Powiem krótko…
pomysł na pierwszą scenę tej notki, chodził za mną od bardzo długiego czasu i
teraz właśnie nadarzyła się idealna okazja na wykorzystanie go ^^ - mam
nadzieję, że się wam spodoba… pozdrawiam i zapraszam do czytania…
<<< Odcinek ukazał się 29
lipca 2008 roku >>>
>>>
Wioska Ukryta w Liściach <<<
To jest jeden z tych dni,
gdy nic się nie chce robić.. powietrze zdaje się być takie ciężkie, że
niektórym jest bardzo ciężko oddychać. Nad wioską Ukrytą w Liściach, tego dnia
wiszą bardzo ciężkie, burzowe chmury, lecz jeszcze nie spadła z nich, ani jedna
kropla słonej wody. Może i jest to dzień inny niż wszystkie, ale nie dla dwóch
chuninów, pełniących odwieczną służbę strażniczą na skraju tej że właśnie
wioski.
- Uuaaa.. co dziś jest..?
– spytał Izumo, ziewając przy tym okropnie.
- Chyba czwartek… hmmm i
to dziś mija 2 miesiąc od odejścia Sakury Haruno z wioski..?
- Tak.. i 10 miesięcy od
odejścia Naruto Uzumakiego..! – dodał Izumo.
- No tak.. a czy Hokage
uczyniła coś w sprawie odejścia Sakury..? – po chwili milczenia, spytał Kotetsu
swego przyjaciela.
- Ooo taaak… piąta
wysłała za dziewczyną oddział ANBU, który niestety zawiódł i wrócił z niczym… –
Izumo lekko posmutniał – …ale powiem ci w tajemnicy, że przywódca tego
oddziału szczególnie przeżył tą porażkę.
- Jak to..? A kto to
taki..? – zainteresował się Kotetsu.
- Z nieoficjalnych źródeł
wiem, że to były sensei dziewczyny.
- Co ty mówisz..
poważnie..? Cholera, ten jounin to ma przechlapane.
- Dokładnie..! – Izumo
przytaknął słowom przyjaciela.
- I co dalej..?
- Z czym..?
- No z Sakurą..? –
dopytuje się Kotetsu.
- Z tego co mi mówiła
Shitzune, to Hokage-sama lekko się załamała po tej porażce i nawet zaczęła
więcej pić sake, co raczej jej przeszkodziło w czynieniu dalszych działań w
odnalezieniu swojej uczennicy – Izumo pokrótce wyjaśnił całą sytuację, aż do
dzisiejszego dnia. Gdy dwóch chuninów tak sobie spokojnie rozmawia o tym co się
ostatnio ważnego wydarzyło w ich rodzinnej wiosce, do bram wioski Ukrytej w
Liściach, powolnym krokiem zaczęła zbliżać się jakaś postać. Shinobi zajęci
gorliwą dyskusją w ogóle nie zareagowali, gdy postać przekroczyła bramę wioski.
Dopiero gdy była dokładnie na wprost drewnianej budki, w której siedzieli,
Kotetsu zauważył ją kątem oka.
- Ty, patrz.. ktoś
przybył do wioski – rzekł do przyjaciela.
- Konnichi-wa..! – zaraz,
pełną gębą, przywitał się Izumo. Postać nic im nie odpowiedziała, tylko
zatrzymawszy się spojrzała z pod słomianego kapelusza. Oczom chuninów ukazało
się dobrze im znane, zielone spojrzenie, które jest całe zalane łzami. Ów
postać, również ma na sobie czarny płaszcz z czerwonymi chmurami.
- Izumo..?
-
Tak..?
- Czy ten „ktoś” nie zdaje ci się znajomy..? – szepnął Kotetsu do
przyjaciela.
- Owszem… może ty coś do niej powiedz… - odparł Izumo.
- Sakura Haruno.. czy to
ty..? – postać ponownie puściwszy im przelotne spojrzenie, nie znacznie się
uśmiechnęła, co raczej jest trudne do zauważenia, gdyż wszystko przysłania
słomiany kapelusz. Po tym geście między trójką shinobi zapadł grobowa cisza,
która jednak nie trwała zbyt długo.
- Kotetsu..?
-
Co..?
-
Czy ten strój nie zdaje ci się znajomy..?
-
Taaak… kiedyś widziałem jakiegoś gościa w takim stroju i był on z tej
organizacji… Akatsuki – chunini
spojrzeli po sobie, po czym na powrót spojrzeli na przybysza.
- Zaprowadźcie mnie proszę
do Hokage-sama – nagle odezwała się postać, kobiecym głosem.
- Jeszcze czego..! –
krzyknął Izumo, wyciągając kunai.
- Odejdź.. nie chcemy tu
członków Akatsuki..! – dołączył się Kotetsu, również wyciągając kunai. Nagle
coś zaszeleściło w konarach pobliskich drzew i za chwilę, tuż przy budce
strażniczej pojawili się Gai, Kurenai, Asuma i Hatake, jounini wioski Ukrytej w
Liściach.
- Czy ktoś tu
powiedział.. Akatsuki..??!! – zaraz spytał Kakashi. Kotetsu, lekko trzęsącą się
ręką wskazał na postać stojącą przed nimi, a i gdy czwórka jouninów tam
spojrzała, dostrzegli jednego z członków organizacji będącej wrogiem nr 1,
wioski Ukrytej w Liściach.
- Ty śmieciu… czego tu
szukasz..?! – krzyknął Asuma, wyciągając swoje kastety i szykując się do walki.
- Czego chcesz od
Hokage? – spytała spokojna Kurenai.
- No dalej.. powiedz
coś! – zaraz włączył się do rozmowy Kakashi.
Osobnik w słomianym
kapeluszu i czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami, bez słowa podniósł rękę do
góry i chwytając za brzeg kapelusza, zaraz go zdjął ukazując wszystkim zebranym,
swoją twarz.
- Wybaczcie mi..!
(Wizerunek
Sakury w tym momencie. Śliczny, nieprawdaż?)
* * *
>>>
Skalna Komnata <<<
„Rany… ale ja jestem
zmęczony..” – pomyślałem siadając na chwilkę na brzegu jednego z kamiennych schodów.
Gdy moja armia się ulotniła, zaraz do mojej głowy napłynęło kilka, jeśli nie
kilkanaście, bardzo ważnych pytań.
„Co to było..? Kim się
stałem..?” – na dobry początek, te dwa pytanie zaczęły mnie nurtować. Nie mogąc
poradzić sobie ze znalezieniem odpowiedzi na nie, nie wiele się zastanawiając w
końcu powstałem z zimnego kamienia, poprawiłem poszarpane ubranie i powoli, w
zamyśleniu, począłem kierować się do wyjścia z Tajemnej Komnaty.
- Naruto.. to co teraz..? – nagle odezwał się Kyuubi.
- Wiesz… myślę, iż chyba
możemy już stąd wyjść i powoli zacząć wracać do domu, bo szczerze powiem, że
mam już trochę dość tej samotności, a i sprawdziliśmy tą komnatę.
- To teraz kierunek.. Konoha..?
- Jasne.. Dattebayo..!! –
krzyknąłem zadowolony i przyspieszywszy kroku, po kilkunastu minutach dotarłem
do schodów, na których początkowo się poturbowałem. Gdy ostrożnie po nich
wszedłem, moim oczom ukazał się bardzo zadziwiający widok. Otóż, zobaczyłem nie
jeden lecz dwa takie same, ciemne korytarze.
- I gdzie teraz..? W lewo
czy w prawo..? – spytałem nagłos, nie spodziewając się jakiejkolwiek
odpowiedzi.
- A który kierunek ci bardziej odpowiada..?
- W prawo..!
- No to idź tak jak uważasz.
- Dobra… zobaczymy gdzie
dojdę.. – tak jak ustaliłem z lisem, poszedłem w prawy korytarz, który nie wiem
dokąd mnie zaprowadzi. Idąc tak już dobrych kilka minut…
„Dziwne, ale ten korytarz
wygląda zupełnie tak samo jak ten, którym doszedłem do komnaty..” – …pomyślałem
i zaraz o mały włos nie spadłem do przepaści. Zatrzymawszy się na krawędzi
ogromnej dziury, w ostatniej chwili odchyliłem się do tyłu, gdyż z pod moich
stóp ukruszył się kawałek skały. W net, do mich uszu doleciało dziwne
trzeszczenie, zupełnie jakby uruchomił się właśnie jakiś mechanizm.
- Naruto… szybko kucnij..! – nagle demon krzyknął mi w głowie.
Machinalnie go posłuchałem, a gdy się schyliłem tuż nad moją głową przeleciało
gigantyczne ostrze, które zaraz na powrót schowało się w ścianie.
- Rany boskie… wynośmy
się stąd..! – krzyknąłem i zebrawszy chakrę w stopach przeskoczyłem wyrwę w
podłodze. Powoli zacząłem biec przed ciebie, gdy nagle znowu coś zatrzeszczało
za ścianą, by w chwilę potem z sufitu tuż przed moimi oczami przeleciała olbrzymia
gilotyna.
- Uff… o mały włos… - westchnąłem i coraz ciężej dysząc, teraz już
trochę wolniej zacząłem kierować się dalej przed siebie.
„Kurde… gdzie ja
trafiłem..? I kto tak naszpikował to przejście pułapkami..?” – moje rozmyślanie
momentalnie musiałem zakończyć, gdyż słysząc kolejne brzęczenie za ścianą,
przygotowałem się na kolejną pułapkę. Zapadła grobowa cisza, stojąc w miejscu
nic nowego mnie nie zaatakowało.
- Naruto… jak ci powiem biegnij, to masz biec ile sił w nogach..
jasne..?
- Jasne jak słońce.. –
dziwne, czemu Kyuubi wyczuwa te pułapki a ja nie. Na dosłownie chwilę, ponownie
zapadła bardzo grobowa cisza, a moje myśli ponownie zaczęły krążyć w koło domu…
„Ciekawe co robi
Sakura-chan, gdy ja tu walczę o życie..?” – krzywo się do siebie uśmiechnąwszy,
zaraz otrzymałem polecenie od 9-ogoniastego.
- Teraz… biegiem, biegiem, biegiem… - gdy ruszyłem się z miejsca,
jak na zawołanie, tuż za mną z podłogi zaczęły w szybkim tempie wyskakiwać
kolce półmetrowej wysokości. Biegnąc przed siebie ile sił w nogach, tak jak
polecił mi to demon, w końcu poczułem, ze długo już nie wytrzymam takiego tempa
i najwyżej zostanę trafiony przez jedną z tych pułapek. Lecz nagle dostrzegłem
przed sobą koniec koszmarnego tunelu. Dobiegłszy szybko do końca, okazało się
iż to droga bez wyjścia. Widząc jak pułapka w szybkim tempie zbliża się do
mnie, zacząłem główkowa co zrobić.
- Kyuubi… jakiś pomysł..?
– spytałem w przypływie adrenaliny.
- Tak… daj mi na chwilę przejąć władze nad swoim ciałem.
- Dobra, proszę – gdy
Naruto się zgodził, nagle jego oczy przybrały krwisto kolorowy kolor.
Przybrawszy postawę gotowa do wykonania jakichkolwiek pieczęci, chłopak złożył
dłonie przed sobą, a w chwilę potem, wykonał szybko 4 pieczęcie.
- Katon, Tatsumaki no Jutsu – demon wymówiwszy formułkę, zaraz
nabrał powietrza w usta i wymieszał je z chakrą, a w między czasie, na otwartej
dłoni stworzył żywy płomień ognia. Gdy pułapka znalazła się na odpowiedniej
odległości, Kyuubi wypuścił powietrze i chakrę z ust, wprost na stworzony
płomień, który zaraz przemienił się w poziome, ogniowe tornado. Spiralnie
kręcący się wir ognia o średnicy 2 metrów, z wielką szybkością przeleciał przez
pułapkę, roztapiając i krusząc wszystkie kolce, a w zetknięciu ze ścianą, zamienia
wszystko w kupę gruzu. 9-ogoniasty skutecznie zatrzymawszy wszystko, zaraz
uwolnił ciało blondyna ze swego władania, a oczy na powrót przybrały błękitnawy
kolor.
- I gotowe..! – rzekł po chwili dumnym głosem.
- Rany.. Kyuubi.. to, to,
to było niesamowite..! – krzyknąłem pełen entuzjazmu, a echo mojego krzyku
rozniosło się głuchą pustkę zawalonego tunelu.
- Gdy już stąd wyjdziemy,
to mnie nauczysz tej techniki..!
- Jasne… z przyjemnością..! – odparł demon z bardzo przyjemną
abrobatą.
Gdy wszystko ucichło,
kamienna ściana za moimi plecami, nagle ustąpiła ukazując mi schody prowadzące
do góry.
- Hmm… jak myślisz
Kyuubi, te schody prowadzą do wioski Strażniczej czy do wioski Bez Nazwy..? –
spytałem w chodząc na pierwszy stopień.
- Stawiam na wioskę Strażniczą.
- A ja na wioskę Bez
Nazwy.. hehe.. jak dojdę do ich końca, to się przekonamy kto miał rację –
ciekaw jestem jak wypadnie ten dziwny zakład. Gdy ruszyłem się z miejsca, to
nie wiem co mnie podkusiło, ale nagle zacząłem liczyć stopnie, po których
akurat wchodzę. Po dobrej godzinie wspinaczki doszedłem do…
- …1995, 1996, 1997, 1998,
1999… - tu się zatrzymałem aby na chwilę odetchnąć.
„Kuso, chyba jeszcze
nawet nie dotarłem do półmetka tej wspinaczki” – na chwilę zdjąłem opaskę
shinobi z czoła, by wytrzeć pot, po czym już miałem go z powrotem założyć, gdy…
„Chwila.. może nie będę
zakładał tej opaski, to będę się mniej pocił..” – pomyślałem chwilę nad tym
problemem, po czym skrzętnie złożyłem opaskę i schowałem ją do torby,
uczepionej na biodrze. Po tym krótkim odpoczynku, przyszedł czas na
kontynuowanie tego jak że ciekawego spacerku.
- …5033, 5036, 5037, 5038..
nie, 5034, 5035… - ze z męczenia, powoli zaczyna mi się język plątać, co może
spowodować iż się pomylę na dobre w liczeniu i nie będę wiedział ile już
przeszedłem.
- Naruto… zdaje mi się, czy przed nami znajduje się coś magicznego..? – nagle moje liczenie
zostało zakłócone, pytaniem lisa. Gdy podniosłem wzrok do góry, by sprawdzić
przypuszczenia demona, w końcu ujrzałem koniec mojej wędrówki do nikąd.
Momentalnie na moich ustach pojawił się nieznaczny uśmiech, a w moje zmęczone
nogi popłynęła nowa dawka adrenaliny, co dało mi możliwość wejść na ostatni
stopień.
- 5197, 5198, 5199 i
5200..!! – wreszcie dokończyłem liczenie – …uuuuu, moje plecy..!! – stanąwszy
na samym szczycie tej „góry lodowej”, oparłem ręce na biodrach i wygiąłem się w
łuk do tyłu, nastawiając wszystkie kręgi na swoje miejsce. Gdy się już
wyprostowałem, zobaczyłem przed sobą kolejne kamienne wrota, tylko znacznie już
mniejsze od pozostałych, z jakimi miałem styczność. I tak jak za pierwszym
razem.. tu też jest odcisk dłoni w kamieniu wykuty.
* * *
>>>
Wioska Bez Nazwy w Iwa-Gakure <<<
- Wybacz Yumiko-sama, że
cię niepokoję… ale dosłownie przed chwilą zaświecił się odcisk dłoni w krypcie
pod główną salą Świątyni – do pomieszczenia w którym odpoczywa nowo
zaprzysiężona Arcykapłanka, wszedł jeden z mnichów. Ów dziewczyna jak na swój
wiek, bardzo szybko obięła to zacne stanowisko. Ma czarne, długie włosy i
zielone oczy.
- Co takiego..?! Szybko…
prowadź mnie tam – młoda i jeszcze nie do końca wszystko wiedząca Arcykapłanka,
zażądała pokazania miejsca o którym mówi mnich. Mężczyzna prowadząc swoją
piękną przywódczynię krętymi korytarzami, wkrótce doprowadził do schodów
idących wprost do krypty pod świątynią. Dziewczyna zawinąwszy długa szatę wokół
jednej z rąk, powoli zeszła po kamiennych schodach. Gdy dotarła na dół,
pierwsze co ujrzała to kapłanów-strażników gotowych do odparcia ewentualnego
ataku, którego mogliby się spodziewać z za kamiennych wrót.
- Co tu się dzieje..? –
nagle odezwała się Takeya, co natychmiast zwróciło uwagę zebranych w krypcie
świątynnych strażników. Wszyscy mężczyźni widząc poważną minę swej nowej
przywódczyni, zaraz natychmiast stanęli na baczność. Tak samo jeden ze zwykłych
kapłanów, znajdujący się najbliżej kamiennych wrót, zaraz podszedł do
Arcykapłanki, by jej pokrótce to i owo wyjaśnić.
- Więc jak mniemam zaraz
za tych wrót powinien pojawić niejaki Naruto Uzumaki – spytała dziewczyna –
„Ciekawa jestem jak on wygląda… czy jest młody i przystojny, czy stary i
stetryczały..?” – zadała sobie te pytania w myślach, tak aby nikt innych się o
nich nie do wiedział… bo niby o czym może myśleć 18 letnia Arcykapłanka, oprócz
pełnienia tak ważnej funkcji.
- Zgadza się, czcigodna
Takeya-sama – ukłonił się nisko łysy kapłan o imieniu Arukoru. Gdy mężczyzna
się wyprostował, nagle kamienne wrota zatrzeszczały, odcisk dłoni zaświecił się
biało-niebieskim, ostrym światłem, a w chwile potem wrota otwarły się. W
pierwszym momencie nic ani nikt się w nich nie pojawił, jedyne co zebrani w
krypcie poczuli, to lekki wiaterek na twarzach. Gdy poziom tlenu i powietrza
się wyrównał, przez kamienne wrota przeszedł twardo głowy ninja nr 1 z
Konoha-Gakure o blond czuprynie. Chłopak ciężko dysząc wszedł do pomieszczenia
krypty, po czym rozejrzał się do koła i widząc znajomą twarz jednego z
kapłanów, zrobił krok na przód.
- Witaj Arukoru-san…
wróciłem..!! – przywitałem się głośno, jak to miałem w zwyczaju, lecz po gdy
zrobiłem krok na przód, zaraz tuż obok mnie znalazło się kilku
kapłanów-strażników z wyciągniętą bronią.
- Stój i nawet nie
drgnij…! – powiedział jeden przystawiając mi katanę do krtani. Momentalnie
zamarłem w bez ruchu, a moje oczy przeleciawszy po twarzach kapłanów, zatrzymały
się na osobie młodej dziewczyny, stojącej na drugim końcu pomieszczenia.
„A więc to jest ten
Naruto Uzumaki, o którym opowiadał Toushi-sama jeszcze przed śmiercią.. muszę
przyznać, ze jest całkiem przystojny..” – Arcykapłanka uśmiechnęła się nie
znacznie, po czym powolnym krokiem podeszła do blondyna i świątynnych
strażników.
- Natychmiast go
puśćcie..! – zakomenderowała, a jej rozkaz zaraz został wykonany.
„O rany… coś mi się
zdaje, że ta laska pełni tu nie lada funkcję…” – pomyślałem, a gdy zimny
kawałek metalu oddalił się od mojej szyi, moje mięśnie natychmiast się
rozluźniły.
- Arigato Gozaimasu… -
podziękowałem za ratunek i nie wiem czemu, ale ukłoniłem się, gdy dziewczyna
podeszła do mnie bliżej.
- Nazywam się Yumiko
Takeya i jestem pełnię funkcję Arcykapłanki tej skromnej świątyni w wiosce Bez
Nazwy – czarnowłosa przemówiła do mnie swym słodkim głosem, jakiego niebyło mi
dane przez ostatnich kilka dni usłyszeć. Nie wiem czy to przez przypadek, ale
nasze spojrzenia się spotkały i zaraz przypomniały mi się oczy Sakury-chan, za
którymi tak przepadam. Zielonooka Arcykapłanka widząc przeszywające spojrzenie
blondyna, momentalnie oblała się rumieńcem, gdyż nikt dawno nie patrzył jej w
oczy tak głęboko, jak Uzumaki w tym momencie.
„Boże… jakie ona ma
podobne oczy do tych, które posiada Sakura-chan…” – pomyślałem i zaraz uciekłem
spojrzeniem w inną stronę, gdyż poczułem na sobie wrogo nastawiony wzrok
kapłanów-strażników.
- Ekhm… a więc, Naruto co
ci się przytrafiło..? Dlaczego twoje ubranie jest całe poszarpane i co to za
miecz uczepiony na twoich plecach..? – Arukoru zaczął zadawać pytania, na które
jak na razie nie mam ochoty odpowiadać.
- To długa historia
przyjacielu, którą chętnie ci opowiem, ale za pozwoleniem… chciałbym się wpierw
odświeżyć i chwilę zdrzemnąć.
- Ależ naturalnie… -
powiedział Takeya - …wy dwaj, zaprowadźcie Naruto do jego pokoju.
- Hai..! – odparli
wyznaczeni strażnicy, po czym zaprowadzili mnie do miejsca mojego wypoczynku.
Gdy dotarliśmy do mojego tymczasowego zakwaterowania, strażnicy w milczeniu
zostawili mnie samego, zamykając szczelnie za sobą drzwi. Położywszy na łóżku
katanę i torbę ze wszystkimi gratami, szybko zrzuciłem z siebie te postrzępione
szmaty i poszedłem do łazienki.
- Ooo tak… ale przyjemnie
– po kilku minutowym prysznicu w letniej wodzie, wróciwszy do pokoju, znalazłem
na łóżku biały szlafrok, złożony w kostkę. Owinąwszy się nim szczelnie,
położyłem się na łóżku, by po chwili zasnąć po ciężkim dniu. Jednak moje
wielkie zdumienie, tym co się wydarzyło, tam w tej komnacie, nie dało mi
zasnąć. Leżąc na plecach i gapiąc się sklepienie, jakie rozpościera się nade
mną, zacząłem sobie wszystko powoli układać w głowie.
„Czy to nie był zwykły
sen..? Czy ja naprawdę mam pod sobą wielka i potężną armię, która na pierwszy
rzut oka wygląda na zwykłą armię..? Hehehe, jak zakładam, każdy z tych żołnierzy
których było mi dane ujrzeć, posiada ogromne pokłady chakry i zna zapewne nie
jedną skuteczną technikę ninjutsu..!!” – moje myśli zeszły na drogę tych jak że
nie zwykłych wydarzeń, jakie ostatnio zaszły. Nie ruszając się z miejsca, nagle
poczułem przyjemny i zarazem bardzo dokuczliwy ból w plecach. Lekko wygiąwszy
się w łuk, poczułem jak ten ból rozchodzi się po całym moim ciele, sprawiając
mi ogromną ulgę. Zaraz pochwyciłem w dłoń miecz, który leży koło mnie i
wyciągnąwszy go z pochwy, dopiero teraz zauważyłem wyryty napis po jednej ze
stron ostrza…
„Ciekawe co tu jest
napisane..” – pomyślałem lekko przymrużywszy oczy.
- H i t o s h i r e z
u H o u m e n t a i – powoli
przeczytałem wyryty napis i zaraz do mnie dotarło, iż ta katana jest na prawdę
nie zbędna, aby przywołać któregokolwiek żołnierza lub całą Ukrytą Armię.
Zastanawia mnie jeszcze jedno… Jogensha powiedział, że dzięki zawarciu paktu
krwi, mogę w każdej chwili przywołać dowolną ilość żołnierzy.
„Ale jak..? Przecież tam
na dole, to jak wykonałem wszystkie pieczecie, wbiłem miecz w podłogę i
wypowiedziałem formułkę, to pojawiła się cała armia..?! Więc jak przywołać np.
tylko jednego żołnierza..?” – ostro główkując zaraz wstałem z łóżka i z
zamyślonym wyrazem twarzy począłem nerwowo kręcić się po sypialni. Gdy stanąłem
odwrócony tyłem do drzwi wejściowych, te się nagle otworzyły, dając przy tym
charakterystyczny dźwięk skrzypienia, momentalnie się odwróciłem i ujrzałem jednego
ze strażników świątynnych.
- Wybacz Naruto-san za to
nagłe najście, ale Arcykapłanka chciałby zamienić z tobą parę słów.
- Dobrze… ale jak sam
widzisz, za bardzo nie mam w co się ubrać – tu wskazałem na poszarpane resztki
mojego do tych czasowego ubrania.
- Ależ oczywiście że
masz… - mężczyzna podejrzanie się do mnie uśmiechnął, po czym podszedł do szafy
stojącej pod jedną ze ścian i wyjął z niej nowiusieńkie ubranie, które za
chwilę położył na łóżku - …Naruto-san, jak się już przebierzesz, Takeya-sama
czeka na ciebie w głównej auli. – po chwili dodał, po czym wyszedł zostawiając
mnie samego. Zdumienie jakie na mnie wywarło jego zagranie, popchnęło mnie do
zbadania tegoż ubrania. Powoli podszedłem do łóżka i po 5 minutach, stoję już
gotowy do wyjścia…
„Ha..! A to ciekawe..
skąd wiedzieli jaki rozmiar noszę..? I co to za materiał..? Bardzo przyjemny w
dotyku i zarazem cholernie wytrzymały..?” – pomyślałem czując się tak samo
dobrze jak w poprzednim stroju. Jeszcze tylko przymocowałem torbę na biodrze,
kaburę na kunie na prawej nodze i katanę na plecach, po czym opuściwszy pokój,
skierowałem się krętymi korytarzami do głównej auli.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
I jak..? Podobała się wam ta notka..?
A co mi powiecie o pomyśle wykorzystanym w pierwszej scenie..? Sam jestem
bardzo ciekaw jak to się wszystko dalej potoczy… ^__^ - pozdrawiam i zapraszam
do komentowania ^__^
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawe ile tych schodów tam było ;) Sakura w Akatsuki och to się będzie działo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia