wtorek, 9 stycznia 2018

050. Tajemnicza komnata

Czytając wasze komentarze, za bardzo nie wiedzałem jak się zabrać do tego odcinka, gdyż wielu z was zadawało pytania: „Co z Kibą i Hinatą” lub „Dlaczego nie piszesz o Sakurze..” – widzicie, jak by na to nie patrzeć, jest to blog poświęcony życiu Naruto Uzumakiego mojego własnego pomysłu. Tak wiec wybaczcie, ale pisanie notek pozostawcie mi ^^ - a co do przyjaciół blondyna, to usłyszymy o nich w następnej notce… Dobra, koniec tego bzdurnego gadania.. serdecznie zapraszam na kolejny odcinek ^^



<<< Odcinek ukazał się 20 czerwca 2008 roku >>>



>>> Wioska Bez Nazwy w Iwa-Gakure <<<
Po skończonym przedstawieniu, ogień jeszcze palący się w miejscu pobytu bandytów, zaraz zgasł, jak i płonąca trąba powietrzna wraz z ciałami swych ofiar, znikła wszystkim gapiom z widoku, a oczy Naruto Uzumakiego na powrót przybrały kolor niebieski.
- Kyuubi..!! To było niesamowite..!! Ale dałeś czadu..!! – po odzyskaniu władzy nad ciałem, zacząłem skakać z radości i cieszyć się jak małe dziecko. Po chwili jednak dostrzegłem dziwne spojrzenia padające na moją osobę. Okoliczni ludzie, jak i mnisi, właśnie teraz patrzą na mnie jak na jakiegoś głupka.
- To nic takiego Naruto.. tak jak obiecałem, pokazałem Ci dwie nowe techniki.
- Bardzo fajne.. choć powiem, że z przyjemnością opanuję tylko tą związaną z ogniem..! – kompletnie zapomniawszy, że nikt tu nie wie iż jestem Jinchuriki, spokojnie i nagłos zacząłem rozmawiać z Kyuubim.
- Hę..? A to czemu..?
- Powiedzmy iż wolałbym pozostać przy ninjutsu charakterystycznym dla mojego kraju.
- Dobra.. jak chcesz.. to ty tu rządzisz – Kyuubi bez sprzeciwu, zaraz przystał na moje zdanie, co do obu technik.
- Ale to jak ich urządziłeś, to było coś pięknego..! – po chwili ponownie zacząłem skakać z radości.

„Tak.. może i on jest wspaniałym shinobi, ale teraz zachowuje się jakby był obłąkany..! Czy Naruto  właśnie mówi sam do siebie..?” – pomyślał Arcykapłan, widząc co wyprawia blondyn.
- Toushi-sama.. może i się przesłyszałem, ale czy Naruto przypadkiem nie mówi do kogoś imieniem Kyuubi..? – spytał jeden ze strażników, stojących tuż obok mnicha.
- Kyuubi..?! – zdziwił się Iru.
- Tak, ja też wyraźnie słyszałem to imię.. – zaraz do rozmowy przyłączył się drugi ze strażników.
„Nie.. to nie możliwe, aby ten chłopak był Jinchuriki, a może.. hmm..” – zamyślił się Arcykapłan, po czym na powrót zniknął w głębi budowli.
~ ~ ~
Po upłynięciu kolejnych 15 minut, zaraz się uspokoiłem i począłem rozglądać się dookoła. W tym momencie ponownie dostrzegłem wiele zaciekawionych spojrzeń zawieszonych na mojej postaci. Nie, żeby mi to przeszkadzało… ale z drugiej strony, poczułem iż chyba co po niektórzy usłyszeli moją rozmowę z demonem. Wzruszywszy ramionami na ten fakt, odwróciłem się z powrotem przodem do świątyni, po czym zacząłem kierować się w stronę lekko skołowanych strażników.
„Dziwnie się zachowują…, zanim pozwoliłem lisowi zmieść z powierzchni ziemi tych bandytów, to ci ludzie byli bardzo sympatycznie do mnie nastawieni …a teraz, tak jakby wszystko uległo zmianie..” – pomyślałem, mijając ich i wchodząc do środka świątyni. W pierwszej chwili, moje oczy na powrót zostały ogarnięte przez ciemności panujące we wnętrzu, lecz po kilku minutach ponownie się przyzwyczaiłem do tak słabego oświetlenia i zacząłem szukać mojego nowego przyjaciela. Mijając kolejnych, zaciekawionych moją osobą, mnichów, w końcu odnalazłem Toushi-same przy Świętej Księdze.
- Naruto.. jak to jest mieć w sobie demona..? – gdy podszedłem, jego pytanie jakoś mnie nie zaskoczyło, lecz zaciekawiło. Skąd mu przyszło to pytanie, skoro nie wie że mam demona w sobie.
- Przepraszam, nie rozumiem..?
- Nie udawaj, wiem że jesteś Jinchuriki.. – jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił, tak jak by mu to przeszkadzało. Po jego słowach, zamilkłem na chwilę, aby zaraz popatrzyć się na niego czerwonymi oczyma Kyuubiego. W sekundę potem zaobserwowałem dziwny uśmieszek u niego, a w oczach przerażenie.
- Ty też masz coś do Jinchuriki..?! – w końcu spytałem oburzonym głosem, po czym odwróciłem się do niego plecami.
- Naruto.. proszę się, tylko spokojnie.. wybacz, nie miałem złych intencji.
- Tak..? To po cholerę poruszasz ten temat..?
- Bo.. bo nie spodziewałem się, iż wybraniec do otwarcia tajemnej komnaty, może być nosicielem demona – po tych słowach, mój chwilowy gniew zaraz gdzieś się ulotnił, a jego miejsce zajęła ciekawość. Na powrót odwróciłem się do niego przodem i spojrzawszy na niego już normalnym, niebieskim wzrokiem, spytałem..
- Co powiedziałeś..? Jaka znowu tajemna komnata..? Jaki wybraniec..? – poje spojrzenie, chyba wywarło na Toushim-sama jakieś wrażenie, gdyż po chwili nieznacznie się do mnie uśmiechnął, po czym gestem ręki pokazał, abym podszedł bliżej do światła. Mężczyzna bez słowa wyjaśnienia, otworzył przede mną starą księgę.
- Jak wcześniej wspomniałem Naruto, to jest nasza Święta Księga, w której zapisano, iż chłopak który przyjdzie uratować nas w odpowiedniej godzinie, będzie tym, który otworzy kamienne wrota – Arcykapłan wyjaśnił mi po krotce, o co mu chodziło. Nic mu nie opowiedziałem, tylko zagłębiwszy się we własnych myślał…
„Czy to możliwe..? O co tu chodzi..?” – począłem zadawać sobie wiele pytań bez odpowiedzi.
* * *
>>> Kilka godzin później <<<
- Czcigodny kapłanie, mówiłeś że macie tu komnatę, którą chcielibyście abym zbadał.. – po chwili milczenia i spokojnego spaceru, u boku mojego przyjaciela, spytałem z głosem pełnym szacunku i spokoju.
- Tak.. chodź pokaże ci ją.. – mężczyzna w podeszły wieku, lekko się do mnie uśmiechnął i poprawił swoją zielono-białą tunikę.
Idąc po przez wioskę, którą kilka godzin temu oswobodziłem od sporej grupki bandytów, dostrzegłem wiele uradowanych i mile nastawionych, spojrzeń jej mieszkańców. Co jakiś czas odwzajemniając spojrzenia, dostawałem co raz to kolejne uśmiechy, od tutejszych dziewczyn.
„Nie no.. musze przyznać, iż tutejsze dziewczyny są całkiem, całkiem ładne..” – zrobiłem głupi uśmieszek, lecz zaraz go usunąłem z twarzy – „..nie, o czym ja myślę.. jedyna dziewczyna jaka mi się podoba to Sakura.. hmm.. a właśnie, ciekawe co u niej słychać..?”.
Słońce dzisiejszego dnia świeci niebywałe mocno i daje się odczuć nieskończony żar, jaki bucha od spalonej ziemi. Po kilku minutach takiego spaceru, dotarliśmy z Toushi-sama do kolejnej niewielkie budowli, trochę przypominającej świątynię. Najciekawsze jest to, iż ów budynek został wykuty w skale, znaczy po za górę wystaje samo wejście z kamiennymi schodami na przedzie. Przed wejściem, kapłan zatrzymał się chcąc puścić mnie przodem...
- Proszę Naruto, idź przodem – powiedział swoim łagodnym, choć już lekko ochrypłym, głosem i wskazał ręką na ogromne wejście do budowli.
- Nie, ty pierwszy... nalegam – z każdą minutą, przebywania w tym jakże spokojnym i wyciszonym miejscu, zacząłem odczuwać lekka ulgę w duchu, coś czego potrzebowałem od bardzo dawna. Robiąc kolejne to kroki na przód, zaczęliśmy się zanurzać w głąb budowli, co lekko mnie zaniepokoiło, bo nie widziałem końca korytarza. Szliśmy po kamiennej posadzce, trochę przypominającej wyszlifowany marmur, w którym to widziałem doskonale odbicie swojej sylwetki, zupełnie jak w lustrze.
- Toushi-sama, dokąd idziemy..? – spytałem po chwili milczenia i głębokiego zamyślenia, co ja tak na prawdę tu taj robię.
- Chciałeś zbadać naszą tajemną komnatę.. tak..? – mnich odparł pytaniem na pytanie.
- No tak, ale przecież tu nic nie ma.. idziemy tym korytarzem już dobrych 20 minut i nadal nie widać końca.
- Tylko spokojnie, już nie daleko.. zaraz zobaczysz coś, co z pewnością cię zainteresuje.
- Co takiego..? – jego słowa zaraz mnie wyrwały z lekkiego zamyślenia i jednocześnie bardzo zainteresowały. Starzec nic mi nie odpowiedział tylko po puszczeniu krótkiego spojrzenia, zaraz sie zatrzymał, a ja wraz z nim i kiwnięciem głową pokazał, to do czego dążyliśmy. Przed oczami ukazały mi się ogromne kamienne wrota z odciśniętą na nich otwartą dłonią. Zaraz podszedłem bliżej i zacząłem sie bacznie przyglądać owemu odciskowi. Po chwili spojrzałem na mojego przewodnika, z pytaniem w oczach..
- I tu, Naruto muszę cię zostawić, dalej nie mogę z tobą iść.. – jego słowa trochę mnie zaskoczyły.
- Czemu, czy coś sie stało..?
- Nie.. ale widzisz, to co się znajduje za tymi wrotami, jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla wybrańca, czyli dla ciebie Naruto Uzumaki.
- Eee, jaki tam ze mnie wybraniec... to że was uratowałem od tych zbirów, to był czysty przypadek.. – lekko sobie zadrwiłem z jego słów.
- Nie mów tak.. od zawsze wierzymy w to co jest zapisanie w Świętej Księdze i nie śmiemy w to nigdy wątpić – mężczyzna oburzył się moim zachowanie, lecz zaraz znowu stał się spokojny i opanowany.
- Przebacz mi... nie powinienem tak mówić..
- Wybaczam, bo jesteś jeszcze młody i całe życie przed tobą, a teraz.. czas, abyś przeszedł przez te drzwi.
- Ale jak..?
- Widzisz ten odcisk w skale..?
- Tak.
- Z tego co wiem, to jest to odcisk ręki tego, który stworzył to, co się znajduje za tymi wrotami.
- Czyli kogo..? – jego słowa ponownie mnie zaciekawiły.
- Tego nie wiem, ale jedno jest pewne, tylko wybraniec może otworzyć te wrota, przykładając swoją dłoń do odcisku.. i chyba jest tylko jeden sposób na sprawdzenie, czy jesteś wybrańcem, skoro tak w to wątpisz – kapłan serdecznie się do mnie uśmiechnął i swoim spojrzeniem, wskazał na skałę.
- No dobra... raz kozie śmierć..! – westchnąłem pod nosem i przystawiłem prawą dłoń do odcisku. Wnet zaświeciło się biało-niebieskie, jaskrawe światło wokół mojej dłoni, a kamienne wrota tylko zatrzeszczały i się szeroko przed nami otworzyły.
- Widzisz, jednak jesteś wybrańcem..
- A-ale jak to możliwe... przecież nigdy nie byłem związany z tym miejscem... nic już z tego nie kapuję – odparłem zażenowanym głosem i spuściłem wzrok na kamienną posadzkę.
- Jak widać, ktoś tam w górze.. cię bardzo polubił – starzec spojrzał na sufit, jakby go nie było i złożył ręce przed sobą, w modlitewnym geście.
- Toushi-sama.. ile czasu mogę tam przebywać..? – wskazałem na dziwną krainę rozpościerającą się tuż za kamiennymi wrotami.
- Nie wiem... gdyż nigdy tam nie byłem.. ale z tego co wyczytałem w Świętej Księdze, to – „…wybraniec może przebywać tam bez limitu czasu, lecz niech pamięta, że czas płynie tam znacznie wolniej, niż poza granicami kamiennych wrót...” – tak w niej wyczytałem – Arcykapłan, przytoczył krótki fragment słów zapisanych w Świętej Księdze, jednym z największych skarbów wioski Bez Nazwy.
- Co to oznacza..?
- Wiesz, sam się często nad tym zastanawiałem, ale nigdy nie doszedłem, co to mogło oznaczać..
- Mam nadzieję, że nic złego. Dobra, na mnie już czas...
- No to powodzenia Naruto.
- Arigato..!! – krzyknąłem, po czym przekroczyłem próg wielgachnych, kamiennych wrót… wkraczając do kompletnie nie znanego mi świata.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Wiem, wiem… strasznie nudna wyszła mi ta notka… od cholery dialogów i prawie zero akcji… ech, czasem sam się zastanawiam, czy w ogóle ktoś to czyta.. no nic, pozdrawiam i zapraszam do wyrażania swych opinii w komciach ^^

1 komentarz:

  1. Hej,
    rozdział wspaniały, no trochę to jak debil się zachował, jestem ciekawa co znajdzie w tej komnacie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń