środa, 28 lutego 2018

241. Opuszczam wioskę…

Hektolitry coli, trochę wyrzeczeń, kilkanaście zarwanych nocy oraz przeogromna wena o dodatnim ładunku i proszę bardzo. Nowa notka gotowa w niecałe dwa miesiące od opublikowania odcinka 240. Cóż mogę rzec. Tym razem się udało, tak więc, zapraszam do czytania. Enjoy!



<<< Rozdział ukazał się 8 lipca 2016 roku >>>



Naruto zamrugał dwukrotnie zaskoczony okrzykiem demona, ale bynajmniej nie odepchnął tulącej się do niego dziewczyny. Zamiast tego podniósł ramiona i odwzajemnił uścisk, nos zaś zanurzył w jej włosach i zaciągnął się ich zapachem. Pachniały lawendą. Szkoda tylko, że to, co przyjemne nigdy nie trwa za długo. Blondyn po dłuższej chwili w końcu delikatnie odepchnął kunoichi i spojrzał prosto w jej zielone oczy.
- Sakura-chan… – Szepnął miękkim, lecz poważnym tonem. – Opuszczam wioskę, możliwe, że już na zawsze…
- Co? – Różowowłosa momentalnie otrzeźwiała. – Dlaczego?
- Konoha od dawna nie jest już moim domem. – Odparł nieco wymijająco. – Po za tym, moje dzisiejsze przedstawienie w szpitalu na pewno odbije się szerokim echem, a ja nie zamierzam wysłuchiwać kolejnych obelg i oskarżeń rzucanych pod moim czy Kyuubiego adresem.
- A-Ale przecież… Przecież dopiero co wróciłeś.
Dziewczyna odwróciła wzrok wyraźnie zasmucona, lecz wtem poczuła, jak stojący przed nią shinobi delikatnie chwyta ją za podbródek i zwraca jej twarz w swoją stronę. Następnie zobaczyła, jak Uzumaki odrobinę się pochyla i bez zbędnych ceregieli składa na jej lekko rozwartych wargach namiętnego całusa. Rzecz oczywista, długo nie zwlekała i szybko oddała pocałunek, a gdy już się od siebie odkleili, Naruto tajemniczo się do niej uśmiechnął.
- Dlatego też pomyślałem, że może zechcesz mi towarzyszyć?
- Że niby mam opuścić wioskę razem z Tobą?
Dziewczyna nie wierzyła własnym uszom, ale w głębi duszy niezmiernie cieszyła się, że blondyn jej to zaproponował. Teraz tylko musiała zdecydować, czy przystać na ten pomysł czy go potępić. W końcu opuszczenie wioski bez zgody przywódczyni wymagało nie lada odwagi i wiązało się z poważnymi konsekwencjami.
- No… tak.
Jinchuuriki w tym momencie nie wiedział czego się po niej spodziewać. Choć twarz dziewczyny przedstawiała autentyczne zaskoczenie wywołane jego słowami, to w głębi jej spojrzenia nie potrafił wyczytać żadnych konkretów. Czy się zgodzi czy może go zruga? Tego nie wiedział. Wiedział natomiast, że niezależnie od decyzji medyczki, swoich postanowień zmieniać nie będzie. Zwłaszcza, że lepszego momentu na odejście z wioski nie znajdował.
* * *
Siedziała na kanapie w salonie i z maślanym wzrokiem spoglądała na bawiącą się na środku pomieszczenia dziewczynkę o blond włoskach. Wyobrażała sobie, jakby to było mieć taką właśnie córkę, gdy nagle usłyszała rumor w przedpokoju. Momentalnie się poderwała, lecz widząc w wejściu do salonu blondwłosego shinobi jej entuzjazm zmalał. Z głośnym westchnięciem opadła na mebel i powróciła do obserwowania Miyoko.
- Przeszkadzam?
- Nie, Naruto. – Odparła Yasu słyszalnie poirytowanym tonem.
- Sensei!
Miyoko krzyknęła uradowanym głosem, poderwała się z podłogi i rzuciła na szyję jinchuuriki niemal go przewracając. Dziewczynka mocno wtuliła się w jego pierś całkowicie zapominając o otaczającym ją świecie. Widać było, jak bardzo się stęskniła, a przecież nie widzieli się zaledwie dwa dni? Tak, coś koło tego. Naruto zaś sprawiał wrażenie zaskoczonego jej zachowaniem, ponieważ chwilę stał jak słup, ale po chwili odwzajemnił uścisk i wtem usłyszał cichutkie łkanie.
- Miyoko-chan, czemu płaczesz? – Spytał celem zbadania sprawy.
Lecz dziewczynka mu nie odpowiedziała. Jedynie w dalszym ciągu się do niego tuliła i widać było, że nie zamierzała w najbliższym czasie… „z niego zejść”. Uzumaki czuł już lekkie skrępowanie, ale bynajmniej nie zmuszał jej do udzielenie odpowiedzi. Trzymając na rękach dziesięcioletnią dziewczynkę po kilkunastu minutach stania w wejściu do salonu przeszedł w głąb pomieszczenia i spoczął na kanapie tuż koło Yasu. Już miał przekazać, chyba śpiącą, Miyoko w jej ramiona, gdy ta nagle się ocknęła i mu na to nie pozwoliła. Odepchnęła obejmujące ją ramiona Ihary i jeszcze mocniej wtuliła się w pierś blondyna. Robiło się naprawdę ciekawie.
- Miyoko, powiesz wreszcie, co się dzieje? – Naruto ponownie się odezwał.
- Nic!
- Nic? – Blondyn uniósł brwi. – Przecież widzę, że…
- Nie chce żebyś znowu mnie zostawił!
Krzyknęła Inaba i na powrót ukryła twarz w połach jego ubrania. Dwudziestolatek otworzył oczy szeroko ze zdziwienia i zaraz spojrzał na siedzącą obok kunoichi, która w odpowiedzi wzruszyła ramionami. Zaraz jednak zmarszczyła brwi jednocześnie lekko mrużąc oczy w geście pytania, o co też dziewczynce chodzi. Bo, jakby nie było, właśnie powiedziane zostało to, co niebawem miało się zdarzyć. Co innego Naruto robiłby teraz w domu Uchiha Itachiego? Przyszedł się pożegnać, choć niczego takiego jeszcze nie powiedział. Jinchuuriki zastanawiał się właśnie, skąd Miyoko wie, że zamierzał opuścić wioskę?
Prawdopodobna odpowiedź przyszła do niego z najmniej spodziewanej strony.
- Może to dziecko jest jakimś medium?
- Nie wiem. Być może, tylko…
- Tylko, co? – Kurama nie odpuszczał. – Masz lepsze wytłumaczenie?
- Nie. Nie mam. Pozwolisz, że wpierw zbadam sprawę?
- Mhm…
Lisi demon burknął w odpowiedzi i więcej chłopakowi nie przeszkadzał, bo ten właśnie delikatnie odepchnął od siebie Inabę i spojrzał jej prosto w załzawione oczka. Ocierając kciukiem jej policzek uśmiechnął się przyjacielsko.
- Dlaczego mówisz takie okropne rzeczy? – Spytał. – Kto Ci powiedział, że chcę opuścić wioskę?
- Nikt. Ja tylko…
- A zamierzasz? – Do rozmowy włączyła się dotąd milcząca Yasu.
W jej głosie pobrzmiewało autentyczne zaskoczenie. Z jednej strony ten pomysł wcale nie przypadł jej do gustu, bo Itachi tyle się go naszukał, że odejście teraz było szczytem wszystkiego, ale z drugiej nie powinna się niczemu dziwić. Gdyby ona zerwała pieczęć z klatki swojego demona, to zapewne też wybrałaby drogę ucieczki. Chociaż nie powinna w ten sposób oceniać zachowania blondyna. On nie uciekał, a jedynie przechodził na bardziej neutralny grunt. Ale czy aby na pewno Naruto zamierzał odejść z wioski? Jeszcze tego nie wiedziała, a widząc jak chłopak ruchem gałek ocznych wskazuje na tulącą się do niego dziewczynkę wnet zrozumiała, że odpowiedź na jej pytanie była jak najbardziej twierdząca.
Uzumaki tym czasem szybko myślał, co tu odpowiedzieć. Widział, jak oczy Yasu błysnęły zrozumieniem i nie musiał już jej niczego tłumaczyć, ale przecież musiał coś powiedzieć. Choćby tylko po to, żeby Miyoko więcej pytań nie zadawała. Tylko co powinien powiedzieć? Wyjawić prawdę, czy łgać? Nie chciał jej przecież skrzywdzić, choć swym wyborem w pewnym stopniu właśnie ją krzywdził. Tylko, czy aby na pewno? Nie był przecież jej prawnym opiekunem, a jedynie Sensei, choć okazywane przez dziewczynkę uczucia mogłyby wskazywać na zupełnie co innego.
- Miyoko-chan, ja… muszę na jakiś czas opuścić Konoha Gakure no Sato i… nie mogę zabrać cię ze sobą. – Odezwał się w końcu cały czas siląc się, aby jak najmniej ją zabolało.
- Mhm… – Mruknęła Miyoko tonem wskazującym na niezadowolenie z usłyszanej nowiny, lecz gdy podniosła głowę i odwzajemniła spojrzenie blondyna momentalnie się rozchmurzyła. – Ale… Sensei, wrócisz kiedyś? – Wypaliła radosnym tonem.
Naruto zatkało. Znowu. Choć powinien się już dawno do tego przyzwyczaić, to w dalszym ciągu odczuwał zaskoczenie, gdy dziewczynka określała go mianem swojego mistrza. I za każdym razem, gdy to mówiła, czuł swego rodzaju dumę, jak i ogromną odpowiedzialność nad nim ciążącą. Takie nagłe zmiany w zachowaniu również zawsze wielce go dziwiły.
- Tylko… Co się ze mną teraz stanie? – Spytała właśnie młoda Inaba spoglądając raz to na Naruto, a raz na Yasu. Kiedy oboje rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia, odpowiedź na zadane pytanie udzielił głos z wejścia do salonu.
- Zostaniesz z nami.
- Itachi! – Krzyknęła Ihara i z prędkością światła zjawiła się koło bruneta. – Wróciłeś!
Dodała i rzuciła mu się na szyję. Mężczyzna w odpowiedzi jedynie się do niej uśmiechnął i objął ją prawym ramieniem w pasie, co kunoichi wielce zaskoczyło. Momentalnie się opamiętała i odkleiła od ukochanego z ciekawością przyglądając się jego ramieniu.
- Twoja ręka! Odzyskałeś ją! Ale… ale jak to możliwe?? – Yasu dotknęła jego prawy biceps, jakby sprawdzała, czy aby na pewno był prawdziwy. – Czy właśnie po to poszedłeś do szpitala?
- Tak, lecz nie Hokage należy dziękować. – Mężczyzna uśmiechnął się do niej porozumiewawczo i ruchem głowy wskazał na siedzącego na kanapie blondyna. – To zasługa obecnego tu Naruto. A ściślej mówiąc… Kuramy.
- Skąd on…! – W duszy Uzumakiego rozbrzmiał zdumiony krzyk lisiego demona. – Skąd on wie, jak mam na imię!?
- Zdziwiony? To była tylko kwestia czasu.
- Co było kwestią czasu??
- No… to, że w końcu zostaniemy prześwietleni przez Itachiego za pomocą jego Mangekyo Sharingan. – Odparł Naruto. – Kiedy to zrobił i w jakim celu? Nie wiem, ale jedno jest pewne. Choć mogę tylko zgadywać, myślę, że chciał zdobyć tą informację, by Ci okazać należny szacunek?
- Należny szacunek? – Kyuubi nie był przekonany. – Coś mi tu śmierdzi, Młody. Nie kupuję tęgo. Co więcej, jestem wściekły, jeśli to prawda, że została naruszona nasz prywatność! Naruto. Masz natychmiast dowiedzieć się…!
- Tak, tak, wiem. – Przerwał mu blondyn. – Nic więcej nie musisz już mówić, przyjacielu.
Chłopak zakończył kontakt z mieszkańcem swojej duszy i na powrót uśmiechnął się do siedzącej mu na kolanach Miyoko, po czym delikatnie zsunął ją na siedzenie obok i zaraz spojrzał na Uchihe. Z jednej strony sam był niezadowolony z obrotu spraw, z drugiej zaś nie bardzo uśmiechało mu się teraz czegokolwiek dociekać. Dlaczego? Ano z prostej przyczyny. Zwyczajnie nie miał na to już czasu. Za oknem powoli zaczynało się ściemniać, co by znaczyło, że spędził w tym domu więcej czasu, niż początkowo zamierzał. Ale… czy powinien sprzeciwiać się woli Kuramy? Gdyby dłużej się nad tym zastanowić, czemu by nie? W końcu… to nie Kurama tu decydował, co powinno być teraz zrobione, nie? Lecz z drugiej strony, skąd Itachi znał imię lisiego demona? Naruto sam był tego ciekaw. Dlatego też zaraz gniewnie zmarszczył brwi.
- Coś się stało? – Spytał Itachi widząc zmianę w mimice twarzy blondyna.
- Skąd wiesz, jak ON ma na imię?
Jinchuuriki spytał grobowo poważnym tonem stając w lekkim rozkroku z ramionami skrzyżowanymi na piersi. By podkreślić powagę swojego zapytania uwolnił do otoczenia odrobinę chakry demona, co sprawiło, że jego oczy nagle zmieniły swój kolor z błękitnego na krwiście czerwony, źrenice się zwęziły do pionowych kresek, blizny na policzkach pogłębiły, a włosy lekko nastroszyły. Widząca to Yasu głośno wciągnęła powietrze przez ściśnięte usta i naraz ukryła się za plecami ukochanego.
Miyoko zaś dalej siedziała na kanapie i co dziwniejsze z wypisanym na twarzy zainteresowaniem przyglądała się swojemu Sensei. Widać było, że zmiana w jego wyglądzie jej nie przerażała.
Uchiha natomiast stał rozluźniony, ale tylko na zewnątrz. W rzeczywistości szybko główkował, co tu odpowiedzieć. Zastanawiał się, czy odpowiedzieć zgodnie z prawdą czy coś zmyślić? By dłużej nie przeciągać milczenia wkrótce zdecydował powiedzieć prawdę…
- Z raportu. – Odezwał się w końcu ważąc wypowiadane słowa. Widząc, że taka odpowiedź nie zadowoliła Naruto, gdyż ten zmarszczył brwi jeszcze bardziej, brunet szybko dodał. – Z raportu od mojego człowieka.
- Jakiego znowu człowieka?
- Tego akurat nie mogę Ci zdradzić, Naruto. – Itachi spoważniał.
- A to dlaczego? – Dopytywał się jinchuuriki, gdy nagle usłyszał w głowie ciężkie westchnięcie.
- Zatem, to nie za sprawą Mangekyo Shaingan… Zastanawia mnie tylko, kto i w jaki sposób dowiedział się, jak się naprawdę nazywam. Niech no tylko go dorwę, a rozszarpię na miejscu!
- Właściwie, Kurama, czemu Ci to aż tak przeszkadza?
Słysząc to pytanie Kyuubi aż podniósł się do pozycji siedzącej. Czuł jak wzbiera w nim wściekłość. Szczerzył kły i warczał złowrogo, lecz za moment jednak się opanował i stłamsił gromadzące się negatywne uczucia. Wiedział, że nie było sensu krzyczeć. Denerwować się. Wiedział, że takie zachowanie prowadziło donikąd. Westchnął więc przeciągle i na powrót położył się na przednich łapach splecionych pod pyskiem. Przymknął powieki i nikle się uśmiechnął.
- Pytasz, czemu…? – Po kilku długich minutach milczenia w końcu zabrał głos. – Już ja Ci powiem, czemu! Minęło wiele, naprawdę wiele czasu nim prawdziwie zaufałem komukolwiek, a w szczególności człowiekowi. Przezwyciężyłem swoją nienawiść i postanowiłem zmienić się. Zaprzyjaźnić. Wybrałem do tego celu mojego czwartego nosiciela. Wybrałem Ciebie, Uzumaki Naruto. Zdradziłem Ci swoje imię, bo uznałem, że na to zasługujesz. Tylko ty jeden i właśnie dlatego teraz tak tego bronię. Pewnie zaraz powiesz, że przesadzam, ale jak ty byś zachował się na moim miejscu? No powiedz. Czy znając moją historię, moje uczucia i doświadczenia z twoim gatunkiem, byłbyś wstanie zdzierżyć fakt, że ktoś bez twojej zgody posługuje się twoim największym skarbem, jakim jest twoje imię? To prawdziwe, jedyne w swoim rodzaju. Unikatowe. Określające, kim jesteś?
- Zapewne podobnie.
- A widzisz! Więc, proszę Cię bardzo, nie dziw się, że się denerwuję.
- No dobra, Kurama. Teraz wyraźnie widzę, co próbujesz mi zakomunikować. – Blondyn uśmiechnął się z rozrzewnieniem na wspomnienie wyznania lisiego demona i zerwał z nim połączenie, gdyż w tym właśnie momencie swoją odpowiedź wygłaszał Itachi.
- To proste, Naruto. Anonimowość moich agentów, to większa szansa na ich dłuższe pożycie. – Brunet delikatnie się uśmiechnął, lecz zaraz ponownie spoważniał. – Wbrew twym żądaniom, nie mam najmniejszego zamiaru ich narażać. Zwłaszcza, że tutaj ściany mają uszy.
- Rozumiem. Chyba. – Blondyn odwzajemnił posłany mu polubowny uśmiech, po czym na chwilę przymknął powieki. Stał tak dobre pięć minut, gdy nagle na powrót otworzył oczy i raz jeszcze spojrzał demonicznym wzrokiem na bruneta. – Itachi, posłuchaj mnie uważnie. Chcę, żebyś wiedział, że ON nie jest zadowolony z faktu, że tak swobodnie posługujesz się jego imieniem bez jego przyzwolenia. Muszę Cię też ostrzec, abyś powiadomił swoich informatorów o trzymaniu się od teraz na baczność. Prędzej czy później ich tożsamości zostaną przed nami odkryte i nie mam bladego pojęcia, co wówczas Kyuubi uczyni lub jak się zachowa.
- Rozumiem. – Po mimice twarzy Itachiego wyraźnie było widać zmartwienie i troskę o swoich ludzi. – Skoro Kyuubi nie życzy sobie, abyśmy określili go po imieniu w naszych wiadomościach, tak też się stanie.
* * *
Kiedy nad wioską Ukrytej w Liściach wreszcie zapanował zmrok nadchodzącej nocy, panna Haruno przeszła do pokoju, gdzie z pod łóżka wyciągnęła plecak. Następnie spakowała do jego wnętrza kilka par ubrań, trochę broni i medykamentów, po czym przeszła do łazienki, gdzie wzięła gorący prysznic. Gdy powróciła do pokoju owinięta jedynie w różowy ręcznik, nie zwracając uwagi na potencjalnych podglądaczy, bezzwłocznie zrzuciła go na podłogę i spokojnie ubrała się w swój wysłużony, choć mało zniszczony, uniform kunoichi. Wychodząc z pokoju z zarzuconym na ramię plecakiem na chwilę przystanęła w drzwiach, odwróciła się i ostatni raz omiotła wzrokiem pomieszczenie. Czy postępowała właściwie?
Zastanawiała się nad tym zagadnieniem odkąd widziała się z Naruto i jak na razie nie doszła do niczego, co by jej powiedziało, że robiła coś niezgodnego z prawem. Wszakże była cywilem, nie? Nie obowiązywały jej już żadne nakazy i zakazy związane z życiem kunoichi Liścia. Mogła opuścić wioskę w każdej chwili nawet nie oglądając się za siebie. Ale… przecież tutaj się wychowała. Konoha była jej jedynym domem, który kochała i szanowała, ale czy była to prawda? Nad tym też się długo zastanawiała. A gdy i w tym przypadku nie doszła do żadnych konkretów postanowiła, że czas najwyższy coś w swoim dotychczasowym życiu zmienić.
Kiedy Naruto zaproponował jej, by odeszła z wioski razem z nim… z początku nie była pewna, co o tym wszystkim myśleć, ale teraz, po przesiedzeniu wielu godzin na gorączkowym główkowaniu już wiedziała, że jej uczucia do tego osobliwego shinobi zawsze zwyciężą w starciu ze zdrowym rozsądkiem. I pewnie tylko dlatego teraz opuszczała bezpieczne cztery kąty Uzumakiego, w których spędziła kilka ostatnich lat. Pełna nadziei, determinacji i pewności siebie szła przez zasypiającą wioskę ku głównej bramie, kiedy po minięciu kilku przecznic zatrzymana została przez…
- Kakashi-sensei? Co ty tu robisz?
- Dobry wieczór, Sakura. Ja? A właśnie wracam od Hokage. – Jounin uśmiechnął się, co doskonale było widać na jego materiałowej masce, lecz widok przerzuconego przez ramię plecaka sprawił, Hatake naraz przestał się uśmiechać, a jedyna widoczna brew lekko uniosła się. – A co ty tu robisz o tej porze i na co Ci ten plecak?
- Czy muszę odpowiadać? – Spytała dziewczyna robiąc minę niewiniątka.
- No, wypadałoby, gdyż to dość niecodzienny widok.
Haruno spojrzała mężczyźnie w jego jedyne widoczne oko, które w tym momencie przyglądało się jej podejrzliwie. Długo na niego patrzyła, a gdy była już pewna, że może swojemu byłemu sensei zaufać, głęboko odetchnęła. Zwiesiła głowę i wzrok na swoje buty, po czym wydukała nie do końca przekonana, czy akurat teraz dobrze postępuje.
- Opuszczam wioskę…
- Hę? – Ta wiadomość wstrząsnęła Hatake, który naraz się rozluźnił, ale i szybko zadał pytanie. – Czy mogę wiedzieć, dlaczego? I czy Tsunade-sama o tym wie?
- Nie mogę powiedzieć. – Sakura odparła ponurym tonem i na niego spojrzała. – I nie, Hokage jeszcze o niczym nie wie.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz