Witam
wszystkich serdecznie, po tak długim przestoju w publikacjach na tym blogu. Mam
nadzieję, że jeszcze ktoś mnie odwiedza… no ale dość już tego bełkotu. Teraz
czas na 102 odcinek mojej, hmmm… opowieści?? ^^
<<< Odcinek ukazał się 29
stycznia 2009 roku >>>
Skwierczące ognisko,
zapach pieczonego mięsa i wszech ogarniająca ciemność. Wszystko to nie
przeszkadza dwójce shinobi z teamu 10 wpatrywać się bezczelnie w zamaskowanego
blondyna. Obaj przyjaciele, a najbardziej Shikamaru kalkulując w głowie to, co
przed chwilą usłyszał, po chwili schował wyciągniętą broń i też usiadł na ziemi
w odległości kilku metrów od błękitnookiego.
- Shik-kamaru? Co ty
wyprawiasz? – Spytał Akimichi, odrobinę się jąkając.
- Nie widzisz Choji?
Twój przyjaciel usiadł na ziemi. – Skomentowałem zgryźliwie jego słowa, na co
on mnie zlustrował zdezorientowanymi oczami. Momentalnie zapadła miedzy nami
grobowa cisza, a ja na chwile kompletnie zapomniałem o dziewczynce z
granatowymi oczami, siedzącej dokładnie za moimi plecami pod drzewem. Odwróciwszy
się do niej twarzą, jednocześnie serdecznie się uśmiechnąłem, po czym podałem
jej bukłak z wodą. Dziewczynka, już znacznie odważniejsza, bez skrępowania czy
strachu przyjęła ode mnie wodę, którą zaraz wypiła. Po chwili usłyszawszy
nieznaczne „dziękuję”, na powrót zatkałem bukłak i schowałem go na swoje
miejsce. Spojrzawszy na powrót na moich niespodziewanych „gości”, momentalnie
dostrzegłem Chojiego bacznie mi się przyglądającego. Szczerze powiem jego mina
nie za wiele mi mówi, ale sądzę że zachodzi teraz w głowę, skąd u diabła znam
jego imię. Uśmiechnąwszy się chytrze do niego, czego on nie może zobaczyć, już
się miałem odezwać, gdy nagle usłyszałem głos Nary…
- Pomyślmy… nie
przedstawiliśmy się sobie, gdyż niebyło na to czasu. My nie znamy twojego
imienia, ale za to, ty znasz nasze i jeszcze do tego znasz imiona pozostałej
dwójki shinobi, jacy są w innym obozie kilkadziesiąt metrów stad. Wyglądasz
bardzo znajomo, lecz ta maska na twojej twarzy bardzo utrudnia mi rozpoznanie
cię. – Tu chłopak przerwał swój monolog, który wygłosił patrząc prosto przed
siebie, by po chwili spojrzeć na mnie i dokończyć swoje słowa. – Więc kim
jesteś? I skąd nas znasz?
- Cóż, zważywszy na to
czym się zajmuję, moje imię powinno pozostać wam obce… a to skąd was znam, to
też jest owiane ścisłą tajemnicą. – Odparłem spokojnie, chociaż głęboko w
duchu… mam z nich niezłe polewki. Oczywiście trochę się dziwię, dlaczego to tak
długo trwa, to rozpoznawanie mnie i teraz sobie przypomniałem, że przecież nie
mam opaski wioski na czole. Nim zaatakowałem Czarną Fortecę, by mnie nie
rozpoznano, zdjąłem ją i schowałem do torby wiszącej na moim biodrze.
- Dlaczego?! – Nagle wtrącił
się Akimichi.
- Jakby wam to
powiedzieć. W mojej wiosce należę do ANBU, lecz jak widzicie nie mam na sobie
ich kostiumu ani maski, gdyż straciłem wszystko w walce o to dziecko. –
Odparłem, mówiąc im tyle ile powinni wiedzieć i spojrzałem na dziewczynkę. Ta
wciąż mi się bacznie przyglądając, zaraz nie znacznie uśmiechnęła się do mnie,
po czym wstała i minąwszy mnie… powoli podeszła do reszty przygotowanego
jedzenia. Spojrzawszy na mnie, zupełnie jakby chciała się spytać czy może to
zjeść, po chwili kiwnąłem głową na znak zgody. Dziecko momentalnie usiadło przy
ogniu i w zaskakująco szybkim tempie, wszystko pochłonęła. Gdy dziewczynka
pałaszowała całe mięso, kątem oka zobaczyłem jak Choji dokładnie ja obserwuję z
dziwnym wyrazem twarzy… jakby miał się zaraz na nią rzucić i wyrwać jej
jedzenie.
- Nawet o tym nie myśl!
– Warknąłem na grubaska, który przestraszywszy się mojego tonu, momentalnie
znalazł się przy Shikamaru.
- Mówisz, że w ANBU
służysz? A jakiego kraju?
- Przykro mi, nie mogę
już nic więcej wam o sobie powiedzieć.
- So ka. – W głosie
Nary wyczułem nutkę zawodu. – Dobra. To może my już sobie pójdziemy, by ci
więcej nie przeszkadzać. – Shikamaru dodał po chwili, po czym wstał i razem z
Akimichim począł zbliżać się do linii drzew.
- Bez obaw i tak nie
zmrużę oka. – Odparłem patrząc na dziewczynkę. Shinobi z Konohy spojrzeli na
mnie lekko zaskoczeni, po czym nic więcej już nie mówiąc zniknęli w
ciemnościach lasu. Idąc w pierwszej chwili w kompletnej ciszy, po niespełna 10
minutach Choji w końcu nie wytrzymał.
- Shikamaru i co teraz?
– Spytał trochę nie pewny, czy jego przyjaciel zna odpowiedź.
- Teraz przyjacielu,
spokojnie wrócimy do obozu i pójdziemy spać, a rano opowiemy wszystko
Asumie-sensei. – Brunet ponownie popadł w zamyślenie, gdyż wciąż go nurtuje
jedna myśl. – „Skąd ten ANBU nas zna i
kim on jest?” – Chłopak widząc przed oczami jego niebieskie oczy i blond
włosy, momentalnie dostrzegł podobieństwo z Uzumakim. Lecz ten blondyn ma na
twarzy jeszcze materiałową maskę, która znacznie utrudnia rozpoznanie. Shinobi
Konoha wkrótce powrócili do swojego obozu i by nikogo nie zbudzić, po cichutku
weszli do swoich namiotów i poszli spać.
* * *
Kilka godzin później,
gdy zza horyzontu poczęły wyłaniać się pierwsze promienie słońca, ze swojego
namiotu wygramolił się Sarutobi. Przeciągnąwszy się jak niedźwiedź, który
dopiero co obudził się z zimowego snu, zaraz sięgnął ręką do kieszeni i
wyciągnął z niej papierosa. Usadowiwszy się na ziemi przy jednym z drzew, koło
swojego namiotu, po chwili pociągnął żarzącego się papierosa. Delektując się smakiem
tytoniu i toksyn smolistych… napływających do jego ust i płuc, jounin po chwili
wypuścił cały dym na światło dzienne. Patrząc w górę na błękitne niebo
rozpościerające się nad lasem kraju Herbaty, mężczyzna na chwilę zapomniał o
bożym świecie i zagłębił się we własnych marzeniach. Po około 20 minutach,
Asuma usłyszał nieznaczne pomruki dochodzące z namiotu Shikamaru i Ino, którzy
razem w nim nocowali. Spojrzawszy w tamtym kierunku, po chwili dostrzegł kępkę
brązowych włosów wyłaniających się z namiotu.
- Dzień dobry sensei. –
Powiedział Nara przeciągając się.
- Dzień dobry. – Mężczyzna
uśmiechnąwszy się do swojego ucznia, po chwili dostrzegł jakąś karteczkę
przyczepioną shurikenem do drzewa, za plecami Nary. – Shikamaru? Co to za
liścik?
- Jaki liścik?? –
Zdziwił się chłopak na słowa swego mentora.
- Tan za twoimi
plecami.
Chunin momentalnie
odwrócił się za siebie, a gdy dostrzegł skrawek papieru na drzewie, ostrożnie
do niego podszedł. Zatrzymawszy się około 2 metrów od celu, brunet momentalnie począł
zastanawiać się, od kogo to i czy to nie pułapka. Obejrzawszy liścik z każdej
możliwej strony, po chwili stwierdził że to nie jest karteczka wybuchowa i
podszedł bliżej. Odczepiwszy shuriken od drzewa, Shikamaru pochwycił skrawek
papieru w dłoń i zaczął czytać:
Przepraszam Shikamaru jeśli wczoraj was
wystraszyłem, lecz na przyszłość musicie bardziej uważać kogo i jak
szpiegujecie. Dziś o świcie odwiedziłem wasz obóz i bez obaw, tylko przez
chwilę was poobserwowałem. Teraz jednak muszę już iść w dalszą drogę, ale mam
do ciebie prośbę. Mianowicie przekaż proszę Ino, że ślicznie wygląda gdy śpi ^^.
Przyjaciel
Brunet skończywszy
czytanie, dosłownie zastygł w jednej pozycji. Przeczytawszy jeszcze raz
ostatnie zdanie tego dziwnego listu, Nara mimowolnie uśmiechnął się w duchu.
- I co Shikamaru, co
tam jest napisane?
- Asuma-sensei, proszę…
sam się przekonaj. – Chłopak zaraz podszedł do swego mentora i wręczył mu list.
Jounin przeczytawszy tych kilka słów zawartych na papierze, po chwili zrobił
wielkie oczy i rzucił Narze pytające spojrzenie.
- Kim jest ten
„przyjaciel”??
- Nie mam pojęcia. –
Chłopak zrobił minę kompletnie bezradnego w udzieleniu prawidłowej odpowiedzi.
- Rozumiem. To w takim
razie, co się wczoraj takiego wydarzyło?
- Sarutobi-sensei, gdy ty
i Ino poszliście wczoraj spać… – Chłopak podchodząc do swojego mentora coraz bliżej,
począł streszczać wydarzenia z wieczoru poprzedniego dnia. Mężczyzna pociągając
co jakiś czas dopalającego się już papierosa, nie przerwanie obserwuje swojego podopiecznego,
dokładnie streszczającego wydarzenia jakich doznał z Akimichim.
„Z
tego co słyszę, to Shikamaru i Choji spotkali wczoraj gościa niesamowicie
podobnego do Naruto, choć w żaden sposób nie mogą tego teraz potwierdzić.
Hmmm…” – Pomyślał Asuma, jednocześnie
nie przestając słuchając opowieści bruneta.
* * *
Tym czasem, zamaskowany
shinobi z mała dziewczynka na plecach mu siedzącą, w szybkim tempie kierując
się w tylko sobie znanym kierunku, po kilku godzinach w końcu na horyzoncie
dostrzegł bramę jakiegoś miasta. Zeskoczywszy na ziemię, blondyn zaraz się zatrzymał
i pozwolił małej stanąć na własnych nogach. Usadowiwszy się pod jednym z drzew,
chłopak po chwili wyciągnął z torby bukłak z wodą i pociągnął łyk chłodnej
cieczy prosto z gwinta. Przyglądając się swymi błękitnymi oczami dziewczynce,
siedzącej pod innym drzewem naprzeciwko niego, blondyn zaraz wystawił dłoń z
butelką przed siebie. Dziecko bez wahania się, wzięło od niego napitek i
również pociągnęła kilka łyków prosto chłodnego napoju.
- Jak masz na imię? –
Spytałem otrzymawszy z powrotem butelkę z wodą.
W pierwszym momencie
nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, a gdy na nią spojrzałem, momentalnie
dostrzegłem wahanie w jej oczach.
- Jestem twoim
przyjacielem. Możesz mi powiedzieć.
Gdy ponownie nie
otrzymałem zadowalającej mnie odpowiedzi, po chwili straciłem jakąkolwiek
nadzieję. Schowawszy bukłak wody na swoje miejsce, uparłem się o drzewo i
spojrzałem na błękitne niebo rozpościerające się nad naszymi głowami.
- Na-nazywam się Miyoko
Inaba. – Nagle usłyszałem to na co czekam już od dłuższego czasu i
uśmiechnąwszy się pod nosem, jedynie nieznacznie westchnąłem.
- Bardzo ładnie. –
Odparłem nie spuszczając wzroku z klucza ptaków akurat przelatujących nad
lasem, w którym się zatrzymaliśmy.
- A jak się pan nazywa?
Szczerze powiem, że to
pytanie na początku strasznie mnie zaskoczyło, lecz po chwili przypomniałem
sobie, że ona również nic o mnie nie wie, po za tym co pewnie usłyszała z mojej
rozmowy z Shikamaru. Spojrzawszy na nią, zaraz nieznacznie uśmiechnąłem się pod
materiałowa maską.
- Jestem Naruto
Uzumaki.
- Dziękuję za
uratowanie. – Otrzymałem w odpowiedzi szeroki i jednocześnie bardzo serdeczny
uśmiech.
Po dwóch godzinach
drzemki i odpoczynku w promieniach już zachodzącego słońca, postanowiłem zakończyć
ten postój i po chwili już stojąc na nogach... spojrzałem na jeszcze lekko
drzemiąca Miyoko.
- Za około cztery
godzin zacznie się ściemniać.
Dziewczyna obudziwszy
się natychmiast, od razu puściła mi krótkie spojrzenie, po czym kiwnęła głową,
na znak że zrozumiała. Zrobiwszy kilka kroków do przodu, klęknąłem na jednym
kolanie i opuściłem ręce wzdłuż ciała.
- Jeśli nie chcemy
spędzić kolejnej nocy pod gołym niebem, to musimy ruszać w dalsza drogę. –
Powiedziałem jednocześnie rzuciwszy jej krótkie spojrzenie.
- Sama już mogę iść.
- Wiem, ale w ten
sposób będzie szybciej i wygodniej dla nas obojga.
Po chwili czekania, w
końcu poczułem, jak dziewczynka powoli wchodzi mi na plecy splątując ręce wokół
mojej szyi. Podniósłszy się z ziemi, zaraz wskoczyłem na gałąź pobliskiego
drzewa i ruszyłem w dalszą drogę, na której ku mojemu zaskoczeniu… od wyruszenia
z gruzów Czarnej Fortecy, nie zostałem jeszcze ani razu zaatakowany. Po trzech
godzinach żwawego skakania z drzewa na drzewo, w końcu dotarliśmy do jakiejś
miejscowości, chyba leżącej na granicy z krajem Ognia. Postawiwszy Miyoko na
ziemi, zaraz chwyciłem ją za rękę i wkroczyłem do miasta. Zważywszy na to, że
jest już trochę ciemno, to nie ma zbyt wielu ludzi na uliczkach, ale wciąż
wyczuwam na sobie liczne spojrzenia. Nie zawracając sobie tym zbytnio głowy, po
zrobieniu kilku kroków, nie daleko bramy znalazłem jakąś gospodę gdzie
wynająłem na jedną noc dwuosobowy pokój.
- Dzisiaj tu będziemy
spali. – Powiedziałem, wchodząc do wynajętego pokoju. Rozglądając się po
niewielkim pomieszczeniu z jednym oknem, starą szafą stojącą pod ścianą i dwoma
łóżkami, po chwili rzuciłem krótkie spojrzenie mojej towarzyszce.
- Miyoko. Proszę zostań
tutaj, gdyż ja musze jeszcze załatwić kilka spraw.
Odwróciłem się do drzwi
i już miałem wyjść, gdy nagle…
- Dobrze sensei. –
Usłyszałem w odpowiedzi.
Błyskawicznie
odwróciłem się do niej przodem i spojrzałem na nią zdziwiony.
- Jak mnie nazwałaś?!?
– Spytałem.
Widząc szeroki uśmiech
na jej ustach, momentalnie ogarnęło mnie bardzo dziwne, lecz jednocześnie
przyjemne uczucie… gdyż kompletnie nie spodziewałem się czegoś takiego. Stojąc
w osłupieniu przez kilka następnych minut, po chwili otrząsnąłem się z szoku
jaki mną zawładną i odwzajemniwszy jej szeroki uśmiech, wyszedłem zadowolony z
pomieszczenia.
NEXT
COMING SOON…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto
Pewnie
zastanawiacie się, czemu ten odcinek pojawił się akurat dziś. Już wyjaśniam.
Mianowicie, dziś zaliczyłem psychologię na uczelni, co wcale nie było łatwym
zadaniem i z tego właśnie powodu, mam dziś bardzo dobry nastrój. Tak wiec mam
nadzieję, że notka się wam podobała ^^, a na pytanie kiedy pojawi się kolejny
post, to od razu mówię, że nie wiem. Może będzie to 14 lutego, a może nawet
jeszcze później >.< - Przykro mi, ale nadal mam sesję i moja wena
poważnie z tego powodu się skurczyła. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania
^^.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o tak ciekawe czy jednak Shikamaru stawia, że to może być Naruto... a Akimichi nawet nie myśl o tym jedzonku... ;) trochę dziwne że nikt nie czuwał nad obozowiskiem... i już Naruto ma uczennice... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia