niedziela, 28 stycznia 2018

148. Osamotnione starcie

Wasze komentarze pod poprzednia notką szczerze przyznam, zaskoczyły mnie… Wiedząc, że jesteście „głodni” przeczytania sceny Hentai w tym opowiadaniu, byłem przekonany, że jeśli zamieszczę króciutki opisik, to nie będzie to nic złego. Ale jak widać… pomyliłem się. – „Nie ma ludzi nie omylnych” – Pozdrawiam i zapraszam na zwyczajny odcinek, rozpoczętej dawno temu fabuły.



<<< Odcinek ukazał się 2 listopada 2009 roku >>>



Jej tęczówki soczyście zielonej barwy gorączkowo rozglądały się po najbliższej okolicy, jak i znacznie odleglejszych punktach w poszukiwaniu błękitnookiego jounina. Odwiedziwszy wszystkie potencjalne miejsca, w których Uzumaki mógłby się zaszyć, różowo-włosa z coraz większym uczuciem rezygnacji, nieco teraz zwolniła tempo swych poszukiwań. Sprawdziwszy dom chłopaka, Ichiraku Ramen i gorące źródła, dziewczyna w końcu tracąc nadzieję na odnalezienie blondyna, po namyśle zdecydowała, że sprawdzi jeszcze jedno, ostatnie miejsce. Sakura pewnym krokiem udała się w stronę pola treningowego swojej dawnej drużyny, gdzie Naruto lubił często trenować. Gdy dotarła na miejsce… rozejrzała się do koła i jedyne co zarejestrowała, to głuchą ciszę. Haruno w pewnym momencie dostrzegła niewielki błysk po drugiej stronie polany, lecz gdy zrobiła krok w przód, w chwili następnej ostry kunai rozciął jej lewe ramię.
- Kuso!
Zaklęła pod nosem, jednocześnie próbując powstrzymać obwicie krwawiące miejsce. Skumulowawszy leczniczą chakrę w prawej dłoni, zaraz przystawiła ją do rany. Następnie sięgnęła do torby na biodrze i wyciągnęła z niej bandaż. W momencie owijania nim ramienia, w miejscu z którego przyleciała broń pojawiło się kilku zamaskowanych mężczyzn, na pierwszy rzut oka… zwykli rabusie szukający guza. Lecz gdy napastnicy nieco się zbliżyli, zielonooka w mgnieniu oka rozpoznała w nich obecnych wrogów Konoha.
- Shinobi Iwa! Czego tu szukacie!?
Rzuciła wyraźnie zaskoczona i jednocześnie niezadowolona z ich wizyty. Co więcej, ten nieusprawiedliwiony atak, dodatkowo podpowiedział dziewczynie, że ich intencje raczej są złowrogo nastawione.
- Naruto Uzumakiego, oczywiście.
Jako pierwszy odezwał się oprych z licznymi bandażami, szczelnie zasłaniającymi większą część jego twarzy i głowy. Jego ubranie, raczej niczym szczególnym nie różniące się od strojów jego towarzyszy, po bliższych oględzinach można dostrzec niewielką pelerynę przyczepioną do ramion, swobodnie powiewającą w rytm szumów wiatru.
- Zapewne to on jest ich dowódcą. – Pomyślała Sakura.
- Chcemy sprawdzić, czy pogłoski jakie krążą po naszym kraju o Uzumakim, są prawdziwe.
Dodał inny, stojący po lewicy pierwszego. Jego śmiech przyprawił Haruno o dreszcze na plecach. Ten mężczyzna, z kolei ubrany jest w blisko nieokreślony uniform, aczkolwiek bardzo podobny do tego, jaki noszą medycy kraju Ziemi. Na dosłownie chwilę zapanowała martwa cisza, nawet wiejący do tych czas wiatr zamilkł na dobre.
- Nie dostaniecie go!
Krzyknęła Sakura, po czym nim ktokolwiek zdołał się zorientować, błyskawicznie wyprowadziła prawy sierpowy prosto w brzuch najbliżej stojącego oprycha. Mężczyzna momentalnie zgiął się w pół, odkaszlnął strużką krwi i zaraz zemdlał. Jego kompani od razu odskoczyli do tyłu.
- TY SZMATO!!
Rzucił oschle kompan znokautowanego. Mężczyzna w czarnych butach shinobi na stopach, granatowych spodniach i bluzie tego samego koloru, przykrytej szarawą kamizelką wyciągnął zza pleców cały zestaw shurikenów, którymi w czasie swojego kontrataku rzucił w różowo-włosą. Dziewczyna z gracją uniknęła gwiazdek przecinających powietrze z zawrotną prędkością. Chwytając za kunai z doczepioną do jego rękojeści wybuchową karteczką, zaraz wyskoczyła w powietrze i rzuciła sztyletem w wciąż nacierającego przeciwnika, a sama ukryła się w konarach pobliskich drzew.
W mgnieniu oka, polem treningowym Teamu 7 wstrząsnęła średniej mocy eksplozja, ale na tyle potężna, by doszczętnie zrujnować miejsce w którym nastąpiła. Sakura schowawszy się, szybko wyciszyła własną chakre i pozwoliła przez chwilę odetchnąć do granic napiętym mięśniom. Próbując zapanować nad przyśpieszonym oddechem, nagle usłyszała szelest za plecami, a w chwili następnej poczuła jak zimny kawał stali zostaje przytknięty jej do szyi.
- Mam cię laluniu!
- Raczej wątpię.
Trzeci z shinobi kraju Ziemi usłyszał za plecami zimny głos i nim zdołał zareagować, goła ręka pokryta niebieską chakrą dosłownie przebiła go na wylot na wysokości lewego płuca. Dziewczyna stojąca przed nim momentalnie zniknęła pozostawiając po sobie chwilowy obłoczek białego dymu. – Bunshin…??? – Ostatnia myśl jak zaświtała w głowie oprycha, nim ostatecznie wyzionął ducha.
- Trzech z głowy. Jeszcze pięciu. – Pomyślała Sakura i szybko przemieściła się do innej części lasu otaczającego pole treningowe. Skacząc ile sił z drzewa na drzewo, kunoichi przez myśl przeszło… – Mam nadzieję, że w wiosce ktoś usłyszał odgłosy walki.
~ ~ ~
Od wyjścia Uzumakiego z budynku Hokage nie minęło nawet trzydzieści minut, a z wnętrza gabinetu brązowookiej kobiety ponownie poczęły dobiegać odgłosy burzliwej wymiany zdań:
- Tsunade-sama nie mówi tego poważnie??
- Mamy szpiegować własnego przyjaciela!?
- DOSYĆ!! – Godaime znowu puściły nerwy.
Wzywając ich do siebie i zlecając misję, praktycznie niewymagającą żadnych umiejętności, myślała, że już dziś nie będzie musiała krzyczeć. Jak widać, Tsunade chyba się pomyliła. Patrząc teraz zabijającym wzrokiem na trójkę chuninów przed nią stojących, kobieta jednocześnie zastanawia się… – Czy jednak nie lepiej było zlecić tego zadania ANBU? Ale z drugiej strony, jeśli Naruto by ich wykrył, to zapewne by ich pozabijał… a tak przynajmniej może nic nie zrobi swoim przyjaciołom.
Wyjątkowo, akurat nic nie jedzący Chouji wraz ze swoją blond-włosą przyjaciółką z drużyny, gdy tylko usłyszeli cel misji, najbardziej zaczęli protestować i przedstawiać Hokage swoje niezadowolone zdanie. Tylko Shikamaru, przez cały czas trwania dyskusji nie odezwał ani słowem. Zupełnie jakby usłyszane polecenie tak nim wstrząsnęło, że wręcz zaniemówił. Godaime przyglądając się mu z uwagą i próbując wychwycić jakieś oznaki niezadowolenia widniejące na jego twarzy, gdy chłopak spojrzał jej w oczy, nie odwróciła wzroku.
- Dobrze, wykonamy to zadanie. – Rzekł.
- Ale…
- Nie, Ino!  – Brunet spojrzał na przyjaciółkę. – Skoro Hokage-hime zleca nam takie zadanie, to wyraźnie musi mieć ku temu jakiś powód. A my, jako shinobi Konoha oraz jej podwładni, nie możemy zaprotestować.
Nara wyjaśnił poważnym tonem, po czym ponownie spojrzał na Tsunade. Tym razem na jej twarzy widniał szelmowski uśmiech. Szczerze powiedziawszy, trochę go to zaskoczyło… ale po tym co przed chwilą powiedział, to nic dziwnego, że Hokage tak się właśnie teraz uśmiecha.
- Skoro wszystko już jest jasne… idźcie i dowiedzcie się czegoś.
- Hai Hokage-sama!
Członkowie drużyny dziesiątej odparli chórem, po czym odwrócili się i bez chwili zwłoki opuścili biuro piątej. Idąc przez chwilę korytarzem, gdy dotarli do wyjścia z budynku, momentalnie wskoczyli na dach sąsiedniej chałupy i rozpoczęli zlecone im zadanie. – Mam nadzieję, że to, co usłyszałam o Naruto, nie jest prawdą. – Pomyślała Ino.
~ ~ ~
Koniuszek ostrza przeleciał jej tuż koło lewego ucha, odcinając przy okazji kilka kosmków różowych włosów rozczochranych na wietrze. Sakura odskoczywszy od napastnika na kilka metrów w tył, instynktownie sięgnęła ręką do ucha i sprawdziła, czy wciąż jest całe. Odetchnąwszy z ulgą na powrót spojrzała na przeciwnika.
- Cholera! Nie mogę go trafić!
Kunoichi poczuła mętlik w głowie i dekoncentrujący natłok myśli. Otrząsnąwszy się z chwilowego osłupienia, zaraz ponownie uniknęła cięcia wymierzonego prosto w jej głowę. Odbiwszy ostrze miecza przeciwnika trzymanym kunaiem, w chwili następnej szybko wyprowadziła potężnego kopniaka w żebra oprycha. Mężczyzna jęknął przeciągle, wygiął się jak struna, ale nie upadł.
Rzuciwszy wściekłe spojrzenie ku swojej przeciwniczce, Araki po chwili poczuł palące uczucie bólu rozchodzące się po jego piersi. Dodatkowo utrudnione oddychanie uświadomiło mu, że ten cios był znacznie silniejszy od poprzednich. Shinobi Iwa odkaszlnął kilka razy, a gdy przetarł wargi dłonią, na jej brzegu dostrzegł rozmazaną, czerwoną maź. – Shimata! Złamane żebro przebiło mi płuco! – Pomyślał zdenerwowany i nieco już zmęczony. Obserwując z uwagą przestępująca z nogi na nogę różowo-włosą, wojownik wyrównawszy tempo swojego oddechu, po chwili jeszcze raz spiął wszystkie mięśnie i z lekkim trudem podniósł ostrze miecza na wysokość barków.
- Dlaczego tak bronisz tego… odmieńca?
Spytał z wyczuwalną nutą pogardy w głosie, specjalnie akcentując ostatnie słowo. Jak się było można tego spodziewać, na twarzy Haruno momentalnie pojawiły się spore wypieki sygnalizujące zdenerwowanie.
- Kogo nazywasz odmieńcem, śmieciu!?
- Nie ładnie, nie ładnie. – Mężczyzna pokiwał głową. – Ja tu próbuję być miły, a ty tak się do mnie odzywasz? Chyba mi nie powiesz, że nie uważasz Uzumakiego za demona? Za zło wcielone!? Przecież to Jinchuuriki!!
- Zamknij się!
Sakura nie wytrzymała. Zregenerowawszy utracone wcześniej siły, szybko ruszyła do natarcia. Trzymając w dłoni kunai, podbiegła do przeciwnika i zadała cios, który bez problemy został sparowany. Po chwili nastąpił kolejny kontakt i jeszcze jednej… i tak do momentu aż Haruno się nie zmęczyła. – Mimo ran jakie mu zadałam, wciąż jest szybki i biegły w posługiwaniu się kataną. – Pomyślała widząc bezsilność w takim sposobie walki. Medyczka Ukrytego Liścia, zaraz schowała trzymaną broń na swoje miejsce, po czym ponownie zbliżyła się do przeciwnika i poczęła atakować go gołymi rękoma, mocno zaciśniętymi w pięści, dodatkowo spowitymi pokaźną dawką chakry. Tak jak poprzednio, Yakiwa bez większego trudu począł robić uniki, co jakiś czas pomagając sobie trzymaną kataną.
Po kilkunastu minutach wymiany ciosów, Sakura dostrzegła niewielką lukę w obronie przeciwnika i tym razem postanowiła to wykorzystać. Szybko skumulowała znacznie większą ilość chakry niż ostatnio i z całej siły się zamachnęła, lecz w ostatniej chwili jej atak został zablokowany. Energia jaka powstała przy zetknięciu się jej pięści z mieczem przeciwnika, była tak potężna, że ostrze dosłownie zostało złamane przy rękojeści.
Araki zaskoczony obrotem sytuacji, z całym impetem przeleciał w powietrzu dwieście metrów i uderzył plecami o jedno z drzew okalających miejsce walki. Pień zatrzeszczał, po czym runął na ziemię wzbijając w powietrze tumany pyłu. Shinobi Iwa, po kilku minutach podniósł się do pozycji klęczącej i lekko przymrużonymi oczami spojrzał na zielonooką, uśmiechającą się z satysfakcją. – Shimata! Nie spodziewałem się tego po niej. – Pomyślał z uznaniem, ale i rezygnacją z dalszej walki, wyrytą na jego twarzy.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, oby ktoś zwrócił uwagę  na odgłosy walki, gdzie podziewa się Anbu, i jak w ogóle shinobi Iwy mogli sie dostać do Konohy... ciekawe czy uda im się poobserwować Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń