piątek, 23 lutego 2018

192. Życiowa decyzja


<<< Odcinek ukazał się 16 lipca 2011 roku >>>



Siedział przy stole w kuchni już kilka godzin i opierając brodę na skrzyżowanych ramionach, patrzył beznamiętnym wzrokiem przed siebie. Wprawny obserwator mógłby stwierdzić, że po prostu był obrażony na cały świat, ale chłopak był tylko zdołowany. Niemal całą noc oka nie zmrużył, wciąż rozmyślając o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Wszystko wskazywało na to, że nie było mu pisane związanie się z przyjaciółką z drużyny. A jeśli nawet, to cokolwiek by wokół niej nie zrobił, zawsze coś musiało stanąć mu na drodze.
Około godziny dziesiątej do pomieszczenia weszła Hana, jego starsza siostra. Kobieta z początku w ogóle nie zainteresowała się ospałym stanem młodszego członka swojego klanu, lecz gdy ten ciężko westchnął, oderwała się od robienia herbaty i oparła ręce na biodrach:
- Dobra, braciszku. O co chodzi? Odkąd wczoraj wróciłeś, jesteś jakiś nie swój. Przyznaj się, chodzi o Hinatę? Mam rację?
- Tak, masz rację. – Brunet odburknął ponurym tonem.
- I co w związku z tym?
- Nic. Rozmawiałem z Hiashi-sama, dostałem pozwolenie, a gdy potem oświadczyłem się Hinacie, ta mi nagle w ramiona zemdlała. Myślałem, że chociaż w takim sytuacji zachowa się normalnie, ale jak widać po tym przykładzie, to było silniejsze od niej. Gdy godzinę później oprzytomniała, cała czerwona oświadczyła, że musi pomyśleć i odpowiedź da mi dopiero dzisiaj. – Odparł cały czas leżąc na blacie. – Jest już prawie południe, a Hinata jeszcze się nie odezwała i zaczynam myśleć, że w najbliższym czasie już nie dostanę tego, na co tyle czasu czekam.
Jak tylko skończył, odwrócił się by spojrzeć siostrze w oczy. Ta otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz zaraz na powrót je zamknęła. Widać było, że się wahała przed zadaniem pytania, które miała na końcu języka i chyba postanowiła chwilowo przemilczeć usłyszane wyjaśnienia. Krótko mówiąc, była w szoku. I nic w tym dziwnego. Nie było tajemnicą, że chłopak nikogo nie uprzedził o swoich planach… oświadczyn. W końcu miał dopiero osiemnaście lat, więc nie powinien w ogóle o takich rzeczach myśleć, ale najwyraźniej miał nieco innym pogląd na tą sprawę i teraz tylko napytał sobie tym biedy.
- Hana? – Brunet zaniepokoił się milczeniem siostry.
- Oj, braciszku, braciszku… Niech tylko matka się dowie, co żeś wymyślił, a Ci utrze nosa. – Kobieta uśmiechnęła się zadziornie, po czym na niego nakrzyczała. – Czyś ty do reszty rozum postradał?! Chcesz się żenić?!
- Dlaczego nie?
- Kiba, spójrz ty na siebie. Masz dopiero osiemnaście lat, całe życie przed tobą! Jeszcze jesteś gówniarzem, co nie wie, co to prawdziwe życie, a już Ci małżeństwo w głowie?! A co, jeśli nagle dostaniesz jakąś śmiertelnie niebezpieczną misję, na której, nie daj Bóg, zginiesz? Co wtedy? Zostawiłbyś tą biedną dziewczynę z dopiskiem „wdowa” w papierach. Ty chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaki to ból stracić kogoś Ci na prawdę bliskiego.
Hana szybko odwróciła się, by ukryć przed bratem łzy cieknące jej po policzkach. Wspomnienie zabitego na misji chłopaka zabolało ją tym razem mocniej, niż zazwyczaj, gdy o nim rozmyślała. Kobieta starała się nad sobą zapanować i choć to było silniejsze od niej, po paru minutach w końcu się na powrót opamiętała.
- Zaraz, a co ty właściwie o tym wiesz? – Zainteresował się młodszy tropiciel.
- Więcej, niż ci się wydaje. – Odparła w miarę spokojnym tonem. – Ale nie o mnie teraz rozmawiamy. Powiedz, Kiba, dlaczego to zrobiłeś? Za mało masz wrażeń każdego dnia?
- Ja ją kocham, Hana.
- Jesteś pewien? – Drążyła brunetka. – Bo jeśli dobrze pamiętam, jeszcze nie tak dawno temu uganiałaś się za inną. Tamta panna już Ci się znudziła? Jak ona miała na imię… Rukia?
- Rukia… Ona nic dla mnie nie znaczy. To było tylko chwilowe zauroczenie. – Kiba syknął przez zęby. – Kiedy widziałem, jak bardzo zraniłem Hinatę, zrozumiałem swój błąd i teraz, choć na powrót się do siebie zbliżyliśmy, ona wciąż mnie za ten wyskok karze.
- Sam jesteś sobie winny… – Skwitowała Hana, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. – Nie wstawaj, otworzę. Ale potem zrobię ci śniadanie i jeszcze raz wszystko sobie dokładnie omówimy.
Tropiciel nie odpowiedział, tylko ukrył twarz w ramionach. W tym momencie mało co go obchodziło. Po przyznaniu i wyżaleniu się czuł, że jeszcze trochę, a popadnie w tak głęboką depresję, że nikt już wtedy, nic na to nie poradzi. Wciąż zadawał sobie pytanie, czemu akurat jego musiał dopaść taki pech? A gdy odpowiedź okazała się nader oczywista, jak przez grubą na pół metra ścianę słyszał echo rozmowy z pod drzwi wejściowych. Wywnioskował z niego, że Hana musiała rozmawiać z kimś tej samej płci, co ona. Po chwili pomyślał, że mogła być to Hinata, lecz nim się podniósł usłyszał huk zatrzaskiwanych drzwi i tuż po tym wróciła jego siostra. Cała nadzieja, jak się szybko ujawniła, tak też szybko odeszła.
- Kto to był? – Spytał nawet na nią nie spojrzawszy.
- Sam się przekonaj.
- K-Kiba-kun…
Chłopak usłyszał swoje imię wypowiedziane nieśmiałym tonem i momentalnie poderwał się przewracając krzesło, na którym siedział ostatnie godziny. Widząc w wejściu do kuchni kruczowłosą spadkobierczynię klanu Hyuuga, od razu się rozpromienił, a wszystkie jego zmartwienia odeszły w niepamięć. Chyba dawno już się tak nie cieszył na jej widok.
- Hina-chan, co ty tu robisz? – Spytał podchodząc do niej.
- My-myślałam, że chciałbyś poznać moją odpowiedź, dlatego też przyszłam, ale twoja siostra zaraz mi powiedziała, że całą noc nie spałeś. Kiba-kun, czy to przeze mnie?
- Oczywiście, że nie. – Skłamał, nie chcąc jej dodatkowo martwić. – Po prostu nie mogłem spać i tyle. Czasem tak mam. – Brunet zaśmiał się beztrosko.
Hyuuga nie patrzyła na niego, tylko na swoje buty. Tropiciel widział, że jego odpowiedź nie spodobała się dziewczynie i po szybkim namyśle stwierdził, że nic więcej nie powie, mając nadzieje, że za chwilę usłyszy kolejne jej słowa. Tak też się stało:
- Jak mam Ci zaufać, Kiba-kun, skoro mnie okłamujesz? – Spytała z wyrzutem, znacznie śmielszym głosem. Teraz w jej tonie, Inuzuka wyczuł pretensję. Białooko jak zawsze przy takich sytuacjach, trzymała złączone przed sobą ręce i trochę nerwowo stukała palcami o siebie. Tropiciel westchnął bezradnie, po czym zbliżył się do kunoichi jeszcze bardziej i złapał ją za dłonie. Kiedy na niego spojrzała, ciepło się uśmiechnął:
- Hina-chan, przepraszam. Masz rację, nie mogłem spać z twojego powodu. A raczej z braku odpowiedzi od ciebie. Natłok myśli i prawdopodobnych scenariuszy, tak mnie cały czas męczyły, że w końcu niemal nie zmrużyłem w nocy oka. Na dodatek nic mi jeszcze nie powiedziałaś na temat swoich uczuciach do mnie, a wiem, że jakieś istnieją… – Chłopak zawiesił głos. – Zdaję sobie sprawę, że w ten sposób wciąż mnie karzesz i jakoś się z tym godzę. Czy kiedykolwiek uzyskam twoje całkowite przebaczenie?
- To nie tak, że wciąż się na ciebie złoszczę za tamten wyskok. Już o tym rozmawialiśmy i Ci wybaczyłam. A moje uczucia… Um, można określić mianem otwartych. – Widząc nie zrozumienie w oczach przyjaciela, kontynuowała. – Pewnie cały czas myślisz, że wciąż się kocham w Naruto-kun. Nic bardziej mylnego. Cieszę się ze szczęścia, jakie stanęło na jego i Sakury drodze i mam nadzieję, że zacieśniające się miedzy nimi relacje będą miały swój finał na ślubnym kobiercu. Ja zaś postanowiłam o nim zapomnieć.
- Czyli to znaczy, że…?
- Moja odpowiedź brzmi… Tak, z miłą chęcią zostanę twoją żoną, Kiba Inuzuka. – Wymawiając tych kilka słów, na policzkach Hyuugi widoczny był pokaźnej wielkości rumieniec. Gdy do bruneta dotarł sens usłyszanych słów, uniósł dłonie kunoichi do swoich ust i je delikatnie ucałował, po czym lekko się nachylił, objął białooką w pasie i mocno do siebie przyciągając, po chwili namiętnie pocałował. Mimo sprzeczności miedzy wypowiedzianymi słowami, a skrywanymi myślami na temat własnych uczuć do Uzumakiego, dziewczyna po chwili sama przejęła inicjatywę.
* * *
Tym czasem w kraju Herbaty…
- Jakaś nagroda!? – Krzyknęła Miyoko, czym prędzej zablokowała uwalnianie chakry przez stopy i z gracją kota wylądowała na drewnianej podłodze. – Sensei, co tam masz?? Co to takiego!? Powiedz, powiedz, powiedz… Prooooszę!
Ośmiolatka zaczęła skakać radośnie przed blondynem, który po chwili kucnął, by zrównać się wzrokiem z dziewczynką. Obserwująca go Sakura w tym momencie dostrzegła, że właśnie wyciągał z torby jakiś błyszczący przedmiot. Gdy się mu dokładniej przyjrzała, na jej twarzy momentalnie pojawił się delikatny zarys uśmiechu. Uzumaki trzymał w dłoniach nowiusieńką opaskę shinobi ze znakiem Ukrytego Liścia, którą zapewne wziął od Tsunade-sama tydzień temu.
Z zamyślenia wyrwały ją kolejne słowa błękitnookiego:
- Miyoko, uspokój się na chwilę. Nim cokolwiek Ci dam, chciałbym żebyś najpierw szczerze odpowiedziała mi na kilka pytań, dobrze?
- Hai, sensei!
Blondynka stanęła prosto w odległości metra od jounina, a z jej twarzyczki nie schodził szeroki uśmiech. Chłopak spuścił głowę i nabrał nieco więcej powietrza do płuc, chwilę je wstrzymał, po czym powoli wypuścił, jakby chciał wyciszyć umysł przed zadaniem swoich pytań. Nim się znowu odezwał, minęło jeszcze trochę czasu. Miyoko, jak na niecierpliwie dziecko przystało, przestępowała z nogi na nogę nie mogąc się już doczekać prezentu, który za chwilę miała dostać od swojego nauczyciela. Kiedy minęło dziesięć minut, nie wytrzymała i otworzyła usta by znów się odezwać, lecz Uzumaki powstrzymał ją stanowczym gestem zakazującym przerywania panującej ciszy. Po kolejnych minutach grobowego milczenia głos zabrała stojąca z tyłu zielonooka:
- Naruto?
- Tak, tak, no dobrze… To powiedz, Miyoko, dlaczego postanowiłaś zostać kunoichi? Czym się kierowałaś podczas podejmowania tak ważnej decyzji? – Spytał poważnym tonem.
- Noo… Chciałam poznać świat shinobi i nauczyć się panować nad swoją mocą, by móc w przyszłości używać jej do walki z wrogiem i obrony bliskich. Chciałam, żeby Naruto-sensei był ze mnie zadowolony! – Ośmiolatka odparła zgodnie z tym, co kiedyś powiedziała Iruce-sensei w akademii, gdy zadał jej podobne pytanie.
- Hahahah… Twoje słowa bardzo mnie cieszą, Miyoko. – Zaśmiał się Naruto i puścił małej oczko. – To teraz powiedz, czy w dalszym ciągu chcesz rozwijać swoje umiejętności i zostać kunoichi, która w nie dalekiej przyszłości brałaby udział w zadaniach i misjach ku chwale i obronie swojego domu oraz rodziny?
- T-tak. – Odparła niemrawo Inaba, lecz widząc nieprzekonanie na twarzy blondyna, odetchnęła i pośpiesznie dodała, tym razem z większym naciskiem i pewnością siebie w głosie. – Hai, Sensei!
-  Nawet wiedząc, że masz ojca i już niczego nie musisz się obawiać? Mam nadzieję, że wiesz, czym dokładnie jest życie kunoichi i jak ono wygląda? – Naruto nie odpuszczał.
Sakura z początku nie rozumiała, czemu miały służyć te wszystkie pytania, lecz wkrótce zrozumiała, że blondyn chciał mieć całkowitą pewność, iż dziewczynka podejmie właściwą dla siebie decyzję. Jednym słowem, martwił się o jej przyszłość. Kiedy spojrzenie przeniosła na Miyoko, granatowooka miała minę, jakby nie do końca wszystko rozumiała. Na jej twarzy już nie gościł szeroki od ucha do ucha uśmiech i już nie przestępowała z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać końca. Jedynie patrzyła na Uzumakiego i w dalszym ciągu milczała.
- Coś się stało, Miyoko? – Spytała troskliwie Sakura.
- Naruto-sensei dzisiaj odejdzie, prawda? – Mała w końcu się odezwała, a jej pytanie zaskoczyło parę obserwujących ją shinobi Liścia. Najbardziej jednak odczuł to Naruto, gdyż w głosie ośmiolatki usłyszał zawarty smutek. Nie musiał nic mówić. Dziewczynka wszystko już wiedziała i chyba już się z tym pogodziła, co po chwili zakomunikowała ponownie szeroko się uśmiechając: – Ale to nic, bo i tak przyrzekam Sensei trenować intensywnie, po kilka godzin dziennie, tak jak mnie uczyłeś. Nie poddam się, dopóki nie osiągnę twojego poziomu! Nigdy nie zapomnę, co dla mnie zrobiłeś i w czym mnie trenowałeś! Nie zawiodę Cię, Naruto-sensei, bo taka jest moja droga Ninja!
Oświadczyła z płonącym ogniem determinacji w oczach, jakiego Uzumaki jeszcze nigdy wcześniej u niej nie widział. Inaba znów go zaskoczyła, lecz tym razem, bardzo pozytywnie. Niczego lepszego nie mógłby od niej oczekiwać, ani się po niej spodziewać. Dziewczynka właśnie podjęła pierwszą swoją życiową decyzję. Jinchuurki zaśmiał się krótko pod nosem.
- No dobrze. Teraz, Miyoko, zamknij oczy.
- Hai, Sensei!
Inaba posłusznie wykonała polecenie wydane przez swojego mistrza, który, jak tylko przymknęła powieki, zbliżył się do niej, ponownie przykucnął i wyjął zza pleców trzymaną już od dłuższego czasu opaskę. Materiał zaszeleścił, metal zadzwonił, lecz blondynka ani drgnęła. Naruto obejrzał się na medyczkę stojącą nieco z boku, która w odpowiedzi kiwnęła głową z aprobatą. Uzumaki sekundę potem ostrożnie zawiązał ochraniacz Liścia na czole Inaby, po czym na powrót się odsunął, stając koło Haruno.
- Gratuluję, Miyoko. Na mocy, jaką obdarowała mnie Godaime Hokage-sama, włączam Cię do zaszczytnego grona shinobi i kunoichi Konoha-Gakure no Sato, na razie w randze Genina. – Znów się odezwał i błyskawicznie zawiązał gamę dwunastu pieczęci, ułożonych w specjalnej kolejności. W chwili następnej w koło skaczącej ze szczęścia blondyni pojawiło się sześciu Zbrojnych z wyciągniętymi przed siebie ramionami. Sakura natychmiast złapała go za ramię, pytając z niepokojem:
- Co ty robisz!?
- Stój spokojnie i obserwuj.
Usłyszała w odpowiedzi. Nie mając zbyt wielkiego wyboru, kunoichi na powrót spojrzała ku ośmiolatce otoczonej przez Upiornych Samurajów. Po beztrosko skaczącej dziewczynce w ogóle nie było widać, by któregoś z nich zobaczyła, kiedy niespodziewanie jej ciało zapłonęło niebieskim ogniem. Nim Sakura zdążyła krzyknąć wystraszona, spowijający blondynkę ogień gwałtownie eksplodował wypalając dziurę w podłodze, lecz rozprzestrzeniająca się implozja momentalnie została stłumiona przez wezwanych żołnierzy. Płonąca Miyoko wkrótce zgasła, jak gdyby Zbrojni odcięli dopływ tlenu niebieskiemu ogniowi. Takie wytłumaczenie mógłby podać każdy obserwator zaistniałej sytuacji lub też uznać, że ośmiolatka po prostu już się zmęczyła, przez co też nieco uspokoiła. Jednakże, z twarzy nie schodził jej szeroki uśmiech.
- Co to było?? – Spytała zielonooka, gdy opanowała emocje.
- Jeśli pytasz o ten wybuch mocy Miyoko, to była to jej reakcja na uczucie bezgranicznej radości i szczęścia. Podejrzewam, że taki sam efekt lub nawet jeszcze gorszy byłby w czasie odczuwania nienawiści, choć tego raczej wolałbym się nie dowiedzieć. Ale myślę, że skutki nie byłyby takie straszne, jak w przypadku wybuchów gniewu Kyuu. – Odparł Naruto. – Zaś, co do Upiornych… Jak sama widziałaś, wezwanie ich było niezbędne. Żołnierze zastosowali specjalną barierę opracowaną na potrzeby wzmocnienia pieczęci Niebiańskiego Ognia, którą ich medycy nałożyli na Miyoko. W ten sposób ograniczyli skalę zniszczeń do minimum.
- Rozumiem. – Sakura pokiwała głową i zamilkła na chwilę, cały czas zastanawiając się nad zadaniem kolejnego pytania. Kiedy takie się nasunęło, ponownie spojrzała na blondyna: – Zaraz, czyli to znaczy, że nałożona na Miyoko pieczęć jest nie kompletna??
- Teraz już jest. – Odparł głos zza ich pleców, a po chwili przy drugim barku blondyna stanął czarnowłosy mężczyzna z odkrytą głową i twarzą. Jogensha, bo takie imię nosił ów samuraj, jak zawsze idealnie wyczuł moment wtrącenia się do rozmowy. Robił to za każdym razem, gdy Naruto zadawane było pytanie, na które chłopak nie za bardzo znał odpowiedź. Wojownik odwrócił wzrok na ździebko zaskoczone miny shinobi Liścia i się uśmiechnął, po czym na powrót zawiesił spojrzenie na ośmiolatce. – Tym razem nie ma mowy o pomyłce.
- O czym ty mówisz?? – Wypalił jinchuuriki.
Jogensha znów zawiesił na nim wzrok, a na jego twarzy już nie widniał uśmiech. Nim blondyn zdążył pomyśleć, że właśnie powiedział lub zrobił coś niewłaściwego, wojownik stanął do niego przodem, po czym błyskawicznie uklęknął na jedno kolano, nisko pochylając głowę. Tuż za nim pojawili się wcześniej przyzwali Zbrojni, również klęczący, wyrażający swój szacunek wobec Uzumakiego.
- Naruto-sama, uniżenie prosimy o wybaczenie błędu, jaki popełniliśmy w pierwszym procesie nakładania pieczęci Niebiańskiego Ognia. – Odezwał się Jogensha. – Medyk, który się wyłożył, zapewniam, zostanie odpowiednio ukarany.
- To nie będzie potrzebne. Nie ma ludzi nieomylnych. – Blondyn odparł bez namysłu machając na to ręką, po czym się zastanowił. Przecież Upiorni nie byli ludźmi, ale to nie oznacza, że nie mają prawa się pomylić w tym, co robią. Naruto zaraz znów się odezwał. – A co do waszej prośby… Hmm, czy ja wiem? To już nie pierwszy raz, jak mnie zawiedliście, więc jaką mam gwarancję, że za kolejnym razem wszystko będzie idealnie?
Nie minęła nawet sekunda, jak trzech Zbrojnych podniosło głowy dając blondynowi jasny sygnał swojej chęci sprzeciwienia się słowom, które właśnie taki efekt miały wywołać. Zagranie Uzumakiego było jawną prowokacją z jego strony, tylko po co? Tego Sakura miała nadzieję wkrótce się dowiedzieć.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz