No
cóż mogę powiedzieć... nic konkretnego, tylko tyle że zapraszam Was serdecznie
na kolejny odcinek z życia Naruto Uzumakiego – życzę miłego czytania ^_^
<<<
Chapter wyszedł 20 marca 2008 roku >>>
- A więc... – pustelnik wypił łyk
sake i rozpoczął dalszy ciąg swojej opowieści.
Gdy Naruto już się
pozbierał psychicznie, pomógł mi wykopać 3 groby i pochować spalone ciała, tak
jak na to zasłużyli poczciwi ludzie. Po odmówieniu modlitwy za ich dusze,
udaliśmy się z powrotem do miasta na małe dochodzenie i zbieranie informacji o
tej tragedii. Naruto, już wtedy wydawał mi się jakiś inny, przez całą drogę nie
odezwał się ani słowem, przez cały czas miał grobową minę, co wzbudzało we mnie
lekki obawy, co do jego zachowania, wobec mieszkańców tegoż miasta.
- Naruto, rozumiem że
śmierć przyjaciół jest dla ciebie czymś nowym, ale rozchmurz się... jakoś to
się ułoży – zagadnąłem do niego, próbują rozluźnić atmosferę. Lecz chłopak nic
mi nie odpowiedział, wydawał się nie obecny duchem. Trochę mnie to zaskoczyło,
ale w końcu pierwszy raz na oczy widział spalone ciała i śmierć, pewnie kogoś
ważnego dla jego serca, a jeśli nie... to i tak na pewno ważnego przyjaciela,
jakim był Wada Nakamura. Owszem, nie ukrywam, że też mocno przeżyłem stratę
przyjaciela, ale w swoim życiu doznałem już wiele takich sytuacji, a dla
blondyna było to coś zupełnie nowego.
Po szybkim marszu i
skokach z drzewa na drzewo, w końcu dotarliśmy do owego miasta, gdzie
serdecznie zostaliśmy powitani, przez strażników. Coś tam im odpowiedziałem,
lecz teraz nie mogę sobie przypomnieć co, dobra... mniejsza z tym, lecz Naruto
zareagował, tak jak się tego spodziewałem... mianowicie nie odezwał się do nich
ani słowem, tylko puścił groźne przelotne spojrzenie, co lekko przestraszyło
strażników i jednocześnie zaniepokoiło. W tym przypadku, musiałem wyjaśnić im
co się wydążyło i co jest powodem naszego powrotu. Po tych krótkich
wyjaśnieniach, udaliśmy się z blondynem w głąb miasta, do hotelu z restauracją,
w którym zatrzymaliśmy się dnia poprzedniego. Od razu na wejściu, ponownie
zostaliśmy serdecznie przywitani przez właściciela, tegoż miejsca. Obawiając
się ponownego zaskoczenia, dziwnym zachowaniem blondyna, postanowiłem z nim
porozmawiać.
- Naruto, proszę cię,
przestań się tak na wszystkich wrogo patrzeć, bo nic dobrego z tego nie
wyniknie – blondyn chyba mnie zrozumiał, bo jego oczy zaraz z powrotem
przybrały stary, błękitny kolor, a jego mimika powróciła do normalności, gdzie
nawet zaobserwowałem lekki uśmiech na jego ustach. Zapewne było to fałszywy
uśmiech, bo Naruto nawet nie myślał o uśmiechaniu się do kogokolwiek. Zaraz
powróciliśmy do hotelu, gdzie wynająłem pokój z dwoma łóżkami i łazienką. Ze
względu na stan, w jaki wpadł mój przyjaciel, postanowiłem zaryzykować i pójść
z nim do restauracji na małe co nie co. Zająwszy miejsca przy barze, zamówiłem
dwie miski ramenu, jakie znalazłem w karcie z oferowanymi daniami. Na nasze
szczęście, tamtejszy barman był bardzo wygadany.
- A co to za ponure
miny.. – zagadnął podając nam zamówione jedzenie.
- Nie twój interes..! –
blondyn odparł bardzo oschle i puścił mu groźne spojrzenie. Ja nic nie
odpowiedziałem, tylko czekając na rozwój akcji, zacząłem powoli jeść swoje
danie, co jakiś czas spoglądając na Naruto lub na barmana. Mężczyzna lekko po
50-tce, zaraz po słowach niebieskookiego, powoli odwrócił się do niego plecami
z miną lekko zniesmaczonego i zaraz podchodząc do mnie, wychylił się z za lady.
- Sumimasen.. ale co się
stało twojemu towarzyszowi..? – spytała lekko przytłumionym głosem, zapewne aby
Naruto nic nie słyszał. Z początku nic mu nie odpowiedziałem, lecz zaraz
spojrzawszy na blondyna, po minucie namysłu, wszystko mu wytłumaczyłem. Barman,
słuchał mnie dokładnie i bez przerwy, na chwilę zapominając o swoich
obowiązkach obsługiwania innych gości.
- Już rozumiem... też tak
reagowałem, gdy umarł ktoś bliski memu sercu – mężczyzna, zaraz się wyprostował
i powróciwszy do swoich zajęć, w końcu dał mi dokończyć posiłek. Gdy spojrzałem
na Naruto, dostrzegłem wielki smutek i przygnębienie na jego twarzy. Wzrok miał
raczej skierowany na podłogę, a jego ramen był praktycznie nie naruszony. To
już kompletnie mnie zaskoczyło.. śmierć przyjaciela, tak go zdołowała, że nawet
nie ruszył posiłku, który po prostu ubóstwiał.
W tym momencie, Jiraiya przerwał na
chwilę swoją opowieść i wziął głębszego łyka alkoholu. Tsunade-sama również,
zrobiła sobie małą przerwę w słuchaniu i również się napiła, jednocześnie
czując, ze jej uczennica, dokonała na prawdę ogromnych postępów w szkoleniu.
- Niesamowita historia... czyli to
całe dziwne zachowanie Naruto, to wynik nagłej śmierci przyjaciela..? –
blondyna spytała, nawet nie spojrzawszy na przyjaciela z młodzieńczych lat.
- No nie do końca..
- Jak to..?
- Moim zdaniem, Naruto ma po prostu
wyrzuty sumienia, za to co się wydarzyło później..
- Hmm..? – Hokage zaraz spojrzała na
sannina, zdziwionym wzrokiem.
- Słuchaj dalej…
Gdy skończyłem jeść swoja
zupkę, przysiadłem się bliżej mojego ucznia, chcąc dogłębniej poznać, przyczynę
jego dziwnego zachowania i przygnębienia, oczywiste było, że to śmierć
przyjaciela tak go poruszyła, ale zdawało mi się, jakby on kochał tą
dziewczynę.
- Naruto.. powiesz mi, co
się dzieje..? – po chwili spytałem i spojrzałem w jego kierunku. Niestety nie
dostałem żadnej odpowiedzi na moje pytanie, lecz blondyn po chwili podniósł na
mnie swój wzrok i wtedy dostrzegłem, że chłopak najzwyczajniej w świecie
płacze. Jego policzki były zalane licznymi łzami, a oczy były wręcz czerwone od
tych łez. Zaraz doszedłem do wniosku, że Naruto jednak musiał podsłuchać moja
rozmowę z barmanem i zapewne, od razu powróciły mu wspomnienia.
- Jiraiya-sensei, a co ty
czułeś.. gdy.. gdy zobaczyłeś zwęglone ciało Wady..? – gdy to mówił, jego głos
drżał i był przyciszony.
- Co czułem..., czułem
wielki smutek i rozpacz, po stracie przyjaciela, jakim był Wada Nakamura. Ten
człowiek był prawie jak rodzina, znałem go od najmłodszych lat, był mi bliski
jak rodzony brak, którego nigdy nie miałem.. to był wspaniały człowiek.. – moja
odpowiedź, chyba usatysfakcjonowała blondyna, ale z drugiej strony zobaczyłem,
że poprawiło mu to samopoczucie w bardzo nieznacznym stopniu.
- To prawda... Wada był
niezwykłym człowiekiem.. – nagle usłyszeliśmy głębokie westchnienie barmana,
który akurat wycierał świeżo umyte kieliszki do sake – Tak... to był ktoś, nie
dawno pojawił się w naszym mieście i zaraz zyskał sobie wielu przyjaciół, jak i
wrogów.. – po ostatnim słowie, zobaczyłem jak Naruto drgnął, jakby poczuł, że
to jest to.
- Co masz na myśli,
mówiąc.. „wrogów”..? – zaraz spytałem, spojrzawszy na niego.
- A tak... od jakiegoś
czasu, grasuje tu banda zbirów, co wyłudza haracz od ludzi za domniemaną
ochronę przed złodziejami i los chciał, że właśnie Nakamura, im podpadł... nie
wiem w jaki sposób, nie znam szczegółów, ale jedno jest pewne, oni zażądali od
niego pieniędzy za ochronę, a gdy ten się nie zgodził.. to.. – mężczyzna nagle
przerwał, aby odstawić naczynia do
szafki.
- TO..?! – nagle krzyknął
Uzumaki, cały poruszony opowieścią barmana.
- Naruto, uspokój się...
krzykiem nic nie zdziałasz – powiedziałem do niego spokojnym lecz zdecydowanym
tonem głosu. Chłopak, tak jakby mnie posłuchał i z powrotem zajął swoje
miejsce, przy barze, spuszczając głowę i wzrok na ziemie, wyczekując tym samym
dokończenia opowieści barmana.
- A więc, myślę.. że gdy
Nakamura nie zgodził się im płacić za ochronę, to go „puścili z dymem”... – gdy
50-latek skończył mówić zaraz na równe nogi, poderwał się Naruto i z nadal
spuszczoną głową, mocno zacisnął dłonie w pięści, po czym wymamrotał..
- A to dranie... Jiraiya,
nie czekaj na mnie, muszę się przejść – mówiąc to, siedemnastolatek wyszedł z
restauracji.
*
* *
„Ooo... robi się nie przyjemnie, nie
chcę, aby Sakura miała przeze mnie jakiekolwiek nieprzyjemności w rodzinie,
więc chyba musze użyć mojego Jutsu, bezszelestnego znikania...” – pomyślałem i
leżąc na plecach pod łóżkiem różowo-włosej, szybko złożyłem ręce w odpowiednią
kombinację.
Tym czasem, pan Haruno, patrząc się
przez chwilę w zielone oczy swojej córki, szeroko się uśmiechnął i zaraz
klęknął na podłodze, aby zajrzeć pod łóżko. Sakura, stanęła jak
zahipnotyzowana, czekając tylko na to co się zaraz wydarzy. Wiedząc, że pod jej
łóżkiem, leży blond włosy chłopak, którego zaczyna coraz mocniej kochać, gdy
jej ojciec tam zajrzał, zamknęła oczy.
- No, dobra... Sakura.. jednak to ze
zmęczenia – mężczyzna zaraz się wyprostował i zrobił lekko zakłopotaną minę.
- Przepraszam cię serdecznie, za ten
wieczorny nalot, ale chyba musiałem się przesłyszeć... rzeczywiście, tam nikogo
nie ma – mówiąc to, jedną ręką zaczął drapać się po głowie, a drugą wskazał na
łóżko.
„Co.. jak to nikogo nie ma...” –
dziewczyna zaraz spytała samą siebie i tylko, gdy jej ojciec się odwrócił aby w
końcu wyjść z pokoju, szybko kucnęła i sama spojrzał pod łóżko – „...dziwne,
ciekawe co się stało z Naruto... przecież nie mógł, tak po prostu się rozpłynąć.
- No to kochanie, spokojnej nocy Ci
życzę i jeszcze raz sumimasen gozaimasu – jej ojciec wyszedł z pokoju i zamknął
drzwi za sobą.
- N-Naruto... gdzie jesteś..? – po
chwili odczekania, aż jej ojciec się oddali, spytała z niemałym zdziwieniem na
twarzy.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Wiem,
że zbytnio akcji tu nie było, ale taka notka był potrzeba i jak pewnie
zauważyliście to jeszcze nie jest koniec opowieści Ero-sennina. Na dalszy ciąg
musicie znowu troszeczkę poczekać, ale postaram się o jak najszybsze napisanie
tego ^_^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^_^
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ciekawa jestem tej dalszej historii, co się jeszcze wydarzylo, nawet ramenu Naruto nie tknał to bardzo nie spotykane...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia