Notka ujrzała światło dzienne 20 stycznia 2008 roku
Tak jak obiecałem… zmieniłem co nie co ten odcinek… i mam nadzieję, że się wam spodoba…. Pozdrawiam i zapraszam na chwile relaxu, przy dobrej lekturze…
Tak jak obiecałem… zmieniłem co nie co ten odcinek… i mam nadzieję, że się wam spodoba…. Pozdrawiam i zapraszam na chwile relaxu, przy dobrej lekturze…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Wstał kolejny, piękny
dzień… pierwszym który się obudził, jest Kakashi-sensei. Gdy już się wygramolił
z namiotu i rozprostował kości… postanowił iść i poszukać Naruto.
- Aaaach… dawno
mi się tak dobrze nie spało… Hmm… ciekawe gdzie w końcu Naruto nocował – Hatake
powiedział sobie pod nosem i zaczerpnął świerzego powietrza.
Jonin idąc tak
przed siebie, nagle wyczuł kumulację chakry w pobliżu jednego z drzew. Gdy
poszedł sprawdzić co to takiego, jego oczom ukazał się bardzo słodki widok.
Mianowicie… zobaczył Sakurę w tuloną w Naruto…
„No, no, no… i
kto by pomyślał…” – Kakashi uśmiechnął się szeroko i podszedł bliżej.
- Pobudka…
śpiochy…
- Co… co się
dzieje… - pierwsza obudziła się Sakura… i zaraz zobaczyła gdzie jest.
- Aaa… NARUTO… -
i wrzasnęła blondynowi do ucha.
- Hę… co… co to
za wrzaski… - powoli otworzyłem oczy i zaraz zostałem porażony ostrymi
promieniami słońca.
- NARUTO…
puszczaj… słyszysz… - do moich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk i w tym momencie
rozluźniłem zdrętwiałe ręce. Sakura… zupełnie jak poparzona, szybko podniosła
się na równe nogi i zaczęła mi się przyglądać.
- Naruto… co ty
sobie wyobrażasz… - spytała z lekko zdenerwowana miną i mnie kopnęła.
- Ałła… co ja
takiego znowu zrobiłem… - złapałem się za obolała nogę i popatrzyłem zmęczonym
wzrokiem na dziewczynę.
- Naruto… skąd ja
się tu wzięłam… - zielonooka nagle przerwała i zaczęła mi się przyglądać.
- Sakura… co ci
jest – spytałem widząc jej wzrok na mnie.
„Chwila… już
sobie przypominam… skąd ja się tu wzięłam…” – dziewczyna pomyślała i zaraz się
zarumieniła, co świetnie było widać.
- Dobra… to ja
może już sobie pójdę i obudzę Sasuke i Satoo – nagle odezwał się Kakashi-sensei
i jak powiedział, tak też zrobił i już go nie ma…
* * *
„Ho, ho, ho… i
kto by pomyślał… że Sakura i Naruto…” – Hatake nie dokończył rozmyślań, bo
dotarłszy do namiotów… zobaczył wielkie pobojowisko… jego namiot jako tako się
trzymał a wisiorku nadal znajdował się Satoo, ale namiot Sasuke jest cały w
strzępach…
- SASUKE… gdzie
jesteś… - Kakashi zaraz zawołał…
- Tutaj… o co
chodzi… - zaraz z za krzaka wyszedł młody Uchiha.
- Sasuke… gdzieś
ty polazł i co tu się stało… - Hatake wydał się rozgoryczony…
- Jak to co się
stało… - chłopak przerwał i zobaczył owe pobojowisko - …a poszedłem się tylko
odlać – i zaraz dokończył swoje zdanie.
- Satoo… wstawaj…
musimy iść dalej – Kakashi zawołał imię inżyniera.
„Kurczę… co jest…
nie słyszy mnie czy co…” – pomyślał jonin.
- Sasuke… wejdź
tam i go obudź… a ja idę po Naruto i… - nie dokończył, bo sobie przypomniał z
kim właśnie jest Uzumaki…
- I… co? – Uchiha
spytał zdziwiony.
- Iiii… nic –
Kakashi odparł mu krotko i zaraz zniknął za pobliskim drzewem.
„Ech… dziwak z niego… a właśnie, ciekawe gdzie
poszła Sakura… a zresztą co mnie to obchodzi… straszna z niej nudziara…” –
pomyślał Sasuke, poczym wszedł do namiotu i zaraz z niego wyszedł, a na jego
twarzy można dostrzec przerażenie i jednocześnie obrzydzenie, tym co zobaczył…
* * *
- Sakura… co ci
jest – ponowiłem swoje pytanie.
Dziewczyna nic
nie mówiąc… przykucnęła obok mnie i w końcu się odezwała.
- Naruto… nic mi
nie jest… po prostu… - i nie dokończyła, a ja zauważyłem samotną łezkę
spływającą po jej policzku.
- Sakura… widzę
jak się męczysz… powiedz o co chodzi… czy o to co wydarzyło się wczorajszej
nocy – po chwili milczenia, spytałem i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Tak… - odparła
mi krótko i ponownie jej policzki oblały się rumieńcem.
- Jeśli zrobiłem
coś nie tak… to przepraszam cię… ale jak mi tak zasnęłaś na ramieniu… to… nie
chciałem… cię… - i zdołałem do kończyć, bo dziewczyna przyłożyła mi palec do ust,
na znak, abym nic więcej nie mówił, po czym odsunęła dłoń i zbliżyła swe usta
do moich…
- Hej… Naruto,
Sakura… chodźcie już… - nagle usłyszeliśmy głos zbliżającego się Hatake i
zielonooka w tym momencie, szybko odsunęła się ode mnie.
- Upss… czyżbym wam
w czymś przeszkodził… – Kakashi-sensei zaraz wyjrzał z za drzewa, przy którym
siedzieliśmy.
„Dattebayo… ale
se wybrał moment na przerwanie nam… a miało być tak pięknie…” – zaraz
pomyślałem i wkurzonym wzrokiem popatrzyłem się na niego.
„Sakura… czyś ty oszalała…
właśnie przed chwilą, pocałowała byś jednego z największych kretynów w wiosce i
to prosto w usta…” – różowo-włosa poczęła gorączkowe rozmyślanie o zaistniałej
sytuacji – „…ale z drugiej strony, niebyło by to gorsze od pocałowania Sasuke…”
– do jej głowy nasunęła się właśnie inna myśl.
- Yyy… hmmm…
dobra… to ja idę zpowrotem, sprawdzić co z Satoo – Kakashi z głupim
uśmieszkiem, odwrócił się na pięcie i ponownie się ulotnił.
* * *
„Cholera… no to
klops… Kakashi będzie nie zadowolony, jak się o tym dowie… jak tu powiedzieć,
że Kabayashi…” – młody Uchiha, siedząc na pniu i trzymając się rękoma za głowę,
stara się wykombinować… najlepszą odpowiedź.
- I co… Sasuke…
dlaczego Satoo jeszcze nie wstał – jonin stał w rozkroku i oparł ręce o biodra.
- Eee… idź i sam
go obudź, jeśli potrafisz – chłopak odparł mu bardzo mroźnym tonem głosu.
„Hę…? A tego co
ugryzło…” – zdziwił się Kakashi postawą chłopaka i zajrzawszy do namiotu… też
zaraz z niego wyszedł i popatrzył się na Sasuke…
- No właśnie… i w
tym problem… – zaraz odezwał się chłopak, z niemałym przerażeniem w głosie.
- Ale jak to się
stało… kiedy… - Hatake zaraz przysiadł się do Sasuke i razem popadli w zadumę.
Po paru minutach… do obozowiska również powrócili Naruto i Sakura i zaraz
zobaczyli zażenowane miny towarzyszy…
- A wam co się
stało… i gdzie Kabayashi… - spytałem widząc ich dziwne miny.
- Jest w namiocie
i chyba już nigdzie z nami nie pójdzie – Kakashi spojrzał się na nas smutnym
wzrokiem.
- Jak to… a co mu
jest – po chwili ciszy, spytała młoda kunoichi o różowych włosach.
- Nie żyje… -
usłyszeliśmy nie wyraźny i przygaszony głos Sasuke…
- JAK TO NIE ŻYJE
!!! – krzyknąłem i podbiegłem do namiotu w którym znajduje się ciało.
- Normalnie… leży
w kałuży krwi i ma poderżnięte gardło – powiedział Sasuke bez mrugnięcia okiem…
„Dattebayo… jemu
to łatwo tak mówić… bo i tak już widział tyle krwi w swoim krótkim życiu…” –
pomyślałem i zajrzałem do środka. To co zobaczyłem, tylko potwierdziło jego
słowa… Gdy wyszedłem na zewnątrz, poczułem lekkie mdłości w brzuchu.
- I co… wygląda
to tak, jak opisał Sasuke – zaraz zobaczyłem przerażone spojrzenie Sakury. Nic
jej nie odpowiedziałem… tylko zaraz zrobiłem się cały zielony na twarzy i
szybko odwróciwszy się za siebie, za pobliskie krzaki puściłem pawia… :D
- Chyba ta wczorajsza
kolacja mi zaszkodziła – powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem.
- T… t… to, co
robimy Kakashi-sensei… - po chwili milczenia, Sakura odważyła się na
jakiekolwiek pytanie. Po tych słowach zapadła grobowa cisza, słychać tylko szum
wiatru i pobliskiego wodospadu. W końcu, po tych przerażających 5 minutach
ciszy, otrzymaliśmy odpowiedź…
- Chyba nie mamy
zbyt wielkiego wyboru… - Kakashi spojrzał się na zielonooką - …jak tylko
pochowamy Satoo… wracamy do wioski.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Co
by tu napisać… misja się nie powiodła i chyba Sarutobi (III Hokage) nie będzie
zachwycony… pozdrawiam i zapraszam już wkrótce na 10 odcinek mojej historii…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz