Hektolitry coli, trochę
wyrzeczeń, kilkanaście zarwanych nocy oraz przeogromna wena o dodatnim ładunku
i proszę bardzo. Nowa notka gotowa w niecałe dwa miesiące od opublikowania
odcinka 240. Cóż mogę rzec. Tym razem się udało, tak więc, zapraszam do
czytania. Enjoy!
<<< Rozdział ukazał się 8 lipca 2016
roku >>>
Naruto zamrugał dwukrotnie
zaskoczony okrzykiem demona, ale bynajmniej nie odepchnął tulącej się do niego
dziewczyny. Zamiast tego podniósł ramiona i odwzajemnił uścisk, nos zaś
zanurzył w jej włosach i zaciągnął się ich zapachem. Pachniały lawendą. Szkoda
tylko, że to, co przyjemne nigdy nie trwa za długo. Blondyn po dłuższej chwili w
końcu delikatnie odepchnął kunoichi i spojrzał prosto w jej zielone oczy.
- Sakura-chan… – Szepnął
miękkim, lecz poważnym tonem. – Opuszczam wioskę, możliwe, że już na zawsze…
- Co? – Różowowłosa momentalnie
otrzeźwiała. – Dlaczego?
- Konoha od dawna nie jest już
moim domem. – Odparł nieco wymijająco. – Po za tym, moje dzisiejsze
przedstawienie w szpitalu na pewno odbije się szerokim echem, a ja nie
zamierzam wysłuchiwać kolejnych obelg i oskarżeń rzucanych pod moim czy Kyuubiego
adresem.
- A-Ale przecież… Przecież dopiero
co wróciłeś.
Dziewczyna odwróciła wzrok
wyraźnie zasmucona, lecz wtem poczuła, jak stojący przed nią shinobi delikatnie
chwyta ją za podbródek i zwraca jej twarz w swoją stronę. Następnie zobaczyła,
jak Uzumaki odrobinę się pochyla i bez zbędnych ceregieli składa na jej lekko
rozwartych wargach namiętnego całusa. Rzecz oczywista, długo nie zwlekała i
szybko oddała pocałunek, a gdy już się od siebie odkleili, Naruto tajemniczo
się do niej uśmiechnął.
- Dlatego też pomyślałem, że
może zechcesz mi towarzyszyć?
- Że niby mam opuścić wioskę
razem z Tobą?
Dziewczyna nie wierzyła własnym
uszom, ale w głębi duszy niezmiernie cieszyła się, że blondyn jej to
zaproponował. Teraz tylko musiała zdecydować, czy przystać na ten pomysł czy go
potępić. W końcu opuszczenie wioski bez zgody przywódczyni wymagało nie lada
odwagi i wiązało się z poważnymi konsekwencjami.
- No… tak.
Jinchuuriki w tym momencie nie
wiedział czego się po niej spodziewać. Choć twarz dziewczyny przedstawiała
autentyczne zaskoczenie wywołane jego słowami, to w głębi jej spojrzenia nie
potrafił wyczytać żadnych konkretów. Czy się zgodzi czy może go zruga? Tego nie
wiedział. Wiedział natomiast, że niezależnie od decyzji medyczki, swoich
postanowień zmieniać nie będzie. Zwłaszcza, że lepszego momentu na odejście z
wioski nie znajdował.
* * *
Siedziała na kanapie w salonie
i z maślanym wzrokiem spoglądała na bawiącą się na środku pomieszczenia
dziewczynkę o blond włoskach. Wyobrażała sobie, jakby to było mieć taką właśnie
córkę, gdy nagle usłyszała rumor w przedpokoju. Momentalnie się poderwała, lecz
widząc w wejściu do salonu blondwłosego shinobi jej entuzjazm zmalał. Z głośnym
westchnięciem opadła na mebel i powróciła do obserwowania Miyoko.
- Przeszkadzam?
- Nie, Naruto. – Odparła Yasu
słyszalnie poirytowanym tonem.
- Sensei!
Miyoko krzyknęła uradowanym
głosem, poderwała się z podłogi i rzuciła na szyję jinchuuriki niemal go
przewracając. Dziewczynka mocno wtuliła się w jego pierś całkowicie zapominając
o otaczającym ją świecie. Widać było, jak bardzo się stęskniła, a przecież nie
widzieli się zaledwie dwa dni? Tak, coś koło tego. Naruto zaś sprawiał wrażenie
zaskoczonego jej zachowaniem, ponieważ chwilę stał jak słup, ale po chwili
odwzajemnił uścisk i wtem usłyszał cichutkie łkanie.
- Miyoko-chan, czemu płaczesz?
– Spytał celem zbadania sprawy.
Lecz dziewczynka mu nie
odpowiedziała. Jedynie w dalszym ciągu się do niego tuliła i widać było, że nie
zamierzała w najbliższym czasie… „z niego zejść”. Uzumaki czuł już lekkie
skrępowanie, ale bynajmniej nie zmuszał jej do udzielenie odpowiedzi. Trzymając
na rękach dziesięcioletnią dziewczynkę po kilkunastu minutach stania w wejściu
do salonu przeszedł w głąb pomieszczenia i spoczął na kanapie tuż koło Yasu.
Już miał przekazać, chyba śpiącą, Miyoko w jej ramiona, gdy ta nagle się
ocknęła i mu na to nie pozwoliła. Odepchnęła obejmujące ją ramiona Ihary i
jeszcze mocniej wtuliła się w pierś blondyna. Robiło się naprawdę ciekawie.
- Miyoko, powiesz wreszcie, co
się dzieje? – Naruto ponownie się odezwał.
- Nic!
- Nic? – Blondyn uniósł brwi. –
Przecież widzę, że…
- Nie chce żebyś znowu mnie
zostawił!
Krzyknęła Inaba i na powrót
ukryła twarz w połach jego ubrania. Dwudziestolatek otworzył oczy szeroko ze
zdziwienia i zaraz spojrzał na siedzącą obok kunoichi, która w odpowiedzi
wzruszyła ramionami. Zaraz jednak zmarszczyła brwi jednocześnie lekko mrużąc
oczy w geście pytania, o co też dziewczynce chodzi. Bo, jakby nie było, właśnie
powiedziane zostało to, co niebawem miało się zdarzyć. Co innego Naruto robiłby
teraz w domu Uchiha Itachiego? Przyszedł się pożegnać, choć niczego takiego
jeszcze nie powiedział. Jinchuuriki zastanawiał się właśnie, skąd Miyoko wie,
że zamierzał opuścić wioskę?
Prawdopodobna odpowiedź
przyszła do niego z najmniej spodziewanej strony.
- Może to dziecko jest jakimś medium?
- Nie wiem. Być może, tylko…
- Tylko, co? – Kurama nie odpuszczał. – Masz lepsze wytłumaczenie?
- Nie. Nie mam. Pozwolisz, że wpierw zbadam sprawę?
- Mhm…
Lisi demon burknął w odpowiedzi
i więcej chłopakowi nie przeszkadzał, bo ten właśnie delikatnie odepchnął od
siebie Inabę i spojrzał jej prosto w załzawione oczka. Ocierając kciukiem jej
policzek uśmiechnął się przyjacielsko.
- Dlaczego mówisz takie okropne
rzeczy? – Spytał. – Kto Ci powiedział, że chcę opuścić wioskę?
- Nikt. Ja tylko…
- A zamierzasz? – Do rozmowy
włączyła się dotąd milcząca Yasu.
W jej głosie pobrzmiewało
autentyczne zaskoczenie. Z jednej strony ten pomysł wcale nie przypadł jej do
gustu, bo Itachi tyle się go naszukał, że odejście teraz było szczytem
wszystkiego, ale z drugiej nie powinna się niczemu dziwić. Gdyby ona zerwała
pieczęć z klatki swojego demona, to zapewne też wybrałaby drogę ucieczki.
Chociaż nie powinna w ten sposób oceniać zachowania blondyna. On nie uciekał, a
jedynie przechodził na bardziej neutralny grunt. Ale czy aby na pewno Naruto
zamierzał odejść z wioski? Jeszcze tego nie wiedziała, a widząc jak chłopak
ruchem gałek ocznych wskazuje na tulącą się do niego dziewczynkę wnet
zrozumiała, że odpowiedź na jej pytanie była jak najbardziej twierdząca.
Uzumaki tym czasem szybko
myślał, co tu odpowiedzieć. Widział, jak oczy Yasu błysnęły zrozumieniem i nie
musiał już jej niczego tłumaczyć, ale przecież musiał coś powiedzieć. Choćby
tylko po to, żeby Miyoko więcej pytań nie zadawała. Tylko co powinien powiedzieć?
Wyjawić prawdę, czy łgać? Nie chciał jej przecież skrzywdzić, choć swym wyborem
w pewnym stopniu właśnie ją krzywdził. Tylko, czy aby na pewno? Nie był
przecież jej prawnym opiekunem, a jedynie Sensei, choć okazywane przez
dziewczynkę uczucia mogłyby wskazywać na zupełnie co innego.
- Miyoko-chan, ja… muszę na
jakiś czas opuścić Konoha Gakure no Sato i… nie mogę zabrać cię ze sobą. –
Odezwał się w końcu cały czas siląc się, aby jak najmniej ją zabolało.
- Mhm… – Mruknęła Miyoko tonem
wskazującym na niezadowolenie z usłyszanej nowiny, lecz gdy podniosła głowę i
odwzajemniła spojrzenie blondyna momentalnie się rozchmurzyła. – Ale… Sensei,
wrócisz kiedyś? – Wypaliła radosnym tonem.
Naruto zatkało. Znowu. Choć
powinien się już dawno do tego przyzwyczaić, to w dalszym ciągu odczuwał
zaskoczenie, gdy dziewczynka określała go mianem swojego mistrza. I za każdym
razem, gdy to mówiła, czuł swego rodzaju dumę, jak i ogromną odpowiedzialność
nad nim ciążącą. Takie nagłe zmiany w zachowaniu również zawsze wielce go
dziwiły.
- Tylko… Co się ze mną teraz
stanie? – Spytała właśnie młoda Inaba spoglądając raz to na Naruto, a raz na
Yasu. Kiedy oboje rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia, odpowiedź na zadane
pytanie udzielił głos z wejścia do salonu.
- Zostaniesz z nami.
- Itachi! – Krzyknęła Ihara i z
prędkością światła zjawiła się koło bruneta. – Wróciłeś!
Dodała i rzuciła mu się na
szyję. Mężczyzna w odpowiedzi jedynie się do niej uśmiechnął i objął ją prawym
ramieniem w pasie, co kunoichi wielce zaskoczyło. Momentalnie się opamiętała i
odkleiła od ukochanego z ciekawością przyglądając się jego ramieniu.
- Twoja ręka! Odzyskałeś ją!
Ale… ale jak to możliwe?? – Yasu dotknęła jego prawy biceps, jakby sprawdzała,
czy aby na pewno był prawdziwy. – Czy właśnie po to poszedłeś do szpitala?
- Tak, lecz nie Hokage należy
dziękować. – Mężczyzna uśmiechnął się do niej porozumiewawczo i ruchem głowy
wskazał na siedzącego na kanapie blondyna. – To zasługa obecnego tu Naruto. A
ściślej mówiąc… Kuramy.
- Skąd on…! – W duszy Uzumakiego rozbrzmiał zdumiony krzyk
lisiego demona. – Skąd on wie, jak mam
na imię!?
- Zdziwiony? To była tylko kwestia czasu.
- Co było kwestią czasu??
- No… to, że w końcu zostaniemy prześwietleni przez Itachiego za pomocą
jego Mangekyo Sharingan. – Odparł Naruto. – Kiedy to zrobił i w jakim celu? Nie wiem, ale jedno jest pewne. Choć
mogę tylko zgadywać, myślę, że chciał zdobyć tą informację, by Ci okazać
należny szacunek?
- Należny szacunek? – Kyuubi nie był przekonany. – Coś mi tu śmierdzi, Młody. Nie kupuję
tęgo. Co więcej, jestem wściekły, jeśli to prawda, że została naruszona nasz
prywatność! Naruto. Masz natychmiast dowiedzieć się…!
- Tak, tak, wiem. – Przerwał mu blondyn. – Nic więcej nie musisz już mówić, przyjacielu.
Chłopak zakończył kontakt z
mieszkańcem swojej duszy i na powrót uśmiechnął się do siedzącej mu na kolanach
Miyoko, po czym delikatnie zsunął ją na siedzenie obok i zaraz spojrzał na
Uchihe. Z jednej strony sam był niezadowolony z obrotu spraw, z drugiej zaś nie
bardzo uśmiechało mu się teraz czegokolwiek dociekać. Dlaczego? Ano z prostej
przyczyny. Zwyczajnie nie miał na to już czasu. Za oknem powoli zaczynało się
ściemniać, co by znaczyło, że spędził w tym domu więcej czasu, niż początkowo
zamierzał. Ale… czy powinien sprzeciwiać się woli Kuramy? Gdyby dłużej się nad
tym zastanowić, czemu by nie? W końcu… to nie Kurama tu decydował, co powinno
być teraz zrobione, nie? Lecz z drugiej strony, skąd Itachi znał imię lisiego
demona? Naruto sam był tego ciekaw. Dlatego też zaraz gniewnie zmarszczył brwi.
- Coś się stało? – Spytał
Itachi widząc zmianę w mimice twarzy blondyna.
- Skąd wiesz, jak ON ma na
imię?
Jinchuuriki spytał grobowo
poważnym tonem stając w lekkim rozkroku z ramionami skrzyżowanymi na piersi. By
podkreślić powagę swojego zapytania uwolnił do otoczenia odrobinę chakry demona,
co sprawiło, że jego oczy nagle zmieniły swój kolor z błękitnego na krwiście
czerwony, źrenice się zwęziły do pionowych kresek, blizny na policzkach
pogłębiły, a włosy lekko nastroszyły. Widząca to Yasu głośno wciągnęła
powietrze przez ściśnięte usta i naraz ukryła się za plecami ukochanego.
Miyoko zaś dalej siedziała na
kanapie i co dziwniejsze z wypisanym na twarzy zainteresowaniem przyglądała się
swojemu Sensei. Widać było, że zmiana w jego wyglądzie jej nie przerażała.
Uchiha natomiast stał
rozluźniony, ale tylko na zewnątrz. W rzeczywistości szybko główkował, co tu
odpowiedzieć. Zastanawiał się, czy odpowiedzieć zgodnie z prawdą czy coś
zmyślić? By dłużej nie przeciągać milczenia wkrótce zdecydował powiedzieć
prawdę…
- Z raportu. – Odezwał się w
końcu ważąc wypowiadane słowa. Widząc, że taka odpowiedź nie zadowoliła Naruto,
gdyż ten zmarszczył brwi jeszcze bardziej, brunet szybko dodał. – Z raportu od
mojego człowieka.
- Jakiego znowu człowieka?
- Tego akurat nie mogę Ci
zdradzić, Naruto. – Itachi spoważniał.
- A to dlaczego? – Dopytywał
się jinchuuriki, gdy nagle usłyszał w głowie ciężkie westchnięcie.
- Zatem, to nie za sprawą Mangekyo Shaingan… Zastanawia mnie tylko,
kto i w jaki sposób dowiedział się, jak się naprawdę nazywam. Niech no tylko go
dorwę, a rozszarpię na miejscu!
- Właściwie, Kurama, czemu Ci to aż tak przeszkadza?
Słysząc to pytanie Kyuubi aż
podniósł się do pozycji siedzącej. Czuł jak wzbiera w nim wściekłość. Szczerzył
kły i warczał złowrogo, lecz za moment jednak się opanował i stłamsił
gromadzące się negatywne uczucia. Wiedział, że nie było sensu krzyczeć.
Denerwować się. Wiedział, że takie zachowanie prowadziło donikąd. Westchnął
więc przeciągle i na powrót położył się na przednich łapach splecionych pod
pyskiem. Przymknął powieki i nikle się uśmiechnął.
- Pytasz, czemu…? – Po kilku długich minutach milczenia w
końcu zabrał głos. – Już ja Ci powiem,
czemu! Minęło wiele, naprawdę wiele czasu nim prawdziwie zaufałem komukolwiek,
a w szczególności człowiekowi. Przezwyciężyłem swoją nienawiść i postanowiłem zmienić
się. Zaprzyjaźnić. Wybrałem do tego celu mojego czwartego nosiciela. Wybrałem
Ciebie, Uzumaki Naruto. Zdradziłem Ci swoje imię, bo uznałem, że na to
zasługujesz. Tylko ty jeden i właśnie dlatego teraz tak tego bronię. Pewnie
zaraz powiesz, że przesadzam, ale jak ty byś zachował się na moim miejscu? No
powiedz. Czy znając moją historię, moje uczucia i doświadczenia z twoim
gatunkiem, byłbyś wstanie zdzierżyć fakt, że ktoś bez twojej zgody posługuje
się twoim największym skarbem, jakim jest twoje imię? To prawdziwe, jedyne w
swoim rodzaju. Unikatowe. Określające, kim jesteś?
- Zapewne podobnie.
- A widzisz! Więc, proszę Cię bardzo, nie dziw się, że się denerwuję.
- No dobra, Kurama. Teraz wyraźnie widzę, co próbujesz mi zakomunikować.
– Blondyn uśmiechnął się z rozrzewnieniem na wspomnienie wyznania lisiego
demona i zerwał z nim połączenie, gdyż w tym właśnie momencie swoją odpowiedź
wygłaszał Itachi.
- To proste, Naruto.
Anonimowość moich agentów, to większa szansa na ich dłuższe pożycie. – Brunet
delikatnie się uśmiechnął, lecz zaraz ponownie spoważniał. – Wbrew twym
żądaniom, nie mam najmniejszego zamiaru ich narażać. Zwłaszcza, że tutaj ściany
mają uszy.
- Rozumiem. Chyba. – Blondyn odwzajemnił
posłany mu polubowny uśmiech, po czym na chwilę przymknął powieki. Stał tak
dobre pięć minut, gdy nagle na powrót otworzył oczy i raz jeszcze spojrzał
demonicznym wzrokiem na bruneta. – Itachi, posłuchaj mnie uważnie. Chcę, żebyś
wiedział, że ON nie jest zadowolony z faktu, że tak swobodnie posługujesz się
jego imieniem bez jego przyzwolenia. Muszę Cię też ostrzec, abyś powiadomił
swoich informatorów o trzymaniu się od teraz na baczność. Prędzej czy później
ich tożsamości zostaną przed nami odkryte i nie mam bladego pojęcia, co wówczas
Kyuubi uczyni lub jak się zachowa.
- Rozumiem. – Po mimice twarzy
Itachiego wyraźnie było widać zmartwienie i troskę o swoich ludzi. – Skoro
Kyuubi nie życzy sobie, abyśmy określili go po imieniu w naszych wiadomościach,
tak też się stanie.
* * *
Kiedy nad wioską Ukrytej w
Liściach wreszcie zapanował zmrok nadchodzącej nocy, panna Haruno przeszła do
pokoju, gdzie z pod łóżka wyciągnęła plecak. Następnie spakowała do jego
wnętrza kilka par ubrań, trochę broni i medykamentów, po czym przeszła do
łazienki, gdzie wzięła gorący prysznic. Gdy powróciła do pokoju owinięta
jedynie w różowy ręcznik, nie zwracając uwagi na potencjalnych podglądaczy,
bezzwłocznie zrzuciła go na podłogę i spokojnie ubrała się w swój wysłużony, choć
mało zniszczony, uniform kunoichi. Wychodząc z pokoju z zarzuconym na ramię
plecakiem na chwilę przystanęła w drzwiach, odwróciła się i ostatni raz omiotła
wzrokiem pomieszczenie. Czy postępowała właściwie?
Zastanawiała się nad tym
zagadnieniem odkąd widziała się z Naruto i jak na razie nie doszła do niczego,
co by jej powiedziało, że robiła coś niezgodnego z prawem. Wszakże była
cywilem, nie? Nie obowiązywały jej już żadne nakazy i zakazy związane z życiem
kunoichi Liścia. Mogła opuścić wioskę w każdej chwili nawet nie oglądając się
za siebie. Ale… przecież tutaj się wychowała. Konoha była jej jedynym domem,
który kochała i szanowała, ale czy była to prawda? Nad tym też się długo
zastanawiała. A gdy i w tym przypadku nie doszła do żadnych konkretów postanowiła,
że czas najwyższy coś w swoim dotychczasowym życiu zmienić.
Kiedy Naruto zaproponował jej,
by odeszła z wioski razem z nim… z początku nie była pewna, co o tym wszystkim
myśleć, ale teraz, po przesiedzeniu wielu godzin na gorączkowym główkowaniu już
wiedziała, że jej uczucia do tego osobliwego shinobi zawsze zwyciężą w starciu
ze zdrowym rozsądkiem. I pewnie tylko dlatego teraz opuszczała bezpieczne
cztery kąty Uzumakiego, w których spędziła kilka ostatnich lat. Pełna nadziei,
determinacji i pewności siebie szła przez zasypiającą wioskę ku głównej bramie,
kiedy po minięciu kilku przecznic zatrzymana została przez…
- Kakashi-sensei? Co ty tu
robisz?
- Dobry wieczór, Sakura. Ja? A
właśnie wracam od Hokage. – Jounin uśmiechnął się, co doskonale było widać na
jego materiałowej masce, lecz widok przerzuconego przez ramię plecaka sprawił,
Hatake naraz przestał się uśmiechać, a jedyna widoczna brew lekko uniosła się.
– A co ty tu robisz o tej porze i na co Ci ten plecak?
- Czy muszę odpowiadać? –
Spytała dziewczyna robiąc minę niewiniątka.
- No, wypadałoby, gdyż to dość
niecodzienny widok.
Haruno spojrzała mężczyźnie w
jego jedyne widoczne oko, które w tym momencie przyglądało się jej
podejrzliwie. Długo na niego patrzyła, a gdy była już pewna, że może swojemu
byłemu sensei zaufać, głęboko odetchnęła. Zwiesiła głowę i wzrok na swoje buty,
po czym wydukała nie do końca przekonana, czy akurat teraz dobrze postępuje.
- Opuszczam wioskę…
- Hę? – Ta wiadomość
wstrząsnęła Hatake, który naraz się rozluźnił, ale i szybko zadał pytanie. –
Czy mogę wiedzieć, dlaczego? I czy Tsunade-sama o tym wie?
- Nie mogę powiedzieć. – Sakura
odparła ponurym tonem i na niego spojrzała. – I nie, Hokage jeszcze o niczym
nie wie.
NEXT
COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its
characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz