niedziela, 28 stycznia 2018

154. Upiorni medycy

Poniższy odcinek może się wam wydąć nudnawy, ale opisana w nim akcja była niezbędna do prawidłowego przedstawienia całej sytuacji i w końcu, rozpoczęcia opisywania zakończenia jednego z wielu, dawno temu wymyślonych wątków.



<<< Odcinek ukazał się 18 grudnia 2009 roku >>>



Wciąż, lekko zszokowany wzrok brązowych tęczówek patrzących z zacięciem na białowłosego sannina, gdy ten zamrugał czterokrotnie, ich właścicielka w końcu oprzytomniała i zwróciła swe spojrzeniu ku błękitnookiemu jouninie.
- I co teraz?
Spytała jakby nieobecnym głosem, lecz stojący przed nią chłopak w ogóle nie zareagował. Jego obojętny wyraz twarzy i puste spojrzenie skierowane na okno za jej plecami, dały kobiecie do zrozumienia, że Naruto w tym momencie myślami jest zupełnie gdzie indziej. Westchnąwszy, Tsunade na powrót przeniosła wzrok na pustelnika.
- Jiraiya, co o tym myślisz?
- Hmm…
Mężczyzna zastanowił się przez chwilę, po czym rzucił ukradkowe spojrzenie chłopakowi stojącemu tuż obok niego. Przyglądając mu się przez chwilę, zaraz się odezwał:
- Nie wiem, co o tym myśleć. Pieczęć Yondaime powinna już nie istnieć. Przy tak sporym uszkodzeniu powinna dawno temu zostać zerwana, Naruto zabity, a demon uwolniony. Jakim cudem do tego nie doszło?? – Białowłosy wzruszył ramionami rozpościerając je na boki. – Skoro pieczęć nie została zerwana, to jak ją naprawić i czy w ogóle jest to możliwe??
- Nie mam bladego pojęcia.
Tsunade odparła ze zrezygnowanym wyrazem twarzy.
- Ale ja wiem. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Nagle otrzeźwiał dotychczas milczący Naruto. Sannini momentalnie rzucili mu zaciekawione spojrzenia. Poważny wzrok chłopaka dał im do myślenia, że być może blondyn wie o czym mówi.
- A więc Naruto… słuchamy?
- Hokage-sama, czy mógłbym wpierw kogoś wezwać?
Naruto odparł pytaniem na pytanie. Godaime rozszerzyła oczy ze zdumienia i wodząc wzrokiem miedzy osobą pustelnika a osobą młodego shinobi, po chwili jedynie nieznacznie kiwnęła głową na znak zgody. Uzumaki uśmiechnął się, po czym w mgnieniu oka stanął w lekkim rozkroku, błyskawicznie zawiązał kilka pieczęci i zaraz przystawił wewnętrzną stronę dłoni do podłogi biura. Wymówiwszy bezgłośnym szeptem formułkę pod nosem, momentalnie tuż za jego i Jiraiyi plecami, w gęstej chmurze biało-szarego dymu pojawiło się kilka bliżej nieokreślonych postaci. Gdy powstały dym w końcu znikł, przyglądającym się sanninom pokazało się sześciu Upiornych Samurajów. Dwóch z nich miało ciemno-wiśniowe zbroje z czego jeden nie posiadał hełmu na głowie, zaś pozostali żołnierze ubrani byli w takie same zbroje lecz koloru ciemnej zieleni.
- Wzywałeś, Naruto-sama?
Spytał Jogensha i jak na zawołania, wszyscy Upiorni uklękli na jedno kolano, jednocześnie pochylając swoje głowy do przodu, w geście głębokiego szacunku. Ich zachowanie wobec blondyna, jego samego nadal bardzo zaskakuje, choć już nie w takim samym stopniu jak za pierwszym razem. Naruto spojrzawszy każdemu wojownikowi prosto w oczy, po chwili milczenia wskazał ręką na samuraja w ciemno-wiśniowej zbroi:
- Idźcie żołnierzu na korytarz i pilnujcie by nikt nam nie przeszkadzał.
Rozkazał blondyn.
- Hai, Naruto-sama!
- A wy powiedźcie mi, czy znacie jakieś Jutsu na naprawienie takiej pieczęci?
Uzumaki zaraz zwrócił się ku pozostałym wojownikom, po czym ponownie rozpiął kamizelkę, podciągnął do góry bluzę i koszulkę. Upiorni medycy, jak i Jogensha momentalnie zbliżyli się do chłopaka na odległość wyciągniętej ręki. Przyglądając się znakom na brzuchu blondyna, kilkakrotnie wymieniali miedzy sobą spojrzenia, parę razy mruknęli coś do siebie w nikomu nieznanym języku, by dziesięć minut później oddalić się. Żołnierze zaraz stanęli w niewielkim kółeczku twarzami do środka i rozpoczęli zażartą wymianę uwag i spostrzeżeń, wymawiając wszystko w tylko sobie znanym dialekcie.
- I co?? – Naruto począł się dopytywać.
W tym czasie, białowłosy sannin podszedł powoli do swojej przyjaciółki i po kilkuminutowym patrzeniu na Upiornych medyków, wciąż o czymś dyskutujących, nieznacznie się do niej nachylił:
- Mnie się wydaje, czy oni rozmawiają w martwym języku? – Zagadnął.
- Hę? – Tsunade wyrwana z zamyślenia nie od razu zrozumiała co Ero-sennin do niej powiedział, jednakże zaraz otrzeźwiała. – Tak. Trochę to dziwne.
Mężczyzna nie takiej odpowiedzi spodziewał się usłyszeć, dlatego po chwili wzruszył ramionami, po czym na powrót się wyprostował i począł cierpliwie czekać na dalszy rozwój tego wieczornego spotkania.
Naruto, wyraźnie zignorowany przez dyskutujących żołnierzy, w pierwszej chwili przyjął to spokojnie z myślą, że porostu go nie usłyszeli… ale gdy po kolejnych dwudziestu minutach nie padły żadne wyjaśnienia, blondyn zaczął się niecierpliwić. Powoli narastająca irytacja zaraz uwypukliła się na jego twarzy w postaci srodze niezadowolonej miny. Trzymając ramiona skrzyżowane na piersi z lodowatym spojrzeniem wlepionym w plecy najbliżej stojącego medyka Upiornej Armii, odczekał jeszcze chwilę, by niespodziewanie zagrzmieć burzliwym tonem:
- CZY DOCZEKAM SIĘ W KOŃCU ODPOWIEDZI NA MOJE PYTANIE!?
Upiorni w mgnieniu oka spojrzeli na Uzumakiego. Widząc nieokiełznaną furie w jego oczach, szybko stanęli do niego przodem w równym rządku i uklękli na jedno kolano z głową spuszczoną nisko.
- Wybacz nam, Naruto-sama. – Odezwał się Jogensha.
- Wybaczam, a teraz jeśli można, proszę o odpowiedź.
Z Uzumakiego zaraz odparowała cała złość wywołana długim wyczekiwaniem. Przybrawszy nieco łagodniejszy wyraz twarzy, chłopak ponownie skrzyżował ramiona na piersi. Gdy Upiorni na powrót wstali do pozycji wyprostowanej, z szeregu zaraz odezwał się jeden z medyków:
- Znamy technikę pieczętowania, którą można by wykorzystać do rekonstrukcji uszkodzonego fragmentu innej pieczęci, z tą różnicą, że cały proces trwałby wtedy znacznie dłużej niż przy samym zabiegu pieczętowania. – Wyjaśnił.
- Ile czasu?
Nagle spytała Tsunade, do tych czas jedynie zajmująca stanowisko biernego obserwatora w całej dyskusji.
- Około czterech tygodni. – Odparł drugi z Upiornych medyków.
- CO TAKIEGO!? CZTERY TYGODNIE!? – Wrzasnął Naruto. – To chyba jakiś żart! Nie mam tyle czasu. Muszę jak najszybciej zacząć szukać Sakurę.
Upiorni w tym momencie rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- A właśnie… Hokage-sama, czy wiesz może gdzie ona się podziewa?
- Nie. – Kobieta odparła zgodnie z prawdą.
- W takim razie naprawa pieczęci Czwartego musi zaczekać.
Chłopak mruknął pod nosem i podszedł do drzwi z zamiarem rozpoczęcia poszukiwań ukochanej mu osoby. Na jego nieszczęście, Tsunade wszystko usłyszała i nie czekając ani chwili dłużej, zawołała poważnym tonem:
- Naruto jeszcze z tobą nie skończyłam! Zważywszy na fakt, iż twoje życie jest w niebezpieczeństwie, jestem zmuszona zawiesić cię w obowiązkach shinobi Ukrytego Liścia, aż do czasu uporania się z problemem uszkodzonej pieczęci Yondaime!
- Mam to w nosie! – Uzumaki zlekceważył usłyszane słowa i otworzył drzwi.
- Naruto-sama…
- CZEGO!? – Chłopak warknął odwracając głowę w stronę Upiornych.
- Jest jeszcze inna technika, którą moglibyśmy wykorzystać. Czas rekonstrukcji pieczęci przy jej użyciu skrócony byłby do dwóch godzin. – Odparł Jogensha.
Zła mina blondwłosego jounina momentalnie ustąpiła miejsca szerokiemu uśmiechowi. Chłopak zaraz zamknął otwarte drzwi i stanął przodem do żołnierzy.
- Co to za technika?? – Spytał po chwili.
- W świetle waszego prawa… zakazana.
Naruto ręce opadły. Zakazana?! No pięknie. – Pomyślał zrezygnowany i spojrzał w stronę Hokage. Widząc jej niepocieszony wzrok w siebie wlepiony, przeniósł spojrzenie na Ero-sennina, który w odpowiedzi jedynie nieznacznie się uśmiechnął. Wróciwszy spojrzeniem ku Upiornym czekającym na odpowiedź, blondyn popadł w zadumę.
- Naruto-sama?
Przedłużające się milczenie chłopaka zmusiło medyków do reakcji.
- Dobra. Zróbmy to.
- NIE MA MOWY!!
Tsunade chyba puściły nerwy, gdyż niespodziewanie pojawiła się za plecami Uzumakiego, którego czystym ciosem w plecy powaliła na podłogę. Stojąc nad rozpłaszczonym blondynem z mocno zaciśniętymi dłońmi w pięści, wywrzeszczała swoje zdanie… o tym, według niej, poronionym pomyśle:
- NIE WYRAŻĘ ZGODY NA UŻYWANIE ZAKAZANYCH TECHNIK W OBRĘBIE MOJEJ WIOSKI CZY TEŻ…
Kobieta nie dokończyła, bowiem z ogromną siłą została odepchnięta do tyłu prosto w ramiona zdębiałego pustelnika. Brązowooka z lekkim trudem podniosła się na nogi, gdy nagle poczuła ból brzucha, a w chwili następnej targnął jej ciałem odruch wymiotny kończący się odkaszlnięciem sporej dawki krwi. Otarłszy wargi z szkarłatnej mazi, cała czerwona na twarzy spojrzała przed siebie.
- Nigdy więcej nie waż się mówić tym tonem do naszego przywódcy!
Hokage zobaczyła Upiornych medyków z katanami w dłoniach, uniesionymi do pozycji bojowej, stojących przed Naruto. Klingi ich mieczy połyskiwały od zawartych w nich chakr, każda o innej naturze. Obok leżącego na podłodze chłopaka stanął jego doradca wojskowy z dłońmi mocno zaciśniętymi w pięści, połyskującymi niebieską chakrą. Zapewne, to właśnie o znokautował kobietę. Srogie spojrzenie czarnych tęczówek i morderczy wyraz twarzy mężczyzny, dały Tsunade do zrozumienia, że ONI nie żartują. Jeśli będzie trzeba, zgotują krwawy odwet za krzywdy swojego dowódcy.
- Czekajcie…
Naruto powoli wstał na nogi. Chłopak pokazał ruchem dłoni, aby żołnierze opuścili broń. Medycy widząc to, bezzwłocznie wykonali polecenie chowając miecze do swych pochew uczepionych za pasem, po czym ukłonili się i na powrót stanęli koło Jogenshy. Blondyn zaraz spojrzał na Hokage:
- …Tsunade-hime, czy zezwolisz na użycie zakazanej techniki?
Spytał jak najbardziej spokojnym i pacyfikująco brzmiącym tonem głosu. Godaime patrząc z mordem w oczach na swojego podwładnego, szybko przeanalizowała w głowie wszystkie informacje i obrazy jakie zarejestrowała w ciągu ostatnich kilku godzin, po czym uspokoiła oddech i zszargane nerwy. Poprawiła jeszcze swoje wdzianko i fryzurę, po czym stanęła za biurkiem. Patrząc z zacięciem na blat, po chwili przeniosła spojrzenie na Naruto:
- Dobra, ale pod jednym warunkiem! Pozwolicie nam przy tym być!
- W porządku, mnie to jest tam wszystko jedno.
Uzumaki uśmiechnął się szeroko, jak to zawsze miał w zwyczaju. Spojrzawszy na Upiornych, ci w odpowiedzi jedynie kiwnęli głowami, każdy z osobna, po czym przybrali postawę na baczność i poczęli czekać na nowe rozkazy.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, tak teraz to Tsunade przekonała się że upiorni nie pozwolą skrzywdzić Naruto, ta ich reakcja cudowna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń