<<< Odcinek ukazał się 28 sierpnia
2011 roku >>>
Z każdą minutą ściemniało się coraz bardziej, a
gdy po godzinie było już zupełnie ciemno i widoczność spadła niemal do zera,
skacząca po drzewach dwójka shinobi musiała nieco zwolnić tempa, ale nie
zatrzymali się. Zielonooka czuła na twarzy chłodny powiew, z czego wywnioskowała,
iż musiało się ochłodzić, a czego skaczący obok blondyn zdawał się nie
zauważać. Po opuszczeniu kraju Herbaty dostrzegła w jego zachowaniu pewną
zmianę. Zamknął się w sobie. Jeszcze za dnia pytała go, dlaczego nie posłuchał
prośby Miyoko i nie zostali kilka dni dłużej, lecz do tej chwili nie doczekała
się odpowiedzi. Twarz zachowywał kamienną, nie zdradzającą żadnych uczuć, jakby
smutek wymalowany na twarzy ośmiolatki nic go nie obchodził. Tak samo jej
zatroskany ton, którym zawsze starała się go udobruchać. Patrząc chwilę na
Uzumakiego, medyczka w końcu postanowiła jeszcze raz spróbować nawiązać z
chłopakiem rozmowę, lecz jeśli i tym razem nic się nie zmieni, da sobie spokój.
- Naruto, czy nie lepiej byłoby zatrzymać się na
noc i…
- A czujesz już zmęczenie? – Spojrzał na nią. –
Jeśli dobrze pamiętam, wyruszyliśmy zaledwie sześć godzin temu i już chcesz
stawać?
- Nie, ale…
- No to nie marudź.
Odwrócił się i nieco przyspieszył, oddalając się
od zdziwionej Sakury coraz bardziej. Nie rozumiała, co go ugryzło i dlaczego
potraktował ją, jak zawadzający mu balast, lecz w tonacji jego głosu nie
doszukała się zawartej złości. Jednakże, gdy chwilę temu pierwszy raz od kilku
godzin na nią spojrzał, jego oczy były pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. Były
zimne. Jak wtedy, gdy zawiodła jego zaufanie. Tylko, co tym razem zrobiła nie
tak? Czym zawiniła, że był dla nie taki oschły? Haruno nie znała odpowiedzi na
postawione sobie pytania i jedyne, co jej w takiej sytuacji pozostawało, to
popadnięcie w jeszcze większą zadumę. – Ale,
ileż można rozmyślać o tym samym? – Zdawała się pytać samą siebie, żeby
choć na chwilę zmienić tor umysłowych zmagań, gdy blondwłosy towarzysz
niespodziewanie przystanął w miejscu. Nim się zorientowała w czym rzecz, już ją
trzymał w swych silnych ramionach i mocno do siebie przytulał. Dopiero kiedy ją
namiętnie ucałował, zrozumiała, o co mu chodziło.
- Przepraszam… że byłem nie miły.
Naruto uśmiechnął się przepraszająco. Chwilę
stali w milczeniu, patrząc sobie głęboko w oczy. Zaskoczona nagłym obrotem
sprawy, różowowłosa po chwili odwzajemniła gest, po czym zwinnie go wyminęła i
odbiła się od gałęzi. Nie musiała nic mówić, ponieważ wszystko już wiedziała. Blondyn
zawarł wyjaśnienie w tym jednym, głębokim pocałunku.
* * *
Skryty pod grubym płaszczem sięgającym stóp i
słomianym kapeluszem, jako członek kupieckiej ekspedycji przemierzał rozległe
piaski rodzinnego kraju. Dzięki nie rzucającemu się w oczy przebraniu, nikt nie
miał pojęcia kim był. Nie widział, żeby któryś z podróżników się tym jakoś
specjalnie interesował i to mu odpowiadało, zaś uśpiona czujność i porażająca
obojętność strażników trochę nim wstrząsnęły, lecz na razie zdecydował nic z
tym nie robić. Jego obecnym celem było wyrwanie się z pod bacznie obserwującego
każdy jego ruch, oka najbliższych współpracowników. Jeszcze nie ustalił, dokąd
się uda i na jak długo. To będzie zależało do planów kupieckiej karawany, która
całkiem sprawnie się przemieszczała. Widać było, że to już nie pierwszy raz,
gdy odwiedzali Ukryty Piasek w celach handlowych.
Kiedy jeszcze tego samego dnia wieczorem, cały
orszak zatrzymał się na noc na dnie jakiegoś wyschniętego koryta rzeki, Gaara
dłuższą chwilę stał na wydmach i spoglądał w stronę, z której nadeszli. Nie
widząc nikogo, kto mógłby w jakikolwiek sposób zagrozić życiu swoich
tymczasowych towarzyszy, po kilkunastu minutach wrócił do obozowiska i usiadł
przy ognisku. Wciąż ukrywając twarz pod szerokim, słomianym kapeluszem i białą
chustą, z cichym podziękowaniem odebrał od jednego z podróżników stalowy kubek
z gorącym wywarem. Jego smak, choć gorzki, nie aż tak bardzo odbiegał od tego,
jaki chłopak znał z domu. Kiedy upił pierwszy łyk, momentalnie sobie o czymś przypomniał.
Kiedy planował ten „wypad” nie przejmował się
takimi błahostkami, jak postawienie na nogi całego wywiadu Ukrytego Piasku oraz
ogłoszenie alarmu drugiego stopnia. Gdy się nad tym zastanowił, nawet przez
chwilę nie pomyślał, jak teraz musiała się czuć… Matsuri. Choć zapewne jeszcze
nikt niczego nie odkrył i pewnie jeszcze nie zostały podjęte żadne kroki czy
decyzje, to już w tej chwili wiedział, że ta jedna osoba najbardziej odczuje
jego zniknięcie. Będzie smutna i zła, gdy się o wszystkim dowie… – Gaarę
zmartwiły jego własne przemyślenia. W jednej chwili stracił całą pewność, że
jego „lekkomyślne” postępowanie nikomu specjalnie nie wyrządzi krzywdy. Ale nie
było już odwrotu. Co się stało, to się nie odstanie, a jego uczynek wszystkich
ma tylko o jednej rzeczy uświadomić. Nadmierne ograniczanie swobód osobistych Kazekage
w praktyce nikomu nie wyjdzie na dobre.
W miedzy czasie, jak tajemniczy członek
ekspedycji handlowej zanurzał się we własnych rozmyślaniach, co jakiś czas
sącząc gorący napar z podanego mu kubka, inni podróżnicy skupili się wokół
ogniska. Rozprawiali o celu ich wędrówki, ale także nad niespodziewanym
pojawieniem nowego towarzysza, zaledwie kilka minut przed opuszczeniem wioski Piasku.
Nie wiedzieli kim był i dlaczego się do nich przyłączył, i z początku nikomu to
nie wadziło. Teraz jednak przywódca handlarzy zapragnął poznać tożsamość ów
człowieka. Z jakichś względów nie czuł się bezpieczny w jego obecności. Gdy
tamten wypił ostatni łyk, opasły mężczyzna trochę ociężale podniósł się na
nogi, okrążył mamroczących coś współtowarzyszy i powoli zbliżył się do
wędrowca. Kiedy był dostatecznie blisko, by tamten go usłyszał bez krzyczenia,
zatrzymał się i splątał dłonie za plecami. Chwilę go obserwował, ważąc w ustach
słowa, którymi zamierzał się podzielić.
- Coś się stało? – Ciszę jako pierwszy przerwał,
Gaara. Nie musiał nawet podnosić głowy, by wyczuć blisko siebie obecność, jak
podejrzewał, przywódcy kupców. Ciężki oddech opasły w pasie mężczyzny był
wystarczającym sygnałem, by Sabaku zorientował się w czym rzecz. Tamten czegoś
się obawiał i pewnie dlatego nie podszedł do niego bliżej. Po chwili Gaara znów
się odezwał, tym razem odrobinę ostrzejszym tonem: – Czego!?
- Ekhm… Przepraszam, że Ci panie przeszkadzam,
ale… Czy mógłbyś się nam jakoś przedstawić? – Handlarz gorączkowo przełknął
ślinę. – Nie chciałbym być nie uprzejmy, ale nic o tobie nie wiemy, a
czulibyśmy się bezpieczniej, gdybyś powiedział… Kim jesteś?
Kazekage podniósł na niego wzrok, sprawiając, iż
mężczyzna momentalnie przestał dreptać nogami w miejscu, jakby szykował się do
ucieczki. Rudzielec przyjrzał mu się dokładnie, jednocześnie zastanawiając się
nad odpowiedzią. Nie miał najmniejszej ochoty na zdradzanie swojej tożsamości,
a przynajmniej jeszcze nie teraz. Bóg jeden wie, co Ci głupcy by zrobili, gdyby
wyjawił im swoje prawdziwe imię lub gdyby pokazał swoją twarz. Gaara po chwili
milczenia ponownie przemówił, jednocześnie na powrót zwieszając głowę:
- Nie wiem, co wam z poznania mojej tożsamości,
ale jak już koniecznie musicie wszystko wiedzieć, to nazywam się… Eizo Soho. A
dokąd zmierzam? To się zobaczy, gdy już dotrzemy do granicy. Wtedy zdecyduję,
co dalej. Zatem póki co, jesteśmy skazani na wspólne towarzystwo.
Rudzielec przedstawił się podając kupcowi imię i
nazwisko swojego asystenta z budynku Administracyjnego w Suna-Gakure no Sato.
Chłopak uznał bowiem, że prawdziwy Eizo Soho nie powinien mieć nić przeciwko
wykorzystaniu jego personaliów przez samego Kazekage, który udał się na małą
wycieczkę i, że nie ma potrzeby obarczania barków tych prostych ludzi tak
wielką odpowiedzialnością, jak zapewnienie ochrony swojemu najlepszemu
klientowi. Noc pośród spokojnych piasków
pustyni zapowiada się spokojnie. Hmm, ta wycieczka będzie nader interesująca,
pomyślał Gaara delikatnie się uśmiechając pod materiałową chustą.
* * *
Przez całą noc ani na chwilę nie przystanęli, a
już zaczynało świtać. Odkąd ostatni raz rozmawiali, minęło kilka godzin i ani
medyczka, ani jinchuuriki słowem się nie odezwali. To zaś powoli stawało się
męczące. Nawet bardziej, niż bezustanne przemieszczanie się w stronę tylko
Uzumakiemu wiadomą. Sakura nie wiedziała, jak zacząć rozmowę, Naruto zaś uznał,
że lepiej będzie więcej się nie odzywać. Tak więc, oboje trwali w tym zgubnym
milczeniu, nie przekraczając dzielącej ich granicy. Kiedy niebo się
przejaśniło, a słońce już na dobre zaczęło głaskać ich swymi ciepłymi
promieniami, blondyn zwolnił i wkrótce zatrzymał się na gałęzi drzewa rosnącego
na skraju jakiejś większej polany. Zielonooka zaraz stanęła u jego boku z
zaskoczeniem odnotowując powód tego postoju. Choć w głębi ducha niezmiernie
cieszyła się z chwili wytchnienia, to na zewnątrz nic nie dała po sobie poznać.
Rozpościerający się przed nimi widok nie napawał
optymizmem. Nie czekając na decyzję towarzysza, Haruno zeskoczyła na ziemię,
zgrabnie lądując tuż koło pierwszych zwłok. Z medycznego punktu widzenia, zadźgane
truchło wskazywało, iż sprawcą był wyszkolony shinobi, lecz o co tak naprawdę
poszło, kim był zabity i jego zabójca, dziewczyna już nie wiedziała. Więcej
pytań pojawiło się z chwilą zliczenia wszystkich ciał. W sumie było ich
dwadzieścia sześć i były rozrzucone po całej polanie. Jedni zginęli od kunai i
shurikenów, inni nadziani zostali na kamienne kolce lub śmiertelni poparzeni
jakimś jutsu z rodziny Katon. W wielu miejscach widoczne były skutki użycia
technik wodnych i wiatrowych, o czym mogły świadczyć poodcinane kończyny. Do
takiego wniosku doszedł Naruto, gdy z bliska przyjrzał się jakiejś odrąbanej
nodze. Ostrze niemal każdego miecza zostawiało ledwo zauważalną, poszarpaną
krawędź. To z całą pewnością musiał być
Fuuton, pomyślał i wstał.
- Ale bałagan. – Po chwili stwierdził z kwaśną
miną, rozglądając się wkoło, gdy nagle usłyszał za plecami niewyraźne
charczenie. Jak się odwrócił, momentalnie dostrzegł źródło wydawanego dźwięku.
Pod dębem odrobinę wysuniętym po za linię drzew okalających polanę, siedział
ledwo żywy mężczyzna. Ubrany był tak samo, jak reszta zabitych. Jak najniższy
szczebel każdego szanującego się społeczeństwa. Jak złodzieje i bandyci. – Jednym
słowem, śmiecie.
Naruto podszedł do krztuszącego się własną krwią
oprycha i przykucnął tuż przed nim. Tamten od razu wyszczerzył pożółkłe zęby w
upiornym grymasie przeszywającego całe jego ciało bólu, po czym znów zaczął
kaszleć od napływającej do gardła brunatnej mazi. Gdy już się na tyle opanował,
by się odezwać, wychrypiał:
- Hehe… Już im nie… pomożecie… – Mężczyzna zaczął gardłowo kaszleć, brocząc
z ust szeroką wstęgą posoki. Życie uciekało z niego w zastraszającym tempie,
więc Naruto nic nie mówił. Nie przerywał, a nuż dowie się czegoś godnego uwagi.
Czegoś, co odpowie mu na kilka pytań. – …Na nic wasz trud… shinobi Kiri-Gak…
Zbir urwał gwałtownie, ostatecznie dławiąc się
napływającą do gardła krwią. Pozbawione życia ciało bezwładnie zsunęło się po
pniu na bok, zostawiając na korze rozległy, czerwony ślad, jakby śmiertelna
rana znajdowała się na plecach martwego już oprycha. Z jego słów Uzumaki nie
wiele się dowiedział, lecz zaciekawił go ostatni usłyszany frazes. Dlaczego
zbój uznał, że kuca przed nim shinobi Ukrytej Mgły?
- Widocznie
zaglądająca w oczy śmierć już mu zniekształciła widziany obraz. – Do głowy
Naruto przyszedł prosty, choć mało prawdopodobny i trochę niedorzeczny,
wniosek. Tylko komu mieliby już nie pomóc? W głowie jounina pojawiła się nowa
myśl. Nie znajdując na nią odpowiedzi, błękitnooki momentalnie przybrał postawę
skupiającego wokół siebie chakrę, a złączenie dłoni w znak Tygrysa miało
pozwolić na zachowanie pełni kontroli w uwalnianiu do otoczenia energii
zapieczętowanego w sobie demona. Korzystając z rad i wskazówek Lisa, osiemnastolatek
głęboko się skupił i już po chwili na trafił na ślad czyjejś chakry. Sygnał był
słaby, ale za to bardzo wyraźny. Kierunek, północny-wschód. Dokładnie w stronę
Kiri-Gakure no Sato.
- Sakura! – Zawołał Naruto, zaprzestając
uwalniania potęgi Kyuu. Jeśli chciał znaleźć odpowiedź na dręczące go pytania,
oboje musieli się śpieszyć. Nie słysząc odzewu, blondyn chciał się za
zielonooką rozejrzeć, kiedy ta w tej samej chwili pojawiła się przy jego lewym
ramieniu.
- O co chodzi? – Spytała, z obrzydzeniem patrząc
na umoczone w kałuży szkarłatnej brei ciało zbója. Rzuciwszy okiem na blondyna,
zaraz dodała: – Czemu tutaj stoisz?
- Ten tu zimny trup, jak jeszcze żył wyjawił mi,
że sprawcami tej masakry są jacyś shinobi Ukrytej Mgły, nas zaś uznał za ich
posiłki. Pewnie coś mu się przewidziało, ale nie wnikam w to. – Chłopak
spojrzał na nią. – Powiedz, nadal chcesz towarzyszyć mi w mojej misji? Nasz
kolejny krok może Ci się nie spodobać, dlatego też już teraz wolę wiedzieć, czy
dalej chcesz w to brnąć?
- Zaraz, czegoś tu nie rozumiem, Naruto. Dlaczego
miałabym Cię teraz zostawić? Wiem, że nie chcesz mnie narażać i się w ten
sposób o mnie troszczysz, co samo w sobie jest urocze, ale ja też jestem ninja.
Nie zapominaj o tym. – Spoważniała. – Po drugie, co ma mi się nie spodobać? W
co takiego mam dalej nie brnąć? Dopiero dziś nad ranem zorientowałam się, że
zmierzamy w stronę Kiri-Gakure no Sato, ale nadal nie wyjawiłeś mi celu swojej
misji. Czy powiesz mi, jakie rozkazy dostałeś od Tsunade-sensei? O czym
rozmawialiście???
Pytania zwaliły się na blondyna niczym lawina. W
jednej chwili, umacniająca się przez całą noc zmowa milczenie między parą nastolatków,
prysła niczym kamfora. Choć Naruto milczał, stojąca obok Sakura nie miała
wątpliwości, czy tym razem dostanie odpowiedź. W prawdzie nie wiedziała do
czego zmierzał, to szybko postanowiła cierpliwie zaczekać. I na swoje szczęście
długo to nie trwało. Uzumaki po kilku minutach patrzenia na zakrwawione zwłoki,
odwrócił się i na nią spojrzał. W jego oczach dostrzegła nutę niezdecydowania,
lecz na ustach błąkał mu się delikatny uśmiech.
- Pamiętasz, Sakura-chan, swoją współlokatorkę z
więzienia w Iwa-Gakure no Sato? – Kunoichi kiwnęła głową z aprobatą i od razu
rozszerzyła oczy ze zdziwienia. – Jak sama widzisz, moją misją jest właśnie ta
dziewczyna.
- Ale dlaczego???
- Już mówię. Otóż, kiedy dowiedziałem się, że
Yasu Ihara uciekła z wioski z powodu prześladowania jej przez niektórych
mieszkańców za domniemają winę zrównania z ziemią miasteczka Fujioka,
postanowiłem ją odnaleźć i sprowadzić z powrotem. W końcu obiecałem jej wspólny
trening kontroli jej demona. Ukrywając wszystko przed Hokage-sama, z pomocą
kilku chuuninów i jouninów rozpocząłem gruntowne śledztwo. Pominę fakt, iż
natrafienie na jej ślad zajęło nam prawie trzy miesiące, ale w końcu coś
wypłynęło. Jeden z chuuninów w którymś swoim raporcie napisał mi, że niedawno
widziano Yasu w centrum Kiri-Gakure no Sato. – Naruto zrobił pauzę, by odetchnąć,
lecz zaraz kontynuował. – Niestety, Tsunade-sama jakoś się o wszystkim
dowiedziała. Jakież było moje zaskoczenie, gdy powiedziała mi, że się tego po
mnie spodziewała. Potem w wiosce zjawił się Lord Feudalny kraju Herbaty, który
okazał się być ojcem małej Miyoko. Gdy nas opuszczali, Baachan niespodziewanie
wezwała mnie do siebie mówić, że mam misję. Oficjalnie miałem za zadanie zająć
się ochroną naszych gości w czasie ich podróży do domu, o czym dobrze
wiedziałaś.
- Zaś nieoficjalnie miałeś udać się dalej do
Kiri-Gakure no Sato i sprawdzić odkryty przez siebie trop. – Dodała Haruno,
wszystko już rozumiejąc. – Zatem, misja ochronna była tylko pretekstem do
opuszczenia wioski, zgadza się?
- Dokładnie. Tak więc, zmierzamy teraz w stronę
wioski Ukrytej Mgły, gdzie, jak przypuszczam, powinna „ukrywać” się Yasu Ihara.
– Naruto uśmiechnął się i momentalnie spoważniał. – Sakura-chan… Mam nadzieję,
że zdajesz sobie sprawę z tego, iż wielu ludzi wciąż gdzieś tam czyha, by
szybko zarobić kosztem mojego życia i tylko z tego względu nie zmuszam Cię,
żebyś dalej mi towarzyszyła. A, że nie wiem, jak sprawa wystawienia nagrody za
moją głowę przedstawia się tu, w kraju Wody, twoje bezpieczeństwo tym bardziej
mnie obchodzi.
- A twoje bezpieczeństwo? – Spytała zielonooka i
blondyn już miał się odezwać, lecz natychmiast z powrotem zamknął usta. Dla
medyczki był to sygnał, że chłopak na zadane pytanie nie zna sensownej,
wszystko tłumaczącej odpowiedzi. Może był silny, za przyjaciela miał potężnego
demona i dowodził nieustraszoną armią Upiornych Samurajów, to jednak cały czas
potrzebował, by ktoś go wspierał. Różowowłosa uśmiechnęła się serdecznie. –
Naruto, wiem, że potrafisz o siebie zadbać w każdej sytuacji, lecz samego Cię
puścić nie mogę. Co ma być, to będzie. Jeśli pisane jest nam wspólne stawienie
czoła problemom, to niech tak będzie i nie próbujmy tego zmieniać.
Jounin wysłuchał ukochanej, po czym odwzajemnił
posłany mu uśmiech. Takiej właśnie odpowiedzi się po niej spodziewał usłyszeć.
Osiemnastolatek nie ukrywał, że jej decyzja go cieszyła, lecz swoje zadowolenie
wyraził jedynie po przez ciche… podziękowanie:
- Arigatō, Sakura-chan.
TO BE CONTINUED…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz