# 150 + dwa dzisiejsze = 152 odcinki;
# 4204 komentarzy;
# 390983 odwiedzin.
Pozdrawiam i zapraszam na chwilę relaxu
przy czytaniu nowej notki.
<<< Odcinek ukazał się 27
listopada 2009 roku >>>
Idąc powoli ulicami
wioski w tylko sobie znanym kierunku, Shikamaru pogrążony we własnych rozmyślaniach,
nie spostrzegł kiedy to doszedł w pobliże zachodniej bramy Wioski Ukrytego
Liścia w sercu kraju Ognia.
- Nie twierdzę, że źle
robimy… ale czy nie powinniśmy poprosić kogoś o pomoc!?
- Nie! Lepiej będzie
jeśli rozwiążemy ten problem we własnym zakresie.
Chunin usłyszał
burzliwa wymianę zdań padającą z ust jego najlepszych przyjaciół. Spojrzawszy w
ich kierunku, momentalnie nieznacznie się uśmiechnął, po czym spojrzał w już
szarzejące niebo.
- Ale Neji, przecież
bez wyraźnego pozwolenia od Hokage-sama nie możemy opuścić wioski. To, że
Naruto to zrobił, nie znaczy że my też możemy. – Do dyskusji podłączyła się
Tenten. – Po za tym, jakby na to nie patrzeć, on jest już jouninem i może sobie
pozwolić na takie postępowanie.
- Może pozwolić!? Phi…
Jounini tak jak my, w takim samym stopniu podlegają Hokage i muszą przestrzegać
odgórnie ustalonych zasad! – Krzyknął Kiba. – To, że Naruto od tak sobie
wyszedł z wioski… to… to teraz powinien za to w jakiś sposób odpowiedzieć!
- Na przykład, jak? –
Spytał Lee.
- No nie wiem. Może
jakieś „przyziemne” misje by go czegoś nauczyły.
Shikamaru słuchając
tej konwersacji z mieszanymi uczuciami wymalowanymi na twarzy, zaraz spojrzał w
ich kierunku, po czym niezwłocznie podszedł bliżej.
- Wszyscy są?
Spytał poważnym tonem,
akurat wchodząc komuś w słowo. Dyskutujący przyjaciele w mgnieniu oka umilkli,
po czym spojrzeli na niego zdziwieni.
- Brakuje tylko
Sakury. – Odparł Akimichi.
- A gdzie ona jest?
- No właśnie w tym
problem, że nikt nie wie.
- Jak to nikt nie
wie!? – Shikamaru krzyknął zdziwiony.
Chouji patrząc przez chwilę
przyjacielowi prosto w oczy, zaraz odwrócił wzrok i spuścił głowę. Patrząc
teraz na swoje buty, po kilku minutach milczenia w końcu się odezwał:
- Oto chodzi, że
byłem w jej domu i w szpitalu, gdzie spędza całe dnie. Pytałem ludzi… szukałem
dosłownie wszędzie. Sprawdziłem nawet Akademię i gorące źródła, i nic. Nikt jej
nie widział, nikt nie wie co się z nią stało.
- Rozumiem. –
Shikamaru złagodniał w tonie głosu. – A więc nie mamy żadnego medyka, który w
razie czego uleczyłby nasze rany?
- Nie.
Między rozmawiającymi
przyjaciółmi ponownie zapadła martwa cisza. Każdy rzucając sobie krótkie
spojrzenia, jednocześnie podświadomie czekają na kolejne słowa, jakie z
pewnością niebawem wypłyną z ust zamyślonego Nary.
- Dobra ludzie. –
Odezwała się po chwili. – Nie ma co się roztkliwiać nad tym drobiazgiem. Jakoś
damy sobie radę sami, a teraz lepiej już chodźmy. Ino czeka na nasz ratunek!
~ ~ ~
Pierwsze co poczuła
po odzyskaniu przytomności, to był piekący ból karku. Zupełnie jakby ktoś
ogłuszył ją w chwili nieuwagi. Rozejrzawszy się po miejscu, w którym się
znajduje, kunoichi w pierwszej chwili nie dostrzegła nic, co by jej powiedziało
gdzie jest. Zapach wilgoci i smród niemytego ciała wskazywałby na jakieś lochy,
ale dziewczyna w tym momencie nie jest wstanie tego stwierdzić. Próba
poruszenia nogami na nie wiele się zdała, gdyż odgłos metalu trącego o metal
uświadomił jej, że jest przykuta łańcuchem do ściany. Usiadłszy na prymitywnym
posłaniu wykonanym jedynie z wyschniętej słomy, zielonooka oparła się plecami o
kamienną ścianę i zamknęła oczy, by w chwili następnej ponownie je otworzyć.
Wykonawszy taką czynność jeszcze kilka razy, dziewczyna przyzwyczaiła w ten
sposób wzrok do panującego półmroku.
- Gdzie ja jestem?
Spytała w myślach
samą siebie. W napadzie całkowitej paniki, Sakura zaczęła nerwowo szarpać za
łańcuch przy dolnych kończynach. Nie widząc postępów swojej ciężkiej pracy,
dziewczyna zaraz chciała skumulować w dłoniach chakrę, lecz ku kompletnemu
zaskoczeniu nic takiego się nie wydarzyło. Zdziwienie i panika w tym momencie
urosły do niebotycznych rozmiarów. Ponowne próby skumulowania chakry zakończyły
się takim samym skutkiem. Całkowitym brakiem reakcji.
- Ci dranie
zablokowali twoją chakrę, więc nie trać sił na próby jej wyzwolenia.
Nagle usłyszała
zrezygnowany, kobiecy głos. Haruno momentalnie omiotła pomieszczenie lekko
przygaszonym wzrokiem, a gdy nie udało się jej ustalić źródła pochodzenia słów,
po namyśle odezwała się lekko drżącym głosem:
- K-Kim jesteś?
W przeciwległym rogu
celi, po chwili nastąpiło nieznaczne poruszenie i brzęk metalu uderzanego o
kamienną posadzkę.
- Nazywam się Yasu Ihara.
Na granicy mroku i
delikatnych promieni księżyca, wpadających przez niewielki lufcik tuż pod
sufitem, stanęła młoda dziewczyna, na pierwszy rzut oka w wieku Sakury.
Zmęczone spojrzenie srebrnych tęczówek i delikatne, acz stanowcze rysy twarzy w
niewielkim stopniu powiedziały Haruno o nieco burzliwej przeszłości
współwięźniarki. Czarne niczym bezgwiezdne, nocne niebo włosy, uczesane w długi
kucyk sięgający połowy uda, swobodnie zwisają wzdłuż wychudzonych pleców. Za
odzienie dziewczyny robiła jedynie stara, poszarpana koszula nocna ledwo
sięgająca kolan.
- Ja jestem Sakura
Haruno i mieszkam w…
- Konoha-Gakure.
Zielonookiej ze
zdumienia oczy rozszerzyły się do granic swoich możliwości. Patrząc w milczeniu
na czarnowłosą, po chwili ponownie się odezwała:
- Skąd wiedziałaś?
- To chyba jest
jasne. Poznałam po twoim ochraniaczu.
Odparła tamta z
delikatną nutką ironii w głosie, po czym podeszła bliżej i usiadła na wolnym
miejscu tuż koło kunoichi Ukrytego Liścia. Obie dziewczyny siedziały tak w
milczeniu, gdy nagle zaskrzypiał zamek w stalowych drzwiach, które po chwili ze
zgrzytem otworzyły się. W świetle wpadającym z korytarza stanęło dwóch rosłych
drabów. Mężczyźni bez słowa podeszli do kunoichi. Szarooka silnym ruchem
potężnej dłoni została odrzucona na bok, pod czas gdy różowo-włosa została odpięta
od przytrzymujących ją łańcuchów i wyprowadzona na zewnątrz.
- Gdzie mnie
zabieracie!? Coście za jedni!? Czego chcecie!?
Dziewczyna zaczęła
krzyczeć jednocześnie próbując się wyrwać, uwolnić… lecz jej próby spełzły na
niczym. Po kilku minutach szarpaniny z silnymi dłońmi oprawców, zielonooka w końcu
opadła z sił i bez sprzeciwu dała się dalej ponieść ku nieznanemu przeznaczeniu.
~ ~ ~
Ośmioosobowa grupa
shinobi Ukrytego Liścia, po około czterdziestu minutach bezustannych skoków po
gałęziach drzew z członkami teamu dziesiątego na czelne, w połowie drogi do
miejsca pobytu Uzumakiego, niespodziewanie zostali zatrzymani przez Upiornego
Samuraja, jaki pojawił się znikąd.
- STAĆ! Dalej może
iść tylko Nara Shikamaru.
Przemówił stanowczym
tonem. Jakby się można było tego spodziewać… słowa żołnierza nie zostały
pozostawione bez echa. Od razu z ust młodego Inuzuki wyrwało się pytanie pełne
oburzenia:
- Co!? Dlaczego!?
- Rozkaz Naruto-sama.
Upiorny odparł
zgodnie z prawdą. Tak jak przed chwilą i tym razem odezwało się echo, ale tym
razem znacznie głośniejsze od poprzedniego:
- Kuso! Jakim prawem
ten dupek…
Kiba nie dokończył
zdania, gdyż momentalnie został zdzielony po głowie przez stojącą obok niego
Hinatę. Dziewczyna po chwili rzuciła mu groźne spojrzenie, po czym bez słowa
palcem pogroziła przed nosem. Brunet chciał coś powiedzieć, lecz Hyuuga go
uprzedziła:
- To było za
obrażanie Naruto w mojej obecności!
Inuzuka momentalnie
opuścił ramiona wzdłuż ciała i westchnął zrezygnowany. Obserwujący całą tą
sytuację Neji z wielkim podziwem w oczach, ukradkiem przygląda się swojej
kuzynce. Odkąd właściciel Akamaru źle się wypowiada o blond-włosym Jouninie,
Hinata spoważniała. Przestała udawać kruchą i delikatną osóbkę, a każde
przekleństwo rzucone ku Uzumakiemu odpłaca winowajcy z nawiązką. Można by
śmiało rzec, że kruczowłosa stała się swego rodzaju strażniczką błękitnookiego
blondyna i chyba nie ma wątpliwości, że ona nadal skrycie się w nim kocha.
- Kiba zamknij
jadaczkę!
Białookiego z
rozmyślań wyrwał niespodziewany krzyk, jaki wydobył się z ust Shikamaru.
Wszyscy momentalnie spojrzeli w jego kierunku z głębokim szokiem w oczach. Od
chłopaka biła śmiertelna powaga i chęć komuś dokopania.
- Skoro Naruto chce
żebym sam przyszedł, to uszanuję jego wolę. Zaczekajcie tu na mnie i nie róbcie
nic głupiego.
- Ale…
Lee spróbował
zaprotestować, lecz dostał łokciem pod żebra od TenTen, która milcząc pokręciła
głową by nic więcej nie mówił. Brewka westchnął boleśnie, po czym kiwnął głową
na znak aprobaty i począł rozmasowywać obolałe miejsce. Shikamaru w tym czasie
szybko wyminął Upiornego zerknąwszy przez ramię na przyjaciół, po czym pognał
na spotkanie z Uzumakim.
~ ~ ~
- Powoli robi się już ciemno…
- I co z tego?
- Nic.
Blondyn na powrót zamilkł,
po czym spojrzał w niebo. Czując wiatr buszujący we włosach, chłopak na chwilę
przymknął oczy, rozluźnił mięśnie i pozwolił silniejszemu podmuchowi położyć
się na ziemie. Podparłszy głowę rękoma, Naruto począł wypatrywać powoli
pojawiające się gwiazdy na nieboskłonie.
- Młody?
W głosie demona zabrzmiała
troska. Odpowiedziała mu cisza.
- Wyczuwam wyrzuty sumienia. Czyżbyś takowe
odczuwał?
- Być może. –
Naruto westchnął przeciągle. – Ja tylko chciałem
w spokoju zająć się naprawianiem uszkodzonej pieczęci, ale nie… Tsunade-sama
usłyszawszy o naszym wybryku w Sunie, musiała wszystko popsuć!
- Naprawić pieczęć? – Kyuu wydał
się wyraźnie zaskoczony słowami swego nosiciela. Przez następnych kilka minut
milczał, po czym ponownie się odezwał. – To
był ten twój tajemniczy plan, tak?
- Taaa… ale teraz to już nie ma znaczenia.
- Hmm? Czemu? Co stoi na przeszkodzie?
- Moja zmiana w zachowaniu. Przez to, że byłem dla
wszystkich nie miły, teraz mam wyrzuty sumienia i odczuwam potrzebę naprawienia
tego. – Odparł Naruto. – Niby można by wszystko zwalić na mroczną
naturę twojej chakry… ale po namyśle, uważam to byłoby nie fair względem
ciebie.
- Eee… arigatou. Jak zamierzasz dokonać
tych napraw?
- Jeszcze nie wiem, ale jak przyjdzie co do czego, to coś
się wymyśli.
W momencie gdy Naruto
dokończył myśl, kilkaset metrów od niego, na skraju linii drzew i krateru
pojawił się czarnowłosy shinobi w zielonej kamizelce chunina. Blondyn
spojrzawszy w tamtym kierunku, nieznacznie się uśmiechnął, po czym podniósł się
do pozycji wyprostowanej. Brunet zaraz ześlizgnął się po prawie pionowej
ścianie, po czym zdecydowanym krokiem począł kierować się w stronę Uzumakiego.
- Coś mi się zdaje, że to będzie trudna rozmowa.
- Narobiłeś bigosu, to teraz musisz go
zjeść.
- Mhm.
Blondyn mruknął pod
nosem i szybko przybrał kamienny wyraz twarzy. Stojąc z ramionami skrzyżowanymi
na piersi, staną w lekkim rozkroku i począł czekać na pytanie o blond-włosą
kunoichi.
- GDZIE INO!? CO ŻEŚ
Z NIĄ ZROBIŁ!?
- Panna Yamanaka
wypoczywa bezpieczna we własnym domu.
Uzumaki odparł
formalnym tonem z delikatnym uśmiechem na ustach. Nara momentalnie spojrzał na
niego krzywo z wciąż śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, po czym ponownie
krzyknął:
- TO NIE JEST
ŚMIESZNE!! GDZIE ONA JEST!?
- Już powiedziałem. Ino
jest bezpieczna w swoim domu, w swoim pokoju. Nie okłamuję cię przyjacielu. A
teraz… czy odnalazłeś odpowiedź na swoje pytanie?
- Tak.
- I już wiesz, co
jest powodem mojego nerwowego zachowania?
- Minato Namikaze,
znany bardziej jako Yondaime Hokage lub Kiroi Senko był twoim ojcem. Sandaime
ukrył tą informację przed tobą, ponieważ uważał, że w ten sposób uchroni cię
przed ewentualnym atakiem ze strony wrogów Yondaime. Nie przewidział jednak, że
twoje podobieństwo do Czwartego jest zbyt wielkie, by nie domyślić się czyim
jesteś synem.
Wyjaśnił Nara, lecz
Uzumaki już się nie odezwał. Patrząc zimnym wzrokiem na przyjaciela, blondyn po
chwili złagodniał w mimice swojej twarzy, po czym na powrót spojrzał ku
ciemniejącemu niebu. Obserwując w milczeniu migoczące gwiazdy, Naruto
niespodziewanie uklęknął na jedno kolano i spuścił głowę w geście głębokiej
skruchy.
- Shikamaru Nara
przyjmij moje najszczersze przeprosiny za wszystkie krzywdy jakie Ci wyrządziłem
ostatnimi czasy i proszę… nie… błagam Cię o wybaczenie!
- No, no, no… Naruto. Zaskoczyłeś mnie.
– Wtrącił się lis.
Brunet stał
oszołomiony, lekko sparaliżowany. Kompletnie zaskoczony, po chwili otrząsnął
się, po czym spojrzał na klęczącego przed nim przyjaciela. Nie zastanawiając
się, szybko przykucnął przed nim i położywszy rękę na ramieniu blondyna, zaraz
się odezwał:
- Naruto… – Shikamaru
zaciął się. – …wiem, że twoje dziwne zachowanie ma swoje źródło w głębi twojej
duszy i dlatego musisz z tym walczyć. Nie poddawaj się przyjacielu. Wierzę, że
sobie z tym poradzisz i przyjmuję twoje przeprosiny.
Uzumaki momentalnie
spojrzał na bruneta z szeroko otwartymi oczami, by po chwili szeroki uśmiech
rozpromienił jego twarz. Obaj zaraz podnieśli się do pionu, po czym uścisnęli
sobie dłonie.
- A więc Naruto… ta
groźba z zabiciem Ino to był żart?
- Można tak to
określić. W tam tym momencie to był jedyny sposób aby zmusić cię do działania.
I jak widać… podziałało. – Blondyn wyszczerzył się.
- Taaa… – Nara
westchnął z miną godną pożałowania. – Skoro Ino nic nie grozi, a my z powrotem
się pojednaliśmy, to może wrócimy już do wioski? Nasi przyjaciele pewnie już
wdali się w bójkę z tym Samurajem, byle tylko się tu dostać.
Chłopak nieznacznie
się uśmiechnął, po czym razem z błękitnookim ruszył w stronę powrotną do wioski
Ukrytego Liścia. Całe napięcie, jakie wywołało dzisiejsze nieco burzliwe zachowanie Uzumakiego, teraz
gdzieś prysło. Shikamaru słuchając w skupieniu gadaniny blondyna idącego tuż
koło niego, jednocześnie zastanawia się nad innym problemem. Kłopotem, jaki z
całą pewnością spędzi mu sen z powiek przez najbliższą noc. Przez cały dzień
nikt się tym nie przejmował, ponieważ było kilka wariantów i prawdopodobnych
odpowiedzi na, od jakiegoś czasu, zadawane pytanie:
- Gdzie jest Sakura?
Nara nieświadomie
wypowiedział to pytanie na głos, co zaskoczyło bez ustanku mówiącego blondyna.
Chłopak nagle zamilkł i spojrzał na przyjaciela podejrzliwym wzrokiem.
- Co masz na myśli?
Gdy brunet
zorientował się w sytuacji, było już za późno na taktykę obronną. Przytłamszony
przez świdrujące spojrzenie Uzumakiego, przez chwilę milczał, po czym westchnął
i nie spojrzawszy na przyglądającego się mu blondyna, cicho udzielił
odpowiedzi:
- Widzisz Naruto… W
czasie całego zamieszania jakie wywołałeś swoim
zachowaniem, Sakura gdzieś zniknęła. Z tego co powiedział Chouji,
nigdzie jej nie ma. Nikt jej dziś nie widział, ani nie słyszał.
- Nie bardzo
rozumiem. Ja ją dziś widziałem… rano.*
- Być może, ale teraz
mamy już wieczór.
- I naprawdę przez
cały dzień nikt jej nie widział??
Naruto rozszerzył
oczy z niedowierzania, ale zaraz ponownie spoważniał.
- A Hokage-sama?
- Jak u niej byłem
wyglądała na zaniepokojona. Wydaje mi się, że ona też nie wie co się stało z
Sakurą. Może jak do niej pójdziesz, to się więcej dowiesz. Tylko proszę Cię,
postaraj się już więcej jej dziś nie denerwować.
- Dlaczego? – Naruto
uśmiechnął się chytrze z błyskiem w oku, ale widząc zdegustowaną minę
przyjaciela, momentalnie wyszczerzył białe ząbki. – Dobrze, już dobrze… obiecuję,
że dziś już nie usłyszysz krzyku Hokage.
- Wiesz jak to
zabrzmiało?
Shikamaru rzucił mu
sugestywne spojrzenie.
- Bez obaw, nic z
tych rzeczy.
Uzumaki roześmiał się
na całą okolicę, płosząc ptactwo siedzące w konarach pobliskich drzew. Brunet milczał
przez chwilę, a gdy przeanalizował w głowie lekki absurd wyczuwalny we własnym
pytaniu, po chwili również się roześmiał.
~ ~ ~
Na słomianym posłaniu
ostrożnie, lecz zdecydowanym ruchem, położona została młoda dziewczyna. Pięć
godzin przesłuchań i prób wydobycia jakichkolwiek informacji spełzły na niczym,
gdyż zielonooka kunoichi Liścia okazała się bardzo odporna na tortury psychiczne,
jak i fizyczne. Gdy oprawcy w końcu zamknęli za sobą kute, stalowe drzwi…
Sakura jęknęła boleśnie. Włosy miała potargane, ubranie miejscami nadpalone lub
poszarpane. Jej oddech był spokojny, lecz nieco ociężały. Uczucie porażającego
bólu przeszywającego całe ciało wciąż nie ustępując, przypomina jej o
sadystycznym uśmiechu kata. Próbę przekręcenia się na bok, zielonooka
przypłaciła piekącym bólem. Westchnęła.
- Jak się czujesz?
Po chwili usłyszała
przepełniony troską głos. Patrząc prosto przed siebie, czyli w kamienną ścianę,
Sakura w pierwszym momencie nie udzieliła odpowiedzi. Jęk strasznego bólu
ugrzązł jej w gardle uniemożliwiając jakiekolwiek mówienie.
- Słyszałam twój
krzyk…
Haruno nagle
usłyszała szept tuż przy odsłoniętym uchu.
- …przypomniał mi on
czas, kiedy to mnie w ten sposób torturowano. Wtedy i ja zdzierałam sobie
struny głosowe do tego stopnie, że potem przez miesiąc nie mogłam słowa
wymówić.
Ihara usiadłszy obok wycieńczonej
Haruno, przez chwilę wpatrywała się w czarną otchłań celi przed sobą, ale zaraz
z głuchej ciszy wyodrębniła szum deszczu, jaki postanowił spaść nad wioską
Ukrytej Skały. Podniósłszy wzrok na niewielki lufcik pod sufitem, nagle na
skrawku widzianego nieba pojawił się fragment błyskawicy. Dziewczyna czując
odświeżoną bryzę powietrza, wzięła kilka głębszych oddechów, po czym
nieznacznie się uśmiechnęła.
- Wiesz… zawsze
lubiłam deszczowe dni.
- Na-nande?
Szepnęła boleśnie Sakura.
- Ponieważ przypomina
mi dom. Zazwyczaj, gdy czułam się zagubiona, za oknem akurat padał deszcz.
Stukot kropli rozbijających się o parapet okna działał na mnie bardzo
uspokajająco. Ten dźwięczny odgłos milionów malutkich kropli… lubiłam przy tym
zasypiać. – Yasu poczuła mokry dotyk samotnej kropli na czole. – Woda to
nieposkromiona natura. Ze wszystkich rodzajów chakry jakie są mi znane, właśnie
ona zawsze była mi najbliższa…
Dziewczyna urwała,
gdyż stalowe drzwi zaskrzypiały w momencie ich otwierania. W przejściu pojawił
się jakiś mężczyzna z szyderczym uśmieszkiem na ustach i dwoma niedużymi,
drewnianymi miskami w dłoniach.
- Panienki! Żarcie!
Rzucił oschle i
postawił naczynia na podłodze tuż przy wejściu, po czym z hukiem zatrzasnął za
sobą drzwi. Gdy gardłowy śmiech i stukot obcasów o kamienną podłogę w końcu
ucichły, czarnowłosa powoli wstała i wzięła posiłek, po czym jedną z misek
podała zielonookiej. Sakura moment wcześniej, odzyskawszy siły z lekkim trudem
usiadła na słomianym posłaniu i pierwszy raz od paru godzin spojrzała na nową
przyjaciółkę. Odebrawszy od niej naczynie, zaraz spojrzała na przyniesiony
posiłek. Wodnista breja o niezbyt zachęcającym do konsumpcji zapachu i
wygładzie, w pierwszym momencie przyprawił różowo-włosą o mdłości, lecz uczucie
ściskającego głodu w żołądku zmusiło ją do przełamania swoich oporów.
- Co za obrzydlistwo.
Wycharczała po
skończonym posiłku, po czym jak najszybciej odstawiła brudne naczynie na
podłogę i przez cały czas krzywiąc się od okropnego odoru papki, odsunęła je jak
najdalej od siebie.
- Sakura… lepiej
zacznij się przyzwyczajać.
Yasu uśmiechnęła się
pod nosem i z nieco mniejszym, lecz wciąż sporym obrzydzeniem przełknęła lekko
zimnawą już breję, nie wiadomo przez kogo ochrzczoną mianem… zupy.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi
Kishimoto
___________________
*Mowa tu o scenie z odcinka 146.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, dobrze że pogodził się z Shikamaru, tak zmusił go do działania...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia