W dzisiejszym odcinku
będzie mało walki ze strony Naruto, gdyż autor opowiadania zmęczył się ciągłym
pisaniem takich scen. Jeśli jednak napiszę jakąś scenę walki, to ostrzegam, że
może ona być na bardzo niskim poziomie albo w ogóle, opisana bardzo skrótowo… –
Pozdrawiam i życzę miłego czytania ^^
<<< Odcinek ukazał się 8 listopada
2008 roku >>>
Naruto rozprawiwszy się ze
wszystkimi żołnierzami, po chwili powoli podszedł do najbliższego drzewa i padł
przy nim zmęczony i wyczerpany. Miniona noc, zapewniła chłopakowi masę pracy, w
której nie obyło się bez utopienia całego ubrania i ekwipunku w krwi
uzbrojonych po zęby wojowników. Słońce powoli podnoszące się ku najwyższemu
punktowi nieba, sprawiło iż blondyn zamknąwszy oczy, zatopił się w swych
wspomnieniach z przed paru lat.
…Sakura-chan, wiedz że nigdy cię
nie opuszczę. Moje serce, które należy tylko do ciebie, nie wytrzymałoby gdybym
cię w jakikolwiek sposób zranił czy stracił. Kocham cię Sakura-chan i mam
nadzieje, iż nikt ani nic nam tego szczęścia, nie zepsuje…
Blondyn, przypomniawszy sobie
słowa jakie wypowiedział, zaledwie 3 dni nim po raz pierwszy opuścił wioskę z
Jiraiya-sensei. W tamtym czasie, chłopak mocno przytulając do siebie różowo włosą,
powiedział jej szczerą prawdę o swoich uczuciach.
Teraz z kolei, pamiętając
wszystko to, co się potem wydarzyło, jego optymizm momentalnie gdzieś zaniknął.
Wszystkie marzenia, zadania i obietnice jakie złożył sobie i zielonookiej,
rozpłynęły się jak poranna mgiełka unosząca się nad mokradłami. Uzumaki po
chwili otworzywszy oczy, jeszcze tylko odetchnął kilka razy świerzym powietrzem
poranka, po czym już chciał się podnieść, gdy poczuł przeszywający ból w
okolicy jamy brzusznej. Złapawszy się rękoma w bolącym miejscu, opadł bez
silnie z powrotem na jeszcze wilgotną ziemię.
- Naruto? Co się stało?
„No właśnie nie wiem.” – Odparłem
z grymasem potwornego bólu jaki przeszył moje ciało. Spojrzawszy w kierunku
miejsca, gdzie tak mnie boli, zrobiwszy ogromne oczy.. dosłownie, doznałem
szoku. Po mimo, iż użyłem chakry demona, która powinna zaleczyć wszystkie moje
rany, odniesione podczas nocnego starcia, jednak nie na wszystkie rany to
podziałało. Ale dlaczego?
Gdy podniosłem dłoń na wysokość
twarzy, moje palce okazały się być umazane w mojej własnej krwi.
„Kyuubi! Czemu twoja chakra nie
zaleczyła wszystkich moich ran?” – Spytałem szukając rozwiązania tego zaskakującego
zjawiska.
- Nie mam pojęcia, ale to naprawdę, zadziwiające! – Lisy chyba
lekko przejął się tym faktem. Ja tym czasem głęboko zastanawiając się nad
ewentualnymi przyczynami tego stanu rzeczy, nagle przypomniałem sobie o
dziwnych wybuchach, jakie usłyszałem pod czas starcia z włócznikami. Mimo
przeszywającego bólu, w końcu wstałem na równe nogi i lekko chwiejnym krokiem,
odszedłem kilka metrów od drzewa, aby móc lepiej przyjrzeć się środkowi polany.
„Dziwne, tylko trupy. Same,
zmasakrowane ciała niedoszłej armii Goto i nikogo żywego?!” – Pomyślałem,
trzymając lewa rękę na ranie brzucha, a prawą drapiąc się w tył głowy. Po kilku
minutach takiego rozglądania się po okolicy, dzięki promieniom słońca w końcu
dostrzegł na ziemi krążący cień jakiegoś gigantycznego ptaszyska. Gdy
podniosłem wzrok do góry, aby zobaczyć co to takiego, nagle z nieba spadło coś
niewielkiego. Coś jakby małe zwierzątko, gliniany pajączek. Przyglądając się
przez chwilę temu czemuś, po chwili nastąpiła eksplozja, której nie zdołałem
już uniknąć. Odrzucony do tyłu, nie dość że mam poważna ranę na brzuchu to
jeszcze w dodatku bardzo mocno uderzyłem plecami o drzewo, przy którym jeszcze
przed chwilą odpoczywałem.
- No, no, no! Kogóż to ja widzę?!
– Usłyszałem po chwili głos, którego w nijak nie mogę rozpoznać. Podniósłszy
wzrok na tajemniczego rozmówce, moja mina momentalnie zrzedła.
„Akatsuki?! Nie, tylko ich tu
brakowało!!” – Krzyknąłem w myślach z niebywała odrazą. – „No to już po mnie!
Kompletnie nie mam siły do kolejnego starcia!”
- Ooo, tak mi przykro! Widzę, że
jesteś poważnie ranny, Naruto Uzumaki!! – Blond włosy mężczyzna zaśmiał się
szyderczym głosem, a w jego oku dostrzegłem znajomy błysk triumfu.
- Z czego rżysz?! – Wycedziłem
przez zaciśnięte zęby.
- Ranny i w dodatku taki pyskaty!
- Idź do diabła!! – Krzyknąłem
ostatkiem sił, gdy nagle przypomniałem sobie, że jeszcze nic straconego. Cały
obolały, ku zaskoczeniu mego nowego przeciwnika, podpierając sie plecami o pień
drzewa, po chwili podniosłem się z ziemi. Zrobiwszy krok na przód, poczułem ze
zaraz padnę na twarz, ale powstrzymawszy się jeszcze chwilę, powoli wyciągnąłem
katanę.
- Co?! Czyżbyś chciał ze mną
walczyć?! – Zdziwił się Akatsuki. – Hahaha i to będąc w tak marnym stanie?! No
to wygraną mam już w kieszeni!! – Zaraz dodał z siarczystym śmiechem, który
tylko mnie uświadomił o jego głupocie. Nic mu nie odpowiedziawszy, po chwili
wbiłem miecz w ziemie tuż przed sobą. Złożywszy dłonie przed sobą,
błyskawicznie wykonałem wszystkie znane mi pieczęci. Uklęknąwszy przy broni, chwyciłem
za jej rękojeść i…
- Kuchiyose no Jutsu: Hitoshirezu
Houmentai!!
…krzyknąłem, a z moich rak, po
ostrzu miecza powędrowała ku ziemi, czerwono-niebieska strużka chakry.
Dotarłszy do podłoża, chakra momentalnie zamieniła się w liczne nikomu nie
znane znaki i symbole. Gdy wszystko zniknęło, w pierwszej chwili nic się nie
wydarzyło, więc pomyślałem że jestem za słaby, aby użyć tej techniki. Lecz
zaraz najbliższa okolica zasnuła się, gęstą jak mleko, mgłą, co wywarło na moim
przeciwniku lekkie zdumienie.
- Hę? Co to za dziwaczna
technika? Nigdy czegoś takiego nie widziałem – Mężczyzna począł zadawać masę
pytań, ale chyba nigdy nie doczeka się na nieodpowiedni, gdyż ja mu nic nie
powiem.
Gęsta mgła, trwająca dosłownie
kilka minut, po chwili zaczęła się rozrzedzać by w końcu ukazać mi sylwetkę
pierwszych przywołanych, upiornych żołnierzy.
- Deidara, tak?! To nie ze mną
będziesz walczyć, tylko z nimi!! – Krzyknąłem ile sił w płucach, przypomniawszy
sobie imię tego gościa. Ni stad, ni z owąd, nagle zerwał się silny wiatr, który
w krótkim czasie rozwiał resztki gęstej mgły ukazując wszystkim obserwatorom, 50
osobowy oddział ciężkozbrojnych żołnierzy, odzianych w wiśniowe, łuskowate
zbroje, hełmy i maski przysłaniające całkowicie ich twarze. Na ich plecach
poprzyczepiane są metalowe kije, a na ich końcach powiewają postrzępione flagi,
świadczące o stoczeniu przez nich wielu śmiercionośnych bitew.
- Wzywałeś nas Naruto-sama? –
Spytał jeden z przywołanych, stojący najbliżej mnie.
- Tak! Mam… do was prośbę… –
Odparłem i po chwili przypomniała mi o sobie, głęboka rana na brzuchu. Klęcząc
na trawie, skuliłem się odrobinę aby stłumić przeszywający ból. Gdy na powrót
się wyprostowałem, po chwili odezwał się mój przeciwnik…
- Co to ma być?! Parada
straszydeł?! – Rzucił Deidara zaczepnie, co przez żołnierzy chyba zostało
odebrane jako zniewagę, gdyż wszyscy jednoczenie spojrzeli na niego swymi
czerwonymi ślepiami. – A właśnie, co tam słychać u Sakury?! Hę?! – Jak tylko
wypowiedział jej imię, to coś mnie ukuło w serce. Jednej chwili poczułem, że
może jej grozić niebezpieczeństwo.
„Dlaczego on się o nią pyta?
Czego ten typ może od niej chcieć? Czego Akatsuki może chcieć od mojej
Sakurki!?!” – Pomyślałem i poczułem jak wzbiera we mnie gniew. Mimo potwornego
bólu, spróbowałem jednak wstać, lecz głęboka rana mi to uniemożliwiła. Opadłszy
z powrotem na ziemię, zaraz usłyszałem śmiech Deidary…
- HAHAHA!! Uuu, czyżby ta laska
nic ci nie powiedziała?!
- Jak śmiesz!! I o czym ty, do
jasnej cholery, mówisz?!? – Wycedziłem przez zęby.
- Hmm. Zastanówmy się czy chce ci
powiedzieć? – Deidara przybrał postawę wielkiego myśliciela. Moi żołnierze w
tym czasie poczęli, każdy z osobna, na mnie spoglądać i choć wszyscy mają
maski, to domyślam się, że martwi ich mój stan. Oczywiście mógłbym spróbować
sam sie uleczyć, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Nie potrafię tego
określić, ale jeśli szybko czegoś nie wymyślę, to mogę strącić przytomność, nim
wydam im rozkazy.
„Kuso! Że też nie przywołałem
żołnierza medycznego.” – Zakląłem w myślach, na zewnątrz zaś utworzyłem kolejny
grymas bólu na twarzy.
- Odpowiedź brzmi NIE!! –
Mężczyzna po chwili milczenia, dokończył swoją wypowiedź, ale to w taki sposób,
że aż trudny do opisania. – Ale wiesz co ci za to powiem?!
Spojrzałem na niego.
- Ta Sakura, jak do nas przyszła
z tą dziwaczną prośbą, na która Pein przystał, to nawet fajnie było. Pein
przydzielił ją do mnie i Tobiego. Jak sobie czasem o niej powspominam, to
żałuje że nie wykorzystałem okazji do…
- WYSTARCZY!!! – Krzyknąłem
zdenerwowany do granic możliwości. – NIE CHCE ZNAĆ KOŃCA TEJ POKRECONEJ
HISTORII!!! Zabijcie go proszę i to szybko...
Blondyn urwał swoją wypowiedź, bo
w tej właśnie chwili stracił przytomność, czego tak się obawiał dosłownie przed
kilkunastoma minutami. Żołnierze Ukrytej Armii, słuchając tego wszystkiego
dokładnie, tylko czekali na te 2 wyrazy. Spojrzawszy po sobie, bez słowa
podzielili się na dwie grupy… jedni rozpoczęli atak na członka Akatsuki, a
pozostali zajęli się ochroną swego poważnie rannego przywódcy.
* * *
Tym czasem w wiosce Ukrytego
Liścia, w biurze jej naczelnego przywódcy… Blond włosa kobieta, jak co dzień,
siedząc przy swoim biurku w skurzanym fotelu, wypełnia różne akta i papiery
związane z zarządzaniem wioską i krajem Ognia. Kończąc właśnie pisanie
ostatniego raportu, stojący na brzegu kałamarz nagle pękł zalewając wszyto
swoją zawartością…
- Cholera!! – Krzyknęła Tsunade
odrywając się od pracy.
Gęsta, granatowa ciecz powoli
rozlewając się po całym arkuszu papieru, wkrótce zamazała wszystko to, nad czym
Hokage intensywnie pracowała przez całą noc.
„Zaraz, przecież martwe
przedmioty nie pękają same od tak!” – Brązowooka oparłszy się o oparcie swego
fotela, poczęła zastanawiać się nad zjawiskiem którego przed chwilą
doświadczyła. – „W takim razie, jest to znak że ktoś ma kłopoty i to poważne!”
- Shizune!!
- Tak Godaime? – Po chwili do
pomieszczenia weszła czarnowłosa asystentka.
- Natychmiast wyślij za Naruto
team 10, z rozkazem włączania się do walki TYLKO w razie potrzeby!!
- H-hai!! – Dziewczyna czym
prędzej wybiegła zatrzaskując za sobą drzwi.
Hokage jeszcze tylko odczekała aż
ucichną kroki jej podwładnej, biegnącej po korytarzu ku wyjściu z budynku, po
czym wstała i podeszła do okna.
„Oby nie było za późno…” –
Pomyślała, patrząc jak lekki wiaterek zmaga się z gałęziami drzew stawiającymi
mu opór.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Dziś notka krótka, a bo
mam taki kaprys :P – Pozdrawiam i proszę o komentowanie^^.
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, och team 10 został teraz wysłany, ciekawe kiedy to dotrą i co... zastanawiam się czy spotkają Naruto na swojej drodze... uu to będzie walka porządna i ciężka dla Deidary... ale ciekawe co u Kisame i Itachiego czy to wszystko widzą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia