piątek, 5 stycznia 2018

024. Kim jesteś… i czego tu szukasz…

Ostatnia notka, była może troszeczkę nudnawa, no może oprócz rozmowy Yamanaki z Haruno… ale to szczegół… mam nadzieję, że ta notka bardziej przypadnie wam do gustu… pozdrawiam i życzę wspaniałej lekturki i relaxu, przy jej czytaniu… :D:D



<<< Odcinek ukazał się 17 lutego 2008 roku >>>



Po ulotnieniu się od Jiraiyi, zaraz pojawiłem się na czole podobizny III Hokage. Spoglądając stąd teraz na wioskę, mogę dokładnie się jej przyjrzeć.
„Rzeczywiście, nic a nic się nie zmieniła przez ten czas, jak mnie tu nie było… no może z wyjątkiem, tej podobizny V Hokage…” – pomyślałem i zacząłem się rozglądać, wciąż mając na sobie ten czarny płaszcz i kaptur, zakrywający całą moja głowę i twarz.
„Cholera… chociaż jestem już w wiosce, to jakoś nadal nie mogę zapomnieć o tym co się wydarzyło… dlaczego tak się musiało stać… co było powodem, mojego czynu jaki dokonałem na tych ludziach… na tych złych ludziach…” – moja głowa ponownie zapełniła się bez użytecznymi myślami, które dręczą moją psychikę, już jakiś czas.
- Co się stało Naruto? – nagle usłyszałem głos, ale gdy się odwróciłem nikogo nie dostrzegłem.  Co cię martwi? – tajemniczy głos ponownie się odezwał.
- Kim jesteś… i czego chcesz – powiedziałem pod nosem.
- Jak to? Czyżbyś nie wiedział? – i zaraz sobie to uświadomiłem, to głos zapieczętowanego we mnie demona.
- Odczep się… to wszystko twoja wina – i zrobiłem groźną minę.
- Moja wina, żeś wpadł we wściekłość? – nic mu nie odpowiedziałem. – Rozumiem, że ta cisza oznacza, że jednak się nie mylę.
- Tak… niestety muszę się z tobą zgodzić… ale dlaczego… powiedz dlaczego do tego doszło – tym razem zadałem mu pytanie już bardziej rozluźnionym głosem.
- No to w czym problem.
- A w tym, że jakoś nie mogę się pogodzić z tą myślą – odparłem i zaraz       posmutniałem.
- Ech… jak zwykle przesadzasz… przecież nie było tak źle – demon zaśmiał się        tym swoim przeraźliwym głosem.
- Weź się zamknij… zresztą nie pamiętam jak było – krzyknąłem w duchu, ale to chyba nic nie dało.
- Dobra… jak chcesz… ale jeszcze się odezwę… a teraz idę na odpoczynek i mam prośbę… skończ w końcu z tym lamentowaniem, bo to nudne zaczyna się robićnie wiem czemu, ale postanowiłem pozostawić jego wypowiedź bez komentarza i tez tak zrobiłem.
Gdy tak prowadziłem tą zaciekłą dyskusję z niechcianym lokatorem mojego ciała, dostrzegłem, że tam na dole, u podnóża góry, zaczynają się zbierać mieszkańcy i kierują swój wzrok w moją stronę.
„Rany… czego oni się tak na mnie gapią…” – pomyślałem i spojrzawszy jeszcze raz w ich kierunku, dostrzegłem wśród tłumu, kilka znajomych postaci.
- Ej… Neji-san… czy coś się stało, że ludzie się tu zaczęli zbierać – do uszu chłopaka w długich włosach i o białych oczach, dobiegło pytanie padające z ust jego towarzyszki.
- Tak… Tenten… spójrz w górę – chłopak mówiąc to, wskazał ręką kierunek.
- Chwila… a kto to tam stoi – zaraz do dwójki shinobi podszedł chłopak w zielonym kombinezonie.
- No właśnie z Nejim się zastanawiamy i mam głęboką nadzieję, że to nikt wrogo nastawiony – w końcu odezwała się brązowo-oka.
- Lee… idź i sprawdź kto to – powiedział Neji i spojrzał na kompana z drużyny.
- Jasna sprawa… już się robi – czarnooki się szeroko uśmiechnął i zrobiwszy swój znak kciukiem, pobiegł na zwiad.
„Ooo… Lee tu idzie… ciekawe co powie… ciekawe czy mnie rozpozna… zaraz się przekonamy, czego chce…” – pomyślałem i się uśmiechnąłem pod nosem. Po paru minutach, Rock bardzo sprawnie wdrapał się na górę i stanął za blondynem z tyłu w odległości dziesięciu metrów.
- Hej ty… kim jesteś i czego tu szukasz – powiedział stanowczym głosem Lee.
- Witaj „brewka” – przywitałem się z nim, nie odwracając się.
„CO… jak on mnie nazwał… brewka… ostatni raz tak zostałem nazwany, 3 lata temu przez Naruto Uzumakiego” – pomyślał podopieczny Gai’a.
- No… odpowiadaj zaraz… kim jesteś – Lee zrobił do mnie groźną minę, a ja się tylko do niego ironicznie uśmiechnąłem, co można zaobserwować z pod mojego kaptura.
- Spokojnie… na razie nie zamierzam z tobą walczyć… a kim jestem, to się wkrótce dowiesz – stwierdziłem i ponownie się do niego uśmiechnąłem, po czym zniknąłem.
- Czekaj… - krzyknął Lee i podbiegł w miejsce w którym stał tajemniczy gość.
„Cholera i gdzie on jest…” - pomyślał młody Hyuuga i zaraz krzyknął - …BYAKUGAN!
Chłopak, przy użyciu swojej sekretnej techniki, zaczął się rozglądać dookoła, w poszukiwaniu przybysza, ale nigdzie go nie dostrzegł. Spojrzał w lewo, potem w prawo, do góry a i nawet pod ziemie, ale nigdzie go nie znalazł. Jedynie gdzie się jeszcze nie spojrzał, to za siebie i to był jego błąd. Nagle tuż za jego plecami, pojawił się owy przybysz.
- Ani drgnij, bo nie dożyjesz jutra – powiedziałem oschłym głosem i przystawiłem Kunai do jego szyi.
„Zaraz… co ja robię… co ja robię z tym kunai’em przy krtani przyjaciela…” – zaraz pomyślałem.
- Co… ale jak… kiedy… - Neji, z trudem przełknął ślinę.
- Co się stało… czyżbyś się mnie przestraszył, że posłałeś tego błazna – wypowiedziałem te słowa, nie wiem czemu, ale bardzo wrogo nastawionym tonem.
- Kim jesteś… i czego chcesz od Neji’ego – nagle usłyszałem głos za plecami.
- Tenten… nie zbliżaj się… nic mi nie będzie – powiedział Hyuuga z wielkim trudem, aby tylko się nie zranić o ostry jak brzytwa Kunai.
- No… to rozumiem… i masz rację, nic ci nie będzie… przynajmniej na razie – przytaknąłem, ponownie bardzo wrogim tonem głosu.
- Czego ode mnie chcesz…. – Neji powiedział to, dalej stojąc w bezruchu.
- Właściwie to nic, tak tylko sprawdzam, czy… - i nie dokończyłem, bo pojawił się Gai.
- Lee… co tu się dzieje – powiedział z wielkim uśmiechem na ustach.
- Gai-sensei… całe to zamieszanie przez tego nieznajomego – odparł chłopak i wskazał na mnie. Gdy jounin spojrzał w moją stronę… zrobił wielkie oczy.
- Co… a kto to i czemu trzyma Kunai przy szyi Neji’ego.
- Ha, ha, ha… - lekko się zaśmiałem, co wszystkich strasznie zdziwiło.
- Z czego rżysz… - w końcu odezwał się zdenerwowany Hyuuga.
- Jesteście żałośni… nie poznaje was – moje słowa zabrzmiały bardzo drwiąco, po czym odsunąłem kunai od szyi przyjaciela i zniknąłem z ironicznym uśmiechem.
* * *
Gdy zielonooka już zapomniała o rozmowie z Yamanaką, powolnym ale zdecydowanym krokiem jednak udała się do Hokage, aby spytać się o pewną sprawę. Kiedy dotarła na miejsce i już miała nacisnąć klamkę od drzwi do biura piątej, usłyszała rozmowę.
- Jiraiya… kiedy wróciliście do wioski i gdzie jest Naruto – różowo-włosa usłyszał donośny głos swojej mentorki.
- A tak… przybyliśmy ok. godzinę temu… ale Uzumaki zaraz gdzieś mi się urwał… - odparł wiecznie uśmiechnięty pustelnik.
- Czyli nie wiesz gdzie jest i co robi – Tsunade spytała i spojrzał na niego.
- Nie… ale jest jedna sprawa, o której musimy koniecznie porozmawiać – ten zaraz odparł, a jego głos spoważniał. I tu… Sakura, postanowiła przerwać ich pogawędkę i zapukała do drzwi.
- Proszę… - po chwili usłyszała zgodę na wejście.
- Konnichi-wa… Godaime – dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i odrzuciła różowe włosy do tyłu.
- Ooo… Sakura… dobrze, że jesteś – Hokage-sama zaraz odwzajemniła uśmiech.
- Witaj Jiraiya-sama… kiedy wróciliście i gdzie Naruto – zielonooka spytała, spojrzawszy na mężczyznę… ale widząc jego poważną minę, nie otrzymała odpowiedzi.
- Sakura… - dziewczynę wyrwał głos swojej mentorki - …tak dokładnie nie wiadomo, gdzie jest i co robi Naruto… ale mam dla ciebie zadanie… - kobieta nie dokończyła wypowiedzi, bo nagle do jej biura wpadł Gai ze swoją drużyną.
- Hokage-sama… w wiosce jest obcy i wrogi ninja – wydyszał jounin.
- Tak… wiem… ale z całą pewnością nie jest obcy i wrogi – powiedziała tajemniczo Tsunade, a wszyscy się tylko na nią popatrzyli ze zdziwieniem w oczach.
- Co rozumiesz Gai, przez słowo „wrogi” – po chwili milczenia, spytał Jiraiya.
- Czy mogę ja wyjaśnić… - odezwał się posiadacz Byakugana.
- Proszę… mów – odezwał się Gai, a Tsunade i Jiraiya, tylko spojrzeli na niego i przytaknęli.
- Mianowicie… uważamy, że jest wrogi… bo… - chłopak nie dokończył, bo zaraz popadł w chwilową zadumę.
- No dlaczego… - piąta zaczęła się lekko niecierpliwić.
- …bo przystawił Neji’emu Kunai do szyi, a jego głos był bardzo znajomy, ale jednocześnie przerażający… - w końcu powiedziała Tenten, na co legendarni zareagowali bardzo burzliwie.
- CO TAKIEGO!? - Tsunade i Jiraiya krzyknęli jednocześnie.
- Co… o kim wy mówicie – wtrąciła się zdziwiona Sakura.
- Sakura-chan… w wiosce jest obcy ninja w czarnym płaszczu i kapturze – wszystko wyjaśnił jej Lee.
- Cholera… i tego się właśnie obawiałem – powiedział Ero-sennin pod nosem, ale tak, że tylko Hokage-sama to usłyszała i zareagowała spojrzeniem w jego kierunku. Na kilka minut, w biurze Piątej, zapadła bardzo długa i niezręczna cisza. Gdy Tsunade i Jiraiya powymieniali się spojrzeniami, Hokage postanowiła wyjawić wszystkim zebranym, prawdę…
- Słuchajcie… wszyscy – w końcu odezwała się Tsunade bardzo poważnym głosem.
- Hai… - krzyknęli wszyscy tam obecni i stanęli na baczność.
- Mianowicie… tym tajemniczym osobnikiem… jest nikt inny, jak właśnie Naruto Uzumaki – po jej ostatnich dwóch słowach… wszyscy zrobili wielkie oczy, a na ich twarzach narysowało się ogromne zaskoczenie, ale nikt nie odważył się odezwać i ponownie zapadła długa cisza, bardzo niezręczna i wszystko tłumacząca cisza.
- Na… Naruto – wyszeptała zielonooka, po czym spojrzała się na Jiraiyę, który ma w tej chwili bardzo zniesmaczony wyraz twarzy. Nagle na sekundę zemdlała Tenten i osunęła się na podłogę. Zaraz przykucnął przy niej Neji.
- Tenten… co ci jest… źle się czujesz – spytał z wielką troską w głosie.
- Nie… tylko nie mogę uwierzyć, że to był Naruto… ten poczciwy i bardzo hałaśliwy blondyn… - odparła brunetka i przy pomocy przyjaciela, podniosła się na równe nogi.
- Na… Naruto – powtórzyła Sakura i zaraz poleciała jej samotna łza po policzku – „…co się wydarzyło, że się tak zachowujesz… co się stało, że przystawiasz Kunai do szyi przyjaciela i zachowujesz się bardzo wrogo… dlaczego się ze mną nie przywitałeś…” – dziewczyna, popadła w głęboka zadumę, ale i jednocześnie wielki smutek pojawił się na jej twarzy, a z zielonych oczu poleciała kolejna łza.
Gdy biuro V Hokage opuściło, czworo zszokowanych shinobi, w środku pozostała jedynie Sakura, Jiraiya-sama i oczywiście Tsunade-sama. Różowo-włosa dziewczyna, stanęła w lekkim rozkroku i poczęła głęboko rozmyślać, o tym co przed chwilą usłyszała.
„Co się mogła wydarzyć, że mój blondyn tak się zachowuje… nie, nie wiem jak się zachowuje bo go jeszcze nie widziałam, ale z tego co słychać, to nie jest wcale dobrze… i co teraz będzie… co postanowi zrobić Hokage-sama… oby nic, co mogłoby go jeszcze bardziej…” – dziewczyna nie zdążyła dokończyć myśli, bo została wyrwana z zadumy, przez donośny głos blondyny.
- A wiec… Sakura… jak już mówiłam… mam dla ciebie misję – kobieta szeroko się uśmiechnęła, po czym zaraz z powrotem spoważniała.
- Hai, Godaime… a co to za misja – zielonooka zaraz spytała.
- Twoja misja, będzie polegała na… - Tsunade nie dokończyła zdania, bo na chwilę popadła w zamysł - …dokładniej mówiąc, ta misja ma dwa cele.
- Jakie… - spytała jej podwładna, z lekkim zaskoczeniem w głosie.
- Po pierwsze… masz odnaleźć Naruto Uzumakiego – po jej słowach, różowo-włosa zrobiła wielkie oczy – „Co… mam znaleźć Naruto… i co z nim zrobić…” – i zaraz pomyślała.
- A po drugie… zaopiekuj się nim… a dokładnie jego psychiką… - ponownie kobieta nie dokończyła, po spostrzegła dziwny wyraz twarzy, swojej uczennicy.
„Ale niby jak mam tego dokonać… nie widzieliśmy się ponad 3 lata… i nagle tak z miejsca, mam się nim zaopiekować…” – Sakura pomyślała i sama sobie zadała pytanie, po czym zaraz się uśmiechnęła – „…z wielką chęcią się nim zaopiekuje… tylko czy będę miała szansę na zbliżenie się do blondyna… co mi powie, na usprawiedliwienie swojego dziwnego zachowania… czy mnie nie odtrąci… bądź zaatakuje kunai’em, tak jak Neji’ego...” – jej uśmiech zaraz został dostrzeżony przez Jiraiyę.
„Ciekawe… co ta drobna dziewczyna sobie pomyślała, że nagle z wielkiego smutku przeszła do uśmiechu na twarzy” – pomyślał pustelnik i również się uśmiechnął.
- Czy to już wszystko… czy mogę już odejść – po chwili milczenia, spytała zielonooka i spojrzała na Hokage.
- Tak… oczywiście… - odparła kobieta o blond włosach i rzuciła dziewczynie przelotne spojrzenie. Gdy Sakura miała już nacisnąć klamkę i opuścić biura piątek, została jeszcze na chwilę zatrzymana.
- Sakura… tylko proszę miej się na baczności… bo nie wiadomo jak Naruto może zareagować na twój widok – powiedziała troskliwym głosem, ale jednocześnie śmiertelnie poważnym, jak na tego typu sytuację.
- Dobrze, Hokage-sama… będę czujna – dziewczyna odparła nie odwracając się i wyszła z pomieszczenia.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto


arzy, swojej uczennicy. chwilą usłyszała.


Hehehe… i co powiecie na taki przebieg wypadków… teraz to Naruto… wdepnął po uszy… ale być może jego zachowanie jest przynajmniej częściowo usprawiedliwione… Jak sądzicie… jak Naruto zareaguje na widok Sakury… czy będzie tak jak pomyślała dziewczyna – „czy mnie nie odtrąci… bądź zaatakuje kunai’em, tak jak Neji’ego…” – wszystkiego i wiele innych rzeczy, dowiemy się z kolejnej notki… - Pozdrawiam i proszę o komentowanie <33

1 komentarz:

  1. Hej,
    taki Naruto to mi się bardzo podobał, mam nadzieję, że dłużej taki będzie... szkoda że z lisem się jeszcze nie zaprzyjaźnił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń