niedziela, 21 stycznia 2018

111. Hai, Godaime Hokage!

Co prawda, notka miała ukazać się dopiero za 2 dni, ale jak widać… mój dobry humorek zechciał inaczej ^^. Serdecznie zapraszam na kolejną notkę mojej skromnej Opowieści o życiu Naruto Uzumakiego i jego przyjaciół.



<<< Odcinek ukazał się 12 marca 2009 roku >>>



Gdy Shizune, dobiegła w pobliże budynku swej przywódczyni, jaki i Hokage całego kraju Ognia, momentalnie poczuła lodowaty wiatr na plecach. Przedarłszy się przez zebrany tłum gapiów, dziewczyna w pierwszej chwili dostrzegła Upiornych, wciąż okalających siedzibę Kage, a dopiero po chwili zobaczyła brak ponad połowy budynku. Poczucie strachu jakie momentalnie nią zawładnęło, dosłownie powaliło ją na kolana…
- Tsunade-sama! Co ci się stało?!
Spytała półgłosem, ledwo powstrzymując się od wykrzyczenia tych słów. Kawałki dachu, ścian, podłogi, okien, drzwi i muru leżą porozrzucane na całym terenie, jaki przynależy do budynku Piątej. Z wnętrza rozwalonego gmachu unosi się niewielki dymek, z pourywanych rur tryska woda tworząc sporą fontannę. Shizune spojrzawszy załzawionymi oczyma na Upiornych, po chwili poczuła jak zalewa ją krew, by się nagle podnieść i z morderczym spojrzeniem podejść do kilku z nich, stojących najbliżej niej.
- Natychmiast mnie przepuśćcie!! – Zażądała.
Upiorni w pierwszej chwili nie zareagowali, lecz widząc że dziewczyna się ich nie lęka, po chwili jedynie rzucili sobie krótkie spojrzenia i ku kompletnemu zaskoczeniu całego tłumu, jak i czarnowłosej, kilku z nich opuściło broń i się rozstąpiło. Shizune, odsunąwszy mordercze myśli na bok, bez słowa minęła ich i czym prędzej wbiegła do jeszcze niezawalonej części budynku Hokage. Dotarłszy do schodów, jeszcze tylko głośno przełknęła ślinę i czym prędzej wbiegła na pierwsze piętro. Stanąwszy w progu drzwi prowadzących na korytarz, dziewczynie ukazał się widok przepaści… gdyż podłoga się zawaliła.
- TSUNADE-SAMA?!! TSUNADE-SAMA?!! – Zawołała dwukrotnie imię swojej mentorki i przywódczyni zarazem.
- Tu jestem Shizune. – Dziewczyna usłyszała za plecami przyciszony głos, a gdy się odwróciła na podłodze pod ścianą dostrzegła ponury wyraz twarzy Hokage, nieznacznie oświetlony przez lewie paląca się lampę sufitową.
- Tsunade-sama. Czy wszystko w porządku??
- Teraz już tak.
Czarnowłosa uklękła koło Godaime i spojrzawszy jej w oczy, momentalnie wyczytała z nich, że choć kobieta na zewnątrz jest już spokojna, to wewnątrz wciąż kipi w niej czysta furia.
- Co robi Naruto?! – Hokage spytała głosem nakazującym udzielenia natychmiastowej odpowiedzi.
„Powiedzieć jej co zaszło w Ichiraku Ramen, czy może poczekać do wieczora??” – Pomyślała Shizune wciąż nie spuszczając spojrzenia z twarzy blondyny. – „A co tam, powiem jej, by mieć to już z głowy.”
- Nie wiem Tsunade-sama. Odkąd Ichiraku Ramen przestało istnieć…
- Co?! – Zdziwiła się Hokage. – Shizune! Czy jest coś o czym powinnam wiedzieć?!?
- Eeee… tak. Około 3 godziny temu w Ichiraku Ramen miał miejsce dość niespodziewany incydent… – Dziewczyna usiadłszy pod tą samą ścianą co Godaime, w odległości pół metra od niej, poczęła dokładnie relacjonować wszystko to, co zaszło w restauracji. Blondyna z kamiennym wyrazem twarzy i z wciąż lekkim niepokojem w duchu, poczęła słuchać tego niespodziewanego raportu. Nagle, nad ich głowami, nad resztkami nie zawalonego dachu… wysoko w pobliżu czarnych chmur, rozbrzmiał gruchot. W oka mgnieniu, na niebie pojawiła się błyskawica długa na kilkanaście metrów i z czarnych chmur w końcu zaczął padać deszcz. Z początku nie wielkie krople poczęły spadać bardzo rzadkim strumieniem, co wszystkim ludziom zebranym pod budynkiem Hokage dało czas na schowanie się w swoich domach. Gdy w wiosce rozbrzmiał kolejny huk i pojawiła się nowa błyskawica, malutkie deszczowe kropelki przerodziły się w prawdziwą ulewę. Brzęczenie rozbijających się kropli wody, gęsto lecących z nieba, o mokre już zbroje i hełmy Upiornych, jedynie tylko dodatkowo utwierdzają wszystkich ich obserwatorów, że ci „ludzie” nie zamierzają prędko opuścić tego miejsca. Ich nie złomna postawa, z wciąż podniesioną bronią, gotową do użytku, wygląda zupełnie jakby oni nie byli prawdziwi.
„I pomyśleć, że ja byłam taka głupia!” – Tsunade zaklęła w myślach, wciąż nie przestając słuchać opowieści swojej asystentki.
Wszystko to, czego blondyna dowiedziała się przez ostatnie kilka godzin od Naruto i jak usłyszane słowa wpłynęły na jej dalsze zachowanie, teraz to wszystko utwierdziło ją w przekonaniu, że ostatnie 20 lat jej życia, to było jedno wielkie kłamstwo. Przez te wszystkie lata wierząc, że Ukryta Wioska Liścia zawdzięcza swoją siłę i przetrwanie tylko dzięki interwencji Yondaime Hokage, Tsunade aż do dzisiejszego dnia, nie wiedziała co tak naprawdę wtedy się stało. Oczywiście, to że Kyuubi… demon o 9 ogonach zaatakował wioskę i w odpowiedzi został zapieczętowany w nowo narodzonym synu ówczesnego Hokage, nie jest żadna tajemnicą, ale dlaczego do tego doszło, to jak na razie tylko Godaime poznała prawdę.
„I co ja mam teraz zrobić? Raczej, co powinnam zrobić??” – Pomyślała kobieta patrząc pustym wzrokiem prosto przed siebie, gdzieś hen daleko. – „Wiedząc i widząc jaką potężną armią dysponuje Naruto, i nie do końca wiedząc co zamierza zrobić w sprawie Starszyzny… muszę jak najszybciej coś wykombinować.”
- …i gdy Neji pobiegł do szpitala, ja postanowiła sprawdzić co się z tobą Godaime dzieje. – Shizune zakończyła składanie raportu odnośnie wydarzeń z Ichiraku Ramen i zaraz zapadła martwa cisza, co jakiś czas przerywana przez grzmoty i błyskawice. Po kilku minutach siedzenia w milczeniu, blond włosa kobieta nagle wstała na równe nogi.
- Dziękuję Shizune.
Nim dziewczyna zdołała odpowiedzieć, Tsunade ruszyła przed siebie i po woli zaczęła schodzić na parter. Gdy tam dotarła, gwałtownie skręciła w lewo i podeszła do ścianki pod schodami. Jej asystenta nie rozumiejąc o co może chodzić, postanowiła więcej się już nie odzywać, lecz zaczekać na dalszy rozwój akcji. Hokage rozejrzała się po całej ściance, po czym zaczęła szurać po niej opuszkami palców.
- Tsunade-sama??
- Ciii! Szukam… a jest. – Odpowiedziała kobieta, po czym wcisnęła fragment ścianki do środka, a obok momentalnie otworzył się ukryty schowek. Blondyna wyjęła ze środka płaszcz i kapelusz Kage oraz jakiś zwój. Zarzuciwszy biały płaszcz z czerwonymi płomieniami przy dolnej krawędzi na ramiona i kapelusz w tych samych kolorach na głowę, Godaime zaraz odwróciła się i wystawiła rękę ze zwojem przed siebie.
- Shizune! Przekaż ten zwój Ibiki’emu Morino i odnajdź Naruto Uzumakiego!
- Do-dobrze. Tylko, gdy znajdę Naruto, to gdzie mamy przyjść??
- Do Akademii.
- Hai! – Dziewczyny wyprostowała się, zasalutowała i zaraz zniknęła za frontowymi drzwiami, wpadając prosto w ulewny deszcz. Światło pojawiającej się błyskawicy, jeszcze tylko oświetliły skrawek jej pleców, po czym dziewczyna już całkowicie zniknęła w mroku. Tsunade uśmiechnąwszy się pod kapeluszem, dokładnie skrywającym jej twarz, jeszcze tylko zapięła płaszcz, schowała pod nim ręce i wyszła na dwór. Skierowawszy się powolnym, lecz zdecydowanym krokiem w stronę wspomnianej Akademii, ku jej zaskoczeniu nie zobaczyła już żadnego z Upiornych, otaczających jej zrujnowaną siedzibę.
„Gdzie oni się podziali?!” – Pomyślała lekko zaniepokojona tym faktem. Gdy na pochmurnym niebie pojawiła się kolejna błyskawica, w jej świetle kobieta momentalnie ich dostrzegła, wciąż stojących na swoich miejscach. – „Ta burza, to niezły dla nich kamuflaż.” – Dodała i nieznacznie się uśmiechnęła. Korzystając z chakry skumulowanej w stopach, brązowooka z łatwością omija i przechodzi przez gigantyczne, błotniste kałuże jakie zdołały już się utworzyć, choć pada dopiero od godziny. Przemieszczając się sukcesywnie w stronę Akademii, Hokage z kamiennym wyrazem twarzy w końcu dotarła do dużego, okrągłego budynku, gdzie młodzi obywatele Ukrytej Wioski Liścia rozpoczynają swoją przygodę jako shinobi. Przekroczywszy próg, kobieta od razu skierowała się głównym korytarzem w stronę jednej z sal, gdzie zwykle odbywa się pierwszy etap egzaminu na chunina. Idąc korytarzem i mijając poszczególne sale wykładowe, Tsunade po chwili dotarła do celu swej wędrówki i nagle za plecami usłyszała znajomy głos.
- Co zamierzasz??
Gdy się odwróciła, momentalnie dostrzegła białowłosego pustelnika siedzącego na czwartym stopniu, schodów prowadzących na piętro, gdzie znajdują się kwatery mieszkalne świeżo upieczonych geninów. Kobieta nic mu nie odpowiedziała, tylko na powrót odwróciła się do drzwi i stanowczym ruchem ręki otworzyła je, i weszła do środka. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, blondyna zaraz podeszła do burka ustawionego przy przeciwległej ścianie, zdjęła kapelusz z głowy i położyła go na blacie, po czym obeszła mebel do koła i usiadła na środkowym krześle twarzą do wejścia.
„Co zamierzam?!” – Po chwili powtórzyła w myślach pytanie przyjaciela. – „Zamierzam, jak to nazwał Naruto, wymierzyć sprawiedliwość!” – Tsunade spojrzawszy zamyślonym wzrokiem na okno, znajdujące się po jej prawej stronie, a gdy na czarnym niebie pojawiła się jaskrawa błyskawica, po chwili w sali, w kłębach białego dymu pojawili się wezwani shinobi.
- O co chodzi, Hokage-sama? – Spytał Ibiki.
- Co się stało? – Odezwał się jeden z czterech mężczyzn w białych płaszczach z ceramicznymi maskami na twarzy.
- Jakie są twoje rozkazy? – Spytał inny ANBU.
Kobieta patrząc przez chwilę za okno i próbując wyłapać wzrokiem spadające z nieba krople lodowatej wody, w pierwszym momencie nie zareagowała na słowa podkomendnych. Czując mokre powietrze wlatujące przez szczelinę między niedomkniętym oknem a jego futryną, blondyna odetchnęła nim kilkakrotnie.
- Ibiki i wy, dowódcy ANBU… chcę abyście sprowadzili tu do mnie naszą szanowną Starszyznę.
- Hai, Godaime Hokage! – Mężczyźni nieco zaskoczeni tym dziwnym rozkazem, od razu, bez zadawania zbędnych pytań, zasalutowali i zniknęli w ten sam sposób co się pojawili.
* * *
Po tym jak odprowadziłem Sakurę-chan do szpitala, gdyż ona chciała dowiedzieć się, jak wygląda stan zdrowia Miyoko i Staruszka, ja w tym czasie czym prędzej udałem się na poszukiwanie Ero-sennina. W czasie drogi sporo rozmyślałem na temat tego niespodziewanego spotkania z tą dziwną dziewczyną… tak podobną do nieżyjącej już Ruki. Nie mogąc uwierzyć, że to chyba jednak nie ona tam zginęła, po chwili w końcu dotarłem do budynku łaźni miejskich, gdzie ten zboczeniec często przybywa. Gdy zatrzymałem się pod wejściem, momentalnie z poczerniałego nieba luną rzęsisty deszcz, co zmusiło mnie do skrycia się we wnętrzu budynku.
- Dzień dobry. Może relaksującą kąpiel?
Po chwili usłyszałem głos pracującej tu dziewczyny.
- Nie dziękuję. Szukam pewnego mężczyzny. Ma on białe włosy i jest mniej więcej tego wzrostu. – Uniosłem rękę ponad swoją głowę, aby pokazać wysokość Ero-sennina.
- Chodzi ci o Jiraiyię-sama?
- Tak. Czy był tu dziś?
- Zaraz sprawdzę… – Dziewczyna poczęła szukać palcem po zeszycie z wpisami klientów. – …przykro mi, ale dziś go u nas nie było.
- Rozumiem. Dziękuję i dowidzenia.
Uśmiechnąłem się serdecznie i wybiegłem na zewnątrz. Biegnąc po przez opustoszałą wioskę, z prawdziwą zwinnością omijając błotniste kałuże… w ciągu następnych kilkudziesięciu minut sprawdziłem jeszcze kilka potencjalnych miejsc, w jakich mógłby przebywać Jiraiya-sensei. W końcu straciwszy już jakąkolwiek nadzieję na odnalezienie go, nagle przyszła mi do głowy inna myśl.
„A może odwiedzę Kakashiego? Kiedyś, pamiętam, pomógł on Sasuke w ujarzmieniu mocy, jaką dała mu przeklęta pieczęć Orochimaru.” – na samą myśl o wężoustym momentalnie przeszły mi ciarki po plecach. – „Tak. To jest myśl. Hatake będzie wiedział jak mi pomóc!” – Krzyknąłem w myślach i czym prędzej pobiegłem w stronę jego domu, kompletnie nie przejmując się tym, że już przesiąkłem do suchej nitki. Ciężkie krople brudnego deszczu, rozbijające się o liczne kałuże, nie dość że strasznie utrudniają mi poruszanie się, to jeszcze sprawiają, że praktycznie mało widać. Aby nieco ułatwić sobie przedostawanie się przez wioskę, po chwili wskoczyłem na dach jednego z budynku i momentalnie zatrzymałem się na jego krawędzi. Upiorny stojący na rogu dachu, w pierwszej chwili mnie nie zobaczyłem, ale gdy tak się jednak zaraz stało, odwrócił się do mnie i skłonił w geście najwyższego szacunku.
- Witaj Rokudaime Hokage.
Zdębiałem. – „Jak on mnie nazwał?!!” – Pomyślałem, nie mogąc uwierzyć w to co powiedział ten żołnierz. Patrząc na niego, jak na jakiegoś głupka… zaraz rzuciłem przelotne spojrzenia pozostałym łucznikom stojącym na dachu, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, oni jedynie ukłonili się w podobny sposób. Powróciwszy wzrokiem na pierwszego Upiornego, patrząc mu prosto w oczy, momentalnie popadłem w zadumę.
„Czy ty Kyuubi też to słyszałeś?”
- Tak.
„Powiedz. Jak ja mam to rozumieć?”
- Ale co tu jest do rozumienia? Widać koleś właśnie przepowiedział ci przyszłość. Ha! Ha! Ha! Ha! – Zaśmiał się demon.
„Ej! Bardzo zabawne!”
- Spokojnie Naruto, ja tylko żartowałem. Wiesz, najprostszy sposób aby dowiedzieć się, o co może mu chodzić…
„…to wypytanie go o szczegóły. Tak wiem.” – Odparłem nieco zrezygnowanym głosem i zaraz powróciłem do świata rzeczywistego. Rzęsiście padający deszcz, rozbijając się o metalową zbroję tego gościa, jednocześnie wydaje brzęczący oddźwięk. „Ciekawe czy im to czasem nie przeszkadza?” – Pomyślałem założywszy ręce na piersi.
- Dobra. – W końcu się odezwałem. – Co to miało znaczyć?!
Upiorny przekrzywił lekko głowę na lewa stronę, zupełnie jakby nie wiedział o co może mi chodzić.
- Proszę o wybaczenie Naruto-sama, ale nie rozumiem pytania??
- Czy ty żołnierzu jaja sobie ze mnie robisz?! – Spytałem tonem nieznającym sprzeciwu.
- Ja? Ależ skądże. Nie śmiałbym.
- To w takim razie, czemu nazwałeś mnie Szóstym Hokage?!?
Upiorny już mi nie odpowiedział na to pytanie. Wyprostowawszy głowę, zupełnie jakby mnie tu niebyło, powrócił do poprzedniej pozycji i już tak pozostał.
- Ej ty! Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!! – Krzyknąłem.



NEXT COMING SOON…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    ciekawe jak Tsunade potraktuje starszyznę, może ich wyrzuci z tych stanowisk... ocho został nazwany szóstym hokage... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń