piątek, 23 lutego 2018

195. Pytania i zagadki


<<< Odcinek ukazał się 28 sierpnia 2011 roku >>>



Z każdą minutą ściemniało się coraz bardziej, a gdy po godzinie było już zupełnie ciemno i widoczność spadła niemal do zera, skacząca po drzewach dwójka shinobi musiała nieco zwolnić tempa, ale nie zatrzymali się. Zielonooka czuła na twarzy chłodny powiew, z czego wywnioskowała, iż musiało się ochłodzić, a czego skaczący obok blondyn zdawał się nie zauważać. Po opuszczeniu kraju Herbaty dostrzegła w jego zachowaniu pewną zmianę. Zamknął się w sobie. Jeszcze za dnia pytała go, dlaczego nie posłuchał prośby Miyoko i nie zostali kilka dni dłużej, lecz do tej chwili nie doczekała się odpowiedzi. Twarz zachowywał kamienną, nie zdradzającą żadnych uczuć, jakby smutek wymalowany na twarzy ośmiolatki nic go nie obchodził. Tak samo jej zatroskany ton, którym zawsze starała się go udobruchać. Patrząc chwilę na Uzumakiego, medyczka w końcu postanowiła jeszcze raz spróbować nawiązać z chłopakiem rozmowę, lecz jeśli i tym razem nic się nie zmieni, da sobie spokój.
- Naruto, czy nie lepiej byłoby zatrzymać się na noc i…
- A czujesz już zmęczenie? – Spojrzał na nią. – Jeśli dobrze pamiętam, wyruszyliśmy zaledwie sześć godzin temu i już chcesz stawać?
- Nie, ale…
- No to nie marudź.
Odwrócił się i nieco przyspieszył, oddalając się od zdziwionej Sakury coraz bardziej. Nie rozumiała, co go ugryzło i dlaczego potraktował ją, jak zawadzający mu balast, lecz w tonacji jego głosu nie doszukała się zawartej złości. Jednakże, gdy chwilę temu pierwszy raz od kilku godzin na nią spojrzał, jego oczy były pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. Były zimne. Jak wtedy, gdy zawiodła jego zaufanie. Tylko, co tym razem zrobiła nie tak? Czym zawiniła, że był dla nie taki oschły? Haruno nie znała odpowiedzi na postawione sobie pytania i jedyne, co jej w takiej sytuacji pozostawało, to popadnięcie w jeszcze większą zadumę. – Ale, ileż można rozmyślać o tym samym? – Zdawała się pytać samą siebie, żeby choć na chwilę zmienić tor umysłowych zmagań, gdy blondwłosy towarzysz niespodziewanie przystanął w miejscu. Nim się zorientowała w czym rzecz, już ją trzymał w swych silnych ramionach i mocno do siebie przytulał. Dopiero kiedy ją namiętnie ucałował, zrozumiała, o co mu chodziło.
- Przepraszam… że byłem nie miły.
Naruto uśmiechnął się przepraszająco. Chwilę stali w milczeniu, patrząc sobie głęboko w oczy. Zaskoczona nagłym obrotem sprawy, różowowłosa po chwili odwzajemniła gest, po czym zwinnie go wyminęła i odbiła się od gałęzi. Nie musiała nic mówić, ponieważ wszystko już wiedziała. Blondyn zawarł wyjaśnienie w tym jednym, głębokim pocałunku.
* * *
Skryty pod grubym płaszczem sięgającym stóp i słomianym kapeluszem, jako członek kupieckiej ekspedycji przemierzał rozległe piaski rodzinnego kraju. Dzięki nie rzucającemu się w oczy przebraniu, nikt nie miał pojęcia kim był. Nie widział, żeby któryś z podróżników się tym jakoś specjalnie interesował i to mu odpowiadało, zaś uśpiona czujność i porażająca obojętność strażników trochę nim wstrząsnęły, lecz na razie zdecydował nic z tym nie robić. Jego obecnym celem było wyrwanie się z pod bacznie obserwującego każdy jego ruch, oka najbliższych współpracowników. Jeszcze nie ustalił, dokąd się uda i na jak długo. To będzie zależało do planów kupieckiej karawany, która całkiem sprawnie się przemieszczała. Widać było, że to już nie pierwszy raz, gdy odwiedzali Ukryty Piasek w celach handlowych.
Kiedy jeszcze tego samego dnia wieczorem, cały orszak zatrzymał się na noc na dnie jakiegoś wyschniętego koryta rzeki, Gaara dłuższą chwilę stał na wydmach i spoglądał w stronę, z której nadeszli. Nie widząc nikogo, kto mógłby w jakikolwiek sposób zagrozić życiu swoich tymczasowych towarzyszy, po kilkunastu minutach wrócił do obozowiska i usiadł przy ognisku. Wciąż ukrywając twarz pod szerokim, słomianym kapeluszem i białą chustą, z cichym podziękowaniem odebrał od jednego z podróżników stalowy kubek z gorącym wywarem. Jego smak, choć gorzki, nie aż tak bardzo odbiegał od tego, jaki chłopak znał z domu. Kiedy upił pierwszy łyk, momentalnie sobie o czymś przypomniał.
Kiedy planował ten „wypad” nie przejmował się takimi błahostkami, jak postawienie na nogi całego wywiadu Ukrytego Piasku oraz ogłoszenie alarmu drugiego stopnia. Gdy się nad tym zastanowił, nawet przez chwilę nie pomyślał, jak teraz musiała się czuć… Matsuri. Choć zapewne jeszcze nikt niczego nie odkrył i pewnie jeszcze nie zostały podjęte żadne kroki czy decyzje, to już w tej chwili wiedział, że ta jedna osoba najbardziej odczuje jego zniknięcie. Będzie smutna i zła, gdy się o wszystkim dowie… – Gaarę zmartwiły jego własne przemyślenia. W jednej chwili stracił całą pewność, że jego „lekkomyślne” postępowanie nikomu specjalnie nie wyrządzi krzywdy. Ale nie było już odwrotu. Co się stało, to się nie odstanie, a jego uczynek wszystkich ma tylko o jednej rzeczy uświadomić. Nadmierne ograniczanie swobód osobistych Kazekage w praktyce nikomu nie wyjdzie na dobre.
W miedzy czasie, jak tajemniczy członek ekspedycji handlowej zanurzał się we własnych rozmyślaniach, co jakiś czas sącząc gorący napar z podanego mu kubka, inni podróżnicy skupili się wokół ogniska. Rozprawiali o celu ich wędrówki, ale także nad niespodziewanym pojawieniem nowego towarzysza, zaledwie kilka minut przed opuszczeniem wioski Piasku. Nie wiedzieli kim był i dlaczego się do nich przyłączył, i z początku nikomu to nie wadziło. Teraz jednak przywódca handlarzy zapragnął poznać tożsamość ów człowieka. Z jakichś względów nie czuł się bezpieczny w jego obecności. Gdy tamten wypił ostatni łyk, opasły mężczyzna trochę ociężale podniósł się na nogi, okrążył mamroczących coś współtowarzyszy i powoli zbliżył się do wędrowca. Kiedy był dostatecznie blisko, by tamten go usłyszał bez krzyczenia, zatrzymał się i splątał dłonie za plecami. Chwilę go obserwował, ważąc w ustach słowa, którymi zamierzał się podzielić.
- Coś się stało? – Ciszę jako pierwszy przerwał, Gaara. Nie musiał nawet podnosić głowy, by wyczuć blisko siebie obecność, jak podejrzewał, przywódcy kupców. Ciężki oddech opasły w pasie mężczyzny był wystarczającym sygnałem, by Sabaku zorientował się w czym rzecz. Tamten czegoś się obawiał i pewnie dlatego nie podszedł do niego bliżej. Po chwili Gaara znów się odezwał, tym razem odrobinę ostrzejszym tonem: – Czego!?
- Ekhm… Przepraszam, że Ci panie przeszkadzam, ale… Czy mógłbyś się nam jakoś przedstawić? – Handlarz gorączkowo przełknął ślinę. – Nie chciałbym być nie uprzejmy, ale nic o tobie nie wiemy, a czulibyśmy się bezpieczniej, gdybyś powiedział… Kim jesteś?
Kazekage podniósł na niego wzrok, sprawiając, iż mężczyzna momentalnie przestał dreptać nogami w miejscu, jakby szykował się do ucieczki. Rudzielec przyjrzał mu się dokładnie, jednocześnie zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie miał najmniejszej ochoty na zdradzanie swojej tożsamości, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Bóg jeden wie, co Ci głupcy by zrobili, gdyby wyjawił im swoje prawdziwe imię lub gdyby pokazał swoją twarz. Gaara po chwili milczenia ponownie przemówił, jednocześnie na powrót zwieszając głowę:
- Nie wiem, co wam z poznania mojej tożsamości, ale jak już koniecznie musicie wszystko wiedzieć, to nazywam się… Eizo Soho. A dokąd zmierzam? To się zobaczy, gdy już dotrzemy do granicy. Wtedy zdecyduję, co dalej. Zatem póki co, jesteśmy skazani na wspólne towarzystwo.
Rudzielec przedstawił się podając kupcowi imię i nazwisko swojego asystenta z budynku Administracyjnego w Suna-Gakure no Sato. Chłopak uznał bowiem, że prawdziwy Eizo Soho nie powinien mieć nić przeciwko wykorzystaniu jego personaliów przez samego Kazekage, który udał się na małą wycieczkę i, że nie ma potrzeby obarczania barków tych prostych ludzi tak wielką odpowiedzialnością, jak zapewnienie ochrony swojemu najlepszemu klientowi. Noc pośród spokojnych piasków pustyni zapowiada się spokojnie. Hmm, ta wycieczka będzie nader interesująca, pomyślał Gaara delikatnie się uśmiechając pod materiałową chustą.
* * *
Przez całą noc ani na chwilę nie przystanęli, a już zaczynało świtać. Odkąd ostatni raz rozmawiali, minęło kilka godzin i ani medyczka, ani jinchuuriki słowem się nie odezwali. To zaś powoli stawało się męczące. Nawet bardziej, niż bezustanne przemieszczanie się w stronę tylko Uzumakiemu wiadomą. Sakura nie wiedziała, jak zacząć rozmowę, Naruto zaś uznał, że lepiej będzie więcej się nie odzywać. Tak więc, oboje trwali w tym zgubnym milczeniu, nie przekraczając dzielącej ich granicy. Kiedy niebo się przejaśniło, a słońce już na dobre zaczęło głaskać ich swymi ciepłymi promieniami, blondyn zwolnił i wkrótce zatrzymał się na gałęzi drzewa rosnącego na skraju jakiejś większej polany. Zielonooka zaraz stanęła u jego boku z zaskoczeniem odnotowując powód tego postoju. Choć w głębi ducha niezmiernie cieszyła się z chwili wytchnienia, to na zewnątrz nic nie dała po sobie poznać.
Rozpościerający się przed nimi widok nie napawał optymizmem. Nie czekając na decyzję towarzysza, Haruno zeskoczyła na ziemię, zgrabnie lądując tuż koło pierwszych zwłok. Z medycznego punktu widzenia, zadźgane truchło wskazywało, iż sprawcą był wyszkolony shinobi, lecz o co tak naprawdę poszło, kim był zabity i jego zabójca, dziewczyna już nie wiedziała. Więcej pytań pojawiło się z chwilą zliczenia wszystkich ciał. W sumie było ich dwadzieścia sześć i były rozrzucone po całej polanie. Jedni zginęli od kunai i shurikenów, inni nadziani zostali na kamienne kolce lub śmiertelni poparzeni jakimś jutsu z rodziny Katon. W wielu miejscach widoczne były skutki użycia technik wodnych i wiatrowych, o czym mogły świadczyć poodcinane kończyny. Do takiego wniosku doszedł Naruto, gdy z bliska przyjrzał się jakiejś odrąbanej nodze. Ostrze niemal każdego miecza zostawiało ledwo zauważalną, poszarpaną krawędź. To z całą pewnością musiał być Fuuton, pomyślał i wstał.
- Ale bałagan. – Po chwili stwierdził z kwaśną miną, rozglądając się wkoło, gdy nagle usłyszał za plecami niewyraźne charczenie. Jak się odwrócił, momentalnie dostrzegł źródło wydawanego dźwięku. Pod dębem odrobinę wysuniętym po za linię drzew okalających polanę, siedział ledwo żywy mężczyzna. Ubrany był tak samo, jak reszta zabitych. Jak najniższy szczebel każdego szanującego się społeczeństwa. Jak złodzieje i bandyci. – Jednym słowem, śmiecie.
Naruto podszedł do krztuszącego się własną krwią oprycha i przykucnął tuż przed nim. Tamten od razu wyszczerzył pożółkłe zęby w upiornym grymasie przeszywającego całe jego ciało bólu, po czym znów zaczął kaszleć od napływającej do gardła brunatnej mazi. Gdy już się na tyle opanował, by się odezwać, wychrypiał:
- Hehe… Już im nie… pomożecie…  – Mężczyzna zaczął gardłowo kaszleć, brocząc z ust szeroką wstęgą posoki. Życie uciekało z niego w zastraszającym tempie, więc Naruto nic nie mówił. Nie przerywał, a nuż dowie się czegoś godnego uwagi. Czegoś, co odpowie mu na kilka pytań. – …Na nic wasz trud… shinobi Kiri-Gak…
Zbir urwał gwałtownie, ostatecznie dławiąc się napływającą do gardła krwią. Pozbawione życia ciało bezwładnie zsunęło się po pniu na bok, zostawiając na korze rozległy, czerwony ślad, jakby śmiertelna rana znajdowała się na plecach martwego już oprycha. Z jego słów Uzumaki nie wiele się dowiedział, lecz zaciekawił go ostatni usłyszany frazes. Dlaczego zbój uznał, że kuca przed nim shinobi Ukrytej Mgły?
- Widocznie zaglądająca w oczy śmierć już mu zniekształciła widziany obraz. – Do głowy Naruto przyszedł prosty, choć mało prawdopodobny i trochę niedorzeczny, wniosek. Tylko komu mieliby już nie pomóc? W głowie jounina pojawiła się nowa myśl. Nie znajdując na nią odpowiedzi, błękitnooki momentalnie przybrał postawę skupiającego wokół siebie chakrę, a złączenie dłoni w znak Tygrysa miało pozwolić na zachowanie pełni kontroli w uwalnianiu do otoczenia energii zapieczętowanego w sobie demona. Korzystając z rad i wskazówek Lisa, osiemnastolatek głęboko się skupił i już po chwili na trafił na ślad czyjejś chakry. Sygnał był słaby, ale za to bardzo wyraźny. Kierunek, północny-wschód. Dokładnie w stronę Kiri-Gakure no Sato.
- Sakura! – Zawołał Naruto, zaprzestając uwalniania potęgi Kyuu. Jeśli chciał znaleźć odpowiedź na dręczące go pytania, oboje musieli się śpieszyć. Nie słysząc odzewu, blondyn chciał się za zielonooką rozejrzeć, kiedy ta w tej samej chwili pojawiła się przy jego lewym ramieniu.
- O co chodzi? – Spytała, z obrzydzeniem patrząc na umoczone w kałuży szkarłatnej brei ciało zbója. Rzuciwszy okiem na blondyna, zaraz dodała: – Czemu tutaj stoisz?
- Ten tu zimny trup, jak jeszcze żył wyjawił mi, że sprawcami tej masakry są jacyś shinobi Ukrytej Mgły, nas zaś uznał za ich posiłki. Pewnie coś mu się przewidziało, ale nie wnikam w to. – Chłopak spojrzał na nią. – Powiedz, nadal chcesz towarzyszyć mi w mojej misji? Nasz kolejny krok może Ci się nie spodobać, dlatego też już teraz wolę wiedzieć, czy dalej chcesz w to brnąć?
- Zaraz, czegoś tu nie rozumiem, Naruto. Dlaczego miałabym Cię teraz zostawić? Wiem, że nie chcesz mnie narażać i się w ten sposób o mnie troszczysz, co samo w sobie jest urocze, ale ja też jestem ninja. Nie zapominaj o tym. – Spoważniała. – Po drugie, co ma mi się nie spodobać? W co takiego mam dalej nie brnąć? Dopiero dziś nad ranem zorientowałam się, że zmierzamy w stronę Kiri-Gakure no Sato, ale nadal nie wyjawiłeś mi celu swojej misji. Czy powiesz mi, jakie rozkazy dostałeś od Tsunade-sensei? O czym rozmawialiście???
Pytania zwaliły się na blondyna niczym lawina. W jednej chwili, umacniająca się przez całą noc zmowa milczenie między parą nastolatków, prysła niczym kamfora. Choć Naruto milczał, stojąca obok Sakura nie miała wątpliwości, czy tym razem dostanie odpowiedź. W prawdzie nie wiedziała do czego zmierzał, to szybko postanowiła cierpliwie zaczekać. I na swoje szczęście długo to nie trwało. Uzumaki po kilku minutach patrzenia na zakrwawione zwłoki, odwrócił się i na nią spojrzał. W jego oczach dostrzegła nutę niezdecydowania, lecz na ustach błąkał mu się delikatny uśmiech.
- Pamiętasz, Sakura-chan, swoją współlokatorkę z więzienia w Iwa-Gakure no Sato? – Kunoichi kiwnęła głową z aprobatą i od razu rozszerzyła oczy ze zdziwienia. – Jak sama widzisz, moją misją jest właśnie ta dziewczyna.
- Ale dlaczego???
- Już mówię. Otóż, kiedy dowiedziałem się, że Yasu Ihara uciekła z wioski z powodu prześladowania jej przez niektórych mieszkańców za domniemają winę zrównania z ziemią miasteczka Fujioka, postanowiłem ją odnaleźć i sprowadzić z powrotem. W końcu obiecałem jej wspólny trening kontroli jej demona. Ukrywając wszystko przed Hokage-sama, z pomocą kilku chuuninów i jouninów rozpocząłem gruntowne śledztwo. Pominę fakt, iż natrafienie na jej ślad zajęło nam prawie trzy miesiące, ale w końcu coś wypłynęło. Jeden z chuuninów w którymś swoim raporcie napisał mi, że niedawno widziano Yasu w centrum Kiri-Gakure no Sato. – Naruto zrobił pauzę, by odetchnąć, lecz zaraz kontynuował. – Niestety, Tsunade-sama jakoś się o wszystkim dowiedziała. Jakież było moje zaskoczenie, gdy powiedziała mi, że się tego po mnie spodziewała. Potem w wiosce zjawił się Lord Feudalny kraju Herbaty, który okazał się być ojcem małej Miyoko. Gdy nas opuszczali, Baachan niespodziewanie wezwała mnie do siebie mówić, że mam misję. Oficjalnie miałem za zadanie zająć się ochroną naszych gości w czasie ich podróży do domu, o czym dobrze wiedziałaś.
- Zaś nieoficjalnie miałeś udać się dalej do Kiri-Gakure no Sato i sprawdzić odkryty przez siebie trop. – Dodała Haruno, wszystko już rozumiejąc. – Zatem, misja ochronna była tylko pretekstem do opuszczenia wioski, zgadza się?
- Dokładnie. Tak więc, zmierzamy teraz w stronę wioski Ukrytej Mgły, gdzie, jak przypuszczam, powinna „ukrywać” się Yasu Ihara. – Naruto uśmiechnął się i momentalnie spoważniał. – Sakura-chan… Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż wielu ludzi wciąż gdzieś tam czyha, by szybko zarobić kosztem mojego życia i tylko z tego względu nie zmuszam Cię, żebyś dalej mi towarzyszyła. A, że nie wiem, jak sprawa wystawienia nagrody za moją głowę przedstawia się tu, w kraju Wody, twoje bezpieczeństwo tym bardziej mnie obchodzi.
- A twoje bezpieczeństwo? – Spytała zielonooka i blondyn już miał się odezwać, lecz natychmiast z powrotem zamknął usta. Dla medyczki był to sygnał, że chłopak na zadane pytanie nie zna sensownej, wszystko tłumaczącej odpowiedzi. Może był silny, za przyjaciela miał potężnego demona i dowodził nieustraszoną armią Upiornych Samurajów, to jednak cały czas potrzebował, by ktoś go wspierał. Różowowłosa uśmiechnęła się serdecznie. – Naruto, wiem, że potrafisz o siebie zadbać w każdej sytuacji, lecz samego Cię puścić nie mogę. Co ma być, to będzie. Jeśli pisane jest nam wspólne stawienie czoła problemom, to niech tak będzie i nie próbujmy tego zmieniać.
Jounin wysłuchał ukochanej, po czym odwzajemnił posłany mu uśmiech. Takiej właśnie odpowiedzi się po niej spodziewał usłyszeć. Osiemnastolatek nie ukrywał, że jej decyzja go cieszyła, lecz swoje zadowolenie wyraził jedynie po przez ciche… podziękowanie:
- Arigatō, Sakura-chan.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz