piątek, 23 lutego 2018

194. Nie zrozumiałe żądania

Notka została zadedykowana czytelniczce Corny za pisanie najdłuższych opinii oraz czytelnikowi Yogi za napisanie 5500 komentarza na niniejszym blogu.



<<< Odcinek ukazał się 12 sierpnia 2011 roku >>>



W świecie shinobi są takie miejsca, gdzie w nocy temperatura potrafi spaść bardzo nisko, a w dzień rozpalać krajobraz do granic wytrzymałości, zalewając go bezlitosnym skwarem. Takim miejscem z całą pewnością był kraj Wiatru, pokryty bezkresnym morzem złocistego piasku. W środowisku, gdzie w promieniu pięćdziesięciu kilometrów nie ma ani jednej oazy czy studni, a deszcz pada tam bardzo rzadko, jeśli w cale; gdzie często zdarzają się wręcz zabójcze burze piaskowe… Przetrwać potrafią tylko najsilniejsi. Do wyjątków mogą jedynie należeć nieliczni, jak na przykład mieszkańcy Ukrytej Wioski Piasku. W tym skromnym społeczeństwie rodzą się i umierają ludzie o najwyższej wytrzymałości na tak ekstremalne warunki atmosferyczne.
Po uliczkach, jak zwykle biegały rozszalałe dzieci śmigając pomiędzy nogami innych ludzi, też się tam znajdujących. Dokuczając pomniejszym, ulicznym handlarzom, dzieci te miały z takich psot wielką frajdę i zabawę, zaś obserwujący je shinobi piasku niekiedy się z tego śmiali. Jednakże, widząc srogie spojrzenia i krzyki handlarzy, zaraz się opamiętywali i łapali małych rozrabiaków, by zameldować ich rodzicom, co nabroiły. Życie toczyło się prostolinijnym torem, lecz bywały momenty, gdy wszystko zamierało w napiętym oczekiwaniu. Tak było i tym razem, gdy nagle wszech ogarniający uliczny zgiełk zakłócił donośny trzask łamanego drewna. A to, jak dobrze wiadomo, był zły znak.
- DŁUŻEJ NIE WYTRZYMAM!!! – Wrzasnął czerwonowłosy chłopak rzucając akurat wypełnianymi dokumentami o ścianę i z hukiem wyszedł ze swojego biura. – Muszę zrobić sobie przerwę. Zobaczymy, czy nadal mam taki sam posłuch u podwładnych, jak w dniu wybrania mnie na Kazekage?
Zarzuciwszy na ramiona płaszcz Kazekage, a na głowę kapelusz, Gaara w szybkim tempie począł kierować się w stronę wyjścia z budynku. Zdziwione spojrzenia pracowników placówki, nie robiąc na nim większego wrażenia, szybko przerodziły się w pomrukiwania na temat dziwnego zachowania ich przywódcy. Zielonooki stwarzając pozory wściekłego, nie wiadomo czemu, zatrzymał się tuż przed wyjściem i spojrzał na swych podwładnych, dając im jasno do zrozumienia, żeby zaprzestali plotkowania. Gdy wszelkie szemranie ucichło, Kazekage westchnął ciężko i zasłoniwszy twarz białą chustą, po chwili wyszedł na światło dzienne. Ze względu na bardzo ostre promienie słońca, lejące się z błękitnego nieba, musiał nieco zmrużyć oczy, a gdy wzrok już się przyzwyczaił, czerwono włosy ruszył przed siebie po przez rodzinną wioskę. Trzymając ręce splecione na plecach, systematycznie kierował się do najbliższego posterunku elitarnych oddziałów Ukrytego Piasku. Nie zwracając większej uwagi na zdziwione spojrzenia mijanych mieszkańców kłaniających się mu w geście oddania i głębokiego szacunku, Gaara po chwili minął budynek miejskiego szpitala i w końcu dotarł do siedziby ANBU. Stojący u wejścia jounini w ceramicznych maskach na twarzach, w pierwszym momencie niebywale się zdziwili, bo jak dotąd, to jeszcze nigdy, żaden kage nie przyszedł do nich osobiście. A tu proszę, widok Godaime Kazekage stawiającego pierwsze kroki na kamiennych schodach ich siedziby, nie jednego niedowiarka powaliłby na ziemię.
- Witaj, Kazekage-sama. – Powiedział jeden z wartowników, by po chwili obaj uklękli i nisko schylili swe głowy, w geście szacunku i respektu jakim go darzyli. Chłopak z początku nic nie odpowiedział, lecz gdy dotarł do wejścia, zatrzymał się i nie patrząc na nich, spytał srogim tonem:
- Czy Kankuro jest u siebie?
- Tak, ale…
Mężczyzna nie dokończył, gdyż zielonooki już zniknął za metalowymi drzwiami. Idąc wzdłuż sporego korytarza, bez okien z licznymi drzwiami prowadzącymi do mniejszych pomieszczeń, po kilku minutach od wejścia, Gaara zwrócił na siebie uwagę innych shinobi piasku, akurat się relaksujących. Niektórzy, siedząc po trzech, czterech przy stolikach, grali w karty bądź popijali sake i śmiali się z opowiadanych sobie kawałów. Kiedy Gaara zrobił pierwszy krok, wszyscy bez wyjątku poderwali się z zajmowanych miejsc do pozycji na baczność. Brzdęk tłuczonego szkła podsunął osiemnastolatkowi myśl, że faktycznie nikt się go nie spodziewał. Brnąc coraz bardziej w głąb budynku, Kazekage wkrótce dotarł do końca korytarza i na chwilę zatrzymał się przy schodach. Jedne z nich prowadziły do podziemi budynku do zbrojowni i piwnic, drugie zaś na pierwsze piętro do pomieszczeń sypialnych oddziałów ANBU i gabinetu naczelnego dowódcy.
- Kazekage-sama! – Nagle nadbiegł jeden z niższych rangą dowódców. – Gdybyśmy wiedzieli…
- Bylibyście gotowi.
Dopowiedział Gaara, po czym odwrócił się do niego przodem. Mężczyzna w masce od razu stanął na baczność, napinając wszystkie mięśnie. Nie było tajemnicą, że trochę obawiał się swojego kage. Doskonale znał mroczną przeszłość Gaary i teraz widok poważnego jego oblicza sprawił, że mężczyzna wstrzymał oddech, lecz już po chwili znów się odezwał:
- H-hai! Przepraszam, że pytam… Ale, czym sobie zasłużyliśmy na tą wizytę?
- Mam sprawę do Kankuro.
Chłopak na powrót odwrócił się ku schodom ignorując kolejne pytanie elitarnego i po chwili zaczął się po nich wspinać na piętro, gdzie na końcu nowego korytarza położony był gabinet jego starszego brata.
* * *
W biurze głównodowodzącego siłami ANBU w kraju Wiatru, jak co dzień, przy stercie raportów walających się na blacie biurka, siedział brunet z pomalowaną twarzą. Twarz miał wykrzywioną w kwaśnym grymasie. Jednym słowem, widać po nim było, że coś go gryzło. Przy przeciwległej ścianie stała jasnowłosa kunoichi, gorliwie polerująca swój wachlarz. Dziewczyna, co jakiś czas spogląda na brata, wewnętrznie martwiąc się złym jego stanem.
- Kankuro. Odkąd dostałeś to stanowisko, stałeś się jakiś niemrawy.
- Aż tak to widać?
- Szczerze? Tak. Co się dzieje? – Spytała.
Chłopak spojrzał na nią swym zmęczonym wzrokiem i po chwili krzywo się uśmiechnął. Westchnął głębiej i rozparł się w swoim fotelu, odrywając się tym samym od papierkowej roboty. Skrzyżował ramiona na piersi i się w nią zapatrzył.
- Temari… Nie chciałbym narzekać, bo wcale nie jest aż tak źle, ale szczerze mówiąc, trochę inaczej sobie wyobrażałem pracę na takim stanowi…
Przerwało mu nagłe otwarcie drzwi do jego biura. Ku wielkiemu zaskoczeniu blondynki, jak i bruneta, w wejściu ukazał się ich młodszy brat i przełożony w jednej osobie. Naraz wszystkie rozterki lalkarza ustąpiły miejsca szczeremu zadowoleniu, co ukazało się w następnym jego posunięciu:
- Gaara! Stary! Co ty tu robisz?! – Krzyknął Kankuro wstając zza biurka.
- Ty debilu! Trochę szacunku! – Zganiła go Temari. – Przecież to twój Kazekage!
- No wiem, ale to nie znaczy, że…
Czerwonowłosy nie słuchał ich, tylko z grobową miną wszystko przemilczał, by po chwili podejść bliżej. Momentalnie obydwoje kłócącego się rodzeństwa zaprzestało wykonywania tej, jak na ich wiek, śmiesznej czynności… i odwzajemnili dość nieprzyjemne spojrzenia swojego brata. Po kilku minutach takiego wpatrywania się w siebie w idealnej ciszy, blondwłosa dziewczyna powoli zaczęła odczuwać na plecach przejmujące ciarki.
- O co chodzi? – Spytał brunet, nic nie rozumiejąc.
Obaj patrzyli sobie prosto w oczy, stojąc naprzeciw siebie w odległości zaledwie metra, lecz tylko Kankuro starał się wyczytać z oczu brata jakieś konkrety odnośnie niepojętego jego milczenia. Po dziesięciu minutach poczuł pieczenie powiek i wkrótce stwierdził, że chyba dłużej nie da rady dalej prowadzić tej walki, wiec szybko odwrócił wzrok. W miedzy czasie przy drzwiach zebrał się już pokaźny tłumek zaciekawionych shinobi, w milczeniu patrzących na rozgrywającą się scenę. A gdy przedłużające się milczenie Kazekage sprawiło, że nadzieja na poznanie odpowiedzi na nasuwające się pytania, bezpowrotnie zgasła… Wtedy właśnie usłyszano dotąd niewypowiedziany powód całej wizyty:
- Ilu masz ANBU?
- Tu czy w ogóle? – Zdziwił się Kankuro.
- Tu i teraz! W tym budynku!
Krzyknął Gaara, co wśród zgromadzonych ninja, jak i jego rodzeństwa, wzbudziło nie lada postrach. Kankuro nie wiedząc za bardzo, po co komu to wiedzieć, z początku zaczął się wahać, czy odpowiedzieć? Ale znając swojego brata z brutalności, gdy coś mu się odmówi, postanowił nie ryzykować podpadnięcia.
- Pięćdziesięciu. – Odparł krótko i zwięźle.
- Dobrze. Za dwadzieścia minut przyślij do mojego biura trzydziestu z nich.
Oznajmił Gaara i po chwili odwrócił się w stronę wyjścia, gdzie momentalnie rozstąpił się tłumek gapiów, robiąc mu przejście. W milczeniu z ponurym oraz zamyślonym wyrazem twarzy szybko opuścił biuro, a potem posterunek elitarnych oddziałów Ukrytego Piasku. Jego zachowanie trochę wszystkich przestraszyło, jednocześnie nakłaniając do myślenia, co mogło być powodem takich decyzji.
- Po co mu trzydziestu ANBU? – Spytała zdezorientowana Temari.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale widząc w jakim był humorze… lepiej nie zadawać tu za dużo pytań. – Odparł zażenowany Kankuro, po czym przywołał do siebie dowódcę stojącego na korytarzu.
* * *
Czerwonowłosy tym czasem idąc z powrotem do swojego biura, ponownie nie zważając na przyglądających mu się mieszkańców wioski, w krótkim czasie, w promieniach palącego słońca powrócił do swojej siedziby. Zatrzasnął się w biurze, usiadł przy biurku i oparł się łokciami o blat, splatając palce dłoni na wysokości ust. Czekał na zamówionych shinobi.
- Ciekawe czy moje dziwne zachowanie wzbudziło w nich jakieś podejrzenia? – Pomyślał zadowolony z min, jakie zaobserwował na twarzach swych przyjaciół. – Zobaczymy czy mój plan się powiedzie. – Gaara uśmiechnął się chytrze, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi jego biura. W okamgnieniu, tuż przed otwarciem się drzwi, chytry uśmieszek zniknął z jego twarzy. Tak jak czerwonowłosy sobie tego zażyczył, przed jego biurkiem, w równym, potrójnym rządku stanęło trzydziestu shinobi w pełnym ekwipunku i maskach ANBU Ukrytej Wioski Piasku na twarzach.
- Wzywałeś nas, Kazekage-sama?
- Tak. Mam dla was zadanie szczególnej wagi.
Mężczyźni zdziwili się troszeczkę, lecz żaden nawet nie śmiał się odezwać nie proszony. Gdyby któryś uczynił coś podobnego, wówczas jedynie Kami-sama raczy wiedzieć, co by się stało. Wielce prawdopodobne było, że Gaara mógłby chcieć go za ten odruch ukarać. Tak przynajmniej sądzili elitarni, wiedząc, że ich przywódca tego dnia był w złym humorze.
- Chcę abyście wygonili wszystkich z tego budynku, mówiąc im, że mają wolne aż do odwołania. Potem, dwóch z was uda się na dach i stanie na warcie przy klapie ewakuacyjne, pilnując by nikt niepowołany nie przedostał się do środka. Trzech z was stanie przy drzwiach frontowych, również z rozkazem nie wpuszczania nikogo bez mojego wyraźnego zezwolenia. Reszta, ma się rozlokować przy oknach i mieć baczenie na wszystko, co się będzie działo po za nimi. Jeśli któryś z waz nie zastosuje się do tych wytycznych, kara spotka wszystkich!
- Tak jest, Kazekage-sama!
- I jeszcze jedno. – Gaara zatrzymał ich nim odeszli. – Choćby nie wiem jakie odgłosy do waszych uszu dochodziły, macie nie reagować! Ma was obchodzić jedynie pilnowanie aby nikt się nie przedostał do wnętrza tego budynku! Czy się jasno wyraziłem?!
Mężczyźni dziwiąc się na niecodzienne zachowanie i słowa swojego zwierzchnika, nic mu nie powiedzieli. Jedynie, by dodatkowo nikogo nie denerwować, jednocześnie podnieśli głosy i zgodnie nimi kiwnęli.
- W takim razie, to wszystko. Wykonać!
Krzyknął Gaara, śląc każdemu z ANBU bardzo srogie spojrzenie. Mężczyźni, od razu zareagowali i jedni poczęli szybko wychodzić przez drzwi, inny zaś znikać w chmurach białego dymu. Zielonooki chłopak zadowolony ze swojego przemówienia, jakie przed chwilą wygłosił przed wezwanymi shinobi, po chwili na powrót rozsiadł się wygodnie w swym fotelu i począł czekać na rezultaty wydanych rozkazów. Jak na zawołanie, po pięciu minutach za drzwiami biura rozległy się stłumione krzyki i pośpieszne tupanie uciekających ludzi.
- Wspaniale, etap pierwszy pomyślnie ukończony. Teraz czas na etap drugi. Heheh… Ciekawe kiedy Kankuro i Temari zaczną coś podejrzewać? – Pomyślał Sabaku z błąkającym się pod nosem, delikatnym uśmieszkiem.
* * *
Blondynka stała przy oknie i zamyślonym wzrokiem obserwowała panoramę wioski. Ze wszystkich sił starała się przypomnieć sobie cokolwiek, co by pomogło jej w zrozumieniu zachowania młodszego brata. Jego niespodziewana wizyta i pytania, a potem żądanie wystarczyły, by zaczęła podejrzewać, iż musiało stać się coś naprawdę nie dobrego.
- Martwię się, Kankuro. Już dawno nie widziałam go w takim stanie, a jak wiemy, to nie wróży niczego dobrego. – Odezwała się przyciszonym głosem. – Zawsze był tajemniczy, trochę w sobie zamknięty, ale to, co tu pokazał…? Co mogło wprowadzić go w taki stan?
- Jeszcze tego nie wiem.
Odparł brunet i natychmiast wezwał do siebie jednego z elitarnych kręcących się na korytarzu. Wydając mu odpowiednie rozkazy, szczególny nacisk położył na słowo, dyskrecja. W ten sposób miał nadzieję, że wysłany ANBU wykona zadanie z należytą ostrożnością. W końcu, nikt nie wie, co by Gaara zrobił, gdyby się dowiedział, że kazano go obserwować? Myśl o prawdopodobnych następstwach właśnie podjętych kroków sprawiła, że Kankuro zachwiał się i ciężko opadł na fotel.
- Co jest? – Zaniepokoiła się Temari.
- Nic.
Zbył kunoichi niedbałym machnięciem ręki, unikając jej spojrzenia. Dobrze wiedział, że zaraz dostanie po głowie, lecz miał to w głębokim poważania. Teraz obchodziły go jedynie wiadomości, jakie niebawem powinien przynieść mu posłany shinobi. Jak podejrzewał, Temari wkrótce zdzieliła go po głowie wściekła za zlekceważenie jej, po czym cała czerwona na powrót stanęła przy oknie. Krzyżując ramiona na piersi, całkowicie zignorowała jęki brata, które po kilkunastu minutach ucichły i w pomieszczeniu zapanowała przejmująca cisza. Jedynymi dźwiękami był tykający nad wejściem zegar oraz te dobiegające zza zamkniętych drzwi i okien.
- Sądzisz że dzisiejsze zachowanie Gaary może mieć jakiś związek z Naruto?
Blondyna odezwała się znowu po kilkunastu minutach milczenia.
- Nie wiem… – Chłopak wciąż pocierał bolącą głowę. – …Chwila, a jeśli nawet, to po jaką cholerę potrzebni mu nasi ANBU w liczbie trzydziestu!? Jeśli chciałby się spotkać z Uzumakim, to dlaczego nie wysłał do Hokage-sama oficjalnego zawiadomienia, że planuje u nich odwiedziny, czy coś w tym guście? To wszystko jest takie skomplikowane.
Brunet popadł w głęboką zadumę, kiedy nagle otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wpadł ten sam elitarny, co niedawno został wysłany na przeszpiegi. Z racji, iż jego twarz przesłaniała ceramiczna maska, żadne z rodzeństwa nie było w stanie rozpoznać, co sprawiło, że tak szybko wrócił. Prawdopodobne odpowiedzi podsunął im jego nieco przyspieszony oddech, lecz póki tamten się nie odezwie, niczego nie będą pewni.
- I co?
- Kazekage-sama opróżnił budynek Administracyjny, rozstawiając naszych kumpli na całej jego wewnętrznej powierzchni, a sam zabarykadował się w swoim biurze. – Odparł ANBU, a miny rodzeństwa Sabaku mówiły same za siebie.
Oboje nic już z tego wszystkiego nie rozumieli.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz