niedziela, 28 stycznia 2018

151-152. Zniknięcie

Dziś, moi drodzy czytelnicy mijają równo DWA LATA od napisania pierwszego odcinka na niniejszym blogu. Kiedyś nie myślałem nawet, że wytrwam z tą historią tak długo, ale teraz tak sobie myślę, że jeszcze „trochę” odcinków nie zaszkodzi napisać. Ku uciesze czytelników powiem, że być może będzie ich jeszcze około 50 ^^.
Hmm… to chyba byłoby na tyle, a teraz czas na małe podsumowanie. Pojawiło się:
# 150 + dwa dzisiejsze = 152 odcinki;
# 4204 komentarzy;
# 390983 odwiedzin.
Pozdrawiam i zapraszam na chwilę relaxu przy czytaniu nowej notki.



<<< Odcinek ukazał się 27 listopada 2009 roku >>>



Idąc powoli ulicami wioski w tylko sobie znanym kierunku, Shikamaru pogrążony we własnych rozmyślaniach, nie spostrzegł kiedy to doszedł w pobliże zachodniej bramy Wioski Ukrytego Liścia w sercu kraju Ognia.
- Nie twierdzę, że źle robimy… ale czy nie powinniśmy poprosić kogoś o pomoc!?
- Nie! Lepiej będzie jeśli rozwiążemy ten problem we własnym zakresie.
Chunin usłyszał burzliwa wymianę zdań padającą z ust jego najlepszych przyjaciół. Spojrzawszy w ich kierunku, momentalnie nieznacznie się uśmiechnął, po czym spojrzał w już szarzejące niebo.
- Ale Neji, przecież bez wyraźnego pozwolenia od Hokage-sama nie możemy opuścić wioski. To, że Naruto to zrobił, nie znaczy że my też możemy. – Do dyskusji podłączyła się Tenten. – Po za tym, jakby na to nie patrzeć, on jest już jouninem i może sobie pozwolić na takie postępowanie.
- Może pozwolić!? Phi… Jounini tak jak my, w takim samym stopniu podlegają Hokage i muszą przestrzegać odgórnie ustalonych zasad! – Krzyknął Kiba. – To, że Naruto od tak sobie wyszedł z wioski… to… to teraz powinien za to w jakiś sposób odpowiedzieć!
- Na przykład, jak? – Spytał Lee.
- No nie wiem. Może jakieś „przyziemne” misje by go czegoś nauczyły.
Shikamaru słuchając tej konwersacji z mieszanymi uczuciami wymalowanymi na twarzy, zaraz spojrzał w ich kierunku, po czym niezwłocznie podszedł bliżej.
- Wszyscy są?
Spytał poważnym tonem, akurat wchodząc komuś w słowo. Dyskutujący przyjaciele w mgnieniu oka umilkli, po czym spojrzeli na niego zdziwieni.
- Brakuje tylko Sakury. – Odparł Akimichi.
- A gdzie ona jest?
- No właśnie w tym problem, że nikt nie wie.
- Jak to nikt nie wie!? – Shikamaru krzyknął zdziwiony.
Chouji patrząc przez chwilę przyjacielowi prosto w oczy, zaraz odwrócił wzrok i spuścił głowę. Patrząc teraz na swoje buty, po kilku minutach milczenia w końcu się odezwał:
- Oto chodzi, że byłem w jej domu i w szpitalu, gdzie spędza całe dnie. Pytałem ludzi… szukałem dosłownie wszędzie. Sprawdziłem nawet Akademię i gorące źródła, i nic. Nikt jej nie widział, nikt nie wie co się z nią stało.
- Rozumiem. – Shikamaru złagodniał w tonie głosu. – A więc nie mamy żadnego medyka, który w razie czego uleczyłby nasze rany?
- Nie.
Między rozmawiającymi przyjaciółmi ponownie zapadła martwa cisza. Każdy rzucając sobie krótkie spojrzenia, jednocześnie podświadomie czekają na kolejne słowa, jakie z pewnością niebawem wypłyną z ust zamyślonego Nary.
- Dobra ludzie. – Odezwała się po chwili. – Nie ma co się roztkliwiać nad tym drobiazgiem. Jakoś damy sobie radę sami, a teraz lepiej już chodźmy. Ino czeka na nasz ratunek!
~ ~ ~
Pierwsze co poczuła po odzyskaniu przytomności, to był piekący ból karku. Zupełnie jakby ktoś ogłuszył ją w chwili nieuwagi. Rozejrzawszy się po miejscu, w którym się znajduje, kunoichi w pierwszej chwili nie dostrzegła nic, co by jej powiedziało gdzie jest. Zapach wilgoci i smród niemytego ciała wskazywałby na jakieś lochy, ale dziewczyna w tym momencie nie jest wstanie tego stwierdzić. Próba poruszenia nogami na nie wiele się zdała, gdyż odgłos metalu trącego o metal uświadomił jej, że jest przykuta łańcuchem do ściany. Usiadłszy na prymitywnym posłaniu wykonanym jedynie z wyschniętej słomy, zielonooka oparła się plecami o kamienną ścianę i zamknęła oczy, by w chwili następnej ponownie je otworzyć. Wykonawszy taką czynność jeszcze kilka razy, dziewczyna przyzwyczaiła w ten sposób wzrok do panującego półmroku.
- Gdzie ja jestem?
Spytała w myślach samą siebie. W napadzie całkowitej paniki, Sakura zaczęła nerwowo szarpać za łańcuch przy dolnych kończynach. Nie widząc postępów swojej ciężkiej pracy, dziewczyna zaraz chciała skumulować w dłoniach chakrę, lecz ku kompletnemu zaskoczeniu nic takiego się nie wydarzyło. Zdziwienie i panika w tym momencie urosły do niebotycznych rozmiarów. Ponowne próby skumulowania chakry zakończyły się takim samym skutkiem. Całkowitym brakiem reakcji.
- Ci dranie zablokowali twoją chakrę, więc nie trać sił na próby jej wyzwolenia.
Nagle usłyszała zrezygnowany, kobiecy głos. Haruno momentalnie omiotła pomieszczenie lekko przygaszonym wzrokiem, a gdy nie udało się jej ustalić źródła pochodzenia słów, po namyśle odezwała się lekko drżącym głosem:
- K-Kim jesteś?
W przeciwległym rogu celi, po chwili nastąpiło nieznaczne poruszenie i brzęk metalu uderzanego o kamienną posadzkę.
- Nazywam się Yasu Ihara.
Na granicy mroku i delikatnych promieni księżyca, wpadających przez niewielki lufcik tuż pod sufitem, stanęła młoda dziewczyna, na pierwszy rzut oka w wieku Sakury. Zmęczone spojrzenie srebrnych tęczówek i delikatne, acz stanowcze rysy twarzy w niewielkim stopniu powiedziały Haruno o nieco burzliwej przeszłości współwięźniarki. Czarne niczym bezgwiezdne, nocne niebo włosy, uczesane w długi kucyk sięgający połowy uda, swobodnie zwisają wzdłuż wychudzonych pleców. Za odzienie dziewczyny robiła jedynie stara, poszarpana koszula nocna ledwo sięgająca kolan.
- Ja jestem Sakura Haruno i mieszkam w…
- Konoha-Gakure.
Zielonookiej ze zdumienia oczy rozszerzyły się do granic swoich możliwości. Patrząc w milczeniu na czarnowłosą, po chwili ponownie się odezwała:
- Skąd wiedziałaś?
- To chyba jest jasne. Poznałam po twoim ochraniaczu.
Odparła tamta z delikatną nutką ironii w głosie, po czym podeszła bliżej i usiadła na wolnym miejscu tuż koło kunoichi Ukrytego Liścia. Obie dziewczyny siedziały tak w milczeniu, gdy nagle zaskrzypiał zamek w stalowych drzwiach, które po chwili ze zgrzytem otworzyły się. W świetle wpadającym z korytarza stanęło dwóch rosłych drabów. Mężczyźni bez słowa podeszli do kunoichi. Szarooka silnym ruchem potężnej dłoni została odrzucona na bok, pod czas gdy różowo-włosa została odpięta od przytrzymujących ją łańcuchów i wyprowadzona na zewnątrz.
- Gdzie mnie zabieracie!? Coście za jedni!? Czego chcecie!?
Dziewczyna zaczęła krzyczeć jednocześnie próbując się wyrwać, uwolnić… lecz jej próby spełzły na niczym. Po kilku minutach szarpaniny z silnymi dłońmi oprawców, zielonooka w końcu opadła z sił i bez sprzeciwu dała się dalej ponieść ku nieznanemu przeznaczeniu.
~ ~ ~
Ośmioosobowa grupa shinobi Ukrytego Liścia, po około czterdziestu minutach bezustannych skoków po gałęziach drzew z członkami teamu dziesiątego na czelne, w połowie drogi do miejsca pobytu Uzumakiego, niespodziewanie zostali zatrzymani przez Upiornego Samuraja, jaki pojawił się znikąd.
- STAĆ! Dalej może iść tylko Nara Shikamaru.
Przemówił stanowczym tonem. Jakby się można było tego spodziewać… słowa żołnierza nie zostały pozostawione bez echa. Od razu z ust młodego Inuzuki wyrwało się pytanie pełne oburzenia:
- Co!? Dlaczego!?
- Rozkaz Naruto-sama.
Upiorny odparł zgodnie z prawdą. Tak jak przed chwilą i tym razem odezwało się echo, ale tym razem znacznie głośniejsze od poprzedniego:
- Kuso! Jakim prawem ten dupek…
Kiba nie dokończył zdania, gdyż momentalnie został zdzielony po głowie przez stojącą obok niego Hinatę. Dziewczyna po chwili rzuciła mu groźne spojrzenie, po czym bez słowa palcem pogroziła przed nosem. Brunet chciał coś powiedzieć, lecz Hyuuga go uprzedziła:
- To było za obrażanie Naruto w mojej obecności!
Inuzuka momentalnie opuścił ramiona wzdłuż ciała i westchnął zrezygnowany. Obserwujący całą tą sytuację Neji z wielkim podziwem w oczach, ukradkiem przygląda się swojej kuzynce. Odkąd właściciel Akamaru źle się wypowiada o blond-włosym Jouninie, Hinata spoważniała. Przestała udawać kruchą i delikatną osóbkę, a każde przekleństwo rzucone ku Uzumakiemu odpłaca winowajcy z nawiązką. Można by śmiało rzec, że kruczowłosa stała się swego rodzaju strażniczką błękitnookiego blondyna i chyba nie ma wątpliwości, że ona nadal skrycie się w nim kocha.
- Kiba zamknij jadaczkę!
Białookiego z rozmyślań wyrwał niespodziewany krzyk, jaki wydobył się z ust Shikamaru. Wszyscy momentalnie spojrzeli w jego kierunku z głębokim szokiem w oczach. Od chłopaka biła śmiertelna powaga i chęć komuś dokopania.
- Skoro Naruto chce żebym sam przyszedł, to uszanuję jego wolę. Zaczekajcie tu na mnie i nie róbcie nic głupiego.
- Ale…
Lee spróbował zaprotestować, lecz dostał łokciem pod żebra od TenTen, która milcząc pokręciła głową by nic więcej nie mówił. Brewka westchnął boleśnie, po czym kiwnął głową na znak aprobaty i począł rozmasowywać obolałe miejsce. Shikamaru w tym czasie szybko wyminął Upiornego zerknąwszy przez ramię na przyjaciół, po czym pognał na spotkanie z Uzumakim.
~ ~ ~
- Powoli robi się już ciemno…
- I co z tego?
- Nic.
Blondyn na powrót zamilkł, po czym spojrzał w niebo. Czując wiatr buszujący we włosach, chłopak na chwilę przymknął oczy, rozluźnił mięśnie i pozwolił silniejszemu podmuchowi położyć się na ziemie. Podparłszy głowę rękoma, Naruto począł wypatrywać powoli pojawiające się gwiazdy na nieboskłonie.
- Młody?
W głosie demona zabrzmiała troska. Odpowiedziała mu cisza.
- Wyczuwam wyrzuty sumienia. Czyżbyś takowe odczuwał?
- Być może. – Naruto westchnął przeciągle. – Ja tylko chciałem w spokoju zająć się naprawianiem uszkodzonej pieczęci, ale nie… Tsunade-sama usłyszawszy o naszym wybryku w Sunie, musiała wszystko popsuć!
- Naprawić pieczęć? – Kyuu wydał się wyraźnie zaskoczony słowami swego nosiciela. Przez następnych kilka minut milczał, po czym ponownie się odezwał. – To był ten twój tajemniczy plan, tak?
- Taaa… ale teraz to już nie ma znaczenia.
- Hmm? Czemu? Co stoi na przeszkodzie?
- Moja zmiana w zachowaniu. Przez to, że byłem dla wszystkich nie miły, teraz mam wyrzuty sumienia i odczuwam potrzebę naprawienia tego. – Odparł Naruto. – Niby można by wszystko zwalić na mroczną naturę twojej chakry… ale po namyśle, uważam to byłoby nie fair względem ciebie.
- Eee… arigatou. Jak zamierzasz dokonać tych napraw?
- Jeszcze nie wiem, ale jak przyjdzie co do czego, to coś się wymyśli.
W momencie gdy Naruto dokończył myśl, kilkaset metrów od niego, na skraju linii drzew i krateru pojawił się czarnowłosy shinobi w zielonej kamizelce chunina. Blondyn spojrzawszy w tamtym kierunku, nieznacznie się uśmiechnął, po czym podniósł się do pozycji wyprostowanej. Brunet zaraz ześlizgnął się po prawie pionowej ścianie, po czym zdecydowanym krokiem począł kierować się w stronę Uzumakiego.
- Coś mi się zdaje, że to będzie trudna rozmowa.
- Narobiłeś bigosu, to teraz musisz go zjeść.
- Mhm.
Blondyn mruknął pod nosem i szybko przybrał kamienny wyraz twarzy. Stojąc z ramionami skrzyżowanymi na piersi, staną w lekkim rozkroku i począł czekać na pytanie o blond-włosą kunoichi.
- GDZIE INO!? CO ŻEŚ Z NIĄ ZROBIŁ!?
- Panna Yamanaka wypoczywa bezpieczna we własnym domu.
Uzumaki odparł formalnym tonem z delikatnym uśmiechem na ustach. Nara momentalnie spojrzał na niego krzywo z wciąż śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, po czym ponownie krzyknął:
- TO NIE JEST ŚMIESZNE!! GDZIE ONA JEST!?
- Już powiedziałem. Ino jest bezpieczna w swoim domu, w swoim pokoju. Nie okłamuję cię przyjacielu. A teraz… czy odnalazłeś odpowiedź na swoje pytanie?
- Tak.
- I już wiesz, co jest powodem mojego nerwowego zachowania?
- Minato Namikaze, znany bardziej jako Yondaime Hokage lub Kiroi Senko był twoim ojcem. Sandaime ukrył tą informację przed tobą, ponieważ uważał, że w ten sposób uchroni cię przed ewentualnym atakiem ze strony wrogów Yondaime. Nie przewidział jednak, że twoje podobieństwo do Czwartego jest zbyt wielkie, by nie domyślić się czyim jesteś synem.
Wyjaśnił Nara, lecz Uzumaki już się nie odezwał. Patrząc zimnym wzrokiem na przyjaciela, blondyn po chwili złagodniał w mimice swojej twarzy, po czym na powrót spojrzał ku ciemniejącemu niebu. Obserwując w milczeniu migoczące gwiazdy, Naruto niespodziewanie uklęknął na jedno kolano i spuścił głowę w geście głębokiej skruchy.
- Shikamaru Nara przyjmij moje najszczersze przeprosiny za wszystkie krzywdy jakie Ci wyrządziłem ostatnimi czasy i proszę… nie… błagam Cię o wybaczenie!
- No, no, no… Naruto. Zaskoczyłeś mnie. – Wtrącił się lis.
Brunet stał oszołomiony, lekko sparaliżowany. Kompletnie zaskoczony, po chwili otrząsnął się, po czym spojrzał na klęczącego przed nim przyjaciela. Nie zastanawiając się, szybko przykucnął przed nim i położywszy rękę na ramieniu blondyna, zaraz się odezwał:
- Naruto… – Shikamaru zaciął się. – …wiem, że twoje dziwne zachowanie ma swoje źródło w głębi twojej duszy i dlatego musisz z tym walczyć. Nie poddawaj się przyjacielu. Wierzę, że sobie z tym poradzisz i przyjmuję twoje przeprosiny.
Uzumaki momentalnie spojrzał na bruneta z szeroko otwartymi oczami, by po chwili szeroki uśmiech rozpromienił jego twarz. Obaj zaraz podnieśli się do pionu, po czym uścisnęli sobie dłonie.
- A więc Naruto… ta groźba z zabiciem Ino to był żart?
- Można tak to określić. W tam tym momencie to był jedyny sposób aby zmusić cię do działania. I jak widać… podziałało. – Blondyn wyszczerzył się.
- Taaa… – Nara westchnął z miną godną pożałowania. – Skoro Ino nic nie grozi, a my z powrotem się pojednaliśmy, to może wrócimy już do wioski? Nasi przyjaciele pewnie już wdali się w bójkę z tym Samurajem, byle tylko się tu dostać.
Chłopak nieznacznie się uśmiechnął, po czym razem z błękitnookim ruszył w stronę powrotną do wioski Ukrytego Liścia. Całe napięcie, jakie wywołało dzisiejsze  nieco burzliwe zachowanie Uzumakiego, teraz gdzieś prysło. Shikamaru słuchając w skupieniu gadaniny blondyna idącego tuż koło niego, jednocześnie zastanawia się nad innym problemem. Kłopotem, jaki z całą pewnością spędzi mu sen z powiek przez najbliższą noc. Przez cały dzień nikt się tym nie przejmował, ponieważ było kilka wariantów i prawdopodobnych odpowiedzi na, od jakiegoś czasu, zadawane pytanie:
- Gdzie jest Sakura?
Nara nieświadomie wypowiedział to pytanie na głos, co zaskoczyło bez ustanku mówiącego blondyna. Chłopak nagle zamilkł i spojrzał na przyjaciela podejrzliwym wzrokiem.
- Co masz na myśli?
Gdy brunet zorientował się w sytuacji, było już za późno na taktykę obronną. Przytłamszony przez świdrujące spojrzenie Uzumakiego, przez chwilę milczał, po czym westchnął i nie spojrzawszy na przyglądającego się mu blondyna, cicho udzielił odpowiedzi:
- Widzisz Naruto… W czasie całego zamieszania jakie wywołałeś swoim  zachowaniem, Sakura gdzieś zniknęła. Z tego co powiedział Chouji, nigdzie jej nie ma. Nikt jej dziś nie widział, ani nie słyszał.
- Nie bardzo rozumiem. Ja ją dziś widziałem… rano.*
- Być może, ale teraz mamy już wieczór.
- I naprawdę przez cały dzień nikt jej nie widział??
Naruto rozszerzył oczy z niedowierzania, ale zaraz ponownie spoważniał.
- A Hokage-sama?
- Jak u niej byłem wyglądała na zaniepokojona. Wydaje mi się, że ona też nie wie co się stało z Sakurą. Może jak do niej pójdziesz, to się więcej dowiesz. Tylko proszę Cię, postaraj się już więcej jej dziś nie denerwować.
- Dlaczego? – Naruto uśmiechnął się chytrze z błyskiem w oku, ale widząc zdegustowaną minę przyjaciela, momentalnie wyszczerzył białe ząbki. – Dobrze, już dobrze… obiecuję, że dziś już nie usłyszysz krzyku Hokage.
- Wiesz jak to zabrzmiało?
Shikamaru rzucił mu sugestywne spojrzenie.
- Bez obaw, nic z tych rzeczy.
Uzumaki roześmiał się na całą okolicę, płosząc ptactwo siedzące w konarach pobliskich drzew. Brunet milczał przez chwilę, a gdy przeanalizował w głowie lekki absurd wyczuwalny we własnym pytaniu, po chwili również się roześmiał.
~ ~ ~
Na słomianym posłaniu ostrożnie, lecz zdecydowanym ruchem, położona została młoda dziewczyna. Pięć godzin przesłuchań i prób wydobycia jakichkolwiek informacji spełzły na niczym, gdyż zielonooka kunoichi Liścia okazała się bardzo odporna na tortury psychiczne, jak i fizyczne. Gdy oprawcy w końcu zamknęli za sobą kute, stalowe drzwi… Sakura jęknęła boleśnie. Włosy miała potargane, ubranie miejscami nadpalone lub poszarpane. Jej oddech był spokojny, lecz nieco ociężały. Uczucie porażającego bólu przeszywającego całe ciało wciąż nie ustępując, przypomina jej o sadystycznym uśmiechu kata. Próbę przekręcenia się na bok, zielonooka przypłaciła piekącym bólem. Westchnęła.
- Jak się czujesz?
Po chwili usłyszała przepełniony troską głos. Patrząc prosto przed siebie, czyli w kamienną ścianę, Sakura w pierwszym momencie nie udzieliła odpowiedzi. Jęk strasznego bólu ugrzązł jej w gardle uniemożliwiając jakiekolwiek mówienie.
- Słyszałam twój krzyk…
Haruno nagle usłyszała szept tuż przy odsłoniętym uchu.
- …przypomniał mi on czas, kiedy to mnie w ten sposób torturowano. Wtedy i ja zdzierałam sobie struny głosowe do tego stopnie, że potem przez miesiąc nie mogłam słowa wymówić.
Ihara usiadłszy obok wycieńczonej Haruno, przez chwilę wpatrywała się w czarną otchłań celi przed sobą, ale zaraz z głuchej ciszy wyodrębniła szum deszczu, jaki postanowił spaść nad wioską Ukrytej Skały. Podniósłszy wzrok na niewielki lufcik pod sufitem, nagle na skrawku widzianego nieba pojawił się fragment błyskawicy. Dziewczyna czując odświeżoną bryzę powietrza, wzięła kilka głębszych oddechów, po czym nieznacznie się uśmiechnęła.
- Wiesz… zawsze lubiłam deszczowe dni.
- Na-nande?
Szepnęła boleśnie Sakura.
- Ponieważ przypomina mi dom. Zazwyczaj, gdy czułam się zagubiona, za oknem akurat padał deszcz. Stukot kropli rozbijających się o parapet okna działał na mnie bardzo uspokajająco. Ten dźwięczny odgłos milionów malutkich kropli… lubiłam przy tym zasypiać. – Yasu poczuła mokry dotyk samotnej kropli na czole. – Woda to nieposkromiona natura. Ze wszystkich rodzajów chakry jakie są mi znane, właśnie ona zawsze była mi najbliższa…
Dziewczyna urwała, gdyż stalowe drzwi zaskrzypiały w momencie ich otwierania. W przejściu pojawił się jakiś mężczyzna z szyderczym uśmieszkiem na ustach i dwoma niedużymi, drewnianymi miskami w dłoniach.
- Panienki! Żarcie!
Rzucił oschle i postawił naczynia na podłodze tuż przy wejściu, po czym z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi. Gdy gardłowy śmiech i stukot obcasów o kamienną podłogę w końcu ucichły, czarnowłosa powoli wstała i wzięła posiłek, po czym jedną z misek podała zielonookiej. Sakura moment wcześniej, odzyskawszy siły z lekkim trudem usiadła na słomianym posłaniu i pierwszy raz od paru godzin spojrzała na nową przyjaciółkę. Odebrawszy od niej naczynie, zaraz spojrzała na przyniesiony posiłek. Wodnista breja o niezbyt zachęcającym do konsumpcji zapachu i wygładzie, w pierwszym momencie przyprawił różowo-włosą o mdłości, lecz uczucie ściskającego głodu w żołądku zmusiło ją do przełamania swoich oporów.
- Co za obrzydlistwo.
Wycharczała po skończonym posiłku, po czym jak najszybciej odstawiła brudne naczynie na podłogę i przez cały czas krzywiąc się od okropnego odoru papki, odsunęła je jak najdalej od siebie.
- Sakura… lepiej zacznij się przyzwyczajać.
Yasu uśmiechnęła się pod nosem i z nieco mniejszym, lecz wciąż sporym obrzydzeniem przełknęła lekko zimnawą już breję, nie wiadomo przez kogo ochrzczoną mianem… zupy.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto



___________________

*Mowa tu o scenie z odcinka 146.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, dobrze że pogodził się z Shikamaru, tak zmusił go do działania...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń