Ostatnia notka, była może troszeczkę
nudnawa, no może oprócz rozmowy Yamanaki z Haruno… ale to szczegół… mam
nadzieję, że ta notka bardziej przypadnie wam do gustu… pozdrawiam i życzę
wspaniałej lekturki i relaxu, przy jej czytaniu… :D:D
<<< Odcinek
ukazał się 17 lutego 2008 roku >>>
Po ulotnieniu się od Jiraiyi, zaraz pojawiłem się na czole
podobizny III Hokage. Spoglądając stąd teraz na wioskę, mogę dokładnie się jej
przyjrzeć.
„Rzeczywiście, nic a nic się nie zmieniła przez ten czas,
jak mnie tu nie było… no może z wyjątkiem, tej podobizny V Hokage…” –
pomyślałem i zacząłem się rozglądać, wciąż mając na sobie ten czarny płaszcz i
kaptur, zakrywający całą moja głowę i twarz.
„Cholera… chociaż jestem już w wiosce, to jakoś nadal nie
mogę zapomnieć o tym co się wydarzyło… dlaczego tak się musiało stać… co było
powodem, mojego czynu jaki dokonałem na tych ludziach… na tych złych ludziach…”
– moja głowa ponownie zapełniła się bez użytecznymi myślami, które dręczą moją
psychikę, już jakiś czas.
- Co się stało
Naruto? – nagle usłyszałem głos, ale gdy się odwróciłem nikogo nie
dostrzegłem. – Co cię martwi?
– tajemniczy głos ponownie się odezwał.
- Kim jesteś… i czego chcesz – powiedziałem pod nosem.
- Jak to? Czyżbyś
nie wiedział? – i zaraz sobie to uświadomiłem, to głos zapieczętowanego
we mnie demona.
- Odczep się… to wszystko twoja wina – i zrobiłem groźną
minę.
- Moja wina, żeś
wpadł we wściekłość? – nic mu nie odpowiedziałem. – Rozumiem, że ta cisza oznacza, że jednak
się nie mylę.
- Tak… niestety muszę się z tobą zgodzić… ale dlaczego…
powiedz dlaczego do tego doszło – tym razem zadałem mu pytanie już bardziej
rozluźnionym głosem.
- No to w czym
problem.
- A w tym, że jakoś nie mogę się pogodzić z tą myślą –
odparłem i zaraz posmutniałem.
- Ech… jak zwykle
przesadzasz… przecież nie było tak źle – demon zaśmiał się tym swoim przeraźliwym głosem.
- Weź się zamknij… zresztą nie pamiętam jak było –
krzyknąłem w duchu, ale to chyba nic nie dało.
- Dobra… jak
chcesz… ale jeszcze się odezwę… a teraz idę na odpoczynek i mam prośbę… skończ
w końcu z tym lamentowaniem, bo to nudne zaczyna się robić – nie wiem czemu, ale postanowiłem
pozostawić jego wypowiedź bez komentarza i tez tak zrobiłem.
Gdy tak prowadziłem tą zaciekłą dyskusję z niechcianym
lokatorem mojego ciała, dostrzegłem, że tam na dole, u podnóża góry, zaczynają
się zbierać mieszkańcy i kierują swój wzrok w moją stronę.
„Rany… czego oni się tak na mnie gapią…” – pomyślałem i
spojrzawszy jeszcze raz w ich kierunku, dostrzegłem wśród tłumu, kilka
znajomych postaci.
- Ej… Neji-san… czy coś się stało, że ludzie się tu zaczęli
zbierać – do uszu chłopaka w długich włosach i o białych oczach, dobiegło
pytanie padające z ust jego towarzyszki.
- Tak… Tenten… spójrz w górę – chłopak mówiąc to, wskazał
ręką kierunek.
- Chwila… a kto to tam stoi – zaraz do dwójki shinobi
podszedł chłopak w zielonym kombinezonie.
- No właśnie z Nejim się zastanawiamy i mam głęboką
nadzieję, że to nikt wrogo nastawiony – w końcu odezwała się brązowo-oka.
- Lee… idź i sprawdź kto to – powiedział Neji i spojrzał na
kompana z drużyny.
- Jasna sprawa… już się robi – czarnooki się szeroko
uśmiechnął i zrobiwszy swój znak kciukiem, pobiegł na zwiad.
„Ooo… Lee tu idzie… ciekawe co powie… ciekawe czy mnie
rozpozna… zaraz się przekonamy, czego chce…” – pomyślałem i się uśmiechnąłem
pod nosem. Po paru minutach, Rock bardzo sprawnie wdrapał się na górę i stanął
za blondynem z tyłu w odległości dziesięciu metrów .
- Hej ty… kim jesteś i czego tu szukasz – powiedział
stanowczym głosem Lee.
- Witaj „brewka” – przywitałem się z nim, nie odwracając
się.
„CO… jak on mnie nazwał… brewka… ostatni raz tak zostałem
nazwany, 3 lata temu przez Naruto Uzumakiego” – pomyślał podopieczny Gai’a.
- No… odpowiadaj zaraz… kim jesteś – Lee zrobił do mnie
groźną minę, a ja się tylko do niego ironicznie uśmiechnąłem, co można
zaobserwować z pod mojego kaptura.
- Spokojnie… na razie nie zamierzam z tobą walczyć… a kim
jestem, to się wkrótce dowiesz – stwierdziłem i ponownie się do niego
uśmiechnąłem, po czym zniknąłem.
- Czekaj… - krzyknął Lee i podbiegł w miejsce w którym stał
tajemniczy gość.
„Cholera i gdzie on jest…” - pomyślał młody Hyuuga i zaraz
krzyknął - …BYAKUGAN!
Chłopak, przy użyciu swojej sekretnej techniki, zaczął się
rozglądać dookoła, w poszukiwaniu przybysza, ale nigdzie go nie dostrzegł.
Spojrzał w lewo, potem w prawo, do góry a i nawet pod ziemie, ale nigdzie go
nie znalazł. Jedynie gdzie się jeszcze nie spojrzał, to za siebie i to był jego
błąd. Nagle tuż za jego plecami, pojawił się owy przybysz.
- Ani drgnij, bo nie dożyjesz jutra – powiedziałem oschłym
głosem i przystawiłem Kunai do jego szyi.
„Zaraz… co ja robię… co ja robię z tym kunai’em przy krtani
przyjaciela…” – zaraz pomyślałem.
- Co… ale jak… kiedy… - Neji, z trudem przełknął ślinę.
- Co się stało… czyżbyś się mnie przestraszył, że posłałeś
tego błazna – wypowiedziałem te słowa, nie wiem czemu, ale bardzo wrogo
nastawionym tonem.
- Kim jesteś… i czego chcesz od Neji’ego – nagle usłyszałem
głos za plecami.
- Tenten… nie zbliżaj się… nic mi nie będzie – powiedział
Hyuuga z wielkim trudem, aby tylko się nie zranić o ostry jak brzytwa Kunai.
- No… to rozumiem… i masz rację, nic ci nie będzie…
przynajmniej na razie – przytaknąłem, ponownie bardzo wrogim tonem głosu.
- Czego ode mnie chcesz…. – Neji powiedział to, dalej
stojąc w bezruchu.
- Właściwie to nic, tak tylko sprawdzam, czy… - i nie
dokończyłem, bo pojawił się Gai.
- Lee… co tu się dzieje – powiedział z wielkim uśmiechem na
ustach.
- Gai-sensei… całe to zamieszanie przez tego nieznajomego –
odparł chłopak i wskazał na mnie. Gdy jounin spojrzał w moją stronę… zrobił
wielkie oczy.
- Co… a kto to i czemu trzyma Kunai przy szyi Neji’ego.
- Ha, ha, ha… - lekko się zaśmiałem, co wszystkich
strasznie zdziwiło.
- Z czego rżysz… - w końcu odezwał się zdenerwowany Hyuuga.
- Jesteście żałośni… nie poznaje was – moje słowa
zabrzmiały bardzo drwiąco, po czym odsunąłem kunai od szyi przyjaciela i
zniknąłem z ironicznym uśmiechem.
* * *
Gdy zielonooka już zapomniała o rozmowie z Yamanaką,
powolnym ale zdecydowanym krokiem jednak udała się do Hokage, aby spytać się o
pewną sprawę. Kiedy dotarła na miejsce i już miała nacisnąć klamkę od drzwi do
biura piątej, usłyszała rozmowę.
- Jiraiya… kiedy wróciliście do wioski i gdzie jest Naruto
– różowo-włosa usłyszał donośny głos swojej mentorki.
- A tak… przybyliśmy ok. godzinę temu… ale Uzumaki zaraz
gdzieś mi się urwał… - odparł wiecznie uśmiechnięty pustelnik.
- Czyli nie wiesz gdzie jest i co robi – Tsunade spytała i
spojrzał na niego.
- Nie… ale jest jedna sprawa, o której musimy koniecznie
porozmawiać – ten zaraz odparł, a jego głos spoważniał. I tu… Sakura,
postanowiła przerwać ich pogawędkę i zapukała do drzwi.
- Proszę… - po chwili usłyszała zgodę na wejście.
- Konnichi-wa… Godaime – dziewczyna szeroko się uśmiechnęła
i odrzuciła różowe włosy do tyłu.
- Ooo… Sakura… dobrze, że jesteś – Hokage-sama zaraz
odwzajemniła uśmiech.
- Witaj Jiraiya-sama… kiedy wróciliście i gdzie Naruto –
zielonooka spytała, spojrzawszy na mężczyznę… ale widząc jego poważną minę, nie
otrzymała odpowiedzi.
- Sakura… - dziewczynę wyrwał głos swojej mentorki - …tak
dokładnie nie wiadomo, gdzie jest i co robi Naruto… ale mam dla ciebie zadanie…
- kobieta nie dokończyła wypowiedzi, bo nagle do jej biura wpadł Gai ze swoją
drużyną.
- Hokage-sama… w wiosce jest obcy i wrogi ninja – wydyszał
jounin.
- Tak… wiem… ale z całą pewnością nie jest obcy i wrogi –
powiedziała tajemniczo Tsunade, a wszyscy się tylko na nią popatrzyli ze
zdziwieniem w oczach.
- Co rozumiesz Gai, przez słowo „wrogi” – po chwili
milczenia, spytał Jiraiya.
- Czy mogę ja wyjaśnić… - odezwał się posiadacz Byakugana.
- Proszę… mów – odezwał się Gai, a Tsunade i Jiraiya, tylko
spojrzeli na niego i przytaknęli.
- Mianowicie… uważamy, że jest wrogi… bo… - chłopak nie
dokończył, bo zaraz popadł w chwilową zadumę.
- No dlaczego… - piąta zaczęła się lekko niecierpliwić.
- …bo przystawił Neji’emu Kunai do szyi, a jego głos był
bardzo znajomy, ale jednocześnie przerażający… - w końcu powiedziała Tenten, na
co legendarni zareagowali bardzo burzliwie.
- CO TAKIEGO!? - Tsunade i Jiraiya krzyknęli jednocześnie.
- Co… o kim wy mówicie – wtrąciła się zdziwiona Sakura.
- Sakura-chan… w wiosce jest obcy ninja w czarnym płaszczu
i kapturze – wszystko wyjaśnił jej Lee.
- Cholera… i tego się właśnie obawiałem – powiedział
Ero-sennin pod nosem, ale tak, że tylko Hokage-sama to usłyszała i zareagowała
spojrzeniem w jego kierunku. Na kilka minut, w biurze Piątej, zapadła bardzo
długa i niezręczna cisza. Gdy Tsunade i Jiraiya powymieniali się spojrzeniami,
Hokage postanowiła wyjawić wszystkim zebranym, prawdę…
- Słuchajcie… wszyscy – w końcu odezwała się Tsunade bardzo
poważnym głosem.
- Hai… - krzyknęli wszyscy tam obecni i stanęli na
baczność.
- Mianowicie… tym tajemniczym osobnikiem… jest nikt inny,
jak właśnie Naruto Uzumaki – po jej ostatnich dwóch słowach… wszyscy zrobili
wielkie oczy, a na ich twarzach narysowało się ogromne zaskoczenie, ale nikt
nie odważył się odezwać i ponownie zapadła długa cisza, bardzo niezręczna i
wszystko tłumacząca cisza.
- Na… Naruto – wyszeptała zielonooka, po czym spojrzała się
na Jiraiyę, który ma w tej chwili bardzo zniesmaczony wyraz twarzy. Nagle na
sekundę zemdlała Tenten i osunęła się na podłogę. Zaraz przykucnął przy niej
Neji.
- Tenten… co ci jest… źle się czujesz – spytał z wielką
troską w głosie.
- Nie… tylko nie mogę uwierzyć, że to był Naruto… ten
poczciwy i bardzo hałaśliwy blondyn… - odparła brunetka i przy pomocy
przyjaciela, podniosła się na równe nogi.
- Na… Naruto – powtórzyła Sakura i zaraz poleciała jej
samotna łza po policzku – „…co się wydarzyło, że się tak zachowujesz… co się
stało, że przystawiasz Kunai do szyi przyjaciela i zachowujesz się bardzo
wrogo… dlaczego się ze mną nie przywitałeś…” – dziewczyna, popadła w głęboka
zadumę, ale i jednocześnie wielki smutek pojawił się na jej twarzy, a z
zielonych oczu poleciała kolejna łza.
Gdy biuro V Hokage opuściło, czworo zszokowanych shinobi, w
środku pozostała jedynie Sakura, Jiraiya-sama i oczywiście Tsunade-sama.
Różowo-włosa dziewczyna, stanęła w lekkim rozkroku i poczęła głęboko rozmyślać,
o tym co przed chwilą usłyszała.
„Co się mogła wydarzyć, że mój blondyn tak się zachowuje…
nie, nie wiem jak się zachowuje bo go jeszcze nie widziałam, ale z tego co
słychać, to nie jest wcale dobrze… i co teraz będzie… co postanowi zrobić
Hokage-sama… oby nic, co mogłoby go jeszcze bardziej…” – dziewczyna nie zdążyła
dokończyć myśli, bo została wyrwana z zadumy, przez donośny głos blondyny.
- A wiec… Sakura… jak już mówiłam… mam dla ciebie misję – kobieta
szeroko się uśmiechnęła, po czym zaraz z powrotem spoważniała.
- Hai, Godaime… a co to za misja – zielonooka zaraz
spytała.
- Twoja misja, będzie polegała na… - Tsunade nie dokończyła
zdania, bo na chwilę popadła w zamysł - …dokładniej mówiąc, ta misja ma dwa
cele.
- Jakie… - spytała jej podwładna, z lekkim zaskoczeniem w
głosie.
- Po pierwsze… masz odnaleźć Naruto Uzumakiego – po jej
słowach, różowo-włosa zrobiła wielkie oczy – „Co… mam znaleźć Naruto… i co z
nim zrobić…” – i zaraz pomyślała.
- A po drugie… zaopiekuj się nim… a dokładnie jego
psychiką… - ponownie kobieta nie dokończyła, po spostrzegła dziwny wyraz
twarzy, swojej uczennicy.
„Ale niby jak mam tego dokonać… nie widzieliśmy się ponad 3
lata… i nagle tak z miejsca, mam się nim zaopiekować…” – Sakura pomyślała i sama
sobie zadała pytanie, po czym zaraz się uśmiechnęła – „…z wielką chęcią się nim
zaopiekuje… tylko czy będę miała szansę na zbliżenie się do blondyna… co mi
powie, na usprawiedliwienie swojego dziwnego zachowania… czy mnie nie odtrąci…
bądź zaatakuje kunai’em, tak jak Neji’ego...” – jej uśmiech zaraz został
dostrzeżony przez Jiraiyę.
„Ciekawe… co ta drobna dziewczyna sobie pomyślała, że nagle
z wielkiego smutku przeszła do uśmiechu na twarzy” – pomyślał pustelnik i
również się uśmiechnął.
- Czy to już wszystko… czy mogę już odejść – po chwili
milczenia, spytała zielonooka i spojrzała na Hokage.
- Tak… oczywiście… - odparła kobieta o blond włosach i
rzuciła dziewczynie przelotne spojrzenie. Gdy Sakura miała już nacisnąć klamkę
i opuścić biura piątek, została jeszcze na chwilę zatrzymana.
- Sakura… tylko proszę miej się na baczności… bo nie
wiadomo jak Naruto może zareagować na twój widok – powiedziała troskliwym
głosem, ale jednocześnie śmiertelnie poważnym, jak na tego typu sytuację.
- Dobrze, Hokage-sama… będę czujna – dziewczyna odparła nie
odwracając się i wyszła z pomieszczenia.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to
Masashi Kishimoto
Hehehe… i co powiecie
na taki przebieg wypadków… teraz to Naruto… wdepnął po uszy… ale być może jego
zachowanie jest przynajmniej częściowo usprawiedliwione… Jak sądzicie… jak
Naruto zareaguje na widok Sakury… czy będzie tak jak pomyślała dziewczyna – „czy
mnie nie odtrąci… bądź zaatakuje kunai’em, tak jak Neji’ego…” – wszystkiego i
wiele innych rzeczy, dowiemy się z kolejnej notki… - Pozdrawiam i proszę o
komentowanie <33
Hej,
OdpowiedzUsuńtaki Naruto to mi się bardzo podobał, mam nadzieję, że dłużej taki będzie... szkoda że z lisem się jeszcze nie zaprzyjaźnił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia