Dziś brak z mojej strony jakiegokolwiek słowa
wstępu :D. – Pozdrawiam i serdecznie wszystkich zapraszam na 112 odsłonę z
życia Naruto Uzumakiego.
<<<
Odcinek ukazał się 15 marca 2009 roku >>>
Powiem, że jego zachowanie nieco mnie zdenerwowało, bo odkąd
zostałem ICH przywódcą, to jak dotąd, jeszcze nie spotkałem się z takim brakiem
szacunku i niesubordynacji.
- Ogłuchłeś?! – Ponownie krzyknąłem, czując jak coraz bardziej
zalewa mnie fala wściekłości. Próbując jednak się uspokoić i olać go, to jednak
jak na niego patrzę i widzę, że koleś jawnie mnie ignoruje, postawiłem pokazać
mu, że mnie się nie lekceważy.
„Kyuubi! I co ja mam
zrobić?!”
- Hmm… To bardzo
ciekawe, gdyż z tego co pamiętam, to jeszcze żaden z nich ci się nie
sprzeciwił.
„No właśnie. Chyba muszę
użyć brutalnej siły.”
- Po co?
„Aby dobitnie pokazać mu,
że zrobił wielki błąd.”
- Dobra. Rób jak
chcesz. W końcu to ty nimi rządzisz. – Odparł demon z całą aprobatą na
moje słowa, odnoście rozwiązania tego niespodziewanego problemu. Zaraz
przybrałem postawę atakującego, a gdy żołnierz na to nie zareagował,
pochwyciłem swoja katanę i rzuciłem się na niego. Zadawszy cios, nieco chybiłem
i wytrąciłem mu broń z ręki.
- Broń się!!
Krzyknąłem i zadałem mu kolejny cios, tym razem wycelowany
prosto w jego głowę. Mężczyzna jak na zawołanie, uchylił się, co sprawiło że
jedynie przeciąłem mokre powietrze. Odskoczywszy od niego, zaraz błyskawicznie
schowałem miecz na swoje miejsce, złożyłem ręce przed sobą i począłem składać
dłonie w odpowiednie pieczęci. Po chwili uformował się przede mną niewielki
płomień, swobodnie lewitujący w powietrzu, a gdy dokończyłem wykonywanie
pieczęci, jeszcze tylko nabrałem powietrza w płuca, aby wymieszać je ze swoją
chakrą…
- Katon Ninpou, Tatsumaki!! – Krzyknąłem i dmuchnąłem w
lewitujący płomień, co momentalnie stworzyło ogniowe tornado. Spiralnie kręcące
się pierścienie żywego ognia, szybko pomknęły w stronę wojownika, który w
ostatniej chwili zrobił unik, a technika z dużą prędkością, ześlizgnąwszy się z
dachu poleciała w powietrzu i kilkanaście metrów dalej się zakończyła.
- Fuuton, Mugen Sajin Daitoppa!! – Usłyszałem momentalnie
krzyk walczącego ze mną Upiornego, a po chwili dosłownie zostałem zdmuchnięty z
dachu. Upadłszy jak kamień w błotnistą kałużę, zaraz z lekkim trudem podniosłem
się.
„Cholera!! A wiec koleś
postanowił mnie sprawdzić?!” – Krzyknąłem i w oka mgnieniu
moje ciało spowiła krwisto czerwona powłoka, stworzona z chakry demona we mnie
zapieczętowanego. Wyprostowawszy się, zaraz zobaczyłem jak mój przeciwnik
zeskoczył z dachu i zatrzymawszy się w podobnej kałuży błota w odległości
kilkunastu metrów ode mnie, chyba począł czekać na mój kolejny ruch. Doskonale
pamiętając ostatni raz, gdy straciłem nad sobą kontrolę… tym razem postanowiłem
nie dopuścić do podobnego zdarzenia. Gdy moje oczy przybrały czerwony kolor,
źrenice zwężyły się, moja percepcja momentalnie się wyostrzyła i teraz
dokładnie widzę swojego przeciwnika, choć wciąż leje jak z cebra. Przybrawszy
pozycję atakującego, ponownie wyciągnąłem katanę i chwyciwszy ją oburącz,
lodowatym wzrokiem począłem dokładnie obserwować Upiornego.
„Czy ja dobrze robię
walcząc z nim??” – Blondyn spytał samego siebie i nie co rozluźnił
uścisk dłoni na katanie, po czym opuścił ją ostrzem do ziemi. Gdy chłopak chciał
coś powiedzieć temu żołnierzowi, on nagle wykonał rękoma kilka pieczęci…
- Suiton, Bakusui Shouha!! – Krzyknął Upiorny i zaraz ze
szczeliny w jego masce wydobyła się ogromna ilość wody, która rozlała się po
całej szerokości ulicy. Po chwili, momentalnie powstała gigantyczna fala, która
posuwając się z zawrotną prędkością w stronę blondyna, w końcu runęła na
ziemię. Blondyn w ostatniej chwili wyskoczywszy w powietrze, tym samym uniknął
zderzenia ze ścianą wody, po czym gdy z powrotem opadł, rzucił lodowate
spojrzenie ku swemu niespodziewanemu przeciwnikowi.
„A to przeklęty dupek!!
Już ja mu pokażę!!” – Krzyknąłem w myślach, schowałem katanę na swoje
miejsce i złożyłem ręce przed sobą.
- Tajuu Kage Bunshin no
Jutsu!
Po chwili w gęstych kłębach biało-szarego dymu, tuż za moimi
plecami pojawiło się około dwóch tysięcy moich klonów. Wszyscy blondyni, gdy
tylko wskazałem ręką na Upiornego, bez słowa ruszyli do ataku. Gdy moje klony
na jakiś czas zajęły uwagę łucznika, ja się nieco rozluźniwszy, zaraz popadłem
zadumę.
„Mam go zabić i wszystkim
innym pokazać, że ja tu żądzę? Czy może wpierw go poturbować, a na koniec
wypytać o wszystko??” – Spytałem w myślach.
- Radziłbym wybrać tą
drugą opcję.
„No nie wiem.”
- Dlaczego nie?!
„Bo jakby to wyglądało, gdybym
darował mu życie, po tym co uczynił względem mnie?” –
Ukucnąłem, wciąż stając na tafli wody i przyglądając się, jak Upiorny wycina
moje klony jednego po drugim, jednocześnie rozpocząłem burze mózgów.
- Naruto, co twoim
zdaniem zyskasz, posyłając go do wszystkich diabłów?!
„Szacunek i postrach wśród
żołnierzy?” – Spytał na odchodnym.
- Ech, niestety masz
rację.
„Dobrze Kyuubi. Przyznaję,
może władza nieco uderzyła mi do głowy, ale to nie znaczy że pozwolę im sobą
pomiatać.” – Westchnąłem ciężko. – „Tak
jak powiedziałeś, wybieram drugą opcję zakończenia tego konfliktu.”
- Wakateru.* Tylko
nie przesadź z tym biciem go, ha, ha, ha!! – Zaśmiał się demon.
- Postaram się. – Odparłem już normalnym, pełnym głosem.
Wyprostowawszy się, zaraz stworzyłem dodatkowe dwa klony, które pokazały się po
obu moich stronach. Wystawiwszy do nich dłonie, wewnętrzną stroną do góry, tym
samym dałem im do zrozumienia, aby zaczęli tworzyć kule chakry. Lewy klon w oka
mgnieniu stworzył mi na dłoni podstawowego Rasengana, a prawy klon, Rasengana z
chakry demona. Trzymając teraz w jednej dłoni niebieską kulę czystej chakry, a
w drugiej czerwoną, zaraz zbliżyłem je do siebie i zamykając dłonie, złączyłem
je ze sobą. Gdy po chwili na powrót otworzyłem dłonie momentalnie zaświeciło
się bardzo jasne światło trwające zaledwie kilka sekund, a gdy mój wzrok
ponownie się przyzwyczaił, dostrzegłem że w ten sposób powstał… jakby ulepszony
Rasengan, ale nie do końca. Kula chakry, zwiększywszy nieco swoją objętość. Teraz
przybrała bardzo jasny, wręcz biały kolor, a po drganiach reki wnioskuję, że
chakra w niej zawarta wiruje z maksymalnie możliwą prędkością.
- Cz-czy ja TO stworzyłem?? – Spytałem zdziwiony, na dosłownie
chwilę zapominając o walce z Upiornym.
„Nie wygląda mi to na
Rasengan ulepszony do rangi 2 ani 3. Więc co?!?” – Począłem zastanawiać się
nad rozwiązaniem tego ciekawego zjawiska. Po kilku minutach, gdy do niczego
konkretnego nie doszedłem i spojrzałem na Upiornego, momentalnie dostrzegłem,
że ten już pokonał wszystkie moje klony. Nie wiele się zastanawiając, zaraz
ruszyłem do ataku, aby zobaczyć jaki rezultat przyniesie stworzona technika.
Zbliżywszy się do nieco, ciężko dyszącego żołnierza, jeszcze tylko uniknąłem
jego frontalnego ataku kataną i przystawiłem białą kulę chakry do jego piersi.
Momentalnie, żołnierza wyrzuciło wysoko ku czarnemu niebu, a on sam został
wprawiony w bardzo szybki ruch wirowy. Po chwili dostrzegłem, że jego ciało zostało
ukryte przez, pojawienie się w koło niego, gigantycznej, białej kuli o średnicy
20 metrów. Na dosłownie ułamek sekundy, zapadał martwa cisza, którą jednak po
chwili przerwała prawie bezdźwięczna eksplozja. Momentalnie wytworzyła się
potężna fala uderzeniowa w postaci rozszerzającego się pierścienia białego
światła, której potęga dosłownie przegoniła burzowe chmury z nad Ukrytej Wioski
Liścia.
- DLACZEGO MNIE ZLEKCEWAŻYŁEŚ?!?!! – Wrzasnąłem w powietrze.
- By Cię sprawdzić.
Nagle usłyszałem głos za plecami, a gdy się odwróciłem to
dostrzegłem Jogenshę stojącego na wodzie. Mężczyzna uśmiechając się do mnie
serdecznie, zaraz kiwną głową… chyba na mojego przeciwnika, bo gdy się
odwróciłem, zobaczyłem że ten spokojnie powrócił na swoje docelowe miejsce na
dachu. Gdy na powrót odwróciłem się do mojego doradcy, zaraz poczułem jak moja
wściekłość powoli ustępuje miejsca sporemu zaskoczeniu.
- By mnie sprawdzić?!?
- Tak.
- Ale po jaką cholerę?!
- Ponieważ, kilka godzin temu rozmawiałem z większością
żołnierzy i słyszałem głosy, że nie nadajesz się na naszego dowódcę. – Wyjaśnił
wojownik. – Tak wiec, poleciłem jednemu z łuczników, aby wyprowadził cię z
równowagi. I Naruto-sama, uprzedzając twoje kolejne pytanie… zrobiłem to, aby
pokazać, że ciebie się nie lekceważy.
Szczerze powiem, że lojalność Jogenshy nie zwykle mnie
zaskoczyła i powiem, że jestem mu za to dozgonnie wdzięczny. Dzięki temu, że
ten skromny żołnierz wystawił moje nerwy na próbę, teraz chyba mogę liczyć na
lepszy posłuch u reszty Upiornych.
- Arigatō, Jogensha. – Odparłem z nieznacznym uśmiechem. – A
ten żołnierz…
- Naruto-sama, proszę się nim nie przejmować. W 100% był
przygotowany, aby oddać życie dla sprawy. Jego poświecenie…
- Tak, tak, tylko czemu nazwał mnie Rokudaime Hokage?! –
Zadałem pytanie jakie nie daje mi spokoju, odkąd rozpoczął się ten „test”.
Wojownik momentalnie zamilkł i spojrzał na mnie ze
zdziwieniem. Momentalnie zapadła między nami dość niezręczna cisza. Patrząc na
długowłosego wyczekując jego odpowiedzi, jednocześnie począłem zastanawiać się
nad nową techniką, która powstała z przypadku.
- Przykro mi, ale na to pytanie nie znam odpowiedzi. Znał je
jedynie tylko ten, którego nie ma już wśród nas. – Po chwili milczenia, w końcu
dostałem upragnioną odpowiedź, choć wcale mnie nie satysfakcjonującą.
- Dobrze. Rozumiem, że był to odosobniony przypadek próby
wkurzenia mnie dzisiejszego dnia?!
- Naturalnie. Teraz, gdy wszyscy żołnierze rozstawieni po
wiosce i na murach obronnych, widzieli co zrobiłeś z jednym z nas… Naruto-sama,
możesz liczyć że podobna sytuacja nigdy więcej się nie wydarzy. – Mężczyzna
ukłonił mi się nisko.
- Oby!
Powiedziałem to raczej do siebie, niż do niego i zaraz
dezaktywowałem działanie chakry demona, która przez cały czas spowijała moje ciało.
- No i co żeś
narobił?! Musiałeś koniecznie go zabić?!
„Rany. Skąd mogłem
wiedzieć, że ta nowa forma Rasengana jest jeszcze znacznie potężniejsza od
Rasengana uformowanego tylko z twojej chakry??”
- Nie mogłeś.
„No właśnie, więc przestań
mi to wytykać!!” – Warknąłem zdenerwowany słowami Kyuubiego.
- Dobrze, już dobrze…
tylko spokojnie.
„NO!! A teraz za
pozwoleniem, chciałbym wreszcie odnaleźć Hatake i poprosić go o pomoc.” –
Skończywszy tą jakże bogatą pogawędkę z 9-ogoniastym, zaraz spojrzałem w górę i
momentalnie doznałem szoku. Obecnie nade mną rozpościera się idealnie
przejrzyste niebo. Widać wielki księżyc, okrąglutki i świecący, a w koło niego
miliony gwiazd migoczących i tętniących swoim, nocnym życiem.
NEXT
COMING SOON…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto
*Wakateru – Rozumiem (odnosząc się w rozmowie
do przyjaciela)
Wydaje mi się, czy ten odcinek był do bani??
Zupełna klapa!! Ech… jak widać, czasem nawet ja mam chwile słabości =.=
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńhaha, wyprowadził z równowagi Naruto aby pokazł że go się nie lekceważy, ale właśnie zginął czy nie? bo Naruto z Kyuubim rozmawiają o tym, że zginął a Jongesha kiwa głową do przeciwnika...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia