wtorek, 16 stycznia 2018

089. Co tam słychać u Sakury?

W dzisiejszym odcinku będzie mało walki ze strony Naruto, gdyż autor opowiadania zmęczył się ciągłym pisaniem takich scen. Jeśli jednak napiszę jakąś scenę walki, to ostrzegam, że może ona być na bardzo niskim poziomie albo w ogóle, opisana bardzo skrótowo… – Pozdrawiam i życzę miłego czytania ^^



<<< Odcinek ukazał się 8 listopada 2008 roku >>>



Naruto rozprawiwszy się ze wszystkimi żołnierzami, po chwili powoli podszedł do najbliższego drzewa i padł przy nim zmęczony i wyczerpany. Miniona noc, zapewniła chłopakowi masę pracy, w której nie obyło się bez utopienia całego ubrania i ekwipunku w krwi uzbrojonych po zęby wojowników. Słońce powoli podnoszące się ku najwyższemu punktowi nieba, sprawiło iż blondyn zamknąwszy oczy, zatopił się w swych wspomnieniach z przed paru lat.

…Sakura-chan, wiedz że nigdy cię nie opuszczę. Moje serce, które należy tylko do ciebie, nie wytrzymałoby gdybym cię w jakikolwiek sposób zranił czy stracił. Kocham cię Sakura-chan i mam nadzieje, iż nikt ani nic nam tego szczęścia, nie zepsuje…

Blondyn, przypomniawszy sobie słowa jakie wypowiedział, zaledwie 3 dni nim po raz pierwszy opuścił wioskę z Jiraiya-sensei. W tamtym czasie, chłopak mocno przytulając do siebie różowo włosą, powiedział jej szczerą prawdę o swoich uczuciach.
Teraz z kolei, pamiętając wszystko to, co się potem wydarzyło, jego optymizm momentalnie gdzieś zaniknął. Wszystkie marzenia, zadania i obietnice jakie złożył sobie i zielonookiej, rozpłynęły się jak poranna mgiełka unosząca się nad mokradłami. Uzumaki po chwili otworzywszy oczy, jeszcze tylko odetchnął kilka razy świerzym powietrzem poranka, po czym już chciał się podnieść, gdy poczuł przeszywający ból w okolicy jamy brzusznej. Złapawszy się rękoma w bolącym miejscu, opadł bez silnie z powrotem na jeszcze wilgotną ziemię.
- Naruto? Co się stało?
„No właśnie nie wiem.” – Odparłem z grymasem potwornego bólu jaki przeszył moje ciało. Spojrzawszy w kierunku miejsca, gdzie tak mnie boli, zrobiwszy ogromne oczy.. dosłownie, doznałem szoku. Po mimo, iż użyłem chakry demona, która powinna zaleczyć wszystkie moje rany, odniesione podczas nocnego starcia, jednak nie na wszystkie rany to podziałało. Ale dlaczego?
Gdy podniosłem dłoń na wysokość twarzy, moje palce okazały się być umazane w mojej własnej krwi.
„Kyuubi! Czemu twoja chakra nie zaleczyła wszystkich moich ran?” – Spytałem szukając rozwiązania tego zaskakującego zjawiska.
- Nie mam pojęcia, ale to naprawdę, zadziwiające! – Lisy chyba lekko przejął się tym faktem. Ja tym czasem głęboko zastanawiając się nad ewentualnymi przyczynami tego stanu rzeczy, nagle przypomniałem sobie o dziwnych wybuchach, jakie usłyszałem pod czas starcia z włócznikami. Mimo przeszywającego bólu, w końcu wstałem na równe nogi i lekko chwiejnym krokiem, odszedłem kilka metrów od drzewa, aby móc lepiej przyjrzeć się środkowi polany.
„Dziwne, tylko trupy. Same, zmasakrowane ciała niedoszłej armii Goto i nikogo żywego?!” – Pomyślałem, trzymając lewa rękę na ranie brzucha, a prawą drapiąc się w tył głowy. Po kilku minutach takiego rozglądania się po okolicy, dzięki promieniom słońca w końcu dostrzegł na ziemi krążący cień jakiegoś gigantycznego ptaszyska. Gdy podniosłem wzrok do góry, aby zobaczyć co to takiego, nagle z nieba spadło coś niewielkiego. Coś jakby małe zwierzątko, gliniany pajączek. Przyglądając się przez chwilę temu czemuś, po chwili nastąpiła eksplozja, której nie zdołałem już uniknąć. Odrzucony do tyłu, nie dość że mam poważna ranę na brzuchu to jeszcze w dodatku bardzo mocno uderzyłem plecami o drzewo, przy którym jeszcze przed chwilą odpoczywałem.
- No, no, no! Kogóż to ja widzę?! – Usłyszałem po chwili głos, którego w nijak nie mogę rozpoznać. Podniósłszy wzrok na tajemniczego rozmówce, moja mina momentalnie zrzedła.
„Akatsuki?! Nie, tylko ich tu brakowało!!” – Krzyknąłem w myślach z niebywała odrazą. – „No to już po mnie! Kompletnie nie mam siły do kolejnego starcia!”
- Ooo, tak mi przykro! Widzę, że jesteś poważnie ranny, Naruto Uzumaki!! – Blond włosy mężczyzna zaśmiał się szyderczym głosem, a w jego oku dostrzegłem znajomy błysk triumfu.
- Z czego rżysz?! – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Ranny i w dodatku taki pyskaty!
- Idź do diabła!! – Krzyknąłem ostatkiem sił, gdy nagle przypomniałem sobie, że jeszcze nic straconego. Cały obolały, ku zaskoczeniu mego nowego przeciwnika, podpierając sie plecami o pień drzewa, po chwili podniosłem się z ziemi. Zrobiwszy krok na przód, poczułem ze zaraz padnę na twarz, ale powstrzymawszy się jeszcze chwilę, powoli wyciągnąłem katanę.
- Co?! Czyżbyś chciał ze mną walczyć?! – Zdziwił się Akatsuki. – Hahaha i to będąc w tak marnym stanie?! No to wygraną mam już w kieszeni!! – Zaraz dodał z siarczystym śmiechem, który tylko mnie uświadomił o jego głupocie. Nic mu nie odpowiedziawszy, po chwili wbiłem miecz w ziemie tuż przed sobą. Złożywszy dłonie przed sobą, błyskawicznie wykonałem wszystkie znane mi pieczęci. Uklęknąwszy przy broni, chwyciłem za jej rękojeść i…
- Kuchiyose no Jutsu: Hitoshirezu Houmentai!!
…krzyknąłem, a z moich rak, po ostrzu miecza powędrowała ku ziemi, czerwono-niebieska strużka chakry. Dotarłszy do podłoża, chakra momentalnie zamieniła się w liczne nikomu nie znane znaki i symbole. Gdy wszystko zniknęło, w pierwszej chwili nic się nie wydarzyło, więc pomyślałem że jestem za słaby, aby użyć tej techniki. Lecz zaraz najbliższa okolica zasnuła się, gęstą jak mleko, mgłą, co wywarło na moim przeciwniku lekkie zdumienie.
- Hę? Co to za dziwaczna technika? Nigdy czegoś takiego nie widziałem – Mężczyzna począł zadawać masę pytań, ale chyba nigdy nie doczeka się na nieodpowiedni, gdyż ja mu nic nie powiem.
Gęsta mgła, trwająca dosłownie kilka minut, po chwili zaczęła się rozrzedzać by w końcu ukazać mi sylwetkę pierwszych przywołanych, upiornych żołnierzy.
- Deidara, tak?! To nie ze mną będziesz walczyć, tylko z nimi!! – Krzyknąłem ile sił w płucach, przypomniawszy sobie imię tego gościa. Ni stad, ni z owąd, nagle zerwał się silny wiatr, który w krótkim czasie rozwiał resztki gęstej mgły ukazując wszystkim obserwatorom, 50 osobowy oddział ciężkozbrojnych żołnierzy, odzianych w wiśniowe, łuskowate zbroje, hełmy i maski przysłaniające całkowicie ich twarze. Na ich plecach poprzyczepiane są metalowe kije, a na ich końcach powiewają postrzępione flagi, świadczące o stoczeniu przez nich wielu śmiercionośnych bitew.
- Wzywałeś nas Naruto-sama? – Spytał jeden z przywołanych, stojący najbliżej mnie.
- Tak! Mam… do was prośbę… – Odparłem i po chwili przypomniała mi o sobie, głęboka rana na brzuchu. Klęcząc na trawie, skuliłem się odrobinę aby stłumić przeszywający ból. Gdy na powrót się wyprostowałem, po chwili odezwał się mój przeciwnik…
- Co to ma być?! Parada straszydeł?! – Rzucił Deidara zaczepnie, co przez żołnierzy chyba zostało odebrane jako zniewagę, gdyż wszyscy jednoczenie spojrzeli na niego swymi czerwonymi ślepiami. – A właśnie, co tam słychać u Sakury?! Hę?! – Jak tylko wypowiedział jej imię, to coś mnie ukuło w serce. Jednej chwili poczułem, że może jej grozić niebezpieczeństwo.
„Dlaczego on się o nią pyta? Czego ten typ może od niej chcieć? Czego Akatsuki może chcieć od mojej Sakurki!?!” – Pomyślałem i poczułem jak wzbiera we mnie gniew. Mimo potwornego bólu, spróbowałem jednak wstać, lecz głęboka rana mi to uniemożliwiła. Opadłszy z powrotem na ziemię, zaraz usłyszałem śmiech Deidary…
- HAHAHA!! Uuu, czyżby ta laska nic ci nie powiedziała?!
- Jak śmiesz!! I o czym ty, do jasnej cholery, mówisz?!? – Wycedziłem przez zęby.
- Hmm. Zastanówmy się czy chce ci powiedzieć? – Deidara przybrał postawę wielkiego myśliciela. Moi żołnierze w tym czasie poczęli, każdy z osobna, na mnie spoglądać i choć wszyscy mają maski, to domyślam się, że martwi ich mój stan. Oczywiście mógłbym spróbować sam sie uleczyć, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Nie potrafię tego określić, ale jeśli szybko czegoś nie wymyślę, to mogę strącić przytomność, nim wydam im rozkazy.
„Kuso! Że też nie przywołałem żołnierza medycznego.” – Zakląłem w myślach, na zewnątrz zaś utworzyłem kolejny grymas bólu na twarzy.
- Odpowiedź brzmi NIE!! – Mężczyzna po chwili milczenia, dokończył swoją wypowiedź, ale to w taki sposób, że aż trudny do opisania. – Ale wiesz co ci za to powiem?!
Spojrzałem na niego.
- Ta Sakura, jak do nas przyszła z tą dziwaczną prośbą, na która Pein przystał, to nawet fajnie było. Pein przydzielił ją do mnie i Tobiego. Jak sobie czasem o niej powspominam, to żałuje że nie wykorzystałem okazji do…
- WYSTARCZY!!! – Krzyknąłem zdenerwowany do granic możliwości. – NIE CHCE ZNAĆ KOŃCA TEJ POKRECONEJ HISTORII!!! Zabijcie go proszę i to szybko...
Blondyn urwał swoją wypowiedź, bo w tej właśnie chwili stracił przytomność, czego tak się obawiał dosłownie przed kilkunastoma minutami. Żołnierze Ukrytej Armii, słuchając tego wszystkiego dokładnie, tylko czekali na te 2 wyrazy. Spojrzawszy po sobie, bez słowa podzielili się na dwie grupy… jedni rozpoczęli atak na członka Akatsuki, a pozostali zajęli się ochroną swego poważnie rannego przywódcy.
* * *
Tym czasem w wiosce Ukrytego Liścia, w biurze jej naczelnego przywódcy… Blond włosa kobieta, jak co dzień, siedząc przy swoim biurku w skurzanym fotelu, wypełnia różne akta i papiery związane z zarządzaniem wioską i krajem Ognia. Kończąc właśnie pisanie ostatniego raportu, stojący na brzegu kałamarz nagle pękł zalewając wszyto swoją zawartością…
- Cholera!! – Krzyknęła Tsunade odrywając się od pracy.
Gęsta, granatowa ciecz powoli rozlewając się po całym arkuszu papieru, wkrótce zamazała wszystko to, nad czym Hokage intensywnie pracowała przez całą noc.
„Zaraz, przecież martwe przedmioty nie pękają same od tak!” – Brązowooka oparłszy się o oparcie swego fotela, poczęła zastanawiać się nad zjawiskiem którego przed chwilą doświadczyła. – „W takim razie, jest to znak że ktoś ma kłopoty i to poważne!”
- Shizune!!
- Tak Godaime? – Po chwili do pomieszczenia weszła czarnowłosa asystentka.
- Natychmiast wyślij za Naruto team 10, z rozkazem włączania się do walki TYLKO w razie potrzeby!!
- H-hai!! – Dziewczyna czym prędzej wybiegła zatrzaskując za sobą drzwi.
Hokage jeszcze tylko odczekała aż ucichną kroki jej podwładnej, biegnącej po korytarzu ku wyjściu z budynku, po czym wstała i podeszła do okna.
„Oby nie było za późno…” – Pomyślała, patrząc jak lekki wiaterek zmaga się z gałęziami drzew stawiającymi mu opór.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Dziś notka krótka, a bo mam taki kaprys :P – Pozdrawiam i proszę o komentowanie^^.

1 komentarz:

  1. Hejka,
    fantastycznie, och team 10 został teraz wysłany, ciekawe kiedy to dotrą i co... zastanawiam się czy spotkają Naruto na swojej drodze... uu to będzie walka porządna i ciężka dla Deidary... ale ciekawe co u Kisame i Itachiego czy to wszystko widzą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia

    OdpowiedzUsuń