niedziela, 7 stycznia 2018

039. „…skoro taka jest cena przyjaźni…”

Tu.. jak powiadają, zaczynają się schody... od tej notki, Naruto rozpoczyna kolejny rozdział swojego życia, niestety również z dala od ukochanej Sakury Haruno, która z całą pewnością, będzie starała się odnaleźć blondyna... (a wszystko z winy Kiby Inuzuki, ale to tak na marginesie) ...a teraz zapraszam do notki ^_^ ^_^



<<< Odcinek ukazał się 6 kwietnia 2008 roku >>>



Gdy Naruto powrócił w końcu do domu, po całym dniu pełnym wrażeń, wiele się nie zastanawiając, poszedł do swojego pokoju i usiadłszy przy biurku, przez najbliższe kilka godzin, próbował wymyśleć coś sensownego, jak najlepiej wyjaśniającego jego nagłe odejście z wioski i opuszczenie swojej ukochanej Sakury. Po upływie 4 godzin, niebieskooki skończył pisać pożegnalny list, spakował go do koperty, przycisnął pieczęcią i sam poszedł się na chwilę zdrzemnąć, gdyż czekała go trudna noc.
Obudziłem się o godzinie 23.00, gdy spojrzałem za okno, zobaczyłem jak powoli pojawiają się pierwsze gwiazdy na granatowym niebie, a księżyc niebawem zatrzyma się na miejscu gorącego słońca, jakie było dzisiejszego dnia – „...a myślałem, że to był tylko zły sen, ale jednak to prawda, Kiba zażądał ode mnie odejścia z wioski na rok, w zamian za naszą przyjaźń... no cóż, najwyraźniej tak już musi być...” – westchnąłem głęboko, wychodząc przez okno swojego pokoju, z plecakiem i namiotem na ramionach. Zamknąwszy za sobą okno, z wcześniej napisanym listem, udałem się pod dom Sakury. Zostawiłem graty pod murem i przy użyciu chakry, wszedłem po pionowej ścianie domu, wprost do okna zielonookiej – „...uff, jakie to szczęście, że Sakura mało kiedy zamyka szczelnie okno na noc...” – pomyślałem wchodząc do środka przez uchylone okno. Gdy już się wyprostowałem, dostrzegłem dziewczynę smacznie śpiącą w swoim łóżku – „...tak mi przykro, ale muszę to zrobić... wybacz mi...” – uroniłem samotną łezkę, zostawiając list oparty o zdjęcie naszego teamu, jeszcze lekko ucałowałem Sakure w czoło i z powrotem wyskoczyłem przez okno.
* * *
- PUK, PUK – rozległ się rytmiczny dźwięk po biurze Hokage.
„Ciekawe, kto to może być, o tak późnej porze..” – pomyślała blondyna, siedząca jak zwykle pod sterta papierów. (zauważmy, że jest teraz godzina 23.30 – Autor Opowiadania)
- Wejść..! – po niespełna minucie, odezwała się właścicielka ów pomieszczenia. Zaraz drzwi się lekko uchyliły i do biura wszedł blond włosy shinobi.
- Komban-wa.. Godaime – przywitałem się, spoglądając na moją „szefową”.
- Naruto..? A co cię do mnie sprowadza..? – kobieta zaskoczona nagłym pojawieniem się chłopaka, odwzajemniła spojrzenie i odłożyła trzymane papiery, na bok.
- Czy możemy chwilę porozmawiać..? – spytałem niepewny jej odpowiedzi.
- Ależ oczywiście.. proszę, siadaj – Tsunade serdecznie się uśmiechnęła i wskazała krzesło, stojące nie opodal jej biurka. Chłopak posłusznie i w ciszy, co do niego nigdy nie było podobne, zajął wskazane mu miejsce.
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać – po chwili, spytała łagodnym tonem głosu.
- Chodzi oto, że... nie wiem jak to powiedzieć.. – lekko zacząłem się jąkać, jakby obawiając sie czegoś.
- No co takiego..? – ton głosu blondynki, radykalnie się zmienił, z przyjaznego na zniecierpliwiony.
- Czy nie miałabyś Godaime nic przeciwko, gdybym znowu odszedł z wioski na jakiś czas..? – w końcu wypowiedziałem te słowa, które od dłuższego czasu kłębiły mi się w głowie i często nawet nie dawały spokoju na dłuższy okres czasu.. Gdy podniosłem wzrok do góry, dostrzegłem zdziwienie i niepokój narysowany na twarzy czcigodnej.
- Przecież dopiero co wróciłeś i znowu chcesz odejść.. iść trenować..? – jej słowa zdały się być przepełnione żalem i niezgodą.
„Cholera.. wiedziałem, że tak zareaguje.. ale co tam, słowo się rzekło..” – pomyślałem i się lekko uśmiechnąłem.
- Tak.. wiem, ale ja nie odchodzę, dlatego że chcę dalej trenować.. – tu zawiesiłem na chwile swoje słowa, bo Hokage poczęła mi się bacznie przyglądać.
- W takim razie, dlaczego..? – zaraz spytała, dalej wyczekując mojej odpowiedzi.
- Mam swoje powody, których raczej nikt by nie zrozumiał… – i się lekko uśmiechnąłem – …a po za tym, jest to również cena przyjaźni – zaraz dodałem pod nosem, ale tak, że Hokage tego nie usłyszała. Kobieta nic mi nie odpowiedziała, tylko z powrotem, wygodnie usiadłszy w swoim fotelu zaczęła coś bazgrolić, na skrawku papieru.
- A kiedy chcesz wyruszyć..? – spytała w miedzy czasie pisania.
- Od razu po wyjściu od ciebie, Godaime – skwitowałem krótko i zaraz dostrzegłem zdziwienie w jej spojrzeniu.
- Co tak szybko.. nie poczekasz chociaż do świtu..?
- Przykro mi.. lecz i im szybciej odejdę, tym lepiej dla mieszkańców naszej wioski – od moich słów powiało lodem i lekką groźbą, ale to jakoś nie zaskoczyło Hokage. Po tej wymianie zdań, Tsunade skończyła pisać kartkę i wystawiła do mnie rękę.
- Rozumiem.. proszę, oto i pozwolenie na opuszczenie wioski – kobieta, podała mi kartkę, głęboko nieświadoma mojej rozmowy z Kibą Inuzuką.
- Arigatoo Hokage-sama i proszę na razie nikomu nic nie mówić... jak najdłużej się da – podziękowałem i wstając, ponownie się uśmiechnąłem.
- Dobrze.. postaram się, ale wiedz że twoi przyjaciele, na pewno będą próbowali cię sprowadzić z powrotem.
- Wakarimasu.. liczę się z tym – spuściłem głowę, na znak, że jest mi bardzo przykro z tego powodu, bo tak jest. Kobieta, zaraz do mnie podeszła i położywszy mi rękę na ramieniu, spojrzała głęboko w oczy
- Naruto Uzumaki.. wierzę, że jak odnajdziesz spokój i kontrolę ducha, to powrócisz do nas cały i zdrowy.
- Na pewno, możesz na mnie liczyć... tylko nie wiem, kiedy to nastąpi, może za miesiąc, a może nawet za rok – mówiąc to uroniłem samotną łezkę i zaraz spojrzałem za okno, gdzie jest idealny widok na dom ziolonookiej. Po tej wymianie uprzejmości, odwróciłem się na pięcie, wziąłem swój ekwipunek i bez słowa wyszedłem z pomieszczenia.
„Ja nie żartuję... Naruto, uważaj na siebie... tym razem nie będzie Ci towarzyszył Jiraiya, a i będziemy tęsknili za twoim wybuchowym temperamentem...” – po zatrzaśnięciu się drzwi za blondynem, brązowooka jeszcze chwile porozmyślała o zaistniałej sytuacji, po czym powróciła do swoich codziennych obowiązków, wypełniania sterty papierów i teczek.
- Gładko poszło – zaraz na korytarzu, usłyszałem znajomy głos. Nic mu nie odpowiedziałem, tylko zarzuciwszy plecak na ramię, w ciszy i skupieniu opuściłem budynek czcigodnej i w jaskrawych promieniach księżyca, udałem się prosto pod bramę wioski. Po dotarciu na miejsce, zaraz zostałem zatrzymany przez strażnika.
- Naruto.. a co ty tu robisz o tej porze i to z plecakiem na ramieniu – ninja spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Wybacz Kotetsu-san, ale mam swoje powody, dla których muszę odejść z wioski na jakiś czas – moje słowa kompletnie go zaskoczyły, ale nie dziwie mu się, też bym tak zareagował.
- Hokage o tym wie..?
- Tak.. właśnie od niej idę, proszę oto i pozwolenie – podałem jouninowi skrawek papieru, jaki wręczyła mi Tsunade.
- W porządku, możesz iść… – shinobi spojrzał na mnie – …szczęśliwej drogi i wróć do nas kiedyś..!
- Oto bym się nie martwił.. w końcu powrócę.. żegnaj przyjacielu..!! – pomachałem mu jeszcze na pożegnanie, spojrzałem ten ostatni raz na moja ukochaną wioskę, po czym wskoczyłem na pobliskie drzewo i zniknąłem pomiędzy konarami.
Powolnymi krokami, dochodzi już godzina 01:00 w nocy. Natura, dawno już ułożyła się spać, nie słychać ptaków czy innych zwierząt, jakie mogły by jeszcze nie spać. W koło panuje idealna cisza, jedyne co słychać to trzeszczenie gałęzi, po których właśnie skacze blond włosy shinobi Kraju Ognia.
„Jest już tak późno i może powinienem zrobić postój na nocleg, ale z drugiej strony, nie.. zatrzymam się jak tylko wyjdę po za granice Konohy..” – pomyślałem i ile sił w nogach, przyśpieszyłem kroku. Lecz po upływie kolejnych minut, poczułem nagłe zmęczenie w kolanach, od ciągłego skakania, co zmusiło mnie do zrobienia postoju. Gdy już zszedłem na ziemię, znalazłem odpowiednie miejsce, czyli niewielką polankę między drzewami, na której rozbiłem mój namiot i jeszcze rozpaliwszy ognisko, w końcu poszedłem spać. Ale minęły ze 3 godziny, gdy nagle obudziła mnie burza, jaka rozszalała sie w nocy. Silny wiatr, prawie porwał mi namiot, lecz ciężar mojego ciała sprawił, że moje tymczasowe schronienie, zostało na miejscu. Zaczął lać ulewny deszcz, a powietrze stało się rześkie i przyjemne do oddychania. Czując, że już raczej nie usnę, postanowiłem porozmawiać z Kyuubim.
- Lisie.. śpisz..? – spytałem w myślach.
- Nie.. przez tą burzę, również nie mogę zmrużyć oka.
- Mam pytanie..
- Słucham cię, badawczo...
- Czemu nagle zrobiłeś się taki miły w rozmowach ze mną..? – i zaraz poczułem, że moje pytanie zaskoczyło demona.
- Czemu... a no bo widzisz.. zawsze byłem zły i wściekły, że jestem skazany na mieszkanie w tobie.. ale któregoś dnia, zrozumiałem, że to się raczej szybko nie zmieni i być może postanowiłem, na małą zmianę..
- Cieszy mnie twoje nagłe postanowienie.. zauważ, że chyba dobrze nam się razem pracuje – lekko się zaśmiałem.
- Taaa... a zwłaszcza gdy wpadniesz we wściekłość.. – i tu usłyszałem niski i donośny śmiech lokatora mojego ciała.
- O tak.. tu muszę się z tobą zgodzić – odparłem z chytrym uśmieszkiem i zaraz, tuż obok mojego namiotu, w pobliskie drzewo walną piorun, w wyniku czego, pień się złamał i z hukiem zwalił na ziemie.
- Przeklęta pogoda.. – zakląłem pod nosem.
- Nie przesadzaj, mogło by być gorzej.
- Na przykład jak..? – jego odpowiedź zaintrygowała mnie do dalszej rozmowy.
- Wiesz.. gdym wyszedł z ciebie, to mógłbym stworzyć Ci takie tsunami, że zmiotło by połowę tego lasu.
- Taa.. ale na szczęście to się nie stanie, prawda..?
- Prawda, prawda.. a teraz wybacz, ale rozmowy z tobą są czasem bardzo wyczerpujące – demon lekko się zaśmiał, poczym udał się na odpoczynek.
- Nie ma sprawy... – po tej, jakże bogatej konwersacji z moim lisim demonem, w końcu poszedłem spać, a tuż przed zaśnięciem, usłyszałem, jak pogoda zaczyna się uspokajać. Burza trwała kilkanaście minut i lał bardzo intensywny deszcz, co wystarczyło, aby i w lesie i w wiosce Ukrytego Liścia, powstały gigantyczne kałuże, niekiedy zdolne do przejścia jedynie przez Shinobi.



TO BE CONTINUED…



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto






Może i mało tu akcji.. ale nie możecie wymagać, że każda notka będzie taka sama, niekiedy muszą być same dialogi... tak jak w tym przypadku. Mam nadzieję, że notka się wam podobała ^_^ - Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ^_^

1 komentarz:

  1. Hej,
    ciekawe jak Sakura zareaguje, i kiedy wyjdzie na jaw, że to sprawka Kiby...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń