Poniższy odcinek chciałbym
zadedykować czytelniczce Natachi i czytelnikowi Ametrashi ^^
<<< Odcinek ukazał się 22 lipca 2009
roku >>>
Gdy rozbrzmiał dźwięk syreny
alarmowej, Sasuke biegnący w stronę wyjścia, jeszcze bardziej przyśpieszył
kroku. Zaklął pod nosem. Wiedząc, że źle zrobił nie dobijając tego
nieszczęśnika, teraz niebawem przekona się, jaka to armia shinobi będzie go
ścigać. Chłopak przez cały czas trzymając dłoń zaciśniętą na rękojeści obnażonego
miecza, z którego ostrza ścieka jeszcze świeża krew, wkrótce dotarł do
rozwidlenia dróg. W lewym korytarzu czarnooki dostrzegł grupkę shinobi Ukrytego
Liścia w pełnym oprzyrządowaniu czekających na rozkaz od swojego przełożonego.
Spojrzawszy w prawy korytarz, na jego końcu dostrzegł kolejna grupkę, tym razem
shinobi ukrywających swoje twarze za ceramicznymi maskami. W sumie, w stronę
członka nieistniejącego już klanu Uchiha patrzy teraz dwadzieścia
rozwścieczonych par oczu.
„Z
jednej strony… mógłbym zrobić tu krwawą masakrę, pokonując tą zgraję
nieudaczników w czystej walce.” –
Pomyślał Sasuke, jednocześnie przygotowując się do walki. – „Ale z drugiej strony… przecież chciałem
wrócić do starej drużyny, do przyjaciół którzy pewnie zdążyli już mnie
znienawidzić…” – Chłopak nie dokończył myśli, gdyż w jego stronę poleciało
kilka shurikenów i kunai. Wyminąwszy lecącą broń lub odbiwszy ją mieczem, gdy
nie nastąpił nowy atak, Uchiha najzwyczajniej w świecie ruszył lewym korytarzem
do kontrataku. Biegnąc w stronę shinobi przygotowanych do konfrontacji,
czarnooki nagle zniknął wszystkim z pola widzenia.
- A kuku!
Po chwili pojawił się między
zdezorientowanymi strażnikami. Chowając miecz do pochwy, w tym samym momencie
zadał serie kopniaków każdemu po kolei. Nieco oszołomieni shinobi, z trudem
podnosząc się z ziemi, chwyciwszy za broń zaraz rzucili się na chłopak. Sasuke
finezyjnie parując ich ataki, jednocześnie każdemu po kolei począł sprzedawać
porządne uderzenie brzegiem otwartej dłoni w kark. Znokautowani mężczyźni, padając
jak muchy, w krótkim czasie utworzyli w korytarzu dodatkową przeszkodę. Uchiha
rzuciwszy jeszcze krótkie spojrzenie ku biegnącemu w jego kierunku oddziałowi
ANBU, po czym szybko pobiegł dalej. Po kilku minutach, znalazłszy upragnione
wyjście z tego labiryntu korytarzy, z małą pomocą Chidori wyważył ciężkie
wrota. Chłopak odwróciwszy się jeszcze w kierunku nadciągającej obławy, po chwili
namysłu, rzucił w nich wszystkie shurikeny i kunaie, jakie zabrał z magazynku,
po czym zniknął w blasku mocno świecącego słońca.
* * *
„Wiedziałam,
że dzień taki jak ten kiedyś w końcu nastąpi…” – Pomyślała blond włosa przywódczyni Ukrytego Liścia, akurat
stojąca w oknie swojego biura i patrzącą w kierunku z którego dochodzi jej uszu
dźwięk syreny alarmowej.
„…dlaczego
akurat teraz? W tak napiętej sytuacji, jaka panuje w kraju. Dlaczego akurat
teraz musiał ktoś zwiać z więzienia!?” –
Tsunade przeklinając pod nosem wszystko i wszystkich, a najbardziej swych
sojuszników i wrogów, po chwili ciężkiego wzdychania, odwróciła się i podeszła
do swojego biurka. Gdy kobieta chciała już usiąść, nagle ktoś zapukał w drzwi i
nie czekając na zaproszenie, wparował do środka.
- Hokage-sama!! Z więzienia…
- Tak wiem.
Czarnowłosa dziewczyna zdziwiwszy
się na zapewnienie swojej przełożonej, po chwili namysłu ponownie się odezwała.
- Ale Godaime mnie nie rozumie.
- Czyżby!? Przecież słyszę co
jest grane! Cała wioska słyszy!!
Oburzyła się Tsunade.
- Tak, tak… ale czy wie pani kto
uciekł??
Po tym pytaniu, blondyna chwilę
się zastanowiła, a gdy uświadomiła sobie, że jednak nie wiem, zaraz spojrzała
ku swej asystentce i pokręciła głową z dezaprobatą.
* * *
Młoda dziewczyna o oczach
błękitnych jak letnie niebo, jak co rano wychodząc z domu do pracy w
odbudowanej restauracji Ichiraku Ramen, gdy usłyszała echo syreny alarmowej, w
pierwszej chwili się przestraszyła. Rozejrzawszy się po najbliższej okolicy,
zaraz dostrzegła mieszkańców wioski z równie zaskoczonymi wyrazami twarzy co
ona, patrzących w kierunku z którego dochodzi dźwięk. Nie bardzo rozumiejąc, co
takiego mogło się stać, po chwili usłyszała donośny krzyk wydobywający się z
wnętrza budynku Godaime Hokage. Gdy spojrzała w tamtym kierunku, chwilę potem
dostrzegła jakiś mebel wylatujący przez okno wraz z szklaną przeszkodą na jego
torze lotu spoczywającą. Jak dziewczyna zauważyła, było to masywne biurko.
„Biedna
Tsunade-sama, znowu będzie musiała zamówić biurko u miejscowego stolarza…” – Pomyślała z kapryśnym uśmieszkiem, po chwili wzruszyła
ramionami i wyruszyła w drogę do pracy po przez wioskę. – „…ciekawa jestem, co tym razem doprowadziło Godaime do wrzenia??”
Brunetka przemierzając powoli
zapełniające się uliczki wioski, rozglądając się w koło, uśmiechając się do
mijających ją ludzi, mijając budynek Hokage, a zaraz roztrzaskane biurko, nagle
usłyszała krzyk za plecami.
- UWAGA!!
Dziewczyna nie zdążyła
odpowiednio zareagować, gdy nagle ktoś na nią wpadł, przewracając ją. Zasłoniwszy
odruchowo twarz rękoma, osiemnastolatka po chwili poczuła delikatny uścisk na
ramionach i powolne podnoszenie jej do pionu. Odsłoniwszy oczy, momentalnie
dostrzegła czarne niczym noc oczy i kamienny wyraz twarzy.
- Przepraszam.
Powiedział sprawca całego
zdarzenia. W jego głosie wyczuła całkowity brak jakichkolwiek emocji. Nic mu
nie odpowiedziawszy, po chwili jedynie, nieznacznie się do niego uśmiechnęła.
Chłopak z początku nijak zareagował na ten gest, ale widząc, że brunetka
bacznie mu się przygląda, po chwil zreflektował się.
- Jeszcze raz Cię przepraszam.
Uchiha zmusił się do uśmiechu, po
czym bez słowa pobiegł dalej i zaraz zniknął za rogiem jednego z mijanych
budynków.
-
Nic n-nie szkodzi… – Wymamrotała pod
nosem. Stojąc jeszcze przez chwilę w całkowitym osłupieniu, zaraz ruszyła dalej,
gdy po chwili wyminęła ją spora grupka shinobi Liścia, biegnących w ślad za uciekającym
chłopakiem.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters
belong to Masashi Kishimoto
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och jak łatwo taki gówniarz pokonuje takie elitarne jednostki i gdzie Upiorni się podziewają... ta scena jak Uchiha wpadł na Ayname... (zapmnialam imienia dokładnego, ale chyba coś w tym stylu) przemknęło mi przez myśl że skradła jego serce ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia