czwartek, 4 stycznia 2018

018. Co za miłe spotkanie…

Gorąco zapraszam na kolejną chwilę relaxu…



<<< Notka wyjrzała na światło dzienne 6 lutego 2008 roku >>>



Nie wiele się zastanawiając, postanowiłem odpowiedzieć na jej pytanie.
- Nazywam się Naruto Uzumaki, a to jest mój sensei… Jiraiya-sama – przedstawiłem siebie i Ero-sennina.
- Aha… miło mi – odparła Rukia i się do nas uśmiechnęła.
„Nie dość że bardzo przystojny, to jeszcze ma ładne imię…” – pomyślała niebieskooka i się lekko zarumieniła.
- No to teraz, po wymianie uprzejmości… czekamy na wyjaśnienia – w końcu do rozmowy włączył się pustelnik.
- Hai… już wyjaśniam moją obecność tu taj o tej porze… mianowicie, nie mogłam zasnąć tego wieczoru i siedząc przy oknie w swoim pokoju, nagle usłyszał jakąś rozmowę w pobliskim lasku… - tu przerwała i spojrzała w nasza stronę - …więc po niedługich dyskusjach w głowie, postanowiłam to sprawdzić… i… i resztę chyba już znacie – Rukia opowiedziała nam swoje przybycie.
Gdy tak siedzimy przy ognisku i rozmawiamy o wszystkim i o niczym… nagle usłyszeliśmy nawoływanie od strony domu dziewczyny…
- Rukiaaa… Rukiaaa… - usłyszeliśmy głos mężczyzny, a po jego barwie można się domyślić, że koleś ma ok. 50 lat, jak mój sensei.
Po chwili… zobaczyliśmy postać mężczyzny w wieku ok. 50 lat, wyłaniającą się z za pobliskiego drzewa.
- Rukia gdzie ty chodzisz o tak późnej porze i do tego sama, wiesz jak matka się o ciebie martwiła… - i tu nie dokończył bo gdy na nas spojrzał… to zaraz zrobił oczy wielkie jak cytryna. Ero-sennin, też zrobił takie oczy… - „o co tu chodzi…” – pomyślałem i zaraz otrzymałem odpowiedź.
- Zaraz ja cię chyba skądś znam… - po chwili milczenia odezwał się białowłosy i zaczął drapać się ręką po głowie.
- Jiraiya… czy to ty… - z kolei nieznajomy mężczyzna zrobił jeszcze większe oczy i się szeroko uśmiechnął.
- Wada Nakamura… kope lat… co tam u ciebie słychać – po tych słowach mężczyźni rzucili się radośnie sobie w ramiona.
- Ekhm… przepraszam, że wam przerywam… ale Jiraiya… co się dzieje – spytałem ze zdziwieniem w oczach i głosie.
- Naruto… to jest mój stary przyjaciel… Wada Nakamura – białowłosy przedstawił owego gościa.
- Jiraiya… nie wiedziałem że masz syna – Wada mówiąc to, uśmiechnął się w moim kierunku.
- Co… chwila moment… ja nie jestem spokrewniony z tym zboczeńcem – odwróciłem się do nich plecami i udałem śmiertelnie obrażonego.
- Hai… jak powiedział Naruto… hmm… nie jesteśmy spokrewnieni… Naruto jest moim uczniem – Jiraiya również chyba lekko się zdegustował tym stwierdzeniem i zaraz wszystko wyjaśnił swojemu przyjacielowi.
- Dobrze…. Skoro jesteście tylko mistrzem i uczniem, to i tak zapraszam was do siebie… - powiedział Wada z wielkim uśmiechem na ustach.
- Ale przyjacielu, nie chcielibyśmy wam się narzucać… - odparł legendarny sannin z niezwykłym opanowaniem w głosie.
- Ech… nie przesadzaj… po starej znajomości, mogę zrobić wyjątek – i zobaczyłem kolejny, lecz tym razem ironiczny uśmiech naszego przyszłego gospodarza. Tak więc, po złożeniu namiotu i zagaszeniu ogniska, całą czwórką, udaliśmy się w stronę domu Nakamury. Po dotarciu na miejsce, gospodarz zaprosił nas do środka.
- Rukia kochanie… pokaż Naruto swój pokój – po przywitaniu, powiedziała jej matka i puściła do niej oczko.
„Hmm… za bardzo nie zrozumiałem o co chodziło… ale to chyba nic złego…” – pomyślałem i wielką ochotą poszedłem w ślad za niebieskooką dziewczyną. Gdy się tak oddalałem, to jeszcze usłyszałem…
- No… Jiraiya… to czego się napijesz, trzeba powspominać stare dobre czasy – usłyszałem donośny śmiech ojca Rukii.
- Po proszę sake… jeśli wolno – a w odpowiedzi usłyszałem to czego oczywiście mogłem się spodziewać, bo Ero-sennin… nie dość że jest zboczeńcem, to jeszcze starym pijakiem.
Rukia, prawie, że za rękę zaprowadziła mnie do swojego pokoju, w którym panuje straszny półmrok i zaduch. Dziewczyna widząc moją lekko skrzywiona minę… podeszła i otworzyła na oścież okno, po czym usiadła na jego parapecie.
- Naruto… czy możesz do mnie podejść – gdy to powiedziała, to się do mnie szeroko uśmiechnęła i wtedy poczułem się troszeczkę nie swojo… zwłaszcza, że w pobliżu jest dziewczyna urodą podobna do Sakury – „A właśnie… ciekawe co słychać u Sakury… pewnie nieźle się zmieniła przez ten czas… przez ten rok… ciekawe tylko, czy jak wrócę, to mnie pozna, czy nasze wspólne spotkania będą takie same, jak zanim wyruszyłem z Jiraiya na trening…” – pomyślałem podchodząc do niebieskookiej. Gdy usiadłem na parapecie, naprzeciwko niej, to spojrzawszy w księżyc, popadłem w zadumę…
- Naruto… - nagle zostałem wyrwany z namyślenia - …powiedz, czy masz dziewczynę? – to pytanie tak mnie zaskoczyło, że prawie spadłem z tego parapetu. W pierwszej chwili nic jej nie odpowiedziałem… tylko rzuciłem jej przelotne spojrzenie, na co ona zaraz zareagowała.
- Tylko powiedz prawdę… - niebieskooka zaczęła się domagać odpowiedzi. Ja nadal się wahając, w końcu postawiłem wszystko na jedną kartę.
- Nie wiem… - odparłem krótko i ponownie spojrzałem na księżyc, jaki jest dzisiejszej nocy. W tym momencie, kątem oka dostrzegłem, jak Rukia lekko przysuwa się do mnie… nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogę się ruszyć… tak jakby coś mi nie pozwalało na zrobienie jakiegokolwiek uniku. Dziewczyna zaczęła być coraz bliżej i bliżej, zupełnie tak jakby chciał mnie pocałować – „…cholera i co ja mam robić, co robić… Naruto weź się w garść… wiem, co sobie myślisz… ale skoro nie widziałeś jej rok, to nie powinieneś jej zdradzać… w końcu kogo kocha twoje serce…” – zacząłem gorączkową dyskusję w umyśle i po chwili postanowiłem na pierwszy ruch z mojej strony.
- Tak… - powiedziałem w momencie, gdy dziewczyna już miała mnie pocałować.
- Co tak…? – spytała lekko zdezorientowana.
- Tak… mam dziewczynę – powiedziałem patrząc się jej głęboko w oczy i zauważyłem, że chyba ta strategia podziałała, bo niebieskooka zaraz szybko się ode mnie odsunęła i z powrotem usiadła naprzeciwko mnie.
- Ja przepraszam… ale to było silniejsze ode mnie – Rukia, zrobiła się czerwona jak burak i zaczęła gorączkowo tłumaczyć swoje zachowanie.
- Ależ przecież nic się nie stało – i się do niej uśmiechnąłem.
- No właśnie… nic – gdy to powiedziała, zaraz posmutniała i również zawiesiła swój wzrok na księżycu.
- A co… chciałabyś mnie pocałować – zadałem to pytanie specjalnie, powiedzmy w imię nauki, aby sprawdzić co się zaraz stanie. Po moich słowach dziewczyna już kompletnie zdezorientowana, popatrzyła się na mnie, a na policzkach pojawiły się nieznaczne rumieńce. Już tego wieczoru nie dostałem odpowiedzi… i chyba dobrze… bo z drugiej strony, nie mam zamiaru się z nikim całować - „…moje usta należy tylko i wyłącznie do jedynej osoby, którą kocha moje serce… należą do Sakury Haruno” – i się szeroko uśmiechnąłem, ale tak aby Rukia tego nie widziała. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy i porozmawialiśmy na różne tematy… do wiedziałem się, że jej ojciec… przyjaciel Ero-sennina… również kiedyś był shinobim… co mnie wielce uradowało, bo chociaż nie jest moim sensei… to może zgodzi się na udzielenie mi paru lekcji. W pewnym momencie z za okna powiał chłodniejszy wiaterek, co by wskazywało na późną już porę.
- Rukia… dziękuję za mile spędzony wieczór, ale wybacz… muszę już iść spać, bo jutro rano muszę wstać i dalej trenować – powiedziałem wstając od okna i idąc w stronę drzwi. Gdy się na nią spojrzałem tylko zobaczyłem uśmiech i zadowolenie na jej ustach, po czym wyszedłem z pomieszczenia.
* * *
Następnego dnia, obudziłem się jak zwykle bardzo wcześnie… gdy spojrzałem na zegarek, to jest dopiero 5:55 rano – „…kurczę… dlaczego tak krótko dziś spałem… nigdy wcześniej nie miałem problemów ze snem…” – pomyślałem i zaraz przetarłem oczy. Po wstaniu z wersalki na której spałem, rozprostowałem kości i poszedłem do łazienki się odświeżyć. Po ok. 5 minutach wyszedłem stamtąd i udałem się do kuchni, w której zastałem siedzącego przy stole Wadę.
- Dzień dobry – powiedziałem na wstępie i zająłem miejsce przy stole, tuz naprzeciwko mojego gospodarza.
- Witaj Naruto… i jak ci się spało – ten się tylko do mnie uśmiechnął.
- Trochę boleśnie… - tu przerwałem i spojrzawszy na niego, zaraz obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wada… gdzie Jiraiya-sensei – spytałem z uśmiechem na ustach i pochwali dostałem kubek z herbata od gospodyni.
- Naruto… mam wieści, które jak się dowiedziałem, nie za bardzo cię uradują – powiedział to dość groźnie brzmiącym głosem.
- Tak… słucham cię badawczo – odparłem i spojrzałem na niego.
- Widzisz… Jiraiya… wyjechał – Wada najwyraźniej lekko obawia się mojej reakcji… i słusznie.
- CO, jak to wyjechał, a co ze mną – zaraz krzyknąłem tak głośno, że obudziłbym zmarłego.
- Proszę… uspokój się… zaraz ci wszystko wytłumaczę – gospodarz począł mnie uspokajać.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie… jak się wam podobał ten odcinek ? – mam głęboką nadzieję, że tak i że napiszecie mi kilka komci na jego temat :D:D – Pozdrawiam i zapraszam już wkrótce na dalszy ciąg mojej opowieści…

1 komentarz:

  1. Hej,
    cudownie, to nieoczekiwanie spotkanie starego znajomego przez Jiraye, czy aby na pewno przypadkowe, szkoda że Naruto przedstawiając Ruce Jirayi nie powiedział "erosenin", bardzo dobrze, że Naruto powiedział, że ma dziewczynę... no i gdzie zniknął Jiraya, czyżby zbierać materiał do książki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń