piątek, 5 stycznia 2018

025. Tylko nie to...

Przepraszam za taką długą przerwę, ale strasznie długo mi szło pisanie tego odcinka... ale w końcu się z nim uporałem i teraz go publikuję... Serdecznie dziękuję za wszystkie oddane głosy na powyższą sondę i tak jak tam widać, większość ludzi, chciała notkę ze złym Naruto... tak więc proszę... oto i ona... Pozdrawiam i liczę, że się wam spodoba...



<<< Odcinek ukazał się 6 marca 2008 roku >>>



Gdy zielonooka kunoichi opuściła pomieszczenia piątej Hokage, a jej kroki powoli zaczęły cichnąć i się oddalać...
- Shizune! – zaraz krzyknęła kobieta o brązowych oczach....
- Tak, Godaime? – po chwili, do pomieszczenia, weszła wołana dziewczyna.
- Zawołaj natychmiast do mnie Kakshiego i Gaia – Tsunade wydała się bardzo poważna.
- Hai, Godaime! – krzyknęła podwładna i zaraz zniknęła za drewnianymi drzwiami. Po kilku minutach idealnej ciszy, odezwał się pustelnik.
- A do czego ci oni potrzebni?
- Powiedzmy, że będą mieli za zadanie interweniować, w razie gdyby Naruto stał się agresywny, pod czas rozmowy z Sakurą.
- Aha... i wszystko jasne – przytaknął Ero-sennin.
Gdy Pustelnik, tak zaczął się szeroko uśmiechać do Tsunade, nagle dało się usłyszeć pukanie do drzwi. Po nie całej minucie do pomieszczenia piątej, weszło dwóch wezwanych jouninów.
- Wzywałaś nas, Godaime?? – za raz odezwał się Kakashi.
- Tak... o co chodzi, że musiałem przerwać trening – spytał Gai. Po jego słowach, Hokage zbadała go groźnym wzrokiem, a on tylko zaraz szeroko się uśmiechnął i zaczął drapać ręką w tył głowy.
- Wezwałam was, bo boję się o Sakurę.
- A co jej się może stać? – zdziwił się Hatake.
- Chyba nic specjalnego, ale wysłałam ja na misję odnalezienia Uzumakiego – odparła Hokage-sama.
- Co..? Jak to, hmm... chyba już wiem po co nas wezwałaś – zaczął się zastanawiać Gai.
- Tak...? – zdziwił się Kakashi i spojrzał na przyjaciela badawczym wzrokiem.
- No właśnie... powiedz, skoro wiesz – odezwała się Tsunade-sama.
- Eee... yyy... no więc... mamy ja śledzić i w razie czego interweniować...? – Gai drapiąc się po brodzie, zaczął się ciutkę zacinać.
- Tak... dokładnie, takie jest teraz wasze zadanie... no więc, idźcie już i mnie nie zawiedźcie – piąta wskazała ręką na drzwi.
- HAI, GODAIME-SAMA!!! – ci jej tylko odkrzyknęli i zaraz się zmyli.
Po opuszczeniu biura czcigodnej, przez jej dwóch z najlepszych jouninów, na chwilę zapadał bardzo długa i troszeczkę niezręczna cisza, która jednak zaraz została przerwana...
- Tsunade...
- Jiraiya...
Dwoje legendarnych Sanninów, właśnie chciało równocześnie zacząć zdanie, lecz ponownie zapadła cisza i chwila niekończącej się konsternacji.
- Przepraszam, mów... – po chwili, w końcu odezwał się pustelnik.
- A więc... o czym to chciałeś ze mną tak pilnie porozmawiać – blondyna spytała, spojrzawszy na starego przyjaciela, o białych i długich włosach.
- Dobrze... ale przy kieliszeczku sake – Ero-sennin szeroko się uśmiechnął.
- Hmm... czemu nie... ale tylko jeden – ta sie zaraz zgodziła i oboje Sanninów, poszło na drinka i omówić parę ważnych spraw.
* * *
„Gdzie jesteś Naruto… gdzie poszedłeś” – pomyślała zielonooka dziewczyna, zaraz po wyjściu z budynku Hokage.
Jest już godzina 19:00 i powolnym krokiem zaczyna robić się już ciemno i większość mieszkańców wioski Ukrytego Liścia, zaczynają kończyć pracę i wracają do domu.
„Naruto… czemu zaatakowałeś swojego przyjaciela… co takiego się wydążyło na tym twoim treningu, jakie tajemnice kryją się za twoim dziwnym zachowaniem...” – różowo-wlosa idąc po przez wioskę, ponownie popadła w zamysł i dotarła do baru Ichiraku Ramen.
„Hmm... może wejdę i się zapytam kucharza, o blondyna...” – jak pomyślała, tak też uczyniła.
- Dobry wieczór – powiedziała na wejściu.
- Witam, witam... to cię do mnie sprowadza – mężczyzna szeroko się uśmiechnął.
- Czy nie widział pan dziś może Naruto? – zielonooka spytała i spojrzała na niego.
- Naruto...? – zdziwił się, lecz zaraz dodał - ...a kiedy to on wrócił ?
- Dziś rano i już zdążył poważnie narozrabiać – zielonooka odparła ze smutkiem w głosie.
- Hmm... - kucharz podparł brodę ręką i popadł w zadumę, lecz po chwili odparł?
- Nie... niestety, przykro mi... nie widziałem go – i zaraz lekko posmutniał, że nie może w żaden sposób pomóc.
- No dobrze... to ja idę dalej – Sakura uśmiechnęła się i wyszła.
- Dowidzenia i jak go znajdziesz... to przyjdźcie do mnie, mam dla was darmowe ramen – kucharz powiedziawszy to, szeroko się uśmiechnął.
„Dobrze... skoro w Ichiraku go nie znalazłam... to co dalej...” – Haruno, zatrzymawszy się kawałek za barem, na środku uliczki, ponownie popadła w zadumę. Gdy się już otrząsnęła, to poszła dalej w stronę ich pola treningowego, gdzie Uzumaki przed laty często trenował. Lecz i gdy tam dotarła... to jedyne co zastała, to tylko pustkę, wszech ogarniającą pustkę i ciszę.
„Szkoda... tu też go nie ma... w takim razie, gdzie się zaszyłeś blondynie…” – Sakura pomyślawszy, spojrzała już w gwieździste niebo, rozpościerające się tuż nad jej głową. Gdy dziewczyna z powrotem powróciła do wioski i zrezygnowana, nie powodzeniem misji, zaczęła kierować się w stronę swojego domu, gdy nagle usłyszał jęk.. coś jak wołanie o pomoc.
- Sa-Sakura... po-pomocu – usłyszała głos, z cienia pobliskiego drzewa. Gdy podbiegła aby sprawdzić kto ją nawołuje, ujrzała przerażający widok.
- KIBA! – krzyknęła
- A tobie co się stało... – spytała chłopaka, klękając tuż obok.
Brunet nic jej nie odpowiedział, ponieważ stracił przytomność z powodu wielu obrażeń i ran kłutych. Z tych że ran, wciąż leciała krew małymi strużkami, a w powietrzu zaczął unosić się lekki zapaszek śmierci.
„Mój Boże... kto mu to zrobił... cholera, nie wyczuwam pulsu... TYLKO NIE TO...” – zielonooka, przystawiła palce do jego szyli i pomyślała z przerażeniem w oczach. Zaraz obok kunoichi, pojawił się Kakashi wraz z Gaiem.
- Kakashi, Gai... szybko, dobrze że jesteście... Kibę trzeba jak najszybciej reanimować – krzyknęła i zaraz podeszła do Akamaru, również ledwo dyszącego. W tym czasie jounini, się rozdzielili, Hatake zabrał Inuzukę do szpitala, a Gai pobiegł po Hokage-sama. Zaraz za siwowłosym, do szpitala przybiegła Sakura z Akamaru na rekach.
- Natychmiast wezwać Hokage – Sakura zaraz zarządziła, a jej rozkaz wykonano bez zbędnych pytań. Lecz do szpitala, zaraz wpadł zdyszany Gai i powiedział coś, co wszystkich lekko zdziwiło.
- Nigdzie nie... (łapie oddech) ...mogłem znaleźć Hokage.
- Cholera... gdzie ją znowu wywiało... no nic, sama muszę sobie z tym poradzić – powiedziała już lekko zdenerwowana Sakura, zaistniałą sytuacją i bez chwili namysłu, zostawiła psa pierwszej napotkanej pielęgniarce...
- Zajmij się nim – i spojrzała jej w oczy, a ta tylko kiwnęła głową.
...i szybko zaraz pobiegła za Kakashim do sali reanimacyjnej.
* * *
 - No to jesteśmy na miejscu – po dotarciu do baru, powiedział pustelnik i się szeroko uśmiechnął, wpuszczając Tsunade do środka.
- Dziekuję... – ta tylko odwzajemniła uśmiech i już oboje zajęli miejsca przy stoliku, a zaraz podszedł do nich kelner.
- Co podać? – spytał i wyciągnął notes i długopis.
- Na początek, poprosimy dwie szklanki i butelkę Sake – Jiraiya spojrzał na mężczyznę.
- Juz się robi... – ten po zanotowaniu zamówienia, oddalił się w stronę baru. Jednak po chwili powrócił z tacą, dwoma kieliszkami i alkoholem.
- Proszę bardzo... jeśli by sobie państwo jeszcze coś życzyli, to proszę mnie zawołać – mężczyzna wziął tace pod pachę i się nisko ukłonił.
- Hmm... mają tu niezłą obsługę – po chwili zagadnęła Tsunade.
- Tak... muszę Ci przyznać rację... – Ero-sennin uśmiechnął się do niej i podął kieliszek z wódką.
- Twoje zdrowie... Tsunade – zaraz podniósł kieliszek do góry i się szeroko uśmiechnął.
- I Twoje – ta odwzajemniła gest i również podniosła swój kieliszek do góry, po czym oboje jednym łykiem, połknęli całą zawartość naczynia. Po kilku kolejnych głębszych łykach, trunku bogów... Tsunade chciała ponownie chwycić za swoją szklankę, gdy ta nagle pękła.
„Co... nie, to nie możliwe... to zły znak” – szybko pomyślała i popatrzyła na nią lekko zdziwionym wzrokiem.
- Co się stało, Tsunade? – Jiraiya widząc zakłopotanie na twarzy przyjaciółki, zaraz chwycił ją za nadgarstek.
- CO SIĘ STAŁO? – powtórzył swoje pytanie, jednak tym razem trochę głośniej.
- Gdy pęka szklanka, to zły znak... – ta zaraz odparła i się spojrzała na białowłosego.
- Eee... jak zwykle przesadzasz... to nic takiego – pustelnik krzywo się uśmiechnął.
- NIE! Ja to wiem... coś musiało się stać złego – Hokage-sama lekko wzburzyła się obojętnością Sennina na zaistniałą sytuację.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie... podobało się wam... pewnie wielu z Was już wie, kto tak załatwił Kibę... hehe ^_^ - pozdrawiam i liczę na parę(naście) komci!

1 komentarz:

  1. Hej,
    czyżby to właśnie Naruto stał za tym atakiem na Kibe, ojć jeśli to on to może mieć kłopoty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń