Jak już pewnie wiecie, data zamknięcia
platformy Blog.pl została przesunięta z 31 stycznia na 28 lutego 2018 roku.
Szczerze? Niczego to nie zmienia. W dalszym ciągu przenoszę publikowaną tu
opowieść o Naruto na nową domenę, ale też postanowiłem wstawić jeszcze jeden
odcinek. Zatem, gorąco wszystkich zainteresowanych zapraszam do zapoznania się
z dalszym ciągiem notki 246 opatrzony numerem 247. Enjoy!
<<<
Rozdział ukazał się 25 stycznia 2018 roku >>>
Był późny wieczór.
Zmęczona całodniowym szkoleniem przyszłych sanitariuszy
wkroczyła na miękkich nogach do malutkiego pokoiku i ciężko opadła na łóżko
zapatrując się w sufit. Zastanawiała się czy opuszczenie Konoha Gakure u boku
Naruto było dobrym posunięciem. Z początku było ciekawie, to prawda, ale teraz
z każdym nowym dniem czuła coraz większe zmęczenie i… znudzenie? Nigdy nie
chciała się do tego przyznać, ale nie tak wyobrażała sobie życie u jego boku.
Pragnęła lepiej go poznać. Zaznać przygody. Nowych wyzwań… Tym czasem jednak
jedyną nowością z jaką przyszło się jej zmierzyć było postawione przed sobą
zadanie. Ale czy aby na pewno?
Sakura westchnęła przeciągle, podniosła się i usiadła na
skraju lóżka plecami odwrócona do okna. Jeśli wkrótce coś się nie wydarzy, to
będzie musiała poważnie porozmawiać z Naruto o ich przyszłości. Teraz jednakże
potrzebowała spokoju. Było już późno, za oknem noc trwała w najlepsze, a ona
jeszcze nie spała. Wstała więc i powoli zaczęła się rozbierać, a gdy po kilku
minutach w zaciemnionym pokoju pokazały się jej gołe plecy, z tyłu nagle coś
zaszeleściło…
- Już zapomniałem, jak wspaniałą masz figurę – usłyszała
znajomy głos, odwróciła się z zamiarem zbluzgania intruza za wtargnięcie i
zamarła w miejscu.
Przez mrok słabo widziała, ale był tam. Stał w kącie plecami
oparty o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi i patrzył na nią tym swoim
demonicznym spojrzeniem, za którym nie przepadała. Jak długo tam był? Nie
wiedziała. I że go nie zobaczyła za pierwszym razem. Widocznie zmęczenie było
większe niż przypuszczała.
- Ach, Naruto…
- Powiedz, Sakura, czy jesteś ze mną szczęśliwa?
Szczerze? To pytanie wcale nie było takie zaskakujące. Wręcz
przeciwnie. To pytanie padło we właściwym momencie i teraz przyszedł czas, aby
w należyty sposób na nie odpowiedzieć. Tylko, co miała mu powiedzieć? Że jest
szczęśliwa, niczego jej nie brakuje i wszystko gra? Niby tak właśnie było i tak
się czuła przez ostatnie tygodnie, ale teraz? Teraz przyszło zwątpienie. Teraz
czuła, że jednak nie wszystko gra i buczy. Że nie jest…
- Milczysz – blondyn przerwał jej rozmyślania. Jego ponury
ton był jak uderzenie lodowatego podmuchu. – Dobrze więc. Jeśli nie chcesz, to
nie odpowiadaj na to pytanie, ale wiedz, że nasza przyszłość nie rysuje się optymistycznie.
- Jak to? – na to stwierdzenie już musiała jakoś zareagować.
– C-co rozumiesz przez…
- Powiedz, Sakura, czego się boisz… – umilkł nagle, ale po
chwili kontynuował rozpoczętą myśl. – Albo inaczej. Powinienem zapytać raczej,
kogo się boisz?
I wtedy zrozumiała do czego Naruto zmierzał. Nie było żadną
tajemnicą, że Sakura czuła trwogę na samą myśl o spotkaniu z Kyuubi no Kitsune,
nie mówiąc już o tym, że gdy Uzumaki korzystał z JEGO chakry, to miała
wrażenie, że właśnie z NIM rozmawia. I chyba teraz przyszedł czas do zmierzenia
się z tym strachem. Tylko, że czas i miejsce zostały dziwnie wybrane. Dlaczego?
Otóż, jak by ktoś jeszcze nie zauważył, był już środek nocy, ona była
wykończona po ciężkim dniu pracy i na dodatek stała przed blondynem na wpół
naga. Nie, żeby czuła skrępowanie, bo Naruto już nie raz widział ją gołą, ale
jednak okoliczności…
- Dlaczego nic nie mówisz? – jinchuuriki ponownie przerwał przedłużającą
się ciszę. – Sakura-chan?
- Um… ja… – głos ugrzązł jej w gardle.
Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Co powiedzieć, żeby
żadnego z nich nie urazić? Wszakże nie chciała teraz kłócić się o byle
głupstwo. Ale czy poruszony przez Naruto temat był takim właśnie głupstwem?
Tego już nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że musi w jakiś sposób spławić
swojego gościa, by wreszcie móc pójść spać.
- Um… Naruto… Czy możemy wrócić do tej rozmowy jutro? – zaryzykowała.
– Jest już bardzo późno, a ja jestem zmęczona i…
- Wybacz, kochana, ale sprawa z którą przychodzę nie może
czekać – Uzumaki momentalnie pozbawił ją złudzeń i zaraz zmienił temat. –
Rozmawiałem dziś z Kyuubim… o Tobie.
- O-o mnie?
- Tak – blondyn popadł w chwilową zadumę. – Twierdzi, że
znalazł rozwiązanie na brak synchronizacji twojej chakry z jego chakrą, ale to
bardzo niebezpieczny sposób. Potrzeba będzie wykonać odpowiedni rytuał, no i
oczywiście twoja chęć współpracy również okaże się pomocna.
- R-rytuał??
Tylko tyle zdołała w tej chwili wychwycić z jego słów i tyle
wystarczyło by już do reszty przerazić się! Co też oni zamierzali jej zrobić?
Chcieli przeprowadzić jakiś rytuał? Co za rytuał? O czym oni rozmawiali? Jak
dużo Naruto powiedziałem o niej swojemu demonowi? Co Kyuubi planował? – Tego
typu i wiele podobnych pytań naraz zalały przemęczony umysł medyczki, która w
chwilę potem padła na łóżko bez przytomności przygnieciona nadmiarem
informacji.
~
~ ~
Obudziła się następnego dnia koło południa z tak wielkim
kacem, że jeszcze długo po przebudzeniu leżała w łóżku i próbowała poukładać
sobie wszystkie pozyskane od blondyna wiadomości. Więc Kyuubi postanowił coś
poradzić na – jak to powiedział Naruto – brak synchronizacji jej chakry z
chakrą demona. Będą musieli wykonać jakiś skomplikowany rytuał? Tylko, jaki? –
Brak odpowiedzi na to pytanie był tak samo bolesny, jak brak odpowiedzi na
pytanie dlaczego w ogóle Kyuubi się nią zainteresował. Jaki miał w tym interes?
Po mimo całej tej przyjaźni z Naruto, Sakura wciąż mu nie ufała.
Haruno potarła skronie.
Niby jak miała zaufać demonowi, co kiedyś zdemolował Konoha
Gakure, a teraz może manipulować jej ukochanym? Od maleńkości wpajano jej, że
Kyuubi no Kitsune to nic innego, jak wcielone zło. Że pod żadnym pozorem nie
wolna się z nim spoufalać, ani wierzyć w żadne jego słowa czy obietnice. Ale z
drugiej strony przecież Naruto Uzumaki niemal urodził się z tym konkretnym
demonem zamkniętym w swojej duszy, i nie wiadomo jak i kiedy, zmienił charakter
oraz nastawienie Lisa do otaczającego go świata. A przede wszystkim do siebie
samego. Zaprzyjaźnił się z nim, i teraz kiedy coś robią, to współpracują… –
Sakura zastanowiła się chwilę – No właśnie. Współpracują. Czyli obecnie
wszystko to, co do tej pory wiedziała o Kyuubim blednie w świetle
teraźniejszych JEGO działań? Czyli, że można mu zaufać?
- Kusō! – zaklęła medyczka. – Przyznaj się, Sakura, to nie
takie proste.
- Powiadają, że mówienie do siebie jest oznaką szaleństwa.
Nagle usłyszała głos i zamarła przerażona, bowiem dopiero
teraz spostrzegła, że cały czas była obserwowana. Jak on to robi, że go nie
wyczuła? Czy to kolejna z jego umiejętności? Dlaczego tak ją stresuje?
Sakura po chwili spojrzała w jego kierunku i momentalnie
tego pożałowała. Tak, jak miało to miejsce wieczorem, tym razem także świdrował
ją demonicznym spojrzeniem. Za każdym razem czuła się, jakby to sam Kyuubi na
nią patrzył, ale wiedziała, że tak nie było. Ha! A przynajmniej, miała taką
nadzieję. Otworzyła więc usta, aby coś odpowiedzieć, lecz Naruto jej na to nie
pozwolił.
- Nic nie mów – odezwał się szorstkim tonem. Był taki… oschły.
– Wysłuchaj tego, co mam do powiedzenia.
Nie chcąc go denerwować w odpowiedzi kiwnęła głową na znak
zgody i poczęła czekać, lecz blondyn więcej już się nie odezwał. Jedynie
siedział w fotelu koło okna i przyglądał się jej. Zdawał się zastanawiać, o
czym chciał jej powiedzieć, ona zaś zaczęła myśleć, że to chyba jakiś koszmarny
sen. Że może zaraz się obudzi, a jego tam już nie będzie. Patrzyła mu prosto w lisie
oczy i milczała… gdy nagle poczuła na szyi lodowaty dotyk przystawionej klingi
miecza.
- Na-Naruto?!?
Do granic wystraszona w bezwarunkowym odruchu spięła
wszystkie mięśnie, chciała uciec, ale zamiast tego tylko przekręciła głowę w
bok, a to był błąd. Doskonale naostrzona stal przecięła skórę, potem tętnicę i
na pościel poleciała fontanna krwi…
TO
BE CONTINUED…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto