A
więc dobiliśmy do notki dwusetnej. Nigdy nie sądziłem, ani nawet nie
przypuszczałem, że tyle uda mi się napisać w przeciągu tych czterech lat, choć
urodziny bloga będziemy obchodzili za równo trzy tygodnie. Tak, to już cztery
lata. Ach, jak ten czas leci… – powiedziała jedna z bohaterek poniższej notki.
Ale wracając do tematu tej przedmowy, chciałem ten podwójny odcinek zadedykować
wszystkim moim stałym i całkiem nowym fanom, a szczególnie czytelniczce Pina i
TobiMilobi za wsparcie, jakiego mi udzieliły przy niektórych wątkach.
<<< Odcinek ukazał się 6 listopada 2011 roku
>>>
W czasie, gdy Kazuki
i Yosuke wspólnie zajmowali się robieniem wolnego przejścia przez wciąż
powiększający się tłumek gapiów, Ako poprowadziła do szpitala Naruto, Sakurę
oraz cztery klony niosące na prowizorycznych noszach jej sensei. Tam
białowłosego mężczyznę od razu zabrano na salę pooperacyjną, gdzie miał spędzić
jeszcze kilka dni na regenerowaniu sił.
- I co teraz? –
Spytała zielonooka. Nie ukrywała, że chciała jak najszybciej stąd odejść. Ten
grad zdziwionych spojrzeń i nieprzychylnych komentarzy na temat tego, skąd
pochodziła, bardzo jej przeszkadzały. Teraz zaś z delikatną nutą nadziei w
oczach patrzyła wprost na stojącego obok blondyna. Kiedy odwzajemnił jej spojrzenie,
nieznacznie się uśmiechnął:
- Jak tu szliśmy, nie
daleko bramy głównej widziałem motel. Wynajmij nam pokój na kilka dni i już tam
na mnie zaczekaj. – Odparł.
- A ty, co zrobisz??
- Podejrzewam, że
nasze przybycie wywołało nie lada sensację, zwłaszcza po tym, czego
dowiedziałem się od Nagawy na mój temat i pewnie Mizukage-sama będzie próbował
wezwać mnie do siebie, więc mu to ułatwię i sam do niego przyjdę. – Wyjaśnił.
- Może lepiej pójdę
tam z tobą?
- Nie, Sakura-chan.
To nie będzie potrzebne. To dobry moment abym nauczył się rozmawiać z wysoko
postawionymi ludźmi, bez konieczności wszczynania z nimi wojny. – Uśmiechnął
się. – Zresztą, jeśli coś się popsuje, to zawsze mogę jeszcze wykorzystać to,
co o mnie wiedzą.
Kunoichi chwilę się
mu przyglądała, jakby chciała się upewnić, że może mu w tak ważnej sprawie
zaufać, po czym kiwnęła głową, odwzajemniła posłany jej uśmiech, ucałowała go w
policzek i wyszła z budynku, gdzie momentalnie utonęła w blasku popołudniowego
słońca. Naruto dłuższą chwilę patrzył w stronę wyjścia. Nie wiedzieć czemu, gdy
się oddaliła, nagle zaczął za nią tęsknić, choć dopiero minęło kilkadziesiąt
sekund, jak zniknęła.
- Dziwne. – Stwierdził z zamysłem. – Bardzo dziwne.
- Co jest takie… dziwne? –
Zainteresował się Kyuubi.
- Hę? Aaa, nic. Tak tylko sobie wzdycham.
Chłopak szybko wrócił
myślami do otaczającej go rzeczywistości, zrywając połączenie mentalne z
mieszkańcem swojej duszy i ignorując jego niezadowolone prychnięcie. Widocznie
tym razem nie zamierzał wdawać się z demonem w dyskusję nad tym, co go trapiło,
bo według Uzumakiego, nie było to nic godnego poświęceniu mu dłuższej uwagi. Zresztą,
miał teraz na głowie coś innego. Coś ważniejszego. Kiedy wyszedł ze szpitala,
kilkanaście minut po Haruno i skręcił w stronę budynku Administracyjnego
Kiri-Gakure no Sato wyczuł, że jest śledzony. Niby nie powinno być w tym nic
dziwnego, w końcu był na obcej ziemi, lecz dlaczego jego obserwator miał przyspieszony
oddech? Zastanawiał się Uzumaki, nawet się nie zatrzymując. Nie chciał, by się
wydało, że już o wszystkim wiedział. Teraz jednak zapragnął dowiedzieć się, kto
i po co go śledził. Przyspieszywszy nieco kroku, blondyn zaraz skręcił w jakąś
uliczkę, gdzie śmierdziało organicznymi odpadkami, a co pozwoliło mu na
przygotowanie zasadzki.
Po pięciu minutach do
zaułka wbiegła jakaś postać w ciemnozielonym płaszczu i szerokim kapturze na
głowie, na którą zza stalowego śmietnika na śmieci niespodziewanie wyskoczył
blondwłosy shinobi z ostrym, jak brzytwa, kunaiem w dłoni. Krzyk przerażenia,
jaki wyrwał się z gardła ofiary był kobiecy, co Naruto otrzeźwiło z morderczego
amoku, w jaki popadł, lecz to i tak nie powstrzymało go przed wyduszeniem
zeznań:
- Kim jesteś!? –
Warknął. – Dlaczego mnie śledzisz!?
Cisza. Milczenie
przyciskanej do ściany budynku kobiety trochę zaskoczyło jinchuuriki, ale
również zdenerwowało jeszcze bardziej, co zakomunikował w następnym zdaniu. Tym
razem postarał się by zrozumiała, że ignorowanie go może się dla niej źle
skończyć.
- Odpowiadaj, jak
grzecznie pytam, albo inaczej porozmawiamy!
- Itachi-san
ostrzegał mnie, że możesz być ostry.
Blondyn słysząc imię
jednorękiego przyjaciela, momentalnie rozluźnił uścisk i opuścił broń, dotąd
trzymaną przy gardle zakapturzonej kobiety. Kiedy się od niej odsunął, ta stanęła
prosto i zdjęła kaptur. Włosy miała przycięte do ramion w kolorze ciemnej
zieleni, tak jak jej płaszcz, oczy zaś koloru srebrnego, które obserwowały
Uzumakiego z delikatną nutą chytrości w nich lśniącą. Na czole przewiązaną
miała opaskę ze znakiem wioski Ukrytego Piasku, co chłopakowi wydało się trochę
dziwne. No i najważniejsze, co ją łączyło z brunetem?
- Pracujesz dla
Itachi’ego? – Spytał, jak tylko wyszedł z szoku, rzecz jasna.
- Yhy, będzie już ze cztery
lat. Ach, jak ten czas leci… – Zamyśliła się dziewczyna.
- I jednocześnie jesteś
kunoichi Suna-Gakure? – Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Spostrzegawczy
jesteś. – Zaśmiała się krótko, lecz widząc, że blondyn wciąż zachowywał pewien
dystans wobec niej, szybko zrozumiała, o co mogło chodzić. – Ależ ze mnie
idiotka! Gdzie moje maniery? Ekhm, nazywam się Saori Tatsuya i mam dla ciebie
wiadomość, Uzumaki Naruto. Przyznaję, nie łatwo było Cię namierzyć, ale nie ma
takiego zadania, któremu bym nie podołała.
Uśmiechnęła się kpiąco
i wyciągnęła przed siebie dłoń ubraną w czarną rękawiczkę bez palców, w której
trzymała zapieczętowany zwój koloru krwistej czerwieni. Jounin bezzwłocznie
odebrał przesyłkę i już chciał ją otworzyć, gdy o czymś sobie przypomniał.
Kiedy na powrót podniósł wzrok, kunoichi już tam nie było. Rozejrzał się, lecz
nigdzie jej nie widział. A szkoda, bo chciał z nią jeszcze chwilę porozmawiać.
Choćby o tym, w jakich okolicznościach została szpiegiem starszego z braci
Uchiha? No cóż, może dowie się tego przy kolejnym spotkaniu. Tym czasem, zwój
od Itachiego… Z jednej strony, blondyn w zupełności nie spodziewał się go dostać,
z drugiej zaś rozbudzona ciekawość nie pozwoliła na odwleczenie w czasie zapoznania
się z jego treścią. W jednej chwili, pomysł udania się do Mizukage odleciał na
dalsze miejsce w planie dnia.
- No dalej, rozwiń go! – Nagle
odezwał się Kyuubi.
- Już, już… Chwila.
Trzymając zwinięty
rulon w lewej ręce, Naruto przyłożył prawą dłoń do widniejącej na nim pieczęci,
która pod wpływem styczności z płynącą w organizmie chłopaka chakrą demona, od
razu pękła, po czym wyparowała. Błękitnooki szybko rozwinął pergamin i zatopił
się w lekturze:
~ ~ ~ ~
Witaj, Naruto. Mam nadzieję, że zbytnio
nie sponiewierałeś mojego posłańca, który zawsze był mi pomocny, gdy nie mogłem
zrobić czegoś osobiście. Saori to wszechstronnych szpieg i świetna kunoichi,
ale nie o niej chciałem Cię powiadomić. W ostatnich dniach, w Konoha wydarzyło
się kilka spraw, o który według mnie powinieneś wiedzieć. Może zacznę od
początku, w wielkim skrócie, oczywiście. Otóż, w kilka dni po Twoim wyjściu z
wioski, Hokage-sama w chwili niepoczytalności porwała się na zrekonstruowanie
mojego ramienia. Gdy tylko wykonała potrzebne pieczęci, technika Oddechu
Stworzenia momentalnie wyssała z niej całą chakrę, pozbawiając przytomności na
kilkanaście dni. W czasie, jak była niedysponowana, władzę w wiosce próbował
przejąć lider Korzenia ANBU, Danzou. Śmieć chciał się mianować Szóstym Hokage, ale
spokojnie, nie doszło do tego, gdyż kilkunastu jouninów z Kakashim i Shikaku
Nara na czele się nie zgodziło. Kiedy poparli ich pozostali twoi przyjaciele oraz
dowódca ANBU nie związany z Korzeniem, twój przyjaciel, Daimyo-sama z doradcami
zablokował Danzou i Tsunade-sama zachowała status Godaime Hokage. To tyle,
jeśli chodzi o te rewelacje. Dalej jest coś, co raczej Ci się nie spodoba, a i
może zainteresuje.
Cztery dni temu, w Konoha pojawiło się
dwóch członków Akatsuki, o których kiedyś Ci raportowałem. Hidan i Kakuzu
przyszli w nocy, by na Ciebie zapolować. Na swoje nieszczęście po ciemku
zawitali do wymarłej dzielnicy klanu Uchiha, gdzie powitało ich kilku naszych
shinobi. Po krótkiej wymianie grzeczności, wywiązała się między nimi walka, w
której śmierć poniósł Asuma Sarutobi. To wielka strata, ale takie jest życie.
Jako, że wyznaczono za niego wysoką nagrodę, gdyż w przeszłości był jednym z
legendarnych strażników Daimyo, Kakuzu chciał zabrać jego ciało do punkt
wypłaty nagród, lecz uniemożliwiły mu to posiłki naszych shinobi. Byli wśród
nich chyba wszyscy twoi przyjaciele, z uczniami Asumy na czele. Śmierć
Sarutobiego wywołała tak wielkie poruszenie, że w chwili niekontrolowanej
złości, Choji Akimichi niemal stracił życie z ręki Hidana. Jego nie wyparzona
gęba już nie jednego doprowadziła do białej gorączki i bezsensownej śmierci.
Półgłówek nie wie, kiedy ma się zamknąć, a jak pewnie wiesz, stosowanie
wyrażenia „grubas” w towarzystwie młodego Akimichi jest niebezpieczne, choćby
dla niego samego. Ekhm… Tak, mniejsza z tym. Kontynuując… Z chwilą utraty
drugiego serca przez Kakuzu, obaj członkowie Akatsuki nagle wycofali się, by
zapewne zanalizować własne położenie. Nie minął nawet dzień, jak Shikamaru Nara
w porozumieniu z pozostałymi członkami swojej drużyny zorganizował pościg, by
się zemścić za śmierć ukochanego mistrza. Jako, że Tsunade wciąż nie odzyskała
przytomności, nikt nie powstrzymał ich przed opuszczeniem wioski w nocy. Na
drodze jedynie stanął im Kakashi. Wiem tylko, że po krótkiej wymianie
argumentów, przyłączył się do nich.
Jak potem zeznał Hatake, dogonili
Kakuzu i Hidana na skalistym pustkowiu w pobliżu lasów klanu Nara. Shikamaru
skonstruował taki plan, że nawet te dwie szumowiny były zaskoczone. Wydedukował,
że aby ich pokonać, trzeba ich rozdzielić. Poświęcił się więc i w pojedynkę
wykończył Hidana, grzebiąc go żywcem. Spryciarz. Kakuzu natomiast ostatecznie
został pokonany przez… Nie zgadniesz. Ha! Mojego młodszego braciszka. Tak,
Sasuke pojawił się znikąd i przy współpracy z Kakashim zakończył walkę w wielki
stylu, jak to określił Hatake. Po wszystkim podobno był zaskoczony i chyba
zadowolony, że Kakashi jednak przeżył jego wcześniejszy atak na Konoha.
Spytany, dlaczego się wtrącił, swym zwyczajowym, oschłym tonem oznajmił, że
chciał w ten sposób przynajmniej w minimalnym stopniu odkupić wszystkie swoje
winy. Czy wiesz, że Ino Yamanaka opowiedziała mu prawdę o mnie? Chciałbym wtedy
widzieć jego minę, choć z tego, co powiedział Kakashi, w ogóle jej nie
uwierzył. Wręcz ją wyśmiał, wyzywając od kretynek. Nie wiem, co się tam
dokładnie stało, ale Sasuke zapowiedział, że nie pojawi się znowu, dopóki
wpierw z Tobą nie pogada i nie potwierdzi tego, co o mnie usłyszał. Tak więc,
miej się na baczności, Naruto i pamiętaj… Choć pomógł wyeliminować Kakuzu,
Sasuke wciąż pozostaje zdrajcą, któremu grozi sąd polowy. Osobiście wolałbym,
żeby mu przebaczono i dano drugą szansę, ale decyzja należy do Hokage. Ech, a
się rozpisałem… A raczej, Saori. Jak już wspomniałem, to nieoceniona kunoichi.
Post Scriptum – Tsunade-sama wczoraj w
końcu wróciła do życia, choć pewnie regeneracja chakry zajmie jej jeszcze kilka
dni, hahaha. Może to doświadczenie nauczy ją, że zakazanych technik lepiej nie
ruszać.
~ ~ ~ ~
- Tu się z nim zgodzę. – Naruto mruknął
ponuro i przeczesał włosy zmęczonym ruchem ręki, po czym zwinął zwój. – Rety, całe szczęście, że ta technika jej nie
zabiła, choć było blisko.
- Taaa… Było blisko. – Odmruknął demon,
równie ponurym tonem.
- Ale, co tam robił… Sasuke? – Zastanawiał
się Naruto. – I jeszcze śmierć Asumy…
Rany, ale się porobiło. Ech, jak na jedną wiadomość, za dużo informacji na raz.
Aż mnie głowa rozbolała. Hm… Wiesz co, Kyuu? Odwiedziny u Mizukage chyba odłożę
do jutra. Ten zwój od Itachiego sprawił, że ode chciało mi się widzenia z
kimkolwiek. No, może poza Sakurą-chan. Mizukage-sama będzie musiał poczekać. – Osiemnastolatek
uśmiechnął się blado i wyszedł z zaułka, wracając na wciąż zatłoczone ulicę
wioski Ukrytej Mgły. Zagłębiony we własnych myślach w ogóle nie zwracał uwagi
na ciche szepty i wytykanie go palcami przez mijanych mieszkańców oraz shinobi Kiri.
Przechodząc koło
wystawy sklepowej, nad którą wisiał szyld Jubiler, Naruto właśnie o
czymś sobie przypomniał. Przez to całe planowanie misji, potem eskortowanie Kōcha
no Kuni Daimyo i małej Miyoko do ich domu, po drodze walka na śmierć i życie z
kolejnym wrogiem klasy S, a następnie kontynuowanie wytyczonego sobie zadania odnalezienia
Jinchuuriki Yonbi no Itachi, zapomniał o najważniejszym. Z każdym dniem, on i
Sakura-chan starzeli się coraz bardziej, a ich związek nabierał większego
rozmachu. Gdyby się nad tym dłużej zastanowić, niedługo oboje skończą
dziewiętnaście lat, co już samo w sobie jest doskonałym pretekstem do utwierdzenia
samych siebie, że czas najwyższy na zmianę. To prawdopodobnie najlepszy moment
na… – Blondyn momentalnie zamarł z ręką na klamce, czując na karku gęsią
skórkę. Nie wiedział, co to mogło znaczyć, lecz zaraz zadał sobie pytanie.
- Czy rzeczywiście jestem gotowy na tak
poważny krok?
- Oczywiście,
że tak! – Odparł mu wewnętrzny głos.
- Skąd ta pewność?
– Spytał sceptycznie, nie wierząc, że się poddaje.
- Posłuchaj,
Naruto. Już sama myśl, że niebawem skończycie dziewiętnaście lat i, że to dobry
moment na kolejny krok w waszym wspólnym życiu, jest doskonałym dowodem na to,
że jesteś gotów na ten krok bardziej niż kiedykolwiek. – Poparcie
Kyuubiego dla swojego pomysłu, niezmiernie zaskoczyło i ucieszyło chłopaka,
choć wciąż miał pewne wątpliwości.
- Ale czy to nie
za wcześnie? Może lepiej jeszcze z tym poczekać?
- Jeśli teraz
się poddasz i wycofasz, to później już nigdy się do tego nie zabierzesz.
– Demon nie ustępował pola. – Zaufaj mi, Naruto. Wiem, co mówię. Istnieję
na tym świecie już ponad dwa tysiące lat i nie jedno widziałem, i słyszałem.
Po jego słowach było
słychać, że chciał jak najlepiej dla swojego nosiciela i nie było w tych radach
nic podejrzanego. Lisi demon na prawdę zmienił się nie do poznania. Blondyn zaś
nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Ten futrzak już nie jednokrotnie pozytywnie
go zaskoczył i to było w tym wszystkim najlepsze. Stojąc u wejścia do jubilera,
na twarzy Uzumakiego w jednej chwili pojawił się szeroki uśmiech, choć na tyle
skromny, że nie powodujący zbędnych pytań, jakie mogłoby zadać otoczenie.
- Co ja bym bez ciebie
zrobił… Co, Kyuu? – Westchnął Naruto i popchnął drzwi wchodząc do środka. Za
szklaną komódką stał sprzedawca, który na jego widok od razu się uśmiechnął. Kiedy
chłopak się do niego zbliżył, w duszy mu rozbrzmiała rozbawiona odpowiedź:
- Pewnie już dawno
skończyłbyś w jakiejś norze, chowając się przed światem w obawie, że ktoś
mógłby skrzywdzić twoją wypaczoną psychikę jeszcze bardziej.
- Ha. Ha. Ha...
Bardzo śmieszne. – Blondyn udał obrażonego, słysząc ripostę demona, lecz
tak na prawdę ubawił się nią, gdyż wiedział, że Lis sobie z niego zwyczajnie zażartował.
* * *
Kiedy
wszedł do wynajętego pokoju, Sakura właśnie przeglądała zapas medykamentów z
biodrowej torby. Widząc w wejściu ukochanego, momentalnie się do niego
uśmiechnęła, na co chłopak odpowiedział w ten sam sposób, lecz jego uśmiech
wydał się jej sztuczny, jakby wymuszony. Z oczu zaś patrzyła mu pustka, co jeszcze
bardziej ją zmartwiło, ale niczego po sobie nie pokazała:
- I
jak rozmowa z Mizukage-sama? – Spytała chcąc wybadać, co się stało.
-
Nie dotarłem tam. – Odparł przygaszonym tonem i podszedł do łóżka, na krawędzi
którego momentalnie spoczął.
- Dlaczego?
Coś się stało?
Chłopak
w odpowiedzi przelotnie na nią spojrzał, po czym gładkim ruchem sięgnął do torby
uczepionej jego biodra i wyjął z niej zwój, jaki otrzymał od Saori. Chwilę się
mu przyglądał, zastanawiając się, czy może go pokazywać komukolwiek, ale Sakura
nie była kimś mu obcym, więc zaraz go jej podał.
- Co
to? – Spytała.
-
Przeczytaj.
Dziewczyna
nic nie rozumiała, ale posłusznie odebrała rulon pergaminu i czym prędzej go rozwinęła.
Zagłębiając się w lekturze, z każdym kolejnym słowem odczuwała silniejsze i
szybsze bicie własnego serca. Gdy zaś dotarła do połowy tekstu, nogi się pod
nią nagle ugięły i by upadła, lecz Uzumaki nie zgrzeszył brakiem refleksu.
Błyskawicznie powstał i złapał ją w pasie, po czym usadowił obok siebie na
krawędzi szerokiego posłania i zaczekał, aż kunoichi skończy. Kiedy po kilku
minutach wreszcie to nastąpiło, medyczka ze łzami w oczach uwiesiła mu się na
szyi, tuląc policzek do karku i cichutko jęknęła: – Kami-sama… – Tyle wystarczyło, by blondyn pojął, iż chyba dobrze
zrobił pokazując tą wiadomość. Choć z drugiej strony, zaraz zwątpił. Czy nie
lepiej było oszczędzić jej tego cierpienia? Po namyśle stwierdził, że chyba
nie, bo i tak prędzej czy później, wszystkiego by się sama dowiedziała.
Jinchuuriki
po chwili całkiem obrócił się do siedzącej obok medyczki i w pełni odwzajemnił
jej uścisk. By ją nieco uspokoić, niczym małe dziecko, delikatnie pogłaskał ją
po jej aksamitnie miękkich włosach, co zawsze strasznie się mu podobało i
zapewne, nigdy mu się to nie znudzi. Jej cichutki szloch echem odbijał się mu w
głowie, lecz na szczęście po kilku minutach w końcu ucichł i Naruto mógł
odetchnąć. Nie, żeby mu to specjalnie przeszkadzało, bo rozumiał uczucia
targające zielonooką, ale bez przesady. Śmierć to nieodłączna towarzyszka
każdego szanującego się shinobi, o czym on i Sakura dobrze wiedzieli, i byli na
nią przygotowani. Ale, czy na pewno?
- Co by było, gdyby Śmierć niespodziewanie
przyszła do kogoś z nas? Na przykład, co Sakura by zrobiła dowiedziawszy się,
że Mroczny Żniwiarz zabrał moją duszę? – Rozmyślał Naruto, nie przestając
głaskać ukochaną po głowie, lecz zaraz skarcił się za taki ponury pogląd na
przyszłość. – Nie! Nie mogę tak myśleć!
To głupie! Przecież oboje jeszcze jesteśmy bardzo młodzi! Wciąż mamy przed sobą
całe życie! Co prawda, pełne czyhających gdzieś tam niebezpieczeństw i
problemów, ale co z tego, skoro chcemy spędzić je razem, hę? Czy jesteśmy
gotowi na ten krok? Pytanie, czy JA jestem na niego gotów?
- Trzymajcie mnie, bo nie zdzierżę!
– Blondyn usłyszał dobiegający go groźny warkot. – No, szlag mnie trafi! Ile jeszcze razy mam Ci powtarzać, że bardziej
gotowy nie będziesz!? Spróbuj jeszcze raz mnie tu zamarudzić, zajęczeć, czy coś
w ten deseń… To normalnie nie wiem, co Ci zrobię! Aż mnie skręca, by Ci łeb
urwać! Grrr…! – Kyuubi chwilę sobie powarczał, poklął, a gdy już nieco
ochłonął, dodał spokojnym, trochę podejrzliwym tonem: – A może ty się tego po prostu boisz? Wciąż tak biadolisz, bo nawet
nie stać Cię, by się do tego przyznać? Hm?
- Ja? Bać się? Niby czego? Oświadczyn!?
- Tak, oświadczyn! Zbierasz się do tego już
od jakiegoś czasu i chcesz to zrobić, ale wciąż masz wątpliwości, cały czas
tylko się zastanawiasz, marudzisz, durne pytania zadajesz i nic nie robisz w
tym względzie. Wniosek więc jest taki, że zwyczajnie boisz się związać z
ukochaną Ci dziewczyną! Jesteś za słaby, by wyjść naprzeciw temu wyzwaniu!
– Demon prychnął wściekle, po czym zaśmiał się gardłowo.
- Więc uważasz, że się boję!?
- TAK!!!
Tyle
mu wystarczyło. Sugerowanie, że się boi oświadczyć ukochanej dziewczynie było
szczytem wszystkiego. Czegoś tego kalibru Uzumaki nie mógł puścić płazem i w
dodatku, miarka się przebrała. Stanowisko lisiego towarzysza broni sprawiło, że
blondyn delikatnie odepchnął od siebie tulącą się do niego kunoichi, po czym
poderwał się na nogi i zrobił kilka kroków po pokoju. Oddalił się od łóżka w
stronę okna, a gdy się tam znalazł, zaklął siarczyście pod nosem. Był wściekły,
choć prawie w ogóle nie pokazywał tego po sobie. Jedynymi oznakami tego stanu
było mocno ściśnięte pięści.
Zaś
na wpół leżąca na posłaniu medyczka, widząc dziwne zachowanie ukochanego od
razu puściła w nie pamięć przykre wiadomości wyczytane z listu Itachi’ego, a
słysząc złowrogo brzmiące przekleństwa rzucane przez blondyna, ponownie się
zaniepokoiła. Co mogło wywołać jego
złość? Spytała samą siebie i wstała, chcąc go jakoś uspokoić, pocieszyć i
dowiedzieć się więcej na ten temat, lecz gdy się zbliżyła, ten niespodziewanie
się odwrócił i uklęknął przed nią na prawe kolano. W blasku
pomarańczowo-czerwonych promieni zachodzącego już słońca, ku zaskoczeniu i
lekkiej dezorientacji zielonookiej, sięgnął ręką do torby uczepionej na biodrze
i wyciągnął z niej malutkie zawiniątko, które szybko rozpakował. Okazało się
nim beżowe pudełeczko o nieco zaokrąglonych krawędziach. Naruto spojrzał na
zarumienioną kunoichi i podsuwając pudełeczko do góry oraz je otwierając,
powiedział dostojnym głosem:
-
Haruno Sakura, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
We
wnętrzu drobnego futerału wyłożonego watą i materiałem, osadzony był złoty
pierścionek z dużym brylantem po środku i dwoma mniejszymi po bokach.
Dziewczyna patrzyła na niego z niemałym zachwytem, ale i niedowierzaniem. Nie
mogła uwierzyć, że blondyn w czasie trwania misji rangi A, postanowił i odważył
się jej oświadczyć, tym samym pieczętując wyznane lata temu uczucie. Nie
wiedziała, co się z nią działo. Czuła przyspieszone bicie własnego serca i rosnące
gorąco na policzkach. Wszystko działo się tak szybko. Spontanicznie. Bez
głębszego przemyślenia sprawy. Była bliska niemal omdlenia, ale trzymała się
twardo. Widziała ostro zarysowane zdecydowanie w oczach klęczącego przed nią
chłopaka. Miała świadomość, że od tej chwili jej życie ulegnie całkowitej
zmianie, ale nie dbała o to zbytnio. Ważne, że wreszcie doczekała się tej
chwili i aby nie trzymać blondyna dłużej w niepewności, serdecznie i czule się
do niego uśmiechnęła, po czym dotknęła jego policzka i odparła przez lekko
ściśnięte gardło:
-
U…Uzumaki Naruto, z…z całego serca tego pragnę.
Jinchuuriki
od razu się podniósł i nieco spięty, założył pierścionek na serdeczny palec
lewej ręki, przyszłej pani Uzumaki. Kiedy spojrzał jej w oczy, nie wytrzymała.
Rzuciła się na niego powalając na ziemie. Nie bacząc, czy nic mu się nie stało,
przywarła wargami do jego ust, namiętnie go całując. Ich języki momentalnie
złączyły się w szaleńczej walce o dominację i tańczyły tak, dopóki ich
właścicielom nie zabrakło powietrza. Haruno odkleiła się od blondyna i podparła
na wyprostowanych ramionach, po czym zagłębiła się w błękicie jego oczu. Z każdą chwilą miała coraz większą ochotę utonąć w tym
morzu pragnień, rozpłynąć się w purpurze jego ust. Przybliżyła się do niego
bardziej, aby poczuć żar pożądania w jego ramionach. Przygryzając dolną
wargę, przeczesała jego włosy rozcapierzonymi palcami, po czym zjechała nimi po skroni i następnie policzku do ust, które
dotknęła opuszkami. Rozchylając je lekko, uśmiechnęła się zalotnie i zamruczała
drapieżnie. Dla Naruto był to jasny sygnał, że kunoichi domagała się kontynuacji
rozpoczętej… gry wstępnej.
W
takim wypadku nie pozwolił jej dłużej czekać. Uśmiechnął się tajemniczo i
zgrabnym ruchem rąk przewrócił różowowłosą na plecy, po czym szybko się
podniósł z ukochaną na ramionach. Dziewczyna chciała zaprotestować, lecz już po
chwili poczuła pod sobą miękki materac. Kosmki włosów leniwie opadły jej na
oczy, więc nie widziała, co robił blondyn. Gdy je odgarnęła dostrzegła, jak
chłopak właśnie rozpinał własną kamizelkę, którą momentalnie zrzucił w kąt
pomieszczenia. To samo zrobił z bluzą. Będąc już w samych spodniach i koszule z
krótkim rękawkiem, zbliżył się do niej z błyskiem w oku. Ponownie złączyli się w
namiętnym, choć krótkim całusie, gdyż Uzumaki przeszedł do obsypywania jej szyi
gradem pocałunków:
-
Na-Naruto-kun… łas-łaskoczesz. – Sakura zachichotała cichutko.
Blondyn
nie przestawał wykonywania swojego zabiegu. Schodził coraz niżej i niżej, po
drodze powoli rozpinając bluzkę i całując każdy nowo odkryty fragment ciała
kunoichi. Sakura całkowicie poddała się pieszczotom
ukochanego. Z początku niewinne i delikatne pocałunki, które trochę ją
łaskotały, wkrótce przerodziły się w coraz bardziej zachłanne. Czuła, jak z
każdym kolejnym wzrastało jej podniecenie. Westchnęła przeciągle, gdy poczuła
usta na swoim biuście, okrytym jasnoróżowym, koronkowym stanikiem. Jego dłoń
muskała skórę, po czym przeszła na plecy, pnąc się pomału ku górze. Zaczepił o zapięcie
biustonosza, ale go nie rozpiął, gdyż zaraz szybko cofnął rękę, która spoczęła
na jej obnażonym udzie. Jego wargi przywarły do jej brzucha ignorując tym samym
dwa rozkoszne wzgórza.
Taki obrót sprawy nie spodobał się Sakurze, ale szybko zmieniła
zdanie. Jej ciało prawie spłonęło, gdy język Uzumakiego przejechał po jej
brzuchu, aby na końcu nakreślić wilgotną dróżkę na granicy spódniczki. Jego
palce sunęły po udzie, centymetr za centymetrem. Wpełzły pod skrawek materiału
i jednym zgrabnym ruchem pozbawiły ją spodenek. Te wszystkie zabiegi
doprowadziło dziewczynę niemalże do szaleństwa. Szczególnie, gdy blondyn zębami
ściągnął z niej resztę dolnej części garderoby, pozostawiając ją tym samym jedynie
w stringach również jasnoróżowego koloru. Nie potrafiła dłużej wytrzymać. Miała
dość tych gierek. Pragnęła czegoś więcej, więc przyciągnęła niebieskookiego za
koszulkę do góry i zatopiła się w jego ustach. Całowali się bez opamiętania,
niemal na bezdechu. W międzyczasie różowowłosa w końcu ściągnęła z niego T-shirt
i zgrabnym ruchem ciała tak go przekręciła, że znalazła się na górze. Krótką chwilę
patrzyła mu prosto w oczy z błąkającym się na ustach kpiącym uśmieszkiem, po
czym nachyliła się i szepnęła do ucha:
- Teraz moja kolej.
Przygryzła lekko jego małżowinę, po czym zaczęła składać pocałunki
na szyi, by w końcu przyssać się mocniej, nieco nad obojczykiem i pozostawić
tam czerwoną malinkę. Chłopak syknął przeciągle, lecz jej nie odepchnął, ani
nie zrobił niczego, co by się mogło jej nie spodobać. Nie zważając na jęki
partnera, Sakura schodziła coraz niżej, opierając się na jego muskularnej
klatce piersiowej i jedną nogą z każdym ruchem niebezpiecznie ocierała się o
krocze chłopaka. Kiedy spojrzała na blondyna, ten patrzył na nią płomiennym
wzrokiem. Wyraźnie ledwo powstrzymywał się, by nie rzucić się na nią, jak jakaś
bestia. Ten fakt niezmiernie ją rozbawił, ale jednocześnie jeszcze bardziej
pobudził do działania. Zaczęła bawić się jego sutkami. Na początku je tylko
szczypała czerpiąc satysfakcje z błogiej miny kochanka. Jednak szybko się jej
to znudziło i postanowiła posunąć się dalej. Delikatnie przygryzła jeden z nich
zębami, by nie zabolało zbytnio. To jednak starczyło, aby Naruto jęknął przeciągle.
Zacisnął dłonie na pościeli, starając się powstrzymać żądzę, jaka teraz nim
targała. Medyczka nie zaprzestawała swoich działań. Zjechała pomału dłonią po
torsie przez brzuch, aż zatrzymała się na spodniach. Z początku zaczęła się
droczyć z Uzumakim, wsuwając dłoń pod jego dolną część garderoby, ale tylko na długość
palców. Drażniła opuszkami skórę i wsłuchiwała się w błogie westchnięcia
niebieskookiego.
- Sa-Sakura-chan… Nie… Nie drażnij się ze mną. – Ledwo wydyszał.
To, co teraz działo się z blondynem strasznie ją podniecało. Jego
słowa mieszały się z cichutkim pojękiwaniem. Głowę miał wyciągniętą w tył, a
oczy przymrużone. Nie potrafiła już się powstrzymać. Chciała jak najszybciej
pozbyć się dolnej części jego garderoby. Niestety pasek stawiał dość silny opór
i dopiero po kilku minutach go rozpięła, rozsunęła zamek rozporka, niemal przy
tym urywając guzik, zsunęła spodnie do kostek i następnie na podłogę zaraz pod
łóżkiem. Jej oczom ukazały się czarne bokserki w pomarańczowe serduszka, które
teraz bardzo ciasno opinały jego wymodelowane pośladki. Przez chwilę z
wypiekami na twarzy przyglądała się temu zjawisku. Do świata realnego
przywrócił ją Naruto, który usiadł podparty na lewej ręce. Wolną dłonią ujął
jej brodę i skierował twarz w swoją stronę, po czym złożył na ustach namiętny i
zachłanny pocałunek. Odwzajemniła go, ale szybko przerwała popychając
ukochanego na poduszki. Usiadła na nim okrakiem i zdjęła swój jasnoróżowy stanik,
odrzucając go za siebie. Kiedy blondyn ujrzał te dwa dorodne cuda natury, nie
wytrzymał. Wstąpił w niego dziki zwierz, rodem z najgłębszych zakamarków jego
duszy. Niemalże rzucił Haruno na miękkie posłanie, przylgnął do niej i wpił w
jej delikatne usta…
Z pokoju dwojga kochanków jeszcze przez pół nocy dochodziły różne
podnoszące ciśnienie odgłosy, jednakże nikt nie odważył się ich przerwać czy
ukrócić. Taka bierność właściciela i innych mieszkańców motelu powstała za
sprawą przerażająco wyglądających Samurajów w pomarańczowych zbrojach, jacy
pojawili się na korytarzu pierwszego piętra, w sali z barem i na dachu budynku,
nim wszystko się rozpoczęło.
TO
BE CONTINUED…
~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story
by Wielki
„Naruto”
and its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz