Może ostatnio trochę
przesadziłem z brutalnością w opowiadaniu, ale zapewniam was, że takie elementy
też muszą się czasem ukazywać. Dziś natomiast, notka już spokojniejsza, będąca
kontynuacją wydarzeń rozpoczętych w innym odcinku^^. – Pozdrawiam i zapraszam
na odcinek 88…
<<< Odcinek ukazał się 4 listopada
2008 roku >>>
Kilka minut temu, zaświeciły
pierwsze promienie słońca wyłaniającego się z nad skalistego wzgórza z wyrytymi
twarzami czterech Hokage, jacy dotychczas rządzili wioską Ukrytego Liścia. W
oknie na piętrze, dużego domu rodu Hyuuga, stoi młody jego członek. Trzymając
dłonie założone na piersi, spogląda lekko zmęczonym i zarazem bardzo poważnym
wzrokiem, na czerwoną kulę wyłaniającą się z za horyzontu.
„Wstało dziś czerwone słońce!” –
Stwierdził ponuro w myślach, obawiając się najgorszego. Białoboki shinobi
Liścia jeszcze przez chwilę przyglądając się temu zaskakującemu zjawisku, po
chwili wycofał się z pod okna i zamknąwszy za sobą drzwi do swego pokoju,
zszedł powoli na dół do kuchni. Gdy wszedł do pomieszczenia, Neji dostrzegł
siedzącego przy stole swego wuja.
- Dzień dobry.
Odezwał się chłopak na
przywitanie. Ku swemu zaskoczeniu, nie otrzymał odpowiedzi, tak jakby Hiashi
pogrążony we własnych myślach, kompletnie go nie usłyszał.
- DZIEŃ DOBRY! – Powtórzył
brunet, tylko tym razem znacznie głośniej, prawie, że krzycząc.
- Spokojnie Neji, słyszałem cię. -
W końcu odezwał się gospodarz domu. Chłopak momentalnie spuścił wzrok na znak
skruchy.
- Przepraszam wuju.
Brunet po chwili podszedł do lady
i zaparzył sobie herbaty, po czym zajął dogodne miejsce przy stole, dokładnie
naprzeciwko swego rozmówcy. Chłopak spojrzawszy przed siebie, zobaczył lekko
przestraszony i zarazem zażenowany wyraz twarzy Hiashiego. Przyglądając się
przez chwilę swemu wujowi, bezczelnie się na niego gapiąc, Neji począł
zastanawiać się, co się mogło takiego stać.
- Wiesz, czasem mam wrażenie
jakby ktoś pilnował, aby ludzie nie mówili za dużo… - Nagle po długiej minucie
milczenia, w pomieszczeniu rozbrzmiał lekko przytłumiony głos długowłosego
mężczyzny. – …a jak już powiedzą coś nie tak, to zaraz dostają po mordzie!
Brunet momentalnie spuścił wzrok
na swoją herbatę, która prawie już doszczętnie wystygła. Chwyciwszy łyżeczkę w
dłoń, Białoboki zaczął mieszać nią zawartość ceramicznego naczynia, aby zabić
chwilę nudy.
- Jak myślisz Neji? Czy
oczernianie Uzumakiego za jego plecami było dobrym pomysłem?
Spytany chłopak, usłyszawszy
słowo „oczernianie”, w jednej chwili zaprzestał mieszania swej herbaty, po czym
na powrót wbił zdziwiony wzrok w swego wuja, który teraz dokładnie mu się
przygląda.
- Nie rozumiem??
- Wiem jak to brzmi. Ale mam, co
do tego wątpliwości.
- Ale do czego?? Hiashi-sama, o
czym ty mówisz??
- Neji, jak myślisz, gdzie Hokage
wysłała twojego przyjaciela i zarazem naszą najgroźniejszą i jedyną broń w
walce z Akatsuki?! – Spytał gospodarz w domu rodu Hyuuga, przyglądając się
swemu rozmówcy bardzo poważnym wzrokiem. Chłopak po chwili otworzył usta aby
udzielić odpowiedzi, lecz po przemyśleniu wszystkiego zaraz na powrót ją
zamknął.
„Chwila moment. Jeśli powiem mu
ze Naruto wysłano na samobójczą misję, to może się domyśli, że rozmawiałem
wczoraj z Uzumakim.” – Pomyślał białooki.
- Hiashi-sama, wybacz ale nadal
nie mam pojęcia o czym ty w ogóle mówisz. – Neji udał głupka i kompletnie nie
świadomego, wyboru jakiego dokonała Tsunade-sama.
Mężczyzna tylko ciężko westchnął,
po czym jednym, dużym łykiem dopił swoją już zimną kawę do końca.
- To pozwól, że się uświadomię co
do tego…
* * *
Tym czasem, w tym samym domu,
również na piętrze, z błogiego i spokojnego snu zbudziła się kruczowłosa
kunoichi. Dziewczyna przeciągnąwszy się leniwie, zaraz spojrzała za okno, a jej
białemu wzrokowi ukazało się nadal lekko czerwonawe słonce.
„Tej nocy ktoś przelał dużo
krwi.” – Pomyślała.
Biało oka zerwawszy się szybko na
równe nogi, zaraz udała się do łazienki aby odbyć poranną, bardzo odświeżającą
kąpiel. Po kilku minutach, dziewczyna powróciła do pokoju, szybko się ubrała,
zabrała broń shinobi i wyszył z pokoju na korytarz prowadzący do schodów,
idących wprost do kuchni. Kunoichi, mijając pokój swojego kuzyna, przeszła obok
na paluszkach aby nikogo nie zbudzić. Dotarłszy po chwili do schodów, już miała
postawić krok na pierwszym stopniu, gdy do jej uszu doleciał szmer rozmowy z
kuchni. Zainteresowana tym zjawiskiem, po chwili namysłu szybciutko i po
cichutku zeszła na dół, a gdy Hinata zbliżyła się już na odpowiednią odległość,
usłyszała stanowcze pytanie swojego kuzyna…
- Hiashi-sama? Czemu mi to wszystko mówisz?
- Z dwóch powodów. – Jego rozmówca odparł krótko.
- Jakich??
- Po pierwsze, bo wstało dziś czerwone słońce, a to nie wróży nic
dobrego.
- A po drugie?? – Dopytał się Neji, gdy jego wuj nabrał powietrza w
płuca.
- Po drugie, bo miałem dziś koszmarny sen, właśnie związany z twoim
przyjaciele, Naruto Uzumakim.
Kruczowłosa kunoichi słysząc imię
wybranka swego serca, zaraz poczuła chęć poznania wszystkiego tego, czego nie
było dane jej usłyszeć i się dowiedzieć. Dziewczyna stojąc przez chwilę w cieniu,
poczęła prowadzić w głowie bogata dyskusję, ale po nie długim czasie
zdecydowała i pewnym krokiem weszła do kuchni, z szerokim uśmiechem od ucha do
ucha.
- Konnichi-wa. – Przywitała się,
jak to ma w zwyczaju. Rozmawiający momentalnie spojrzeli na nią lekko
zdziwieni, po czym odwzajemniwszy jej poranny uśmiech, powrócili do przerwanej
im rozmowy.
- Wracając… dlaczego to
zrobiliście?
Hiashi nie odpowiedział od razu. Oparłszy
się plecami o drewniane oparcie krzesła, mężczyzna westchnął głębiej
kilkakrotnie, po czym zamrugał ze dwa razy i w końcu się odezwał.
- Gdyż wciąż wzbierał w nas gniew
po tym co się dwa miesiące temu wydarzyło.
- Ale przecież to nie była wina
Naruto!
- Przepraszam, ale o czym wy
mówicie? – Nagle do rozmowy włączyła się biało oka, zasiadająca nie opodal
swego ojca. Gospodarz jak i jej kuzyn, rzucili sobie porozumiewawcze
spojrzenia.
- Rozmawiamy o wysłaniu Naruto na
samobójczą misję. – Odparł spokojnie Neji.
- A raczej o tym, żeśmy źle
zrobili, wysyłając go na taką misję. – Dodał Hiashi.
- S-samobójczą?
- Tak! – Burknął brunet. – I to
wszystko przez głupotę Lee! Kuso! Kuso! – Po czym zaklął pod nosem.
- Neji, nie obwiniaj
podopiecznego Gaia, za to, że Shizune nie dotarła do niego na czas. – Hiashi,
chyba postanowił bronić „brewki”.
- Ale to nie zmienia faktu, że i
tak jest głupi! Bo, kto przy zdrowych zmysłach atakowałby Naruto, zważywszy na
to że jest Jouninem i Jinchuriki w jednym? – Spytał Neji, patrząc raz to na
swego wuja, a raz to na kuzynkę.
Hinata przysłuchując się tej
konwersacji, poczuła że chyba jednak jest w nie temacie, gdyż nadal nic nie
rozumie, ale po chwili namysłu, postanowiła poczekać do końca.
- A jak ty uważasz? Hinata? –
Spytał się jej ojciec, co wywołało u niej nie lada zaskoczenie.
- Myślę, że wtedy Lee nie był trzeźwy,
gdy zaatakował Naruto, więc nie powinniśmy wyciągać z byt pochopnych wniosków.
- Też racja. – Powiedział brunet,
a jego wuj tylko kiwną głową, że też się z tym zgadza.
- Ale wracając do naszej rozmowy,
jaki to był, ten koszmarny sen?? – Spytał Neji, próbując wyciągnąć od Hiashiego
coś więcej o Naruto. Zapytany mężczyzna spojrzał na niego poważnie, po czym na
chwilę popadł w głęboką zadumę. Mrucząc pod nosem coś nie zrozumiałego,
długowłosy zaraz oparł się rękoma o krawędź blatu stołu, by po chwili opowiedzieć
wszystko w wielkim skrócie, ale zwięźle.
- Może powiem tak.. Śniło mi się,
że Uzumaki odkrył nasz spisek, po czym wpadł we wściekłość, przemienił się w
Kyuubiego i powrócił tu, aby utopić wioskę w naszej krwi. – Po tej krótkiej
spowiedzi, wśród członków rodu Hyuuga, momentalnie zapadła grobowa cisza. Neji,
jak i Hinata, jednocześnie spojrzeli na Hiashiego wielkimi oczyma.
- N-Naruto-kun miałby nas
pozabijać?! – Po chwili spytała kruczowłosa.
- Nie! On by tego nie zrobił!
Prawda?! – Tym razem odezwał się brunet.
Mężczyzna o długich włosach i
białych oczach, słysząc słowa padające z ust młodych shinobi, ponownie
westchnął ciężko kilkakrotnie.
- Neji, Hinata… tego akurat nigdy
nie możemy być pewni. – W jego głosie można wyczytać nutkę pesymizmu, która ani
trochę nie poprawiła samopoczucia jego jedynej rodziny.
Po ostatniej wypowiedzi
Hiashiego, w kuchni na powrót zapanowała martwa cisza, której już nikt więcej
nie ośmielił się przerwał. Niji szybko dopił swoja już wystygłą herbatę, a
Hinata tylko po nim pozmywała i zaraz oboje w pośpiechu wyszli, nawet nie
mówiąc nikomu „Do widzenia”. Zaraz po opuszczeniu swej posiadłości, Neji
poszedł w kierunku domu Nary, a jego kuzynka w kierunku domu Haruno.
Brunet, spokojnym lecz
zdecydowanym wzrokiem, w krótkim czasie przemierzył sporą część swej rodzinnej
wioski i w końcu zaczął zbliżać się do…
- Shikamu? Wiesz może gdzie jest Naruto? – Chłopak usłyszał głos
swojego przyjaciela z drużyny.
- Nie, choć wiem ze Tsunade zabroniła mu opuszczanie wioski na jakiś czas.
-
Cholera i pomyśleć że to wszystko moja wina!
-
Hę? Lee, czyżbyś miał wyrzuty sumienia?
- Można tak to nazwać, gdyż to z mojej winy, Naruto zrównał z ziemia pół
wioski. – Odparł smutny „brewka”.
Białoboki przysłuchując się tej konwersacji
z wielkim zaciekawieniem, już chciał się ujawnić, by z nimi wprost porozmawiać
o blondynie, lecz nagle za ich plecami pojawiła się niezidentyfikowana postać.
- Cześć chłopaki.
- Kiba?! A co ci się stało? – Spytał Shikamaru.
-
Chodzi ci o tą śliwę pod moim okiem?
-
Dokładnie.
- Eee, pośliznąłem się w domu na mydle. – Kiba patrząc prosto na swe buty, odparł bardzo spokojnym
głosem, niezdradzającym, ze kłamie w żywe oczy.
„A to parszywa gnida! Nawet nie
stać go na odrobinę skruchy. Już ja dobrze wiem, skąd on ma tą śliwę pod
okiem.” – Pomyślał Neji i zaraz powrócił do „szpiegowania”.
- Kiba, nie chce nic mówić, ale wyglądasz jakbyś nie spał całą noc. –
Stwierdził podopieczny Gaia.
- Bo tak było, nie spałem.
- A co robiłeś? – Zainteresował się Nara.
- Siedząc całą noc w park, próbowałem zrozumieć, dlaczego postąpiłem tak
a nie inaczej?!
- Co? O czym ty mówisz?!
- Mówię o nazwaniu Neji’ego i Hinaty, zdrajcami. – Inuzuka w końcu
wyrzucił tych kilka słów z siebie, co szczerze powiedziawszy lekko mu ulżyło.
Jego rozmówcy spojrzeli ku sobie zaskoczonymi oczami, poczym na powrót
spojrzeli na bruneta.
- Co?! Ale dlaczego tak ich nazwałeś?! – Zbulwersował się Shikamaru.
- Oj chłopie, to żeś wdepnął. – Nagle do rozmowy włączył się Chouji,
który pojawił się przy nich, nie wiadomo skąd.
- Sam już nie wiem. Teraz strasznie tego żałuje. – Kiba uronił
samotną łezkę. – I co ja mam zrobić??!
W tym momencie, podsłuchujący
wszystko Neji, postanowił się ujawnić…
- Jak to co? Przeprosić nas! –
Krzyknął, podchodząc do nich spokojnym krokiem.
- NEJI?! – Wszyscy krzyknęli
chórem.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o tak Hisashi ma wyrzuty sumienia i bardzo dobrze, szkoda że Neji się ujawnił bo to była dobra okazja do dowiedzenia się co myślą o Naruto, ale tak spokojnie...
Wesołych Świąt życzę...
weny, multum weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia