czwartek, 11 stycznia 2018

059. Powrót do domu

Powiem krótko… pomysł na pierwszą scenę tej notki, chodził za mną od bardzo długiego czasu i teraz właśnie nadarzyła się idealna okazja na wykorzystanie go ^^ - mam nadzieję, że się wam spodoba… pozdrawiam i zapraszam do czytania…



<<< Odcinek ukazał się 29 lipca 2008 roku >>>



>>> Wioska Ukryta w Liściach <<<
To jest jeden z tych dni, gdy nic się nie chce robić.. powietrze zdaje się być takie ciężkie, że niektórym jest bardzo ciężko oddychać. Nad wioską Ukrytą w Liściach, tego dnia wiszą bardzo ciężkie, burzowe chmury, lecz jeszcze nie spadła z nich, ani jedna kropla słonej wody. Może i jest to dzień inny niż wszystkie, ale nie dla dwóch chuninów, pełniących odwieczną służbę strażniczą na skraju tej że właśnie wioski.
- Uuaaa.. co dziś jest..? – spytał Izumo, ziewając przy tym okropnie.
- Chyba czwartek… hmmm i to dziś mija 2 miesiąc od odejścia Sakury Haruno z wioski..?
- Tak.. i 10 miesięcy od odejścia Naruto Uzumakiego..! – dodał Izumo.
- No tak.. a czy Hokage uczyniła coś w sprawie odejścia Sakury..? – po chwili milczenia, spytał Kotetsu swego przyjaciela.
- Ooo taaak… piąta wysłała za dziewczyną oddział ANBU, który niestety zawiódł i wrócił z niczym… – Izumo lekko posmutniał – …ale­ powiem ci w tajemnicy, że przywódca tego oddziału szczególnie przeżył tą porażkę.
- Jak to..? A kto to taki..? – zainteresował się Kotetsu.
- Z nieoficjalnych źródeł wiem, że to były sensei dziewczyny.
- Co ty mówisz.. poważnie..? Cholera, ten jounin to ma przechlapane.
- Dokładnie..! – Izumo przytaknął słowom przyjaciela.
- I co dalej..?
- Z czym..?
- No z Sakurą..? – dopytuje się Kotetsu.
- Z tego co mi mówiła Shitzune, to Hokage-sama lekko się załamała po tej porażce i nawet zaczęła więcej pić sake, co raczej jej przeszkodziło w czynieniu dalszych działań w odnalezieniu swojej uczennicy – Izumo pokrótce wyjaśnił całą sytuację, aż do dzisiejszego dnia. Gdy dwóch chuninów tak sobie spokojnie rozmawia o tym co się ostatnio ważnego wydarzyło w ich rodzinnej wiosce, do bram wioski Ukrytej w Liściach, powolnym krokiem zaczęła zbliżać się jakaś postać. Shinobi zajęci gorliwą dyskusją w ogóle nie zareagowali, gdy postać przekroczyła bramę wioski. Dopiero gdy była dokładnie na wprost drewnianej budki, w której siedzieli, Kotetsu zauważył ją kątem oka.
- Ty, patrz.. ktoś przybył do wioski – rzekł do przyjaciela.
- Konnichi-wa..! – zaraz, pełną gębą, przywitał się Izumo. Postać nic im nie odpowiedziała, tylko zatrzymawszy się spojrzała z pod słomianego kapelusza. Oczom chuninów ukazało się dobrze im znane, zielone spojrzenie, które jest całe zalane łzami. Ów postać, również ma na sobie czarny płaszcz z czerwonymi chmurami.
- Izumo..?
- Tak..?
- Czy ten „ktoś” nie zdaje ci się znajomy..? – szepnął Kotetsu do przyjaciela.
- Owszem… może ty coś do niej powiedz… - odparł Izumo.
- Sakura Haruno.. czy to ty..? – postać ponownie puściwszy im przelotne spojrzenie, nie znacznie się uśmiechnęła, co raczej jest trudne do zauważenia, gdyż wszystko przysłania słomiany kapelusz. Po tym geście między trójką shinobi zapadł grobowa cisza, która jednak nie trwała zbyt długo.
- Kotetsu..?
- Co..?
- Czy ten strój nie zdaje ci się znajomy..?
- Taaak… kiedyś widziałem jakiegoś gościa w takim stroju i był on z tej organizacji… Akatsuki – chunini spojrzeli po sobie, po czym na powrót spojrzeli na przybysza.
- Zaprowadźcie mnie proszę do Hokage-sama – nagle odezwała się postać, kobiecym głosem.
- Jeszcze czego..! – krzyknął Izumo, wyciągając kunai.
- Odejdź.. nie chcemy tu członków Akatsuki..! – dołączył się Kotetsu, również wyciągając kunai. Nagle coś zaszeleściło w konarach pobliskich drzew i za chwilę, tuż przy budce strażniczej pojawili się Gai, Kurenai, Asuma i Hatake, jounini wioski Ukrytej w Liściach.
- Czy ktoś tu powiedział.. Akatsuki..??!! – zaraz spytał Kakashi. Kotetsu, lekko trzęsącą się ręką wskazał na postać stojącą przed nimi, a i gdy czwórka jouninów tam spojrzała, dostrzegli jednego z członków organizacji będącej wrogiem nr 1, wioski Ukrytej w Liściach.
- Ty śmieciu… czego tu szukasz..?! – krzyknął Asuma, wyciągając swoje kastety i szykując się do walki.
- Czego chcesz od Hokage? – spytała spokojna Kurenai.
- No dalej.. powiedz coś! – zaraz włączył się do rozmowy Kakashi.
Osobnik w słomianym kapeluszu i czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami, bez słowa podniósł rękę do góry i chwytając za brzeg kapelusza, zaraz go zdjął ukazując wszystkim zebranym, swoją twarz.
- Wybaczcie mi..!

(Wizerunek Sakury w tym momencie. Śliczny, nieprawdaż?)
* * *
>>> Skalna Komnata <<<
„Rany… ale ja jestem zmęczony..” – pomyślałem siadając na chwilkę na brzegu jednego z kamiennych schodów. Gdy moja armia się ulotniła, zaraz do mojej głowy napłynęło kilka, jeśli nie kilkanaście, bardzo ważnych pytań.
„Co to było..? Kim się stałem..?” – na dobry początek, te dwa pytanie zaczęły mnie nurtować. Nie mogąc poradzić sobie ze znalezieniem odpowiedzi na nie, nie wiele się zastanawiając w końcu powstałem z zimnego kamienia, poprawiłem poszarpane ubranie i powoli, w zamyśleniu, począłem kierować się do wyjścia z Tajemnej Komnaty.
- Naruto.. to co teraz..? – nagle odezwał się Kyuubi.
- Wiesz… myślę, iż chyba możemy już stąd wyjść i powoli zacząć wracać do domu, bo szczerze powiem, że mam już trochę dość tej samotności, a i sprawdziliśmy tą komnatę.
- To teraz kierunek.. Konoha..?
- Jasne.. Dattebayo..!! – krzyknąłem zadowolony i przyspieszywszy kroku, po kilkunastu minutach dotarłem do schodów, na których początkowo się poturbowałem. Gdy ostrożnie po nich wszedłem, moim oczom ukazał się bardzo zadziwiający widok. Otóż, zobaczyłem nie jeden lecz dwa takie same, ciemne korytarze.
- I gdzie teraz..? W lewo czy w prawo..? – spytałem nagłos, nie spodziewając się jakiejkolwiek odpowiedzi.
- A który kierunek ci bardziej odpowiada..?
- W prawo..!
- No to idź tak jak uważasz.
- Dobra… zobaczymy gdzie dojdę.. – tak jak ustaliłem z lisem, poszedłem w prawy korytarz, który nie wiem dokąd mnie zaprowadzi. Idąc tak już dobrych kilka minut…
„Dziwne, ale ten korytarz wygląda zupełnie tak samo jak ten, którym doszedłem do komnaty..” – …pomyślałem i zaraz o mały włos nie spadłem do przepaści. Zatrzymawszy się na krawędzi ogromnej dziury, w ostatniej chwili odchyliłem się do tyłu, gdyż z pod moich stóp ukruszył się kawałek skały. W net, do mich uszu doleciało dziwne trzeszczenie, zupełnie jakby uruchomił się właśnie jakiś mechanizm.
- Naruto… szybko kucnij..! – nagle demon krzyknął mi w głowie. Machinalnie go posłuchałem, a gdy się schyliłem tuż nad moją głową przeleciało gigantyczne ostrze, które zaraz na powrót schowało się w ścianie.
- Rany boskie… wynośmy się stąd..! – krzyknąłem i zebrawszy chakrę w stopach przeskoczyłem wyrwę w podłodze. Powoli zacząłem biec przed ciebie, gdy nagle znowu coś zatrzeszczało za ścianą, by w chwilę potem z sufitu tuż przed moimi oczami przeleciała olbrzymia gilotyna.
- Uff… o mały włos… - westchnąłem i coraz ciężej dysząc, teraz już trochę wolniej zacząłem kierować się dalej przed siebie.
„Kurde… gdzie ja trafiłem..? I kto tak naszpikował to przejście pułapkami..?” – moje rozmyślanie momentalnie musiałem zakończyć, gdyż słysząc kolejne brzęczenie za ścianą, przygotowałem się na kolejną pułapkę. Zapadła grobowa cisza, stojąc w miejscu nic nowego mnie nie zaatakowało.
- Naruto… jak ci powiem biegnij, to masz biec ile sił w nogach.. jasne..?
- Jasne jak słońce.. – dziwne, czemu Kyuubi wyczuwa te pułapki a ja nie. Na dosłownie chwilę, ponownie zapadła bardzo grobowa cisza, a moje myśli ponownie zaczęły krążyć w koło domu…
„Ciekawe co robi Sakura-chan, gdy ja tu walczę o życie..?” – krzywo się do siebie uśmiechnąwszy, zaraz otrzymałem polecenie od 9-ogoniastego.
- Teraz… biegiem, biegiem, biegiem… - gdy ruszyłem się z miejsca, jak na zawołanie, tuż za mną z podłogi zaczęły w szybkim tempie wyskakiwać kolce półmetrowej wysokości. Biegnąc przed siebie ile sił w nogach, tak jak polecił mi to demon, w końcu poczułem, ze długo już nie wytrzymam takiego tempa i najwyżej zostanę trafiony przez jedną z tych pułapek. Lecz nagle dostrzegłem przed sobą koniec koszmarnego tunelu. Dobiegłszy szybko do końca, okazało się iż to droga bez wyjścia. Widząc jak pułapka w szybkim tempie zbliża się do mnie, zacząłem główkowa co zrobić.
- Kyuubi… jakiś pomysł..? – spytałem w przypływie adrenaliny.
- Tak… daj mi na chwilę przejąć władze nad swoim ciałem.
- Dobra, proszę – gdy Naruto się zgodził, nagle jego oczy przybrały krwisto kolorowy kolor. Przybrawszy postawę gotowa do wykonania jakichkolwiek pieczęci, chłopak złożył dłonie przed sobą, a w chwilę potem, wykonał szybko 4 pieczęcie.
- Katon, Tatsumaki no Jutsu – demon wymówiwszy formułkę, zaraz nabrał powietrza w usta i wymieszał je z chakrą, a w między czasie, na otwartej dłoni stworzył żywy płomień ognia. Gdy pułapka znalazła się na odpowiedniej odległości, Kyuubi wypuścił powietrze i chakrę z ust, wprost na stworzony płomień, który zaraz przemienił się w poziome, ogniowe tornado. Spiralnie kręcący się wir ognia o średnicy 2 metrów, z wielką szybkością przeleciał przez pułapkę, roztapiając i krusząc wszystkie kolce, a w zetknięciu ze ścianą, zamienia wszystko w kupę gruzu. 9-ogoniasty skutecznie zatrzymawszy wszystko, zaraz uwolnił ciało blondyna ze swego władania, a oczy na powrót przybrały błękitnawy kolor.
- I gotowe..! – rzekł po chwili dumnym głosem.
- Rany.. Kyuubi.. to, to, to było niesamowite..! – krzyknąłem pełen entuzjazmu, a echo mojego krzyku rozniosło się głuchą pustkę zawalonego tunelu.
- Gdy już stąd wyjdziemy, to mnie nauczysz tej techniki..!
- Jasne… z przyjemnością..! – odparł demon z bardzo przyjemną abrobatą.
Gdy wszystko ucichło, kamienna ściana za moimi plecami, nagle ustąpiła ukazując mi schody prowadzące do góry.
- Hmm… jak myślisz Kyuubi, te schody prowadzą do wioski Strażniczej czy do wioski Bez Nazwy..? – spytałem w chodząc na pierwszy stopień.
- Stawiam na wioskę Strażniczą.
- A ja na wioskę Bez Nazwy.. hehe.. jak dojdę do ich końca, to się przekonamy kto miał rację – ciekaw jestem jak wypadnie ten dziwny zakład. Gdy ruszyłem się z miejsca, to nie wiem co mnie podkusiło, ale nagle zacząłem liczyć stopnie, po których akurat wchodzę. Po dobrej godzinie wspinaczki doszedłem do…
- …1995, 1996, 1997, 1998, 1999… - tu się zatrzymałem aby na chwilę odetchnąć.
„Kuso, chyba jeszcze nawet nie dotarłem do półmetka tej wspinaczki” – na chwilę zdjąłem opaskę shinobi z czoła, by wytrzeć pot, po czym już miałem go z powrotem założyć, gdy…
„Chwila.. może nie będę zakładał tej opaski, to będę się mniej pocił..” – pomyślałem chwilę nad tym problemem, po czym skrzętnie złożyłem opaskę i schowałem ją do torby, uczepionej na biodrze. Po tym krótkim odpoczynku, przyszedł czas na kontynuowanie tego jak że ciekawego spacerku.
- …5033, 5036, 5037, 5038.. nie, 5034, 5035… - ze z męczenia, powoli zaczyna mi się język plątać, co może spowodować iż się pomylę na dobre w liczeniu i nie będę wiedział ile już przeszedłem.
- Naruto… zdaje mi się, czy przed nami znajduje się coś magicznego..? – nagle moje liczenie zostało zakłócone, pytaniem lisa. Gdy podniosłem wzrok do góry, by sprawdzić przypuszczenia demona, w końcu ujrzałem koniec mojej wędrówki do nikąd. Momentalnie na moich ustach pojawił się nieznaczny uśmiech, a w moje zmęczone nogi popłynęła nowa dawka adrenaliny, co dało mi możliwość wejść na ostatni stopień.
- 5197, 5198, 5199 i 5200..!! – wreszcie dokończyłem liczenie – …uuuuu, moje plecy..!! – stanąwszy na samym szczycie tej „góry lodowej”, oparłem ręce na biodrach i wygiąłem się w łuk do tyłu, nastawiając wszystkie kręgi na swoje miejsce. Gdy się już wyprostowałem, zobaczyłem przed sobą kolejne kamienne wrota, tylko znacznie już mniejsze od pozostałych, z jakimi miałem styczność. I tak jak za pierwszym razem.. tu też jest odcisk dłoni w kamieniu wykuty.
* * *
>>> Wioska Bez Nazwy w Iwa-Gakure <<<
- Wybacz Yumiko-sama, że cię niepokoję… ale dosłownie przed chwilą zaświecił się odcisk dłoni w krypcie pod główną salą Świątyni – do pomieszczenia w którym odpoczywa nowo zaprzysiężona Arcykapłanka, wszedł jeden z mnichów. Ów dziewczyna jak na swój wiek, bardzo szybko obięła to zacne stanowisko. Ma czarne, długie włosy i zielone oczy.
- Co takiego..?! Szybko… prowadź mnie tam – młoda i jeszcze nie do końca wszystko wiedząca Arcykapłanka, zażądała pokazania miejsca o którym mówi mnich. Mężczyzna prowadząc swoją piękną przywódczynię krętymi korytarzami, wkrótce doprowadził do schodów idących wprost do krypty pod świątynią. Dziewczyna zawinąwszy długa szatę wokół jednej z rąk, powoli zeszła po kamiennych schodach. Gdy dotarła na dół, pierwsze co ujrzała to kapłanów-strażników gotowych do odparcia ewentualnego ataku, którego mogliby się spodziewać z za kamiennych wrót.
- Co tu się dzieje..? – nagle odezwała się Takeya, co natychmiast zwróciło uwagę zebranych w krypcie świątynnych strażników. Wszyscy mężczyźni widząc poważną minę swej nowej przywódczyni, zaraz natychmiast stanęli na baczność. Tak samo jeden ze zwykłych kapłanów, znajdujący się najbliżej kamiennych wrót, zaraz podszedł do Arcykapłanki, by jej pokrótce to i owo wyjaśnić.
- Więc jak mniemam zaraz za tych wrót powinien pojawić niejaki Naruto Uzumaki – spytała dziewczyna – „Ciekawa jestem jak on wygląda… czy jest młody i przystojny, czy stary i stetryczały..?” – zadała sobie te pytania w myślach, tak aby nikt innych się o nich nie do wiedział… bo niby o czym może myśleć 18 letnia Arcykapłanka, oprócz pełnienia tak ważnej funkcji.
- Zgadza się, czcigodna Takeya-sama – ukłonił się nisko łysy kapłan o imieniu Arukoru. Gdy mężczyzna się wyprostował, nagle kamienne wrota zatrzeszczały, odcisk dłoni zaświecił się biało-niebieskim, ostrym światłem, a w chwile potem wrota otwarły się. W pierwszym momencie nic ani nikt się w nich nie pojawił, jedyne co zebrani w krypcie poczuli, to lekki wiaterek na twarzach. Gdy poziom tlenu i powietrza się wyrównał, przez kamienne wrota przeszedł twardo głowy ninja nr 1 z Konoha-Gakure o blond czuprynie. Chłopak ciężko dysząc wszedł do pomieszczenia krypty, po czym rozejrzał się do koła i widząc znajomą twarz jednego z kapłanów, zrobił krok na przód.
- Witaj Arukoru-san… wróciłem..!! – przywitałem się głośno, jak to miałem w zwyczaju, lecz po gdy zrobiłem krok na przód, zaraz tuż obok mnie znalazło się kilku kapłanów-strażników z wyciągniętą bronią.
- Stój i nawet nie drgnij…! – powiedział jeden przystawiając mi katanę do krtani. Momentalnie zamarłem w bez ruchu, a moje oczy przeleciawszy po twarzach kapłanów, zatrzymały się na osobie młodej dziewczyny, stojącej na drugim końcu pomieszczenia.
„A więc to jest ten Naruto Uzumaki, o którym opowiadał Toushi-sama jeszcze przed śmiercią.. muszę przyznać, ze jest całkiem przystojny..” – Arcykapłanka uśmiechnęła się nie znacznie, po czym powolnym krokiem podeszła do blondyna i świątynnych strażników.
- Natychmiast go puśćcie..! – zakomenderowała, a jej rozkaz zaraz został wykonany.
„O rany… coś mi się zdaje, że ta laska pełni tu nie lada funkcję…” – pomyślałem, a gdy zimny kawałek metalu oddalił się od mojej szyi, moje mięśnie natychmiast się rozluźniły.
- Arigato Gozaimasu… - podziękowałem za ratunek i nie wiem czemu, ale ukłoniłem się, gdy dziewczyna podeszła do mnie bliżej.
- Nazywam się Yumiko Takeya i jestem pełnię funkcję Arcykapłanki tej skromnej świątyni w wiosce Bez Nazwy – czarnowłosa przemówiła do mnie swym słodkim głosem, jakiego niebyło mi dane przez ostatnich kilka dni usłyszeć. Nie wiem czy to przez przypadek, ale nasze spojrzenia się spotkały i zaraz przypomniały mi się oczy Sakury-chan, za którymi tak przepadam. Zielonooka Arcykapłanka widząc przeszywające spojrzenie blondyna, momentalnie oblała się rumieńcem, gdyż nikt dawno nie patrzył jej w oczy tak głęboko, jak Uzumaki w tym momencie.
„Boże… jakie ona ma podobne oczy do tych, które posiada Sakura-chan…” – pomyślałem i zaraz uciekłem spojrzeniem w inną stronę, gdyż poczułem na sobie wrogo nastawiony wzrok kapłanów-strażników.
- Ekhm… a więc, Naruto co ci się przytrafiło..? Dlaczego twoje ubranie jest całe poszarpane i co to za miecz uczepiony na twoich plecach..? – Arukoru zaczął zadawać pytania, na które jak na razie nie mam ochoty odpowiadać.
- To długa historia przyjacielu, którą chętnie ci opowiem, ale za pozwoleniem… chciałbym się wpierw odświeżyć i chwilę zdrzemnąć.
- Ależ naturalnie… - powiedział Takeya - …wy dwaj, zaprowadźcie Naruto do jego pokoju.
- Hai..! – odparli wyznaczeni strażnicy, po czym zaprowadzili mnie do miejsca mojego wypoczynku. Gdy dotarliśmy do mojego tymczasowego zakwaterowania, strażnicy w milczeniu zostawili mnie samego, zamykając szczelnie za sobą drzwi. Położywszy na łóżku katanę i torbę ze wszystkimi gratami, szybko zrzuciłem z siebie te postrzępione szmaty i poszedłem do łazienki.
- Ooo tak… ale przyjemnie – po kilku minutowym prysznicu w letniej wodzie, wróciwszy do pokoju, znalazłem na łóżku biały szlafrok, złożony w kostkę. Owinąwszy się nim szczelnie, położyłem się na łóżku, by po chwili zasnąć po ciężkim dniu. Jednak moje wielkie zdumienie, tym co się wydarzyło, tam w tej komnacie, nie dało mi zasnąć. Leżąc na plecach i gapiąc się sklepienie, jakie rozpościera się nade mną, zacząłem sobie wszystko powoli układać w głowie.
„Czy to nie był zwykły sen..? Czy ja naprawdę mam pod sobą wielka i potężną armię, która na pierwszy rzut oka wygląda na zwykłą armię..? Hehehe, jak zakładam, każdy z tych żołnierzy których było mi dane ujrzeć, posiada ogromne pokłady chakry i zna zapewne nie jedną skuteczną technikę ninjutsu..!!” – moje myśli zeszły na drogę tych jak że nie zwykłych wydarzeń, jakie ostatnio zaszły. Nie ruszając się z miejsca, nagle poczułem przyjemny i zarazem bardzo dokuczliwy ból w plecach. Lekko wygiąwszy się w łuk, poczułem jak ten ból rozchodzi się po całym moim ciele, sprawiając mi ogromną ulgę. Zaraz pochwyciłem w dłoń miecz, który leży koło mnie i wyciągnąwszy go z pochwy, dopiero teraz zauważyłem wyryty napis po jednej ze stron ostrza…
„Ciekawe co tu jest napisane..” – pomyślałem lekko przymrużywszy oczy.
- H i t o s h i r e z u  H o u m e n t a i – powoli przeczytałem wyryty napis i zaraz do mnie dotarło, iż ta katana jest na prawdę nie zbędna, aby przywołać któregokolwiek żołnierza lub całą Ukrytą Armię. Zastanawia mnie jeszcze jedno… Jogensha powiedział, że dzięki zawarciu paktu krwi, mogę w każdej chwili przywołać dowolną ilość żołnierzy.
„Ale jak..? Przecież tam na dole, to jak wykonałem wszystkie pieczecie, wbiłem miecz w podłogę i wypowiedziałem formułkę, to pojawiła się cała armia..?! Więc jak przywołać np. tylko jednego żołnierza..?” – ostro główkując zaraz wstałem z łóżka i z zamyślonym wyrazem twarzy począłem nerwowo kręcić się po sypialni. Gdy stanąłem odwrócony tyłem do drzwi wejściowych, te się nagle otworzyły, dając przy tym charakterystyczny dźwięk skrzypienia, momentalnie się odwróciłem i ujrzałem jednego ze strażników świątynnych.
- Wybacz Naruto-san za to nagłe najście, ale Arcykapłanka chciałby zamienić z tobą parę słów.
- Dobrze… ale jak sam widzisz, za bardzo nie mam w co się ubrać – tu wskazałem na poszarpane resztki mojego do tych czasowego ubrania.
- Ależ oczywiście że masz… - mężczyzna podejrzanie się do mnie uśmiechnął, po czym podszedł do szafy stojącej pod jedną ze ścian i wyjął z niej nowiusieńkie ubranie, które za chwilę położył na łóżku - …Naruto-san, jak się już przebierzesz, Takeya-sama czeka na ciebie w głównej auli. – po chwili dodał, po czym wyszedł zostawiając mnie samego. Zdumienie jakie na mnie wywarło jego zagranie, popchnęło mnie do zbadania tegoż ubrania. Powoli podszedłem do łóżka i po 5 minutach, stoję już gotowy do wyjścia…
„Ha..! A to ciekawe.. skąd wiedzieli jaki rozmiar noszę..? I co to za materiał..? Bardzo przyjemny w dotyku i zarazem cholernie wytrzymały..?” – pomyślałem czując się tak samo dobrze jak w poprzednim stroju. Jeszcze tylko przymocowałem torbę na biodrze, kaburę na kunie na prawej nodze i katanę na plecach, po czym opuściwszy pokój, skierowałem się krętymi korytarzami do głównej auli.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I jak..? Podobała się wam ta notka..? A co mi powiecie o pomyśle wykorzystanym w pierwszej scenie..? Sam jestem bardzo ciekaw jak to się wszystko dalej potoczy… ^__^ - pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^__^

1 komentarz:

  1. Hej,
    ciekawe ile tych schodów tam było ;) Sakura w Akatsuki och to się będzie działo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń