niedziela, 7 stycznia 2018

032. Tak, masz się zgodzić

Cóż mogę rzec… zapraszam na kolejną odsłonę publikowanej na tym blogu historii. Mam nadzieję, że poniższy odcinek spodoba się wszystkim odwiedzającym. Pozdrawiam i enjoy!



<<< Chapter ukazał się 24 marca 2008 roku >>>



Gdy opuściłem „domowe ognisko”, zaraz udałem się w stronę szpitala. Pogoda jest w miarę spokojna, promienie słoneczne powoli opadają i rozgrzewają powietrze, które jest jeszcze dosyć rześkie i przyjemne. Wieje lekki wiaterek, który z wolna porusza moimi blond włosami i ociera się o moją twarz, która teraz gości szeroki uśmiech. Po paru minutach, dotarłem pod budynek i żeby nie zostać przyuważonym, postanowiłem, że...
„A może by tak użyć chakry i wejść po ścianie..?” – zadałem sobie pytanie, stojąc pod murem i spoglądając na otwarte okno na 3 piętrze.
- Nie zła myśl… to do dzieła – po chwili usłyszałem aprobatę Kyuubiego.
Tak więc, zaraz skumulowałem odpowiednią ilość chakry w stopach i szybkim krokiem, wdrapałem się na to 3 piętro, aby wejść przez okno do pomieszczenia, jakim była akurat sala pooperacyjna Inuzuki.
- NARUTO! To znowu ty?! – zaraz usłyszałem krzyk i pytanie zarazem, ze strony zaniepokojonego Kiby, moja nagłą wizytą.
- Tak, lecz nie obawiaj się... nie przyszedłem cię skrzywdzić – odparłem bardzo spokojnym głosem i podszedłem do niego.
- Jak mam się ciebie nie obawiać, skoro tak żeś mnie urządził.
- Właśnie dlatego przychodzę.
- Nie rozumiem? – brunet zrobił zaciekawioną, minę.
- Kiba, chciałbym cię przeprosić za to co się wtedy wydarzyło... ale nie byłem do końca sobą.
- Zważywszy, że jesteśmy dobrymi kumplami, to w ostateczności mogę ci wybaczyć, ale nie za darmo – Inuzuka uśmiechnął się serdecznie.
- Co mam zrobić? – spytałem zaciekawiony jego słowami.
- Hmm... jeszcze nie wiem, ale coś wymyśle.
- Tylko szybko, bo nie mam całego dnia, aby tu sterczeć – lekko podniosłem głos, na znak, że mówię śmiertelnie poważnie.
- Już wiem... hehe…
- No to słucham?
- Jeśli zależy ci na przyjęciu, przeze mnie twoich przeprosin... to za parę dni masz ponownie opuścić wioskę, lecz tym razem sam i to na rok – chłopak zaśmiał mi się w twarz.
„Szczerze powiedziawszy, że jego pomysł nie za bardzo mi odpowiada, ale zależy mi na tych przeprosinach i chyba jestem zmuszony przyjąć to wyzwanie...” – popadłem na kilka chwil, w głęboką zadumę.
- To jak? – po chwili wyrwał mnie swoim pytaniem.
- Zgoda... – spuściłem głowę w duł i podałem mu rękę na przypieczętowanie obietnicy.
„Hahaha... co za palant, dał się nabrać…” – pomyślał Kiba, dumny ze swojego pomysłu, kompletnie nie świadomy, konsekwencji jakie mogą wyniknąć z tego zadania.
Gdy puściłem już jego rękę, nagle otworzyły się drzwi do pomieszczenia, w których ujrzeliśmy biało-oką dziewczynę z bukietem kwiatów w ramionach.
- Ohayo Kiba-kun, jak się dziś... cz-czu-czujesz? – dziewczyna zaraz z wrażenia upuściła owy bukiet i stanęła jak zaczarowana, w bezruchu, przyglądając się chłopakom, a zwłaszcza Uzumakiemu.
- Hinata-chan! – krzyknąłem, a gdy się odwróciłem do niej, aby spojrzeć w oczy, zobaczyłem jak młoda Hyuuga mdleje z licznymi rumieńcami na policzkach.
- Cholera… znowu to zrobiła – wyjąknął Inuzuka.
- Co takiego?
- No straciła przytomność, młotku… nie widzisz.
- Ale dlaczego? – spytałem lekko zdezorientowany, zaistniałą sytuacją.
- Rany, człowieku… czy ty naprawdę nadal tego nie widzisz… nawet po 3 latach?
- Ale czego?
- Ech, nie ważne – Kiba ze zrezygnowaniem na twarzy, z powrotem się położył. Ja tym czasem podszedłem do kunoichi i przykucnąłem obok.
„Boże... ale ona się zmieniła... wypiękniała od ostatniego naszego spotkania.” – pomyślałem i palcem rozgarnąłem jej włosy, które kompletnie przykryły twarz. Po paru minutach, takiego beztroskiego przyglądania się aksamitnej i gładkiej twarzy Hinaty, postanowiłem zabrać ją z tej lodowatej podłogi, nim się przeziębi. Wyprostowawszy się, wykonałem rękoma odpowiednia kombinację do mojego Jutsu, bezszelestnego znikania.
- Naruto, co ty robisz? – zaraz Kiba się przestraszył, nie znając techniki jaką właśnie wykonałem. Nic mu nie odpowiedziałem, tylko z powrotem kucnąwszy przy dziewczynie, wziąłem ją na ręce.
- Kiba.. nie martw się, zaopiekuję się nią i do zobaczenia.. – po chwili powiedziałem, spojrzałem na przyjaciela i się ulotniłem wraz z granatowo-włosą na rękach.
- Naruto... czekaj... – brunet krzyknął, lecz było już za późno.
Po opuszczeniu szpitala z nieprzytomną Hinatą na rekach, pierwsza myśl jaka mi wpadła do głowy, to..
„Zaraz.. gdzie ja mam ją zabrać.. już wiem, najlepszym miejscem będzie jej dom..” – i tak zrobiłem. Po około 10 minutach, niepostrzeżenie przedarłem się do jej domu, a zaraz potem do pokoju, gdzie położyłem białooką na łóżku. Jeszcze przykryłem ją kocem, aby zbytnio nie zmarła, a sam usiadłszy na krześle nieopodal łóżka, popadłem w zadumę.
„I co dalej... czy mam się zgodzić na zadanie, jakie postawił mi Kiba.. czy mam odejść z wioski i czy Hokage mi pozwoli..?” – począłem sobie zadawać wiele najróżniejszych pytań.
- Tak! – zaraz ponownie odezwał się właściciel czerwonej chakry.
- Co tak..?
- Tak, masz się zgodzić i opuścić wioskę na ten rok – Kyuubi zdał mi się bardzo zagadkowy, tym swoim stwierdzeniem.
- W sumie czemu nie... i tak nie mam nic do stracenia – odrzekłem zrezygnowany.
- Wiesz.. dawno nie było żadnej poważnej walki.. może jak opuścisz wioskę to spotkamy kogoś z Akatsuki?
- Ech.. weź mi o nich nie przypominaj – zrobiłem obrażoną minę.
- Dobra.. jak chcesz, ale raczej zyskasz na tym opuszczeniu wioski – demon mówiąc to, ponownie mnie zaciekawił, lecz nic mu nie odpowiedziałem, tylko ponownie popadłem w zadumę i począłem czekać, aż się Hyuuga przebudzi.



>>> Tym czasem w biurze Godaime Hokage <<<
Blond włosa kobieta, obudziwszy się po nocy pełnej wrażeń, pierwsze co dostrzegła, to pusta butelkę po sake i zaraz poczuła ból w głowie, jakim może sie zdawać duży kac. Wyprostowawszy się na krześle, wzięła do ręki pierwszą lepszą teczkę, lecz zaraz ją odłożyła.. – „...ciekawe jak tam poszło Sakurze z Naruto..?” – po chwili pomyślała i podeszła do okna. Spojrzawszy na dom Haruno, po chwili krzyknęła...
- Shizune!
- Tak, Godaime? – zaraz do pomieszczenia, weszła jej asystentka.
- Poślij natychmiast po Sakurę Haruno.
- Hai, Hokage-sama! – i z powrotem opuściła biuro.


>>> Dom państwa Haruno <<<
- Sakura, kochanie... masz gościa! – krzyknęła jej matka, lecz nie usłyszała odpowiedzi.
- Proszę chwilę poczekać, pójdę po nią.
- Dobrze, tylko spokojnie… poczekam – odparł chunin, posłaniec z biura Hokage.
Pani Haruno, weszła schodami na piętro i skierowała się do pokoju swojej córki. Gdy zapukała w drzwi, nadal nic nie usłyszała, więc postanowiła wejść do środka. Pierwsze co dostrzegła, to zielonooką smacznie sobie śpiącą.
- Sakura.. pobudka – powiedziała.
- Jeszcze 5 minut, mamo.
- No wstawaj,  na dole czeka na ciebie posłaniec od Hokage... chyba cię wzywa do siebie.
- Co?! Trzeba było tak od razu… – dziewczyna zaraz się obudziła i wstała jak poparzona.
- Spokojnie, kochanie... chunin powiedział, żebyś się nie śpieszyła, poczeka.
- Taak... ale Hokage-sama nie znosi, gdy się ją olewa i spóźnia.
- No chyba że tak – kobieta szeroko sie do niej uśmiechnęła.
Różowo włosa kunoichi, szybkim ruchem zerwała się z łóżka, po czym poszła do łazienki. Po 5 minutach, wyszła czysta i pachnąca, po gorącej nocy... jeszcze tylko sie ubrała, zawiązała opaskę shinobi na głowie, wzięła broń i...
- To ja lecę mamo... papa – krzyknęła, wychodząc z pokoju, a potem z domu. Sakura wraz z wysłanym po nią chuninem, po 10 minutach, dotarła do celu.


>>> Biuro V Hokage <<<
- Sumimasen Godaime, że kazałam Ci tyle czekać – powiedziała zielonooka na wstępie.
- Nic nie szkodzi... pewnie jeszcze spałaś..?
- T-tak... przepraszam – dziewczyna spuściła wzrok na podłogę.
- Nie przepraszaj.. to naturalne w twoim wieku.. wy młodzi, potrzebujecie dużo snu – Hokage-sama, uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- Arigatoo! To w jakiej sprawie mnie wezwałaś..?
- Chciałabym wiedzieć, jak ci poszła „pacyfikacja” Naruto Uzumakiego..? – kobieta serdecznie się uśmiechnęła.
- D-dobrze.. blondyn chyba się już uspokoił i myślę, że nie powinien sprawiać już większych kłopotów – różowo włosa, lekko się uśmiechnęła na samą myśl o niebieskookim.
- Miło mi to słyszeć.. świetnie się spisałaś Sakura.
- Arigato gozaimasu.. Godaime..!!
- A teraz możesz już odejść – Hokage szeroko się uśmiechnęła, po czym znowu zrobiła się śmiertelni poważna na twarzy.
- Sayonara Hokage-sama..!! – zielonooka pożegnała się i wyszła.
„Dobra... jest już 09:00 rano, czas na śniadanie..” – kunoichi uśmiechnęła się do siebie i poszła w ulubione miejsce przesiadywania i spożywana jakiegokolwiek posiłku, przez Naruto.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto





I co powiecie... mam nadzieję, że za bardzo nie usnęliście, przy czytaniu jej... mam również nadzieję, że się wam podobało i napiszecie mi kilka(naście) komentarzy ^_^

1 komentarz:

  1. Hej,
    no i co? Hinata znów mdleje, czyżby Kyuubi coś przewidywał, no i to ciekawe czy odejdzie tak sobie czy ktoś jeszcze będzie wiedział...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń