwana dziewczyna oderwała się od swojej pracy. Nie rozumiejąc o co może chodzić jej przyjaciółce, przybrała jednoznaczny wyraz twarzy. Haruno prychnęła zniesmaczona.
- Nie udawaj niewiniątka. Dlaczego zarywasz do Naruto!?
- Co?? Nie wiem, o czym mówisz.
Yamanaka machnęła ręką i odwróciła się do swojej rozmówczyni tyłem, po czym podeszła do stoiska z kasą. Lekceważący gest jaki wykonała dziewczyna, nie specjalnie spodobał się zielonookiej, która z kolei po krótkiej debacie umysłowej postanowiła pokazać, że Uzumaki należy tylko do niej. Sakura błyskawicznie zaszła blondynkę od tyłu i nie za mocno uderzyła ją w potylicę. Zamroczona kunoichi w rezultacie takiego ataku upadła na podłogę. Gdy zdezorientowana odwróciła się na plecy i spojrzała na Haruno, ta momentalnie pogroziła jej zaciśniętą pięścią:
- Słuchaj uważnie, bo powiem to tylko raz. Nigdy więcej nie waż się do niego zbliżyć! Wiem o twojej próbie zmanipulowania Naruto ponad tydzień temu i o waszym pocałunku z przed dwóch nocy. Nie wierzę, że Naruto dobrowolnie cię pocałował. A jeśli nawet… to mnie to nie obchodzi. Ważne, że mi się wczoraj zwierzył i widać było, że mu źle z tym co się między wami stało. – Różowowłosa powiedziała wszystko takim tonem, że blondynce przeleciały po plecach ciarki. – Spróbuj jeszcze raz wykorzystać go w podobny czy inny sposób, to ze mną będziesz miała do czynienia!
Haruno dla potwierdzenia swoich gróźb uderzyła pięścią w kontuar na którym stała kasa. Drewno poszło w drzazgi, a na podłodze roztrzaskał się zasobnik z pieniędzmi. Po wyjściu zielonookiej z kwiaciarni, Ino jeszcze długo siedziała w niezmienionej pozie. Medyczka otrząsnęła się dopiero gdy do sklepu wparowała zwabiona hałasem, pani Yamanaka.
~ ~ ~ ~
Naruto mierzył lodowatym spojrzeniem swoich przeciwników, którzy wydawali się kompletnie wyluzowani. Zupełnie jakby ignorowali fakt, że wszelcy ich poprzednicy dokonali żywota w straszny sposób. Taki los spotykał każdego, kto porwał się na życie blondwłosego jinchuuriki.
- To się zaczyna robić męczące. – Chłopak mruknął w myślach. W tym samym czasie, przez cały czas, delikatny wiatr poruszał jego nieco nastroszonymi włosami. Dosłownie sekundę potem jounin usłyszał przysadzisty głos dziewięcioogoniastego:
- Mam pomysł. Pobawmy się z nimi w kotka i myszkę. Ekhm, miałem powiedzieć… w lisa i mięso armatnie. Wiesz, moglibyśmy zmieść ich wszystkich w przeciągu pięciu sekund nie ruszając się z miejsca nawet o centymetr. – Lis zrobił pauzę. Zapewne po to, by jego nosiciel wszystko dokładnie przetrawił. Kiedy uznał, że w końcu to nastąpiło, kontynuował. – Ale, nie uważasz pierwotne środki za nieco ciekawsze? Na początek moglibyśmy…
- Nie pozwalaj sobie na za dużo futrzaku. – Naruto przerwał demonowi w pół zdania kładąc szczególny nacisk akcentowy na ostatnie słowo. Kiedy usłyszał niezadowolony pomruk padający ze strony lisa, uśmiechnął się chytrze, po czym mówił dalej. – Ale przyznam bez bicia, że to dość ciekawa perspektywa. Co miałeś na myśli mówiąc o pierwotnych środkach?
- No wiesz. Krwawa łaźnia, że tak powiem.
- Rozumiem.
Uzumaki zaśmiał się obłąkańczo, by po chwili na powrót spoważnieć. Powróciwszy umysłem do świata rzeczywistego, pierwsze co spostrzegł, to zaciekawione spojrzenia nowych wrogów w siebie wlepione. Tyle wystarczyło aby blondyn zrozumiał, że oni nie wiedzą na co się porywają i z kim mają do czynienia.
- Dobra. To kto chce zginąć pierwszy!?
Naruto krzyknął w stronę grupki stojącej po drugiej stronie jeziorka. Ci jedynie spojrzeli po sobie, po czym zgodnie wybuchli głośnym śmiechem. By nie przedłużać i w końcu rozpocząć nieuniknione starcie, błękitnooki począł równomiernie wypuszczać chakrę przez punkty tenketsu rozlokowane na całym swoim ciele przy jednoczesnym składaniu serii dwudziestu jeden pieczęci. Kiedy skończył, wymówił pod nosem formułkę:
- Suiton, Suiryuudan no Jutsu.
W oka mgnieniu na środku tafli wody utworzył się nie wielki wir, z którego sekundę później wyskoczył wielki na trzydzieści metrów smok wodny o złocistych ślepiach. Wodne stworzenie ryknęło przeraźliwie, po czym z całym impetem runęło prosto w środek lekko zdezorientowanych przeciwników Naruto, na miejscu kilkoro zabijając. Blondyn nie czekając na kontratak, stworzył kilkanaście klonów i rozkazał im nieco zmęczyć resztę jeszcze dyszących mężczyzn i kobiet. Ci z kolei widząc taki rozwój wypadków, poczęli zastanawiać się nad swoją próbą, mogłoby się wydawać, prostej formy zarobienia trochę pieniędzy. I nie było tu mowy o kilkuset, lecz o dwóch milionach ryou. Kłąb dymu powstający z uderzenia w klona nasunął blondynowi pewne wspomnienie.
RETROSPEKCJA
„Usiadł przy ognisku, dokładnie naprzeciwko smażącej się ryby i gdy już chciał po nią sięgnąć, nagle usłyszał szelest liści jednego z krzewów porastających przeciwległy brzeg stawu. Spojrzawszy w tamtym kierunku, w pierwszej chwili pomyślał, że to pewnie wiatr, ale gdy ponownie przeniósł wzrok na swoje śniadanie, krzak po chwili znowu gwałtownie się zatrząsł i to bynajmniej nie z powodu wiejącego wiatru. Dla pewności, że był tam sam… nie zauważalnie wyciągnął z tylnej torby dwa shurikeny i jednym szybkim ruchem ręki, rzucił nimi w podejrzany krzak. Momentalnie usłyszał stłumiony jęk wydobywający się z gardła podglądacza, a po chwili zza krzaka wypadł jakiś mężczyzna średniej budowy ciała. Gwiazdki chłopaka trafiwszy nieproszonego gościa prosto w krtań, tym samym w mgnieniu oka powodując bardzo silny krwotok, a co za tym idzie… koleś po prostu udławił się własną krwią. Gdy mężczyzna po chwili w końcu raczył wyzionąć swojego ducha, zza zarośli wyszło dodatkowo, tak na oko, trzydziestu oprychów z różnoraką bronią. Od maczug z kolcami, przez narzędzia rolnicze, aż do mieczy samurajskich i broni używanej przez shinobi.
- Coś mi się zdaje, że chyba nie pozwolą mi na zjedzenie tej ryby… a jestem taki głodny! Ja to mam szczęście. – Pomyślał ze zrezygnowanym wyrazem twarzy i powoli podniósł się do wyprostu. Na swoje szczęście dzielił ich spory basen wodny i nie od razu przyszło mu z nimi walczyć, bo chyba po to się tam zjawili i to w tak licznym gronie.
- Ej ty! Blondyn!
Krzyknął jeden z nich i wyszedł przed szereg. Na pierwszy rzut oka, mężczyzna wyglądał na nietutejszego. Co się rzucało w oczy, to wielgachny miecz jaki trzymał oparty na lewym barku. Trochę podobny do tego, jaki używał Zabuza Momochi.
- Głuchy jesteś?!
Koleś ponownie się odezwał, tym razem nieco bardziej pogardliwym tonem. Szczerze powiedziawszy, to nie reagowanie na jego zaczepny ton powoli zaczynało blondyna bawić. Odwzajemniwszy jego szyderczy uśmieszek, zaraz ponownie usiadł do ogniska i olawszy ich obecność, wziął się za konsumowanie smażonej ryby. Oczywiście, jak na dobrego shinobi przystało, kątem oka cały czas ich obserwując. Ich zachowanie. Jak się mógł spodziewać, mężczyźni widząc jego obojętność na swoją obecność, momentalnie poczęli patrzeć ku sobie i rozkładać ramiona w geście zmieszania oraz niedowierzania. Zapewne, w ich mniemaniu, Naruto był bezczelnym ignorantem bo nie raczyłem zareagować na ich wołanie. Zjadłszy połowę ryby, zaraz podniósł wzrok w ich kierunku. Po chwili dostrzegł, że właściciel ogromnego miecza trzymał w dłoniach jakiś rozwinięty zwój i co jakiś czas patrzy raz na papier, a raz na niego.
- Ciekawe… co to takiego?
Spytał w myślach, nie oczekując odpowiedzi.
- Może list gończy. – Zasugerował Kyuubi.
- Że co proszę????
- Już tłumaczę. List gończy, to taki list, który wydawany jest, gdy ktoś chce cię złapać lub zabić…
- Tak, tak, wiem co to takiego list gończy… tylko nie rozumiem, jeśli to prawda, kto go wydał?? Przecież jestem pełnoprawnym Jouninem kraju Ognia! Nie przypominam sobie nic, co by wskazywało na wyznaczenie jakiejkolwiek nagrody za moją głowę. Przecież to niedorzeczność!! – Oburzył się i jednocześnie odrobinę przestraszył. Co jak co, ale była to bardzo zaskakująca informacja… choć wciąż niepotwierdzona. Dokończył jedzony posiłek, choć zbytnio się nim nie nasycił, to jednak trochę energii mu przybyło. Ugasił ognisko i wrzuciwszy jeszcze żarzące się węgliki do wody, po chwili ponownie spojrzał na swoich niespodziewanych gości.
- Zastanawia mnie… dlaczego tak mi się przyglądacie!?
Spytał i na wszelki wypadek począł obmyślać plan ewentualnej walki. Mężczyźni rzuciwszy mu swe spojrzenia, kilku po chwili wybuchło gardłowym śmiechem. Oczywiście, nie od razu otrzymał swoją odpowiedź, ale jak się spodziewał, nagle kilku z nich zaczęło biec w jego kierunku z bronią podniesioną do góry. Jak się okazało, ci goście nie byli shinobi, bo biegli do niego wzdłuż brzegu jeziorka, a nie tak jak shinobi, przez środek wody. Jako pierwszy dotarł do blondyna goryl z wielką, kolczastą maczugą. Uniknąwszy jego nieco ociężałego ciosu, nie wyciągając katany, kopniakiem szybko wytrącił mu broń z rąk, po czym kolejnym kopniakiem w brzuch powalił na kolana. W tym momencie za plecami pojawili się pozostali napastnicy. Teraz już musiał użyć miecza. W szybkim tempie rozprawił się z drugim gościem przebijając go na wylot w okolicy lewego płuca, a trzeciemu czystym ciosem odrąbał głowę. Kolejny mężczyzna zamachnął się na niego kosą do koszenia zboża. Uzumaki przyznał przed sobą, że koleś bardzo wprawnie się nią posługiwał i unikanie jego złożonych ciosów przychodzi mu z lekkim trudem. Blokując jego kolejny atak, szybko go wyminął, obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i przejechał mu ostrzem miecza po plecach. Mężczyzna momentalnie upadł na brzuch i już się nie podniósł. Tym sposobem miał już cztery trupy na koncie. Mężczyzna powalony na kolana, po chwili wytchnienia wstał na nogi i przybrał postawę do walki wręcz. Naruto trochę to zdziwiło, ale postanowił grać fair. Schowawszy zakrwawiony miecz, zaraz stanął w lekkim rozkroku z rękoma uniesionymi na wysokości klatki piersiowej. Jego przeciwnik, co na pewno rzucało się w oczy, był prawie dwa razy większy od niego. Jego ciosy zaciśniętych pięści na pewno mogłyby spokojnie chłopaka zabić, ale na swoje zakichane szczęście, z łatwością udawało mu się ich unikać. Po kilkunastu minutach takiego sparingu, zobaczył że przeciwnik chyba się już zmęczył, gdyż jego ruchy momentalnie stały się lakoniczne i lekko chwiejne.
- Cz-czy ty… mu-musisz… tak ska-skakać!?
Odezwał się próbując złapać oddech.
- Tak!
Odparł oschle, po czym szybko uderzył gościa pięścią prosto w twarz, co go nieco zamroczyło i dało mu szanse na zakończenie tego pokazowego pojedynku. Odsunąwszy się od niego na kilka kroków, zaraz przywołał klona i wystawił do niego otwartą dłoń. Ten bez słowa zaczął zbierać na niej czystą chakrę i formować z niej kulę. Mężczyzna spojrzał w kierunku jounina z lekkim przerażeniem w oczach i nim zdołał w jakikolwiek sposób zareagować, ten zaraz pojawił się przed nim z gotową techniką w dłoni.
- Rasengan!!
Krzyknął i przystawił kulę chakry do spoconej piersi. Oprych momentalnie został z dużą siłą odrzucony w tył. Jak na jego masę cielska, udało mu się bezpiecznie lub nie, przelecieć nad jeziorkiem i rozbić się plecami o jedno z drzew po drugiej stronie brzegu. Wydawszy z siebie jęk bólu, zaraz opadł bezwładnie na ziemię ostatecznie tracąc przytomność.”
KONIEC RETROSPEKCJI
- No tak. Kolejna banda idiotów, szukająca wrażeń i szybkiego zarobku. – Pomyślał Naruto. – Czuję się jak jakiś słynny aktor kina, ale zamiast grupki fanek z markerami i notesami latają za mną wieśniacy, shinobi oraz banda łotrów spod ciemnej gwiazdy szukających wrażeń.
Blondyn westchnął nie mogąc powstrzymać się od tych myśli. Machinalnie odbił shurikena lecącego w jego stronę. Na małej polance, która stała się placem boju, stało czterech ostro zmachanych wrogich wojowników i niebieskooki mieszkaniec Ukrytej Wioski Liścia:
- Zapłacisz nam za to! – Krzyknęli zgodnie.
- Taa, jasne. – Naruto odrzekł z sarkazmem.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Chika no Izumi (jap.) – podziemna fontanna
[2] Arigatō gozaimasu, tomodachi (jap.) – dziękuję przyjacielu
[3] Byouin (jap.) – szpital

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, i kolejni szukający łatwego zarobku, powinien upiornych przywolac z rozkazem przynieść ich głowy mi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń