Dziękuje za wytrwałość w
oczekiwaniu na nowego posta i dziękuję za tak liczne komentarze, których już
dawno nie miałem pod żadnym postem w takiej ilości ^^. Pozdrawiam i zapraszam
na kolejną notkę ^^
<<< Odcinek ukazał się 24 października
2008 roku >>>
Księżyc świecący w pełni w tą
spokojną i gwieździstą noc, teraz oświetla swoim blaskiem twarze mężczyzn
licznego wojska. Przyglądają się oni dziwnym zjawiskom towarzyszącym walce ich
kolegów z tajemniczym blondynem w masce.
- Co do cholery!? – Krzyknął
dowódca wojowników, widząc zanikającą falę ognia. W jednej chwili, cała polana
w sercu lasu, kraju Trawy, zasnuła się lekkim dymem i ostrym odorem palonych
ciał, co spowodowało mdłości u większości wojowników niedoszłej armii Hideo
Goto. Żołnierze, jeden po drugim, zaczęli wymiotować, co jednocześnie sprawiło
dekoncentrację reszty wojowników. Tylko najwytrwalsi i najmniej podatni na tak
obrzydliwe zapachy, zaczęli jedynie chrząkać i kichać, co kilku nawet odrobinę
rozbawiło.
Tym czasem, chłopak o włosach
blond, w pierwszej chwili nie mogąc uwierzyć w to czego dokonał, stojąc z wciąż
jarzącą się ogniem kataną, spojrzał na swoje dzieło, gdy również i do jego
nozdrzy doszedł odór spalonych ciał.
- O rany! Co za smród! – Krzyknął
Uzumaki, krzywiąc się od drażniącego zapachu. Jego krzyk z całą pewnością
zwrócił uwagę dowódcy wojska, który mierząc go swymi, przerażająco
wyglądającymi oczyma, teraz stara się zapanować nad zbytnio rozluźnionymi
żołnierzami.
- Cisza! Spokój! Do szeregu! –
Wrzasnął, a jego rozkaz po chwili został wykonany. Wojownicy, automatycznie
stanęli przodem do blondyna, a wszelkie odgłosy śmiechu czy puszczania pawia,
momentalnie ustały.
- Włócznicy naprzód! Łucznicy
zaraz za nimi! – Ponownie odezwał się generał, a żołnierze przesunęli się kilka
metrów do przodu, w kierunku błękitnookiego, utworzywszy coś w rodzaju
nieprzeniknionego muru. Mężczyźni odetchnęli ciężko na widok zmasakrowanych
ciał swoich kolegów. Narastający gniew i żądza krwi, sprawiła że ich mięśnie
napięły się do granic możliwości. Stanąwszy w lekkim rozkroku, wszyscy
jednocześnie lekko się pochylili, by po chwili wystawić swe włócznie do przodu.
Natomiast ich koledzy, uzbrojeni w długie łuki i kołczany pełne strzał, umiejscowione
na ich plecach, zaraz stanęli za nimi w odległości jednego metra i również
utworzyli jeden długi szereg, ciągnący się przez całą szerokość polany.
Łucznicy wyciągnąwszy po jednej strzale, po chwili nałożyli je na cięciwy i
napinając wszystkie mięsnie jednocześnie, przygotowali się do zadania
przeszywającego ataku.
- Na mój rozkaz! – Powiedział
generał, gdy tylko dotarł naprzód swych oddziałów. Mężczyzna spojrzawszy
wściekłym wzrokiem na blondyna, po chwili przerzucił wzrok na gwieździste niebo
rozpościerające się tuż nad jego głową. Podniósłszy swój miecz nad hełm swej
zbroi, tym samym dał znak do podniesienia łuków do góry, a gdy katana została
opuszczona, wszechogarniająca cisza momentalnie została zakłócona odgłosem
cięciw wypuszczanych z dłoni.
Naruto przez chwilę przyglądając
się poczynaniom wojska Goto, zaraz dostrzegł na niebie, w świetle promieni
księżyca, grad strzał sunący wprost na niego.
„Rany… czy oni nigdy się nie
nauczą?” – Blondyn pomyślał znudzony, po czym westchnął zmęczony i ponownie
zaczął machać swym mieczem tuż przed sobą. Wykonując coraz to kolejne ruchy,
chłopak nagle dostrzegł że wokół niego wytworzyła się pewnego rodzaju, ogniowa
bariera. Nie przestając ruszania ramionami, blondyn podniósł wzrok do góry i w
tym momencie grad wystrzelonych strzał, rozbił się o tą barierę oraz powbijał
się do koła niego.
„Hmm.. bardzo interesujące!” –
Pomyślał Naruto i zaraz zaprzestał wykonywania czynności, która odrobinę
nadwyrężyła jego mięśnie ramion. Opuściwszy broń, chłopak podniósł wzrok na
swoich przeciwników i dostrzegł lekkie zaskoczenie w ich oczach. Żołnierze, w 1
rzędzie, przyglądając się blondynowi, nagle zaczęli spoglądać ku sobie. Kilku
zaraz odwróciło się by spojrzeć na swego przywódcę, lecz ten im tylko machnął
ręką, aby zaatakowali. Mężczyźni bez chwili zwłoki, z wyciągniętymi na przód
włóczniami, ruszyli do natarcia. Aby lepiej wystraszyć przeciwnika, wojownicy
zaczęli wydzierać się na całe gardło. Uzumaki, lekko zdziwiony ich zachowaniem,
po chwili przyglądania się natarciu, przybrał postawę atakującego, podnosząc
katanę na wysokość klatki piersiowej. Błękitnooki sprawiwszy aby jego miecz,
przestał się jarzyć żywym ogniem, po chwili namysłu i głębokiego skupienia,
uniósł miecz jeszcze wyżej i ustawił go poziomo, przodem ostrza do atakujących.
Po chwili, z hukiem towarzyszącym stawianiu ciężkich kroków, do chłopaka
zbliżyło się kilku pierwszych oponentów.
* * *
Trzech mężczyzn o postawnej
budowie ciała, po części wypełniający kolejne zadanie, nagle zostali zatrzymani
odgłosami walki. Zboczywszy odrobinę z ustalonej wcześnie trasy, przedarli się
zaraz przez gęsty las i zatrzymali na krawędzie urwiska, u podstawy którego
rozciąga się spora polana.
- A to ciekawe… skąd się tu
wzięła tak liczna zbieranina wojowników? – Spytał mężczyzna o blond włosach.
- Ważniejsze… kto z nimi walczy?
– Odparł jego towarzysz.
Mężczyźni wytężywszy wzrok, po
chwili dostrzegli autora zgrabnych i zwinnych uników oraz celnych ciosów, jakie
poczęły dziesiątkować sporą grupę włóczników. Przyglądając się mu przez chwile
z uwagą, jeden z obserwatorów zaraz odchylił się do tyłu i westchnął ciężko.
- To ANBU Liścia. – Stwierdził
krótko. Jego towarzysze spojrzeli na niego z niedowierzaniem, po czym rzuciwszy
kolejne spojrzenie chłopakowi w masce, jeden z nich zaśmiał się szyderczo.
- A to ci dobre!
- Co robimy? – Spytał właściciel
ogromnego miecza.
- Jak to co?! Widać, że ten koleś
ma ogromne pokłady chakry! Zmierzmy się z nim!
- Zamknij się Deidara!! –
Krzyknął missing-nin Konohy. Blondyn spojrzał na towarzysza, lekko oburzonym
wzrokiem.
- To co robimy Itachi? – Ponownie
odezwał się jego rekini przyjaciel.
- Poczekajmy do końca walki, a
potem dowiemy się kim jest ten ninja. – Odparł Uchiha i ponownie zawiesił swój
wzrok na blondynie w masce ANBU. Jego towarzysze nic więcej już nie
powiedzieli, gdyż uznali że to dobry plan. Po 20 minutach oczekiwania w
napięciu na zakończenie walki, blondyn powoli zaczął się niecierpliwić.
- No! Ile to będzie jeszcze
trwało?!
- Poczekamy zobaczymy. – Odparł
Kisame.
- Dokładnie. – Dodał posiadacz
rzadkiej umiejętności zwanej Sharingan.
Mężczyzna z kraju Sakły, spojrzał
na nich lekko zdenerwowanym wzrokiem, gdy nagle przyszedł mu do głowy szatański
pomysł.
„Skoro tak, to sam się z nim
rozprawie..” – Pomyślał Deidara, po czym niezauważalnie zniknął za plecami
towarzyszy. – „W pierwszej kolejności załatwię tych żałosnych żołnierzy, a
potem rozprawie się z tym ANBU. Tak, to doskonały plan!”. – Mężczyzna oddaliwszy
się nie co od miejsca przebywania jego kolegów z organizacji, po czym sięgnął
ręką do torby uwieszonej na jego biodrze i pobrał w dłoń odrobinę specjalnej
gliny tam schowanej. Po chwili wyciągnął rękę i otworzywszy dłoń, poczekał aż
usta widniejące na go wewnętrznej stronę dłoni, przeżują wyjętą glinę. Po
kolejnych kilku minutach, gdy dłonie ukończyły mieszanie gliny z chakrą,
blondyn uformował z niej malutkiego ptaka. Postawiwszy go na ziemi, tuż pod
swoimi stopami, zaraz powiększył swoje dzieło do wielkości konia, wsiadł na
grzbiet ptaka i wzbił się w powietrze.
* * *
Naruto zrobiwszy unik w bok,
przed długim ostrzem włóczni kolejnego żołnierza, w ten sposób wytrącił
przeciwnika z równowagi. Chłopak, przez jego nie uwagę, zadał zaraz setny już
tego wieczoru, śmiertelny cios. Ciało pozbawione duszy, po wyciągnięciu miecza
z brzucha, opadło bezwładnie na ziemię. Z wylewającej się z niego krwi,
utworzyła się kolejna już spora kałuża szkarłatnej cieczy.
„Rany.. ilu ich jeszcze jest?
Zabiłem chyba już ze 100, a polana w tym miejscu zrobiła się czerwona od dziesiątków,
litrów krwi.” – Pomyślał blondyn, unikając kolejnego ataku. Żołnierze, dysząc
ciężko i machając swoją bronią w te i z powrotem, wciąż nie ugięci, atakują
Uzumakiego. Nagle za ich plecami rozległy się liczne okrzyki i wybuchy. Na
ułamek sekundy, włócznicy jak i blondyn, zaprzestali walki, aby spojrzeć w kierunku
nadlatujących odgłosów i to co zobaczyli niezmiernie ich zaskoczyło. Mianowicie
na pozostałą część nie znanej armii, z powietrza zaczęły spadać dziwne,
malutkie zwierzątka, które po zetknięciu z czymkolwiek poczęły wybuchać.
- BUUUM!! BUUUM!! BUUUM!! BUUUM!!
– Po całej okolicy zaczęły rozchodzić się gromkie odgłosy wybuchów, całkowicie
zagłuszające krzyki zdezorientowanych łuczników i garstki samurajów ich
ochraniających. Naruto przyglądając się temu ciekawemu zjawiskowi, nagle kątem
oka dostrzegł ostrze włóczni zmierzające w jego stronę. Zgrabnym ruchem wyminął
atak, odbijając broń przeciwnika. Żołnierz lekko pochyliwszy się do przodu, aby
powtórzyć atak, po chwili niespodziewanie został przebity na wylot. Blondyn
wyciągnąwszy miecz z jego piersi, zaraz skierował broń za siebie, gdzie nabił
się inny nadbiegający wojownik.
„Nareszcie!” – Pomyślał Uzumaki
widząc już tylko kilku wojowników. – „Jeszcze 10 i koniec!” – Krzyknął w
myślach, po czym widowiskowo wymachując zakrwawioną kataną, zabił kolejnego
przeciwnika. W momencie przejechania ostrzem miecza po szyi wroga, Naruto miał
pecha, gdyż przecinając tętnicę szyjną przeciwnika, z rany trysnęła spora ilość
krwi.
„Kuso! Gdy to się skończy, to
ubranie będzie nadawało się tylko i wyłącznie do wyrzucenia!” – Błękitnooki
zaklął w myślach, rozmazując na torcie pokaźną plamę krwi. Spojrzawszy na
pozostałych jeszcze przy życiu włóczników, chłopak dostrzegł w ich spojrzeniach
wściekłość. Chłopak stanąwszy w pozycji wyprostowanej z opuszczona bronią,
nabrał powietrza w płuca, by po chwili spokojnie je wypuścić.
- Dobra panowie, co powiecie na
chwilę odpoczynku? – Blondyn spytał spokojnie. Pozostała 9 włóczników,
zaskoczona tym pytaniem, przez chwilę patrzyła ku sobie. Żołnierze spojrzawszy
na górę zmasakrowanych ciał swoich towarzyszy, a po chwili na swojego
przeciwnika w postaci jednego, zmęczonego, poranionego i obryzganego krwią
blondyna w masce, poczuli się urażeni tym pytanie.
- Czemu nie. – Odparł jeden z
wojowników, co u jego towarzyszy wywołało nie lada frustrację.
- NIE! – Krzyknął inny. – Teraz
nie możemy pozwolić sobie na porażkę! Sami popatrzcie jak ten koleś wygląda. –
Mężczyzna wskazał na Uzumakiego.
- Eee, no niby tak, ale on
wyglądał tak dokładnie 30 min temu, gdy było nas… yyy… nieco więcej. – Odparł
trzeci wojownik, stojący na prawo od blondyna. Nagle, bez uzgodnienia z
pozostałymi, wojownik stojący najbliżej Naruto, postanowił wykorzystać chwilę
przerwy i wyprowadzić kontratak. Mężczyzna stojąc za plecami blondyna, powoli
zaczął się zbliżać do chłopaka, lecz jego przyspieszony oddech wywołany wielkim
zmęczeniem, nie pozwolił mu zachowywać się dostatecznie cicho. Naruto
usłyszawszy dyszenie za plecami, nie zauważalnie chwycił za kunai ukryty w
rękawie, po czym błyskawicznie się odwróciwszy, rzucił go w przyczajonego
przeciwnika. Skradający się mężczyzna, dostawszy sztyletem w szyje, momentalnie
upadł na ziemie i nim ostatecznie wyzionął ducha, spróbował coś przekazać swym
towarzyszom.
- …kryght Ka… kryght …zuyo… kryght …shi… – Mężczyzna przez napływającą krew do gardła, zdołał
powiedzieć tylko jedno słowo, gdy nagle jego wyciągnięta ręka w końcu opadła
bezwładnie na ziemię. Dyskutujący żołnierze, słysząc strzępki słowa,
momentalnie zaprzestali kłótni, a jednemu z nich po chwili napłynęły do oczu,
gorzkie łzy. Mężczyzna wypuściwszy broń z ręki, padł na kolana i przez chwilę
wylewając łzy, zaraz spojrzał na blondyna wściekłym wzrokiem.
- DRANIU!! ZABIŁEŚ MI BRATA!!! –
Wrzasnął rozwścieczony wojownik imieniem Kazuyoshi i nagle zerwał się bardzo
silny wiatr, niosący ze sobą tumany piachu i zapach śmierci, spowijający krwawą
polanę. Mężczyzna po chwili podniósł się z ziemi, a gdy na powrót podniósł broń,
jego ciało momentalnie spowiła gęsta smuga dziwnej chakry wylewającej się z
jego ciała.
„Coś mi się wydaje, że nie prędko
sobie odpocznę.” – Pomyślał lekko zażenowany Naruto.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
I co powiecie? Jak się wam
podobał powyższy odcinek? – Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^^
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no jeszcze to Akatsuki się pojawiło, oby jednak postanowili nie zaatakować Naruto, mam nadzieję, że Deidary to się pozbędzie... co to za dziwna chakra...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia