niedziela, 28 stycznia 2018

155. Zwątpienie

Faktem jest, że to już ostatnie dni roku 2009, tak więc chciałbym wszystkim czytelnikom i czytelniczkom już teraz życzyć pomyślnego i szczęśliwego Nowego Roku 2010!! – Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam na ostatni, w tym roku kalendarzowym, odcinek mojej króciutkiej opowieści o życiu Naruto Uzumakiego.



<<< Odcinek ukazał się 26 grudnia 2009 roku >>>



Wieża Hokage to dwukondygnacyjny budynek zbudowany na planie koła, o bardzo wysokich pomieszczeniach. By się dostać do biura przywódcy wioski, które znajduje się na drugim piętrze, wpierw trzeba pokonać sporą ilość stopni, szerokich na dwa metry schodów. Następnie pojawia się długi korytarz, dobrze oświetlony przez liczne okna wychodzące na wioskę, ale także w nocy, przez lampiony wiszące na ścianach co dwa metry. Jednakże, w tej wielkiej budowli znajduje się jeszcze jedno piętro. Jego istnienie znane jest i przekazywane tylko pomiędzy obecnie, w danym czasie, panującym Hokage a jego następcy. Wstęp tam mają nieliczni i nieliczni dostępują tego zaszczytu. Do tego skromnego grona ludzi, którzy dowiedzieli się istnieniu tajnej komnaty w budynku Hokage, niedługo zaliczy się kolejny shinobi Ukrytego Liścia.
- Co my tu robimy?
Odezwał się Naruto, gdy wraz z Tsunade, Jiraiyą i sześcioma Upiornymi żołnierzami znalazł się u podstawy szerokich schodów prowadzących na pierwsze piętro. Tsunade nie odpowiedziawszy, zaraz podeszła do ściany i szybko wykonała kilka pieczęci, każdą w, z góry ustalonej, kolejność. Po chwili coś zaskrzypiało, po czym fragment ściany, o szerokości zbliżonej do szerokości zwyczajnych drzwi, szybko otworzył się do wnętrza… Tylko czego?
Uzumakiemu przeleciało przez myśl podobne pytanie.
Hokage nie czekając ani chwili dłużej, gdy przejście otworzyło się do końca, zdecydowanym krokiem wkroczyła w czarny korytarz. Po przejściu kilkunastu metrów zatrzymała się, po czym nonszalancko klasnęła dłońmi. Momentalnie zapłonęły pochodnie wiszące na ścianie, ukazując wszystkim kamienne schody prowadzące pod ziemie. Zaciekawiony Jiraiya, nieco zagubiony Naruto i niewzruszeni samuraje, zaraz podążyli w ślad za Godaime.
Stanąwszy u wejścia do jakiejś gigantycznej sali, Uzumaki wydał z siebie przeciągły jęk zdumienia. Kamienne, grube na co najmniej dwa metry, kolumny podpierające strop, ustawione w równych odstępach i rzędach, przypomniały chłopakowi miejsce w którym spędził zaledwie dziesięć dni. Lecz jak się potem dowiedział, na powierzchni w tym czasie minęło już dziesięć miesięcy. Wspomnienie Tajemniczej Komnaty z Wioską Strażniczą w jej wnętrzu i ludźmi kompletnie nieznającymi techniki Nin-, jak i Gen-jutsu, spowodowało pojawienie się nieznacznego uśmiechu na ustach młodego Jouniana.
- Co cię tak bawi, Naruto?
Sielankowy nastrój, jaki zapanował w umyśle blondyna, niespodziewanie został przerwany przez pytający ton głosu białowłosego pustelnika. Chłopak nie odwzajemniwszy jego spojrzenia, po chwili zrobił kilka kroków na przód.
- Właśnie doznałem szoku.
- Dlaczego?
- Ponieważ kiedyś już widziałem taki obraz.
Uzumaki wyciągnął przed siebie rękę i zatoczył w powietrzu bliżej nieokreślony kształt, zapewne mający na celu pokazania przyglądającym mu się Ero-senninowi i Tsunade, oglądaną przez nich komnatę. Brązowooka kobieta, wciąż się nie odzywając, z rękoma założonymi za plecami minęła rozglądającego się Naruto i weszła w szeroki okrąg wyryty na podłodze, znajdujący się w środkowej części pomieszczenia. Rozmyślając o czymś w całkowitej ciszy, kobieta zaraz odwróciła głowę i spojrzała na Upiornych:
- Dobra. Nim zaczniecie, chciałabym wpierw dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej… zakazanej techniki. – Tsunade przedostatnie słowo wypowiedziała z widocznym grymasem na twarzy.
- Kawai Ori to technika zakazana, ponieważ jest niezwykle trudna w wykonaniu, co również sprawia, że jest śmiertelnie niebezpieczna. – Do Hokage, spokojnym krokiem podszedł Jogensha. – Uprzedzając twoje kolejne pytanie, od razu powiem, że jej trudność polega na bezbłędnym wykonaniu odpowiednich pieczęci w odpowiedniej kolejności przy jednakowym uwalnianiu z góry ustalonej ilość chakry. Obejrzawszy wcześniej pieczęć widniejącą na brzuchu Naruto-samy, po dokładniejszym przedyskutowaniu między sobą rozwiązania problemu, doszliśmy do wniosku, że ta technika będzie najodpowiedniejsza.
- Dlaczego?
Spytał Jiraiya z uwagą przysłuchujący się wszystkiemu co mówi Upiorny. To pytanie zostało zawtórowane przez Hokage nieznacznym mruknięciem z jej strony.
- Ponieważ na każdy z brakujących symboli będzie trzeba wykonać taką samą ilość pieczęci, ale za każdym razem w innej kolejności, co na wykonawcę techniki narzuca dodatkowe obciążenie i przymus w pełni wykorzystania umiejętności bezwzględnej koncentracji. – Wyjaśnił czarnowłosy.
- Jakie ryzyko ze sobą niesie użycie tak zaawansowanej techniki.
Spytał Naruto, a z tonu jego głosu można wywnioskować śmiertelną powagę. Tsunade spojrzawszy na chłopaka, z jego spojrzenia od razu wyczytała wielką obawę. Zupełnie, jakby blondyna przeraziły wyjaśnienia swojego podwładnego na temat techniki, którą zamierzają wykorzystać i to w dodatku bezpośrednio na nim samym. Grobowa cisza, jaka zasiała nutę grozy w sercach Sanninów i młodego Jinchuuriki, po chwili została zakłócona przez odgłos obcasów na kamiennej posadzce. Do błękitnookiego zbliżył się jeden z medyków w ciemno-zielonej zbroi.
- Naruto-sama… – Samuraj zrobił pełną niepokoju pauzę. – …jeśli użycie Kawai Ori no Jutsu się nie powiedzie, to grozi to utratą życia przez tego, na kim została ona wykonana. – Medyk wyjawił wszystkim brutalną prawdę.
- Jednakże, jeśli wszystko odbędzie się tak jak należy, twoja pieczęć zostanie nie tylko naprawiona, ale i wzmocniona oraz dodatkowo zabezpieczona przed przyszłym, ponownym jej uszkodzeniem lub nawet zerwaniem. – Dodał inny Upiorny.
Wyraz twarzy Naruto wyraźnie stojącego na miękkich nogach, patrzącym na niego Sanninom niewiele powiedział. Jego pusty wzrok, w tej chwili spoglądający po niewielkim łuku na podłogę, zaraz po kolei został przesunięty po maskach wszystkich przywołanych Samurajów. Chłopak jeszcze rozejrzał się dokoła swojej osoby, zupełnie jakby usilnie próbował znaleźć wzrokiem coś niewidzialnego, po czym bez słowa podszedł do najbliższej kolumny. Oparłszy się plecami o zimny kamień, z nijakim wyrazem twarzy przez chwilę patrzył na Hokage, po czym zsunął się w dół, przykucnął i schował twarz w dłoniach.
~ ~ ~
- Czego się obawiasz, młody?
- Nie wiem…
Naruto odwrócił wzrok, byle tylko więcej nie okazywać demonowi swych lęków i obaw. Wiadomość, że technika która może naprawić i wzmocnić pieczęć Yondaime, równie dobrze może go zabić, tak nim wstrząsnęła, że teraz nie jest pewny czy warto TAK ryzykować. Co gorsza, jeśli pieczęć zostałaby zerwana, aż strach pomyśleć co by się stało z wioską i jej mieszkańcami.
- Gdzie się podziała twoja pewność siebie?? Chyba mi nie powiesz, że słowa tego żołnierza tak cię wystraszyły??
Kyuubi już od piętnastu minut próbował nakłonić blondyna do rozmowy o problemie, który niedawno zaczął go zadręczać. Chłopak stojąc z opuszczoną głową tuż przed klatką lisa o dziewięciu ogonach, zupełnie nie zareagował na lekko zaczepny ton demona. Kompletnie go olawszy, zaraz się odwrócił i patrząc z zacięciem we własne odbicie na tafli wody pod nogami, począł prowadzić istną walkę z własnym JA. Po dłuższej przerwie wynikającej z martwej ciszy jaka zapanowała pomiędzy lisem a Naruto, ten pierwszy niespodziewanie, gwałtownie poruszył się w swoim więzieniu.
- Jeśli obawiasz się, że pieczęć zostanie zerwana, a ja uwolniony… – Demon po chwili na powrót odwrócił się wielkim pyskiem w stronę Uzumakiego. – …to przyrzekam, że twoi przyjaciele umrą szybką śmiercią!
Naruto zamarł. W duszy błękitnookiego momentalnie rozbrzmiał gardłowy rechot lisa. Kyuubi widząc obłęd w oczach chłopaka, wyszczerzył się jak najszerzej tylko potrafił, ukazując biało-żółte kły.
- Spokojnie, to był tylko niewinny żarcik z mojej strony. Nie mogłem sobie odmówić chwili przyjemności.
- Chikushou! Na żarty ci się zebrało! – Krzyknął zdenerwowany Naruto.
- Tak. Ale wracając do tematu… jeśli coś pójdzie nie tak jakbyś tego chciał, to wiedz, że nie chce twojej śmierci. W tym momencie, to jest ostatnia rzecz jakiej pragnę. A raczej pragnąłem. Kiedyś. Dobra, mniejsza z tym. Naruto! Jedyne co mogę ci doradzić w tej sprawie, to, to, abyś zebrał całą swoją odwagę oraz determinację, i zaufał umiejętnościom podwładnych ci żołnierzy. – Poradził Kyuubi i zamilkł.
Wróciwszy umysłem do rzeczywistości, Naruto odsłonił twarz, po czym nie podnosząc się, spojrzał na Upiornych medyków. Wodząc wzrokiem między nimi, w końcu zatrzymał się i utkwił spojrzenie w złocistych oczach żołnierza stojącego najdalej od niego. Zatracając się w ich niezbadanej głębi:
- Zaufać ich umiejętnościom.
Uzumaki mruknął pod nosem, ale tak, by nikt więcej go nie usłyszał. Słowa zapieczętowanego w nim demona jeszcze przez długi czas huczały mu w głowie jak dzwony na kościelnej wierzy w niedzielny poranek.
~ ~ ~
Naruto stał z gołymi ramionami, plecami, klatką piersiową i brzuchem po środku okręgu wyrytego w podłodze. Naprzeciw niego, w lekkim rozkroku z prawą nogą wystawioną do przodu, jeden z żołnierzy właśnie przygotowywał się do zabiegu rekonstrukcji uszkodzonej pieczęci Czwartego Hokage. Mężczyzna wpierw rozprostował ramiona, że aż strzeliły mu stawy barkowe i łokciowe, następnie dość forsownymi ruchami dłoni rozluźnił stawy nadgarstkowe oraz palcowe, po czym przechylił głowę w lewo, potem wprawo. Za każdym razem w tajemniej komnacie pod wierzą Hokage echem od ścian odbijał się porażając trzask odrętwiałych stawów.
- Mam co do tego złe przeczucia. – Mruknął Naruto niemal niesłyszalnie.
- Hmm? Czemu?
- Ponieważ myślałem, że wykonawcą tej skomplikowanej techniki będzie jeden z Upiornych medyków, a nie mój doradca wojskowy! – Chłopak krzyknął w myślach nieco zaniepokojony tym niespodziewanym obrotem sprawy.
- Ech… już Ci powiedziałem abyś im zaufał.
- Przecież ufam!
- Więc, o co ten krzyk?? – Zdziwił się lis.
- Bo mam wątpliwości…
Rozmowę błękitnookiego z Kyuubi no Kitsune nagle przerwał głośny, rażący po uszach trzask kilku stawów jednocześnie. Blondyn oprzytomniawszy, zaraz usłyszał cichy jęk ulgi wydobywający się z nieco rozchylonych ust czarnowłosego wojownika. Przenikliwy wzrok Uzumakiego momentalnie został zauważony przez Jogenshe:
- Musiałem rozluźnić ciało.
Wyjaśnił pokrótce i uśmiechnął się serdecznie. Naruto odwzajemnił jego gest, po czym rozejrzał się dokoła. Po prawej stronie, lekko z tyłu w odległości dwóch metrów, stał jeden z medyków w pozycji na baczność z rękoma złączonymi przed sobą w znak O-hitsuji. Po prawej stronie, również lekko z tyłu w tej samej odległości, stał drugi z Upiornych medyków w pozycji na baczność, lecz jego ręce były złączone w znak Nezumi. Uzumaki spojrzawszy przed siebie, zaraz zobaczył jeszcze dwóch medyków stojących za plecami Jogenshy. Tak jak ich koledzy, Ci przybrali podobną pozycję w podobnym miejscu, ale z tą różnicą, że ich dłonie były złączone w znaki Tora i Hebi. Dodatkowo, pod stopami wszystkich czterech medyków błyszczały krwisto-czerwone znaki Kanji, każdy inny.
Nagle wszystko zaczęło się trząść, a w pomieszczeniu rozszalał się prawdziwy Shippuuden. Zdumieni Sannini stojący z boku w odległości kilkunastu metrów z trudem kryli twarze przed potężnymi podmuchami wietrznego żywiołu. Nie wiadomo skąd on się wziął, tu pod ziemią, ale Godaime po krótkiej debacie z stojącym tuż obok niej Jiraiyą, doszła do wniosku, że to oznaka rozpoczęcia się procesu rekonstrukcji. Patrząc z pod mocno przymrużonych powiek na całe to widowisko, po chwili dostrzegła jak czarnowłosy żołnierz powoli, lecz coraz szybciej zaczyna składać pieczęci. Nie minęły dwie minuty, a jego dłonie całkowicie zniknęły w ruchach z zawrotną prędkością, zostawiając po sobie jedynie rozmazane smugi.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wdpaniale, a co z uwolnieniem Kyuubiego, miał taki zamiar nie porzucił go chyba, ciekawa ta tajemnicza komnata jest dosyć podobna do tamtej, w której właśnie walczył z Upiornymi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń