czwartek, 15 lutego 2018

167. Mizu Shuuren


<<< Odcinek ukazał się 30 kwietnia 2010 roku >>>



Blondyn przysiadł w kucki na krawędzi wewnętrznego parapetu, w milczeniu obserwując śpiącą kunoichi. Wsłuchiwał się w spokojny rytm jej oddechu przez cały czas zastanawiając się czy dobrze wybrał. Znając wybuchowy temperament dziewczyny gdy coś ją zdenerwuje, nie zbyt uśmiechało mu się skończenie z podbitym okiem. Ale z drugiej strony naciski ze strony niespokojnego sumienia jakim w tym wypadku był mieszkaniec jego ducha w końcu zmusiły go do tych odwiedzin. I tak kiedyś musiałby to zrobić.
Jounin odetchnął głęboko i już miał zsunąć się z parapetu, kiedy Sakura poruszyła się i otworzyła oczy. Przez krótką chwilę wpatrywała się w niego zdziwiona, by następnie serdecznie się uśmiechnąć. Odwzajemnił jej gest, lecz nic nie powiedział. Podświadomie czekał, aż to ona pierwsza się odezwie. Na swoje szczęście długo czekać nie musiał:
- Naruto-kun… – Szepnęła rozmarzonym głosem.
- Witaj Sakura-chan, jak się czujesz?
Spytał podchodząc do łóżka, gdzie po chwili usiadł na brzegu.
- W sumie dobrze, choć leżenie tu samej jest nieco nudne.
Haruno uśmiechnęła się przebiegle, złapała blondyna za ramię i niespodziewanie pociągnęła ku sobie, tak że chłopak wylądował leżąc na niej. Ich usta dzieliła odległość nie większa jak kilkanaście milimetrów. Po chwili patrzenia sobie głęboko w oczy, złączyli się w namiętnym pocałunku, któremu cały czas towarzyszył szaleńczy taniec splecionych ze sobą języków. Para nastolatków przerwała dopiero gdy zaczęło brakować im powietrza.
- Czy coś się stało?
Spytała Sakura widząc zmartwienie bijące z oczu blondyna, który przez cały czas wpatrywał się głęboko w jej oczy. Naruto nie odpowiedział. Jedynie wstał i na powrót zbliżył się do okna. Kiedy przyszedł w odwiedziny, niebo już było granatowe, przystrojone milionami gwiazd radośnie migoczących w rytm odbijania się od nich promieni księżyca w pełni. Teraz patrzył w tamtym kierunku i wahał się, czy aby na pewno chce jej o wszystkim powiedzieć.
- Co się dzieje, Naruto?
Obok niego stanęła różowo-włosa piękność ubrana jedynie w nocną koszulkę na ramiączkach. Dziewczyna martwiła się dziwnym, tajemniczym zachowaniem przyjaciela… nie… ukochanego. Blondyn w jej mniemaniu, coś przed nią ukrywał. Ale co? To było jedną wielką niewiadomą. Haruno ponownie otworzyła usta by zadać kolejne pytanie, lecz Uzumaki był szybszy:
- Kochasz mnie, Sakura-chan?
- Co to za pytanie!? Oczywiście, że Cię kocham!
Kunoichi lekko się oburzyła tym dość niedorzecznym pytaniem.
- A jak mocno mnie kochasz? – Głos błękitnookiego był spokojny i stonowany. – Czy kochasz mnie na tyle mocno, że wybaczyłabyś mi coś, co niespecjalnie by ci się podobało? Wiem jak to brzmi. Próbuje się przed Tobą usprawiedliwić, jak najłagodniej ci to wyjaśnić. Jestem głupi. Dałem się skusić jej urodzie i czułym słówkom. Niestety, ale moje przywiązanie do twojej osoby i uczucie jakim zawsze cię darzyłem… po prostu nie pozwalają mi Cię okłamywać. Miałem w planie ukrywać to przed tobą jak najdłużej, ale nie mogę. Nie mogę tak żyć. Świadomość, że cię skrzywdziłem, zraniłem boleśnie…
Słowa same wypłynęły z ust chłopaka, szybko niczym górski potok. Sakura nie wiele zrozumiała z tego co usłyszała. W wypowiedzi ukochanego dostrzegła jednak skruchę, żal do samego siebie. Po chwili wykalkulowała, że blondyn chce ją najzwyczajniej w świecie przeprosić, tylko za co? Tego nie wiedziała, lecz miała w palnie się dowiedzieć.
- Naruto… o czym ty mówisz??
Jounin odetchnął głęboko, zwrócił się przodem ku medyczce i na nią spojrzał.
- Całowałem się z Ino.
Powiedział bez ogródek. Sakure zaskoczyła ta wieść, było to widać po jej szeroko otwartych oczach. Dopiero po chwili zrozumiała, co znaczyły wcześniej wypowiedziane słowa. Ten niezrozumiały bełkot, dopiero teraz w jej umyśle ułożył się w klarowną całość, która sprawiła, że po policzkach spłynęły jej liczne łzy. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści, lecz jedynie spoliczkowała stojącego przed nią chłopaka. To jednak wystarczyło, by ten zniknął w chmurze białego dymu.
- Klon???? – Haruno pomyślała zbita z pantałyku.
* * *
Przy ognisku, w sercu Konohańskiej dziczy leśnej siedział osiemnastoletni jounin z ręką przy lewym policzku. Chłopak przygotowany był na coś poważniejszego, lecz ku swemu wielkiemu zaskoczeniu, nic takiego się nie wydarzyło. Cios jaki zaserwowała mu jego ukochana był jak ukąszenie komara…
- Należało mi się. – Pomyślał na głos i dorzucił kilka nowych patyków do ognia. Rozmasowując sobie policzek i przyglądając się jak płomienie pochłaniają nowe drewno, Naruto zaczął rozmyślać nad kolejnym treningiem, jaki powinien już teraz sobie narzucić:
- Dobra. Sakura-chan jakoś przełknęła to co miałem jej do powiedzenia i teraz czas zając się rozwijaniem swych umiejętności… Heheh, od czego mam zacząć? – Zastanawiał się. – Kakashi powiedział, że moja chakra składa się z cząstek chakry natury wody i cząstek chakry natury wiatru, więc wniosek jest taki, że teoretycznie powinienem móc wykonać każde Jutsu natury wody i wiatru bez wcześniejszego jego trenowania. Brzmi to trochę niedorzecznie, ale co mi tam. – Na zamyśloną twarz chłopaka wypłynął zadziorny uśmieszek.
- Proponuję sprawdzić prawdziwość tej teorii w praktyce. – Odezwał się demon.
- Taki miałem zamiar, Kyuu. Tylko, że… Jakbyś nie zauważył, mam tu na karku zgraje rozwydrzonych bachorów, które teraz na szczęście smacznie sobie śpią. Ale to nie zmienia faktu, że chyba nie powinienem zostawiać obozowiska bez opieki, hmmm?
- Dlatego uważam, że dobrym rozwiązaniem twego problemu byłoby zostawienie na straży kilku Upiornych. W ten sposób będziesz mógł na spokojnie się oddalić. Jestem bardzo ciekaw, co tak naprawdę potrafisz.
Podekscytowanie z jakim Kyuubi wypowiedział ostatnie słowa, sprawiło, że blondyn uśmiechnął się szeroko, po czym wstał i wykonał rękoma wszystkie znane sobie pieczęci, zawiązując każdą w odpowiedniej kolejności. Następnie rozciął kciuk prawej dłoni, którą moment później przystawił do ziemi. Po chwili po drugiej stronie ogniska przy którym siedział, w gęstej chmurze dymu pojawiło się trzydziestu żołnierzy w wiśniowych zbrojach. Naruto szybko wyjaśnił im powód wezwania, a gdy mężczyźni po zasalutowaniu rozeszli się we wszystkich kierunkach, sam równie szybko oddalił się od obozowiska.
Po dziesięciu minutach przedzierania się przez gęsto zarośnięty las okryty kompletnymi ciemnościami, Uzumaki znalazł nie dużą polanę z jeziorkiem w jednym z jej rogów. Zbliżywszy się do krawędzi zbiornika, spojrzał w niebo jakie się nad nim rozpościerało. W pełni odkryty księżyc zapewniał chłopakowi dobrą widoczność w otaczającej go przestrzeni.
- Wiesz, Kyuu… dzięki regeneracyjnym właściwościom twojej chakry czuję się w pełni wypoczęty i bez przeszkód mogę teraz trenować choćby całą noc. Więc, od czego mam zacząć? – Naruto spytał w myślach, po czym stanął w lekkim rozkroku gotowy by rozpocząć zawiązywanie pieczęci.
- Nie za bardzo wiem jak mam ci pomóc, Naruto. Trening jaki chciałeś teraz rozpocząć odnosi się do wodnych i powietrznych jutsu, a ja jestem specjalistą od  jutsu natury ognia. A co za tym idzie… sam rozumiesz. Nie wiem od czego mam zacząć. Jak Ci doradzić.
- Naprawdę nic nie przychodzi ci do głowy??
- Nie… przykro mi.
- Dobra, Kyuubi. Dzięki za dobre chęci. W takim razie sam sobie jakoś poradzę. – Jounin odetchnął głęboko chłodnym powietrzem ze zrezygnowaniem malującym się na jego twarzy. Usiadłszy po turecku na wilgotnym trawniku, Naruto oparł głowę na rękach łokciami zapartymi o kolana i popadł w zadumę. Po dwudziestu minutach bezczynnego siedzenie z zamkniętymi oczami, ze słuchem wtopionym w równy rytm jaki wygrywały setki świerszczy, chłopakowi w końcu zaświtał w głowie pomysł. Skupiwszy myśli na obrazach z przed kilku lat, gdy to Hatake Kakashi był jeszcze jego mentorem w naukach najróżniejszych stylów walki, Naruto zawsze z zafascynowaniem obserwował mężczyznę kiedy tylko mógł, a kiedy ten wykonywał jakieś wodne techniki. Kilka ninjutsu zawsze się mu podobało i to właśnie na ich wykonywaniu blondyn skupił swoje wspomnienia. Po upłynięciu kolejnych dziesięciu minut Uzumaki gwałtownie zerwał się z ziemi i stanął w lekkim rozkroku. – Dobra, wszystko już wiem. Jak to było? Po kolei: Oushi, Saru, Usagi, Nezumi, Buta, Tori, Oushi, Uma, Tori, Nezumi, Tora, Inu, Tora, Hebi, Oushi, Ohitsuji, Hebi, Buta, Ohitsuji, Nezumi, Tori. – Gdy skończył składanie pieczęci, powtarzając nazwę każdej w głowie, na środku zbiornika za jego plecami powstała mała fala. – Suiton, Suiryuudan no Jutsu. – W myślach wymówił nazwę wykonywanej techniki. Dające koncert świerszcze niespodziewanie ucichły i przestał wiać wiatr. Polanę ogarnęła grobowa cisza, ruch na tafli wody po kilku minutach ustał i nic więcej się nie stało.
- No bez jaj…
Naruto ze zrezygnowanym wyrazem twarzy spojrzał za siebie i krótko podsumował nie udaną próbę stworzenia wodnego smoka. W przeciągu następnych czterech godzin szesnaście razy powtarzał kombinację dwudziestu jeden pieczęci. Za każdym razem wynik był taki sam.
- Cholera jasna! – Zaklął poirytowany.
- Może spróbuj coś prostszego. – Zaproponował Kyuubi.
Blondyn nie odpowiedział, ale postanowił posłuchać przyjaciela. Uspokoiwszy przyspieszony oddech, wyciszył umysł, wyskoczył w tył i po chwili gładko wylądował na tafli wody, po czym ponownie stanął w lekkim rozkroku. Skupiając się na wspomnieniach z przeszłości, blondyn zaczął zawiązywanie nowej gamy pieczęci, powtarzając sobie w myślach nazwę każdej z nich. – Tora, Oushi, Saru, Usagi, Nezumi, Buta, Tori, Oushi, Uma, Hebi, Inu, Tora. – Kiedy skończył, nim wymówił formułkę, tuż przed nim uformował się pionowo stojący pierścień wody, który następnie z zawrotną prędkością pognał prosto przed siebie, zabierając ze sobą olbrzymie ilości wody. Technika w jednej chwili niemalże osuszyła niewielkie jeziorko ciskając jego zawartością daleko w głąb polany i po za jej obręb. Żywioł z wielką siłą natarł na las łamiąc drzewa niczym zapałki, inne zaś wyrywając z korzeniami. Hałas jaki przy tym wszystkim powstał, zapewne nie jedną duszyczkę obudził z błogiego stanu w jakim się znajdowała.
- No, to ja rozumiem! – Naruto krzyknął zadowolony, by następnie poczuć zawroty głowy i paść bez przytomności w odrobinę wody jaka jeszcze pozostała na dnie jeziorka. Ku uciesze obserwatorów wodnego widowiska chłopak upadł na plecy.
* * *
Dochodziło południe dnia następnego. Blondyn odzyskawszy przytomność otworzył oczy i zaraz poderwał się do siadu. Ku pełnemu zaskoczeniu, znajdował się w jakimś namiocie. Koło niego leżała jego katana i reszta uzbrojenia, jakie chłopak zwykł przy sobie nosić.
- Jak ja się tu znalazłem??
Podrapał się w głowę, odkrył koc i spróbował wstać. Z trudem, ale jednak, jounin wygramolił się na zewnątrz i momentalnie został oślepiony ostrymi promieniami słońca jakie opływały wejście do namiotu. Rozejrzał się. Okolica była znajoma. Dymiące palenisko i cztery dwuosobowe namioty ustawione w półkolu na lewo od ogniska. Tak, to z pewnością było obozowisko jakie założył z ósemką uczniów Akademii i jednym medykiem ze szpitala.
- Wczoraj dałeś czadu, młody.
- Kyuubi! Jakim cudem znalazłem się w swoim obozowisku??
- Cóż, pod czas tego nieco głośnego treningu wykorzystałeś cały swój zapas chakry i najzwyczajniej w świecie… zemdlałeś. Z tego co wyczułem, po chwili koło ciebie zjawiło się troje shinobi, którzy najwidoczniej cię tu przenieśli. – Odparł Lis.
- Rozumiem. Ech… widać, technika którą chciałem wykonać za pierwszym razem i potem we wszystkich kolejnych próbach, pochłonęła znaczne ilości mojej chakry. Wniosek z tego taki, że za często stosować jej nie mogę. – Wydedukował Naruto.
- Mhm, ale chyba wpierw nauczysz się jej? Pierwsze próby jej wykonania jak sami widzieliśmy nie poszły Ci najlepiej, może dziś spróbujesz jeszcze raz ją wykonać?
- Jasne, że tak! – Blondyn odparł dumnie wypijając pierś przed siebie, po czym uderzył o nią ręką zamkniętą w pięść. Był to z jego strony pokaz, że się nie podda póki jej nie opanuje. Pięć minut później, chłopak zawiesił pustą saya* na plecach, a torbę z resztą oprzyrządowania na biodrze, po czym wyjął z niej szmatkę i zabrał się do polerowania ostrza swojego miecza. Kierując się w niewiadomym sobie kierunku, Naruto przeszedł kilkadziesiąt metrów i trafił do szerokiego, i długiego przerębla w lesie, gdzie walało się pełno połamanych drzew. Nie było tam ani krzty wody.
- Chyba ze zdenerwowania użyłem nieco za dużo chakry przy wykonywaniu tej drugiej techniki. – Naruto uśmiechnął się głupkowato, drapiąc się w tył głowy. – Ciekawe co by powiedział Kakashi gdyby mnie wtedy widział? Jestem pewien, że szczęka by mu opadła!
- Z drugiej strony mógłby cię zacząć pouczać, w jakich ilościach dozować chakrę.
- Taaa… Wtedy odezwałaby się w nim natura nauczyciela.
Blondyn roześmiał się na całe gardło, po czym kontynuował spacer, tym razem kierując się na zachód, gdzie przerębel się zwężał. Wciąż polerując klingę katany po kilku minutach stanął na skraju polany, gdzie kilka godzin wcześniej trenował. Rozejrzawszy się, po chwili dostrzegł grupkę dzieci, które biegały w te i z powrotem. Chyba w coś się bawiły. Nie opodal nich, na trawie siedziała młoda kunoichi o jasno-brązowych włosach i błękitnym spojrzeniu roześmianych oczu. Dziewczyna obserwowała ósemkę rozrabiających uczniów Konoha-Gakko**, jednocześnie rozmawiając z trójką dodatkowych… w mniemaniu blondyna …dzieci. Skierowawszy się w ich kierunku, powoli kończył polerowanie broni, a gdy zbliżył się do nich na odległość spokojnej rozmowy, schował szmatkę i trzymaną katanę na swoje miejsca.
- Mnie się zdaje, czy przybyło nam uczniów do upilnowania?
Odezwał się rozbawionym tonem. Zagadnięta czwórka momentalnie spojrzała na niego z niemałym zdziwieniem w oczach. Naruto dopiero teraz rozpoznał troję czternastolatków, dotychczas rozmawiających z Nakamurą. Pierwszemu chłopakowi leciało z nosa, na którego środkowej części siedziały duże okulary. Ubrany był w szaro-czarną bluzę ze średniej wielkości kołnierzem i biało-kremowe spodnie sięgające mu nieco po za kolana. Drugi chłopak posiadał na twarzy ślady walki, chyba z jakimś zwierzęciem o ostrych jak brzytwa pazurach. Na jego ubranie składał się długi, niebiesko-zielony szalik okręcony wokół szyi, jasno-zielona bluza i szare spodnie sięgające do kostek. Trzecim członkiem tego, jakże dobrze znanego Naruto zespołu, była pomarańczowo włosa kunoichi ze stałymi rumieńcami na policzkach. Na jej ubiór składała się różowawa koszulka z krótkim rękawkiem, fioletowa kamizelka i jasno-zielona spódnica.
- Udon, Moegi i… Konohamaru. – Dodał Uzumaki, gdy całą trojkę dokładnie obejrzał.
- Ohayo, Naruto-oniisan!*** – Krzyknęli jednocześnie. – Daijobu desu ka?****
- Hai, hai, daijobu desu.
- Naruto-kun… – Za plecami uśmiechających się geninów pojawiła się niebieskooka medyczka z równie szerokim uśmiechem na ustach. – …Dawno się nie widzieliśmy.
- Tak, Rukia. Będzie już z cztery lata.
- To wy się znacie?? – Krzyknął Konohamaru.
- Eeem, tak. Choć Rukia którą pamiętam, miała włosy nieco innego koloru. – Naruto uśmiechnął się nieznacznie drapiąc się w tył głowy.
- Przefarbowałam włosy na stałe po tragicznej śmierci rodziców. Bałam się, że ci bandyci będą chcieli mnie odnaleźć i kto wie, może sprzedać na czarnym rynku? Brr… W każdym bądź razie chciałam od nich uciec, od tamtego miejsca i tak trafiłam do Konoha. Za twoim śladem, Naruto. – Dziewczyna powiedziała wszystko na jednym oddechu.
- Tylko, że ja zanim wróciłem do domu, wpierw pomściłem twoją domniemaną śmierć. W zgliszczach twojego domu znalazłem z Jiraiya-sensei zwęglone ciała trzech osób. Dwoje z nich to z całą pewnością byli twoi rodzice. A trzecie ciało? Myślałem, że to byłaś ty, ale jak widać… pomyliłem się.
- Arigatou, Naruto. Twoja zemsta nie poszła na marne, bo trzecią osobą w zgliszczach mojego starego domu była moja koleżanka, która wpadła do mnie w odwiedziny, lecz mnie akurat nie było. Jej rodzice, gdy się o wszystkim dowiedzieli… załamali się. – Odparła.
- Chwila! O czym wy mówicie?? – Wtrącił się Konohamaru.
- O przeszłości, która teraz już nie ma znaczenia, gdyż moje życie już powróciło do normalnego toku. Powiem nawet więcej, zostałam uczennicą samej Hokage-sama, co już jest dla mnie wielkim zaszczytem. – Wyjaśniła Rukia i promiennie się uśmiechnęła, po czym na powrót przeniosła wzrok na Uzumakiego. – A teraz Naruto, powiedz nam… co tu się stało? Gdzie się podziała woda z pobliskiego stawu i co to za zniszczenia, tam w lesie?
- Właśnie… akurat wracaliśmy z pomyślnie wykonanej misji dostarczenia przesyłki, gdy niespodziewanie zmyła nas i pół lasu ogromna fala wody. Było to dziwne, a takich zniszczeń to jeszcze nigdy nie widziałam. – Dodała Moegi i się wzdrygnęła na samą myśl o hektolitrach lodowato zimnego żywiołu.
Naruto wyszczerzył białe ząbki w szerokim uśmiechu.
- Cóż… Trenowałem wodne techniki.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto




* saya (jap.) – pochwa miecza
** gakko (jap.) – szkoła

*** oniisan (jap.) – sufiks dopisywany na końcu imienia, bądź stosowany jako zamiennik; dosłowne tłumaczenie – starszy brat.
**** Daijobu desu ka (jap.)  Czy wszystko w porządku?

2 komentarze:

  1. Będzie możliwy next? I jeżeli można to po proszę o info na wattpad "KrystianGarlicki6".

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, i wyjaśniła się sprawa z Rukią, trzy ciała tylko że trzecie to była koleżanka, ktora wpadla w odwiedziny... ha ha trenowałem techniki wodne... ale chyba są jakieś rękopisy czy coś posiadające wiedzę nad jutsu z każdego żywiołu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń