poniedziałek, 15 stycznia 2018

085. Katon Ninpou, Shuuhakaki

Dziękuję za wytrwałość w oczekiwaniu na nowe notki, to tylko świadczy o tym, że chyba warto czekać na moje nowe posty^^. – To tyle, jeśli chodzi o moje gadanie, a teraz zapraszam na kolejny odcinek z życia Naruto Uzumakiego^^.



<<< Odcinek ukazał się 17 października 2008 roku >>>



Zapadła już noc, wszech ogarniająca ciemność i idealna cisza współgrają z lekkim wiaterkiem, jaki hula pomiędzy konarami licznych drzew w kraju Ognia. Blond włosy shinobi, po wcześniejszym pożartowaniu sobie ze strażników, zasypiających z nudów na warcie, teraz przy użyciu chakry skumulowanej w stopach, skacze z gałęzi na gałąź, kierując się do kraju Herbaty. Naruto, pod czas trwania tej podróży wiele rozmyślał o tym, co dane było mi usłyszeć…, słowa padające z ust najbliższego przyjaciela, jak i rządzących jego rodzinną wioską.
- Nie rozumiem, czym zasłużyłem sobie na taki los? – Spytałem samego siebie i za chwilę zatrzymałem się na jednym z drzew. Usiadłszy na gałęzi i oparłszy się plecami o pień drzewa, zaraz sięgnąłem do torby wiszącej na mym biodrze. Po chwili grzebania w niej, wyciągnąłem zdjęcie mojego starego teamu, które zabrałem na wypadek decyzji o niewracaniu już do wioski. Przyglądając się wizerunkowi uśmiechniętej Sakury, gdy robiliśmy to zdjęcie, teraz jedynie przypominają mi się jej wiecznie załzawione oczy.
„Sakura kochanie, dlaczego się ode mnie odwróciłaś? Co zrobiłem nie tak?” – Pomyślałem, głaszcząc kciukiem jej wizerunek z przed lat. Powstrzymując się od rozklejenia się, zaraz szybko schowałem trzymane zdjęcie, po czym wstałem i ruszyłem w dalszą drogę. Świecący księżyc w pełni, oświetlając swym blaskiem las, stworzył bardzo przyjemną dla oka poświatę, przedzierającą się przez gęsto zalesiony teren kraju Ognia. W zaskakująco szybkim tempie, tylko jak na razie z jednym postojem, szybko przedarłem się przez Konohe i gdy dotarłem do granicy, nie opodal mnie usłyszałem tupanie i liczne pobrzękiwanie metalu o metal. Zeskoczywszy z drzewa, zaraz padłem na lekko wilgotną trawę i podczołgałem się do krawędzi niewielkiego pagórka, u którego stóp się znalazłem. Nim wyjrzałem, w pierwszej chwili pomyślałem, że ktoś prowadzi tu walkę, lecz gdy to uczyniłem, moim oczom ukazał się dość interesujący obraz.
- Ruszać się!! Jutro w południe mamy być w twierdzy Hideo-sama!! – Krzyknął mężczyzna, tak na oko zdrowo po 40-stce, odziany w dziwne szaty, trochę przypominające ubranie jakie noszą shinobi Suny lub Dźwięku. Liczne malutkie ogniska, po rozpalone przy gęsto poustawianych, białych, góra 2 osobowych namiotach, naglę poczęły gasnąć, co w ciemności otaczającej mnie nocy, odrobinę utrudniło policzenie obserwowanego wojska.
„Czyżby ten cały Hideo przygotowywał się do… zaraz, czy to przypadkiem nie jest koleś którego mam zlikwidować??” – Pomyślałem i wciąż leżąc brzuchem do ziemi, wyciągnąłem z torby zdjęcie mojego celu. Obejrzawszy je dokładnie, zaraz przewróciłem je na drugą stronę, gdzie zobaczyłem niewielki opis.
Hideo Goto, jeden z najniebezpieczniejszych ludzi w kraju Herbaty, obecnie zajmujący najwyższe stanowisko w klanie Eto… Od kilkunastu miesięcy, zbierający fundusze na powołanie gigantycznej armii, zdolnej do podbicia każdego większego kraju.
Przeczytałem trafnie sformułowaną informację, a po charakterze pisma, rozpoznałem mojego przyjaciela z rodu Hyuuga.
„Dzięki Neji! No to chyba natrafiłem na fragment zbieranej armii Goto.” – Pomyślałem uśmiechnąwszy się pod maską, po czym schowałem zdjęcie celu na swoje miejsce. Gdy miałem sie już przemieścić, nagle tuż koło mojej głowy wbiła się strzała z przyczepioną karteczką wybuchową. Tuż przed wybuchem, w ostatniej chwili w mgnieniu oka przemieściłem się z powrotem w konary drzew. Najbliższą okolicą nagle wstrząsnęła potężna eksplozja, tworząca sporej wielkości dziurę w pagórku. Zaraz w to miejsce zleciało się kilkunastu, uzbrojonych po zęby, ludzi z katanami i włóczniami przygotowanymi do odparcia niespodziewanego ataku.
- Cokolwiek to było, już przestało istnieć! – Usłyszałem kpiące spostrzeżenie, jednego z żołnierzy, jacy tam się zjawili. Po chwili ciszy, wszyscy razem wybuchli śmiechem, po czym powrócili do szeregu.
„Cholera, przez moją nie uwagę, zostałem dostrzeżony, ale na szczęście… ci goście nie są najbystrzejsi.” – Zaśmiałem się jednocześnie karcąc się, za brak uwagi z mojej strony. Odczekawszy kilka minut, aż rozmowy mężczyzn ucichną, zaraz skacząc po drzewach podążyłem po ich śladach, by wkrótce potem dogonić całą kawalkadę. Śledząc dostrzeżone wojsko, również począłem zastanawiać się nad ewentualną walką, do której zapewne niebawem dojdzie. Po kilku godzinach zdrowego marszu wojska Goto, po przez lesiste tereny kraju Trawy, dowódca tej licznej zgrai wojowników, chyba w końcu postanowił zrobić postój. Znalazłszy sporej wielkości polanę, po chwili cała armia się tym przemieściła i ku mojej mu zaskoczeniu, nie okazała się za mała dla tak licznej hałastry. Obserwując ich z odległości kilkuset metrów, dostrzegłem jak po chwili, tymczasowy obóz, opuszcza kilka mniejszych oddziałów, zapewne z rozkazem patrolowania okolicy.
„Nareszcie nadarza się okazja na wyeliminowanie kilku oprychów!!” – Krzyknął Uzumaki w myślach, zadowolony z obmyślonego pomysłu.
- Naruto, co ty kombinujesz? – Nagle, po długim czasie milczenia, w końcu odezwał się 9 ogoniasty przyjaciel blondyna.
„Kyuubi! Nareszcie, a już myślałem że się na mnie obraziłeś?”
- Obrazić się? Niby z jakiego powodu? Po prostu zrobiłem sobie wakacje od prawienia ci kazań. – Zaśmiał się lis.
„Rozumiem, a co kombinuje, to czas na chwilę rozrywki!”
- I to u ciebie lubię… zabicie czterdziestu ludzi nazywasz rozrywką, hahaha!
„Dlaczego nie? Zresztą, od ponad 2 miesięcy z nikim nie walczyłem, a sam wiesz jakie to potrafi być frustrujące!” – Odparł jounin, powoli zbliżając się do pierwszego patrolu. Zatrzymawszy się na gałęzi jednego z drzew, chłopak zaraz dostrzegł grupkę 6 zbrojnych i 4 łuczników, przedzierających się przez zarośla. Nie czekając ani chwili dłużej, Naruto zaraz wyciągnął 4 shurikeny i rzucił nimi w łuczników. Mężczyźni trafieni w szyje jednocześnie, po chwili dławienia sie własna krwią, zaraz padli na ziemie, po wcześniejszym wyzionięciu ducha. Momentalnie, pozostali wojownicy błyskawicznie powyciągali miecze, po czym zaczęli się rozglądać po najbliższej okolicy. Błękitnooki shinobi, po krótkim zastanowieniu się, postawił na walkę wręcz, po czym wyciągnąwszy katanę uczepioną na plecach, zaraz zeskoczył z drzewa prosto na jednego z żołnierzy, przebijając go na wylot. Gdy oprych w końcu wyzionął ducha, blondyn zaraz zaciągnął ciało w pobliskie krzaki, po czym kryjąc się za nimi, zasadził się na kolejnego człowieka. Gdy ten podszedł bliżej, zapewne w poszukiwaniu swego kolegi, już miał zajrzeć za krzaki, gdy nagle Naruto wyskoczył z za nich i odciął mężczyźnie głowę. Rozpryśnięta krew, momentalnie trysła na ubranie chłopaka, lecz ten się tym nie przejmując, zaraz odnalazł pozostałych 4 żołnierzy i wykończył ich w podobny, bezszelestny sposób. Blondyn, wykończywszy 1 grupę zwiadowczą, kręcącą się w okolicy tymczasowego obozu, napotkanego wojska… biegnąc przez las, z zakrwawioną katanę w rękach, zaraz odnalazł 2 patrol. Odrobinę zapomniawszy z kim i jak walczy, chłopak niespodziewanie wyskoczył z za drzewa, po czym zagradzając drogę żołnierzom, zamachnął się na pierwszego wojownika, zabijając go na miejscu. Reszta momentalnie odskoczyła do tyłu i wyciągnąwszy swoje miecze, zaraz przybrali postawy obronne. Po chwili tuż koło twarzy blondyna przeleciała strzała, wystrzelona przez łucznika stojącego za dwoma żołnierzami z włóczniami.
„Uff, o mały włos!” – Pomyślałem, gdy strzała mnie minęła.
- Kim jesteś? – Nagle odezwał się jedne z wojowników, mierząc mnie wzrokiem.
- Waszym sennym koszmarem! – Rzuciłem oschle, po czym skoczyłem do kolejnego żołnierza. Mężczyzna dzielnie odparowując moje ciosy, powoli zaczął cofać się do tyłu, napierany przeze mnie, a gdy dotknął plecami do pobliskiego drzewa, spojrzał na mnie z widocznym przerażeniem w oczach. Stojąc tak, tuż przed wojownikiem, zasłaniającym się swoja kataną, nagle usłyszałem kolejną strzałę przecinającą powietrze i po chwili odchyliwszy głowę w bok, sprawiłem że strzała dosłownie przygwoździła głowę mojego przeciwnika do drzewa, przeszywając mu czoło. Odwróciwszy się do pozostałych żołnierzy przodem, pogroziłem palcem, aby więcej tego nie robili, po czym schowawszy katanę, zaraz stanąłem w lekkim rozkroku. Zamknąwszy oczy i skupiwszy się na wykonywaniu pieczęci, w międzyczasie nabrałem odrobinę powietrza do ust. Gdy dotarłem ze składaniem rąk w pieczecie do przed ostatniej… – „Katon Ninpou, Tatsumaki” – …pomyślałem i nagle, tuż przede mną pojawił się nie wielki płomień. Po chwili wykonałem ostatnią pieczęć i zaraz dmuchnąłem zebranym powietrzem w płomień, tworząc w ten sposób, ogniowe tornado. Technika kręcąc się spiralnie w lewą stronę, w błyskawicznym tempie dotarła do kompletnie zaskoczonych żołnierzy, paląc ich żywcem na miejscu. W ciągu tych kilku minut, po całym lesie rozniosły się głośne krzyki przerażenia, które zapewne postawiły już na nogi całe pobliskie wojsko.
* * *
Cisza i wszechogarniający spokój natury, towarzyszący trwającej od kilku godzin nocy, nagle został zakłócony przez liczne, rozpaczliwe i przerażone krzyki, mężczyzn, zabijanych bardzo potężną techniką. Momentalnie, ze swojego namiotu wybiegł dowódca, po czym rozkazał kolejnej, tym razem znacznie większej grupce żołnierzy, zbadać skąd nadleciały te krzyki. Mężczyźni w pierwszej chwili odmówili, gdyż sparaliżował ich strach. Generał, słysząc słowa sprzeciwu, zaraz wyciągnął swoją katanę i na miejscu pozbawił życia jednego z opornych podwładnych.
- Kto jeszcze śmie przeciwstawić się moim rozkazom?! – Krzyknął zdenerwowany dowódca, lecz nikt już nic nie powiedział. Koledzy zabitego, zaraz spojrzeli na swego na niego jeszcze bardziej przerażonym wzrokiem, a gdy ten im pokazał palcem gdzie mają się udać, posłuszni już, po chwili wykonali jego polecenie. 300 żołnierzy w zwartym szyku, idąc powoli w stronę linii drzew, nagle dostrzegli przed sobą postać blondwłosego chłopaka w białej masce lisa. Wojownicy zatrzymawszy się w odległości kilkudziesięciu metrów od napotkanego przeciwnika, w pierwszej kolejności spojrzeli na blondyna lekko zaskoczonym wzrokiem, a gdy ten wyciągnął zakrwawioną katanę, spojrzeli po sobie, po czym wybuchli gromkim śmiechem.
- I ty myślisz, że nas pokonasz?? – Krzyknął jeden z żołnierzy.
- Skoro zabiłem już 40 waszych kumpli, to czemu wam bym nie miał dać rady? – Spytał jounin spokojny jak nigdy.
- A to bezczelny szczeniak! Na niego!! – Krzyknął innych żołnierz, wyraźnie zdenerwowany tonem chłopaka, po czym zaczął biec w jego kierunku aby zadać pierwszy cios. Błękitnooki, uśmiechnąwszy się pod maską, zaraz wyciągnął kunai i rzucił nim w biegnącego wojownika, lecz ten nic sobie z tego nie robiąc, odbił sztylet kataną. Zbliżywszy się do blondyna, zaraz zamachnął się z lewej, a potem z prawej strony, po czym z dołu, a zaraz od góry. Chłopak w masce ANBU kraju Ognia, odparowując wszystkie te ataki, nagle poczuł jak cała ta sytuacja wprawia go w wielki zachwyt, jednocześnie powoli uwalniając zamkniętą w jego wnętrzu mroczną chakre demona, którą uzyskał po pokonaniu drugiego „JA” Kyuubiego. Wojownik w którymś momencie podniósł miecz do góry, aby zadać kolejny cios gdy nagle Naruto, w błyskawicznym tempie zebrał chakre w otwartej dłoni i przystawiwszy ją do klatki piersiowej przeciwnika, z dużą siła odrzucił go do tyłu. Mężczyzna z hukiem uderzył o ziemię, wprost pod nogi jego towarzyszy, wszystko oglądających z niemałym przestrachem w oczach.
- No dalej… nie atakujecie mnie? A może strach was obleciał?! – Uzumaki, rzucił im w twarz, tonem przejawiającym rozbawienie zaistniałą sytuacją. Wojownicy jeszcze raz spojrzeli po sobie, a potem znowu na blondyna, po czym jednocześnie powyciągali katany i z całym pędem zerwali się z miejsca. Naruto złapawszy katanę oburącz, powoli podniósł ją do góry, utrzymując rękojeść blisko piersi, po czym wedle wskazówek Kyuubiego, lewą dłonią wykonał w powietrzu kilka skomplikowanych pieczęci, a gdy skończył klinga jego miecza nagle rozjarzyła się czerwonym światłem. Zaskoczeni i przerażeni żołnierze, momentalnie zatrzymali się w miejscy, lecz gdy przypomnieli sobie słowa dowódcy, zaraz na powrót ruszyli do natarcia. Blondyn tymczasem uśmiechnąwszy się złowieszczo, zaczął machać kataną w tę i z powrotem, tuż przed sobą. Gdy po kilkunastu machnięciach, klinga jego miecza rozbłysła jeszcze jaśniejszym światłem, bardziej przypominającym ogień…
- Katon Ninpou, Shuuhakaki! – Krzyknął błękitnooki i nagle machnął mieczem w poziomie od lewej do prawej, tworząc tym samym falę ognia w kształcie gigantycznego łuku o szerokości dwustu metrów. Technika, sunąc po ziemi w błyskawicznym tempie dokładnie ją wypaliła, a dotarłszy za chwilę do zaskoczonych żołnierzy, momentalnie wysłała ich w zaświaty, doszczętnie zwęglając ich ciała.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





Jak pewnie zauważyliście, tytułem tego odcinka jest nazwa techniki jaką poznał Naruto na początku swej misji^^. - Pozdrawiam i zapraszam do wyrażania własnych opinii na temat przeczytanego tekstu ^^.

2 komentarze:

  1. Witam,
    zgodnie z Twoją prośbą, odzywam się tutaj, jestem i długo będę...
    na razie jeszcze skomentuję kilka rozdziałów pierwszych na tamtym blogu (chyba do 11 przeczytałam), bo juz jakiś czas temu przeczytałam, ale po prostu nie miałam kiedy, a robię to przez sentyment, bo mówiąc szczerze, gdyby nie ta sytuacja to tam bym je komentowała.... a resztę już tutaj...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, hejka,
    cudownie, mała rozrywka Naruto, chociaż uszczknęli trochę tą armię która zbiera jego cel, pozbycie sie tej pierwszej grupki było dobre, ale drugiej no cóż Naruto działania z ukrycia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń