wtorek, 2 stycznia 2018

009. Tragiczna śmierć

Notka ujrzała światło dzienne 20 stycznia 2008 roku




Tak jak obiecałem… zmieniłem co nie co ten odcinek… i mam nadzieję, że się wam spodoba…. Pozdrawiam i zapraszam na chwile relaxu, przy dobrej lekturze…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Wstał kolejny, piękny dzień… pierwszym który się obudził, jest Kakashi-sensei. Gdy już się wygramolił z namiotu i rozprostował kości… postanowił iść i poszukać Naruto.
- Aaaach… dawno mi się tak dobrze nie spało… Hmm… ciekawe gdzie w końcu Naruto nocował – Hatake powiedział sobie pod nosem i zaczerpnął świerzego powietrza.
Jonin idąc tak przed siebie, nagle wyczuł kumulację chakry w pobliżu jednego z drzew. Gdy poszedł sprawdzić co to takiego, jego oczom ukazał się bardzo słodki widok. Mianowicie… zobaczył Sakurę w tuloną w Naruto…
„No, no, no… i kto by pomyślał…” – Kakashi uśmiechnął się szeroko i podszedł bliżej.
- Pobudka… śpiochy…
- Co… co się dzieje… - pierwsza obudziła się Sakura… i zaraz zobaczyła gdzie jest.
- Aaa… NARUTO… - i wrzasnęła blondynowi do ucha.
- Hę… co… co to za wrzaski… - powoli otworzyłem oczy i zaraz zostałem porażony ostrymi promieniami słońca.
- NARUTO… puszczaj… słyszysz… - do moich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk i w tym momencie rozluźniłem zdrętwiałe ręce. Sakura… zupełnie jak poparzona, szybko podniosła się na równe nogi i zaczęła mi się przyglądać.
- Naruto… co ty sobie wyobrażasz… - spytała z lekko zdenerwowana miną i mnie kopnęła.
- Ałła… co ja takiego znowu zrobiłem… - złapałem się za obolała nogę i popatrzyłem zmęczonym wzrokiem na dziewczynę.
- Naruto… skąd ja się tu wzięłam… - zielonooka nagle przerwała i zaczęła mi się przyglądać.
- Sakura… co ci jest – spytałem widząc jej wzrok na mnie.
„Chwila… już sobie przypominam… skąd ja się tu wzięłam…” – dziewczyna pomyślała i zaraz się zarumieniła, co świetnie było widać.
- Dobra… to ja może już sobie pójdę i obudzę Sasuke i Satoo – nagle odezwał się Kakashi-sensei i jak powiedział, tak też zrobił i już go nie ma…
* * *
„Ho, ho, ho… i kto by pomyślał… że Sakura i Naruto…” – Hatake nie dokończył rozmyślań, bo dotarłszy do namiotów… zobaczył wielkie pobojowisko… jego namiot jako tako się trzymał a wisiorku nadal znajdował się Satoo, ale namiot Sasuke jest cały w strzępach…
- SASUKE… gdzie jesteś… - Kakashi zaraz zawołał…
- Tutaj… o co chodzi… - zaraz z za krzaka wyszedł młody Uchiha.
- Sasuke… gdzieś ty polazł i co tu się stało… - Hatake wydał się rozgoryczony…
- Jak to co się stało… - chłopak przerwał i zobaczył owe pobojowisko - …a poszedłem się tylko odlać – i zaraz dokończył swoje zdanie.
- Satoo… wstawaj… musimy iść dalej – Kakashi zawołał imię inżyniera.
„Kurczę… co jest… nie słyszy mnie czy co…” – pomyślał jonin.
- Sasuke… wejdź tam i go obudź… a ja idę po Naruto i… - nie dokończył, bo sobie przypomniał z kim właśnie jest Uzumaki…
- I… co? – Uchiha spytał zdziwiony.
- Iiii… nic – Kakashi odparł mu krotko i zaraz zniknął za pobliskim drzewem.
 „Ech… dziwak z niego… a właśnie, ciekawe gdzie poszła Sakura… a zresztą co mnie to obchodzi… straszna z niej nudziara…” – pomyślał Sasuke, poczym wszedł do namiotu i zaraz z niego wyszedł, a na jego twarzy można dostrzec przerażenie i jednocześnie obrzydzenie, tym co zobaczył…
* * *
- Sakura… co ci jest – ponowiłem swoje pytanie.
Dziewczyna nic nie mówiąc… przykucnęła obok mnie i w końcu się odezwała.
- Naruto… nic mi nie jest… po prostu… - i nie dokończyła, a ja zauważyłem samotną łezkę spływającą po jej policzku.
- Sakura… widzę jak się męczysz… powiedz o co chodzi… czy o to co wydarzyło się wczorajszej nocy – po chwili milczenia, spytałem i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Tak… - odparła mi krótko i ponownie jej policzki oblały się rumieńcem.
- Jeśli zrobiłem coś nie tak… to przepraszam cię… ale jak mi tak zasnęłaś na ramieniu… to… nie chciałem… cię… - i zdołałem do kończyć, bo dziewczyna przyłożyła mi palec do ust, na znak, abym nic więcej nie mówił, po czym odsunęła dłoń i zbliżyła swe usta do moich…
- Hej… Naruto, Sakura… chodźcie już… - nagle usłyszeliśmy głos zbliżającego się Hatake i zielonooka w tym momencie, szybko odsunęła się ode mnie.
- Upss… czyżbym wam w czymś przeszkodził… – Kakashi-sensei zaraz wyjrzał z za drzewa, przy którym siedzieliśmy.
„Dattebayo… ale se wybrał moment na przerwanie nam… a miało być tak pięknie…” – zaraz pomyślałem i wkurzonym wzrokiem popatrzyłem się na niego.
„Sakura… czyś ty oszalała… właśnie przed chwilą, pocałowała byś jednego z największych kretynów w wiosce i to prosto w usta…” – różowo-włosa poczęła gorączkowe rozmyślanie o zaistniałej sytuacji – „…ale z drugiej strony, niebyło by to gorsze od pocałowania Sasuke…” – do jej głowy nasunęła się właśnie inna myśl.
- Yyy… hmmm… dobra… to ja idę zpowrotem, sprawdzić co z Satoo – Kakashi z głupim uśmieszkiem, odwrócił się na pięcie i ponownie się ulotnił.
* * *
„Cholera… no to klops… Kakashi będzie nie zadowolony, jak się o tym dowie… jak tu powiedzieć, że Kabayashi…” – młody Uchiha, siedząc na pniu i trzymając się rękoma za głowę, stara się wykombinować… najlepszą odpowiedź.
- I co… Sasuke… dlaczego Satoo jeszcze nie wstał – jonin stał w rozkroku i oparł ręce o biodra.
- Eee… idź i sam go obudź, jeśli potrafisz – chłopak odparł mu bardzo mroźnym tonem głosu.
„Hę…? A tego co ugryzło…” – zdziwił się Kakashi postawą chłopaka i zajrzawszy do namiotu… też zaraz z niego wyszedł i popatrzył się na Sasuke…
- No właśnie… i w tym problem… – zaraz odezwał się chłopak, z niemałym przerażeniem w głosie.
- Ale jak to się stało… kiedy… - Hatake zaraz przysiadł się do Sasuke i razem popadli w zadumę. Po paru minutach… do obozowiska również powrócili Naruto i Sakura i zaraz zobaczyli zażenowane miny towarzyszy…
- A wam co się stało… i gdzie Kabayashi… - spytałem widząc ich dziwne miny.
- Jest w namiocie i chyba już nigdzie z nami nie pójdzie – Kakashi spojrzał się na nas smutnym wzrokiem.
- Jak to… a co mu jest – po chwili ciszy, spytała młoda kunoichi o różowych włosach.
- Nie żyje… - usłyszeliśmy nie wyraźny i przygaszony głos Sasuke…
- JAK TO NIE ŻYJE !!! – krzyknąłem i podbiegłem do namiotu w którym znajduje się ciało.
- Normalnie… leży w kałuży krwi i ma poderżnięte gardło – powiedział Sasuke bez mrugnięcia okiem…
„Dattebayo… jemu to łatwo tak mówić… bo i tak już widział tyle krwi w swoim krótkim życiu…” – pomyślałem i zajrzałem do środka. To co zobaczyłem, tylko potwierdziło jego słowa… Gdy wyszedłem na zewnątrz, poczułem lekkie mdłości w brzuchu.
- I co… wygląda to tak, jak opisał Sasuke – zaraz zobaczyłem przerażone spojrzenie Sakury. Nic jej nie odpowiedziałem… tylko zaraz zrobiłem się cały zielony na twarzy i szybko odwróciwszy się za siebie, za pobliskie krzaki puściłem pawia… :D
- Chyba ta wczorajsza kolacja mi zaszkodziła – powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem.
- T… t… to, co robimy Kakashi-sensei… - po chwili milczenia, Sakura odważyła się na jakiekolwiek pytanie. Po tych słowach zapadła grobowa cisza, słychać tylko szum wiatru i pobliskiego wodospadu. W końcu, po tych przerażających 5 minutach ciszy, otrzymaliśmy odpowiedź…
- Chyba nie mamy zbyt wielkiego wyboru… - Kakashi spojrzał się na zielonooką - …jak tylko pochowamy Satoo… wracamy do wioski.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Co by tu napisać… misja się nie powiodła i chyba Sarutobi (III Hokage) nie będzie zachwycony… pozdrawiam i zapraszam już wkrótce na 10 odcinek mojej historii…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz