No i proszę… nowa notka w
końcu się pojawiła. Może dziś już nie jest sobota, ale za to jeszcze nie
rozpoczął się nowy tydzień ^^. – Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam
na 153 odcinek publikowanej tu opowieści.
<<< Odcinek
ukazał się 6 grudnia 2009 roku >>>
Po długich wyjaśnieniach i próbach
zaskarbienia sobie przebaczenia od przyjaciół, zaraz po dotarciu pod bramę
wioski, Naruto szybko pożegnał się ze wszystkimi i czym prędzej udał się w
stronę biura Hokage. Po drodze, niespodziewanie poczuł straszny ból brzucha. W
mgnieniu oka chłopak przypomniał sobie, że od rana jeszcze nic nie jadł. Zaraz
zmienił kierunek biegu.
- Komban-wa*.
Przywitał się, jednocześnie zajmując
wolne miejsce przy barze. Zza kotary momentalnie wyłonił się właściciel
Ichiraku. Mężczyzna z szerokim uśmiechem podszedł do blondyna i nim ten zdołał
ponownie się odezwać, on szybko zawrócił na zaplecze.
-
Co jest?? – Pomyślał
Uzumaki.
Dziwne zachowanie kucharza wzbudziło u chłopaka
lekkie podejrzenie, ale jak się zaraz okazało, najzupełniej bezpodstawne.
Mianowicie, po chwili postawiona została przede nim wielka micha gorącego
ramen. Rzuciwszy mu pytające spojrzenie, gdy błękitnooki nie otrzymał żadnego
wyjaśnienia, jedynie wzruszył ramionami i zabrał się za konsumpcję swojej
ulubionej potrawy.
-
Jaki on przystojny.
-
Zupełnie jak jego ojciec.
Po kilku minutach blondyn usłyszał fragment
rozmowy wypowiedzianej ledwo słyszalnym szeptem. Jak było się można tego
spodziewać, w następnej chwili połykana kluska ugrzęzła mu w gardle. Naruto
zaczął kaszleć i się dusić, a gdy cały czerwony ledwo mógł złapać oddech, nagle
ktoś z całej siły uderzył go w plecy. Uspokoiwszy się, Naruto spojrzał
przyćmionym wzrokiem na swego wybawcę. Okazała się nim córka właściciela
Ichiraku Ramen, Ayame.
- Wszystko w porządku?
Spytała z wyczuwalną troską w głosie.
Chłopak jedynie pokiwał głowa na znak aprobaty, po czym odwzajemnił serdeczny
uśmiech i bez słowa dokończył zupę. Kilka minut później położył pieniądze na
blacie, ukłonił się i szybko wyszedł, by następnie powrócić do poprzedniego
zajęcia.
- Dlaczego
nic nie powiedziałeś tej dziewczynie?
Odezwał się lis, gdy Uzumaki znów skakał
po dachach w stronę siedziby Hokage.
-
Nie wiem. Jakoś tak… zatkało mnie.
- Czyżby
jej zachwyt twoją urodą osobistą Cię zaskoczył?
Demon roześmiał się złośliwie.
-
Niewykluczone. Wiesz Kyuu… nie jestem przyzwyczajony do tego typu komentarzy,
zwłaszcza, że ona jest bardzo ładna.
– Blondyn uśmiechnął się pod nosem. – Dlatego,
póki co, jak na razie wole reagować nijak na tego typu… nawet nie wiem jak to określić?
- Zaczepki?
-
Nie. – Chłopak pokręcił
głową. – Raczej myślałem o podlizywaniu
się czy coś w tym guście. Wiesz co mam na myśli, prawda?
- Yhym. – Lis odparł nieznacznym mruknięciem.
-
Zresztą teraz nie mam głowy do zastanawiania się nad takimi sprawami, gdyż jest
jeszcze zbyt wiele innych spraw ciążących mi jak kula u nogi. Gdy się z nimi
ostatecznie uporam, to może wtedy poświęcę nieco więcej uwagi czemu innemu.
Naruto pojawiwszy się pod wejściem do
biura swojej przywódczyni, zaraz wyciszył umysł tym samym nie dając
mieszkaniowi swojej duszy szans na odpowiedź, jeszcze tylko uspokoił oddech i
delikatnie zapukał. Usłyszawszy po chwili komendę, zdecydowanym ruchem reki
nacisnął na klamkę i spokojnym krokiem wszedł do środka.
- Naruto? A co ty tu robisz? – Zdziwiła
się Piąta, a w jej brązowych tęczówkach zabłysnął niepokój wywołany minionym
zachowaniem chłopaka. – Myślałam, że dziś już się nie pokażesz.
- Jak widać zmieniłem zdanie. – Uzumaki
nieznacznie się uśmiechnął, po czym niespodziewanie uklęknął na jedno kolano i
schylił głowę w geście głębokiej skruchy. – Godaime Hokage, Tsunade-hime proszę
przyjąć moje najszczersze przeprosiny za krzywdy jakich dopuściłem się ostatnimi
czasy. Proszę o puszczenie w niepamięć mojego chamstwa wobec twojej osoby. Wybacz
Hokage-sama, jeśli zbezcześciłem majestat jaki reprezentujesz, a który powinienem
ochraniany. Moje zachowanie było karygodne i niewybaczalne, dlatego
Tsunade-hime… błagam o przebaczenie.
Gdy chłopak skończył mówić, w
pomieszczeniu zalęgła się przytłaczająca cisza. Zszokowana przywódczyni Ukrytego
Liścia, z oczami wielkimi jak spodki filiżanek, w chwili bieżącej nie jest
wstanie nic powiedzieć. Blondynę ogarnął, dosłownie, paraliż emocjonalny.
- To
już drugi raz, kiedy kogoś w ten sposób potraktowałeś. Ile osób jeszcze dozna
zaszczytu usłyszenia podobnych słów?
-
Jeszcze tylko jedna.
- Kto
mianowicie?
-
Nie powiem. Przepraszam Kyuu… ale dowiesz się jak do tego dojdzie, a teraz
wybacz, ale muszę sprawdzić co się stało Tsunade, bo coś długo nie odpowiada.
- Pewnie
ją zatkało. – Zaśmiał się lis.
Przedłużająca się cisza sprawiła, iż
blondyn w końcu podniósł głowę i spojrzał na kobietę. Dostrzegłszy szeroko
rozwarte usta i kompletne zaskoczenie w jej oczach, serdecznie się uśmiechnął.
Demon miał rację… Hokage odjęło mowę.
- To było coś, Naruto.
Nagle koło blondyna stanął białowłosy
mężczyzna w czerwonym kimonie, drewnianych sandałach na nogach i z uczepionym
na plecach, wielkim zwojem. Sannin uśmiechnął się serdecznie.
- Arigatou sensei.
- Czułem w kościach, że jednak będziesz
próbował się poprawić po dzisiejszym, porannym przedstawieniu jakie tu
odstawiłeś.
- To sensei wiedział?
- Eee… coś mi się obiło o uszy. – Pustelnik
zaśmiał się. – Choć jakoś nie chce mi się wierzyć, że powodem twojego „złego”
zachowania było ukrywanie przed tobą informacji o twoim ojcu. Hmm?
Blondyn spojrzał na mężczyznę, a w chwilę
potem na swoją przywódczynię, która jeszcze nie do końca wyszła z szoku jaki ją
niedawno ogarnął. Patrząc jej prosto w oczy przez kilka następnych minut, po
dłuższym namyślaniu się, zaraz odwrócił wzrok i rozpiął kamizelkę. Naruto
podciągnął do góry bluzę i koszulkę, po czym się odezwał:
- Tsunade-sama, Jiraiya-sensei…
Sannini jednocześnie jęknęli zdumieni. Ich
oczom, po raz pierwszy, ukazany został widok jakiego nigdy by się nie
spodziewali ujrzeć, a jaki z całą pewnością nawet najtwardszych i
najodważniejszych shinobi by przeraził.
- …oto prawdziwy powód zmiany w moim
zachowaniu.
- To jest… – Mruknęła Tsunade.
- …niemożliwe. – Dokończył Jiraiya.
W biurze Hokage, już trzeci raz wciągu
ostatnich czterdziestu minut, zapanowała grobowa cisza. Można by śmiało rzec,
że powiało grozą. Blondyn trzymając jeszcze przez chwilę odsłonięty brzuch, po
kilku minutach go zasłonił i gdy zapiął kamizelkę pod szyję, począł cierpliwie
czekać na TĄ właściwą reakcję ze strony mentora i przywódczyni rodzinnej
wioski.
- Jakim cudem ta pieczęć nie jest
kompletna??
W głosie Ero-sennina blondyn wyczul nutkę
zdruzgotania i obawy, ale przed czym? Tego Uzumaki nie jest wstanie w tej
chwili stwierdzić, lecz jednego jest pewien, właśnie takiej reakcji się po nim
spodziewał.
- CZY TO JAKIŚ DURNY KAWAŁ!?
Według chłopaka, kobieta prawidłowo zareagowała.
Pojawienie się nieznacznego uśmiechu na jego ustach dodatkowo jeszcze to
potwierdziło.
- NARUTO NATYCHMIAST WYTŁUMACZ SIĘ Z
TEGO!?
-
No i obietnica dana temu chuninowi właśnie nie została spełniona.
W umyśle blondyna rozbrzmiał gardłowy
śmiech demona zamkniętego we wnętrzu jego duszy. To stwierdzenie momentalnie
zmyło z twarzy młodego shinobi niewielki uśmieszek i przywiało na myśl widok
niepocieszonej miny Shikamaru.
- No, to było tak, że…
Naruto, nieco przyciszonym tonem głosu
rozpoczął swoje, długo ukrywane, wyjaśnienie braku prawie ponad połowy pieczęci
zamykającej potęgę demona o 9-ciu ogonach w swojej duszy.
- …około rok temu, gdy wracałem z wioski
Bez Nazwy w Iwa-Gakure do Konoha-Gakure natknąłem się na niecodziennego
przeciwnika. Okazał się nim być mój przyjaciel Sasuke Uchiha. – Chłopak zrobił
chwilową pauzę. – Z niezrozumiałych dla mnie powodów, ten gnojek mnie
zaatakował. Bez powodu! Chociaż nie. Jak spytałem go o powód, wiecie co mi
odparł?
Sannini pokręcili głowami z dezaprobatą.
- Że dla zabawy! DLA ZABAWY!**
Naruto krzyknął i momentalnie poczuł jak
do oczu napływają mu liczne, gorzkie łzy. Bardzo długo tłumione łzy, wywołane
tamtymi wspomnieniami. Wspomnieniami walki z najlepszym przyjacielem.
Przyjacielem, którego blondyn kiedyś traktował jak własnego brata. Ale teraz…
- Naruto tylko spokojnie.
Odezwał się Jiraiya, gdyż dostrzegł jak
chłopaka powoli, lecz sukcesywnie zaczęła spowijać krwisto-czerwona chakra
lisiego demona. Gdy blondynowi blizny na policzkach uwydatniły się, a demoniczna
powłoka przybrała na swej gęstości i intensywności, sannin nie czekał dłużej.
Szybko wyciągnął z uczepionej na biodrze torby jakąś kartkę z bliżej
nieokreśloną pieczęcią, po czym:
- Powiedziałem, USPOKOJ SIĘ!
Krzyknął i przykleił trzymaną kartkę na
czole Uzumakiego. W mgnieniu oka, chakra dziewięcio-ogoniastej bestii szybko
się cofnęła, a wygląd zewnętrzny blondyna powrócił do poprzedniego stanu.
Naruto zaś upadł na kolana i podparł się na wyprostowanych ramionach,
oddychając przy tym bardzo ciężko. Strumień łez wypływający z pod mocno
zaciśniętych powiek chłopaka, szybko zwilżyły drewnianą klepkę ułożoną na
podłodze.
- Dziękuję Jiraiya, że w porę
zareagowałeś. – Tsunade uśmiechnęła się do białowłosego przyjaciela, a gdy ten odwzajemnił
gest, po chwili spojrzała na klęczącego jounina. – Naruto, rozumiem co musisz
teraz czuć, ale jaki jest związek pomiędzy twoją walką z Sasuke Uchiha a źródłem
uszkodzenia pieczęci Czwartego??
Po tych słowach w biurze Godaime Hokage
zapanowała dłuższa minuta idealnej ciszy. Jednak, szelest ubrania towarzyszący
przy przybieraniu wyprostowanej postawy ciała, zakłócił ten spokój.
- W tym właśnie problem, Tsunade-sama. Podczas
walki, Sasuke użył jakiejś techniki bazującej na żywiole błyskawicy, która w
zetknięciu z moim ciałem, nie tylko sprawiła mi wiele bólu, ale także uszkodziła
pieczęć Yondaime Hokage.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
__________________
*Dobry wieczór.
**Dla tych, co nie pamiętają, zaznaczyłem związek z 62
odcinkiem.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, oj Tsunade zaniemówiła usłyszawszy przeprosiny Naruto, bardzo z szacunkiem ja potraktował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia