Wasze komentarze pod poprzednia notką
szczerze przyznam, zaskoczyły mnie… Wiedząc, że jesteście „głodni” przeczytania
sceny Hentai w tym opowiadaniu, byłem przekonany, że jeśli zamieszczę króciutki
opisik, to nie będzie to nic złego. Ale jak widać… pomyliłem się. – „Nie ma
ludzi nie omylnych” – Pozdrawiam i zapraszam na zwyczajny odcinek,
rozpoczętej dawno temu fabuły.
<<<
Odcinek ukazał się 2 listopada 2009 roku >>>
Jej tęczówki soczyście zielonej
barwy gorączkowo rozglądały się po najbliższej okolicy, jak i znacznie
odleglejszych punktach w poszukiwaniu błękitnookiego jounina. Odwiedziwszy
wszystkie potencjalne miejsca, w których Uzumaki mógłby się zaszyć,
różowo-włosa z coraz większym uczuciem rezygnacji, nieco teraz zwolniła tempo
swych poszukiwań. Sprawdziwszy dom chłopaka, Ichiraku Ramen i gorące źródła,
dziewczyna w końcu tracąc nadzieję na odnalezienie blondyna, po namyśle
zdecydowała, że sprawdzi jeszcze jedno, ostatnie miejsce. Sakura pewnym krokiem
udała się w stronę pola treningowego swojej dawnej drużyny, gdzie Naruto lubił
często trenować. Gdy dotarła na miejsce… rozejrzała się do koła i jedyne co
zarejestrowała, to głuchą ciszę. Haruno w pewnym momencie dostrzegła niewielki
błysk po drugiej stronie polany, lecz gdy zrobiła krok w przód, w chwili następnej
ostry kunai rozciął jej lewe ramię.
- Kuso!
Zaklęła pod nosem, jednocześnie
próbując powstrzymać obwicie krwawiące miejsce. Skumulowawszy leczniczą chakrę
w prawej dłoni, zaraz przystawiła ją do rany. Następnie sięgnęła do torby na
biodrze i wyciągnęła z niej bandaż. W momencie owijania nim ramienia, w miejscu
z którego przyleciała broń pojawiło się kilku zamaskowanych mężczyzn, na
pierwszy rzut oka… zwykli rabusie szukający guza. Lecz gdy napastnicy nieco się
zbliżyli, zielonooka w mgnieniu oka rozpoznała w nich obecnych wrogów Konoha.
- Shinobi Iwa! Czego tu
szukacie!?
Rzuciła wyraźnie zaskoczona i jednocześnie
niezadowolona z ich wizyty. Co więcej, ten nieusprawiedliwiony atak, dodatkowo
podpowiedział dziewczynie, że ich intencje raczej są złowrogo nastawione.
- Naruto Uzumakiego, oczywiście.
Jako pierwszy odezwał się oprych
z licznymi bandażami, szczelnie zasłaniającymi większą część jego twarzy i
głowy. Jego ubranie, raczej niczym szczególnym nie różniące się od strojów jego
towarzyszy, po bliższych oględzinach można dostrzec niewielką pelerynę
przyczepioną do ramion, swobodnie powiewającą w rytm szumów wiatru.
-
Zapewne to on jest ich dowódcą. –
Pomyślała Sakura.
- Chcemy sprawdzić, czy
pogłoski jakie krążą po naszym kraju o Uzumakim, są prawdziwe.
Dodał inny, stojący po lewicy
pierwszego. Jego śmiech przyprawił Haruno o dreszcze na plecach. Ten mężczyzna,
z kolei ubrany jest w blisko nieokreślony uniform, aczkolwiek bardzo podobny do
tego, jaki noszą medycy kraju Ziemi. Na dosłownie chwilę zapanowała martwa
cisza, nawet wiejący do tych czas wiatr zamilkł na dobre.
- Nie dostaniecie go!
Krzyknęła Sakura, po czym nim
ktokolwiek zdołał się zorientować, błyskawicznie wyprowadziła prawy sierpowy
prosto w brzuch najbliżej stojącego oprycha. Mężczyzna momentalnie zgiął się w
pół, odkaszlnął strużką krwi i zaraz zemdlał. Jego kompani od razu odskoczyli
do tyłu.
- TY SZMATO!!
Rzucił oschle kompan
znokautowanego. Mężczyzna w czarnych butach shinobi na stopach, granatowych
spodniach i bluzie tego samego koloru, przykrytej szarawą kamizelką wyciągnął
zza pleców cały zestaw shurikenów, którymi w czasie swojego kontrataku rzucił w
różowo-włosą. Dziewczyna z gracją uniknęła gwiazdek przecinających powietrze z
zawrotną prędkością. Chwytając za kunai z doczepioną do jego rękojeści
wybuchową karteczką, zaraz wyskoczyła w powietrze i rzuciła sztyletem w wciąż
nacierającego przeciwnika, a sama ukryła się w konarach pobliskich drzew.
W mgnieniu oka, polem
treningowym Teamu 7 wstrząsnęła średniej mocy eksplozja, ale na tyle potężna,
by doszczętnie zrujnować miejsce w którym nastąpiła. Sakura schowawszy się,
szybko wyciszyła własną chakre i pozwoliła przez chwilę odetchnąć do granic
napiętym mięśniom. Próbując zapanować nad przyśpieszonym oddechem, nagle
usłyszała szelest za plecami, a w chwili następnej poczuła jak zimny kawał
stali zostaje przytknięty jej do szyi.
- Mam cię laluniu!
- Raczej wątpię.
Trzeci z shinobi kraju Ziemi usłyszał
za plecami zimny głos i nim zdołał zareagować, goła ręka pokryta niebieską
chakrą dosłownie przebiła go na wylot na wysokości lewego płuca. Dziewczyna
stojąca przed nim momentalnie zniknęła pozostawiając po sobie chwilowy obłoczek
białego dymu. – Bunshin…??? –
Ostatnia myśl jak zaświtała w głowie oprycha, nim ostatecznie wyzionął ducha.
- Trzech z głowy. Jeszcze pięciu. – Pomyślała Sakura i szybko
przemieściła się do innej części lasu otaczającego pole treningowe. Skacząc ile
sił z drzewa na drzewo, kunoichi przez myśl przeszło… – Mam nadzieję, że w wiosce ktoś usłyszał odgłosy walki.
~ ~ ~
Od wyjścia Uzumakiego z budynku
Hokage nie minęło nawet trzydzieści minut, a z wnętrza gabinetu brązowookiej
kobiety ponownie poczęły dobiegać odgłosy burzliwej wymiany zdań:
- Tsunade-sama nie mówi tego
poważnie??
- Mamy szpiegować własnego
przyjaciela!?
- DOSYĆ!! – Godaime znowu
puściły nerwy.
Wzywając ich do siebie i
zlecając misję, praktycznie niewymagającą żadnych umiejętności, myślała, że już
dziś nie będzie musiała krzyczeć. Jak widać, Tsunade chyba się pomyliła.
Patrząc teraz zabijającym wzrokiem na trójkę chuninów przed nią stojących,
kobieta jednocześnie zastanawia się… – Czy
jednak nie lepiej było zlecić tego zadania ANBU? Ale z drugiej strony, jeśli
Naruto by ich wykrył, to zapewne by ich pozabijał… a tak przynajmniej może nic
nie zrobi swoim przyjaciołom.
Wyjątkowo, akurat nic nie
jedzący Chouji wraz ze swoją blond-włosą przyjaciółką z drużyny, gdy tylko
usłyszeli cel misji, najbardziej zaczęli protestować i przedstawiać Hokage
swoje niezadowolone zdanie. Tylko Shikamaru, przez cały czas trwania dyskusji
nie odezwał ani słowem. Zupełnie jakby usłyszane polecenie tak nim wstrząsnęło,
że wręcz zaniemówił. Godaime przyglądając się mu z uwagą i próbując wychwycić
jakieś oznaki niezadowolenia widniejące na jego twarzy, gdy chłopak spojrzał
jej w oczy, nie odwróciła wzroku.
- Dobrze, wykonamy to zadanie.
– Rzekł.
- Ale…
- Nie, Ino! – Brunet spojrzał na przyjaciółkę. – Skoro
Hokage-hime zleca nam takie zadanie, to wyraźnie musi mieć ku temu jakiś powód.
A my, jako shinobi Konoha oraz jej podwładni, nie możemy zaprotestować.
Nara wyjaśnił poważnym tonem, po
czym ponownie spojrzał na Tsunade. Tym razem na jej twarzy widniał szelmowski
uśmiech. Szczerze powiedziawszy, trochę go to zaskoczyło… ale po tym co przed
chwilą powiedział, to nic dziwnego, że Hokage tak się właśnie teraz uśmiecha.
- Skoro wszystko już jest
jasne… idźcie i dowiedzcie się czegoś.
- Hai Hokage-sama!
Członkowie drużyny dziesiątej
odparli chórem, po czym odwrócili się i bez chwili zwłoki opuścili biuro
piątej. Idąc przez chwilę korytarzem, gdy dotarli do wyjścia z budynku,
momentalnie wskoczyli na dach sąsiedniej chałupy i rozpoczęli zlecone im
zadanie. – Mam nadzieję, że to, co
usłyszałam o Naruto, nie jest prawdą. – Pomyślała Ino.
~ ~ ~
Koniuszek ostrza przeleciał jej
tuż koło lewego ucha, odcinając przy okazji kilka kosmków różowych włosów
rozczochranych na wietrze. Sakura odskoczywszy od napastnika na kilka metrów w
tył, instynktownie sięgnęła ręką do ucha i sprawdziła, czy wciąż jest całe.
Odetchnąwszy z ulgą na powrót spojrzała na przeciwnika.
- Cholera! Nie mogę go trafić!
Kunoichi poczuła mętlik w
głowie i dekoncentrujący natłok myśli. Otrząsnąwszy się z chwilowego
osłupienia, zaraz ponownie uniknęła cięcia wymierzonego prosto w jej głowę.
Odbiwszy ostrze miecza przeciwnika trzymanym kunaiem, w chwili następnej szybko
wyprowadziła potężnego kopniaka w żebra oprycha. Mężczyzna jęknął przeciągle,
wygiął się jak struna, ale nie upadł.
Rzuciwszy wściekłe spojrzenie
ku swojej przeciwniczce, Araki po chwili poczuł palące uczucie bólu rozchodzące
się po jego piersi. Dodatkowo utrudnione oddychanie uświadomiło mu, że ten cios
był znacznie silniejszy od poprzednich. Shinobi Iwa odkaszlnął kilka razy, a
gdy przetarł wargi dłonią, na jej brzegu dostrzegł rozmazaną, czerwoną maź. – Shimata! Złamane żebro przebiło mi płuco!
– Pomyślał zdenerwowany i nieco już zmęczony. Obserwując z uwagą przestępująca
z nogi na nogę różowo-włosą, wojownik wyrównawszy tempo swojego oddechu, po
chwili jeszcze raz spiął wszystkie mięśnie i z lekkim trudem podniósł ostrze
miecza na wysokość barków.
- Dlaczego tak bronisz tego… odmieńca?
Spytał z wyczuwalną nutą
pogardy w głosie, specjalnie akcentując ostatnie słowo. Jak się było można tego
spodziewać, na twarzy Haruno momentalnie pojawiły się spore wypieki
sygnalizujące zdenerwowanie.
- Kogo nazywasz odmieńcem,
śmieciu!?
- Nie ładnie, nie ładnie. –
Mężczyzna pokiwał głową. – Ja tu próbuję być miły, a ty tak się do mnie
odzywasz? Chyba mi nie powiesz, że nie uważasz Uzumakiego za demona? Za zło
wcielone!? Przecież to Jinchuuriki!!
- Zamknij się!
Sakura nie wytrzymała. Zregenerowawszy
utracone wcześniej siły, szybko ruszyła do natarcia. Trzymając w dłoni kunai,
podbiegła do przeciwnika i zadała cios, który bez problemy został sparowany. Po
chwili nastąpił kolejny kontakt i jeszcze jednej… i tak do momentu aż Haruno
się nie zmęczyła. – Mimo ran jakie mu
zadałam, wciąż jest szybki i biegły w posługiwaniu się kataną. – Pomyślała
widząc bezsilność w takim sposobie walki. Medyczka Ukrytego Liścia, zaraz
schowała trzymaną broń na swoje miejsce, po czym ponownie zbliżyła się do
przeciwnika i poczęła atakować go gołymi rękoma, mocno zaciśniętymi w pięści,
dodatkowo spowitymi pokaźną dawką chakry. Tak jak poprzednio, Yakiwa bez
większego trudu począł robić uniki, co jakiś czas pomagając sobie trzymaną
kataną.
Po kilkunastu minutach wymiany
ciosów, Sakura dostrzegła niewielką lukę w obronie przeciwnika i tym razem
postanowiła to wykorzystać. Szybko skumulowała znacznie większą ilość chakry
niż ostatnio i z całej siły się zamachnęła, lecz w ostatniej chwili jej atak
został zablokowany. Energia jaka powstała przy zetknięciu się jej pięści z
mieczem przeciwnika, była tak potężna, że ostrze dosłownie zostało złamane przy
rękojeści.
Araki zaskoczony obrotem
sytuacji, z całym impetem przeleciał w powietrzu dwieście metrów i uderzył
plecami o jedno z drzew okalających miejsce walki. Pień zatrzeszczał, po czym
runął na ziemię wzbijając w powietrze tumany pyłu. Shinobi Iwa, po kilku
minutach podniósł się do pozycji klęczącej i lekko przymrużonymi oczami
spojrzał na zielonooką, uśmiechającą się z satysfakcją. – Shimata! Nie spodziewałem się tego po niej. – Pomyślał z uznaniem,
ale i rezygnacją z dalszej walki, wyrytą na jego twarzy.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi
Kishimoto
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, oby ktoś zwrócił uwagę na odgłosy walki, gdzie podziewa się Anbu, i jak w ogóle shinobi Iwy mogli sie dostać do Konohy... ciekawe czy uda im się poobserwować Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia