Na wstępie chciałbym ogłosić,
iż jeszcze długo byśmy czekali na pojawienie się poniższego odcinka, gdyby nie
pomoc TobiMilobi, której z całego serca za to dziękuję. Nie dość, że T.M.
wykonała SUPER trailer do tego bloga, to jeszcze (bez owijania w bawełnę)
napisała mi 2/4 tej notki, z czym ja miałem ogromny problem już od ponad 3
tygodni! Ale teraz, gdy w końcu odcinek został skomponowany wspólnymi siłami,
jestem zobowiązany ZADEDYKOWAĆ poniższą notkę właśnie tobie, TobiMilobi!!
Jeszcze raz, serdeczne DOMO ARIGATOU GOZAIMASHITA!!
<<< Odcinek
ukazał się 13 stycznia 2010 roku >>>
Prędkość z jaką Jogensha zaczął składać
pieczęci zadziwiła wszystkich, a najbardziej stojącego przed nim blondyna.
Próbując wyłapać wzrokiem choćby jeden, znany znak, Naruto jednocześnie
zastanawiał się, czy jego wątpliwości aby na pewno były uzasadnione. Gdy minęło
pierwsze trzydzieści minut, Jogensha niespodziewanie zaprzestał wykonywania
pieczęci, po czym w trybie natychmiastowym wystawił przed siebie prawą dłoń, w
której poczęła zbierać się chakra o złocistym zabarwieniu.
- Co się dzieje, do cholery!?
Krzyknął Uzumaki czując, że nie może się
ruszać. Zupełnie jakby coś niewidzialnego trzymało go bardzo mocno za obydwa
ramiona i obie nogi. Od razu przypomniał sobie o nieuzasadnionym lęku. Ciało
chłopaka ogarnął paraliżujący strach.
- To może zaboleć. Kinshi Ninpou…
Mruknął Jogensha ledwo słyszalnie i nie
czekając na reakcję osłupiałego blondyna, wycofał zgięte ramię do tyłu, po czym
zamachnął się i z całym impetem przystawił połyskującą na żółto dłoń do
odkrytego brzucha chłopaka.
- …Kawai Ori no Jutsu!
Naruto w jednej chwili poczuł porażające
gorąco w okolicy pępka, a zaraz do jego nozdrzy doleciał swąd przypalanej
skóry. Opierając się przez kilka następnych minut, gdy fala bólu stała się nie
do zniesienia, blondyn w końcu wydarł się na całe gardło:
- CHIKUSHOOOOOO!!!!
- Tylko
spokojnie młody. Dasz radę!
Odezwał się niski głos w głowie
Uzumakiego. Demon ze swojej perspektywy, widząc powoli odnawiający się znak
Kanji na karcie pieczętującej, widniejącej na zamknięciu krat i słysząc jakie
katusze musi znosić jego nosiciel, postanowił podnieć chłopaka nieco na duchu.
- Łatwo… powiedzieć…
Naruto ledwo wydyszał odpowiedź, co ani
trochę nie zdziwiło stojącego przed nim żołnierza. Upiorny uśmiechnąwszy się
jedynie pod nosem, po dziesięciu minutach przypalania brzucha chłopaka złotym
ogniem, oderwał napiętą rękę i z dumą przyznał przed sobą, że pierwsza część rekonstrukcji
pieczęci Yondaime Hokage ukończona została pełnym sukcesem. I rzeczywiście,
znaki wymalowane na brzuchu blondyna wzbogaciły się o jeden z czterech
brakujących symboli.
- Teraz pójdzie już jak z płatka.
Po tych słowach, Jogensha kontynuował rytuał
odnawiania pieczęci. Z każdym odnawianym symbolem Uzumaki odczuwał niewyobrażalny
dla niego ból, o którym ogłaszał pozostałym zebranym, swym krzykiem. Przez cały
ten czas, Kyuubi próbował jak mógł, podtrzymywać chłopaka na duchu i wspierać
słowami, że to już prawie koniec, że wszystko będzie dobrze, tylko musi
wytrzymać. Słowa lisiego demona odrobinę wspomagały Naruto, w tym, lecz nic nie
mogło go powstrzymać od kolejnego krzyku, spowodowanego następną falą bólu mu
zadaną.
Tsunade już po założeniu drugiej pieczęci, miała
ochotę krzyknąć, by Jogesha przestał, gdyż może zabić blondyna. Wiedziała, iż
przerywając rytuał, może sprawić chłopakowi większy ból niż teraz, a co więcej,
przyczynić sie do jego śmierci.
Jiraya widząc przerażony, a zarazem
powątpiewający wzrok Piątej, czy na pewno dobrze robi pozwalając na to
wszystko, położył jej rękę na ramieniu, a gdy ona zaszczyciła go swym
zaskoczonym spojrzeniem, powiedział:
- Spokojnie Tsunade, wszystko będzie dobrze.
- Jesteś tego pewien!? – Krzyknęła. – Kiedy
słyszę jak krzyczy z bólu, to... To coraz bardziej powątpiewam, czy dobrze
zrobiliśmy, pozwalając na to wszystko.
Powiedziawszy to orzechowo-oka spojrzała znów na
Uzumakiego, na którego twarzy wymalował się grymas bólu. Widać było iż chłopak,
stara się ze wszystkich sił, wytrzymać i nie krzyknąć kolejny raz, lecz i tym
razem ogłosił światu swój ból, wydzierając się w niebogłosy.
- Jestem pewien, a po za tym ja w niego wierze...
Blondynka spojrzała zdumiona na pustelnika. Jej
orzechowe tęczówki, wpatrywały się w niedowierzaniu, a jednocześnie w
zaskoczeniu słowom, jakie wymówił jej rozmówca. On natomiast, uśmiechnął się i
zwrócił wzrok na chłopaka, który ciężko dysząc, spoglądał z zawziętością i
przymkniętym okiem na osobnika sprawiającego mu potworne cierpienie, dla jego
własnego dobra.
- Wierze w niego i ty także powinnaś.
- Ja także w niego wierze, ale... Nadal obawiam
się, iż to może być dla niego śmiertelne...
- „To jeden z przywilejów młodości. Gdy masz
osiemnaście lat, śmierć wydaje ci się gwiazdą odległą o tyle lat świetlnych, że
nawet przez potężny teleskop ledwie ją widać. Potem starzejesz się i odkrywasz,
że to nie gwiazda tylko wielki jak nieszczęście asteroid, który leci prosto na
ciebie i jeszcze trochę, a przyładuje ci w ciemię.”
Tsunade spojrzała zdezorientowana na białowłosego
Sannina, który uśmiechnąwszy się, zwrócił swój wzrok na nią, po czym
odpowiedział:
- Jonathan Carroll „Drewniane morze”. Tym
cytatem, chciałem ci uświadomić, iż Naruto to twardy ninja, nie raz sie o tym
przekonaliśmy i dlatego uważam, iż ty, jako Hokage, nie powinnaś mu pokazywać
swych obaw. Ostatniego czego temu chłopakowi potrzeba do szczęścia, to by
widział nas zamartwiających się, nad tym, czy w ogóle przeżyje.
Kobieta wpatrywała się przez dłuższą chwile na
Jiraiyę, po czym zwróciła wzrok w podłogę przed sobą. Przygryzła nerwowo dolną
wargę. To prawda, zamartwianie sie nic nie pomoże, ani jej ani tym bardziej
blondynowi, wiec chyba posłucha Jirayii i chociaż spróbuje nie zamartwiać się,
do czasu, gdy ostatnia cześć pieczęci Czwartego niezostanie odnowiona. Takie
myśli zawładnęły Hokage. To co powiedział jej przyjaciel z dzieciństwa, miało w
sobie wiele racji i właśnie jego słowa, sprawiły iż blondynka, postanowiła
pójść za tą radą i nie przejmować się, a przynajmniej nie okazywać tego.
-
Jeżeli to doda Naruto otuchy, to w takim razie tak zrobię. – Pomyślawszy to, Tsunade zamknęła oczy,
wypuściła bezgłośnie powietrze ustami i odezwała się, ledwo słyszalnie:
- Masz racje, Jiraiya.
- Hm?
- Zamartwianie się, w niczym nie pomoże, a może
tylko pogorszyć sprawę. Dlatego też, pójdę za twoją radą i postaram się
wspierać duchowo Naruto.
Powiedziawszy to uśmiechnęła się i ukazała światu
orzechowy kolor swych tęczówek.
- Cieszę się, Tsu...
- Ale to nie zmienia faktu, iż nie umówię się z
tobą Jiraiya...
Odparła zadziornie, przerywając tym samym pustelnikowi,
który na słowa blondynki, lekko sie podłamał. A było tak blisko. – Pomyślał, spojrzawszy na Kage, po czym z
lekkim uśmiechem zwrócił wzrok na Naruto.
Na ciele chłopaka znajdowały sie prawie wszystkie
pieczęcie, które wyglądały jakby dopiero zostały założone, na ciele blondyna, w
którego głowie zabrzmiał znów głos lisiego demona:
- Trzymasz się jakoś?
- A jak myślisz!?
- Myślę, że jeszcze trochę, a będziesz bardziej wysmażony niż kotlet.
- Bardzo śmieszne Kyuu...
- Wybacz młody, staram się jakoś cię rozweselić. Hehehe.
- Jakoś ci to kiepsko idzie.
- A jak powiem, że to ostatnia pieczęć, a później będziesz miał spokój
do końca swego żywota?
Blondyn
nie odpowiedział.
- …?
- Dobra! Tym razem ci się udało mnie
uszczęśliwić!
- To mogę już odstawić taniec makarena ze szczęścia?
- Kyuubi, nie przesadzaj, wiesz
jakbyś idiotycznie wyglądał?
- Czyli
nie mogę założyć spódniczki z trawy i połówek kokosa jako biustonosz?
Zapytał rozbawionym głosem Kyuubi no
Kitsune, na co Naruto, gdyby tylko mógł zaliczył by spotkanie z podłożem. To
stwierdzenie jego własnego demona, zwaliło go z nóg, na co wyżej wymieniony
zaśmiał sie gardłowo. Gdy tylko sie uspokoił, odparł:
- Tylko żartowałem. – Uśmiechnął się lis.
- No ja myślę... I wiesz co?
- Słucham?
- Nigdy więcej mnie nie strasz w ten
sposób! Już się bałem, że do lekarza cię będę musiał wytargać! – Zagroził
Uzumaki.
- Heh... Postaram się, ale niczego nie obiecuje.
~ ~ ~
Dokładnie pięć minut po północy, upiorny
żołnierz ostatecznie zakończył rekonstruowanie pieczęci Czwartego Yondaime
widniejącej na ciele młodego shinobi. Gdy mężczyzna oderwał napiętą do granic
swych możliwości dłoń od jego brzucha i wycofał się dwa kroki w tył, blondyn
momentalnie drgnął. Uwolniony z niewidzialnego uścisku jaki trzymał go, by stał
pionowo i się nie ruszał, cały odrętwiały, obolały i potwornie zmęczony…
błyskawicznie padł na kolana. Podparłszy się na wyciągniętych ramionach, ze
spuszczoną głową, jeszcze przez chwilę ciężko oddychał.
Jogensha, zadowolony z siebie, oddalił
się od Uzumakiego i stanął pod jedną z kolumn. Sam ciężko oddychając, przy
jednoczesnym rozluźnianiu spiętych mięśni ramion, niezauważalnie uśmiechnął
się. Będąc jedynym żywym człowiekiem w Upiornej Armii, nie pozwolił, by
całkowicie zabito jego ludzkie uczucia. Nadal potrafił współczuć, uśmiechać
się, a nawet śmiać z każdego dowcipu… nawet takiego bardzo marnego. Lecz już
nie znał uczucia strachu czy obawy przed własną śmiercią. Gotowy, by w każdej
chwili poświęcić swoje życie, byle tylko obronić kogo trzeba, jednocześnie bardzo
troszczył się o swojego przywódcę. Patrząc teraz na blondyna klęczącego na
zimnej posadzce, kątem oka dostrzegł patrzących w kiego kierunku Sanninów.
Hokage nie mogąc uwierzyć w to, co przed
chwilą się tu wydarzyło, jeszcze chwilę patrzyła zszokowanym wzrokiem na
Upiornego, a gdy ten odwzajemnił jej spojrzenie, momentalnie odwróciła głowę,
po czym podbiegła do blondyna. Uklęknąwszy koło niego, ten niespodziewanie padł
jak długi na płask, po czym przekręcił się na plecy:
- Udało się…
Wysapał z szerokim uśmiechem, po czym
powoli zamknął oczy. Błękitnooki najzwyczajniej w świecie, stracił przytomność.
Tsunade opierając jego głowę o swoje kolana, z ustami wykrzywionymi w serdeczny
uśmiech, jeszcze chwilę przyglądała się spokojnemu wyrazowi twarzy młodego
Jounian. Zaraz jednak poczuła na swym ramieniu czyjąś rękę, a gdy spojrzała do
góry, napotkała na swej drodze serdeczny uśmiech białowłosego pustelnika:
- Zabierzmy go do szpitala. Chłopak
potrzebuje odpoczynku po tak ciężkim dniu, jaki sam sobie zgotował.
Mężczyzna wyprostował się i wciąż
trzymając w rekach rzeczy blondyna, powoli skierował się w stronę wyjścia z
komnaty. Blondyna widząc to, w pierwszej chwili zdenerwowała się, że to jej
pozostawił noszenie Uzumakiego, ale gdy przypomniała sobie, że w pewnym sensie
jest mu to winna, po chwili bez większych kłopotów również się wyprostowała.
Trzymając Naruto przewieszonego przez ramię, jakby był ręcznikiem, kobieta
rozejrzała się wkoło, lecz ku swemu zaskoczeniu nie dostrzegła już żadnego z
Upiornych żołnierzy.
-
Pewnie odeszli na zasłużony odpoczynek. – Pomyślała, nieznacznie się uśmiechając, po czym skierowała
się do wyjścia, by zanieść Naruto do szpitala.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńoch cudownie, Kyubi w spódniczce z trawy i dwoma kokosami jako biustonosz był by niesamowitym widokiem :) udało sie
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia