wtorek, 2 stycznia 2018

010. Z przyjemnością…

Notka ujrzała światło dzienne 24 stycznia 2008 roku





Przepraszam za tak długą nie obecność… ale jakiś nie miałem pomysłu na tą notkę… ale jak widać, w końcu coś się urodziło i jest… zapraszam na chwilę relaxu…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Jeszcze tego samego dnia… po pochowaniu Satoo Kabayashi’ego i po pomodleniu się za jego duszę… jeszcze posprzątaliśmy pobojowisko, zwinęliśmy namiot, zasypaliśmy ognisko i w końcu możemy wyruszyć w drogę powrotną do wioski Ukrytej w Liściach. Tym razem użyliśmy chakry, przy pomocy której, możemy poruszać się znacznie szybciej, skacząc z jednego drzewa na kolejne. Po około 4 godzinach, nieprzerwanego biegu… w końcu dotarliśmy do bramy naszej ukochanej wioski.
- Aaach… na reszcie w domu… - powiedziałem to po przez głębokie westchnięcie.
- Dobra… to ja idę zdać raport III Hokage… a wy możecie iść do domów – powiedział Kakashi-sensei i zniknął w pobliskiej uliczce.
- Co… iść do domu… grrrrrhhhrrr… - i zaraz odezwał się mój żołądek, na co Sakura i Sasuke zareagowali dziwnym spojrzeniem.
- Ok… róbta co chceta… ja tam idę do domu – po chwili milczenia, usłyszałem, tak jakby lekko przygnębiony głos Sasuke.
- Dobra… a ja idę na ramen… - odparłem i założyłem ręce za głową - …a ty Sakura… dasz się zaprosić na… ramen – po chwili, odwróciwszy się do niej, puściłem słodki uśmieszek. Dziewczyna przez pierwszą chwilę nic mi nie odpowiedziała, tylko spojrzawszy na oddalającego się Uchihe…
- Z przyjemnością… - …odparła i odwzajemniła uśmiech.
„…co… czy ja się nie przesłyszałem… Sakura zgodziła się bez słowa sprzeciwu…” – zdziwiłem się jej odpowiedzią, ale nie dałem tego po sobie poznać. Przez całą drogę, gdy szliśmy tak obok siebie, żadne z nas nie odważyło się na nawiązanie jakiejkolwiek rozmowy. Przez całą drogę, idąc tuż obok siebie, żadne z nas nic nie powiedziało, ta grobowa cisza trochę mnie zmartwiła, bo za bardzo nie wiem, o czym akurat tak gorliwie rozmyśla moja oblubienica.
„Nie mam pojęcia, co się ze mną dziej… normalnie… odmówiła bym mu… i pobiegła za Sasuke… ale gdy się tak na niego patrzyłam… to chyba zrozumiałam… że ta fascynacja zaczyna przemijać… że moje głębokie uczucia do jego zimnej osoby… zaczynają gasnąć, jak gwiazdy z nadejściem nowego dnia… a rodzą się nowe… jeszcze głębsze uczucia do kogoś innego…” – Sakura spojrzała się na Naruto, a potem z uśmiechem na ustach, popatrzyła na bez chmurne niebo. Po paru minutach dotarliśmy w upragnione miejsce…
- Witaj staruszku – powiedziałem z wielkim uśmiechem na ustach, do właściciela baru Ichiraku Ramen.
- Witaj Naruto… czy podać to samo co zwykle… - kucharz odwzajemnił uśmiech.
- A jak… dwa razy proszę – krzyknąłem z wielką radością w sercu i spojrzałem się na zamyśloną Sakurę.
- Czy coś się stało… - spytałem głosem przepełnionym troską.
- Nie… nic… - po chwili ciszy, otrzymałem upragnioną odpowiedź.
- Jak to nie… przecież widzę, że coś tu nie gra… - i zrobiłem poważną minę.
„…biedna Sakura… nad czym ona tak rozmyśla… zaczynam poważnie się o nią martwić…” – zaraz pomyślałem i prawie uroniłem łezkę, na samą myśl, że Sakura czymś się martwi.
- Naruto… tam w lesie… ja… nie wiem co powiedzieć… ja cię chciałam przeprosić – nagle słodki głos różowowłosej wyrwał mnie z tego zamyślenia. Ale również słychać zażenowanie w jej głosie, jak mówi o tym co się tam wydarzyło.
- Sakura… przecież nic się takiego nie stało… - przerwałem, a moja twarz posmutniała. Po moim policzku spłynęła samotna łza, która zaraz wyparowała w zetknięciu z rozgrzaną od promieni słońca ziemią. Dziewczyna widząc moją reakcję na słowa, które właśnie wypowiedziałem, uśmiechnęła się tylko szeroko i popatrzyła mi w oczy, które akurat w tym momencie, obserwują każdy jej, nawet najmniejszy, ruch. Gdy już zjedliśmy, to jeszcze posiedzieliśmy tam w milczeniu…
„Dattebayo… i znowu zapadła taka dziwna cisza… tak… muszę przyznać, że troszeczkę żałuję, że nic się tam nie wydarzyło… choć było blisko…” – pomyślałem, a mój smutek zastąpił szeroki uśmiech.
„Sakura… co ci jest… co się stało, że nagle go przepraszasz, za to, że prawie się pocałowaliście… to do ciebie nie podobne…” – zielonooka, również rozpoczęła głębokie rozmyślanie o tej sprawie, którą prawie sobie wyjaśniła w rozmowie z blondynem.
- Arigato Naruto… za ramen… ale ja już muszę lecieć – po chwili ciszy, Sakura pożegnała się i poszła do domu.
- Do zobaczenia… - krzyknąłem , ale ona chyba już tego nie usłyszała.
Gdy zielonooka, już sobie poszła… poczułem, że jeszcze nie dostatecznie się najadłem i zamówiłem kolejną miskę Ramenu.


<Tym czasem… w biurze Sarutobiego…>


- Konnichi-wa, Hokage-sama – nagle otworzyły się drzwi do biura Trzeciego.
- Witaj Kakashi.
- Przyszedłem zdać raport z ostatniej misji mojego teamu… – Hatake… mówiąc to, zaraz przerwał i patrząc się przed siebie, popadł w chwilową zadumę.
„Cholera… jak mam mu powiedzieć, że Satoo Kabayashi nie żyje” – jounin zaczął błądzi wzrokiem po pomieszczeniu.
- No… słucham… - Sarutobi zaczął się lekko niecierpliwić - …to jaki jest ten raport.
- No wiec… człowiek, którego eskortowaliśmy… nie… - Kakashi ponownie przerwał, po dostrzegł ciężkie spojrzenie Hokage.
- Nie… co? – spytał Sarutobi, a w jego głosie można usłyszeć zirytowanie.
- Nie żyje… - jounin przełknął ślinę i czeka na reakcję Trzeciego, który upuścił fajkę.
- JAK TO… NIE ŻYJE!? – Hokage wrzasnął, co było słychać doskonale przy budce Ichiraku Ramen.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wiem, że notka strasznie krótka, ale nie miałem pomysłu na nic innego…. Na nic więcej… przez jakiś czas będę dawał takie krótkie notki… a przyczyna jest prosta… brak weny, pomysłu, natchnienia… Pozdrawiam i proszę o komentowanie….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz