wtorek, 27 lutego 2018

237. Zdrajca czy Bohater, part IV

I oto ponownie mijają cztery miesiące od ostatniej publikacji. Przykro mi, ale nic na to nie poradzę. To już nie to samo, co kiedyś. Wena już mnie tak nie rozpieszcza. Teraz, żeby powstała dobra notka muszę poświęcić jej znacznie więcej czasu. Ale dość już tego marudzenia. Zapraszam wszystkich na kolejną część powieści „W cieniu Upiornej Armii (Nowe przygody Naruto)”. Mam nadzieję, że spotka się z ciepłym przyjęciem.



<<< Chapter ukazał się 24 lipca 2015 roku >>>



Wyjaśniwszy z ukochaną wszystkie zawiłości oraz nieporozumienia, wkrótce zostawił ją z zapewnieniem szybkiego powrotu i teraz postanowił odwiedzić biuro przywódczyni wioski. Wychodząc z domu na ulicę, Naruto zatrzymał się na wycieraczce i na chwilę spojrzał w niebo. Było szare, przykryte grubą warstwą chmur, co zapewniało osłonę przed ostrymi promieniami zachodzącego słońca. W powietrzu unosił się zapach wilgoci zwiastującej nadciągającą burzę. Może to i dobrze, że spadnie deszcz – pomyślał ruszając w drogę ku centralnemu punktowi wioski, ale nie uszedł daleko. Minąwszy trzy przecznice wyludnionej wioski drogę zastawił mu jakiś shinobi. Smukłej postury brunet z włosami związanymi z tyłu głowy w niewielki kuc i blizną znaczącą jego środkową część twarzy na pierwszy rzut oka wydał mu się obcy. Blondyn stanął więc w lekkim rozkroku jasno pokazując gotowość do ewentualnej walki, po czym na krótką chwilę zapuścił się w odmęty swojej duszy. Prędko zajrzał do pomieszczenia mieszczącego wspomnienia, lecz nie odnalazł tam odpowiedzi na obecnie nurtujące go pytanie. Jak na złość, za stalowymi wrotami wciąż nie wiele dostrzegał.
- Przyjaciel czy wróg? – Spytał więc tonem ostrzegawczym, jednocześnie opierając rękę na rękojeści miecza. Nie miał ochoty na walkę, ani tym bardziej na niespodzianki.
- Nie poznajesz mnie? – Odparł Umino spodziewając się takiej reakcji, zwłaszcza po tym, co powiedziała mu Hokage na temat stanu pamięci Uzumakiego.
- No, jakoś nie… więc pytam raz jeszcze. Przyjaciel czy wróg??
- Przyjaciel. – Brunet odparł prędko widząc, dokąd zmierzała ta wymiana uprzejmości, po czym równie szybko dodał jedocześnie stając do blondyna przodem. – Nazywam się Iruka Umino i kiedyś byłem twoim nauczycielem w Akademii Ninja.
- Hmm… Nadal nic mnie to nie mówi, ale skoro twierdzisz, że jesteś moim przyjacielem, to muszę uwierzyć Ci na słowo. – Naruto nieco się rozluźnił, choć nie zdjął ręki z katany. – A teraz powiedz, dlaczego mnie zatrzymujesz?
Choć widział jego uśmiech i nie wyczuwał negatywnych emocji od niego bijących, to i tak pozostawał w pogotowiu. Iruka nie był głupi. Widok wciąż trzymanej ręki na zwieńczeniu rękojeści miecza jasno pokazywał, że blondyn podchodził do rozmowy z dystansem. Czyżby nie był pewny o jego prawdomówności? A może za takim zachowaniem kryło się coś więcej? Tego Iruka nie wiedział, ale teraz był już pewny, że dobrze zrobił zatrzymując Naruto.
- Chciałbym wiedzieć, co ty kombinujesz? – Odezwał się po chwili.
- Nic.
- Pytam poważnie. – Umino zmarszczył brwi w geście zaznaczenia, że w tym momencie nie było mu do śmiechu. A żeby lepiej to pokazać stojącemu przed nim blondynowi szybko postanawia powiedzieć o swoich… przemyśleniach. – Czy to jakaś gra? W tajemnicy przed Hokage planujesz zerwanie pieczęci Yondaime i następnie na naszych oczach uwalniasz Kyuubiego, potem zaś z jego pomocą oraz swoich samurajów zmuszasz naszych shinobi do uległości i posłuszeństwa. Nie chce niczego tu sugerować, ale twoje działania wyglądają mi na próbę przejęcia władzy w Konoha. Czy tak właśnie jest?
Lecz Naruto milczał. Choć po mimice jego twarzy niczego nie było można poznać, to Iruce udało się go zaskoczyć. Co prawda spodziewał się, że w końcu ktoś się zainteresuje i będzie chciał poznać prawdę, i miał nadzieję, że tym kimś będzie Tsunade, ale jak widać przeliczył się. Teraz przyjdzie mu spowiadać się ze wszystkiego… ale z drugiej strony, chyba jeszcze mógł odmówić. Tak. Chyba tak właśnie zrobi. Postara się spławić tego nad wyraz dociekliwego mężczyznę.
- To jak będzie? Powiesz mi, jak jest naprawdę czy może sam mam sobie odpowiedzieć? – Iruka nie odpuszczał.
- Po pierwsze. – Blondyn w końcu się odezwał, a ton jego głosu ani trochę nie brzmiał przyjacielsko. – Wydaje mi się, że jako Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune, decyzja o możliwym uwolnieniu Kyuubiego należy wyłącznie do mnie. Po drugie… nikogo do niczego nie zmuszam, a czy próbuję przejąć władzę w wiosce? Odpowiedź na podobne pytanie usłyszy tylko obecnie urzędująca Hokage. Czy takie wyjaśnienie Cię zadowala?
- Nie, jeśli mam być szczery, ale sądząc po wyrazie twojej twarzy, będzie musiało mi wystarczyć. – Iruka naraz uśmiechnął się, aby dokładniej zamaskować swoje rozczarowanie, po czym zrobił coś, o co sam się nie podejrzewał. Nim Uzumaki jakkolwiek zareagował na jego słowa, prędko uklęknął na prawym kolanie i schylił głowę z szacunkiem. Jego kolejne słowa również go zaskoczyły. – Nieważne, jakie są twoje prawdziwe intencje Naruto, chcę, żebyś wiedział, że po tym co dziś zrobiłeś i pokazałeś jestem gotów podporządkować się, i z tą chwilą przyrzekam Ci swoją lojalność.
W chwili następnej podniósł się, odwrócił na pięcie i nie czekając na reakcję blondyna prędko oddalił zaraz znikając za winklem. Jinchuuriki tym czasem stał osłupiale tam, gdzie się zatrzymał przed parunastoma minutami.
- To było dziwne. – Mruknął po chwili i rozejrzał się. Nie widząc nikogo więcej, kto chciałbym z nim rozmawiać, ponownie zawiesił spojrzenie na widocznej już siedzibie Hokage. Miał już ruszyć dalej w drogę, ale nie zrobił tego. Po tym, co przed sekundą powiedział i zrobił Umino nagle przeszła mu ochota na rozmowę z Tsunade. Był ktoś inny, z kim powinien teraz się zobaczyć.
* * *
Itachi siedział w salonie swojego domu na fotelu gospodarza i z zagadkowym wyrazem twarzy patrzył w kierunku Upiornego Zbrojnego stojącego w przedpokoju. Trwał tak już od kilku dobrych godzin i nic nie wskazywało, aby wkrótce miał zakończyć swój proceder bezczelnego gapienia się. Zupełnie, jakby chciał sprowokować wiśniowego samuraja do odezwania się, ale siłą rzeczy, to właśnie on pierwszy zabrał głos.
- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tak Ci się przyglądam, co?
Lecz samuraj milczał. Zdawał się go nie słyszeć, albo zwyczajnie ignorował zaczepny ton. Uchiha zaś nie rezygnował. Choć domyślał się, że nie uzyska odpowiedzi, to mówił dalej. Długo już milczał. Zbyt długo.
- Zastanawiam się, dlaczego nic nie zrobiliście? Dlaczego nie zareagowaliście? Podobno mieliście go ochraniać, a tu…
- Sam przecież wyraziłeś aprobatę dla tego pomysłu. – Przerwał mu głos zza pleców.
Odwróciwszy się, Itachi dostrzegł pod oknem opartego lędźwiami o wewnętrzny parapet innego samuraja. Jego zbroja miała kolor dorodnej pomarańczy, oczy zaś jarzyły się bezdenną żółcią. Samuraj stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Brunet uważnie się mu przyjrzał szukając w pamięci odpowiedniego tytułu, a gdy już go odnalazł, jakby nigdy nic z powrotem zawiesił smołowate spojrzenie na pierwszym wojowniku.
- To prawda, ale…
- Gdybyś wyraził swoją dezaprobatę lub nie wtrącił się… – Weteran ponownie wszedł w słowo. – …nasza reakcja byłaby natychmiastowa. Ten ANBU już by leżał martwy, a twój brat wciąż byłby z nami.
- Wiem, wiem, ale jednak mam wątpliwości…
- Jakie wątpliwości?
W przedpokoju koło schylonego w pasie Zbrojnego stanął Uzumaki. Nie wiedział, o co toczyła się dyskusja, ale skoro już się do niej włączył, to zamierzał nieco się na ten temat dowiedzieć. Po za tym, jak tu dotarł, przed wejściem widział kilka pokiereszowanych trupów, nieco podobnych do tych, z którymi walczył w pobliżu Ptasiego Gniazda, więc miał kolejny powód aby przyłączyć się do rozmowy.
- Tak po za tym, co to za krwawa jatka przed domem? Hmm?
- Naruto! – Jak tylko go zobaczył, brunet zerwał się z fotela momentalnie zapominając o nurtujących go myślach. – Nareszcie jesteś! Co tam się wydarzyło??
- Nie wiesz?
Tu mężczyzna opamiętał się i kolejny już raz zajął miejsce w swoim fotelu spuszczając wzrok na kolana. Jego twarz wyrażała zamyślenie, ale tylko przez krótki moment. Kiedy ponownie spojrzał na blondyna w jego smołowatych oczach lśniło zaciekawienie, ale także śmiertelna powaga.
- Słyszałem, że uwolniłeś Kyuubiego i…
- Ty też coś masz do tej decyzji!? – Blondyn warknął nagle mrużąc gniewnie brwi. – Kusō![1] Czy nikt nie możesz zrozumieć, że…!?
- Nie, nie, nie. To nie tak! Źle mnie zrozumiałeś. – Widząc i słysząc reakcję Uzumakiego, Uchiha momentalnie się zmieszał i zamilkł, ale tylko na chwilę. By nie pozwolić na padnięcie nowych oskarżeń szybko przeszedł do łagodzenia sytuacji i tłumaczenia, co się miało na myśli. – Przepraszam, Naruto, nie chciałem, żeby to zabrzmiało, tak jak zabrzmiało. Pozwól mi wyjaśnić.
Jinchuuriki w odpowiedzi nic nie powiedział, a jedynie wyprostował plecy, skrzyżował ramiona na piersi, rozluźnił mięśnie twarzy i kiwnięciem głową dał znak, że się zgadza. Itachi odetchnął z wyraźną ulgą. Usiadł wygodnie w fotelu i się zamyślił, ale nie na długo. Nie chciał przecież denerwować swojego rozmówcy.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że to drażliwy temat i w gruncie rzeczy, nie moja sprawa, ale powiedz… Albo nie. Niczego nie musisz mi tłumaczyć. – Brunet spojrzał w demoniczne oczy Naruto. – Motywy, dla których obrałeś taką, a nie inną ścieżkę… powiedzmy, że są mi znane i rozumiem oraz popieram Cię. Ale powiedz mi, jak to przyjęła reszta shinobi Konoha?
- Szczerze? Różnie. – Dwudziestolatek pomasował się w kark i przeszedł po salonie nieco okrążając fotel przyjaciela. – Obrońcy Konoha Gakure no Sato podzielili się na dwa obozy. Moich zwolenników nazywających mnie Bohaterem oraz przeciwników określających mianem Zdrajcy. Nie wiem, ile osób było za, a ile przeciw. Prawdę mówiąc, ich zdanie i stanowisko wobec mnie mam w głębokim poważaniu, choć to dosyć zaskakujące, że w ogóle doszło do podziału zdań. Sądziłem, że na równi zostanę przez wszystkich znienawidzony i wyklęty, ale jak powiedziałem, do niczego takiego nie doszło. Co więcej, mojej nowej… ekhm… podwładnej udało się w jakiś sposób przekonać wszystkich dowódców ANBU, aby przyłączyli się do moich zwolenników i wtedy też wszystko uległo zmianie.
- Zmianie? – Zaciekawił się Itachi.
- No dobra, może nie była to żadna zmiana, a raczej pokazanie mi, ilu tak naprawdę mam sojuszników i powiem szczerze, ich liczebność wielce mnie zaskoczyła. Po tym, jak wszyscy ANBU nisko przede mną uklękli i schylili swoje głowy, znaczna większość moich „ludzi” oraz trochę tych niezdecydowanych zrobiła to samo.
- I co było dalej?
- Nie wiem. – Uzumaki odparł zgodnie z prawdą ceremonialnie wzruszając barkami.
- Jak to, nie wiesz? Nie rozumiem.
- Już mówię. Otóż, aby nico przyspieszyć bieg wydarzeń wkrótce postanowiłem zostawić niezdecydowane towarzystwo pod opieką Jogenshy i towarzyszących nam Upiornych. Oczywiście pozostawiłem tam swojego klona, ale on mi wszystko powie dopiero, jak się odmelduje. Sam zaś udałem się na spotkanie z… Sakurą.
- Sakurą? Rozumiem, że na ciebie nakrzyczała i zaatakowała Cię?
- Owszem, nakrzyczała… – Naruto spojrzał w bok. Ten temat również nie należał do jego ulubionych, ale coś sprawiło, że nie uciął rozmowy. Mówił dalej i z każdym nowym wypowiedzianym słowem czuł swego rodzaju ulgę. – …lecz nie zaatakowała. Przeciwnie. Przytuliła się do mnie mówiąc, że nie potrafi mnie nienawidzić…
Chłopak ucichł nagle ukrywając oczy w podniesionej do tego celu dłoni, co słuchającemu i obserwującemu go Itachiemu dało do myślenia, że dalsze drążenie tematu nie było na miejscu. Zamiast tego, aby nieco rozluźnić rozmowę, spytał o coś innego.
- Czy rozmawiałeś już z Hokage?
- Jeszcze nie. – Naruto odparł niemal natychmiast. Widać było, że nieco się ożywił lub też zmiana tematu po prostu przegoniła czarne, zaćmiewające umysł myśli. – Przed godziną wyszedłem od Sakury i zmierzałem właśnie na spotkanie z Hokage, kiedy na drodze stanął mi nie jaki Umino Iruka… czy jakoś tak. Po rozmowie z tym gościem jakoś ode chciało mi się widzieć z Hokage i przyszedłem tutaj.
- Rozmawiałeś z Iruką? Czego chciał? – Uchiha zmarszczył brwi.
- Aaa, nic konkretnego. Pytał o moje motywy działania, dalsze plany i takie tam, po czym padł przede mną na kolana i przyrzekł mi wierność. Szczerze powiedziawszy, kompletnie go nie kojarzę, ale kiedy wspomniał, że jest moim przyjacielem… co tu dużo mówić, zaufałem jego słowom.
- Ciekawe. – Zamyślił się brunet. – Bardzo ciekawe.
- Tak… A tak w ogóle, dlaczego nie skryliście się w żadnym schronie? I najważniejsze, gdzie podziewa się moja uczennica i twój braciszek? – Naruto uśmiechnął się złośliwie.
Na wzmiankę o Sasuke mina Itachiego spoważniała, w oczach zalśniła niepewność. Taka reakcja podziała i na blondyna, który również przestał się uśmiechać. Wyczuwał, że coś tu nie grało, ale postanowił zaczekać na odpowiedź. Choć miał co do tego złe przeczucia. Mówiły mu o tym ślady walki i trupy przed domem.
- Coś się stało? Gdzie jest Miyoko!? – Krzyknął jinchuuriki.
- Uspokój się, Naruto-sama. Nic jej nie jest. – Odpowiedział mu spokojny, ciepły kobiecy głos zza pleców. Odwróciwszy się w wejściu do salonu dostrzegł stojącą Yasu. – Miyoko jest bezpieczna. Śpi w pokoju gościnnym i pilnowana jest przez twojego niedoszłego szpiega.
- Kumi odzyskała przytomność? To dobrze, a już myślałem, że będę musiał obić Sasuke mordę. – Blondyn od razy zapomniał o zdenerwowaniu i rozluźnił się, co zakomunikował wszystkim rzucając niewinny żarcik, choć w rzeczywistości, gdyby Nemoto się nie obudziła, zapewne doszłoby do bliskiego spotkania jego pięści z nosem wyżej wymienionego. Ucieszył i uspokoił go również fakt, że Miyoko była bezpieczna. Itachi i Yasu tym czasem chyba nie wzięli groźby na poważnie, bo wspólnie zaśmiali się.
- Widzę, że nadal masz poczucie humoru. Cieszy mnie to. – Dodała czarnowłosa. – A odpowiadając na twoje pozostałe pytania, to ten dom jest naszym schronem. Pozostawieni tu przez ciebie wojownicy spisali się na medal odpierając atak kilku niezidentyfikowanych napastników.
- Czyli te trupy przed domem to wasza sprawka? – Upewnił się Naruto patrząc na stojącego pod oknem Weterana.
- Hai, sō desu, Rikushō-sama.[2]
- Dobra… a co robi Sasuke? Śpi czy też pilnuje Miyoko??
Przy tych pytaniach gospodarze momentalnie przestali się uśmiechać. Ich zachowanie wręcz było dziwne. Ihara dłuższą chwilę kręciła się w kółko, jakby czegoś szukała, po czym bez słowa wyszła. Itachi natomiast wstał z fotela i również przeszedł się dookoła po pomieszczeniu zatrzymując się wkrótce koło Upiornego Weterana, twarzą zwrócony do okna. Było widać, że coś go martwiło i Naruto doskonale to dostrzegał, i nie spodobało się mu to, co widział.
- Itachi? O co chodzi? Gdzie jest twój brat?
- Sasuke… Jakby to powiedzieć… Już go tu nie ma. – Odparł starszy Uchiha. Mężczyzna patrzył przed siebie na ulicę. Coś go powstrzymywało przed spojrzeniem na blondyna. – Jakiś czas temu był tu pewien… ANBU… który zabrał Sasuke…
- CO TAKIEGO!?!? – Wrzasnął Uzumaki. W przypływie niepochamowanego gniewu w mgnieniu oka pojawił się przy Upiornym Weteranie, złapał samuraja za pancerz i przystawił ostrze do jego grdyki. Tym zagraniem tak wystraszył Itachiego, że ten odsunął się na bezpieczną odległość. Nie chciał paść ofiarą tej ślepej, ale i nie zrozumiałej furii – Co ja wam powiedziałem!? Mieliście go ochraniać, a wy co, pozwoliliście go zabrać!? Co masz na swoją obronę!? No!? Słucham!?
- Rikushō-sama…
- To moja wina, Naruto. – Wychrypiał posiadacz Sharingana cały spocony na twarzy. – To ja pozwoliłem go zabrać. Upiorni niczym tu nie zawinili.
Jinchuuriki obrócił głowę wlepiając wściekłe demoniczne spojrzenie w bruneta, którego mimo wszystko przeszły ciarki po plecach. Nigdy nie uważał się za strachliwego, ale obecnie bał się, jak nigdy wcześniej. Katana została opuszczona. Pancerz zwolniony. Weteran odesłany, ale stało się coś innego. Wojownik nie zniknął. Zrobił to, czego żaden Upiorny dawno już nie uczynił. Wyminął swojego przywódcę bacznie go obserwując i stanął przed, w tym momencie bezbronnym, Uchiha. Chwilę potem dobył katanę, którą napełnił własną chakrą i podniósł ostrze do góry ustawiając kissaki[3] na wysokości piersi Uzumakiego.
- Co ty wyprawiasz!? – Warknął chłopak i sam podniósł miecz na wysokość piersi.
- Itachi-sama stanął w naszej obronie, więc teraz ja staję w jego obronie. – Odparł samuraj ani na chwilę nie spuszczając wzroku oraz miecza z przeciwnika. Wyglądało na to, że rzeczywiście był gotów walczyć na śmierć i życie, i Naruto to dostrzegał. Nie był głupi, ale też nie mógł teraz stchórzyć. Jeśli odpuści, a ten incydent z niesubordynacją puści w niepamięć, to w przyszłości jakiś inny Upiorny spróbuje szczęścia. Żołnierze uznają, że jest miękki i częściej będą go… sprawdzali. A nie miał na to najmniejszej ochoty i nie mógł dopuścić do czegoś podobnego. I tak oto powstał swego rodzaju impas.
- Co teraz? – Odezwał się po chwili.
- To zależy wyłącznie od ciebie, Rikushō-sama. – Odparł Weteran. – Jeśli zaatakujesz możesz być pewny, że będę bronił Itachi-sama za wszelką cenę. Jeśli jednak się uspokoisz i pozwolisz wyjaśnić całą sytuację, ten incydent zostanie zapomniany i nikt nigdy się o nim nie dowie.
- Czyli, co? Mam tak po prostu dać za wygraną? Świadomie się mi sprzeciwiłeś, a to jest oznaka niesubordynacji! – Jinchuuriki nie odpuszczał i postanowił nie owijać w bawełnę, tylko walić z grubej rury. – Dobrze wiesz, że jeśli teraz ulegnę, to reszta Upiornej Armii uzna mnie za miękkiego, nie wartego zajmowanego przeze mnie stanowiska i zaczną się regularne tego typu… sytuacje.
- Nie, Rikushō-sama. Jeśli odpuścisz i zapomnisz o tym incydencie, wszyscy żołnierze naszej armii zobaczą tylko to, co każdy z nas chce w Tobie widzieć. – Samuraj opuścił broń, lecz w dalszym ciągu stał miedzy Naruto i Itachim. – A chcemy widzieć, że pomimo bycia Jinchuuriki Kyuubi no Kitsune wciąż pozostajesz człowiekiem o dobrym sercu.
Po tych słowach dwudziestolatek zamarł zszokowany. Rozluźnił się, opuścił broń, wyprostował plecy i rozejrzał się dokoła. W salonie prócz niego, Itachiego i Weterana znajdowali się jeszcze wszyscy pozostawieniu do ochrony Zbrojni oraz zwabiona hałasami Yasu. Samurajowie po kolei schylali głowy z szacunkiem w geście potwierdzenia wypowiedzianych słów. Naruto milczał. Nie wierzył, że to się działo naprawdę. Nigdy nie przypuszczał, że Ci z pozoru nieznający kompromisów wojownicy w ten właśnie sposób go postrzegają. Jeśli to prawda, to co powinien zrobić? Jak się zachować? Zignorować radę czy posłuchać?



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



[1] Kusō (jap.) – Cholera
[2] Hai… (jap.) – Tak jest, Generale.
[3] kissaki (jap.) – koniec ostrza miecza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz