wtorek, 16 stycznia 2018

088. Przyjaciele, part 1

Może ostatnio trochę przesadziłem z brutalnością w opowiadaniu, ale zapewniam was, że takie elementy też muszą się czasem ukazywać. Dziś natomiast, notka już spokojniejsza, będąca kontynuacją wydarzeń rozpoczętych w innym odcinku^^. – Pozdrawiam i zapraszam na odcinek 88…



<<< Odcinek ukazał się 4 listopada 2008 roku >>>



Kilka minut temu, zaświeciły pierwsze promienie słońca wyłaniającego się z nad skalistego wzgórza z wyrytymi twarzami czterech Hokage, jacy dotychczas rządzili wioską Ukrytego Liścia. W oknie na piętrze, dużego domu rodu Hyuuga, stoi młody jego członek. Trzymając dłonie założone na piersi, spogląda lekko zmęczonym i zarazem bardzo poważnym wzrokiem, na czerwoną kulę wyłaniającą się z za horyzontu.
„Wstało dziś czerwone słońce!” – Stwierdził ponuro w myślach, obawiając się najgorszego. Białoboki shinobi Liścia jeszcze przez chwilę przyglądając się temu zaskakującemu zjawisku, po chwili wycofał się z pod okna i zamknąwszy za sobą drzwi do swego pokoju, zszedł powoli na dół do kuchni. Gdy wszedł do pomieszczenia, Neji dostrzegł siedzącego przy stole swego wuja.
- Dzień dobry.
Odezwał się chłopak na przywitanie. Ku swemu zaskoczeniu, nie otrzymał odpowiedzi, tak jakby Hiashi pogrążony we własnych myślach, kompletnie go nie usłyszał.
- DZIEŃ DOBRY! – Powtórzył brunet, tylko tym razem znacznie głośniej, prawie, że krzycząc.
- Spokojnie Neji, słyszałem cię. - W końcu odezwał się gospodarz domu. Chłopak momentalnie spuścił wzrok na znak skruchy.
- Przepraszam wuju.
Brunet po chwili podszedł do lady i zaparzył sobie herbaty, po czym zajął dogodne miejsce przy stole, dokładnie naprzeciwko swego rozmówcy. Chłopak spojrzawszy przed siebie, zobaczył lekko przestraszony i zarazem zażenowany wyraz twarzy Hiashiego. Przyglądając się przez chwilę swemu wujowi, bezczelnie się na niego gapiąc, Neji począł zastanawiać się, co się mogło takiego stać.
- Wiesz, czasem mam wrażenie jakby ktoś pilnował, aby ludzie nie mówili za dużo… - Nagle po długiej minucie milczenia, w pomieszczeniu rozbrzmiał lekko przytłumiony głos długowłosego mężczyzny. – …a jak już powiedzą coś nie tak, to zaraz dostają po mordzie!
Brunet momentalnie spuścił wzrok na swoją herbatę, która prawie już doszczętnie wystygła. Chwyciwszy łyżeczkę w dłoń, Białoboki zaczął mieszać nią zawartość ceramicznego naczynia, aby zabić chwilę nudy.
- Jak myślisz Neji? Czy oczernianie Uzumakiego za jego plecami było dobrym pomysłem?
Spytany chłopak, usłyszawszy słowo „oczernianie”, w jednej chwili zaprzestał mieszania swej herbaty, po czym na powrót wbił zdziwiony wzrok w swego wuja, który teraz dokładnie mu się przygląda.
- Nie rozumiem??
- Wiem jak to brzmi. Ale mam, co do tego wątpliwości.
- Ale do czego?? Hiashi-sama, o czym ty mówisz??
- Neji, jak myślisz, gdzie Hokage wysłała twojego przyjaciela i zarazem naszą najgroźniejszą i jedyną broń w walce z Akatsuki?! – Spytał gospodarz w domu rodu Hyuuga, przyglądając się swemu rozmówcy bardzo poważnym wzrokiem. Chłopak po chwili otworzył usta aby udzielić odpowiedzi, lecz po przemyśleniu wszystkiego zaraz na powrót ją zamknął.
„Chwila moment. Jeśli powiem mu ze Naruto wysłano na samobójczą misję, to może się domyśli, że rozmawiałem wczoraj z Uzumakim.” – Pomyślał białooki.
- Hiashi-sama, wybacz ale nadal nie mam pojęcia o czym ty w ogóle mówisz. – Neji udał głupka i kompletnie nie świadomego, wyboru jakiego dokonała Tsunade-sama.
Mężczyzna tylko ciężko westchnął, po czym jednym, dużym łykiem dopił swoją już zimną kawę do końca.
- To pozwól, że się uświadomię co do tego…
* * *
Tym czasem, w tym samym domu, również na piętrze, z błogiego i spokojnego snu zbudziła się kruczowłosa kunoichi. Dziewczyna przeciągnąwszy się leniwie, zaraz spojrzała za okno, a jej białemu wzrokowi ukazało się nadal lekko czerwonawe słonce.
„Tej nocy ktoś przelał dużo krwi.” – Pomyślała.
Biało oka zerwawszy się szybko na równe nogi, zaraz udała się do łazienki aby odbyć poranną, bardzo odświeżającą kąpiel. Po kilku minutach, dziewczyna powróciła do pokoju, szybko się ubrała, zabrała broń shinobi i wyszył z pokoju na korytarz prowadzący do schodów, idących wprost do kuchni. Kunoichi, mijając pokój swojego kuzyna, przeszła obok na paluszkach aby nikogo nie zbudzić. Dotarłszy po chwili do schodów, już miała postawić krok na pierwszym stopniu, gdy do jej uszu doleciał szmer rozmowy z kuchni. Zainteresowana tym zjawiskiem, po chwili namysłu szybciutko i po cichutku zeszła na dół, a gdy Hinata zbliżyła się już na odpowiednią odległość, usłyszała stanowcze pytanie swojego kuzyna…
            - Hiashi-sama? Czemu mi to wszystko mówisz?
            - Z dwóch powodów. – Jego rozmówca odparł krótko.
            - Jakich??
            - Po pierwsze, bo wstało dziś czerwone słońce, a to nie wróży nic dobrego.
            - A po drugie?? – Dopytał się Neji, gdy jego wuj nabrał powietrza w płuca.
- Po drugie, bo miałem dziś koszmarny sen, właśnie związany z twoim przyjaciele, Naruto Uzumakim.
Kruczowłosa kunoichi słysząc imię wybranka swego serca, zaraz poczuła chęć poznania wszystkiego tego, czego nie było dane jej usłyszeć i się dowiedzieć. Dziewczyna stojąc przez chwilę w cieniu, poczęła prowadzić w głowie bogata dyskusję, ale po nie długim czasie zdecydowała i pewnym krokiem weszła do kuchni, z szerokim uśmiechem od ucha do ucha.
- Konnichi-wa. – Przywitała się, jak to ma w zwyczaju. Rozmawiający momentalnie spojrzeli na nią lekko zdziwieni, po czym odwzajemniwszy jej poranny uśmiech, powrócili do przerwanej im rozmowy.
- Wracając… dlaczego to zrobiliście?
Hiashi nie odpowiedział od razu. Oparłszy się plecami o drewniane oparcie krzesła, mężczyzna westchnął głębiej kilkakrotnie, po czym zamrugał ze dwa razy i w końcu się odezwał.
- Gdyż wciąż wzbierał w nas gniew po tym co się dwa miesiące temu wydarzyło.
- Ale przecież to nie była wina Naruto!
- Przepraszam, ale o czym wy mówicie? – Nagle do rozmowy włączyła się biało oka, zasiadająca nie opodal swego ojca. Gospodarz jak i jej kuzyn, rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Rozmawiamy o wysłaniu Naruto na samobójczą misję. – Odparł spokojnie Neji.
- A raczej o tym, żeśmy źle zrobili, wysyłając go na taką misję. – Dodał Hiashi.
- S-samobójczą?
- Tak! – Burknął brunet. – I to wszystko przez głupotę Lee! Kuso! Kuso! – Po czym zaklął pod nosem.
- Neji, nie obwiniaj podopiecznego Gaia, za to, że Shizune nie dotarła do niego na czas. – Hiashi, chyba postanowił bronić „brewki”.
- Ale to nie zmienia faktu, że i tak jest głupi! Bo, kto przy zdrowych zmysłach atakowałby Naruto, zważywszy na to że jest Jouninem i Jinchuriki w jednym? – Spytał Neji, patrząc raz to na swego wuja, a raz to na kuzynkę.
Hinata przysłuchując się tej konwersacji, poczuła że chyba jednak jest w nie temacie, gdyż nadal nic nie rozumie, ale po chwili namysłu, postanowiła poczekać do końca.
- A jak ty uważasz? Hinata? – Spytał się jej ojciec, co wywołało u niej nie lada zaskoczenie.
- Myślę, że wtedy Lee nie był trzeźwy, gdy zaatakował Naruto, więc nie powinniśmy wyciągać z byt pochopnych wniosków.
- Też racja. – Powiedział brunet, a jego wuj tylko kiwną głową, że też się z tym zgadza.
- Ale wracając do naszej rozmowy, jaki to był, ten koszmarny sen?? – Spytał Neji, próbując wyciągnąć od Hiashiego coś więcej o Naruto. Zapytany mężczyzna spojrzał na niego poważnie, po czym na chwilę popadł w głęboką zadumę. Mrucząc pod nosem coś nie zrozumiałego, długowłosy zaraz oparł się rękoma o krawędź blatu stołu, by po chwili opowiedzieć wszystko w wielkim skrócie, ale zwięźle.
- Może powiem tak.. Śniło mi się, że Uzumaki odkrył nasz spisek, po czym wpadł we wściekłość, przemienił się w Kyuubiego i powrócił tu, aby utopić wioskę w naszej krwi. – Po tej krótkiej spowiedzi, wśród członków rodu Hyuuga, momentalnie zapadła grobowa cisza. Neji, jak i Hinata, jednocześnie spojrzeli na Hiashiego wielkimi oczyma.
- N-Naruto-kun miałby nas pozabijać?! – Po chwili spytała kruczowłosa.
- Nie! On by tego nie zrobił! Prawda?! – Tym razem odezwał się brunet.
Mężczyzna o długich włosach i białych oczach, słysząc słowa padające z ust młodych shinobi, ponownie westchnął ciężko kilkakrotnie.
- Neji, Hinata… tego akurat nigdy nie możemy być pewni. – W jego głosie można wyczytać nutkę pesymizmu, która ani trochę nie poprawiła samopoczucia jego jedynej rodziny.
Po ostatniej wypowiedzi Hiashiego, w kuchni na powrót zapanowała martwa cisza, której już nikt więcej nie ośmielił się przerwał. Niji szybko dopił swoja już wystygłą herbatę, a Hinata tylko po nim pozmywała i zaraz oboje w pośpiechu wyszli, nawet nie mówiąc nikomu „Do widzenia”. Zaraz po opuszczeniu swej posiadłości, Neji poszedł w kierunku domu Nary, a jego kuzynka w kierunku domu Haruno.
Brunet, spokojnym lecz zdecydowanym wzrokiem, w krótkim czasie przemierzył sporą część swej rodzinnej wioski i w końcu zaczął zbliżać się do…
- Shikamu? Wiesz może gdzie jest Naruto? – Chłopak usłyszał głos swojego przyjaciela z drużyny.
- Nie, choć wiem ze Tsunade zabroniła mu opuszczanie wioski na jakiś czas.
- Cholera i pomyśleć że to wszystko moja wina!
- Hę? Lee, czyżbyś miał wyrzuty sumienia?
- Można tak to nazwać, gdyż to z mojej winy, Naruto zrównał z ziemia pół wioski. – Odparł smutny „brewka”.
Białoboki przysłuchując się tej konwersacji z wielkim zaciekawieniem, już chciał się ujawnić, by z nimi wprost porozmawiać o blondynie, lecz nagle za ich plecami pojawiła się niezidentyfikowana postać.
            - Cześć chłopaki.
            - Kiba?! A co ci się stało? – Spytał Shikamaru.
            - Chodzi ci o tą śliwę pod moim okiem?
            - Dokładnie.
- Eee, pośliznąłem się w domu na mydle. – Kiba patrząc prosto na swe buty, odparł bardzo spokojnym głosem, niezdradzającym, ze kłamie w żywe oczy.
„A to parszywa gnida! Nawet nie stać go na odrobinę skruchy. Już ja dobrze wiem, skąd on ma tą śliwę pod okiem.” – Pomyślał Neji i zaraz powrócił do „szpiegowania”.
- Kiba, nie chce nic mówić, ale wyglądasz jakbyś nie spał całą noc. – Stwierdził podopieczny Gaia.
            - Bo tak było, nie spałem.
            - A co robiłeś? – Zainteresował się Nara.
- Siedząc całą noc w park, próbowałem zrozumieć, dlaczego postąpiłem tak a nie inaczej?!
- Co? O czym ty mówisz?!
- Mówię o nazwaniu Neji’ego i Hinaty, zdrajcami. – Inuzuka w końcu wyrzucił tych kilka słów z siebie, co szczerze powiedziawszy lekko mu ulżyło. Jego rozmówcy spojrzeli ku sobie zaskoczonymi oczami, poczym na powrót spojrzeli na bruneta.
- Co?! Ale dlaczego tak ich nazwałeś?! – Zbulwersował się Shikamaru.
- Oj chłopie, to żeś wdepnął. – Nagle do rozmowy włączył się Chouji, który pojawił się przy nich, nie wiadomo skąd.
- Sam już nie wiem. Teraz strasznie tego żałuje. – Kiba uronił samotną łezkę. – I co ja mam zrobić??!
W tym momencie, podsłuchujący wszystko Neji, postanowił się ujawnić…
- Jak to co? Przeprosić nas! – Krzyknął, podchodząc do nich spokojnym krokiem.
- NEJI?! – Wszyscy krzyknęli chórem.
- We własnej osobie. – Chłopak uśmiechnął się chytrze, nie spuszczając Inuzuki z wzroku.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejka, hejka,
    wspaniale, o tak Hisashi ma wyrzuty sumienia i bardzo dobrze, szkoda że Neji się ujawnił bo to była dobra okazja do dowiedzenia się co myślą o Naruto, ale tak spokojnie...
    Wesołych Świąt życzę...
    weny, multum weny  życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń