środa, 28 lutego 2018

242. Opuszczam wioskę, part II

Czyżby napisanie nowej notki tym razem zajęło mi nieco ponad miesiąc? Jak poniższa notka pokazuje wena dopisała. Szkoda tylko, że w wakacje prawie nikt „mnie” nie komentuje. Człowiek zaczyna się zastanawiać, jaki jest sens w tym, co tu tworzy, ale jeszcze się nie poddałem. Wiem, wiem, przynudzam… tak więc zapraszam do lektury i enjoy!



<<< Rozdział ukazał się 15 sierpnia 2016 roku >>>



- Hokage-sama o niczym nie wie, co? Ciekawe.
Kakashi przyglądał się stojącej przed nim dziewczynie z nieodpartym wrażeniem, że ta coś przed nim ukrywała. Dlaczego nikomu nic nie powiedziała o swoich planach? Dokąd zamierzała się udać po opuszczeniu wioski? Tego typu i wiele podobnych pytań naraz zalały umysł mężczyzny.
- I czemu nie możesz powiedzieć, dlaczego chcesz odejść z wioski? Czego się boisz?
- Zadajesz strasznie dużo pytań, Sensei. – Burknęła Sakura zniecierpliwionym tonem jednocześnie sięgając ręką do torby uczepionej jej lewego biodra, tak, że mężczyzna niczego nie dostrzegł. – I, Sensei, przepraszam.
- Hę? Niby za co?
Zdziwił się jounin, lecz medyczka nic więcej już nie powiedziała, a jedynie rzuciła pod nogi dwie różowe kuleczki, które w zetknięciu z ziemią eksplodowały duszącą chmurą. Oszołomiony szarowłosy szybko odkaszlnął, co Sakura wykorzystała na ucieczkę na dach pobliskiego domostwa. Hatake chciał ruszyć za nią w pogoń, lecz kilka wdechów trującego gazu wystarczyło, by po kilku sekundach poczuł ogromną senność. Kiedy upadał na ziemie, przez myśl przeszło mu, że oto właśnie został przechytrzony przez swoją byłą uczennicę.
Haruno obejrzała się za siebie.
Kakashi leżał obezwładniony, nieprzytomny na środku ulicy i wyglądał tak spokojnie. Bezbronnie. Wiedziała, że źle zrobiła przeprowadzając ten atak, ale przecież nie miała innego wyjścia, nie? Jak inaczej mogła uniknąć odpowiadania na postawione przez jounina pytania? Niby mogła jakoś go spławić czy też coś wymyślić innego, ale nie miała na to czasu. Spoglądając w gwieździste niebo domyślała się, że i tak była już sporo spóźniona. Choć tak naprawdę to nie wiedziała, jak bardzo i czy jest sens dalej iść w stronę południowej bramy wioski. Naruto powiedział – „Jeśli zdecydujesz się ze mną ruszyć, to przyjdź pod południową bramę o północy.” – Sakura cicho się zaśmiała na wspomnienie tych słów, bowiem wiedziała, dlaczego blondyn powiedział to jedno zdanie patrząc jej prosto w oczy i trzymając ją za obie dłonie. On również wiedział, jak z nią rozmawiać. I właśnie ta umiejętność zawsze wygrywała z jej uczuciami oraz zdrowym rozsądkiem. Kochała go i on dobrze o tym wiedział. Tylko teraz… gdy przemyślała wszystkie za i przeciw, wszystkie możliwe scenariusze i konsekwencje, i wreszcie podjęła chyba najważniejszą w swoim życiu decyzję …stojąc na dachu jakiegoś domu w środku nocy w samym centrum Konoha Gakure no Sato w stroju Kunoichi z plecakiem na ramieniu poczuła wątpliwości. A wszystko za sprawą spotkania po drodze swojego byłego sensei. Dlaczego? Dlaczego musiała go spotkać? I dlaczego właśnie na nim musiała przetestować swoją nową recepturę?
Haruno raz jeszcze obejrzała się na leżącego bez przytomności Hatake. Patrzyła na niego i wahała się delikatnie przygryzając dolną wargę. Iść dalej ku nowej przygodzie czy zawrócić i zachować się, jak na medyka przystało? Zostawić czy udzielić pomocy?
Dziewczyna zaklęła pod nosem, poprawiła uwieszenie plecaka na ramieniu i odbiła się od dachu przeskakują na kolejny, i kolejny coraz bardziej oddalając się. Przegoniwszy czarne myśli wkrótce oczyściła umysł i w pełni skupiła się na bieżącym zadaniu.
Była już naprawdę spóźniona. Otaczający ją chłód nocy oraz oświetlający drogę księżyc najlepiej o tym świadczyły. Zaczynała się obawiać, że Naruto nie doczekawszy się jej przyjścia o umówionej godzinie opuścił wioskę bez niej, ale nie zatrzymała się. Skakała dalej i wierzyła, a przynajmniej ciągle próbowała wierzyć w swoje… szczęście. W to parszywe, znienawidzone, wyklęte…
- Tak też myślałam, że tu cię znajdę Uzumaki Naruto. – To był głos Tsunade.
Sakura zorientowała się, że była już na dachu ostatniego domu wybudowanego w okolicy południowej bramy wioski. Ukryła się więc w cieniu komina, zakończyła wszystkie rozmyślania i postanowiła zaczekać na rozwój sytuacji, która z minuty na minutę tylko się zagęszczała.
* * *
Naruto czekał w umówionym miejscu już od kilku godzin i jego cierpliwość była na wyczerpaniu, choć wciąż powstrzymywał się przed samotną podróżą. Robiło się coraz chłodniej. Noce o tej porze roku bywały już naprawdę zimne, ale to mu w ogóle nie przeszkadzało. Dzięki krążącej po jego ciele chakrze lisiego demona zapewnione miał swego rodzaju naturalne ogrzewanie. Martwił się jednak o Sakurę. Dziewczyna nie miała podobnej wewnętrznej ochrony, a w miejscu do którego zamierzał ją zabrać noce bywały dziesięciokrotnie zimniejszej niż w Konoha. To jednak nie było żądną przeszkodą, ponieważ znał doskonałe rozwiązanie, tylko… gdzie ona była, do stu piorunów!? Dlaczego jeszcze się nie pojawiła? Może jednak nie przyjdzie? Choć Naruto nie wiedział, co wybranka jego serca postanowiła, to miał cichą nadzieję, że kunoichi podejmie właściwą decyzję i za kilka minut się pojawi…
- Tak też myślałam, że tu cię znajdę Uzumaki Naruto.
Blondyn odwrócił się słysząc swoje imię i tylko zmarszczył brwi widząc stojącą kilkanaście metrów od niego Tsunade w obstawie dwóch członków elitarnych służb ANBU. Ubrana w płaszcz i kapelusz Hokage, kobieta wyglądała naprawdę poważnie i groźnie za razem. I chyba była z czegoś niezadowolona, choć jej zachowanie wobec niego nie było niczym nowym. Blondyn skrzyżował ramiona na piersi i na wszelki wypadek uwolnił nieco chakry demona, co zmieniło wygląd jego oczu. Zabieg ten dał również inny efekt. Stojący za medyczką ANBU wyprostowali plecy jeszcze bardziej się napinając. Tsunade tym czasem stała niewzruszona i kontynuowała swój monolog.
- Oj, Naruto, Naruto… Gdybym Cię nie znała, to powiedziałabym, że jesteś chyba najbardziej nieprzewidywalnym i nieodpowiedzialnym shinobi w historii. To, co pokazałeś dziś w szpitalu było niesamowite, jak i skrajnie lekkomyślne. Czy ty zdajesz sobie sprawę, jakie problemy mogły wyniknąć, gdyby Kyuubi się uwolnił?? Wciąż też nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. Zerwanie pieczęci Yondaime było…
- Właściwym posunięciem. – Wtrącił Naruto.
- Co? Co powiedziałeś!?
- To, co usłyszałaś, Hokage-sama. – Blondyn uśmiechnął się, lecz był to jeden z tych uśmiechów, jakim chłopak obdarzał swoich wrogów. Grymas pełen złośliwości i wredności. Tsunade tym czasem przestała ukrywać swoje zdenerwowanie. Było po niej widać, że jeszcze trochę, a straci kontrolę nad nerwami.
- Otóż nie, młody człowieku. – Warknęła grobowym tonem. – Żaden Jinchuuriki nie żyje wyłącznie dla siebie. Waszym zadaniem i obowiązkiem jest utrzymywać równowagę pomiędzy krajami. Jesteście siłą waszych wiosek! Dla wszystkich jesteście kimś wyjątkowym i nie możecie robić tego, co wam się ŻYWNIE PODOBA!!!
Wrzasnęła kobieta, że obserwującej tą scenę Sakurze przeszedł po plecach lodowaty dreszcz.
- Skończyłaś? – Uzumaki spytał tonem tak spokojnym, jakby właśnie prowadził dyskusję o pogodzie. Marszczył brwi i mierzył swoją rozmówczynie demonicznym spojrzeniem zastanawiając się, czy granie twardziela było dobrym pomysłem. Przeczuwał, że lada moment może zostać zaatakowany, ale bynajmniej nie zamierzał ulegać czy poddawać się. Po chwili postanowił coś dodać. – Może Hokage jeszcze tego nie zauważyła, ale okazji do uwolnienia się Kyuubiego było ostatnio znacznie więcej i jakoś nic podobnego się nie wydarzyło. O czym może to świadczyć?
- O twojej kontroli nad nim lub… – Tsunade nieco ochłonęła i spróbowała odpowiedzieć, lecz Naruto jej na to nie pozwolił.
- Otóż, nie. – Kobieta nadęła policzki wściekła, że jej przerwano. Naruto zaś mówił dalej. Spokojny. Opanowany. Pewny siebie. – Mówisz, Hokage-sama, że otwarcie pieczęci Yondaime było błędem. Że wolny Kyuubi, to niebezpieczny Kyuubi. Prawda. Nie przeczę. Kyuubi jest groźny i należy się go obawiać, gdyż zeźlony może boleśnie ugryźć, ale…
- Ale, co? – Piąta się niecierpliwiła.
- Ale Kyuubi-sama…
- Kyuubi-sama?!? – Ryknął zaskoczony obgadywany.
- …się zmienił. Jak bardzo i czy na lepsze czy na gorsze, to pewnie nigdy nikomu nie zdradzę, chyba, że ON sam tego zechce. – Naruto spojrzał w niebo. – Pomyśleć, że kiedyś nienawidziłem tego, kim się stałem. Czym się stałem. Nienawidziłem JEGO obecności. Chciałem, żeby zamilkł na wieki. Żeby zniknął. Zostawił mnie w spokoju, ale teraz… To, co z Kyuubim dotychczas przeżyłem. Czego to ja nie doświadczyłem… Mówiąc krótko, za żadne skarby świata nie chciałbym tego stanu rzeczy zmieniać. I wiecie, co tu jest najpiękniejsze? Że to wszystko nie byłoby możliwe, gdyby tych dwadzieścia lat temu Yondaime nie oddał swojego życia w walce właśnie z Kyuubim.
- On oszalał.
Odezwał się ANBU stojący za plecami Piątej po jej prawej stronie. To jedno zdanie wystarczyło, aby Uzumaki zamilkł marszcząc brwi jeszcze bardziej. To, co właśnie usłyszał solennie się mu nie spodobało, ale na razie nie zamierzał nic z tym robić. Czekał. Piąta natomiast patrząc na niego poczuła nagle uderzenie zimnego powiewu na prawym policzku. W chwili następnej usłyszała jakiś szelest, a za sekundę kątem oka zobaczyła lecący w ich stronę kunai. Chciała wykonać unik, lecz z jakiegoś nieznanego jej powodu nie mogła się ruszyć. Jakby coś ją trzymało w miejscu, aby rzucona broń nie spudłowała, lecz ta nagle skręciła w powietrzu zmierzając wprost na ANBU, który chyba niczego nie zauważył, bo nawet się nie poruszył.
- Genjutsu.
Rzucił drugi ANBU i naraz wszystko się wyklarowało. Cała trójka została w nie złapana. Pytanie jednak brzmiało, czy to Naruto ich zaatakował? I jaki miał w tym cel? Tsunade nie znajdowała wyjaśnienia, dlaczego miałby łapać ich w genjutsu. Zresztą, z tego co pamiętała blondyn nigdy nie był mocy w technikach iluzjonistycznych, lecz te informacje były mocno przestarzałe. Wszakże od bardzo dawna nie przeprowadzała żadnych testów bojowych, w które zamieszany byłby Uzumaki. Tak naprawdę nie wiedziała, na jakim poziomie stały jego umiejętności. Technika, jaką na nich nałożono należała do jednej z prostszych, więc w zasadzie mógł ją opanować. Tylko, że to wciąż nie trzymało się kupy…
Tsunade przerwała rozmyślanie z ogromny zaskoczeniem odnotowując, że oto nagle znikąd obok niej pojawiła się jej uczennica o bardzo rzadko spotykanych różowych włosach, która zaraz po dotknięciu koniuszkiem buta ziemi wystartowała do przodu niczym wystrzelona z armaty. Z ręką zaciśniętą w pięść wyprowadziła cios, który zamiast trafić w osłupiały cel trafiła w ziemię wybijając w niej ogromną dziurę. A celem był ANBU do niedawna stojący na baczność w obronie swojej przywódczyni po jej prawej stronie. Ten sam, który obraził Uzumakiego.
Sakura zaklęła siarczyście pod nosem i prędko odskoczyła do tyłu, gdyż wyrwani z genjutsu ANBU przeszli do kontrataku. Pod czas, gdy jeden wyciągał z pod czarnego płaszcza samurajski miecz, który momentalnie rozbłysnął niebieskim światłem, drugi w tym samym czasie począł składać dłońmi znaki jakiegoś nieznanego jej ninjutsu. Kunoichi cofnęła się, zatrzymała między Tsunade, a Naruto i w pozycji gotowej na wszystko zastygła w oczekiwaniu na atak. Ten jednak nigdy nie nadszedł, bo na drodze ruszających w bój elitarnych stanęła blondwłosa medyczka o biuście ponętnej wielkości.
- Stójcie! – Krzyknęła ciężko dysząc i spojrzała na swoją uczennicę. – Sakura!! Co ty u licha wyrabiasz!?
- Nie widać? Próbuję bronić honoru swojego narzeczonego!
Ta odpowiedź nie tylko wielce zaskoczyła Tsunade, co wprowadziła ją w jeszcze większą frustrację. Ten ton – wredny i zaczepny. Zupełnie do niej nie podobny. Co jej się nagle stało?? Kobieta zamyśliła się, ale tylko na chwilę, bo zaraz przypomniała sobie o swoim zdenerwowaniu i rosnącym niezrozumieniu rozgrywającą się sceną.
- Co ty tu robisz? I na kiego grzyba Ci ten plecak??
- Naruto opuszcza wioskę, więc i ja ją opuszczam.
Kolejna odpowiedź, która sprawiła, że Hokage zamilkła zszokowana usłyszaną nowiną. Wszakże jeszcze przed chwilą nie wiedziała, co Uzumaki tu robił, ale coś podobnego przeczuwała. Tylko, że nie spodziewała się, że panna Haruno postanowi zrobić to samo! Czy miłość rzeczywiście potrafiła popchnąć ludzi do czasem nieprawdopodobnych decyzji i czynów? W tym konkretnym przypadku wszystko na to wskazywało. Ich wzajemna miłość była tak silna, że byli gotowi jedno dla drugiego spalić za sobą wszystkie mosty.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz