środa, 28 lutego 2018

244. Sposób na relaks

Wiem, że na początku poprzedniego odcinka napisałem, że nie wiem, czy jest dalej sens pisać to opowiadanie… Ale, jak później jeszcze kilka razy się nad tym zastanowiłem i w dodatku poczytałem sobie wasze komentarze na ten temat, to w końcu doszedłem do wniosku, że ten „sens” nie leży w przymusie dokończenia tego opowiadania, a w mojej Pasji Pisania, która trwa, trwa i trwać będzie, póki starczy mi sił! Dlatego też teraz gorąco zapraszam wszystkich do zapoznania się z nowym „rozdziałem” z życia mieszkańców świata shinobi! ENJOY!



<<< Rozdział ukazał się 20 lipca 2017 roku >>>



Niby wioskę opuścił jeden z jej najpotężniejszych obrońców, to nikt specjalnie się tym nie przejmował. Życie toczyło się dalej swoim leniwym tempem, a po ludziach prawie wcale nie było widać, aby kogoś tu brakowało. Może jedynie zniknięcie najlepszej uczennicy Hokage było widoczne, choć też nie do końca. Obowiązki nieobecnej medyczki przejęły jej najbliższe współpracowniczki Ino Yamanaka oraz Shizune, doradczyni przywódczyni wioski. Obie robiły, co w ich mocy, aby sprostać wszelkim przeciwnościom losu, jaki został im zgotowany. Od leczenia drobnych skaleczeń do przeprowadzania poważnych operacji ratujących życie. Dość rzec, że miały ręce pełne roboty.
W budynku administracyjnym wioski Ukrytego Liścia również praca paliła się w rękach przesiadujących tam całe dnie ludzi. Od przeszło miesiąca z biura Hokage wychodziły trzyosobowe drużyny wciąż lojalnych jej shinobi na misje odnalezienia Uzumaki Naruto i Sakury Haruno, ale jak dotąd bez większych rezultatów. Z każdą kolejną porażką Tsunade powoli dochodziła do wniosku, że składane jej raporty były nie prawdziwe, ale przecież nie mogła nikogo o to oskarżyć, nie? Wszakże, nie miała żadnych dowodów jakoby wśród jej popleczników byli jacyś… zdrajcy. Ale ona odkryje prawdę, lecz nie wszystko na raz. Wpierw należy się jej malutka przerwa.
Tsunade odłożyła pióro do kałamarza i wzięła do ręki stojącą obok filiżankę porannej kawy.
W ogóle i w szczególe, po zniknięciu tej dwójki, Godaime Hokage zmieniła swój sposób bycia. Rzuciła picie. Za każdym razem, gdy jakiś shinobi lub kunoichi przychodzili z nowym raportem czy inną stertą dokumentów, to można było ją zastać siedzącą za biurkiem w oficjalnym płaszczu Hokage zarzuconym na ramionach i z poważnym, dumnym wyrazem twarzy. Na nikogo nie krzyczała, choć w dalszym stopniu była stanowcza i czasem burzliwa, ale przeważnie załatwiała sprawy w sposób zupełnie do niej nie podobny. Przy użyciu metod pozbawionych przemocy fizycznej. Raz czy dwa ktoś zarzucił jej próbę kopiowania pracy Czwartego, Trzeciego, Drugiego, czy nawet Pierwszego Hokage. Spytacie, co takiego delikwenta spotkało za podobne pomówienia?
Nic.
Tsunade nijak reagowała robiąc swoje najlepiej, jak potrafiła. A wojnę ze swoimi przeciwnikami prowadziła za pomocą słów, a nie pięści. Czy było tak zawsze? Jasne, że nie. Czasem słowa nie wystarczyły i trzeba było uciekać się do bardziej brutalnych metod, ale to zadanie zostawiała specjalnemu oddziałowi ANBU pod przywództwem Ibiki Morino.
Również sposób odwiedzin biura Hokage uległ diametralnej zmianie. Do niedawna każdy mógł przyjść do Piątej z tą czy inną sprawą przez nikogo nie niepokojony, lecz teraz już tak nie było. Owszem, nadal byle obdartus z ulicy mógł tam wejść, ale wpierw musiał być dokładnie prześwietlony przez stojącego na straży ANBU. I nie był to byle chłystek, co dopiero rozpoczął swoją służbę w tym elitarnym zgrupowaniu, a doświadczony w boju shinobi z nie jedną misją rangi S zaliczoną na swoim koncie. Kilka razy zgłaszane były na niego skargi za zbyt radyklane i surowe metody obchodzenia się z odwiedzającymi Hokage ludźmi, ale jak dotąd nikt jeszcze nie ucierpiał bardziej, niż było to konieczne. A jego służba była potrzebna i sprawdzała się, gdyż raz na zawsze skończyły się niespodziewane… ba, nielegalne wtargnięcia do biura przywódczyni wioski.
Tsunade westchnęła ciężko odkładając na bok kolejną wypełnioną dokumentację. Po odejściu Naruto i Sakury coś ją tknęło, że w końcu powinna wziąć się w garść i zacząć pracować, i zachowywać się, jak jej poprzednicy. Lub chociaż podobnie, bo rzecz oczywista, nikogo nie zamierzała naśladować.
Kobieta podniosła głowę z nad czytanego raportu i zawiesiła spojrzenie na zdjęciu swojego dziadka wiszącym na ścianie zaraz koło zdjęcia jego brata, Trzeciego i Czwartego Hokage. Wszyscy czterej byli dla niej wzorem do naśladowania w różnych aspektach życia codziennego, jak i samej pracy Hokage. Gdyby się tak nad tym zastanowić, to nie wiele pamiętała z pracy Shodaime i Nidaime… gdyż wówczas była jeszcze małą dziewczynką. Ale później, gdy rządy objął Sandaime i jeszcze później, Yondaime, to już więcej wiedziała. Trzeci był uosobieniem spokoju, rozwagi, odwagi i cierpliwości w pokonywaniu przeciwności losu. Oczywiście, Czwarty również cechował się takimi zaletami, jak jego poprzednik, ale do tego dochodził jeszcze niezrównany zmysł strategiczny oraz poniekąd urok osobisty.
Medyczka zachichotała.
Jego synowi tego uroku również nie było można odmówić, co z kolei przekładało się na jego siłę perswazji. Choć to ostatnie raczej było spowodowane dzięki jego koneksjom z przedstawicielami Upiornej Armii, jak i wszechobecnej egzystencji… lisiego demona. I to właśnie on sprawiał, że wszyscy tak się bali Naruto, ale czy aby na pewno? Czy tylko Kyuubi no Kitsune był wszystkiemu winny? Tsunade nie miała złudzeń. Dziewięcioogoniasty, żołnierze Upiornej Armii, od dawna nieaktualizowana baza wiadomości o poziomie umiejętności oraz nieznany stan psychiczny blondyna. Wszystko razem oraz każde z osobna sprawiały, że ten shinobi był śmiertelnie niebezpieczny, jak i ekstremalnie cenny. Jego odejście z wioski stanowiło poważny cios w militarnej i moralnej równowadze Konohy. Ale co się stało, to już się nie odstanie. Odszedł i zabrał ze sobą jej uczennicę, Sakurę Haruno.
Ah, Sakura… Cudowna dziewczyna o powalającym uśmiechu, znakomitej kontroli chakry i życzliwym charakterze. Zawsze uśmiechnięta i pomocna. Kiedyś wielce zakochana w Uchiha Sasuke, swoim koledze z Akademii, później jednak miłosne tory skierowały jej serce ku komu innemu. Wielka szkoda, że życiowe zawirowania sprowadziły ją na złą drogę… Chociaż, nie. Nie złą, a niesprzyjającą rozwojowi zawodowemu i osobistemu. Jej nie pohamowana miłość i bezgraniczne oddanie Naruto sprawiały, że tym bardziej była cenna i niebezpieczna zarazem.
Tsunade westchnęła przeciągle wstając z fotela, przeciągnęła się rozprostowując wszystkie kończyny i zaraz stanęła przy oknie krzyżując ramiona na swoich pośladkach. Zamrugała kilkakrotnie przyglądając się rozpościerającej się przed nią panoramie wioski Ukrytego Liścia, po czym wkrótce zawiesiła spojrzenia na podobiźnie Trzecigo Hokage.
- Co ty byś zrobił? – Spytała w powietrze nie oczekując, że ktoś jej odpowie. Biła się z myślami. Wspominała minione lata.
- Co byś zrobił, żeby odzyskać swojego najlepszego ucznia? – Spytała ponownie, lecz i tym razem odpowiedziała jej cisza. Podobizna Sandaime milczała. Tak samo, jak wykute w skale podobizny pozostałej trójki. Wiedziała, że powinna szybko znaleźć w sobie siłę, aby sprostać postawionemu przed nią wyzwaniu, ale im dłużej to wszystko trwało, tym bardziej czuła zmęczenie. Musiała skupić się na czymś innym. Nie… To było zbyt delikatne stwierdzenie. Nie musiała, a potrzebowała umysłowego relaksu. Potrzebowała… Potrzebowała…
Tsunade naraz energicznie odwróciła się na pięcie, że jej płaszcz majestatycznie zatrzepotał, szybkim krokiem minęła fotel, biurko i zaraz stanęła przed drzwiami. Gdy chwyciła za klamkę, jeszcze tylko zgarnęła wiszący na wieszaku kapelusz Kage, zarzuciła go na głowę i zaraz wyszła. Na korytarzu naraz spotkała się twarzą w maskę ze swoim ochroniarzem. Przez kilka sekund w milczeniu patrzyła na ANBU zastanawiając się nad czymś, po czym odwróciła się i przekręciła klucz w zamku. Gdy skobel leciutko trzasnął, wciąż bez słowa, wskazała na mężczyznę w ceramicznej masce, wydając tym samym rozkaz i ruszyła przodem przez korytarz. Szła szybko. Stawiała długie kroki. Widać było, że gdzieś się spieszyła. A dokąd zmierzała? Tego, po za Tsunade, nie wiedziała nikt.
Nawet pilnujący jej pleców ANBU tego nie wiedział. Podążając w ślad za swoją przywódczynią był jej cieniem bacznie obserwującym najbliższe otoczenie. Nikt także nie wiedział, kim był. Kto też skrywał swoją tożsamość pod ceramiczną podobizną głowy jastrzębia. Kto tak wiernie służył Godaime Hokage? Kto był gotów zabić w jej imieniu? Niewielu było zdolnych do podobnych poświęceń, a ten konkretny shinobi poświęcił naprawdę dużo. Aby odzyskać szacunek, dobre imię oraz prawo do decydowania o swoim losie zgodził się na nieokreślony czas skryć swoją twarz pod maską elity Ukrytego Liścia. Trwało to dopiero nieco ponad miesiąc, a wiele już dokonał, jako tajemniczy ANBU. Wiele wycierpiał. Wielu posłał na tamten świat. W przetrwaniu pomagało mu świetne wyszkolenie, zmysł strategiczny, chłodne podejście do życia oraz instynkt łowcy, szpiega i zimnokrwistego zabójcy.
Teraz jednak musiał się zatrzymać. Szybko schował się w cieniu pobliskiego drzewa i począł czekać na kolejny ruch Tsunade, która również się zatrzymała. Kobieta odwróciła się do niego przodem i zaczęła na coś czekać. Wojownik rozejrzał się czujnie i naraz zorientował się, że oboje znajdowali się na jednym z okalających wioskę pól treningowych. To obecne chyba należało do nie istniejącej już drużyny siódmej, choć jeśli dobrze pamiętał, to na środku nie rosła żadna kępa drzew. Ale przez lata mogło się to zmienić, choć był to bardziej wytwór użytkownika elementu drewna.
- Taka[1], wyjdź proszę z cienia.
Po niespełna minucie odezwała się Piąta. Ton jej głosu podsunął elitarnemu myśl, że ta prośba bardziej brzmiała jak nieformalny rozkaz, ale nie on miał to oceniać. Niezwłocznie wykonał „polecenie” i wyszedł na oblane promieniami słońca przedpole, po kilku krokach stając w lekkim rozkroku z rękoma skrzyżowanymi za sobą. Nie odzywał się. Obserwował. Zastanawiał się, co zaraz się wydarzy. Choć miał co do tego pewne podejrzenia, to jednak na razie jeszcze milczał.
- Dobrze. – Tsunade uśmiechnęła się zawadiacko pod kapeluszem. – A teraz, Taka, zaatakuj mnie.
- Słucham?
- No dalej! Nie krępuj się. Wiem, że tego chcesz. – Tsunade zaczęła go zachęcać, robić dziwne miny. On zaś dobrze wiedział, że to, co właśnie robiła kobieta było nie tylko delikatnie mówiąc… chore, to jeszcze jeśli dojdzie do walki, coś może pójść nie tak. A on nie szukał dodatkowych kłopotów.
- Hokage-sama wybaczy, ale nie mogę.
- No, co jest! Strach Cię obleciał? – Tsunade nie odpuszczała. – Przyszła pora na potwora. Czytałam raporty z twoich wypadów, Taka. Nie ma żadnych wątpliwości, że twoja skuteczność na misjach wynosi ponad trzysta procent, ale metody jakimi do wszystkiego dochodziłeś proszą się o porządną reprymendę!
- Nie wiem, o czym Hokage-sama mówi.
- Nie udawaj durnia! Dobrze wiesz, o czym mówię i teraz… albo natychmiast stawisz mi czoła w otwartej walce, albo… wrócisz do kicia! – Tsunade palnęła pierwsze, co jej ślina na język podsunęła i na reakcję długo czekać nie musiała. Tylko umilkła, a stojącego kilkanaście metrów od niej shinobi spowiła gęsta chmura niebiesko-fioletowej chakry, on zaś wystrzelił do przodu niczym pocisk armatni i w mgnieniu oka pojawił się przed blondyną, która już na to czekała. Gdy ich ramiona się zetknęły… powstały ładunek energii wytworzył pod ich stopami głęboki na trzy i szeroki na dziesięć metrów lej, po czym w potężnym podmuchu powietrza rozszedł się na wszystkie strony kosząc na swojej drodze kilka drzew i wystające z ziemi głazy. Następne wypadki potoczyły się już szybko. Walka rozpoczęła się od bardzo silnej wymiany ciosów w podstawowej taktyce walki, Taijutsu.
Kopniak. Blok. Cios prawym sierpowym. Unik. Cios lewym sierpowym. Blok. I tak w kółko. Na przemiennie, aż Tsunade w jeden ze swoich ataków włożyła nieco więcej siły i posłała swojego przeciwnika na łopatki wbijając go plecami głęboko w poszycie gruntu. Taka[2] jednak szybko podniósł się z ziemi i jeszcze szybciej przeszedł do kolejnej taktyki walki, Ninjutsu.
- Katon Ninpō, Gōkakyū no Jutsu[3]!
ANBU skumulował w płucach dużą ilość chakry, którą wymieszał z powietrzem i wystrzelił z ust pod postacią olbrzymiej kuli ognistej, która z zawrotną prędkością pomknęła w stronę nieco zaskoczonej medyczki. Tsunade musiała sprężyć wszystkie mięśnie aby wykonać unik przed tą techniką, lecz nieco za późno się w sobie zebrała i ognista kula minęła ją zaledwie o trzy centymetry, po czym przeleciała jeszcze kilka merów i w końcu eksplodowała wstrząsając Ukrytym Liściem w posadach. Tsunade osobiście przekonała się o sile tej dosyć podstawowej techniki doznając jedynie delikatnego przypalenia końcówki kucyka. Swąd spalonego włosa przyprawił ją o dreszcze, lecz też zaraz otrzeźwił, bowiem jej przeciwnik nie czekał na oklaski. Zmieniwszy pozycję na nieco już zdewastowanej polanie treningowej, ANBU zawiązał kolejną serię pieczęci. Warto wspomnieć, że po drodze stworzy dwa dodatkowe klony.
- Katon Renkeijutsu, Karura[4]!
Trzy postacie zamaskowanego wojownika wydmuchały jednocześnie długi strumień intensywnego ognia, który złączył się w płomiennego smoka. Ognista kreatura ryknęła przeraźliwie i jak poprzednia technika natury ognia, pomknęła wprost na Tsunade nie dając jej chwili na odpowiednią reakcję. Żywcem spalona w jednej chwili zmieniła się w obłoczek dymu. ANBU naraz to dostrzegł, lecz zbyt późno się zreflektował. Prawdziwa blondyna znikąd pojawiła się tuż obok i silnym ciosem z łokcia pod żebra nie tyle usunęła klony, co tego realnego posłała hen daleko w pobliski zagajnik drzew. Konary trzaskały łamane i z hukiem powalane na wszystkie strony.
- To było dobre… – Zasapała się Godaime.
- Dziękuję… Suiton, Suidan no Jutsu[5]!
Kobieta usłyszała tuż za sobą i po chwili poczuła, jak jej lewy bark przeszywa silnie skoncentrowany strumień wody. Wstrząśnięta tym niespodziewanym atakiem w obronnym odruchu gwałtownie przykucnęła, obróciła się na lewej nodze prawą próbując podciąć ANBU, lecz jego już tam nie było. Taka stał grzecznie kilka metrów dalej i nieco ciężej oddychał. Widocznie techniki wody nie były jego mocną stroną, Piąta zaś nie sądziła, że ten jakąkolwiek potrafi wykonać.
- Kontynuujemy?
Spytał elitarny widząc jak jego przeciwniczka wstaje na równe nogi do pozycji wyprostowanej. Blondyna spojrzała wpierw na swój bark. Z idealnie „wykrojonej” dziurki sączyła się krew i ściekała wzdłuż ramienia aż do dłoni, gdzie na końcu środkowego palca zbierała się, aby dalej skapnąć ku ziemi. Następnie spojrzała w jego kierunku i już miała się odezwać, lecz wtem w koło niej zjawiła się zwabiona hałasem walki cała armia shinobi Liścia z Shizune na czele.
- Hokage-sama, co tu się stało? Czy z kimś walczyłaś? Kami-sama… Ty krwawisz! – Brunetka momentalnie do niej przyskoczyła z troską zaleczając drętwiejące ramię. Kiedy skończyła spojrzała na Piątą, a widząc jej srogi wzrok zaraz skuliła się wewnętrznie. W jednej chwili pożałowała, że w ogóle zainteresowała się stanem zdrowia swojej przywódczyni i przyjaciółki w jednej osobie, lecz nie pokazała tego po sobie. Dzielnie stawiła czoła zabijającemu spojrzeniu piersiastej medyczki, po czym odwróciła wzrok, rozejrzała się po zdewastowanemu polu i zaraz zatrzymała spojrzenie na osobie ANBU stojącego kilkanaście metrów od nich. Wojownik stał w lekkim rozkroku z ramionami skrzyżowanymi na piersi i na coś czekał.
- Czy to… z nim walczyłaś?



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Koshimoto





[1] Taka (jap.) – Jastrząb
[2] Taka (jap.) – Jastrząb
[3] Katon Ninpō, Gōkakyū no Jutsu(jap.) – Technika Ninja, Kula Ognista
[4] Technika Współpracy Uwolnienia Ognia: Garuda
[5] Uwolnienie Wody: Technika Wodnego Pocisku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz