Czytając
wasze komentarze, za bardzo nie wiedzałem jak się zabrać do tego odcinka, gdyż
wielu z was zadawało pytania: „Co z Kibą i Hinatą” lub „Dlaczego nie piszesz o
Sakurze..” – widzicie, jak by na to nie patrzeć, jest to blog poświęcony życiu
Naruto Uzumakiego mojego własnego pomysłu. Tak wiec wybaczcie, ale pisanie
notek pozostawcie mi ^^ - a co do przyjaciół blondyna, to usłyszymy o nich w
następnej notce… Dobra, koniec tego bzdurnego gadania.. serdecznie zapraszam na
kolejny odcinek ^^
<<< Odcinek ukazał się 20
czerwca 2008 roku >>>
>>>
Wioska Bez Nazwy w Iwa-Gakure <<<
Po skończonym
przedstawieniu, ogień jeszcze palący się w miejscu pobytu bandytów, zaraz
zgasł, jak i płonąca trąba powietrzna wraz z ciałami swych ofiar, znikła
wszystkim gapiom z widoku, a oczy Naruto Uzumakiego na powrót przybrały kolor
niebieski.
- Kyuubi..!! To było
niesamowite..!! Ale dałeś czadu..!! – po odzyskaniu władzy nad ciałem, zacząłem
skakać z radości i cieszyć się jak małe dziecko. Po chwili jednak dostrzegłem
dziwne spojrzenia padające na moją osobę. Okoliczni ludzie, jak i mnisi, właśnie
teraz patrzą na mnie jak na jakiegoś głupka.
- To nic takiego Naruto.. tak jak obiecałem, pokazałem Ci dwie nowe
techniki.
- Bardzo fajne.. choć
powiem, że z przyjemnością opanuję tylko tą związaną z ogniem..! – kompletnie
zapomniawszy, że nikt tu nie wie iż jestem Jinchuriki, spokojnie i nagłos
zacząłem rozmawiać z Kyuubim.
- Hę..? A to czemu..?
- Powiedzmy iż wolałbym
pozostać przy ninjutsu charakterystycznym dla mojego kraju.
- Dobra.. jak chcesz.. to ty tu rządzisz – Kyuubi bez
sprzeciwu, zaraz przystał na moje zdanie, co do obu technik.
- Ale to jak ich
urządziłeś, to było coś pięknego..! – po chwili ponownie zacząłem skakać z
radości.
„Tak.. może i on jest
wspaniałym shinobi, ale teraz zachowuje się jakby był obłąkany..! Czy Naruto właśnie mówi sam do siebie..?” – pomyślał Arcykapłan,
widząc co wyprawia blondyn.
- Toushi-sama.. może i
się przesłyszałem, ale czy Naruto przypadkiem nie mówi do kogoś imieniem
Kyuubi..? – spytał jeden ze strażników, stojących tuż obok mnicha.
- Kyuubi..?! – zdziwił
się Iru.
- Tak, ja też wyraźnie
słyszałem to imię.. – zaraz do rozmowy przyłączył się drugi ze strażników.
„Nie.. to nie możliwe,
aby ten chłopak był Jinchuriki, a może.. hmm..” – zamyślił się Arcykapłan, po
czym na powrót zniknął w głębi budowli.
~ ~ ~
Po upłynięciu kolejnych
15 minut, zaraz się uspokoiłem i począłem rozglądać się dookoła. W tym momencie
ponownie dostrzegłem wiele zaciekawionych spojrzeń zawieszonych na mojej
postaci. Nie, żeby mi to przeszkadzało… ale z drugiej strony, poczułem iż chyba
co po niektórzy usłyszeli moją rozmowę z demonem. Wzruszywszy ramionami na ten
fakt, odwróciłem się z powrotem przodem do świątyni, po czym zacząłem kierować
się w stronę lekko skołowanych strażników.
„Dziwnie się zachowują…,
zanim pozwoliłem lisowi zmieść z powierzchni ziemi tych bandytów, to ci ludzie
byli bardzo sympatycznie do mnie nastawieni …a teraz, tak jakby wszystko uległo
zmianie..” – pomyślałem, mijając ich i wchodząc do środka świątyni. W pierwszej
chwili, moje oczy na powrót zostały ogarnięte przez ciemności panujące we
wnętrzu, lecz po kilku minutach ponownie się przyzwyczaiłem do tak słabego
oświetlenia i zacząłem szukać mojego nowego przyjaciela. Mijając kolejnych,
zaciekawionych moją osobą, mnichów, w końcu odnalazłem Toushi-same przy Świętej
Księdze.
- Naruto.. jak to jest
mieć w sobie demona..? – gdy podszedłem, jego pytanie jakoś mnie nie
zaskoczyło, lecz zaciekawiło. Skąd mu przyszło to pytanie, skoro nie wie że mam
demona w sobie.
- Przepraszam, nie
rozumiem..?
- Nie udawaj, wiem że
jesteś Jinchuriki.. – jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił, tak jak by mu
to przeszkadzało. Po jego słowach, zamilkłem na chwilę, aby zaraz popatrzyć się
na niego czerwonymi oczyma Kyuubiego. W sekundę potem zaobserwowałem dziwny
uśmieszek u niego, a w oczach przerażenie.
- Ty też masz coś do
Jinchuriki..?! – w końcu spytałem oburzonym głosem, po czym odwróciłem się do
niego plecami.
- Naruto.. proszę się,
tylko spokojnie.. wybacz, nie miałem złych intencji.
- Tak..? To po cholerę
poruszasz ten temat..?
- Bo.. bo nie
spodziewałem się, iż wybraniec do otwarcia tajemnej komnaty, może być
nosicielem demona – po tych słowach, mój chwilowy gniew zaraz gdzieś się
ulotnił, a jego miejsce zajęła ciekawość. Na powrót odwróciłem się do niego
przodem i spojrzawszy na niego już normalnym, niebieskim wzrokiem, spytałem..
- Co powiedziałeś..?
Jaka znowu tajemna komnata..? Jaki wybraniec..? – poje spojrzenie, chyba
wywarło na Toushim-sama jakieś wrażenie, gdyż po chwili nieznacznie się do mnie
uśmiechnął, po czym gestem ręki pokazał, abym podszedł bliżej do światła.
Mężczyzna bez słowa wyjaśnienia, otworzył przede mną starą księgę.
- Jak wcześniej
wspomniałem Naruto, to jest nasza Święta Księga, w której zapisano, iż chłopak
który przyjdzie uratować nas w odpowiedniej godzinie, będzie tym, który otworzy
kamienne wrota – Arcykapłan wyjaśnił mi po krotce, o co mu chodziło. Nic mu nie
opowiedziałem, tylko zagłębiwszy się we własnych myślał…
„Czy to możliwe..? O co
tu chodzi..?” – począłem zadawać sobie wiele pytań bez odpowiedzi.
* * *
>>>
Kilka godzin później <<<
- Czcigodny kapłanie,
mówiłeś że macie tu komnatę, którą chcielibyście abym zbadał.. – po chwili
milczenia i spokojnego spaceru, u boku mojego przyjaciela, spytałem z głosem
pełnym szacunku i spokoju.
- Tak.. chodź pokaże ci
ją.. – mężczyzna w podeszły wieku, lekko się do mnie uśmiechnął i poprawił
swoją zielono-białą tunikę.
Idąc po przez wioskę,
którą kilka godzin temu oswobodziłem od sporej grupki bandytów, dostrzegłem
wiele uradowanych i mile nastawionych, spojrzeń jej mieszkańców. Co jakiś czas
odwzajemniając spojrzenia, dostawałem co raz to kolejne uśmiechy, od tutejszych
dziewczyn.
„Nie no.. musze
przyznać, iż tutejsze dziewczyny są całkiem, całkiem ładne..” – zrobiłem głupi
uśmieszek, lecz zaraz go usunąłem z twarzy – „..nie, o czym ja myślę.. jedyna
dziewczyna jaka mi się podoba to Sakura.. hmm.. a właśnie, ciekawe co u niej
słychać..?”.
Słońce dzisiejszego
dnia świeci niebywałe mocno i daje się odczuć nieskończony żar, jaki bucha od
spalonej ziemi. Po kilku minutach takiego spaceru, dotarliśmy z Toushi-sama do
kolejnej niewielkie budowli, trochę przypominającej świątynię. Najciekawsze
jest to, iż ów budynek został wykuty w skale, znaczy po za górę wystaje samo
wejście z kamiennymi schodami na przedzie. Przed wejściem, kapłan zatrzymał się
chcąc puścić mnie przodem...
- Proszę Naruto, idź
przodem – powiedział swoim łagodnym, choć już lekko ochrypłym, głosem i wskazał
ręką na ogromne wejście do budowli.
- Nie, ty pierwszy...
nalegam – z każdą minutą, przebywania w tym jakże spokojnym i wyciszonym
miejscu, zacząłem odczuwać lekka ulgę w duchu, coś czego potrzebowałem od
bardzo dawna. Robiąc kolejne to kroki na przód, zaczęliśmy się zanurzać w głąb
budowli, co lekko mnie zaniepokoiło, bo nie widziałem końca korytarza. Szliśmy
po kamiennej posadzce, trochę przypominającej wyszlifowany marmur, w którym to
widziałem doskonale odbicie swojej sylwetki, zupełnie jak w lustrze.
- Toushi-sama, dokąd
idziemy..? – spytałem po chwili milczenia i głębokiego zamyślenia, co ja tak na
prawdę tu taj robię.
- Chciałeś zbadać naszą
tajemną komnatę.. tak..? – mnich odparł pytaniem na pytanie.
- No tak, ale przecież
tu nic nie ma.. idziemy tym korytarzem już dobrych 20 minut i nadal nie widać
końca.
- Tylko spokojnie, już
nie daleko.. zaraz zobaczysz coś, co z pewnością cię zainteresuje.
- Co takiego..? – jego
słowa zaraz mnie wyrwały z lekkiego zamyślenia i jednocześnie bardzo
zainteresowały. Starzec nic mi nie odpowiedział tylko po puszczeniu krótkiego
spojrzenia, zaraz sie zatrzymał, a ja wraz z nim i kiwnięciem głową pokazał, to
do czego dążyliśmy. Przed oczami ukazały mi się ogromne kamienne wrota z
odciśniętą na nich otwartą dłonią. Zaraz podszedłem bliżej i zacząłem sie
bacznie przyglądać owemu odciskowi. Po chwili spojrzałem na mojego przewodnika,
z pytaniem w oczach..
- I tu, Naruto muszę
cię zostawić, dalej nie mogę z tobą iść.. – jego słowa trochę mnie zaskoczyły.
- Czemu, czy coś sie
stało..?
- Nie.. ale widzisz, to
co się znajduje za tymi wrotami, jest przeznaczone tylko i wyłącznie dla
wybrańca, czyli dla ciebie Naruto Uzumaki.
- Eee, jaki tam ze mnie
wybraniec... to że was uratowałem od tych zbirów, to był czysty przypadek.. –
lekko sobie zadrwiłem z jego słów.
- Nie mów tak.. od
zawsze wierzymy w to co jest zapisanie w Świętej Księdze i nie śmiemy w to
nigdy wątpić – mężczyzna oburzył się moim zachowanie, lecz zaraz znowu stał się
spokojny i opanowany.
- Przebacz mi... nie
powinienem tak mówić..
- Wybaczam, bo jesteś
jeszcze młody i całe życie przed tobą, a teraz.. czas, abyś przeszedł przez te
drzwi.
- Ale jak..?
- Widzisz ten odcisk w
skale..?
- Tak.
- Z tego co wiem, to
jest to odcisk ręki tego, który stworzył to, co się znajduje za tymi wrotami.
- Czyli kogo..? – jego
słowa ponownie mnie zaciekawiły.
- Tego nie wiem, ale
jedno jest pewne, tylko wybraniec może otworzyć te wrota, przykładając swoją
dłoń do odcisku.. i chyba jest tylko jeden sposób na sprawdzenie, czy jesteś
wybrańcem, skoro tak w to wątpisz – kapłan serdecznie się do mnie uśmiechnął i
swoim spojrzeniem, wskazał na skałę.
- No dobra... raz kozie śmierć..! – westchnąłem pod nosem i
przystawiłem prawą dłoń do odcisku. Wnet zaświeciło się biało-niebieskie,
jaskrawe światło wokół mojej dłoni, a kamienne wrota tylko zatrzeszczały i się
szeroko przed nami otworzyły.
- Widzisz, jednak
jesteś wybrańcem..
- A-ale jak to
możliwe... przecież nigdy nie byłem związany z tym miejscem... nic już z tego
nie kapuję – odparłem zażenowanym głosem i spuściłem wzrok na kamienną
posadzkę.
- Jak widać, ktoś tam w
górze.. cię bardzo polubił – starzec spojrzał na sufit, jakby go nie było i
złożył ręce przed sobą, w modlitewnym geście.
- Toushi-sama.. ile
czasu mogę tam przebywać..? – wskazałem na dziwną krainę rozpościerającą się
tuż za kamiennymi wrotami.
- Nie wiem... gdyż
nigdy tam nie byłem.. ale z tego co wyczytałem w Świętej Księdze, to – „…wybraniec może przebywać tam bez limitu
czasu, lecz niech pamięta, że czas płynie tam znacznie wolniej, niż poza
granicami kamiennych wrót...” – tak w niej wyczytałem – Arcykapłan,
przytoczył krótki fragment słów zapisanych w Świętej Księdze, jednym z
największych skarbów wioski Bez Nazwy.
- Co to oznacza..?
- Wiesz, sam się często
nad tym zastanawiałem, ale nigdy nie doszedłem, co to mogło oznaczać..
- Mam nadzieję, że nic
złego. Dobra, na mnie już czas...
- No to powodzenia
Naruto.
- Arigato..!! –
krzyknąłem, po czym przekroczyłem próg wielgachnych, kamiennych wrót…
wkraczając do kompletnie nie znanego mi świata.
TO
BE CONTINUED…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto
Wiem,
wiem… strasznie nudna wyszła mi ta notka… od cholery dialogów i prawie zero
akcji… ech, czasem sam się zastanawiam, czy w ogóle ktoś to czyta.. no nic,
pozdrawiam i zapraszam do wyrażania swych opinii w komciach ^^
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, no trochę to jak debil się zachował, jestem ciekawa co znajdzie w tej komnacie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia